hoodie, pants, coat / wełniany komplet dresowy i płaszcz – MLE Collection

sledge / sanki – Allegro (kupione w zeszłym roku, to ten sam model, który widziałyście tutaj)

gloves / rękawiczki – H&M (kupione w zeszłym roku)

snow shoes / ciepłe buty – Inuikii 

   Śnieg, który spadł w okolicach Chwaszczyna, czyli dosłownie kilka kilometrów od Sopotu, jest naprawdę miłą osłodą tej zimy. Mamy tu w Trójmieście dziwne mikroklimaty – u mnie za oknem szaro, a pogoda iście barowa, za to tuż za wjazdem na obwodnicę można zobaczyć i nacieszyć się prawdziwą zimową krainą. I od razu się przyznam – nie wiedzieliśmy czy to, co donosili znajomi faktycznie jest prawdą, więc zapakowaliśmy się do samochodu z sankami i nie liczyliśmy za bardzo na białe zaspy. A tu proszę! Wojna na śnieżki – zaliczona. Zjazd na sankach – był. Lepienie bałwana (małego i brzydkiego, ale jednak) – udało się. No i Portos nie mógł chyba uwierzyć w to, co widzi. 

   Mój zestaw, jak już wcześniej napomknęłam, nie był do końca przemyślany i gdybym wiedziała, że zabawa w śniegu będzie trwała tak długo (i że niejedna śnieżka wyląduje na mojej twarzy), to włożyłabym na siebie coś innego. Mimo wszystko, wełniane ubrania naprawdę dobrze się sprawdziły – w bawełnianym dresie pewnie zmarzłabym znacznie szybciej. Uprzedzając Wasze pytania – ten komplet pojawi się już w styczniu (na zdjęciu wydaje się biały, ale w rzeczywistości to kolor ecru). My, już lepiej przygotowani, zbieramy się do kolejnego wypadu na sanki – mam nadzieję, że Wy też się załapiecie!