Ponieważ pojawiło sie mnóstwo pytań o to, czy na blogu pojawią się jeszcze zdjęcia z Paryża, to pragnę wszystkich uspokoić – oczywiście, że tak :). Aby jednak nie zanudzić czytelników niezainteresowanych moimi podróżami będą się one przeplatać z tymi tradycyjnymi wpisami:). A już dziś zapraszam wszystkich na post Gosi, w którym przedstawi swój plan na idealny brzuch:).
sneakers / trampki – Kazar, polecam zajrzeć na tę stronę i obejrzeć też bardziej eleganckie propozycję na ten sezon:)
trousers / spodnie – Abercrombie & Fitch
coat / płaszcz – Zara
nacklace and t-shirt / naszyjnik podkoszulek – H&M
Po powrocie z Paryża mam trochę dosyć szpilek i napompowanych zestawów (francuski minimalizm naprawdę dał mi się we znaki:)) i od kilku dni stawiam przede wszystkim na wygodę (ale nadal w moim stylu!). Dzisiejsza stylizacja, to kolejny zestaw z cyklu "tak wyglądam na co dzień i dobrze mi z tym":). Powoli przestawiam się na trampki licząc na to, że pogoda już nie długo nie pozwoli mi na noszenie moich ukochanych Emu:). Luźniejszy styl trampek i ścieranych jeansów, przełamałam czerwonym płaszczem – uwielbiam takie połączenia nonszalancji z elegancją.
Dla każdej z nas ta trzydniowa wizyta w Paryżu była czymś niezwykłym. Bawiłyśmy się świetnie i każdą chwilę starałyśmy się wykorzystać jak najlepiej. Dzisiaj chciałam Wam pokazać jeden dzień z naszego pobytu. Od początku, aż do końca.
Słońce zaczęło wschodzić tuż przed godziną siódmą. Pobudka nie była łatwa, bo poprzedni dzień był przepełniony wrażeniami i trwał baaardzo długo, ale nie mogłyśmy przecież zmarnować ani minuty dziennego światła:). Czas wstawać!
Mała kłótnia o łazienkę, nieustające dyskusje dotyczące strojów każdej z nas i makijaż wykonany naprędce, czyli typowy paryski poranek:).
Nasz cel numer jeden? Najsłyniejsza restauracja w Paryżu, a być może i w całej Francji – Chartier, znana z niepowtarzalnego i idealnie zachowanego wnętrza.
Pół godziny marszu, 3 przystanki metrem i … jesteśmy!!!
Ok, tak naprawdę wybrałyśmy do Chartier już poprzedniego wieczoru …
… wystrojone w najładniejsze sukienki, próbowałyśmy zarezerwować stolik (przezorny zawsze ubezpieczony!), ale niezbyt miła pani po drugiej stronie telefonu, poinformowała nas, że nie ma u nich czegoś takiego jak "rezerwacja", uznałyśmy więc, że pewnie nie jest to konieczne.
No cóż, na miejscu okazało się, że pomimo lejącego deszczu, kolejka do wejścia jest dłuższa niż cała ulica, na której mieszkałyśmy (czyli około 200 metrów!). Zrezygnowane i przemoczone skończyłyśmy w barze z chińskim jedzeniem!:)
Mimo tego warto było spróbować dostać się tam po raz drugi! To obowiązkowy punkt wycieczki każdego, kto przyjeżdza do Paryża. Jedzenie jest naprawdę niedrogie, za to klimat pozwolił poczuć się nam jak przedstawicielki prawdziwej francuskiej bohemy;).
Kelnerzy byli ubrani w eleganckie muszki i świetnie się w nich prezentowali:).
Jeden z nich zapragnął mieć nawet zdjęcie z Zosią!:)
Po wizycie w restauracji, wróciłyśmy do apartamentu i przebrałyśmy się w wygodne i ciepłe rzeczy – nadszedł czas aby obejść Paryż wzdłuż i wszerz!
Ale najpierw trzeba złapać taksówkę! To akurat zajmowało nam naprawdę mało czasu:).
Po dziesięciominutowej przejżdżce wysiadamy przy placu Carrousel i pędzimy do Luwru!
Po zwiedzeniu i obejrzeniu wszystkich eksponatów (no dobrze, powiedzmy, że prawie wszystkich;)) postanowiłyśmy ruszyć przed siebie w stronę słynnych Les Champs Elysees.
I dosyć szybko się zgubiłyśmy:)
Nieoceniona okazała się mapa, bo GPS w telefonie Gosi nas zawiódł (po prostu ktoś go nie naładował:)).
Odpuśćmy sobie i idźmy przed siebie!
o
kurtka i sweter – Zara
torebka – Kazar
spodnie – Cubus
Po wielogodzinnym zwiedzaniu (wybaczcie ale jeśli dodam jeszcze chociaż jedno zdjęcie, to transfer mojej strony po prostu kopnie w kalendarz:), słońce nad Paryżem chyliło się ku zachodowi, a my powoli zaczełyśmy myśleć o drodze powrotnej.
Wizyta pod wieżą Eiffla była pięknym zwieńczeniem dnia. A teraz czas spać – jutro czeka nas kolejny dzień w mieście, które nigdy nie śpi.
Na stronie pojawiają się przede wszystkim stylizacje, przepisy i artykuły o zdrowym trybie życia. Zauważyłam jednak, że wiele z Was chciałoby widzieć też pracę nad blogiem od kuchni, jak prezentujemy się na co dzień i czy wszystko faktycznie jest takie idealne, jak mogłoby się wydawać:). Dlatego poza cyklem Last Month, chciałabym też trochę częściej dodawać posty z naszego życia. Bez obaw! Jeśli zdjęcia moje, Zosi lub Gosi w rozczochranych włosach po 3 godzinach robienia zdjęć, nie będą Was zbytnio interesować, to wrócimy do starych, dobrych postów:)
Mniej więcej raz na miesiąc staram się wyciagnąć Zosię i Gosię na chociaż maleńką, jednodniową wycieczkę. Może to być wyjazd na Kaszuby do wiejskiego domku, szybki wyskok do innego miasta, a nawet podróże za kontynent. Wszystko po to, aby nie usiąść na laurach i nie przestawać szukać inspiracji, co pozwala nam rozwijać się jako blogerki:).
Tym razem celem naszej podróży była Warszawa. Już od dobrych kilku tygodniu miałyśmy w planie odwiedzić kilka miejsc, nie mając jednak zbyt wiele czasu (nasza podróż trwała dokładnie 19 godzin:)) nasz plan musiał być dobrze dopracowany:)
Po wczesnej pobudce pędziłyśmy udostępnionym nam Fiatem do stolicy (więcej informacji o autku znajdziecie tutaj). Musiałyśmy dojechać na miejsce przed 10.00, ponieważ późniejsze silne światło uniemożliwiłoby wykonanie naprawdę dobrych zdjęć.
Jupi! Po prawie pięciogodzinnej drodze dojechałyśmy całe i bezpieczne, a pogoda zrobiła nam prezent! Na termometrze 5 stopni i piękne słońce! Moja stylizacja w stylu lat 50 była strzałem w dziesiątkę! Gdybyśmy wybrały się do Warszawy po świętach prawdopodobnie mogłabym zrobić zdjęcia tylko w towarzystwie zasp śnieżnych:).
Po wykonaniu zdjęć nadgorliwie sprawdzam, czy aby na pewno ustawienia są prawidłowe – jakość zdjęć to dla mnie naprawdę istotna kwestia, bo to one zwracają Waszą największą uwagę:).
Mały test światła na Zosi :).
Pakujemy się do samochodu i lecimy w kolejne miejsce – tym razem ja wchodzę w rolę fotografa, a Zosia oceni restauracje, którą zaplanowałyśmy zobaczyć.
Oczywiście atmosfera była cudowna. Zosia z pewnością podzieli się z Wami swoimi spostrzeżeniami:).
I znowu sprawdzamy, CZY ABY NA PEWNO zdjęcia się udały i niczego nie trzeba powtórzyć.
Jeden z klientów restauracji był wyjątkowo uroczy i senny :).
Czas na chwilę wytchnienia – Zosia zabiera się za czytanie kolejnej pozycji kulinarnej, a ja w pośpiechu sprawdzam i odpisuję na maile.
Kolejne miejsce, w które się wybrałyśmy to mała niespodzianka, którą zobaczycie na blogu za jakiś czas :)
Słońce powoli zachodzi więc czas zbierać się do drogi. Tuż przed wyjazdem skoczyłyśmy jeszcze na szybką wizytę do atelier Macieja Zienia (naprawdę można stracić głowę:)). Po takim dniu czekała nas jeszcze podróż do domu, ale za to ile materiału na bloga! :)
Ponieważ już nie mogę się doczekać kolejnych postów na makelifeeasier.pl, chciałam Wam dać małą wskazówkę dotyczącą tematu na najbliższy tydzień. Czy ktoś się domyśla dokąd się wybrałam?:) (nie, wcale. Ta zagadka jest nie do rozgryzienia.)
Cięższa o jakieś 3 kilogramy, powoli wracam do poświątecznej rzeczywistości:). Chociaż Wielkanoc była pełna wrażeń (i jedzenia) to niektóre rzeczy niezmiennie nam towarzyszyły – śnieg pojawiał się wszędzie tam gdzie ja i nie dawał o sobie zapomnieć :). Nie dano mi więc szansy przygotować dla Was kolejnej wiosennej stylizacji (a do kościoła poszłam w kozakach i czapce :/). Pozostaję mi więc przedstawić Wam kilka uniwersalnych zestawów. Być może będzie można je wykorzystać w ….. hmm… lipcu?;)
sweater / sweter – French Connection by Answear.com. Kolejny raz mam dla Was dobrą wiadomość:). Używając kodu MLE5 na stronie Answear.com otrzymacie 20% zniżkę:). Szczegóły promocji znajdziecie tutaj.
skirt and shoes / spódnica i szpilki – Topshop
handbag / kopertówka – Małgorzata Bartkowiak
coat / płaszcz – Mango
Na przekór nienadchodzącej wiośnie, przedstawiam Wam dziś wyjątkowo pogodną stylizację:). Piękne słońce i plan dnia niewymagający ode mnie spacerów dłuższych niż 4 metry (dziękuję za kryte parkingi i odśnieżone drogi!) dodały mi odwagi i chęci:). Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę już patrzeć na czarne zimowe swetry i ciężkie botki. Jak myślicie, czy pogoda pozwoli mi wybrać taki zestaw na świąteczną niedzielę?