Nie ma to jak wyjść za mąż we wtorek ;).
Ten wczorajszy wpis był oczywiście prima aprilisowym żartem, ale przy okazji chciałam Wam podziękować za wszystkie wczorajsze życzenia! :) Mam nadzieję, że kiedyś się przydadzą! :)
Nie ma to jak wyjść za mąż we wtorek ;).
Ten wczorajszy wpis był oczywiście prima aprilisowym żartem, ale przy okazji chciałam Wam podziękować za wszystkie wczorajsze życzenia! :) Mam nadzieję, że kiedyś się przydadzą! :)
Kolejny miesiąc za mną. I kolejny rok blogowania. Minęły już ponad trzy lata od opublikowania pierwszego postu na tej stronie. W międzyczasie sporo się zmieniło, ale to co najważniejsze pozostało dokładnie takie samo – w dalszym ciągu mam wokół siebie bliskie mi osoby i mogę liczyć na ich wsparcie w każdej sytuacji. W dzisiejszym poście poza tradycyjną porcją zdjęć, znajdziecie też małą fotorelację z naszej urodzinowej imprezy. W końcu udało nam się spotkać w pełnym składzie i bawić do białego rana.
Mam nadzieję, że ten tydzień będzie równie piękny i słoneczny co ostatnie kilka dni, a poniedziałek okaże się dla Was bardziej znośny niż zwykle :).
1. Widok na moją ukochaną sopocką plażę. / 2. Pierwsze ciepłe dni. / 3. Wiosna przyszła! / 4. Prosty zestaw na każdy dzień.
Wszystkie kwiaty w jednym wazonie.
Morze o świcie. Czasami warto wstać trochę wcześniej dla takich widoków.
Easy like Sunday morning.
Mały backstage :)
Propozycja dla łakomczuchów.
Kot o imieniu Dres miał mały incydent z nieznanym nam zwierzęciem. Na szczęście czuje się coraz lepiej.
Kojarzycie mój ukochany notes? Tak wyglądał po spotkaniu z moim bratankiem i jego niebieską kredką …
so happy to have you girls
Po więcej zdjęć zapraszam na mój profil Instagram.
jacket / kurtka – Goodlookin.pl 149 złotych
bag / torebka – Parfois 109 złotych
shoes / skórzane szpilki – Topshop 49 funtów
scarf / szalik – Cubus 59 złotych
jeans / dżinsy – Abrecrombie&Fitch 88 euro
T-shirt – Bohoboco 350 złotych
The first week of spring didn’t disappoint me, but because of the changing weather and rising temperatures I needed to make modifications in my everyday clothing. Winter jacket and coats landed in my closet, I hope they will stay there at least till October. I’m wearing sneakers instead of Emu, and pumps instead of heavy boots. In today’s outfit (which I chose to wear on a sunny Saturday) I wanted to show you a few pieces perfect for the midseason. Let me know which items do you like.
Pierwszy tydzień wiosny mnie nie zawiódł, ale zmieniająca się pogoda i coraz wyższe temperatury wymogły wprowadzenie małych zmian w moich codziennych zestawach. Zimowe kurtki i płaszcze wylądowały w szafie i mam nadzieję, że najbliższa okazja do ich założenia pojawi się najszybciej w październiku. Emu zamieniłam na trampki, a ciężkie botki na pantofle. W dzisiejszym zestawie, który wybrałam na słoneczną sobotę, chciałam pokazać kilka rzeczy, idealnych na tegoroczny okres przejściowy. Czy coś przypadło Wam do gustu? :)
Like most of my trips connected with blogging, the last trip to Paris wasn’t planned at all. I had to decide if I’m going, immediately after I came back from New York, it took me 5 minutes. I was happy like a child, becasue during my previous visit Paris made a big impression on me. This time it was no different. I have some great memories just after three days. The moment when I first went into our apartament, and run to the balcony, acting like a child in candy store, just to look if I could see the Arc de Triomphe. The mad search for perfect shoes, which I could wear to Gosia Baczyńska show. The view of the rising Sun over the Eiffel Tower, and lovely dinner at a small Italian place, on the other side of the Seine. Leaving Paris I felt like I was watching a really beautiful film and it was time to go back to reality. I have a perfect souvenir – a bunch of pictures to which I can return at any moment.
Jak większość moich podróży związanych z blogowaniem, wyjazd do Paryża nie był do końca zaplanowany. Zaraz po przyjeździe z Nowego Jorku, musiałam podjąć szybką decyzję czy zacząć się ponownie pakować. Zajęło mi to pięć minut. Oczywiście cieszyłam się jak dziecko, bo ostatnim razem Paryż zrobił na mnie ogromne wrażenie. Tym razem nie było inaczej. Po tych trzech dniach mam w głowie kilka niezapomnianych momentów; gdy po raz pierwszy weszłam do naszego apartamentu i piszcząc z radości pobiegłam otworzyć drzwi od balkonu, aby wypatrzeć Łuk Triumfalny; szalone poszukiwania butów na pokaz Gosi Baczyńskiej; słońce wschodzące nad wieżą Eiffla, czy uroczą kolację w małej włoskiej knajpie na drugim brzegu Sekwany. Wyjeżdżając z Paryża czułam się jak po pięknym seansie filmowym, kiedy to zapalające się w sali światła uświadamiają mi, że czas wracać do rzeczywistości. Na pamiątkę mam masę zdjęć, do których będę mogła wrócić w każdej chwili.
Po pokazie H&M, Zosia przekonała nas żebyśmy wróciły do hotelu pieszo. Nogi bolały nas strasznie, ale "miasto światła" po zmroku prezentowało się wyjątkowo pięknie.
W tym pasażu, niedaleko Rue du Louvre, Christian Louboutin otworzył swój pierwszy butik. Za namową Gosi, która znana jest ze swojej imponującej kolekcji butów (nie uwierzyłybyście jakie modele ma w swojej szafie:)), poszukiwania idealnych szpilek rozpoczęłam właśnie w tym miejscu. Niestety nie znalazłam pasującego na mnie modelu ze słynną czerwoną podeszwą, ale wizytę w tym pięknym sklepie i tak uznaję za udaną :).
Ulicę Saint Honore przeszłyśmy wzdłuż i wszerz. Ekskluzywne butiki, do których zwykle wchodzi się ze skrępowaniem i nieśmiałością, w Paryżu są wypełnione ludźmi, a ich próg przechodzi się z przyjemnością. Po przymierzeniu trzydziestu par butów w dalszym ciągu nie znalazłam modelu, na który mogłabym wydać zaoszczedzoną na ten zakup kwotę. Piękne pudrowe szpilki od Saint Laurent były już niedostępne w moim rozmiarze, więc poszukiwania po raz kolejny nie zakończyły się sukcesem.
sunglasses / okulary – Asos; top / bluzka – COS; vest / kamizelka – mój projekt / trousers / spodnie – Mango; bag / torebka – Kazar; watch / zegarek – MK
Słynny butik CHANEL, w którym znajduje się słynna ściana z luster.
Łuk przy Jardin des Tuileries, niedaleko Luwru.
Drugiego dnia, po odbębnieniu zwiedzania i wykonaniu zdjęć, chwyciłyśmy się ostatniej deski ratunku. Wsiadłyśmy w taksówkę i ruszyłyśmy w stronę słynnej galerii handlowej Printemps. Zosia szybko odnalazła dział z przyborami kuchennymi, Gosia pobiegła mierzyć najnowszą kolekcję sukienek Victorii Beckham, a ja skrupulatnie przyglądałam się każdej napotkanej parze szpilek, znajdując w końcu tę wypatrzoną poprzedniego dnia na Saint Honore, i to w moim rozmiarze! :)
Czym byłyby zakupy bez ukochanych przyjaciółek! :) Przed podjęciem ostatecznej decyzji, rozsiadłyśmy się na pięknej pikowanej kanapie i rozważyłyśmy wszystkie za i przeciw. Zosia namawiała mnie na szpilki od Diora, twierdząc, że będą bardziej uniwersalne, za to Gosia bez wahania kazała kupić mi obydwie pary :). Po przemyśleniu zawartości mojej szafy, pomaszerowałam do kasy. Nie żałuję! :)
Widziałyście już relację z pokazu Gosi Baczyńskiej i prezentacji kolekcji H&M (tutaj i tutaj).
Dzięki zakupom w Printemps znalazłyśmy piękną kawiarnię, firmowaną przez najsłynniejszy magazyn modowy na świecie – Vogue. To tu postanowiłyśmy załatwić blogowe sprawy – odpisać na pilne maile, przegrać zdjęcia i opublikować post …
… zrobiłabym to pewnie bez problemu w hotelu, gdyby w naszym cudownym apartamencie internet działał trochę lepiej …
… łączność z siecią można było znaleźć tylko na korytarzu …
… za to w naszym pokoju królował ład i porządek …
Piękny widok z Westin Hotel.
Czy Francuzi nie są oryginalni? :)
Mały deszcz jeszcze nikomu nie zaszkodził, tym bardziej, jeśli po nim można podziwiać piękną tęczę nad ulicami Paryża.
sweatshirt / bluza – Asos; trousers / spodnie – Mango; coat / płaszcz – H&M; sneakers / trampki – Converse; bag / torebka – Małgorzata Bartkowiak
Słynna Angelina – ulubiona kawiarnia Coco Chanel.
Moim zdaniem najwspanialsze miejsce w Paryżu – księgarnia Galignani, to coś więcej niż sklep z książkami. Znajdziemy tam najpiękniejsze wydania słynnych powieści, albumy nie do kupienia w Polsce i wszystko czego dusza zapragnie, a mogło być przelane na papier.
Tak, na tym zdjęciu "rozdziawiam" buzię z wrażenia.
Poza nowymi butami, przywiozłam do Polski jeszcze jedną rzecz – pięknie wydany album, uwieczniający produkcję mojego ukochanego filmu "Śniadanie u Tiffany'ego".
Przypadkowo spotkana paryżanka.
"Złote" ulice Paryża.
I piękny widok na koniec. Czy ktoś z Was zna bardziej romantyczne miejsce na świecie?
red jeans / czerwone spodnie – Mango by Answear.com
shirt / bluzka z bawełny – COS
coat / trencz – Zara (kolekcja wiosna/lato 2013)
sneakers / trampki – Converse by Answear.com
sunglasses / okulary – J.Crew
The title of todays post refers not only to versatility of my look in relation to changing trends, but also to the possibility for women of all ages to wear it.I’m 26 years old, and I think that sneakers, slim trousers, a striped sweater and a classic trench coat, are items that I can wear both in my twenties and in my thirties.
Tytuł wpisu dotyczy nie tylko uniewersalności dzisiejszego stroju pomimo zmieniających się trendów, ale również jego zastosowania dla kobiet w różnym wieku. Mam 26 lat, ale trampki, spodnie rurki, pasiasty sweter i klasyczny trencz, mogłabym nosić zarówno jako dwudziestolatka, jak i trzydziestolatka. Proste połączenia kolorystyczne pasują kobiecie w każdym wieku, a klasyczne kroje są łaskawe dla naszych sylwetek. Trzymajmy się jednak kilku zasad; trencz nie może być za długi, bo doda nam kilogramów, poziome paski powinny być cienkie, aby nie poszerzać ramion, a spodnie idealnie dopasowane. Jeśli któraś z Was nie posiada jeszcze idealnych trampek, to najwyższy czas to zmienić. Polecam kupić model w neutralnym kolorze za kostkę, bo sznurowadła i górę trampek będziemy mogły schować pod nogawkę spodni, dzięki czemu nasze nogi będą wydawały sie zgrabniejsze (po raz kolejny mam dla Was zniżkowy kod na 20% do Answear.com, w którym znajdziecie między innymi Conversy, kod jest ważny do 31 marca, wystarczy wpisać MLE11 przy dokonywaniu zakupu – więcej szczegółów znajdziecie tutaj). Która z Was zdecydowałaby się na taki zestaw?
skirt / spódnica – Mosquito.pl (119 złotych)
t-shirt / koszulka – New Look (49 złotych)
shoes & coat / szpilki i płaszcz – Zara (199 złotych i 399 złotych)
bag / torebka – pożyczona od mamy (nie sprzeda jej za żadne pieniądze więc jej wartość jest bezcenna, ale kupiła ją w Zarze :))
Imprezy organizowane w domu mają tę zaletę, że wybierając strój nie trzeba kierować się panującymi warunkami pogodowymi. Sprawa wygląda odrobinę inaczej, gdy jest się blogerką i przed rozpoczęciem zabawy, koniecznie chce się sfotografować stworzony zestaw… No dobrze, nie było wcale aż tak źle i po zakończonych zdjęciach z przyjemnością przeszłam się jeszcze po gdyńskim bulwarze, wystawiając twarz do słońca (miniony czwartek był chyba najcieplejszym dniem w tym roku). Ciekawa jestem, jak spodoba się Wam połączenie sportowej góry z elegancką spódnicą?