“Bla bla bla“ – that was precisely the text that this post was published with yesterday as a result  of my confusion.  Over the course of the existence of this blog, numerous bloopers have occurred (my worse nightmare from the past is the constantly crushing server) allowing me to approach my work with a pinch of salt – when I was tearing my hair out because there was “error 501” occurring for the 4th hour in a row, there was someone by my side who resolutely reminded me that real problems look totally different.   

   In general, yesterday was slightly strange – apart from publishing an unfinished post, I mistaken Portofino for Positano in an Instagram post, and my nephews took over my father’s Twitter account as a result of a moment of inattention. In a nutshell – h o l i d a y s. So, I’m sending you all my regards from the Italian Liguria and encourage you to check out my photo summary of last month.  

* * *

   "Bla bla bla" – dokładnie z takim tekstem, w wyniku mojego zamotania, opublikował się wczoraj ten wpis. Przez lata prowadzenia bloga zdarzały mi się różne draki (najgorzej wspominam padający regularnie serwer), które pozwoliły mi podchodzić do pracy z dystansem – gdy rwałam włosy z głowy, bo czwartą godzinę wyskakiwał na stronie "błąd 501" ktoś obok zawsze rezolutnie przypominał, że prawdziwe kłopoty wyglądają zgoła inaczej.

   W ogóle, wczorajszy dzień był trochę dziwny – poza opublikowaniem niegotowego wpisu, w rozpędzie pomyliłam na Instagramie Positano z Portofino, a moi bratankowie w chwili naszej nieuwagi przejęli twitterowe konto mojego taty. Jednym słowem –  w a k a c j e. Przesyłam Wam więc pozdrowienia z włoskiej Ligurii i zapraszam na fotorelację z minionego miesiąca. 

Moja kuchnia jest maleńka, bo mieści się w werandzie (uroki starych, podzielonych po wojnie mieszkań w kamienicach). Gdy wracam z sopockiego rynku wkorzystuję więc każdą przestrzeń na rozłożenie zakupów. 

"Zrobisz mi tego puszystego naleśnika? Błagaaaaam!". To zdanie słyszę co weekend i czasem się uginam.

Lipiec rozpoczęłam z przytupem. Wraz z najbliższą rodziną i przyjaciółmi pojechałam do Paryża. Na kilka godzin musiałam się urwać – na zaproszenie CHANEL. 1. The real voyage of discovery consists not in seeking new landscapes, but in having new eyes.” – Proust. // 2. Prawie jak Portos! // 3. Francuzi to królowie deserów. // 4. // Moje ukochane Jardin du Palais Royal. //

Ogrody Luksemburskie. Najpiękniejsze na Lewym Brzegu. 

Paryż moim okiem. 

Ryba z frytkami. 1. Nie obyło się bez małej kontuzji ;) // 2. Restauracja w Grand Palais. // 4. Widok z naszego pokoju hotelowego. //

1. Ciężkie życie blogerki! A tak serio – z Jessicą zawsze raźniej. // 2. Pod paryskim niebem. // 3. Wpis z eventu CHANEL znajdziecie tutaj. // 4. Ślimaki i ziemniaki, czyli trochę Paryża i trochę Kaszub ;). //

Paryż tętni życiem. Wolę to miasto poza sezonem. 

Może być gorzej ;). 

Cafe Charlot to jedno z moich ulubionych paryskich miejsc. Wracam tu za każdym razem. 

Od kulis. 

Tu był kiedyś deser. 

Dla kogo wino, dla tego wino – dla kogo woda, dla tego woda.

Pokój w hotelu Demantin.

1. Zwiedzaliście kiedyś Paryż rowerem? // 2. Typowy paryski poranek. // 3. W drodze na prezentację Chanel, bateria w aparacie pełna! // 

Ach, ta słynna zazdrość między blogerkami ;). 

Dział sortowni mojej firmy mieści się w przedpokoju. Właśnie rozpakowuję lampę od Muppetshop. Być może kojarzycie ten sklep z akcesoriami dla dzieci, ale jest tam też świetny dział "dom". 

1. Małe wprowadzenie do włoskich wakacji. // 2. Mój wisiorek pochodzi z YES. // 3. Przy moim łóżku. // 4. To nie są kwiaty zerwane na łące – to bukiety z pracowni florystycznej Narcyz w Gdyni. //

Moja ostatnia miłość – kopytka. Niech pierwszy rzuci widelcem ten kto nie lubi!

Kulisy sesji do tego wpisu. Uwierzcie mi, bez tego spaniela zdjęcia po prostu nie wyjdą.

Czereśnie.

1. Razem ze świeżo upieczoną mamą – Jestem Kasia. // 2. Dobrze, że jestem fanką naturalnego makijażu, bo i tak nie mam czasu go robić. // 3. W drodze do Warszawy. // 4. Ciotki.

Gorączka sobotniej nocy. Nasza przyjaciółka wychodzi za mąż!

W drodze na nasze pierwsze wakacje. Ciao!

* * *