Na życzenie Czytelniczek – moja wieczorna pielęgnacja po polsku

   A few weeks ago, I promised one of my readers that I would prepare a post about my evening routine. Questions about cosmetics that I use before going to bed had been appearing under the posts for a very long time. That's why I decided to look into my unscrupulous rituals in more detail. I didn't want to recommend accidentally chosen products. First, I conducted a strict assessment of the products that I use. Then, I picked the ones that I really use (or I try to use) every day. Today's "big five" includes cosmetics that are only by Polish brands.

***

   Kilka tygodni temu obiecałam jednej z Czytelniczek wpis o wieczornej pielęgnacji. Pytania o kosmetyki, których używam przed pójściem spać, pojawiały się pod wpisami już od dawna, więc postanowiłam bardziej przypatrzeć się moim niezbyt przemyślanym rytuałom. Nie chciałam polecać Wam przypadkowych rzeczy, dlatego wpierw dokonałam surowej oceny używanych przeze mnie produktów, a później wyodrębniłam te, które faktycznie stosuję (lub staram się stosować) każdego dnia. Wymieniona dziś "wielka piątka" to kosmetyki wyłącznie od polskich marek. 

   Lately, I've come across an article in which a dermatologist, asked about the importance of the evening cleansing of our skin, stated that lack of the stage involving makeup removal isn't that big of a crime. "It doesn't matter whether our makeup will rest on our skin for eight hours of sleep or for twelve hours during the day" – claims Schultz, M. D. However, I can't imagine entering my bed without cleansing my face prior to it. And that's not only because my pillow would get stained if I didn't do it. In case of problematic complexion (with pimples or black heads), we should remember about a thorough makeup removal each evening (dermatologists argue whether the use of makeup itself, rather than bad makeup removal, has got a negative effect on our skin.) In my case, micellar lotion isn't enough. After drying my face up with a towel, I could always spot residual foundation stains (I hope that you aren't eating your supper right now). Not only was I compelled to wash my towel, I also hat to additionally wash my face with a cleansing gel. Eventually, I assumed that a two-stage makeup removal is an unavoidable solution. Apart from complementary cosmetics, I equipped myself with disposable cotton tissues (these aren't regular tissues) that were Gosia's recommendation – you can get them at any larger drug store. After makeup removal with oil and a pad, I wash my face with face foam, and then delicately remove the residue with a cotton tissue.

***

   Ostatnio natknęłam się na artykuł, w którym dermatolog zapytany o znaczenie wieczornego oczyszczania skóry, uznał, że brak demakijażu nie jest aż taką zbrodnią, jak mogłoby się wydawać. "To bez większej różnicy czy nasz makijaż będzie na skórze przez osiem godzin snu, czy przez dwanaście godzin w ciągu dnia" – twierdzi doktor Schultz. Ja nie wyobrażam sobie jednak wejścia pod kołdrę bez dokładnego umycia twarzy. I to nie tylko ze względu na to, jak może wyglądać moja poduszka jeśli tego nie zrobię. W przypadku cery z problemami (wypryskami czy zaskórnikami) powinnyśmy wykonywać bardzo dokładny demakijaż każdego wieczoru (dermatolodzy spierają się jednak, czy złego wpływu na stan naszej skóry nie ma po prostu samo stosowanie makijażu, a nie kiepski demakijaż). U mnie nie wystarczał sam płyn micelarny, bo po wytarciu twarzy ręcznikiem zawsze widziałam na nim pozostałości podkładu (mam nadzieję, że nie jesteście w trakcie kolacji). Nie dość, że ręcznik był do prania, to twarz musiałam dodatkowo umyć żelem. W końcu uznałam, że dwuetapowy demakijaż to rzecz nieunikniona. Poza uzupełniającymi się kosmetykami, zaopatrzyłam się też w jednorazowe bawełniane chusteczki (nie mylić z takimi do nosa), które poleciła mi Gosia – dostaniecie je w każdej większej drogerii. Po zmyciu makijażu olejkiem i wacikiem, myję twarz pianką, a następnie delikatnie ale dokładnie wycieram chusteczką. 

In the photo above, you can see two products that I use for makeup removal. ORIENTANA ritual includes "Nourishing Makeup Removal Bio Oil" (PLN 57) and "Moisturising Bio Face Foam" (PLN 53). Both cosmetics are natural. The oil consist of 98 % of oils, such as neem, rice, sesame, sunflower, and sweet almond oils. When it comes to the foam with trichosanthes, it doesn't contain SLS/SLES/ALS and doesn't disrupt the balance of our skin.

***

Na zdjęciu powyżej widzicie dwa produkty, których używam do demakijażu. W skład rytuału ORIENTANA wchodzą "Odżywczy Bio Olejek do demakijażu" (57 złotych) i "Nawilżająca Bio Pianka do mycia twarzy" (53 złotych). Oba kosmetyki są naturalne. Olejek składa się w 98% z olejów, takich jak olej neem, olej ryżowy, olej sezamowy, olej słonecznikowy, olej ze słodkich migdałów. Z kolei pianka z ekstraktem z gurdliny japońskiej nie zawiera SLS/SLES/ALS i nie zakłóca równowagi skóry.

Mój nieco wygnieciony szlafrok jest z nowej kolekcji &OtherStories. 

    After removing the makeup thoroughly, I apply a couple of droplets of multifunctional STAY ESSENTIAL oil (PLN 49,90) by Annabelle Minerals. In this particular case, it functions as a serum and a lip balm, but you can also use it as hair conditioner or add it to mineral cosmetics to attain liquid texture. I pat it into the skin of my face and apply the rest of it onto my cuticles.

***

   Po dokładnym demakijażu nakładam na twarz kilka kropel wielofunkcyjnego olejku STAY ESSENTIAL (49,90 złotych) od Annabelle Minerals. W tym konkretnym wypadku spełnia on u mnie funkcję serum i balsamu do ust, ale można go też użyć jako odżywki do włosów, albo dodać do kosmetyków mineralnych aby uzyskać z nich płynną konsystencję. Ja wklepuję go w twarz, a pozostałości wcieram w skórki przy paznokciach. 

Ten olejek zawsze stoi u mnie przy umywalce. W ciągu dnia często służy mi jako balsam do ust albo ekspresowe nawilżenie dla rąk po ich umyciu. 

     The last stage is the application of a night cream. I don't always choose one that is suitable only for the night-time beauty routine. It could be a deeply moisturising product as well. Apparently, I make a mistake because night creams can contain a considerably larger amount of nourishing and regenerating substances that for various reasons shouldn't be used during the day (they are an inappropriate makeup base or can enter into a dangerous chemical reaction with the sun's UV rays). That was a convincing argument for me so I decided to purchase a proper night cream and a day version by the same brand (both products complete each other well).

***

   Ostatnim etapem jest nałożenie kremu na noc. Nie zawsze wybieram taki, który jest przeznaczony wyłącznie do wieczornej pielęgnacji. Równie dobrze, mógłby to być po prostu mocno nawilżający krem o delikatnym zapachu. Podobno robię jednak błąd, bo krem na noc może zawierać o wiele więcej odżywczych i regenerujących substancji, które z różnych powodów nie powinny być stosowane na dzień (są złą bazą pod makijaż lub mogą wchodzić w niebezpieczną reakcję ze słońcem). To mnie trochę przekonało, więc postanowiłam kupić krem na noc z prawdziwego zdarzenia i wersję na dzień tej samej marki (obydwa produkty bardzo dobrze się uzupełniają). 

W tym momencie używam kremów na dzień i na noc marki Belnea (każdy po 89 złotych). Ich głównym składnikiem jest olej z aronii, który pomaga skórze walczyć z wolnymi rodnikami. Kosmetyki nie posiadają substancji barwiących ani syntetycznych kompozycji zapachowych. 

      When I'm done with all the stages of my evening beauty routine, I comb my hair thoroughly, and I can head for the bedroom. For quite some time, I've been falling asleep with a blindfold so I decided to invest in one made from silk. Lately, I've also decided to purchase a silken pillow to complete my set. Both gadgets are by Slip, but you can find many similar products at a better price in a Polish shop Moye. The pillow doesn't irritate our skin and is supposed to bring back some lustre to our hair. I don't know whether it is true, but surely it is considerably more pleasant to the touch than pillows made from cotton or softened linen.  

   And that would be it. I am eager to read about your evening beauty routines and, of course, about your ideas for the future posts. In the meantime, I wish you sweet dreams.

***

   Gdy wszystkie etapy pielęgnacji mojej twarzy są skończone, rozczesuję dokładnie włosy i mogę już kierować się w stronę sypialni. Od dłuższego czasu zasypiam z opaską na oczach, więc postanowiłam zainwestować w taką z jedwabiu. Niedawno zdecydowałam się też na zakup jedwabnej poduszki do kompletu. Obydwa gadżety są od marki Slip, ale bardzo podobne produkty za lepszą cenę znajdziecie w polskim sklepie Moye. Poduszka nie podrażnia cery i ma podobno sprawić, że włosy przestaną być matowe. Nie wiem czy to prawda, ale z pewnością jest dużo przyjemniejsza w dotyku niż te z bawełny czy zmiękczonego lnu. 

  I to by było na tyle. Chętnie poczytam o Waszych wieczornych rytuałach i, oczywiście, o pomysłach na kolejne wpisy, a póki co życzę Wam słodkich snów.

 

Czy to dobre geny czy doczepy?

kardigan – Zara (podobny tutaj i tutaj), szorty – MLECollection (podobne tutaj i tutaj), t-shirt – GAP

    Women have always dreamt about beautiful hair. While preparing for writing this post, first, I decided to quiz my grandmother (almost 90 years of age) and mother (62 years old) about their hair care in the past. My grandmother washed her hair with a beaten egg and then rinsed it with water mixed with vinegar (that's what gave it shine). In the past, the best "hair mask" was paraffin oil. When it comes to my mother, she mentioned washing her hair with camomile essence and rinsing it with milk (allegedly it immediately gained softness and smoothness). A fun fact – she got curly hair by soaking her hair in beer and curling it on narrow strips prepared from paper sheets.  

   I don't know whether their methods were effective (maybe you can tell me?), but it convinced me that regardless of the changing times, development of cosmetology, and new beauty canons, each of us have dreamt, dreams, and will dream about dense, shiny, and strong hair. Mother nature isn't just here. Those women who haven't been given stunning hair are searching for new solutions to trick their own genes. The group includes actors, singers, television hosts, or bloggers – for a few months now, gossip websites have been showering us with information on hair extensions falling off celebrities' heads, strange grafts, alopecia areata, and long divagations on whether some celebrities' braids are real or not. I'm curious myself about all the latest innovations that are supposed to make my hair turn from Meg Ryan's thin feathers to Kim Kardashian's shock of hair (by the way – I'm curious on the number of different DNA chains that can be found on her head). Today, I will show you a few ways – from the most drastic one to those less invasive – to quickly increase the diameter of your pony tail.

***

   Kobiety od zawsze marzyły o pięknych włosach. Przygotowując się do napisania tego tekstu, najpierw postanowiłam przepytać moją babcię (prawie 90 lat) i mamę (62 lata) o to, jak kiedyś pielęgnowały włosy. Babcia myła włosy roztrzepanym jajkiem, a później spłukiwała je wodą z octem (to zapewniało im połysk). Najlepszą „maską” była nafta nieoczyszczona. Mama natomiast wspomniała o myciu włosów w wyciągu z rumianku i spłukiwaniu ich mlekiem (podobno od razu były miękkie i gładkie). Z ciekawostek – loki uzyskiwała mocząc włosy w piwie i nakręcając je na wąskie paski zrobione z pociętych kartek.

   Nie wiem na ile ich metody były skuteczne (może Wy mi powiecie?) ale utwierdziło mnie to w przekonaniu, że niezależnie od zmieniających się czasów, rozwoju kosmetologii i nowych kanonów piękna, każda z nas marzyła, marzy i będzie marzyć o gęstych, lśniących i mocnych włosach. Natura nie jest w tym przypadku sprawiedliwa i te kobiety, wobec których okazała się mniej łaskawa, szukają coraz to nowych rozwiązań aby oszukać własne geny. Wśród nich są także aktorki, piosenkarki, osobowości telewizyjne czy blogerki – od kilku miesięcy portale plotkarskie zasypują nas informacjami o wypadających doczepach gwiazd, dziwnych przeszczepach, łysinach plackowatych i długimi dywagacjami na temat naturalności co poniektórych warkoczy. Sama chętnie przyglądam się wszystkim nowinkom, które mają sprawić, że zamiast piórek niczym Meg Ryan będę miała czupryną Kim Kardashian (swoją drogą – ciekawe ile rodzajów DNA ma na swojej głowie?). Dziś przedstawiam kilka sposobów – od tych najbardziej drastycznych po mniej inwazyjne – na to, aby w błyskawiczny sposób zwiększyć średnicę naszego kucyka.

1. Hair extensions – are they worth it?  

   The most controversial issue when it comes to hair extensions is not the method, but whether we want to have something on our heads that isn't in fact ours. For most women, such option is out of the question as they love natural look. However, if you have nothing against it, you should simply try it – it's important to remember to undergo the treatment at a good hair salon. You should also be aware of the fact that the potential negative consequences connected with extensions and hair thickening kick in after some time.
   That is why I would be very cautious.I haven't been able to find any scientific proofs that would say anything about the fact that hair extensions affect the state of your hair badly. On various forums, you can read many comments elaborating on multiple ways of attaching the extensions and the lamentable effects.  
   In Poland, the most popular method of hair extension is the keratin method (also known as "heat method"). It involves attaching hair strands with the use of a hot extension tool that melts the bond to your hair or with the use of a gun with a keratin cartridge. I can't really believe that heating our hair to the temperature of 180ºC and applying glue to it have no negative effects. Besides, on numerous occasions have I seen effects of such extensions – it looks pretty unnatural. Supposedly, the least invasive method is the application of translucent bands with hair strands between them. A big drawback of this method is its price – first visit costs up to two or even three thousand zlotys. Later, more or less every two or three months, you need to change the place of the bands and move them nearer the roots – and that costs at least three hundred zlotys. The advantage is that the effect is really natural. I opted for this method before my wedding. I didn't notice any negative effects, but I had the bands for less than three weeks so I don't know whether my opinion can be taken into consideration at all.  
   If you want to do the treatment at home, it's best to use the clip-in method (single strands attached to a clip). However, remember that such treatment will damage your hair and there exists risk that the bands will move from its original place during intense movements – it's unacceptable for me.
   Fortunately, there are a few natural ways to make your hair really denser and longer.

 

***

1. Przedłużanie i zagęszczanie włosów – czy warto?

   Najbardziej kontrowersyjną kwestią w temacie doczepiania włosów nie jest metoda jaką wybierzemy, ale to, czy w ogóle chcemy mieć na głowie coś, co nie jest „nasze”. Dla większości kobiet taka opcja w ogóle odpada ze względu na zamiłowanie do naturalności, ale jeśli komuś to nie przeszkadza, to niech po prostu spróbuje – ważne jednak, aby wykonać zabieg u sprawdzonego fryzjera. Trzeba też liczyć się z tym, że dopiero za jakiś czas dowiemy się o negatywnych konsekwencjach związanych z zagęszczaniem i przedłużaniem włosów, podchodziłabym więc do całej sprawy z dużą ostrożnością.
Nie znalazłam żadnych naukowych dowodów, które mówiłyby o tym, że przedłużanie włosów źle wpływa na ich kondycję. Na forach można jednak przeczytać wiele komentarzy na temat różnych sposobów ich zaczepiania i dramatycznych efektów końcowych.
   W Polsce najbardziej popularną metodą przedłużania włosów jest metoda keratynowa (nazywana również metodą „na ciepło”). Polega ona na doczepieniu włosów za pomocą zgrzewarki lub pistoletu z wkładem keratynowym. Nie wierzę, aby podgrzewanie naszych włosów do temperatury 180 stopni i sklejanie ich klejem nie miało negatywnych skutków. Poza tym, widziałam nie raz efekty takiego przedłużania – wygląda to bardzo nienaturalnie. Podobno najmniej inwazyjną metodą jest nakładanie przeźroczystych taśm, pomiędzy którymi znajdują się włosy. Dużym minusem tej metody jest cena – pierwsza wizyta to koszt dwóch nawet trzech tysięcy złotych. Później, mniej więcej co dwa, trzy miesiące, należy przeczepić taśmy bliżej nasady włosów, a to kosztuje przynajmniej trzysta złotych. Plus jest taki, że efekt jest naprawdę naturalny. Sama zdecydowałam się na przedłużenie włosów przed ślubem właśnie tą metodą. Nie zaobserwowałam negatywnych skutków, ale taśmy miałam na głowie niecałe trzy tygodnie, więc nie wiem czy moja opinia jest miarodajna.
   Jeśli chciałabyś przyczepić włosy sama w domu, to najlepiej sprawdzi się metoda „clip in” (pojedyncze pasma przyczepione do klipsa). Ostrzegam jednak, że takie zabiegi bardzo niszczą nasze włosy i istnieje ryzyko, że podczas intensywnej zabawy lub wysiłku pasma się obsuną – dla mnie to nie do zaakceptowania.
Na szczęście, istnieje kilka naturalnych sposobów na to, aby nasze włosy faktycznie były gęstsze i dłuższe.

Produkty Balneokosmetki – regenerujący duet – szampon i odżywka do włosów. Korzystając z kodu rabatowego "luty" można uzyskać 20 procent zniżki na cały asortyment)

2. If these aren't genes, you can always try hair care  

Some women are genetic lucky devils and even a horse would envy them their hair (see @Negin_Mirsalehi). I'm definitely not in that group – my hair is dry, thin, and extremely brittle. If I weren't paying so much attention to it, I wouldn't even be able to grow it to my shoulders (it brittles at every opportunity). Fortunately, I can see the effect of scrupulous hair care – I don't wash my hair every day and I use delicate shampoos. I really like those by Balneokosmetyki, as they have a pleasant coconut scent – our hair doesn't seem gluey, but shiny, smooth, and mostly nourished. I finish rinsing my hair with cold water. Before drying my hair, I spray it with no rinse hair conditioner  – from roots to ends. Now, I'm using Kerastase Aura Botanica. These types of products protect your hair from the hot air of the hair drier. I apply argan oil to the ends of my hair (currently, it is discounted from eight to six zlotys in Rossmann). Once a week, most often on the weekends, I apply a three-stage deep regeneration treatment to my hair. I use a care kit, OMG! 3w1, in sachets. First step: wash your hair with a natural shampoo with coconut oil, lavender, and rosemary extract (content of the sachet will be enough to wash your hair twice). Second step: apply hair conditioner containing oils and vitamins (your hair should become soft to the touch already after first application). Third step (the best one): place a magic cap on your hear. It is soaked with collagen lotion and keratin. Owing to the use of this cap, the skin produces additional heat and absorbs the nutrients better. After drying, the effect is really astonishing and I honestly think that it's better then after paying a visit at a hairdresser's (until the end of February, you can buy the hair mask on Aurashop.pl and in Douglas at a discounted price for PLN 25).  
   For the last couple of months, I've been trying to cut down on hair dyeing. In the evening, I apply a little bit of conditioner to the roots and plait my hair – allegedly, the tangling of your hair at night is one of the reasons for hair loss; therefore, it's better to delicately tie it back.

***

2. Jeśli nie geny, to zostaje jeszcze pielęgnacja

   Niektóre kobiety są genetycznymi szczęściarami i niejeden koń pozazdrościłby im włosów (patrz @Negin_Mirsalehi). Ja zdecydowanie nie należę do tego grona – moje włosy są suche, cienkie i ekstremalnie łamliwe. Gdybym nie poświęcała im uwagi, to nigdy nie urosłyby nawet do ramion (kruszą się przy każdej nadarzającej się okazji), na szczęście widzę efekty skrupulatnej pielęgnacji – teraz nie myje ich codziennie i używam delikatnych szamponów. Bardzo lubię te od Balneokosmetyki, bo ładnie pachną kokosem, włosy nie wydają się po nich „oblepione", są natomiast lśniące, gładkie i przede wszystkim odżywione. Spłukiwanie głowy kończę zawsze chłodną wodą. Jeszcze przed suszeniem włosów spryskuje je odżywką bez spłukiwania, od nasady po same końce. Teraz używam Kerastase Aura Botanica. Tego typu produkty chronią też włosy przed ciepłym powietrzem suszarki. Na końcówki włosów nakładam olejek arganowy (obecnie jest przeceniony w Rossmannie z ośmiu złotych na sześć). Raz w tygodniu, najczęściej w weekend, funduję moim włosom kompleksową, trój-etapową regenerację. Do tego używam zestawu pielęgnacyjnego OMG! 3w1 w saszetkach. Krok pierwszy: myjemy włosy naturalnym szamponem z ekstraktem z oleju kokosowego, lawendy i rozmarynu (saszetka wystarczy na dwa mycia). Krok drugi: nakładamy odżywkę, która zawiera oleje i witaminy (już po pierwszym nałożeniu nasze włosy są gładkie w dotyku). Krok trzeci (najlepszy): zakładamy na głowę magiczny czepek, który jest nasączony kremem kolagenowym i keratyną. Dzięki czepkowi skóra wytwarza dodatkowe ciepło, szybciej więc wchłania składniki odżywcze. Po wysuszeniu efekt jest zaskakujący i szczerze uważam, że lepszy niż po wyjściu od fryzjera (do końca lutego maskę można kupić na Aurashop.pl i w Douglasie w promocyjnej cenie dwadzieścia pięć złotych).
   Już od dobrych paru miesięcy staram się rzadziej farbować włosy. Wieczorem nakładam na końcówki odrobinę odżywki i zaplatam warkocza – podobno plątanie się włosów w nocy to jeden z powodów ich wypadania, dlatego lepiej jest je delikatnie związać przed położeniem się do łóżka.

3. Fight for every lock of hair  

   If you noticed first signs of increased hair loss, first and foremost, you shouldn't stress too much about that state – most of us can observe greater hair loss twice a year. In the past, it was difficult to combat it without a visit at a dermatologist's office. I still remember how my mother used to buy out all anti-hair loss ampoules whenever she came across them at a pharmacy, but now, you will find effective and affordable cosmetics even in Rossmann. Mostly, these are Seboradin Forte ampoules – all of my friends have tested these ampoules and noticed a positive change. You can apply them even on a daily basis. You don't have to rinse it off. You can see the first effects already after two weeks. Remember, improper hair care may also enhance hair loss. Drying, styling, and dyeing aren't only damaging to hair itself, but also to the skin and roots – once in a while, you should thoroughly cleanse and nourish your scalp (for example, I recommend this shampoo).Remember – if you notice that the state of your hair has considerably declined over a short period of time, you shouldn't buy a new shampoo, but visit a doctor – intense hair loss can be a sign of a disease.

***

3. Walcz o każdy włos

   Jeśli zauważyłaś u siebie pierwsze oznaki nadmiernego wypadania włosów, to przede wszystkim nie martw się za bardzo – większość z nas dwa razy do roku obserwuje u siebie więcej wypadających włosów. Kiedyś ciężko było znaleźć na to ratunek poza gabinetem dermatologa. Do dzisiaj pamiętam jak moja mama, gdy tylko znalazła w aptece ampułki przeciwko wypadaniu włosów wykupowała wszystkie, ale teraz nawet w Rossmannie znajdziesz kosmetyki skuteczne i niedrogie. Przede wszystkim zaliczają się do nich ampułki Seboradin Forte – przetestowały je wszystkie moje koleżanki i każda zauważyła pozytywną zmianę. Można je nakładać nawet codziennie. Nie trzeba ich spłukiwać. Pierwsze efekty widać już po dwóch tygodniach. Pamiętaj, że do wypadania włosów może przyczyniać się ich nieodpowiednia pielęgnacja. Suszenie, układanie czy farbowanie nie tylko niszczy samego włosa, ale również skórę i cebulki – raz na jakiś czas powinno się dokładnie oczyścić i odżywić skórę całej głowy (polecam na przykład ten szampon).
Pamiętaj – jeśli widzisz, że w krótkim okresie czasu kondycja twoich włosów bardzo się pogorszyła to nie kupuj nowego szamponu tylko pójdź do lekarza – intensywne wypadanie może być objawem choroby.

4. Wanted notice  

   When I start a conversation about hairdressers with my friends, it usually ends in an hour-long litany of complains in case of each of them. One of them, travels from Warsaw to Władysławowo every two months because she was able to finally find a hair salon that she's not afraid to visit. My other friend (whom you know well from the blog ;)) is so afraid of hairdresser's and their beliefs concerning hair dyeing that she bleaches her hair at home (I couldn't believe it until I saw it with my own eyes). Another friend asks her mother to cut her ends every month (why does it run rampart among the hairdressers that when you ask them to cut three centimetres, they always cut eight?!). I could endlessly enumerate such examples. No to mention that when someone beats their own fear and decides to visit a "hair stylist" the waiting period takes up to two months. And if there was a possibility to peek into a hairdresser's calendar and find a gap for yourself in his very busy schedule? Or read other clients' opinions right away and get down to searching for another specialist? I am surprised by the fact that you had to wait for such an app for such a long time. We can do all of those actions within one click on the phone. And without discussing anything over the phone and rescheduling for the thousandth time. Tomorrow, I have a visit at a hairdresser's that I came to know through Booksy – it offers a list of hair salons, beauty salons, massage therapists, physiotherapists, manicurists, personal trainers, and dieticians. We can use the site to book a visit at any time of day or night. When you're setting an appointment, you can easily see the availability of each person. We can see a given person's schedule and choose a free slot instead of waiting for three months and cottoning on one day before the scheduled visit that we've already planned something else for the day just by accident.  
   If you want to read more about hair care and ways to increase its volume, you can see my old post – here.

***

4. List gończy

   Gdy w naszym babskim gronie rozpoczynamy rozmowę na temat fryzjerów, kończy się to zwykle godzinną litanią każdej z nas. Jedna z moich przyjaciółek co dwa miesiące pokonuje drogę z Warszawy do Władysławowa, bo tylko tam znalazła salon, do którego nie boi się chodzić. Inna moja koleżanka (którą dobrze znacie z bloga ;)) tak bardzo boi się fryzjerów i ich przekonań na temat farbowania, że od lat rozjaśnia włosy sama w domu (nie wierzyłam dopóki nie zobaczyłam na własne oczy). Kolejna koleżanka co miesiąc prosi mamę o podcinanie końcówek (czy to jakiś fetysz u fryzjerów, że gdy mówisz trzy centymetry, a oni muszą ściąć ci osiem?!). Takich przykładów mogłabym mnożyć bez końca. Nie mówiąc już o tym, że gdy któraś z nas pokona strach i postanowi udać się do „stylisty fryzur” to okres oczekiwania na wizytę wynosi zwykle co najmniej dwa miesiące. A gdyby tak można było samemu zajrzeć w kalendarz fryzjera i znaleźć dla siebie lukę w jego napiętym grafiku? Albo od razu przeczytać opinie jego klientek i zabrać się za szukanie kogoś innego? Właściwie to dziwi mnie fakt, że tak długo trzeba było czekać na aplikację dzięki, której te wszystkie czynności możemy wykonać na własnym telefonie. I to bez dyskutowania z kimkolwiek przez telefon i dogrywaniem terminu. Już jutro idę do fryzjera, którego znalazłam przez aplikację Booksy – to podręczny zbiór salonów fryzjerskich, kosmetyczek, masażystów, fizjoterapeutów, manikiurzystek, trenerów personalnych i dietetyków. O każdej porze dnia i nocy możemy skorzystać z serwisu i zarezerwować daną usługę. Umawiając się na wizytę dokładnie widać dostępność konkretnej osoby. Możemy przejrzeć jej grafik i wpisać się w wolne miejsce zamiast czekać trzy miesiące i na dzień przed zorientować się, że przez przypadek zaplanowałyśmy już coś innego.

   Jeśli chciałybyście poczytać więcej o pielęgnacji włosów i sposobach zwiększenia ich objętości wejdźcie na mój stary wpis – tutaj.

 

 

Last Month

   Toddling along the icebound pavements, frozen palms, short days, and soaked wet shoes…None of these things bother me and I'd be happy if winter came back again. The real one – with frost, creaky snow, and icicles under the Sopot Pier. It came only for a few days, and it was definitely too short a period of time for me. Therefore, don't be mad that the winter Tricity is the main theme of today's post – I just couldn't feast my eyes.

***

   Dreptanie po oblodzonych chodnikach, zmarznięte dłonie, krótkie dni i przemoknięte buty… Żadna z tych rzeczy mi nie przeszkadza i ucieszyłabym się, gdyby zima jeszcze wróciła. Taka prawdziwa – z mrozem, skrzypiącym śniegiem i soplami lodu pod sopockim molo. Była u nas tylko przez kilka dni, a dla mnie to zdecydowanie za mało. Nie obraźcie się więc na to, że zimowe Trójmiasto to temat przewodni dzisiejszego wpisu – po prostu nie mogłam się napatrzeć.

Początek miesiąca spędziłam w górach (więcej zdjęć tutaj).Weekendowe lenistwo. Najlepsza kawa to ta niedzielna, z kroplą miłości. 1. Orłowo w dniu, w którym spadł pierwszy śnieg. // 2 i 3. Domowe racuchy z jabłkami. Mam nadzieję, że w przyszłym miesiącu podzielę się z Wami przepisem na wersję bezglutenową. // 4. Zimowe akcesoria. //Nowi mieszkańcy Sopotu.
Zimowe krajobrazy. Nasze ukochane Kolibki tuż przed zachodem słońca.1 i 2. Codzienne spacery. // 3. I późniejsze grzanie rąk przy piecu. // 4. Górny Sopot. //Skoro już wlazłeś na łóżko to chociaż daj się przytulić!1. Codzienne wybory, czyli o jeden szary sweter za mało. // 2. Popołudniowe światło w sypialni. // 3. Tropienie. // 4. Grzejemy ręce na molo. //

Zimowe rytuały. Peeling do manicure to jedyny produkt marki Phenomé, którego jeszcze nie miałam okazji testować, ale właśnie nadrobiłam zaległości – po raz kolejny nie rozczarowałam się. Jeśli jeszcze do tej pory nie używałyście kosmetyków od Phenomé to polecam Wam gorąco balsam rozgrzewający (to mój  absolutny numer jeden, chociaź nie przypominam sobie, aby coś od nich mi nie odpowiadało). Dla chętnych mam zniżkę -20% na cały asortyment. Wpiszcie hasło #MLEPHENOME2018 w trakcie dokonywania zakupów. 

1. Trochę słońca. // 2. Nareszcie śnieg za oknem. // 3. Gdynia. // 4. Takie prezenty mogą przychodzić codziennie. //Wpis z tym strojem wyjątkowo przypadł Wam do gustu :). Obejrzało go ponad milion osób! 
1. Bez komentarza… // 2. Nie ma to jak świeżo zmieniona pościel. // 3. Portos ma takie samo zdanie w tym temacie. // 4. Sweter z wyprzedaży z Zary. //Kawa przed pracą to zawsze dobry pomysł. 
1 i 4. Cudowny wyjazd, z którego dopiero co wróciłam. Jeszcze w tym tygodniu przygotuję dla Was relację z Paryża. //Powroty do domu i ściskanie aż do utraty psiego tchu. Spacery z nowymi kolegami. 
Jeśli w dzieciństwie uwielbiałyście patrzeć w niebo i szukać gwiazdozbioru Oriona to będziecie zachwycone nową książką Neila deGrasse’a Tysona. Astrofizyka dla zabieganych w zwięzły i przystępny sposób opowiada o tym, jaka jest natura przestrzeni, czasu i galaktyki.

Moje nacieplejsze skórzane rękawiczki (w środku wyłożone są miękką wełną). W końcu znalazłam model w idealnym kolorze brązu (i to od polskiej marki – MonikaKaminska). 

Prawdziwy pies aportujący. Przynosi ci nawet to, o co wcale nie prosiłaś. Udanego wieczoru! 

***

 

 

jedzenie bez okazji. Czyli kolejna odsłona kulinarnej mapy trójmiasta

  

   I remember times when I used to go to a restaurant once every couple of months. On the occasion of my brother's birthday, passed secondary school final exam, first date, or my parent's wedding anniversary. Today, eating out and about is considerably more popular. Restaurants are almost on each corner and they offer more than in the past. Food is more affordable and adjusted to the individual needs. Without any major problems, you have the opportunity to take food to go and eat it in front of the TV. Due to the fact that each of us goes through moments when you don't really feel like cooking and we get cold sweats when we think about standing over the pots, I would like to present you with a few Tricinity restaurants which most often save me on "I'm not cooking today" days.

***

   Pamiętam czasy, kiedy do restauracji wybierałam się raz na kilka miesięcy. Z okazji urodzin brata, zdanej matury, pierwszej randki czy rocznicy ślubu rodziców. Dziś jedzenie poza domem jest znacznie popularniejsze. Restauracje są niemal na każdym rogu i oferują więcej niż kiedyś. Jedzenie jest tańsze i dopasowane do indywidualnych potrzeb, bez problemu można je wziąć na wynos i zjeść na kanapie przed telewizorem. A ponieważ każda z nas miewa takie momenty, kiedy za nic nie chce się gotować i na samą myśl o staniu przed garnkami dostajemy zimnych potów, to chciałabym przedstawić Wam trójmiejskie restauracje, które najczęściej ratują mnie w dniach pod tytułem „dziś nie gotuję”.

„Sopocki Młyn”, Al. Niepodległości 899, Sopot

      "Sopocki Młyn" is an ideal place for everyone who wants to eat a home-made dinner. The restaurant uses high-quality products purchased from local suppliers – just as if our grandmother selected them for us on a local market. The restaurant is located in Sopot (to be precise on the border between Sopot and Gdynia), but you won't find there a crowd of tourists. My heart was stolen by three things. First of all – I ate there the best dumpling in my life. Secondly – when we order food with personal collection, we receive a 10% discount. Thirdly – in "Sopocki Młyn", we automatically receive one discount that can be used at "Capuccino Cafe" which can be found right behind the wall. It is enough to show the receipt to get a 10% discount on all desserts and drinks (you should definitely try white chocolate cake with raspberries).  

   In "Sopocki Młyn", you can also buy eco meals in jars, such as meatballs in dill sauce, meat jelly, pate, gizzard stew, or lard. You can buy breakfasts for as much as PLN 10. Best dumplings are the ones stuffed with beef and cooked in borsch (PLN 27 for 10 dumplings – it should be enough for two persons). It's worth adding that all dumplings are made on site. On the weekends, you can see how two ladies prepare them in an open kitchen.

***

   „Sopocki Młyn” to idealne miejsce dla każdego, kto ma ochotę na domowy obiad. W daniach wykorzystywane są produkty wysokiej jakości, nabywane od regionalnych dostawców – dokładnie taj, jakby wyszukała je dla nas na ryneczku nasza babcia. Lokal znajduje się w Sopocie (a właściwie na granicy Sopotu i Gdyni), ale nie spotkacie tam tłumu turystów. Moje serce skradły trzy rzeczy. Po pierwsze – najlepsze pierogi jakie jadłam w życiu. Po drugie – jeśli zamawiamy jedzenie z odbiorem własnym otrzymujemy dziesięć procent zniżki. Po trzecie – w „Sopockim Młynie” automatycznie dostajemy jeszcze jedną zniżkę, do kawiarni „Capuccino Cafe”, która znajduje się tuż za ścianą. Wystarczy pokazać paragon, aby otrzymać dziesięć procent zniżki na wszystkie desery i napoje (koniecznie posmakujcie tam tortu z białej czekolady i malinami).
   W „Sopockim Młynie” można też kupić ekologiczne dania w słoikach, takie jak pulpety w sosie koperkowym, zimne nóżki, pasztet, gulasz z żołądków czy smalec. Śniadania kosztują tylko 10 złotych. Najlepsze pierogi to te faszerowane mięsem wołowym i gotowane w barszczu (27 złotych za 10 sztuk, powinny starczyć dla dwóch osób). Warto też dodać, że wszystkie pierogi są wyrabiane na miejscu. W weekendy można zobaczyć, jak przy otwartej kuchni lepią je dwie panie.

„Dancing Anchor" , Stągiewna 26, Gdańsk

   "Dancing Anchor" is a restaurant that appears in the post about the culinary map of Tricity for the second time. This time, due to "Sunday table" which is a type of lunch. On the last day of the week, apart from the standard options, you can also choose a three course menu (soup, main course, and dessert) at an attractive price – PLN 37 per person. Each Sunday, the menu changes. We were served beans and bacon soup, herring in beer coating, cod bake, carrot caramelised with mint and lemon, potato gratins, and a delicious apple tart for dessert. If we are planning a larger meeting, we will find a table even for several people without any problems. The restaurant is large and each corner is cosy owing to a precisely arranged space. "Dancing Anchor" can be found in the centre of Gdańsk, on the newly renovated Stągiewna street that is at a stone's throw from Zielona Brama near the Motława River. It's a really ideal place to go for a walk and then eat something delicious.

***

   „Dancing Anchor” to restauracja, która na kulinarnej mapie Trójmiasta gości już po raz drugi. Tym razem za sprawą „Niedzielnego stołu”, który jest czymś w rodzaju lunchu. W ostatni dzień tygodnia, poza standardowymi pozycjami, możemy również wybrać trzydaniowe menu (zupa, danie główne i deser) w atrakcyjnej cenie – 37 złotych za osobę. W każdą niedzielę karta jest inna. Nam zaserwowano zupę z fasoli i boczku, śledź w piwnej panierce, zapiekanka z dorsza, marchew karmelizowana z miętą i cytryną, gratiny ziemniaczane, a na deser przepyszna tarta jabłkowa. Jeśli planujemy spotkanie w większym gronie bez problemu znajdziemy stolik nawet dla kilkunastu osób. Lokal jest duży, a dzięki precyzyjnie zaaranżowanej przestrzeni każdy kąt jest przytulny. „Dancing Anchor" znajduje się w centrum Gdańska. Na świeżo odnowionej ulicy Stągiewnej, czyli zaraz nieopodal Zielonej Bramy, przy Motławie. To naprawdę idealne miejsce, aby udać się na spacer, a później zjeść coś pysznego.

„Pueblo”, Antoniego Abrahama 56, Gdynia

    I can safely say that "Pueblo" restaurant is my favourite place. I wouldn't want to visit it on special occasions because it would simply happen too rarely and I want (or, in fact, need to) visit Pueblo at least once every two weeks. I think that I'm not the only one because it has been one of the most popular places in Tricity for eighteen years. Even when I recently visited it with Kasia to take a couple of photos for this post, I heard from the staff that they're really pleased that we want to recommend them, but it's already difficult for them when they have such a high turnout of visitors (we came at 2 o'clock on Monday and it was already difficult for us to get a table). I think that some of the Michelin restaurants would envy "Pueblo" such popularity. Booking via phone is therefore necessary, and when it comes to weekends, it's better to call a few days earlier. You can also order food with personal collection (I use this option most often). Pueblo in Gdynia can be found right on the main street so it's precisely on my way from work to home. And that's really tempting when you don't really feel like cooking.  

   What can you eat in "Pueblo"? Surely, each of us will find something for themselves as the menu includes vegetarian, vegan, lactose-free, and gluten-free options. When it comes to me, I love their starters: guacamole with corn chips (PLN 13), breaded hot jalapeno peppers stuffed with cheese (PLN 19 – they're really hot), hot king prawns fried and served in a pan with garlic bread (PLN 26), and Chili con Carne (PLN 17) – you can order these sight unseen. When it comes to main courses, I recommend fajitas – these are juicy, marinated meat with bell pepper, onion, cheese, avocado mousse, home-made salsa, sour cream, baked beans, fresh coriander, and hot tortillas served in a hot pan. For dessert, you should definitely order hot chocolate cake with ice-cream – this will ensure you a real explosion of your taste buds.

***

   Śmiało mogę napisać, że restauracja „Pueblo” to moje ukochane miejsce. Nie chciałabym wybierać się tam tylko ze względu na specjalne okazje, bo zdarzałyby się to po prostu za rzadko, a ja do Pueblo chcę (a właściwie muszę) chodzić co najmniej raz na dwa tygodnie. I chyba nie ja jedna, bo już od osiemnastu lat jest to jedno z najbardziej popularnych miejsc w Trójmieście. Nawet kiedy przyszłam tam niedawno z Kasią aby zrobić kilka zdjęć na potrzeby tego wpisu, usłyszałam od obsługi, że jest im bardzo miło, ale tak naprawdę, to nie potrzebują, aby ich polecać, bo już teraz jest im ciężko wyrobić się z pracą (przyszłyśmy w poniedziałek, o godzinie 14.00 i z trudem dostałyśmy stolik). Myślę, że niejedna knajpa z gwiazdką Michelin pozazdrościłaby „Pueblo” takiej popularności. Rezerwacja telefoniczna jest więc niezbędna, a jeśli chodzi o weekendy lepiej zadzwonić nawet kilka dni wcześniej. Można też u nich zamawiać jedzenie z odbiorem własnym (z tej możliwości korzystam najczęściej). Pueblo w Gdyni znajduje się zaraz przy głównej ulicy, więc jest dokładnie na mojej trasie praca-dom. A to kusi, kiedy nie mam ochoty gotować…

   Co zjeść w „Pueblo”? Na pewno każda z nas znajdzie coś dla siebie, bo w menu są dania wegetariańskie, wegańskie, bez laktozy i glutenu. Jeśli chodzi o mnie, to uwielbiam ich przystawki: guacamole z kukurydzianymi chipsami (13zł), panierowane ostre papryczki jalapeńos nadziewane serem (19zł – uwaga ostre), diabelskie krewetki królewskie smażone i serwowane na patelni z pieczywem czosnkowym (26zł) i Chili con Carne (17zł) – te dania możecie zamawiać w ciemno. Z głównych dań polecam fajitas – czyli podawane na gorącej patelni soczyste, marynowane mięso z papryką, cebulą, serem, musem z avocado, domową salsą, śmietaną, pieczoną fasolą, świeżą kolendrą oraz ciepłymi tortillami. Na deser koniecznie zamówcie ciasto czekoladowe na ciepło z lodami – to zapewni Wam prawdziwą eksplozję kubków smakowych.

„Haos”, ul. Starowiejska 14 , Gdynia

   The last restaurant included in this post will be "Haos" restaurant located in Gdynia. I can see the entrance to the restaurant from the windows of my bedroom so it is located at a stone's throw from my home. It sometimes happens that I park my car at a further distance. Due to that, it is also the place that I visit most often. However, a spot-on location is not the only reason why I often eat at "Haos". The interior design is far from a typical Chinese food place. It is a restaurant with a cool modern ambience which has become one of the most popular places in Gdynia over the last few weeks. What to eat there? You should definitely try spring rolls with vegetables, Dim Sum dumplings, Pad Thai, and Bibimbap. 

    I wonder what culinary places I could recommend you in the next culinary map post. What do you think about best places for a breakfast? And maybe it's time for desserts?

***

   Ostatnią restauracją w tym zestawieniu będzie gdyński „Haos”. Wejście do lokalu widzę z okien swojej sypialni więc mam do niego naprawdę blisko. Zdarza się, że czasem samochód parkuję dalej. Z tego też powodu jest to miejsce, które odwiedzam najczęściej. Ale trafiona lokalizacja to nie jedyny powód dla którego stołuję się w „Haosie”. Wystrój wnętrza w niczym nie przypomina typowego baru z chińszczyzną. To knajpa w fajnym nowoczesnym klimacie, która wciągu kilku tygodniu stała się jednym z najpopularniejszych miejsc w Gdyni. Co zjeść? Koniecznie sajgonki z warzywami, pierożki Dim Sum, Pad Thai i Bibimbap.

   Zastanawiam się jakie kulinarne miejsca mogłabym pokazać w następnym wpisie z tego cyklu. Co powiecie na najlepsze śniadaniówki? A może czas na desery?

Kosmetyczne hity 2017 roku

top – Mango / koc – H&M Home / skarpetki – COS

   In two days, we will be celebrating the coming of New Year – it's time to make a little wrap-up. Over the last twelve months, I've tried a considerable number of cosmetics – I am among those women who love comparing the producers' promises with the authentic properties of the product and then to evaluate these products strictly. I can also add that when it comes to body care, I'm really meticulous – that is why my consumption of body care products can be counted in tones. From the numerous creams, scrubs, foundations, micellar lotions, and body balms, I chose one winner in each category. Check out the wrap-up.

***

   Już za dwa dni będziemy świętować przyjście Nowego Roku – czas na małe podsumowanie. Przez ostatnie dwanaście miesięcy wypróbowałam naprawdę sporo kosmetyków – należę do tego grona kobiet, które uwielbiają porównywać obietnice producentów z autentycznym działaniem produktów, a potem wystawiać surową ocenę. Dodam jeszcze, że jeśli chodzi o pielęgnację to jestem naprawdę skrupulatna – stąd zużycie mazideł można by liczyć w tonach. Spośród wszystkich kremów, peelingów, podkładów, płynów micelarnych i balsamów postanowiłam wyłonić zwycięzców. Zapraszam do mojego podsumowania.

Najlepszy krem do twarzy
Cremorlab, krem żelowy do twarzy, 199zł (100ml)

Cremolab is a Korean cosmetic brand which is famous for its moisturising formula attained owing to the use of T.E.N. thermal water. Already after the first use, I knew that my skin will be bright and nourished. The cream doesn't leave any film and it is quickly absorbed into the skin. Therefore, it can be easily used as a primer. It also has a minimalist packaging and a pleasant delicate fragrance. It has a place of honour on my bathroom shelf.

***

Cremorlab to koreańska marka kosmetyków, która słynie z doskonale nawilżającej formuły, a to za sprawą termalnej wody T.E.N.. Już po pierwszym użyciu widziałam, że skóra jest bardziej promienna i odżywiona. Krem nie zostawia żadnej powłoki i szybko się wchłania, więc bez problemu można go nakładać jako baza pod makijaż. Ma też śliczne minimalistyczne opakowanie i przyjemny delikatny zapach. Stoi u mnie na półce w łazience na honorowym miejscu.

Najlepszy olejek do demakijażu i mycia twarzy
Miya Cosmetics, mySUPERskin, cena 34,99zł

It was only recently that I discovered this make-up removal oil, but I know that it will stay with my for a while. It can be used in two ways: you can apply it on a cotton pad or use it as a washing lotion with water. It has got a stunning fragrance – raspberries, apricots, and almonds. It is my number one when it comes to this years' fragrances.

***

Olejek do demakijażu został przeze mnie odkryty niedawno, ale już wiem, że szybko się nie rozstaniemy. Można go używać na dwa sposoby: nakładając na płatek lub jako płyn do mycia twarzy razem z wodą. Jego zapach jest obłędny – maliny, morele i migdały. To mój numer jeden wśród tegorocznych zapachów.

Najlepszy podkład matujący twarz
Annabelle Minerals, Golden Fair, cena 34,90zł

I love Annabelle Minerals cosmetics. It is a Polish brand which mostly focuses on quality. All of their products are natural – free of parabens, talc, artificial dyes, silicones, and preservatives that might irritate the skin. My favourite is a brightening foundation which can be applied dry and wet. If you prefer liquid texture, it's enough to wet the brush in mineral water and mix it with the powder. The microscopic, almost dust-like, particles delicately flicker on your face throughout the day.

***

Uwielbiam kosmetyki Annabelle Minerals. To polska marka, która przede wszystkim stawia na jakość. Wszystkie ich produkty są naturalne – bez podrażniających skórę parabenów, talków, sztucznych barwników, silikonów czy konserwantów. Mój faworyt to podkład rozświetlający, który można nakładać na sucho i na mokro. Jeśli wolicie płynną konsystencję wystarczy zamoczyć pędzel w wodzie termalnej i wymieszać z proszkiem. Znajdujące się w nim mikroskopijne, niczym pyłek, drobinki, które mienią się delikatnie na twarzy przez cały dzień.

Najlepszy olejek do włosów
Bioelixire, Argan Oil, cena 8,99zł

This Italian product is my latest discovery. It costs less then PLN 9 in Rossmann. Not so long ago, I used to always buy Maroccanoil, which costs at least PLN 50, and the effect is exactly the same. Hair is loose, easier to comb out and style.

***

Włoski produkt Argan Oil jest moim najnowszym odkryciem. W Rossmannie kosztuje niecałe 9 złotych. Jeszcze do niedawna kupowałam Maroccanoil, który kosztuje przynajmniej 50 złotych, a efekt po jego użyciu jest dokładnie taki sam. Włosy są sypkie, lepiej się rozczesują i łatwiej układają. 

Najlepsza książka o makijażu
Face Paint. Historia makijażu, Lisa Eldridge, cena 54,99zł

"Face Paint. The Story of Makeup" isn't a typical guide book that will tell us how to apply eye shadows. It is a real compendium on how first cosmetics were made, how the makeup trends changes over the course of centuries, and on the history of iconic products and their creators. The author of this book is currently the creative director of Lancome. She has got 2 million subscribers on her YouTube channel. It is a really interesting read.

***

„Face Paint. Historia makijażu” to nie jest typowy poradnik, z którego dowiemy się jak nakładać cień na powieki. To prawdziwe kompendium wiedzy na temat tego, jak powstawały pierwsze kosmetyki, jak na przestrzeni wieków zmieniały się makijażowe upodobania, przeczytamy historie kultowych produktów i ich twórców. Autorka książki obecnie pełni funkcję dyrektora kreatywnego w firmie Lancome. Jej kanał na YouTube ma 2 miliony subskrypcji. To naprawdę interesująca pozycja.

Najlepszy peeling do ciała
& Other Stories, Seventh Avenue Body Scrub, 50zł

Probably most of you think that scrubs do not differ from one another – the only thing that might set them apart is fragrance and their price. My experience is totally different as I rarely come across a cosmetic that wouldn't leave a grease film. That's why the one from & Other Stories is my favourite one. It has a phenomenal texture – at first, it strongly peels the epidermis and then, it changes into a delicate cream.

***

Pewnie większość z was uważa, że peelingi niczym się od siebie nie różnią – ewentualnie zapachem i ceną. Moje doświadczenie mówi zupełnie co innego, bo rzadko trafiam na kosmetyk, który nie zostawia oleistej powłoki. Dlatego ten z & Other Stories  jest moim ulubionym. Ma niesamowitą konsystencję – na początku silnie złuszcza naskórek, a po chwili zmienia się w delikatny krem.

Najlepsza maseczka do twarzy
Cettua, Charcoal Facial Mask, cena 12,90zł

Another Korean brand, but this time specialising in face masks. Charcoal is my favourite version on sheet made of bamboo charcoal. After the application, the skin is ideally clean – without clogged pores and black heads. What's most surprising is the fact that it brightens freckles and discolouration, which is most difficult to fight.

***

Kolejna koreańska marka, ale tym razem specjalizująca się w maseczkach do twarzy. Charcoal to moja ulubiona wersja na płacie z węgla bambusowego. Po jej zastosowaniu skóra jest idealnie czysta – bez zatkanych porów i zaskórników. Najbardziej zadziwiające jest to, że rozjaśnia piegi i przebarwienia, a z tym walczy się najtrudniej.

Najlepszy balsam do ciała
Yasumi, Creme pour le Corps pistache, cena 59zł

I wrote about this balm some time ago and I haven't found anything better. It has a great application system as well as a wonderful fragrance of pistachios and marzipan. It is easily absorbed into the skin and leaves it soft and smelling slightly of pistachios.

***

O tym balsamie pisałam jakiś czas temu i jak do tej pory nie znalazłam lepszego. Ma świetny system aplikacji oraz cudowny zapach pistacji i marcepanu. Szybko wchłania się w skórę i pozostawia ją miękką i lekko pachnącą pistacjami. 

Najlepszy krem pod oczy
Filorga, Eyes-Absolute, cena 349zł

Filorga is a French brand whose history started in the 70s of the 20th century (it specialises in anti-wrinkle cosmetics). Anti-ageing under eye cream is my favourite product. It has a unique packaging – it looks like a pen. It ends in a cryo-active applicator which delicately cools under eye areas and makes our skin firmer.

***

Filorga to francuska marka, której historia sięga lat siedemdziesiątych (specjalizuje się w kosmetykach przeciwzmarszczkowych). Krem pod oczy przeciw oznakom starzenia jest moim ulubieńcem. Ma niespotykane opakowanie – wygląda jak długopis. Jego zakończeniem jest cryo-aktywny aplikator, który chłodzi delikatne okolice oczu i je ujędrnia.

Najlepszy produkt do brwi
Chanel, Le Gel Sourcils , cena 159zł

Thickening, styling, and setting eyebrow gel. It may seem that this element of makeup can be skipped, but it's enough to try it once to change your opinion. It is ideal for highlighting our eyes. The volume effect is very natural and doesn't stick particular eyebrow hairs together. It is available in three shades; thus, you won't have any problems in finding the right shade for you.

I'm really curious about your cosmetic discoveries. Share them in your comments. Meanwhile, I would like to wish you a swinging party for New Year's Eve.

***

Żel pogrubiający, układający i utrwalający brwi. Mogłoby się wydawać, że ten element makijażu można pominąć, ale wystarczy raz go wypróbować, aby zmienić zdanie. Niesamowicie podkreśla i uwydatnia oczy. Efekt zagęszczenia jest bardzo naturalny, bo nie skleja brwi. Jest dostępny w trzech odcieniach więc bez problemu można odpowiedni dobrać do siebie.

Jestem bardzo ciekawa jakie są Wasze kosmetyczne odkrycia. Koniecznie napiszcie o nich w komentarzach. Tymczasem chciałabym Wam życzyć szampańskiej zabawy sylwestrowej.

Last Month

   I hope that Christmas was a time of relaxation full of only positive emotions for each of you.There's a moment of summing up ahead of us that I don't really like.I prefer looking into the future rather than into the past.But I won't get away from a brief retrospection today.Check out my December photos – I hope that Christmas atmosphere stays with us for as long as possible.

***

   Mam nadzieję, że Święta Bożego Narodzenia dla każdej z Was były czasem odpoczynku i samych pozytywnych emocji. Przed nami moment wielkich podsumowań, za którymi, powiem Wam szczerze, nie przepadam. Wolę patrzeć wprzód niż oglądać się za siebie. Ale od małej retrospekcji dziś nie ucieknę. Zapraszam Was serdecznie do obejrzenia grudniowych zdjęć – oby świąteczny nastrój został z nami jak najdłużej. 

Grudniowy Central Park. Poniżej widzicie kolejkę przed słynnym Buvette (jak dla mnie miejsce trochę przereklamowane). płaszcz – MLE Collection // szalik – ACNE // spodnie – Topshop // buty – Isabel Marant 1. i 4. Najlepszy stek na świecie w The Standard Grill. // 2. i 3. Słoneczny poranek na West Village. //Czekamy na zapalenie światełek. Rockefeller Center. Po trzech godzinach czekania – w końcu!Najbardziej magiczny wieczór w Nowym Jorku. Bilety na sztukę w broadway'owskim teatrze można kupić przez internet. My wybraliśmy "Madame Butterfly" z Clivem Owenem.  Niestety w trakcie sztuki nie można było robić żadnych zdjęć. 1. i 4. Biblioteka Publiczna i prawdziwy Kubuś Puchatek z przyjaciółmi, który mieszka w jej wnętrzach. // 2. i 3. Muzeum Historii Naturalnej – obowiązkowy punkt zwiedzania w Nowym Jorku. // Lodowisko w Central Parku. W sklepie Sezane (East Village). Poranna kawa z takim widokiem – czego chcieć więcej? Powrót do domu. Przywitał mnie pierwszy śnieg. Świąteczne przygotowania. Ten t-shirt dostałam od dziewczyn, które postanowiły zorganizować kampanię #legallyfashionable. Akcja ma na celu zwrócenie uwagi na ochronę praw tych, którzy działają na rynku modowym. Jeżeli jesteście ciekawe i chciałybyście dowiedzieć się więcej o ochronie praw autorskich w branży modowej to zapraszam tutaj. Jeden produkt do wszystkiego, czyli jak oszczędzić miejsce w łazienkowej szafce. Satynowy Olejek Odżywczy od Decléor można używać do twarzy, ciała i włosów. Zawiera substancje o działaniu regenerującym i zmiękczającym skórę takie jak olejek z kadzidłowca i olej kameliowy. Nietłusta konsystencja produktu szybko się wchłania. Bez parabenów. Bez oleju mineralnego. Bez barwników. Po tym jak zakochałam się w mandarynkowym kremie tej marki postanowiłam przetestować kolejne produkty. 1. Świąteczne elfy. // 2., 3. i 4. Domowe pielesze.Gdy nie ma miejsca w bagażniku, bo trzeba przewieźć choinkę. 1. i 3. Świąteczne ciasteczka. W tym roku nie tylko gwiazdki, ale też… Portos? // 2. i 4. Swetry, swetry i tylko swetry. Ten u góry jest od H&M, ten na dole od MLE Collection. // Jeden z wielu udanych prezentów w tym roku. Esencja Połysku od Kérastase to dwufazowa mgiełka do włosów. Dzięki połączeniu mieszanki naturalnych olejków i wody kwiatowej, tworzy wyjątkowo przyjemną konsystencję. Włosy stają się odżywione i pięknie pachną.czapka – PomPoms // płaszcz – Mango (stara kolekcja, podobny tutaj) // buty – UGG

Czekamy na kolejną porcję śniegu. Spokojnego wieczoru!

***