Pieczone flądry z sosem musztardowo-koperkowym

* * *

Przepis z dedykacją dla wszystkich którzy tak jak ja uwielbiają ryby! Nie za trudny i nie za drogi, bo kilogram świeżych fląder prosto z kutra kosztuje około 6 złotych!

Skład:

(przepis dla 3-4 osób)

1 kg świeżych fląder

4 ząbki czosnku

1 duży pęczek pietruszki

4-5 łyżek bułki tartej

1 limonka lub cytryna

oliwa z oliwek

sól i pieprz

sos: 200 ml śmietany kwaśnej 12%

1 łyżeczka musztardy Dijon

kilka kropel soku z cytryny

2 łyżki posiekanego koperku

A oto jak to zrobić:

1. Frądry dokładnie myjemy, oczyszczamy i usuwamy głowy. Przyprawiamy solą i pieprzem. Każdą rybę obtaczamy w bułce tartej i umieszczamy w żaroodpornym naczyniu. Dodajemy posiekany czosnek, pietruszkę i kilka plasterków limonki lub cytryny (nie za dużo, żeby ryba nie nabrała goryczki). Całość skrapiamy oliwą z oliwek. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 180 stopniach C przez 30 minut.

2. Wszystkie składniki do sosu mieszamy i podajemy z upieczoną rybą.

 

Orzeźwiająca lemoniada z arbuza

* * *

Upały, upały, upały! A na taką pogodę nie ma nic lepszego jak orzeźwiająca lemoniada z arbuza. Przy tym przepisie szczególnie polecam Wam formę jej podania w wydrążonym arbuzie – wypróbowałam przy ostatniej imprezie i goście byli zachwyceni! Taki mały drobiazg, który angażuje zaproszonych a nam ułatwia w innych czynnościach, które wiążą się z podejmowaniem gości. A co powiecie na wersję z alkoholem?

Skład:

1 dojrzały arbuz (różowy i żółty)

1 dojrzały melon

1 cytryna

1 limonka

2 szklanki kruszonego lodu

2-3 łyżki brązowego cukru

A oto jak to zrobić:

1. Arbuza i melona przecinamy w połowie i wyjmujemy miąższ. Usuwamy pestki a masę przekładamy do blendera. Dodajemy kruszony lód, brązowy cukier, sok z limonki i cytryny. Całość miksujemy na gładką masę i przelewamy do wydrążonego arbuza. Dodajemy plastry cytryny. Tak przygotowaną lemoniadę podajemy mocno słochodzoną.

Komentarz: Polecam również wersję z alkoholem – Martini Bianco, Malibu lub z Tequilą. 

* * *

Wskazówki jak rozpoznać dojrzałego arbuza?

 – warto przyłożyć ucho do arbuza i spróbować pobębnić w niego dłonią – jeżeli usłyszycie tzw. dudniący dźwięc, to znak że jest dojrzały,

– warto unikać małych arbuzów – jest większe prawdopodobieństwo, że arbuz o większych rozmiarach będzie lepszy,

– dojrzały arbuz ma jednolity zielony kolor skórki, a paski nie wyróżniają się.

*  * *

Jeżeli jeszcze znacie jakieś sposoby, śmiało piszcie w komentarzach!

Sernik na zimno z białą czekoladą i galaretką

 

* * *

Każda okazja do przygotowania czegoś słodkiego jest dobra! A tak się składa, że 30 lipca był Międzynarodowym Dniem Sernika. Co zatem powiecie na delikatny sernik na zimno, bez cukru, jajek i pieczenia? Za to z białą czekoladą, lemon curd i zieloną galaretką. Myślę, że na letnie weekendy w sam raz!               

Skład:

(forma o średnicy 18 cm)

(przepis na 6-8 osób)

200 g białej czekolady

1 kg twarogu 3 – krotnie zmielonego (tzw. z pudełka)

150 ml śmietanki kremówki 36 %

5 łyżek lemon curd

2 łyżki żelatyny + odrobinę wrzątku

1 opakowanie galaretki (np. agrestowa)

spód: 200 g herbatników zbożowych

garść orzeszków solnych

50 g masła

A oto jak to zrobić:

1. Kruche herbatniki wraz z orzeszkami kruszymy (najlepiej w malakserze). Dodajemy masło i mieszamy do otrzymania miękkiej masy. Całość przekładamy na dno formy i wygładzamy. Formę z kruchym spodem umieszczamy w zamrażalniku na 20 minut. Białą czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Studzimy i łączymy z twarogiem. Dodajemy lemon curd, ubitą śmietankę i dokładnie mieszamy. Żelatynę rozpuszczamy w odrobinie wrzątku. Przestudzoną żelatynę stopniowo łączymy z masą serową – do żelatyny dodajemy łyżkę masy i dokładnie mieszamy. Następnie łączymy z resztą masy. 

2. Wymieszaną masę twarogową przekładamy na schłodzony spód, owijamy folią spożywczą i umieszczamy w lodówce. Galaretkę przygotowujemy wg wskazówek na opakowaniu (zawsze lepiej trochę mniej wody dodać – będzie bardziej gęsta). Schładzamy, a następnie przelewamy na wierzch sernika. Całość ponownie przykrywamy folią spożywczą i umieszczamy w lodówce, najlepiej na całą noc.

 

Natural way of life

I spent last Sunday on Kashubia, far away from the city. I gathered blueberries into a small enamel mug, I listened the sound of the cereal interrupted with mooing of cows and I screamed at the top of my voice every time ants crawled all over me.  With camera hanging on my neck I searched for new places to shoot and I forgot completely about the lack of signal in my phone. A momentary change of scenery, was enough to get back home with different attitude (and with the small bucket filled up with apples). Summer months are a good time, in order to change our everyday life, to try to live in harmony with nature and to draw from it as much as we can. I hope that with a bit of effort my new habits will stay with me for a long time.

***

   Minioną niedzielę spędziłam na Kaszubach z dala od miasta. Zbierałam jagody do emaliowanego kubeczka, wsłuchiwałam się w szum zboża i muczenie krów i wrzeszczałam wniebogłosy za każdym razem gdy oblazły mnie mrówki. Z aparatem na szyi szukałam nowych kadrów i zapomniałam o braku zasięgu w telefonie. Wystarczyła chwilowa zmiana pleneru, abym wróciła do domu z innym nastawieniem (i z wiaderkiem wypełnionym papierówkami). Letnie miesiące to najlepszy moment, aby zmienić odrobinę swoją codzienność, spróbować żyć w zgodzie z naturą i czerpać z niej ile tylko się da. Mam nadzieję, że przy odrobinie wysiłku moje nowe przyzwyczajenia zostaną ze mną na dłużej. 

   Jest coś magicznego w przygotowaniu dania z własnoręcznie zebranych owoców. Jabłka nie są teraz najpopularniejsze – w lipcu możemy wybierać między truskawkami, czereśniami, nektarynkami i malinami, więc kwaśne papierówki wydają się być mało atrakcyjne. Ale to właśnie je przywiozłam z krótkiej wycieczki za miasto. Część z nich, po zatopieniu w słonym gorącym karmelu, zaserwowałam z placuszkami na śniadanie, a w weekend spróbuję upiec je z polędwiczką wieprzową.

   Placuszki to trochę zmodyfikowany przepis z książki Elizy Mórawskiej "O jabłkach", która po prostu skradła moje serce. 

  Z wiekiem każda z nas uczy się doceniać naturalne produkty. Coraz częściej gotujemy same w domu i staramy się nie używać przetworzonych produktów. A co z kosmetykami? Te naturalne, w przeciwieństwie do konwencjonalnych, nie zawierają substancji alergizujących. Nie pojawią się w nich sztuczne składniki konserwujące. Na przestrzeni lat widzę bardzo wyraźnie, że to właśnie do naturalnych kosmetyków najchętniej wracam. Trudno zrezygnować z ulubionego podkładu, czy szminki ale mówiąc o kontakcie z naturą warto zastanowić się nad tym, co wklepujemy codziennie w naszą skórę. Chociaż w mojej kosmetyczce jest teraz naprawdę niewiele produktów (polecam Wam wszystkim czystkę i pozostawienie tylko tych kosmetyków, które naprawdę uwielbiacie) zawsze znajdzie się miejsce dla oleju z kokosa (najlepszy balsam na świecie) czy wody różanej (produkty ze zdjęcia pochodzą z mydlarni u Franciszka). Mydło w kostce też zastąpiłam tym bez detergentów, nie wysusza skóry i mogę dzięki temu zapomnieć o kremie do rąk. 

   Skłamałabym mówiąc, że w mojej szafie znajdują się ubrania wykonane tylko i wyłącznie z naturalnych materiałów. Mam kilka bluzek z poliestru i swetrów z domieszką akrylu, ale świadome zakupy i czytanie metek naprawdę zaczyna przynosić efekty. Przede wszystkim coraz łatwiej jest mi powiedzieć sobie "nie kupuję", gdy wiem, że noszenie danej rzeczy nie będzie mi dawało takiej przyjemności jak powinno. Oczywiście na brak ciuchów nie mogę narzekać, ale Wy też zauważyłyście, że nowe rzeczy pojawiają się teraz na blogu znacznie rzadziej. Gruntowne porządki w szafie i silne postanowienie "chodzę w tym co mam" bardzo pomogły mi w ograniczeniu niepotrzebnych zakupów. Może Wy też wypracowałyście jakieś techniki, które spowodowały pozytywne zmiany w Waszych szafach? Napiszcie o nich – Wasze komentarze to najlepsze źródło motywacji.

sweater / sweter – Mango (stara kolekcja) // shorts / szorty – Cubus (stara kolekcja) // wellies / kalosze – Hunter // camera / aparat – Olympus OMD-EM1

 Jeden dzień bez internetu, supermarketów i korków. Polecam każdemu, kto czuje potrzebę oderwania się od konsumpcjonizmu, wiecznego zabiegania i wszechogarniającej presji. Nie musicie wyjeżdżać za miasto. Odwiedźcie babcię, narwijcie w jej ogrodzie czereśnie i upieczcie z nich coś dla całej rodziny, albo poświęćcie trochę czasu na porządki i pozbądźcie się pootwieranych i od dawna nieużywanych mazideł w łazience. Oczyśćcie przestrzeń wokół siebie i wpuśćcie do mieszkania trochę świeżego powietrza. Wyłączcie ten komputer i zróbcie coś, co nie wymaga dostępu do WI-FI :). Miłego wieczoru!

 

Trzy propozycje na domową sałatę!

* * *

W takie ciepłe, letnie dni warto zastąpić ciężkostrawne potrawy lekką przekąską. Dojrzałe i soczyste owoce, świeże warzywa w połączeniu z kilkoma kroplami dobrej oliwy i mamy wspaniałą domową przystawkę lub obiad jednocześnie. Z pewnością macie swoje ulubione kompozycje sałat – może jednak te dzisiejsze zainspirują Was do nowych smaków.

* * *

Pierwsza propozycja

Skład:

garść świeżej rukoli

rzodkiewki

1 łyżeczka czarnego sezamu

1 dojrzałe awokado

pomidorki koktajlowe

kiełki np. rzodkiewki lub lucerny

tarta marchewka

sos: 2 łyżki oliwy z oliwek

szczypta świeżo zmielonego pieprzu

1 łyżeczka octu balsamicznego

1 łyżeczka miodu

kilak kropel soku z cytryny

do podania: jajko sadzone

* * *

Druga propozycja

Skład:

garść świeżej rukoli

1 jajko na twardo

3-4 rzodkiewki

kawałek pieczonego indyka (propozycja przepisu tutaj)

3-4 łyżki kukurydzy z puszki

2-3 ogórki gruntowe

sos: 2 łyżki oliwy z oliwek

szczypta świeżo zmielonego pieprzu

1 łyżeczka octu balsamicznego

1 łyżeczka miodu

kilak kropel soku z cytryny

do podania: domowy hummus (przepis tutaj)

chrupiące pieczywo

kilka gałązek selera naciowego

* * *

Trzecia propozycja

Skład:

kilka kulek mozzarelii

1-2 dojrzałe nektarynki

garść świeżych porzeczek

kilka listków świeżej bazyli

sos: 1-2 łyżki oliwy z oliwek 

szczypta soli 

kilka kropel soku z cytryny

do podania: sok z grejpfruta

Pierogi z bobem i koperkiem oblane masłem czosnkowym

Skład:

(przepis na 3-4 osoby)

ciasto:

400 g mąki pszennej + garść do zagniatania

1 jajko

ok. 120 ml wody mineralnej (lekko gazowanej)

szczypta soli

farsz:

1 opakowanie świeżego bobu (ok. 500 g)

1 łyżka świeżo zmielonego pieprz

sól morska do smaku

do podania: 100 g masła

2 ząbki czosnku

garść świeżego koperku

A oto jak to zrobić:

1. Mąkę przesiewamy na stolnicę. Robimy wgłębienie, wbijamy jajko, dodajemy szczyptę soli i zagniatamy ciasto. W trakcie zagniatania dodajemy wodę mineralną. Ciasto nie powinno być zbyt twarde. Zgniatamy, aż będzie gładkie (możemy użyć haka w mikserze). 

2. Świeży bób gotujemy w dużym garnku z osoloną wodą. Odcedzamy i obieramy ze skórki. Miksujemy za pomocą widelca na gładką masę. Doprawiamy solą i pieprzem (możemy skropić oliwą). Ciasto rozwałkowujemy na cienkie płaty i wycinamy koła. Jak nie mamy wykrawaczki to użyjmy szklanki. Na środek kładziemy farsz z bobu i zlepiamy boki. Gotowe pierogi wrzucamy do jak największej ilości gotującej się wody. Gotujemy do momentu, aż wypłyną na wierzch. Pierogi podajemy gorące z roztopionym masłem z czosnkiem i garścią świeżego koperku. 

Komentarz: Dla mięsożerców polecam wersję z podsmażonym boczkiem. Rewelacyjnie smakują również posypane świeżo tartym parmezanem.