Last Month

   I'll have a few reasons to remember this month for a very long time.Thankfully, I've got photos that will remind me about everything many years after the events.On this sweltering evening, I'd like to show you a short summary of a few recent weeks, and I'm praying for a storm like an Indian shaman – who would have thought that summer will bring us so many hot days.

* * *

   Będę mieć kilka powodów, aby ten miesiąc zapamiętać na bardzo długo. Dobrze, że mam zdjęcia, które po latach będą mi o wszystkim przypominać. W ten upalny wieczór zapraszam Was na krótkie zestawienie z ostatnich kilku tygodni i niczym indiańska szamanka modlę się o burzę – kto by pomyślał, że lato dostarczy nam tyle gorących dni. 

***  

   Gdy po raz pierwszy przeczytałam wiadomość o tym, że ktoś jest zainteresowany wydaniem mojej książki za granicą, szybko uznałam, że to pewnie jakaś prowokacja dziennikarza o kiepskim poczuciu humoru. Nagle wszystkie cytaty o „girlpower” i motywacyjne frazesy o wierze we własne możliwości schowały się gdzieś za kobiecą niepewnością. Wydawnictwo „Stary Lew” okazało się jednak prawdziwe – wśród jego perełek znalazłam nawet słynne „Mapy” Aleksandry i Daniela Mizielińskich, co od razu wzbudziło moje zaufanie. „No dobrze, ale od samej propozycji do publikacji jest jeszcze długa droga i wydawnictwo w każdej chwili może się rozmyślić” – pomyślałam, niczym godna następczyni zawsze pozytywnego Kłapouchego. Nawet gdy na moje konto wpłynęła zaliczka postanowiłam dalej trzymać wszystko w sekrecie i wciąż powtarzałam sobie, że to nie może być prawda. Ale gdy do moich drzwi zapukał kurier z zagraniczną przesyłką i egzemplarzem mojej książki w obcym języku, czułam się naprawdę dumna – ktoś poza Polską docenił moją pracę, chociaż mało kto słyszał tam o moim blogu czy rodzinnych konotacjach. Naprawdę dziwne uczucie. Od niedawna na Ukrainie, po ukraińsku, w ukraińskich księgarniach można kupić mój „Elementarz Stylu”.

1. Wieczory i odurzający zapach lilii. // 2. Letni plener do wpisu o "slow life" który możecie zobaczyć tutaj. // 3. Z okazji wydania książki mieliśmy małe świętowanie – Portos jak zwykle zajął honorowe miejsce. // 4. Moje ulubione śniadanie w ostatnich dniach – zimny jogurt naturalny, garść borówek, pokruszone herbatniki bezglutenowe, miód i łyżka syropu klonowego. //Po latach znów zawitałam do Rzymu. 1. W oczekiwaniu na…? // 2. Istnieją legendy związane z liczbą wrzucanych monet – jedna ma zapewnić powrót do Rzymu, dwie – romans, trzy – ślub. // 3. Dobrze się siedzi w miłym towarzystwie. // 4. // Fontanna na Piazza Navona. //

Czekając na koniec siesty…

   Na tym zdjęciu jestem otoczona przez sześć kobiet, dzięki którym wiele się nauczyłam – przede wszystkim o samej sobie. Dzięki nim jestem silniejsza i szczęśliwsza. Ale wiem też, że ich siła nie wynika z tego, że wszystko w życiu szło im jak po maśle. Są silne bo napotykały na przeszkody, które musiały pokonać.Tyle razem przeżyłyśmy, że gdy słyszę piosenkę „This is a Man’s World” to zastanawiam się czy autor tych słów sobie żartował czy po prostu tak bardzo się mylił.

Czyste natręctwo.

Fontanna di Trevi skąpana w porannym słońcu. 

Włoskiego jedzenia i rozmów nigdy za wiele. 

1. i 4. Piazza Navona // 2. Włoskie specjały. We Włoszech nigdy nie ma problemu z dostępnością bezglutenowego makaronu w restauracjach. // 3. Uwielbiam banalne zdjęcia na wakacjach. // 

Rzymskie koloseum o zachodzie słońca.

   Włoskie przepisy w mojej kuchni. A właściwie ich uproszczona wersja. To danie przygotowuję głównie wtedy, gdy jestem bardzo głodna, ale nie mam najmniejszej ochoty na gotowanie. Wystarczy podsmażyć na oliwie z oliwek, rozgnieciony czosnek i pokrojone pomidory, doprawić i dodać do ugotownego makaronu. Podawać koniecznie ze świeżą bazylią. 

Czas na kolację! Pod tym zdjęciem dostałam od Was mnóstwo pytań o t-shirt i spodnie (wybrałam kolejno xs i 32). Na obydwa produkty (i na wszystko co nie jest przecenione) możecie wykorzystać kod makelifeeasier20 dzięki któremu otrzymacie 20% zniżki w sklepie NA-KD1. Przygotowania do kolejnej sesji dla MLE Collection. // 2.  Chyba cała Polska zjechała się do Trójmiasta – na szczęście jest tu jeszcze kilka miejsc, gdzie można znaleźć odrobinę przestrzeni dla siebie // 3. "Chwila" z rowerem. // 4. Naprawdę czasem mu się wydaje, że go nie widzę. //

   Jestem zakochana w tych polskich kosmetykach! KOI to mała rodzinna firma – testując produkty widziałam, że w każdy włożono serce. Kremy pachną pięknie, są przy tym delikatne i mają przyjemną konsystencję. Zakochałam się też w toniku, którego zwykle nie używam ale w upały robię wyjątki. Kosmetyki zawierają wysokie stężenia substancji aktywnych. Jeśli macie wątpliwości od którego produktu zacząć to wybrałabym ultranawilżający krem do twarzy. 

1. Lipcowe śniadanie. // 2. …i lipcowe wieczory.  // 3. Kosmetyki KOI w zestawie podróżnym. Już je pakuję do walizki na wakacje! :) // 4. Nadal nie mogę w to uwierzyć! A polskie wydanie możecie nadal kupić tutaj (koniecznie wybierzcie opcję w twardej okładce, jest ciut droższa ale o niebo fajniejsza – gwarantuję :)). //Upały nie dają żyć i bez wiatraka nie wyobrażam sobie przetrwania nocy w mieszkaniu… Zawsze razem. Lato wciąż trwa a my myślami jesteśmy już w okresie karnawałowym… co powiecie na sylwestrową sukienkę z takiego materiału?

Lato w pełni więc cieszmy się nim póki jest. Spokojnego wieczoru!

***

 

Look of The Day – Summer in Scandinavian style

dress / sukienka – NA-KD

white sneakers / białe trampki – VANS

leather bag / skórzana torebka – CHANEL (mini flap bag) 

sunglasses / okulary – Mango

   Tagging the dwellers of particular countries with one defined style is always connected with some kind of distortion – generalization allows making mistakes by default. Today, however, I'll talk about a general ideal concerning Scandinavian women that I've got in my head. After years of watching Swedish, Danish, and Norwegian blogs, I think that white sneakers are what I could spot on them most frequently. When it comes to colours, they most often choose one thing – a combination of black and white. Owing to such sets, even fanciful dresses looked somehow… neater?  

   If you want to have a 20% discount on NA-KD (you'll find there, among others, this dress), use the following code: makelifeeasier20. The offer includes all non-discounted products on NA-KD so it's worth going a little bit crazy. Have a pleasant shopping experience!

* * *

   Zamykanie mieszkanek poszczególnych krajów w obrębie konkretnego stylu zawsze wiąże się z jakimś przekłamaniem – generalizowanie z założenia dopuszcza popełnianie błędów. Dziś będę jednak odnosić się do ogólnego wyobrażenia o Skandynawkach, które mam w głowie. W mojej świadomości po latach oglądania szwedzkich, duńskich i norweskich blogów, utarło się przekonanie, że to białe trampki widziałam na nich najczęściej. Jeśli kolor, to tylko jeden – w połączeniu z czernią i bielą. Dzięki takim zestawieniom nawet fikuśne sukienki wyglądały jakoś tak… schludniej?

   Jeśli chciałybyście skorzystać z 20% zniżki w sklepie NA-KD (w ofercie znajdziecie między innymi moją sukienkę) użyjcie kodu makelifeeasier20. Promocja obejmuje cały nieprzeceniony asortyment NA-KD więc naprawdę warto zaszaleć. Udanych zakupów!

 

LOOK OF THE DAY – Poetry comes from the deepest sorrow or highest happiness.

silk dress / jedwabna suknia – Warsaw Poet

leather sandals / skórzane sandały – Massimo Dutti (stara kolekcja)

hat / kapelusz – pamiątka z Prowansalskiego straganu

 

   Whenever I came across the expression "epic moment" or "poetic moment", I felt that the authors get out of taking the effort, instead of taking the moment to really describe their own feelings and thoughts; they went for the simple solution. And here it is, today I can't really find a wiser expression myself. I guarantee you that (this time ;)), it's not an outcome of laziness. Sometimes, you just can't speak out the words that you want – to avoid saying too much – we'd rather stay silent and smile.   

   Di Trefi Fountain has forever been my beloved place in Rome. Fortunately, I've never visited Oceanus and his charger team when there were savage crowds flocking around it as the fascination would probably lose its strength. Each time I visit the landmark, I can't help out but throw a coin in the water (over my shoulder) to ensure myself a return to Rome.   

   My dress is a design created by the wonderful Magda – the founder of Warsaw Poet. Magda designs models in other colours than white – she can create an outfit in all hues, for all occasions, and her consideration for women's whims is really incredible. Remember about this brand when there's a really epic moment ahead of you.

* * *

   Zawsze gdy natknęłam się gdzieś na określenia typu "epicka chwila" czy "poetycki moment" miałam wrażenie, że autorzy chcieli się wymigać od wysiłku -zamiast nagimnastykować się trochę i faktycznie opisać własne wrażenia posłużyli się najprostszym rozwiązaniem. I oto sama dziś nie bardzo potrafię wykrzesać z siebie nic mądrzejszego. I zapewniam Was, że (tym razem ;)) nie jest to wynik mojego lenistwa. Czasem po prostu słowa stają nam w gardle, a my – nie chcąc powiedzieć zbyt wiele – wolimy milczeć i się uśmiechać. 

   Fontanna Di Trevi to od zawsze moje ukochane miejsce w Rzymie. Szczęśliwie nie odwiedzałam nigdy Okeanosa i jego zaprzęgu rumaków w czasie gdy pod fontanną pojawiały się dzikie tłumy, bo pewnie moje zauroczenie straciłoby na sile. A tak, za każdym razem nie mogę się powstrzymać przed wrzuceniem do wody monety (przez ramię, do tyłu) by zapewnić sobie powrót do Rzymu – tak głosi legenda. 

   Moja sukienka to projekt cudownej Magdy – założycielki marki Warsaw Poet. Magda projektuje modele nie tylko w bieli – może Wam zapewnić kreację w każdym kolorze, na każdą okazję, a jej wyrozumiałość wobec kobiecych fanaberii jest naprawdę niezwykła. Pamiętajcie o tej marce, gdy będzie Was czekać prawdziwie poetycki dzień. 

Look of The Day

 

shoes / buty – Guess on eobuwie.pl

cotton dress / bawełniana sukienka – Stradivarius

white sunglasses / białe okulary – H&M

basket / koszyk – RobotyRęczne

   Bloggers, fashion magazines, or the so-called influencers struggle to stand out against their competitors.It's understandable – after all, new profiles and titles have been running rampant in the recent years, and it's difficult to catch the audience's attention in the crowd. Spotting trends is in a way our task; however, putting on a mask should be left to actors – unless we treat our posts like theatrical performances indeed. I feel a discrepancy, even if the online celebrities sometimes show themselves "sauté" and proudly admit that they look like that on a daily basis. Why? What's the point in showing something that's not true for most of the time? What are they supposed to attain? What do they want us to learn?  

   I've never been a fan of visionary outfits and makeup metamorphoses. Not to mention improving your beauty in Photoshop that I have never installed on my computer. Waiting for good light, an appropriate body position, and a little bit of self-acceptance have to suffice. If you see uneven skin colour, wrinkles on my neck, and fine scars on my knees (Portos and him learning how to walk on a leash), it means that everything is fine.

* * *

   Blogerki, magazyny modowe czy tak zwane "ifluencerki" walczą o to, aby wyróżniać się na tle konkurencji. To zrozumiałe – w końcu nowe profile i tytuły wyrastają w ostatnich latach jak grzyby po deszczu, a w tłumie trudno zwrócić na siebie uwagę widowni. Wychwytywanie trendów to w pewnym sensie nasze zadanie, ale przybieranie maski powinno się jednak zostawić aktorom – chyba, że nasze publikację faktycznie traktujemy jak teatralne przedstawienie. Odczuwam dysonans, nawet jeśli internetowe gwiazdy, od czasu do czasu, pokazują się światu w wersji "sauté" i z dumą oświadczają "tak wyglądam na co dzień". Dlaczego? No bo po co w takim razie przez większość czasu raczą nas czymś co jest nieprawdziwe? Co w ten sposób chcą nam przekazać? Czego nauczyć?

   Nigdy nie byłam fanką wizjonerskich stylizacji i makijażowych metamorfoz. Nie mówiąc już o poprawianiu urody w Photoshopie, którego po dziś dzień nie zainstalowałam w komputerze. Wyczekiwanie na dobre światło, odpowiednia pozycja ciała i odrobina samoakceptacji muszą mi wystarczyć. Jeśli więc dopatrzycie się nierównego koloru skóry, zmarszczek na szyi i drobnych blizn na kolanach (ach ten Portos i jego nauka chodzenia na smyczy), to znaczy, że wszystko jest w porządku. 

Look of The Day

navy dress / granatowa sukienka – Bynamesakke

leather sandals / skórzane sandały – Massimo Dutti (stara kolekcja)

basket / koszyk – RobotyRęczne

   The beginning of July is always a harbinger of a dilemma for the dwellers of Tricity – participating in Opener since it's at a stone's throw away or running away. I tried to strike a golden balance. On Friday, we departed in the opposite direction and enjoyed the charms of the Kashubian region, nearby Przodków. We were even able to taste the last batch of sweet cherries. On Saturday, together with 70 thousand other people, we were listening to Dawid Podsiadło and Bruno Mars. We were listening because it was difficult to spot them, unless you count the wall screen.   

   However, going back to the crux, that is today's look of the day – this week you could read a long post about slow philosophy that has caught my heart a long time ago. I'm glad that it's increasingly easy to find clothes that match the slow trend in Poland. As today, fashion is very hectic, and those who try to be one step ahead of it (or again make it even faster) eventually become breathless. Bynamesakke, for example, can boast clothes made of cotton that is considerably more durable than the one that we know from chain stores. I give it a point for the design as well – a few dresses resemble tiny art works. They are sewn with great attention to detail and are great to wear.

* * *

   Początek lipca to dla mieszkańców Trójmiasta zawsze zwiastun dylematu – korzystać z Opener'a skoro jest tuż obok czy brać nogi za pas i uciekać jak najdalej. Ja spróbowałam pogodzić jedno i drugie. W piątek wyruszyliśmy w przeciwnym kierunku do festiwalu i korzystaliśmy z uroków Kaszub, niedaleko Przodkowa. Załapaliśmy się nawet na ostatnie czereśnie. Za to w sobotę wraz z 70-tysięcznym tłumem słuchaliśmy Dawida Podsiadło i Bruno Marsa. Słuchaliśmy, bo zobaczyć ich było ciężko, no chyba, że obraz z telebimów też się liczy. 

   Wracając jednak do meritum, czyli dzisiejszego stroju – w tym tygodniu na blogu można było przeczytać długi wpis o idei "slow", która już dawno skradła moje serce. Cieszę się, że w Polsce coraz łatwiej jest znaleźć ubrania, które wpisują się w nurt "powolnej mody". Bo dziś moda nie pędzi już jak szalona, a Ci którzy próbują ją przegonić (albo znów nadać jej szybszy rytm) dostają zadyszki. Marka Bynamesakke na przykład może poszczycić się ubraniami wykonanymi z bawełny znacznie trwalszej niż ta, którą znamy z sieciówek. Ode mnie dostaje też plus za projekty – kilka sukienek przypomina małe dzieła sztuki, są uszyte z ogromną dbałością i nosi się je świetnie. 


 

Last Month

   I'd like to skip the clichés concerning the fact that summer time is running too fast and that winter time has just ended, but, in fact, it's really difficult for me to escape the impression that time flies too quickly. And so much happened in June! The trip to the French Dueville, finishing winter MLE Collection projects, and even the everyday work on the blog. And, of course, one more detail that was the cause of considerable commotion – but I'll write about it later as I'd rather keep you in suspense. In the meantime, check out the photos from last month!

* * *

   Chciałabym pominąć banały o tym, że lato ucieka zbyt szybko i że przecież dopiero co skończyła się zima, ale naprawdę ciężko jest mi się pozbyć wrażenia ulatującego czasu. A przecież w czerwcu tyle się działo! Wyjazd do francuskiego Deauville, zamykanie zimowych projektów do kolekcji MLE Collection, czy chociażby codzienna praca nad blogiem. Ach, no i jeszcze jeden drobiazg, który zapewne stanie się przyczyną niemałych zawirowań – ale o tym oczywiście później, bo wolę Was potrzymać w niepewności. Tymczasem zapraszam Was na małe zestawienie z ostatniego miesiąca!

* * *

Mój wewnętrzny książkowy mol jest w ostatnim czasie naprawdę zadowolony – w końcu trochę więcej czytam. "Chwila" Iwony Wiśniewskiej, w poetycki sposób nawiązuje do idei "slow life" i otwiera oczy na to co ulotne – "Z chwilami jest tak, że można się na nich skupić, a można ich nie zauważyć." Cieszę się też bardzo, że coraz częściej widzę w księgarniach właśnie takie delikatne okładki, a nie krzyczący do nas z półek kolorowe abstrakcje. Wciąż nie zabrałam się za wpis z mojego wyjazdu z marką CHANEL do Francji, ale nie mogłam przecież pominąć tego faktu w tym wpisie. Na tym zdjęciu z Jessicą. Jak widać, przed wyjściem z hotelu nie konsultowałyśmy naszych strojów ;). 1. Letnie deszczowe wieczory… kto by pomyślał, że ten wpis spotka się z tak dużym zainteresowaniem? // 2. Mój maleńki stolik nocny, na którym nic się nie mieści. // 3. Słony karmel, dobry na wszystko. // 4. Ślady psiego entuzjazmu na piasku. //

Top od Nudyess można nosić na wiele sposobów – z maxi spódnicą, pod luźną kurtką albo do szortów z wysokim stanem. Mi najbardziej podoba się z dżinsami. Jeśli podoba Wam się ten krótki top to mam dla Was kod rabatowy od Nudyess o wysokości 10%. Wystarczy, że w podsumowaniu zakupów wpiszecie hasło MAKELIFEEASIER. :)

Szybkie i pyszne śniadanie, czyli chleb bezglutenowy, parę liści rukoli, łosoś z hodowli ekologicznej, awokado, kropla oliwy truflowej i pieprz. 1. A myślałam, że już po nim! // 2. Sezon na truskawki powoli dobiega końca… więc brałam je garściami! // 3. Z najlepszym modelem pod słońcem! Nie wiem kiedy on się tak nauczył pozować… // 4. Gdy udaje, że śpi, ale wie, że go obserwuję. //baletki – Chloe // spodnie – New Look (podobne tutaj) // body – Bershka (teraz jest w promocji!)1. Kwiaty jaśminu. // 2. Udane zdjęcie wymaga poświęcenia. // 3. W upały, które były w czerwcu nie dało się pracować… więc zabrałyśmy pracę na plażę! // 4.  Jeśli chodzę w czymś za często to na pewno jest to dżinsowa kurtka. // Miś polarny na Karaibach? Nie! To psia plaża w Orłowie! Na zdjęciu jeden z wielu nowych przyjaciół Portosa.1. Najlepsze frytki belgijskie znalazłam przy plaży w Gdyni głównej.  // 2. Gdy po pracy wszystko sprzątamy i biuro zamienia się w stół kuchenny. // 3. Jaśmin z ogrodu mojej mamy (nie żeby jej drzewko było już całkiem łyse…). // 4. Lato w Gdyni. Sukienkę znajdziecie tutaj. //Jeśli, któraś z Was wciąż poszukuje sukienki na wielkie wyjście, to informuję w tajemnicy, że kilka sztuk wróciło na stan. Tutaj znajdziecie wszystkie długie suknie od MLE.Takie delikatne… ale jakie piękne!1. Przy drodze. // 2. Naleśniki ze śliwkami i słonym karmelem. // 3. Póki co mogę przymierzać kostium tylko przed lustrem, bo do wakacji jeszcze trochę… Ten ze zdjęcia to MOIESS. // 4. Płatki śniegu w czerwcu… //Zachody słońca nad polskim morzem…

Na koniec tradycyjnie pejzaż. Wiedzieliście, że nasze morze jest takie piękne?