Wpis powstał we współpracy z markami Polemika, Topestetic, Azure Tan, Aruelle oraz z salonem Balola.
„A.I. nie może wygenerować… piasku pomiędzy Twoimi palcami” – tak brzmi jeden ze sloganów najnowszej kampanii marki Polaroid, która lata temu zasłynęła z aparatów drukujących zdjęcia tuż po ich zrobieniu, bez potrzeby wywoływania filmu w laboratorium. Ten przełomowy wynalazek zmienił sposób, w jaki ludzie dokumentowali swoje życie – spontanicznie, bez czekania. A wspomnienia krystalizowały się od razu.
Ktokolwiek wymyślił ten slogan, nie mógł lepiej do mnie trafić. Jako mieszkanka Trójmiasta, uczucie piasku pod stopami znam od urodzenia. Jest nieodłącznym elementem mojego dzieciństwa, młodości, czy pierwszych lat w roli mamy. Chodzenie boso po piasku to sensoryczna przyjemność, fizjoterapia i medytacja w jednym, która pozwala nam dosłownie poczuć grunt pod nogami – ciepły, żywy, kojący. Uczucie nie do podrobienia, nawet przez sztuczną inteligencją, dlatego wcale (ale to wcale) nie dziwi mnie, że tak wiele osób postanawia ruszyć w stronę polskiego morza, gdy nadchodzą wymarzone wakacje.
A w moim Sopocie jest coś niezwykle pociągającego – tak jakby Monte Carlo, ze wszystkimi swoimi blaskami i cieniami, połączono z niezobowiązującym stylem nadbałtyckich miejscowości i północną surowością. Trochę dla emerytów i trochę dla imprezowiczów. Dla tych, co lubią blichtr i dla tych, co chcą popatrzeć w morze, nie myśląc o tym, aby od razu o tym zapostować. Dla rodzin z dziećmi i dla singli. Dla tych, co chcą się wylegiwać na plaży i tych, co chcą po niej biegać po cztery godziny dziennie.
Poranne cappuccino w Kaiserze, śniadanie w Całym Gawle, opalanie w Sheraton Beach Club albo na słynnej plaży Grand Hotelu, czy wieczór w Trzech Siostrach, gdzie po północy tańczący tłum wylewa się na deptak – ta nieco teatralna odsłona Sopotu, połączona z filtrem glamour, staje się już jakimś kanonem, zyskuje swój własny styl, jak francuskie Saint Tropez czy włoskie Portofino. Możecie mówić, że przesadzam i po prostu za bardzo kocham swoje rodzinne strony, ale uważam, że nie ma lepszego miejsca, aby poczuć klimat polskiego kurortu i uszczknąć z niego coś dla siebie.
Ale dziś nie będę tu pisać o najmodniejszych sopockich miejscach, bo jako mieszkanka korzystam z nich po sezonie. Przy całej mojej miłości, zdaję sobie przecież sprawę z niektórych wad życia w turystycznym mieście. No i nie każda z Was, jako cel podróży, zaplanowała sobie właśnie Trójmiasto – a chcę, aby każda z Was po przeczytaniu tego artykułu stwierdziła, że coś jej się z niego przydało. Umilacze prosto z kurortu to jak zwykle zbiór newsów i polecajek, które tym razem mają po prostu przywołać tę wakacyjną atmosferę: zapach rozgrzanego drewna na molo, lekkość, jakbyście właśnie wysiadły z żaglówki, szum fal. A to wszystko w akompaniamencie luźnego, acz eleganckiego stylu, który nie zdradza do końca czy idziesz na plażę czy do pracy ;). Zapraszam!
1. Tenis jako estetyczny gen Sopotu.
Styl „tennis club chic” wraca na światowe wybiegi – ale tu, w Sopocie, nigdy nie przestał być aktualny. W moim mieście tenis to nie tylko sport. To coś, co ukształtowało jego estetykę na długo przed tym, nim influencerki odkryły prążkowane skarpety i plisowane spódniczki. Pierwsze korty w Sopocie powstały w 1897 roku (to zaledwie 20 lat po narodzinach tenisa w Anglii). Przez kilka lat odbywał się u nas nawet Orange Prokom Open – turniej ATP i WTA rangi międzynarodowej. Swój mecz rozegrał tu sam Rafael Nadal czy Venus Williams, a cała trójmiejska młodzież walczyła o to, aby móc podawać piłki w trakcie meczów. I chociaż Sopot stracił rangę ATP, to do dziś zachował renomę miasta z tradycją tenisową. Rozbudowana infrastruktura sprawia, że ten sport (uznawany za atrakcję dla elit), jest u nas trochę bardziej przystępny (polecam gorąco wszystkie obozy czy turnieje dla dzieci w Sopot Tenis Klub).
A co do samego stylu – przypominam Wam artykuł (lub podcast) wyczerpujący temat mody tenisowej, ale też popularnego ostatnio „tenniscore”. No i wyjaśnia, dlaczego styl prosto z kortu tak jednoznacznie kojarzy nam się ze światem wyższych sfer.
Mój komplet w tenisowy wzór jest od marki ARUELLE i można go nosić na różne sposoby. Zajrzyjcie do oferty – znajdziecie tam sporo niezobowiązujących projektów, które dobrze wpisują się w sopocki styl. Kod KASIA30 działa od dziś przez tydzień i daje aż 30% zniżki (kod nie obejmuje produktów przecenionych ani kart podarunkowych i nie łączy się z innymi promocjami).
2. Rewolucja Francuska 2.0
Dla tych z Was, które zapragnęły poczuć się jak bohaterowie filmu „Wszystko gra”, daję znać, że Zara Home wyczuła potencjał i stworzyła edycję tenisową. Ja osobiście kocham tenisowy wzór (cienki prążek na jednolitym tle), bo momentalnie przywołuje na myśl wakacyjną atmosferę. Ale skoro już mowa o zakupach (zwłaszcza tych kompulsywnych), to muszę wspomnieć o przełomowych zmianach, które wprowadziła Francja. „Nie da rady powstrzymać ultra fast fashion? No to patrzcie” – można by pomyśleć, że w Palais Bourbon, gdzie urzęduje Zgromadzenie Narodowe (francuski odpowiednik sejmu) ktoś wypowiedział właśnie takie zdanie. Francja, jako pierwszy duży kraj w Europie, postanowiła wypowiedzieć wojnę ultra fast fashion – czyli ubraniom tańszym od bagietki. Senat zatwierdził ustawę zakazującą reklamowania marek takich jak Shein czy Temu – co ciekawe, zakaz dotyczy także influencerek, które nie mogą już promować ich produktów. Z kolei Shein dostało dodatkowe 40 milionów euro kary za udawanie, że „promocja kończy się za pięć minut”, chociaż trwała od zawsze. Co Wy na to?
Mam nadzieję, że wszystkie nadmorskie kurorty pójdą za przykładem przyjaciół znad Sekwany i też poszukają rozwiązań pozwalających sprzedawać na deptakach pamiątki polskiej produkcji, a tym samym promować przede wszystkim regionalnych rzemieślników. Trzymam za to kciuki!
3. „Wielkie piękno” w całej Polsce.
Historia Jeppe Gambardelli, rzymskiego dziennikarza i kronikarza salonów, który nagle orientuje się, że pod całym tym blichtrem nie ma już nic – brzmi trochę jak sopocki poranek po szalonej nocy w środku wakacyjnego sezonu. Ten film to opowieść o świecie, w którym estetyka jest ważniejsza niż moralność. A piszę o nim dlatego, że arcydzieło Sorrentino wraca w te wakacje do kin studyjnych i plenerowych. Tutaj znajdziecie harmonogram (w Gdyni i w Gdańsku też będą seanse!).
4. Opalenizna pozorów.
Mogłoby się wydawać, że mieszkanki Trójmiasta powinny być najbardziej opalonymi dziewczynami w Polsce – w końcu mają morze pod domem, do plaży mogą dojechać rowerem, a słońce, choć kapryśne, potrafi przygrzać w lipcu nawet przez trzy dni :D. "Nadmorska opalenizna” to w rzeczywistości perfekcyjna mieszanka kremu koloryzującego z filtrem SPF 45 i dobrego samoopalacza. Tak. Prawda jest taka, że nie jemy smażonej ryby z frytkami przez cały tydzień, pod ubraniem nie nosimy bikini i nie wylegujemy się na plaży w przerwie na drugie śniadanie.
Mieszkanka Trójmiasta opala się mimochodem: omijając Monciaka w drodze do pracy czy odprowadzając dziecko do przedszkola w japonkach. Nie ma w tym desperacji. Jak to mawia moja koleżanka: „mam ważniejsze rzeczy do zrobienia, ale jeśli słońce mnie muska, to proszę bardzo.” Opalenizna z życia, a nie z leżaka, ma jednak swoje wymagania. Zapiszcie sobie te dwa poniższe produkty, bo to one gwarantują mi, że stojąc w kolejce do parkometru obok turystek, nie mam poczucia, że przez ostatnie kilka tygodni siedziałam w piwnicy.
Krem koloryzujący Jan Marini – zabezpiecza moją twarz przed słońcem i jednocześnie pozwala mi zrezygnować z tradycyjnego podkładu. Opiera swoje działanie na filtrach fizycznych o wysokim stopniu ochrony UVA i UVB na poziomie SPF 45. Posiada wodoodporną formułę utrzymującą się na skórze do 80 minut podczas kąpieli morskich. Dzięki wysokiej mikronizacji tlenku cynku nie pozostawia na skórze białej poświaty. Kompleks Oli Capture System niweluje nadmierne błyszczenie. Teraz dostępny jest też w dwóch dodatkowych odcieniach – jasnym i ciemnym.
Kosmetyki Jan Marini są dostępne (z bezpłatną dostawą) w sklepie Topestetic, który już wcześniej Wam polecałam. W Topestetic już od 12 lat każdy może skorzystać z bezpłatnych konsultacji kosmetologicznych – zdecydowanie warto, bo to może uporządkować Waszą kosmetyczną strategię. Jan Marini, oprócz pielęgnacji domowej, to również zabiegi profesjonalne, dostępne w wyselekcjonowanych gabinetach i klinikach w całej Polsce.
Przy okazji warto wspomnieć o akcji, którą marka Topestetic przeprowadza z Fundacją Sensoria: "UVaga – wyprzedź czerniaka". Dziś wystartowała w Warszawie i już teraz udało się dzięki niej przebadać, aż 235 osób! Projekt obejmuje 16 miast (mapę z miastami znajdziecie tutaj). Badanie znamion jest całkowicie bezpłatne, a w Gdańsku będzie można się zbadać 28 lipca.
Na zdjęciu od lewej: Marini Psyhical Protectant Tinted (z neutralnym barwnikiem) // Marini Psyhical Protectant Tinted (Medium to deep) // Marini Psyhical Protectant Tinted (Fair to light) //
Po lewej widzicie efekt po trzech dniach od jednej apliakcji masła od Azure Tan. Zdjęcie po prawej to efekt po dwóch aplikacjach w kilkudniowym odstępie.
Stopniowo opalające masło do ciała Azure Tan Shimmering – mój „top of the top” samoopalaczy do ciała. Dlaczego? Bo jest bardziej jak balsam (stworzony na bazie masła kakaowego i masła SHEA), bardzo łatwo się go nakłada, nawilża skórę, nie brudzi ubrania, a efekt i tak jest naprawdę wyraźny (jedna aplikacja robi dużą różnicę, po dwóch aplikacjach mamy już naprawdę ładną opaleniznę, jak po udanych wakacjach w podrównikowym kraju). Nie wiem, który to mój słoik, ale na pewno nie ostatni. Produkt jest w pełni bezpieczny dla kobiet w ciąży i mam karmiących piersią. Do aplikacji przyda się materiałowa rękawica, ale produkt tak łatwo się rozprowadza, że silikonowe rękawiczki też zdadzą egzamin. Z kodem MLE15 dostaniecie 15% na wszystkie produkty w azuretan.com.pl.
5. Zawsze gotowa na plażę?
Przez większość wakacji pogoda w Trójmieście pozwala raczej zakrywać ciało, niż je odkrywać (legginsy i oversizowa kurtka w kowbojskim stylu to, póki co, mój ulubiony zestaw na lato), ale może właśnie dlatego pielęgnacja ma tu inny sens? Nie ma tej presji, aby szykować ciało na tygodniowe wakacje, bo presję czujemy od pierwszej plażowej pogody w maju do ostatniego dnia września ;).
To pewnie dlatego, częściej odwiedzam Balolę jesienią i zimą, niż latem. To salon kosmetyczny i kosmetologiczny, położony po sąsiedzku, ale spotykam tam Czytelniczki bloga z całej Polski :). Mieszkanki Trójmiasta pewnie dobrze go już znają, bo wspominałam o nim nie raz, ale ponieważ salon wciąż się rozwija i pomaga mi z kolejnymi urodowymi wyzwaniami to przypominam Wam o nim. To miejsce, które w swojej ofercie łączy technologię HiTech z klasyką pielęgnacji twarzy. Polecam na przykład Bright Up Therapy – zabieg rozjaśniający przebarwienia, wykonywany na produktach polskiej marki ProXN. Uwielbiam jego subtelne działanie, bo twarz po nim wygląda jak muśnięta światłem – bez podrażnień, bez agresywnego złuszczania. W ofercie znajdziecie także takie zabiegi nawilżające (jak Geneo), oczyszczające (takie jak DermaClear czyli hydrodermabrazja) oraz termolifting Zaffiro, który stymuluje produkcję kolagenu. W Baloli jest już 13 zaawansowanych urządzeń. A od siebie dodam, że nie jest to tylko salon urody. To miejsce, które daje poczucie, że można być najpiękniejszą wersją siebie w każdym wieku i o każdej porze roku – bez kompromisów między bezpieczeństwem a efektem.
Pomyślałam, że ten akt desperacji będzie najlepszą zachętą dla tych z Was, które nie próbowały jeszcze produktów od polskiej marki Polemika. Ten balsam, który przecinam na zdjęciu, aby wygrzebać ostatki, to najbardziej podstawowy kosmetyk w moim domu. Jeden z niewielu, który nie uczula moich dzieci. Do ciała, rąk, a nawet twarzy. Po plaży, po kąpieli, przed wyjściem z domu w sukience odkrywającej nogi. Najlepszy!
(Na zdjęciu widzicie także masełko do demakijażu, ale nada się ono świetnie też wtedy, gdy dzieci, zamiast malować na kartce, malują sobie twarze, albo gdy przed komunią kuzyna trzeba zmyć wodne tatuaże z Elsą :D.) Już teraz możecie skorzystać z kodu rabatowego MLE20, który da Wam 20% rabatu na zakupy w sklepie Polemika (działa do końca sierpnia).
Nie robię tego często, ale dla tych ulubionych kosmetyków – warto!
6. Turystyka z przyszłości, ale bez technologii.
W magazynie Znak znalazłam ciekawy artykuł o tym, jak w najbliższym czasie zmieni się styl naszego podróżowania. Kurator doświadczeń, calmcations czy noctourism to trendy, które w Sopocie mogłyby się zadomowić. Zwłaszcza noctourism – bo jeśli jest miejsce, które nocą zyskuje dodatkowy wymiar, to jest to właśnie Sopot. Kiedy turyści wracają do swoich apartamentów, plaża w Kamiennym Potoku pustoszeje, molo zamienia się w drewnianą drogę prowadzącą donikąd, parawany przestają wygradzać piaszczyste włości. A patrzenie na deszcz spadających Perseidów (między 12 a 13 sierpnia) w akompaniamencie szumu fal może być naprawdę niezapomnianym przeżyciem. Bo najlepszym luksusem nie jest rezerwacja w najmodniejszej restauracji, ale poczucie, że miasto przez chwilę należy tylko do Ciebie.
5. Sopocki dysonans.
Festiwale, plażowanie i przesiadywanie w knajpach, to oczywiście jedna strona sopockiego medalu. Z drugiej, jest codzienność wszystkich tych, którzy w tym czasie muszą pracować. Część z Was pewnie zna dobrze to uczucie – czekacie na urlop i myślicie o tym, jak cieszyć się latem, gdy rutyna życia nie odpuszcza ani trochę, ale jednocześnie ma się wrażenie, że wszyscy wokoło zaczęli już wakacje. Uwierzcie mi, że mieszkańcy kurortu coś o tym wiedzą – od czerwca do września prowadzimy normalne życie, chodzimy do pracy, odprowadzamy dzieci do przedszkola, robimy codzienne zakupy. Ale wszyscy dookoła nas albo idą na plażę, trzymając pod pachą dmuchanego krokodyla, albo z niej wracają. Chcąc przetrwać, musieliśmy trochę łapać tę wakacyjną atmosferę, a jednocześnie dalej twardo stąpać po ziemi. Korzystać z tego, co daje nam nasza okolica, ale nie frustrować się faktem, że nie zaczynamy dnia od jogi na plaży, tylko od odpisywania na mejle. Powstały nawet badania na temat tego, że praca w sytuacji, gdy otaczający nas ludzie mają wolne, generuje więcej stresu niż zwykle. Zapewne źródłem tego jest dysonans poznawczy – nasz umysł nie lubi, gdy pojawiają się jakieś niespójności.
A dla wszystkich, którzy planują wypad na wakacje, przytoczę jeszcze badania przeprowadzone wśród pracowników trójmiejskich hoteli (Grobelna, 2015), których wyniki jednoznacznie pokazały, że trudne zachowania klientów (na przykład roszczeniowość, agresja, brak kultury) są istotnym źródłem stresu i emocjonalnego wyczerpania wśród personelu. Pamiętajmy, że ten cały spektakl, który sprawia, że nasze wakacje wyglądają jak na pocztówce, to zasługa całego sztabu ludzi. Bo za każdą idealnie podaną „flat white” i ułożonym w wachlarz ręcznikiem stoi ktoś, kto w tym ekskluzywnym teatrze gra rolę wymagającą najwięcej energii – i robi to w uniformie, z uśmiechem na ustach. Bądźmy życzliwi, nie tylko we własnym mieście.
Czy zachęciłam Was do tego, aby wybrać się do Sopotu? Jeśli gdzieś między akapitami nabraliście ochoty, aby sprawdzić, jak piasek przesypuje się pod Waszymi stopami, to uważam zadanie za wykonane. A gdy się tu pojawicie, szukajcie swoich miejsc i spróbujcie odpocząć. Do zobaczenia na molo!
* * *
komentarzy 80
Kocham Sopot od czasoŵ kolonii w szkole na Haffnera chyba 100 lat temu ;-)) z widokiem na sopockie korty.
Tak baaardzo trafnie ujęłaś te wszystkie magiczne uroki mojego ukochanego sopotkowa, za którym zawsze tęsknie ze stolicy, ale podpatruję u Ciebie i Zosi, kiedy brak czasu, żeby wpaść na weekend.
Śniadanie u Gawła prosto z dworca, gorfy, mewy i szum, który zawsze się kocha. I górna spokojniejsza cudna część miasta.
Dziękuję Ci za ten cudny artykuł !!! Tęsknię chyba jeszcze bardziej i szukam wolnego w kalendarzu, choć po sezonie najfajniej :)
Ściskam Kasiu
dodany przez Aneta @ 7 lipca 2025 o 21:12. #
Post niewątpliwie skutecznie zachęca do odwiedzenia Sopotu, szczególnie tych, którzy dobrze czują się w kurortowej atmosferze (bo na pewno nie trampów podróżujących autostopem z plecakiem i raczej nie plażujących przy hotelu). Sopot takze i mnie urzeka, może oprócz głównego deptaku i będąc w Gdańsku co jakiś czas zazwyczaj staram się go odwiedzić. Niemniej jednak mam wrażenie jakby tekst pisał ktoś inny, nie Ty, Kasiu. Totalnie inny styl :)
dodany przez Magdalena @ 7 lipca 2025 o 22:02. #
O co chodzi z tym nieustannym lansowaniem opalenizny i samoopalaczy na tym blogu? Nieopalona skóra to zdrowa skóra.
dodany przez Anonim @ 7 lipca 2025 o 23:22. #
Delikatna, wywarzona zachęta do odwiedzenia Sopotu, mieszkam w Katowicach i 4 razy w roku odwiedzam Sopot ( weekendowo) , tylko poza wysokim sezonem i chyba jestem od niego uzależniona :)
dodany przez Elżbieta @ 8 lipca 2025 o 00:20. #
Ostatnio w Sopocie na Monciaku maszerują bandy Bąkiewicza.
dodany przez Anonim @ 8 lipca 2025 o 03:36. #
Bardzo miły artykuł. Poczułam się jakbym znowu była w Sopocie, pogoda dopisuje i nie muszę, jak to miało miejsce podczas pobytu w maju, jechać do najbliższej galerii po bezrękawnik, bo inaczej zamarznę na plaży :).
Wszystkiego dobrego w te wakacje Dziewczyny :)
dodany przez Jola @ 8 lipca 2025 o 09:39. #
Ależ to było dobre :)
dodany przez Magdalena @ 8 lipca 2025 o 10:31. #
Na ostatnim zdjęciu myślałam, że to Wersow.
Dzięki za info o opalaczach. Czy one brudzą ubrania?
dodany przez Skakanka czyli Opp @ 8 lipca 2025 o 10:38. #
Ostatnie zdjęcie to Grand Hotel, gdzie Batyr/Nawrocki był woźnym, przywożącym za wynagrodzeniem pracowniczki seksualne dla gości.
dodany przez Anonim @ 10 lipca 2025 o 01:02. #
Godna podziwu jest Twoja miłość do rodzinnych stron Kasiu. Mało kto potrafi tak zachwalać swoje miasto :D Chociaż, może gdybym mieszkała tak blisko naszego pięknego morza (purystki językowe od „polskiego morza” nie zjedzcie mnie), to też bym się tak zachwycała codziennością tam :)
Decyszja francuskiego senatu daje nadzieję, że coś zaczyna się zmieniać w europejskich konsumentach i liczę na to, że w Polsce również zostanie ograniczona działalność azjatyckich gigantów fast-fashion.
Co do samoopalacza – rok temu kupiłam piankę brazującą Azure Tan właśnie z Twojego polecenia i jest bardzo dobra, ale przyznam, że kusi mnie ta forma balsamu. To na pewno dużo przyjemniejszy rytuał, dlatego następnym razem wypróbuję ;)
Przyznaję, przez ten wpis już zaczęłam myśleć o swoim urlopie, mimo że spędze go w zupełnie innym klimacie niż spacery po plaży :D
Pozdrowienia ze Śląska i udanych wakacji wszystkim :)
dodany przez Magda @ 8 lipca 2025 o 11:01. #
Nie chodzi o puryzm językowy, tylko błąd w rozumieniu. Bałtyk jest wspólny, a nie nasz.
dodany przez Anonim @ 9 lipca 2025 o 15:23. #
Myślę, że nikt, kto używa tego wyrażenia, nie twierdzi, że cały Bałtyk jest w posiadaniu Polaków i Polski terytorialnie, a określenie „jadę nad polskie morze” znaczy raczej „jadę na polskie wybrzeże Morza Bałtyckiego”. I myślę, że to przecież wiesz, Anonimie ;).
Dodam, że inne wybrzeża Bałtyku są… inne, zupełnie nie polskie ;).
Kocham nasze morze po sezonie {w wakacje czerpie garściami z trochę mniej ludnej latem rodzinnej Warszawy). Kiedy tylko mam okazję, to je odwiedzam. Najbardziej lubię je we wrześniu, ale zimą jest zachwycająco surowo piękne. Mamy z mężem nawet – na razie mgliste – plany, by na emeryturze przenieść się nad Bałtyk <3
dodany przez Asia @ 9 lipca 2025 o 21:50. #
Szkopuł w tym, że nie ma takiej nazwy geograficznej, historycznej i administracyjnej jak – „polskie morze”. Morze jest bałtyckie i wspólne, a poprawność nakazuje stosować określenia – “polskie wybrzeże” i „Morze Bałtyckie”.
Dodatkowo prawdą historyczną pozostaje, że Polska przez wieki całe była państwem śródlądowym i szeroki dostęp do wybrzeża posiada dopiero od 80 lat.
dodany przez Anonim @ 10 lipca 2025 o 12:30. #
Jasne, historycznie to racja – przez długie lata Polska była śródlądowa. Ale chyba nikt nie mówi „polskie morze” z intencją zmiany podręczników do geografii 😉 To po prostu wygodne, potoczne określenie na naszą część wybrzeża nad Bałtykiem.
Czasem precyzja językowa musi ustąpić miejsca codziennej komunikacji – zwłaszcza latem, gdy wszyscy jadą „nad polskie morze”
dodany przez Ania @ 11 lipca 2025 o 14:33. #
Aniu, precyzja wyrażania myśli bynajmniej nie utrudnia, a wręcz ułatwia kominikację werbalną. Używanie „pypci na języku” jakim jest określenie „polskie morze” wskazuje na brak dbałości o język, niedbałości w mówieniu i pisaniu, skutkuje obniżeniem poziomu języka polskiego. Lapsusów i niefortunności językowych należy unikać, a nie pielęgnować.
dodany przez Anonim @ 13 lipca 2025 o 13:25. #
dziękuję Anonimie za uwagi — niewątpliwie wynikają one z troski o kondycję języka polskiego, co samo w sobie zasługuje na uznanie. Pozwolę sobie jednak zauważyć, iż język, jako twór żywy, nieustannie podlega ewolucji — również w warstwie leksykalnej, stylistycznej i frazeologicznej.
Wyrażenie „polskie morze”, choć być może drażni ucho szczególnie wyczulone na przejawy tzw. „językowych pypci”, funkcjonuje w powszechnym użyciu nie jako błąd, lecz jako swoisty skrót myślowy, nacechowany emocjonalnie lub stylistycznie. Podobnych konstrukcji — uznawanych za potoczne, lecz niekoniecznie błędne — znajdziemy w polszczyźnie niemało.
Zamiast traktować tego rodzaju wyrażenia jako przejaw językowej degrengolady, warto czasem spojrzeć na nie jako na element komunikacyjnej praktyki — pełnej kontekstów, intencji i kulturowych odniesień.
dodany przez Ania @ 14 lipca 2025 o 18:34. #
Aniu, tłumaczenie ewidentnych błędów językowych – bo nie istnieją takie określenia jak „polskie morze”, „polskie lato” „polska złota jesień” czy też „polski klimat” – mową potoczną to jest aberracja. Język potoczny nie zwalnia od poprawności – określenie „polskie morze” nie jest ani kontekstem, a tym bardziej kulturowym odniesieniem , jedynie intencją – ksenofobiczną. Ksenofobia obrazuje jedynie głębokie kompleksy wobec innych i niskie poczucie własnej wartości.
dodany przez Anonim @ 15 lipca 2025 o 16:24. #
Anonimie twoja wypowiedź zawiera daleko idącą nadinterpretację i pozbawioną podstaw generalizację. Terminy takie jak „polskie morze” czy „polska złota jesień” są utrwalone w języku od dziesięcioleci i mają charakter opisowy – nie ideologiczny. Stanowią naturalne odniesienie geograficzne i kulturowe, obecne zarówno w języku codziennym, jak i w literaturze oraz mediach.
Twierdzenie, że ich użycie jest „ksenofobiczne”, jest nie tylko nieuprawnione, ale również szkodliwe – ponieważ rozmywa znaczenie rzeczywistej ksenofobii i prowadzi do nieuzasadnionej podejrzliwości wobec neutralnych wypowiedzi. Przypisywanie złych intencji wyrażeniom, które funkcjonują w języku w sposób naturalny i powszechnie akceptowany, świadczy raczej o nadmiernej skłonności do ideologizacji języka niż o trosce o jego poprawność.
Krytyka – o ile ma być merytoryczna – powinna opierać się na faktach, a nie na projekcjach emocjonalnych.
dodany przez Ania @ 16 lipca 2025 o 21:00. #
Podziwiam Aniu, że chce ci się odpowiadać wszechwiedzącemu trollowi, który zaciął się jak katarynka :)
dodany przez Anonim @ 17 lipca 2025 o 20:25. #
Spróbuję jeszcze raz. Określenia takie jak „polskie morze”, „polskie lato” czy „polska złota jesień” są powszechnie używane w języku potocznym i literackim – nie jako wyrażenie ksenofobii, ale jako sposób lokalizowania zjawisk, podkreślania specyfiki klimatycznej, kulturowej czy geograficznej danego miejsca.
To, że używamy takich sformułowań, nie oznacza braku szacunku do innych krajów, ani też nie wynika z kompleksów – raczej z chęci odniesienia się do własnego kontekstu kulturowego czy emocjonalnego. Podobne konstrukcje występują w wielu językach – mówi się przecież o „brytyjskim humorze”, „francuskim klimacie” czy „włoskim stylu”.
Warto rozróżnić między językiem nacechowanym ksenofobią, a językiem nacechowanym lokalnym kolorytem. Krytyka językowa ma sens, gdy oparta jest na rzeczywistych błędach lub uprzedzeniach – nie zaś na nadinterpretacjach.
dodany przez Ania @ 18 lipca 2025 o 14:48. #
Ania chłopka roztropka??? Prof. Michał Rusinek niestrudzenie tłumaczy, ze pojęcia „polski klimat” po prostu nie ma. Podobnie rzecz ma się z określeniem „polska złota jesień”. „Czemu tylko w Polsce jesień miałaby być złota?” – pyta Rusinek i wyjaśnia „każdy, kto był jesienią na przykład w Tatrach, wie, że liście tak samo żółkną i brązowieją w Polsce jak na Słowacji.” „Czy Słowacy mówią: „złota słowacka jesień”? – znów pyta Rusinek. Nie mówią.
Tak samo rzecz się ma z określeniami „polskie morze” – nie ma takiego określania geograficznego, historycznego, administracyjnego i politycznego jak “polskie morze”.
Czy morze w Świnoujściu jest inne, jest polskie, niż w Ahlbecku? Nie jest!!! Ta sama plaża, ten sam piesek pod stopami, te same fale morskie. Nawet pogoda ta sama.
Dodawanie przymiotnika „polskie” w przypadku Morza Bałtyckiego to jedynie hipokryzja, bo nie ma żadnego kontekstu kulturowego, co na polskim Wybrzeżu dokładnie widać.
Tylko Polska została przesunięta nad Bałtyk. Wszyscy inni – Estończycy, Litwini, Łotysze, Finowie, Szwedzi, Duńczycy i Niemcy byli tu zawsze.
PS brytyjski humor i włoski styl nie mają odniesienia geograficznego – nie porównuj gruszek z jabłkami
PPS francuskiego klimatu po prostu nie ma – na południu Francji jest klimat śródziemnomorski, a na północy klimat umiarkowany oceaniczny, a w Alpach klimat górski
dodany przez Agata @ 24 lipca 2025 o 09:15. #
Bylam w Sopocie tuz przed pandemia i troszke mnie on rozczarowal… Jakos sie nie odnalazlam w tym klimacie… Te plaze z parasolami i lezakami do wynajecia za grube pieniadze… ten elityzm… Sopot dla bogatych… nie przemawia do mnie… nie czulam sie swobodnie choc to piekna miejscowosc … Majestatyczny Grand Hotel robi wrazenie. Za to bardzo mi sie podobala bardzo klimatyczna restauracja z kawiarna „Bialy Merlin” niopodal hotelu ZEN…. Mialam tam okazje zjesc pyszna „Pavlova” a niedaleko mnie siedziala Sylwia Gruchala z coreczka i rowniez rozkoszowaly sie tym miejscem i smaczynm deserem :-) Osobiscie wola spokojniejsza, rodzinna i bardzo klimatyczna Ustke,do ktorej wracam z przyjemnoscia :-)
dodany przez Iwona @ 8 lipca 2025 o 11:08. #
Właśnie siedzę w pociągu reakcji Sopot Kraków , no cóż mnie osobiście Sopot nie zachwycił ,szczerze ma jedną z brzydszych plaż jakie widziałam nad Bałtykiem, najbardziej zaskoczyło mnie to że w Sopocie słońce nie zachodzi za morze ;) Jako wielki plus miasta to bardzo mili mieszkańcy , serdecznie pozdrawiam Pana konserwatora mola który od rana dobijał gwiździe w podeście ,opowiadał o molo jak najlepszy przewodnik :))))) A i nigdzie nie widziałam tyłku cudnych hortensji w ogródkach co właśnie w tym mieście .
dodany przez Agnieszka @ 18 lipca 2025 o 16:25. #
Kasiu, ale te „optymistyczne” regulacje we Francji dotyczą tylko chińskich potentatów „fast Fashion”. Niestety szwedzka i hiszpańska konkurencja nie jest dużo lepsza – produkuje co roku miliony sztuk odzieży.
dodany przez Kasia @ 8 lipca 2025 o 11:15. #
Zawsze słyszałam, że Spot to raj dla imprezowiczów, a ja raczej nie czuję się częścią tego świata – cisza i spokój to moje żywioły. Zdecydowałam się jednak spróbować… I co? Byłam w szoku! Okazało się, że to miejsce ma coś dla każdego – dla tych, którzy szukają relaksu, i dla tych, którzy chcą się bawić do białego rana. Całość po prostu mnie urzekła! Jeśli ktoś się waha, wybierz się chociaż na weekend, a na pewno wrócisz z uśmiechem na twarzy. :)
dodany przez Mika @ 8 lipca 2025 o 11:31. #
Kocham Sopot! Rok temu byliśmy na weekendowym wypadzie bez dzieci, często wpadamy do Trójmiasta. Jak ja ci zazdroszczę, że tam mieszkasz to masakra. Macie cudowne ścieżki rowerowe i piękne parki ahhhhhhhhh bajka :)
w tym roku byliśmy na Rodos, gorąco jak nie wiem, na chwile tam jechać to OK, ale mieszkać na stałe bym nie mogła.
My już po urlopie ostro w pracy zasuwamy! pozdrawiam !!! :D
dodany przez Marta O. @ 8 lipca 2025 o 14:52. #
Jaki mieszkanka Trójmiasta, która ma wątpliwą przyjemność pracować w Sopocie stwierdzam, że urok Sopotu upada. Imprezowa część nigdy mnie nie pociągała, jestem z pokolenia gdzie w Sopocie do techno bawiły się tzw. białe kozaczki. Sopot ma swoje urokliwe uliczki, jak każde miasto. Lubię Sopot tylko zimą, kiedy pada śnieg i jest już ciemno – aczkolwiek cena grzańca na jarmarku przyprawia o zawał.
dodany przez S. @ 8 lipca 2025 o 15:28. #
Nie przepadam za odwiedzaniem nadmorskich miast w sezonie letnim – byłam w Sopocie w majówkę i choć było tłumnie, to jeszcze znośnie. Planowałam też przyjechać tu we wrześniu, aż trafiłam na Twój komentarz o zimie… Teraz się waham, czy planować przyjazd na jesień czy zimę. :D
dodany przez Syl @ 9 lipca 2025 o 08:52. #
Do Syl: Boże broń jesienią. Chyba, że wczesną, na przełomie września i października kiedy jest jeszcze ciepło, a drzewa mają kolorowe liście. Sopot zyskuje wtedy na uroku. Im później tym gorzej. Szaro, buro, deszcz i do tego wieczny wiatr który głowę urywa. Zimą to tez ryzykowna sprawa, jak nie będzie śniegu to będzie mokro i szaro jak późną jesień.
Zdecydowanie nie mogę
dodany przez S. @ 9 lipca 2025 o 21:40. #
Mam podobnie, Sopot tylko po sezonie, najlepiej zimą. A latem zdecydowanie wolę Juratę
dodany przez Kinga @ 9 lipca 2025 o 08:55. #
Imprezowa strona Sopotu juz praktycznie nie istnieje, młodzi wolą bawić się teraz np. w Gdańsku na Elektryków. Już od paru lat nikt nie mówi „ej, chodźmy poimprezować na sopoty”. To było, minęło i raczej już nie wróci, a szkoda, bo ja mam mnóstwo świetnych wspomnień z balowania w Sopocie.
dodany przez Anonim @ 9 lipca 2025 o 09:40. #
W białych kozaczkach?
dodany przez Ilona @ 12 lipca 2025 o 08:50. #
Nie, Ilono, bynajmniej nie w białych kozaczkach.
dodany przez Anonim @ 21 lipca 2025 o 15:02. #
Zadanie wykonane, za kilka dni tam będę :)
dodany przez Katarzyna @ 8 lipca 2025 o 19:19. #
Bardzo miły artykuł. Jak zawsze w klimacie i wyważony. Decyzja Francuzów jest dobrym kierunkiem! Oby reszta krajów tez to wprowadziła.
Pozdrawiam serdecznie
dodany przez Martyna @ 8 lipca 2025 o 20:21. #
Skąd japonki na ostatnim zdjęciu? Pozdrawiam ;)
dodany przez Mila @ 8 lipca 2025 o 20:48. #
Z Japonii.
dodany przez Anonim @ 13 lipca 2025 o 16:22. #
Mnie zachęcać nie trzeba – co roku, pod koniec sierpnia, na sam koniec wakacji przyjeżdżamy do Trójmiasta. Marzy mi się zamieszkać na stałe ale póki co, zadowalam się tym tygodniem ♥️ Nie mogę się doczekać tegorocznej wizyty i zjedzenia ulubionych gofrów z mascarpone z kawiarni White Marlin, śniadania u Gawła i całej tej trójmiejskiej atmosfery nie do podrobienia. Nie ukrywam, że przy pierwszej wizycie x lat temu bardzo pomógł mi Twój blog – skarbnica wiedzy dla mnie od 16 lat (2009? Matko! 😂)
Buziaki!
dodany przez Justyna @ 8 lipca 2025 o 21:59. #
Czy nie czuje Pani choć odrobiny żalu, że zamiast wykorzystać wykształcenie psychologiczne do realnego wpływu na ludzi, szczególnie młode kobiety, wybrała Pani drogę promowania kosmetyków i szybkiej mody? Trudno nie odnieść wrażenia, że ten potencjał — tak potrzebny w dzisiejszym świecie — został zaprzepaszczony na rzecz powierzchownych treści i komercyjnych współprac.
dodany przez Zuza @ 9 lipca 2025 o 01:11. #
Świetny wpis Kasiu❤️Uwielbiam lekkość z jaką piszesz. Kocham ten nieDoskonały Sopot. Jestem tu raz w roku i za każdym razem czuję, że to moje miejsce na ziemi. Mój tato pochodzi z Gdańska, więc w połowie lub więcej czuję się trójmiejską dziewczyną. Dziękuję za polecajki, wiem, że jak Ty polecasz to jest to naprawdę dobre👌
Pięknego dnia dla Ciebie🤍
dodany przez Anja @ 9 lipca 2025 o 06:54. #
Lubię to idealizowanie Sopotu w pewnym sensie, chociaz ostatnie lata trochę zmienily mój romantyzm wobec tego miasta. Sopot w lipcu… kiedyś wystarczał zapach gofra, mewy kradnące frytki i spacer po mokrym piasku. W tle rozgrywały się piękne tenisowe mecze, Wojciech Fibak jako dobre narodowe… Teraz mamy “umilacze” za miliony, i tłumy turystow, ktorzy absolutnie nie wiedzą o czym piszesz:) Ale przyznam, artykuł świetnie pokazuje te wszystkie “umilacze” – aż człowiek przypomina sobie, swoje dziecinstwo
dodany przez Sandra @ 9 lipca 2025 o 07:09. #
Sandro, a gofry i frytki to autentycznie nadbałtyckie specjały??? Przykre, że w Sopocie nie smakuje świeżą rybą, lecz wszechobecną pizzą, hot dogami i frytkami.
Nie żadnen belgijski czy włoski kicz smakowy, a tradycyjna bułka wypełniona śledziem albo rybą, a nawet krewetką północną, koniecznie z cebulą i kiszonym ogórkiem, jest typowym mobilnym street foodem nadmorskim.
Niestety trudno ten specjał znaleźć, choć był na Wybrzeżu dużo wcześniej niż Polska i Polacy. Jak już się uda – to niestety bułka wypełniona głównie niskiej jakości śledziem, okazuje się smakowym rozczarowaniem.
W tym względzie najlepiej mają turyści odwiedzający Świnoujście – mogą rowerem, a nawet spacerkiem udać się nie tylko po tabletkę „dzień po” bez recepty, ale również na śledziowe bułki, za granicę do pobliskiego Ahlbecku lub Heringsdorfu.
dodany przez Anonim @ 10 lipca 2025 o 15:51. #
No tak – gofry i frytki to wyjątkowo nadmorskie i wyjątkowo polskie potrawy regionalne?!
Niestety na Wybrzeżu panuje ogromny bajzel kulinarny i nie smakuje bynajmniej świeża ryba, śledziem matjasem, a nawet Bismarckiem.
Tradycyjna bułka wypełniona śledziem, rybą, a nawet krewetką północną, koniecznie z cebulą i kiszonym ogórkiem, jest typowym mobilnym street foodem nadbałtyckim, a nie pizze i gofry.
Tylko śledź, ryba to są nie tylko droższe składniki niż ziemniaki, mąka, cukier, ale wymagają odpowiedniego przechowywania, muszą być świeże. Biznesiki nadmorskie chcą jak najwięcej zarobić na nieświadomych konsumentach, więc serwują – pizze, gofry, frytki, etc.
dodany przez Anonim @ 14 lipca 2025 o 17:21. #
Ja lubię Trójmiasto, ale tylko poza sezonem, najczęściej odwiedzamy je w listopadzie i styczniu. W przyszłym tygodniu będę w Gdańsku i Sopocie,pierwszy raz w sezonie i trochę jestem przerażona 🙈 dlatego też nocleg wynajęłam zdala od plaży. A moje serce skradło Jelitkowo, tam kocham wracać zima, a Sopot jest tylko przedłużeniem spacerów wyruszając z Jelitkowa.
dodany przez Domi @ 9 lipca 2025 o 08:15. #
Ja z partnerem wybrałam się rok temu do Trójmiasta i Sopot zwiedziliśmy z zupełnie innej strony – poszukaliśmy szlaku po sopockiej architekturze – bardzo polecam! Kamienice są przepiękne, oczywiście mieszkają tam ludzie, ciężko przechodzić i zaglądać, ale sam spacer jest tego wart.
dodany przez Monika @ 9 lipca 2025 o 08:31. #
Sopot odwiedziłam kilka razy, będąc na wakacjach z rodzicami. Z tamtych wizyt utkwiły mi w pamięci dwie rzeczy: molo i krzywy domek na Monciaku. Wtedy bardziej podobał mi się Gdańsk – pochodziłam z małego miasta, więc robiła na mnie wrażenie jego architektura. W majówkę postanowiliśmy z mężem pokazać naszej małej córce Trójmiasto i… nie spodziewałam się, że Sopot aż tak mnie zachwyci! Ostatnich kilka lat mieszkałam we Wrocławiu i Gdańsk już nie robi na mnie wrażenia – takie prawie bliźniacze miasta. :) Ale Sopot… mogłabym się tu przeprowadzić, jednak ta wietrzna pogoda mnie zniechęca. :D Mieszkasz w naprawdę pięknym mieście, bardzo czystym, zadbanym, jest tam tak wiele zieleni, no i te zabytkowe wille. Pozdrawiam z wioski pod Wrocławiem. :)
dodany przez Syl @ 9 lipca 2025 o 08:48. #
Uwielbiam wszystkie Twoje wpisy :) Myślałaś o kolejnej książce ? Pozdrawiam :) Jak dla mnie to mogłabyś pisac codziennie :)
dodany przez Donata @ 9 lipca 2025 o 09:12. #
„Mój komplet w tenisowy wzór jest od marki ARUELLE i można go nosić na różne sposoby. Zajrzyjcie do oferty – znajdziecie tam sporo niezobowiązujących projektów, które dobrze wpisują się w sopocki styl. Kod KASIA30 działa od dziś przez tydzień i daje aż 30% zniżki na wszystko! ”
Pani Kasiu niestety kod nie daje zniżki na wszystko ponieważ nie działa na artykuły przecenione, a skoro wpisane jest na wszystko to powinien działać na wszystko :(
dodany przez Monika @ 9 lipca 2025 o 09:40. #
Kocham Sopot. To jedyne miasto, do którego mogłabym się przeprowadzić. Przyjeżdżamy co roku we Wrześniu, z obawy przed upałami 🙈. Za każdym razem zachwyca mnie to miasto.
dodany przez Natalia @ 9 lipca 2025 o 10:33. #
Skad przyjezdzasz?
dodany przez Elak @ 13 lipca 2025 o 07:08. #
Jako mieszkanka Trójmiasta, pamiętam ten Sopot z dziecięcych lat, spokojne, bardzo sanatoryjne miasto. Potem ten mit upadł, razem z klubami na Monciaku i połownikami całego Trójmiasta…. Sopot? Piękny, ale tylko po sezonie. Chętnie odwiedzam go zimą, czy jesienią, wtedy spacer po Górnym Sopocie robi wrażenie! I jak miło wpaść na dyniową latte! :) Ale latem? O nie!
dodany przez Magdalena @ 9 lipca 2025 o 11:22. #
Czy naprawdę tylko ja kocham,, sezon”? 🤭 Na każdych wczasach, zagranicznych również. Nie przeszkadzają mi ,, dni wolne od pracy”- bo gdzieś może być tłum, zupełnie serio nie denerwują mnie duże ilości ludzi. Jestem sama chyba w tym szaleństwie 😅
dodany przez Luna @ 9 lipca 2025 o 16:39. #
Ja też kocham tłum i jak się dzieje :-)
dodany przez W. @ 9 lipca 2025 o 22:32. #
Jak widać jesteście we dwie. Ja urlop zawsze po sezonie- z początkiem września. Spokojnie na plaży,bez wrzeszczących, puszczonych samopas bombelkow. A pogoda często bardzo łaskawa.
dodany przez Mimi @ 13 lipca 2025 o 14:57. #
Czy balsam brązujący od Azure Tan również pozostawia ten specyficzny zapach samoopalacza jak wszystkie produkty tego typu czy w tym przypadku jest inaczej?
Pozdrawiam
Zofia
dodany przez Zofia @ 9 lipca 2025 o 11:39. #
Tak, lekki zapach DHA może się pojawić, ale jest znacznie mniej wyczuwalny niż w wielu innych produktach. Azure Tan stosuje formuły z tzw. technologią niwelującą zapach DHA, więc jeśli szukasz balsamu o delikatnym zapachu i ładnym efekcie, to może być dobry wybór.
dodany przez Ania @ 9 lipca 2025 o 20:57. #
Produkty wegańskie firmy IDA WARD nie pachną samoopalaczem.
Polecam!
https://lyko.com/pl/ida-warg/ida-warg-self-tanning-mousse-150ml
dodany przez Beata @ 10 lipca 2025 o 09:51. #
A ja mam pytanie odnośnie zabudowy szklanej w drzwiach wewnętrznych widocznej na pierwszym zdjęciu. Można prosić o namiary firmy, stolarza?
dodany przez Magdalena @ 9 lipca 2025 o 12:32. #
Jestem fanką Sopotu i Gdańska Jelitkowo po sezonie. Sheraton jest sto razy lepszy od Grand hotelu. Pyszne jedzenie jest w Śliwka w kompot i Miejski Browar. Pamiętam czasy bez zabetonowanego centrum i panią z papugą która wyciągała losy.
dodany przez Beata @ 9 lipca 2025 o 12:44. #
Kocham całe Trójmiasto, ale najbardziej uwielbiam Jelitkowo :)
Staram się jeździć regularnie nad polskie morze, ale tylko poza sezonem. Pracuję w branży turystycznej więc od lat nie biorę urlopu w sezonie i dzięki Bogu, bo bym oszalała przez tych rozdartych ludzi :)
Pozdrawiam
dodany przez Karolina @ 9 lipca 2025 o 13:18. #
Kasiu, dzięki za uświadomienie czym jest Zgromadzenie Narodowe we Francji 😄
dodany przez Ania @ 9 lipca 2025 o 14:55. #
Kasia, widziałam na jednym z Twoich zdjęć super rakietę tenisową Wilsona biała z brązową rączką. Mogłabyś ją podlinkować albo podać jej nazwę? Byłabym bardzo wdzięczna. Zastanawiam się właśnie nad rozpoczęciem nauki gry w tenisa i poszukuje czegoś godnego polecenia :)
Pozdrawiam,
Hala
dodany przez Hala @ 10 lipca 2025 o 01:21. #
Jeździmy do Sopotu/ Trójmiasta często, ale właśnie poza sezonem dla większego spokoju.
Tak z ciekawości – jak powstają zdjęcia jak to, na którym przecinasz krem? :D
dodany przez Karolina @ 10 lipca 2025 o 06:49. #
Byłam w ubiegłe lato w Sopocie i Gdańsku. Urzekł mnie Sopot, przepiękne miasto z ciekawym klimatem. Bardzo, bardzo mi się spodobał klimat i atmosfera miasto. W tym roku też planuję w nim być, pozdrawiam serdecznie
dodany przez Monika @ 10 lipca 2025 o 10:00. #
Miło się czyta (komentarze też!), temat #sopotcore zdecydowanie warto rozwijać.
Dla mnie Sopot jest najczęściej umilaczem zimowym, dzięki Twojemu postowi znów zatęskniłam :)
dodany przez meglampwork @ 10 lipca 2025 o 12:41. #
Fajny artykuł. Sopot i Gdańsk, uwielbiam! Wspaniale jest móc mieszkać nad morzem!
Wydaje mi się, że nawet kosztem zimnych wiatrów :)
Bałtyk, a za plecami Sopot – świetne połączenie i byłam wiele razy, choć przyznaję, że częściej zimą. I tez jest super, bo właśnie pusto i cicho.
Wille sopockie robią wielkie wrażenie.
dodany przez Beata @ 10 lipca 2025 o 15:35. #
Zdjęcie plaży i Grand Hotelu jak z „Vogue”, to jednak tylko ładny fragmencik otaczającej rzeczywistości. Sopot to jednak nie Monte Carlo, a nawet nie Heringsdorf.
Naturalnym wzorcem i punktem odniesienia dla Sopotu mogą być właśnie nadmorskie kurorty w Niemczech. Czyli powrót do początków nadmorskiej kultury tego regionu i jej źródła. Nawet Grand Hotel to przykład typowej dla ówczesnych niemieckich uzdrowisk architektury zdrojowej – „Kurarchitekrur”, która w miejscowościach nadmorskich wyodrębniana jest jako „Bäderarchitektur”.
Problemem nie tylko Sopotu, ale całego Wybrzeża jest właśnie brak jakichkolwiek tradycji i zwyczajów utworzonych przez dziesiątki pokoleń, tym bardziej związanej ze specyfiką nadmorską, której nie da się wytworzyć w ciągu 80 lat! Wybrzeże w Polsce przez wieki zamieszkałe było przez Niemców, a tradycja i kultura wyjechała razem z pierwotnymi mieszkańcami.
W schedzie po Niemcach, albo jak kto woli reperacjach wojennych, otrzymaliśmy piękny kawałek Wybrzeża i urządziliśmy na tym pięknym Wybrzeżu jeden wielki śmietnik – urbanistyczny, gastronomiczny i dosłowny. Takiego natłoku kiczu i tandety jak na polskim Wybrzeżu nie ma nad Bałtykiem nigdzie.
Tak okropnej oferty gastronomicznej również. W Polsce kulinarnie najgorzej jest … na Wybrzeżu.
Aby pretendować do Saint Tropez konieczna jest kultura kulinarna związana z regionem, a nie pizze, hot-dogi i gofry.
Dodatkowo sezonowi kucharze są „z łapanki”, a nie z Le Cordon Bleu. Smażona w głębokim tłuszczu ryba to nie jest nawet dobry poziom, a tym bardziej szczyt sztuki kulinarnej.
W porównaniu to w małym Heringsdorfie ( populacja 8.500) są dwie restauracje z *Michelin, notabene prowadzone przez związanych z regionem niemieckich szefów kuchni. W całym Trójmieście ( populacja 760.000) jedna – prowadzona przez Hiszpana, a szef kuchni jest Włochem – serwuje … potrawy kuchni molekularnej. Kawior molekularny ciekawy jest w miejscach, gdzie kultura kulinarna osiąga szczyty umiejętności, ale nie na polskim Wybrzeżu, gdzie króluje śmieciowe jedzenie.
Zresztą nawet w Saint-Tropez raczej degustuje się regionalną Boulliabase lub Salade Niçoise, niż kawior molekularny.
dodany przez Anonim @ 10 lipca 2025 o 19:26. #
w pełni sie zgadzam z Twoim komentarzem
dodany przez iwona @ 15 lipca 2025 o 09:33. #
Przykro mi, że kolejny raz mój komentarz, a w tym przypadku pytanie o wystrój domu, nie został zaakceptowany i opublikowany.
dodany przez Magdalena @ 10 lipca 2025 o 20:14. #
Cos tu sie wali, ja tez nie umiem komentarzy dodawać, dziwne to :/
dodany przez marta @ 11 lipca 2025 o 11:03. #
moje komentarze również nie przechodzą cenzury
dodany przez OLKA @ 13 lipca 2025 o 11:21. #
Jestem właśnie w Sopocie … być może minęłam Panią przy Grandzie – gdzie mieszkamy. Nie ma piękniejszego miejsca w Polsce … nie ma piękniejszych poranków i miejsc na poranne spacery. Dyskretny luksus, kolory, architektura.. zazdroszczę
dodany przez Agata @ 11 lipca 2025 o 09:28. #
Nie tylko zazdrośnica, ale także chwalipięta! Nie mogłaś widzieć Kasi w Sopocie, bo była na Ibizie, aby wypróbować nowy makijaż Chanel – Golden Hour. Notabene w Sopocie nie ma zachodów słońca w morze.
dodany przez Anonim @ 14 lipca 2025 o 16:29. #
Sopot, Ibiza, Chanel – każda z nas ma swoje „golden hour” i swoje ukochane miejsca. Agata po prostu podzieliła się zachwytem, a że potrafi dostrzec piękno i urok chwili – tylko pozazdrościć takiej wrażliwości. I może właśnie dlatego – niezależnie od miejsca – wszystko, co opisuje, brzmi jak najpiękniejszy widok.
dodany przez Ania @ 15 lipca 2025 o 13:08. #
Agata nie pisze kiedy spotkała Panią Kasię . Jest właśnie w Sopocie ale może jest już tam 2 tygodnie? Agata pisze również, że być może minęła Panią Kasię ale nie pisze kiedy to zrobiła . Nigdzie nie ma wzmianki o zachodzie słońca w morze ? – jak już to w morzu . Nie rozumiem po co Pani komentuje jak nawet nie przeczytała Pani tego co Agata pisze. I jeszcze w dodatku obraża Pani autorkę komentarza.
dodany przez Agnieszka @ 15 lipca 2025 o 20:01. #
Kasiu, czy mogłabyś napisać gdzie kupiłaś te piękne japonki?? Ciężko mi znaleźć takie minimalistyczne, a Twoje wydają się być idealne :)
dodany przez Olga @ 11 lipca 2025 o 12:43. #
Mamy 2025 rok a nadal promowane jest wcieranie chemii w skórę by wyglądała na opaloną 🙊
dodany przez Ja @ 12 lipca 2025 o 11:03. #
Dziśiaj rano odszedł Tadeusz Rolkę. RiP. Legenda polskiej fotografii, któremu zawdzięczasz Kasiu najlepsze zdjęcia.
Kasia, zrób jakiś wpis.
dodany przez Anonim @ 14 lipca 2025 o 17:03. #
Kasia – samoopalacz super – lepszego nie miałam. Dzięki za uszczknięcie rąbka tajemnicy sopocianek! Dzięki Tobie mam pięknie opalone nogi, a odkąd pamiętam świeciły arystokratyczną bladością 😁
dodany przez Patrycja @ 17 lipca 2025 o 20:13. #
Rąbka tajemnicy sie uchyla
dodany przez Gog&Magog @ 19 lipca 2025 o 20:57. #