trousers / spodnie – Topshop
coat / płaszcz – H&M (stara kolekcja)
scarf / szal – Gyalmo szale himalajskie
sweater / sweter – Cubus
boots / kozaki – Zara
Since a few seasons it is easy to notice changes in the polish winter style. Some time ago, temperatures below zero meant the general approval to wear anything warm enough. However, within few years our style evolved a lot – for better of course. My two friends, who always feel too cold to wear coats, three years ago invested in classical warmed parkas, that are their every day rescue. They only change accessories and thanks to that, they look great every year. Other friends of mine, who travel by car for the most of the day, follow the western European icons and are dressing a bit lighter. They aren't ill more often because of that (look how children in Great Britain are being toughened up – wearing knee-length socks with short and pleated skirts for the whole year). If I am choose to wear something lighter than the down jacket, I put the thicker sweater under (and under the sweater, a proper shirt) and I never forget about the scarf. If it is warm and wide (and the one on the photos is like a much softer blanket) then, cold weather is not scary at all.
***
Od kilku sezonów łatwo jest dostrzec zmiany w zimowej garderobie Polek. Kiedyś, minusowe temperatury oznaczały ogólne przyzwolenie na noszenie czegokolwiek, co byłoby wystarczające ciepłe. W ciągu ostatnich lat nasz styl znacznie jednak ewoluował – oczywiście na korzyść. Moje dwie koleżanki, uważające się za zbyt duże zmarźlaki, aby w zimie nosić płaszcze, trzy lata temu zainwestowały w klasyczne ocieplone puchówki o kroju parki i zimą się z nimi nie rozstają. Zmieniają jedynie dodatki i dzięki temu, co roku prezentują się świetnie. Inne, wiedząc, że przez większą część dnia podróżują samochodem, lub siedzą za biurkiem, idą śladem ikon stylu z zachodniej Europy i ubierają się trochę lżej. I wcale nie chorują częściej (spójrzcie zresztą, jak hartuje się dzieci w Wielkiej Brytanii – podkolanówki do krótkich szortów i plisowanych spódnic nosi się tam prawie przez okrągły rok). Jeśli ja decyduję się na coś lżejszego niż puchowa kurtka, to pod spód wkładam grubszy sweter (a pod sweter podkoszulkę) i nigdy nie zapominam o szaliku. Jeśli jest ciepły i szeroki (a ten mój jest jak koc, tylko znacznie przyjemniejszy w dotyku) to chłód mi niestraszny.
W Trójmieście w końcu mamy śnieg, chociaż obiło mi się o uszy, że lada dzień przybędzie do nas odwilż. Ten kto ma okazję, niech szybko odwiedzi Gdańsk. Moja ukochana ulica Mariacka wygląda pięknie w bieli, a jeśli zmarzniecie, wstąpcie po kawę do uroczej Drukarnia Cafe. Miłej niedzieli!