Last Month

Wpis powstał we współpracy z marką Farmina, Pasiekami Rodziny Sadowskich, Veoli Botanica, Chanel i wydawnictwem Media Rodzina, a także posiada lokowanie marki własnej. 

 

  I nadeszła kolejna wiosna. Żywo zielona, świeża, pachnącą trawą i kwiatami, które obsypały moje miasto. Wchodzę do mieszkania, które obiecałam pomóc wyremontować i widzę, że w kluczowym miejscu robót gołąb uwił sobie gniazdo i siedzi. Patrzy się na mnie i chyba czuje, że ważą się właśnie jego losy. Coś musi się zatrzymać, aby coś innego mogło ruszyć dalej. Gołąb wygrywa, a ja – w sumie nawet się cieszę, że zyskałam więcej czasu na inne rzeczy. Zresztą porzucanie zadań w połowie drogi to moje drugie imię, gdyby ktoś nie wiedział. Jak dobrze, że tym razem mogę to zrzucić na gołębią rodzinę! W każdym razie: cieszmy się Dziewczyny! Ta wiosna drugi raz się nie powtórzy! Zostaniecie ze mną przez chwilę i nacieszymy się majem razem?

Fotografia daje nam namiastkę tego, o czym wszyscy marzymy – sprawia, że najciekawszy lub najpiękniejszy moment staje w miejscu. I za to ją uwielbiam. To ja, lat cztery. 

1.Początek zimnego maja. // 2. Jeśli któraś z Was jest posiadaczką tego kompletu, to wracam do Was z informacją, że już teraz możecie również dorzucić do zamówienia gumkę w tym samym wzorze // 3. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz skakałam po sianie! // 4. Gdy wydaje Ci się, że na zewnątrz jest tak pięknie i ciepło, ale po powrocie ze spaceru z psem wyciągasz z powrotem wełniany koc i siedzisz pod nim tak długo, jak to możliwe.  //Buszująca w zbożu…1. Pisałam już o tej książce na blogu. Ale powtórzę, bo warto. "Warsztaty weneckie" są pięknie wydane, a mój kod MLE_Wenecja daje rabat na 30% od ceny katalogowej i działa do jutra, więc jeszcze możecie skorzystać! // 2. To nie jest mój dzień. Ale dzięki Vogue i Kazar jest odrobinę milszy (bluzka jest od polskiej marki So Fluffy). // 3. Ależ eleganckie to owocowe połączenie kolorystyczne. // 4. Jajka wyparzone, owoce umyte. To co dzisiaj gotujemy? // Razem z owocami zapiekanymi pod koglem moglem wracam do dzieciństwa. Wiem, to żaden przepis, ale właśnie to ten deser najbardziej kojarzy mi się z dzieciństwem. Jako mała dziewczynka nie mogłam jeść wielu rzeczy, a tu mamy tylko jajka, cukier i owoce. (Mój sweter i spódnicę znajdziecie w MLE.)​Przepis na owoce zapiekane pod koglem-moglem.  

Skład:  

10 żółtych jajek

10 płaskich łyżek cukru pudru

owoce (ja użyłam jeżyn i borówek)

laska wanilii

masło (do wysmarowania garnuszków)

 Banalnie prosty sposób przygotowania:  

1. Jajka wyparzamy we wrzątku (nie dłużej niż minutę). Owoce natomiast myjemy wodą.
2. Oddzielamy żółtka od białek do osobnych misek (w przypadku miski z białkami możemy zrobić później bezę albo dać je do zjedzenia psiakowi).
3. Żółtka ubijamy razem z cukrem pudrem. Kogel-mogel będzie gotowy gdy masa będzie jasna i puszysta. W trakcie ubijania dodaję odrobinę nasion laski wanilii.
4. W tym czasie umyte owoce przekładam do wysmarowanych masłem garnuszków, następnie zalewam je gotowym koglem-moglem i wsadzam do rozgrzanego na 240 stopni piekarnika na 10 minut (lub do momentu gdy wierzch będzie zarumieniony). Wyciągam i gotowe.


Cały przepis macie w tej rolce. Zrobicie go w dziesięć minut. Maks!

Wiemy, kto dostanie białka jajek. A tu kilka niepublikowanych zdjęć z wyjazdu naszego zespołu do Florencji.1. Gotowa na randkę z Leonardo. W sensie, że z Leonardo da Vinci :D. Uffizi to najsłynniejsze florenckie muzeum sztuki i trzeba je odwiedzić! // 2. A w naszym hotelu mieszka chyba prawdziwy malarz. // Wiem, że wiele z Was czeka na tę sukienkę – premiera już na początku czerwca!
Ekhm… przepraszam, czy ja właśnie trafiłam do jakiejś powieści?"Tylko zostawcie w magazynie jedną dla mnie!"

Czekałam na premierę tej sukienki i nareszcie ją mamy!
Po powrocie z podróży wpadłam na diabelski pomysł, aby spróbować odtworzyć najsłynniejsze danie z Florencji (które przed wiekami wymyślił ktoś, kto chciał chyba utrudnić życie kucharzom na dworze). Moje wnioski po pieczeniu własnych bułeczek na śniadanie? Mam bana na program Meghan Markle na minimum pół roku. Jeśli kogoś ominął przepis na jajka po florencku, to zapraszam do tego wpisu"Kulane bułeczki""Kasia! Szybka kawa i ogarniamy dalej treści dla MLE z Florencji". Monika. Osoba, bez której śmiałabym się w pracy o połowę mniej. 

A po powrocie do domu trzeba pozbierać paczki popodrzucane przez kurierów do siedmiu różnych miejsc mieście. Priorytetem oczywiście jest karma dla Portosa!

Żywienie zwierzaków to nie lada wyzwanie. Szczególnie gdy, tak jak Portos, mają wyjątkowo wrażliwe brzuchy (co nie przeszkadza im oczywiście zjadać różnych różności – od tarty cytrynowej po podeszwę buta). W Farminie, gdzie od dawna zaopatrzamy się w jego ulubioną karmę, istnieje możliwość konsultacji z dietetykiem (zarówno dla psów, jak i dla kotów). Taka osoba indywidualnie dobierze żywienie dla potrzeb Waszego zwierzaka (uwzględni alergie, wszelkie choroby czy preferencje żywieniowe), ale też opracuje dla Waszych pupili indywidualny plan żywienia z dzienną porcją karmy do podania Waszemu przyjacielowi. Co najważniejsze – jeśli będziecie chcieli skorzystać z takiej porady, to otrzymacie od Farminy zniżkę na zakupy w wysokości aż 40%! 

Jeśli nie skorzystacie z promocji, to i tak mam dla Was przygotowany kod rabatowy od marki. Z hasłem PORTOS30 otrzymacie 30% rabatu na pierwsze zakupy w Farminie. Najbardziej jednak zachęcam Was do skorzystania z konsultacji, aby Wasz czworonóg mógł cieszyć się długim i zdrowym życiem, oraz pyszną karmą. 

Gdyby jakiś modowy magazyn poprosił mnie o przygotowanie przepisu na super modny deser, to zrobiłabym właśnie to! Tost francuski z matchą. Obsmażamy na maśle chałkę namoczoną uprzednio w mleku, jajku i cukrze, a potem dodajemy odrobinę serka mascarpone, mojego super składniku, czyli miodu z matchą, kilka borówek, mietę i ewentualnie dodajemy szczyptę sproszkowanej matchy. Jeju! Jak to smakuje!  

Miód z matchą od Pasiek Rodziny Sadowskich, czyli mój ulubiony sposób, aby do diety dzieci podrzucić aż dwa zdrowe składniki! To tradycyjna sproszkowana zielona herbata najwyższej jakości połączona z najlepszym, polskim miodem wielokwiatowym. Powiem Wam, że ten smak mnie zaskoczył i szybko się od niego uzależniłam!

Z kodem MAKELIFE10 otrzymacie 10% zniżki na wszystko w sklepie Pasieki Rodziny Sadowskich.Nie mogę patrzeć na to zdjęcie, bo zaraz będę musiała to znów przyrządzić!Wymarzone drugie śniadanie.Pierwsza tura z głowy! Ale nerwy przed drugą sięgają zenitu.Niektórzy, poza dowodem, przynieśli też piórniki z własnymi długopisami… oraz własnoręcznie narysowaną kartę wyborczą z kotem. Uwaga! Kurier z rzeczami na sesję!
1. Co prawda w nerwach i z całym zespołem, z którym wspólnie walczymy o to, aby ten dzień zakończył się w MLE dobrze, ale i tak doceniam tę niecodzienną przyjemność – późne śniadanie w knajpie. Dziękuję Pokusa Bakery, że tak życzliwie podeszliście do tego, co mogę jeść, a czego nie – obsługa na medal! // 2. Uwielbiam ten zestaw (taki niby w stylu Sylwii Butor). // 3. Dotarłyśmy na plan zdjęciowy! // 4. Zdążyłam przed pierwszą burzą po parnym dniu!Powiedzcie mi, co wydarzyło się z moją millenialsową duszą, że zaczęły mi się podobać takie wzory na paznokciach? Gdyby ktoś twierdził, że w mojej garderobie nie ma koloru, to chciałabym uspokoić, że kto inny w moim domu nadrabia te braki z nawiązką. A tu fragment materiałów, które przygotowałam z nowym zapachem od CHANEL – Chance Splendide.Ależ te piosenki Angele wpadają w ucho!
Dzień Mamy. Wyobrażam sobie ten moment, w którym staję przed 465 tysięcznym tłumem (czyli tyle, ile mam tu obserwujących mnie osób) i mogę na takim forum podziękować komuś bardzo dla mnie ważnemu. Trochę jak możliwość przekazania pozdrowień, gdy wygra się finał Familiady ;). No więc powiedziałabym: „Dziękuję Mamo. Jesteś najlepsza! 1. Napiszę o tym raz, bo to sekret wszystkich mieszkańców Sopotu – ulubiona restauracja tubylców to oczywiście Familia Marco Polo. // 2. Każdej mamie życzę, aby chociaż przez chwilę mogła poleżeć, jak ta kapibara. // 3. Kilka miłych chwil z moją mamą z okazji Dnia Mamy.
Taka złota myśl od Kapibary dla Was wszystkich. 

"Myśl jak Kapibara" to kontynuacja książeczki, którą miałam już przyjemność Wam pokazać ("Być jak Kapibara"). Ostatnimi czasy jest to ulubiona książka dziewczynek, na którą wołają "happybara" :D. Zostawiłyśmy ją w weekend u dziadków, więc możecie sobie wyobrazić co się działo, jak się okazało wieczorem, że jej nie ma. Skończyło się na oficjalnej przysiędze, że babcia przyniesie ją następnego dnia. 

Super jest ta książka. Pośmiać się przy niej można. I to tak międzypokoleniowo. Polecam Wam gorąco!

Już wiem, co włożę na rocznicę ślubu! I komunię! I chrzciny! Kilka sztuk jeszcze dla Was zostało.Czas, aby z tego stosiku wybrać kolejną książkę na dobranoc. Padnie chyba na "Nieznajomą z portretu". Dziewczyny! Tak wiele z Was pisze mi, że nie wie co myśleć o tych wyborach. Że Wasz mąż/partner/znajomi/rodzina planują głosować na Nawrockiego, ale w Was pojawia się jednak ziarenko niepewności w związku z jego życiorysem i ostatnimi doniesieniami. Przede wszystkim bardzo Wam dziękuję za kulturalne wiadomości od tych z Was, które widzą świat inaczej (niestety – chcąc być szczerą – muszę przyznać, że są też takie wiadomości, które trudno byłoby mi zacytować – pamiętajcie, że sami sobie wyznaczacie świadectwo, pisząc komuś najobrzydliwsze rzeczy na świecie). Mówicie, że mężczyźni, którzy w Waszym domu bardziej interesują się polityką, przekonują Was, że kobiece prawa to temat zastępczy – dla nich być może tak, ale przecież to normalne, że każdego dnia zdarzają się momenty, kiedy para myśli inaczej. Ile razy coś, co było dla Ciebie bardzo ważne, dla Twojego mężczyzny było błahostką albo "czepianiem się"? To my same musimy zadbać o nasze sprawy, bo nasze priorytety różnią się często od priorytetów mężczyzn. Głosowanie jest anonimowe!  Mamo, a co to jest "głosowanie"? Ostatnio przerabiamy w dziecięcym języku coraz więcej abstrakcyjnych i złożonych tematów.Gdy w piątkowy wieczór, po tygodniu chodzenia w dresach i wyciągniętych ubraniach, przypominam sobie, że mam w szafie coś jeszcze.
Moja przygoda z konturowaniem rozpoczyna się właśnie teraz. Rozświetlacz (TIME TO SHINE), bronzer (TIME TO BRONZE) i róż (TIME TO BLUSH) od Veoli Botanica w mojej ocenie zdały egzamin. Rozświetlacz, bronzer i róż od Veoli Botanica to produkty, które są delikatne i nawet niewprawna ręka (tak jak moja), może powoli stopniować ich intensywność. 

Naprawdę nie można sobie tymi kosmetykami zrobić krzywdy i jeśli ktoś jest na tym samym makijażowym poziomie, co ja (czyt. „mogę się malować przy zgaszonym świetle i pomylić pędzel do cieni ze szczoteczką do zębów – efekt i tak jest takim sam”) to właśnie znalazł idealną opcję, aby spróbować czegoś nowego.    

Nie jestem makijażową wyjadaczką, ale to jest super proste w użyciu! Teraz (to znaczy do 1 czerwca) na stronie Veoli Botanica obowiązuje:

– 20% na wszystko (naliczane automatycznie przy zamówieniu)

– 25% od 249 zł

-30% od 399 zł.To gdzie idziemy? Do paczkomatu? Do Lidla? Przecież wiadomo, że właśnie w takich sytuacjach spotykamy najwięcej znajomych!

No dobra, ostatnia rzecz! Dużo twórczyń na Instagramie pisze o tym, że każda z nas powinna znaleźć czas, żeby zrobić coś dla siebie. Serio, chrzanić maseczki, zakupy, medytacje, szejka z kolagenu i czytanie poradników – najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić w ten weekend dla siebie, dla swojej przyszłości, dla naszych dzieci, to wziąć udział w wyborach i zagłosować na człowieka, który swoim życiem pokazał, że potrafi wziąć za nas odpowiedzialność. 

Dobra! Teraz już naprawdę skończyłam (ale uważajcie! Jeszcze jedna wiadomość, że się nie udzielam w ważnych sprawach i znów się zaraz odpalę :D). Podejrzewam, że jutro w związku z ciszą wyborczą, platformy streamingowe będą maksymalnie przeciążone, a ja dołożę do tego swoją cegiełkę. Oto cztery filmy/seriale, które polecam: 

1. "Perswazje" z Dakotą Johnson. Dla tych z nas, które kochają Jane Austen i cały ten wiktoriański klimat, ale chciałyby też poczuć powiew świeżości. 
2. "Dżentelmeni" – dziwne, ale fajne. Guy Ritchie nie zawiódł. 
3. "Polo". Producentem tego serialu/reality show jest podobno sam książę Harry. Poziom oderwania od rzeczywistości wspina się tu na nieznane dotąd wyżyny. Wiele aspektów tego sportu jest dla mnie trudnych do zaakceptowania (bo do najlepszych drużyn można się po prostu wkupić), no i wiem, że dla samych zwierząt jest to bardzo ryzykowna dyscyplina. Ale warto obejrzeć, aby samemu sobie wyrobić zdanie. 
4. "Wybraniec" – no i na koniec "kremdelakrem". To trzeba obejrzeć! Wbija w fotel i zostawia z przemyśleniami na długo. To historia drogi do władzy Donalda Trumpa. Brrrr. 

Może nie powinnam pisać tego wpisu w piątkowy, pełen emocji wieczór, bo pewnie wiele z Was zauważyło, że moje myśli są dziś rozpędzone bardziej niż zwykle. A może to ta późna wiosna uderzyła mi do głowy? W każdym razie – dziękuję każdej z Was za to, że odwiedziłyście mnie tutaj. Nawet jeśli różnimy się od siebie i czasem trochę Was denerwuję :*. 

 

*  *  *

 

 

Look of The Day

Wpis powstał we współpracy z marką L37.

 

skórzane buty – L37

dżinsy – Zara (nr ref. 2569/047/811)

marynarka skórzana – vintage

torebka – Chanel

top – Intimissimi

okulary – Shevoke

 

  Im starsza jestem, tym trudniej jest mi się przełamać do nowości. To chyba dość powszechna przypadłość. Staram się z tym czasem walczyć, bo przecież nie chcę w wieku 38 lat stać zamkniętym na świat zgredem, który nie wie jak wypożyczyć hulajnogę czy robić zakupy w kasach samoobsługowych (albo uważa, że młodzież najchętniej słucha teraz Eda Sheerana :D). W przypadku mody tych eksperymentów też jest chyba coraz mniej, ale jednak jakieś niuanse lubię zmieniać. Czarna marynarka, dżinsy, biały top i baletki to zestaw, który nosiłam jeszcze na studiach, ale diabeł tkwi w szczegółach. Skóra ala Sylwia Butor, okulary w stylu Kylie Jenner (bo to chyba teraz ikona mody dla nastolatek?) i srebrne buty (najwygodniejsze jakie miałam w życiu), to subtelne wtrącenia do moich millenialsowych stylówek. Może być?

 

  Na zdjęciu poniżej widzicie moje zakupy w L37 – część zamówiłam na sesję dla MLE, a część zostawiłam sobie – jeśli jeszcze nie znacie tej firmy to zerknijcie koniecznie. Znajdziecie tam nowoczesne projekty torebek i butów. Z moim kodem MLE20 dostaniecie -20% (ważny od 21.05 do 31.05., rabat nie łączy się z innymi promocjami).

Look of The Day – niedziela wyborcza i zimny maj.

Wpis powstał we współpracy z marką Biżuteria YES.

 

kolczyki i pierścionek – Biżuteria YES

zamszowa kurtka – Nour Hammour z drugiej ręki

plisowane spodnie – MLE (model Ossie)

buty – Kazar

torebka – Bottega Veneta

 

  "Sprawdź czy masz dowód" – to zdanie padło dziś pewnie w wielu polskich domach. Ubrani odrobinę bardziej odświętnie niż zwykle i zdecydowanie cieplej niż w zeszłym roku o tej samej porze, ruszyliśmy w stronę lokali wyborczych. Ten miesiąc jest zimny aż do przesady, ale wcale nie najzimniejszy w historii. W 1991 roku rekordowo niskie temperatury w maju stały się nawet inspiracją do napisania piosenki, którą z pewnością wszystkie znacie:

 

Dzien za dniem pada deszcz,

Słonce śpi, nie ma cię,

Jest mi bardzo, bardzo źle.

Zimny kraj, zimny maj,

Koty śpią, miasto śpi,

Czarodziejskie śnią się sny.

W moim śnie, cudownym śnie,

Tylko kocham kocham, kocham…

 

  A ponieważ z powodu ciszy wyborczej dziś we wszystkich mediach szuka się "tematów zastępczych" to i ja sobie na to pozwolę. Marka YES ponownie łączy siły z Fundacją Kosmos dla Dziewczynek, by dać dziewczynkom i chłopcom równe szanse na rozwój, samodzielność i spełnianie marzeń. Po sukcesie pierwszej edycji akcji z marca 2024, tym razem marka wypuściła limitowaną kolekcję pinów.  Kupując taki pin, dołączasz do tworzenia świata, w którym dziewczynki i chłopcy mają takie same szanse na budowanie głębokich relacji i pięknych przyjaźni. Całym dochodem ze sprzedaży marka YES wesprze programy edukacyjne Fundacji Kosmos dla Dziewczynek – by każde dziecko mogło być sobą, bez ograniczeń i lęku przed oceną.Wśród wzorów znajdują się symbole takie jak rakieta, planeta czy nieustraszony kosmonauta – idealne, aby przypiąć je do plecaka, piórnika czy czapki. Do każdego zakupionego pina dołączone zostanie wydanie magazynu "Kosmos dla Dziewczynek". Kosmiczne piny dostępne są w wybranych Salonach YES oraz na YES.pl w cenie 49 PLN.

  Biżuteria, którą mam na sobie (dojrzałyście ten zielony krzykliwy kolor w mojej stylizacji?! ;)) to jak zwykle marka YES. Z okazji Dnia Mamy marka przygotowała dla Was specjalną zakładkę, którą znajdziecie tutaj (mi w zeszłym roku się przydała – prezent, który wtedy wybrałam, stał się codziennym dodatkiem mojej mamy). Przypominam Wam o rabacie – 100 zł od zakupów powyżej 500 zł. Wystarczy wpisać kod WIOSNA na YES.pl. Działa również stacjonarnie, w Salonach YES.

 

Powrót z podróży, czyli jajka po florencku – przepis dla koronowanych głów, który prawie mnie pokonał

Wpis zawiera lokowanie marki własnej. 

 

  Po podróży do Florencji, postanowiłam odtworzyć przepis, którego historia zaczęła się właśnie w tym włoskim mieście. Mowa o słynnych jajkach po florencku. To nie przypadek, że to danie zostało stworzone przez najznakomitszych kucharzy czasów Renesansu. Być może po to, aby utrudnić życie kolegom po fachu? Wiele rzeczy w tym, z pozoru prostym, daniu może nie wyjść. Z pewnością nie jest to opcja na szybkie śniadanie przed pracą (właściwie to dobrze, jeśli uda Wam się przygotować to danie, nim reszta domowników z tej pracy wróci). Nic jednak nie kształtuje tak, jak nowe wyzwania! Od ciasta drożdżowego na bułki, których przygotowanie zajęło mi najwięcej czasu, przez jajko w koszulce, aż po najtrudniejszy na świecie sos holenderski – każdy element to kulinarny sprawdzian i wejście do nowego kręgu wtajemniczenia.

  No może poza szpinakiem, który okazuje się być w całym tym daniu najbardziej florenckim elementem. Do dziś w wielu krajach, na szpinak przygotowany w taki sposób mówi się po prostu „szpinak po florencku”. Podobno to Katarzyna Medycejska, mieszkająca właśnie we Florencji, rozpropagowała te zielone liście we Francji.

  Na początku nie wiedziałam jeszcze, co mnie czeka – niech więc Was nie zmylą te kadry jak u Meghan Markle. Sos przygotowywałam trzy razy – jeden niewłaściwy ruch i zamiast aksamitnej konsystencji uzyskujesz żółty twaróg. Przy okazji mogłam więc przetestować różne sposoby na to, aby uratować zwarzoną breję. Jeden z nich okazał się skuteczny, więc dzielę się nim w przepisie.  

  Jakie są moje wnioski po udziale w tych domowych warsztatach kulinarnych? Renesansowi kucharze mieli więcej czasu na gotowanie niż kobiety w XXI wieku. Proponuję własnoręcznie zrobione bułeczki zamienić na te gotowe z piekarni, jajko w koszulce na sadzone, a sos… wydać na piątkowe nowości w MLE ;). 

Żartuję! Danie wyszło przepyszne, a przy odrobinie wprawy jego przygotowanie z pewnością nie zajmuje dwóch godzin ;). Może przekonam się o tym następnym razem? 

 

SKŁAD NA DWIE PORCJE:

 

Na bułeczki (których upiekłam więcej, niż potrzeba):

3/4 szklanki ciepłej wody  

60g mleka w proszku  

35g rozpuszczonego masła

400g mąki  

1 łyżka cukru  

1 płaska łyżeczka soli  

20g drożdży świeżych  

2 jajka 

 

Na jajka w koszulce:

2 jajka

łyżka octu do gotującej się wody

 

Na szpinak:

2 duże garści świeżego umytego szpinaku

2 ząbki czosnku

2 łyżki masła

sól i pieprz

 

Na sos:

3 żółtka jajka

1 łyżka soku z cytryny

100g masła

 

Sposób przygotowania:

1. Do szklanki należy wlać około 4 łyżek ciepłej wody i rozpuścić w niej drożdże, cukier i łyżeczkę mąki. Przykryć i odstawić na 10 minut, aż drożdże się aktywują. Przygotować dwie miski: do jednej wlewamy pozostałą ilość ciepłej wody, rozpuszczone masło, mleko w proszku i mieszamy całość. Do drugiej miski wsypujemy mąkę, sól, a następnie wlewamy roztrzepane jajka, zaczyn drożdżowy i miksturę z pierwszej miski. Można dodać ulubione zioła, jak ktos lubi. Ciasto wyrabiamy hakiem do drożdży aż będzie jednolite i elastyczne, minimum 15 minut. Potem przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce bez przeciągów na około godzinę. Gdy ciasto urośnie, wykładamy je na blat, lekko podsypujemy mąką i wyrabiamy je chwilę. Formujemy prostokąt  i wycinamy z niego równe części na bułeczki. Kulamy bułeczki i kładziemy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 45 minut, a nawet godzinę jeśli nam się nie spieszy. Gdy bułeczki urosną, włączamy piekarnik na 180 stopni i smarujemy bułki roztrzepanym jajkiem z odrobiną mleka. Smarujemy dokładnie, bo nieposmarowane miejsca bedą po upieczeniu wyraźnie matowe. Pieczemy około 15-20, minut w zależności od mocy piekarnika, góra-dół, bez termoobiegu, aż bedą złociste.

2. Na patelni rozgrzewamy 2 łyżki masła, potem pokrojony na cienkie plasterki czosnek. Gdy czosnek zacznie puszczać piękny aromat to wrzucamy szpinak. Mieszamy i doprawiamy solą i pieprzem. Opcjonalnie: startą gałką muszkatołową.

3. Jajko w koszulce: jajko przekładamy do niskiego i małego naczynia. Gotujemy wodę w małym garnku i gdy się zagotuje wlewamy łyżkę octu. Robimy wir i wrzucamy jajko. Gotujemy około 3 minut. Przekładamy na ręcznik papierowy, aby odsączyć jajko z nadmiaru wody.

4. Sos: jajka sparzyć wrzątkiem. Żółtka roztrzepujemy w misce z łyżką soku z cytryny. Stawiamy miseczkę na garnek, w którym gotuje się woda. Ważne aby miska nie stykała się bezpośrednio z gotującą się wodą, a jedynie z parą wodną. Gdy zauważymy, że konsystencja zaczyna gęstnieć od razu wlewamy cienkim strumieniem gorące masło. Ubijamy trzepaczka, tak aby masa była aksamitna. Dodajemy sól i pieprz na koniec.  Jak uratować zwarzony sos: do czystej miski wlewamy 3 łyżki ciepłej, przegotowanej wody i stopniowo dodawać zwarzony sos, trzepiąc energicznie trzepaczką, aż konsystencja zacznie robić się taka, jak powinna – kremowa i bez grudek. 

Sukienkę znajdziecie tutaj

 

 

 

 

 

Zapiski o modzie i stylu: Florencja i MLE

Wpis powstał we współpracy z marką Veoli Botanica oraz zawiera lokowanie marki własnej i linki afiliacyjne.   
 

   Florencja od lat była na liście miast, które chciałabym zobaczyć. Niby nie tak daleko, ale jednak zawsze jakoś nie po drodze.  Pewnie, gdyby nie tegoroczna kolekcja MLE, w którą od początku do końca wpleciony był włoski styl, ta podróż też nie doszłaby do skutku. Tak się złożyło, że nie zdążyłyśmy z ukończeniem sporej części wzorów przed kampanią we włoskiej restauracji LUPO. Wiele modeli nie zostało więc jak dotąd nigdzie pokazanych. Jak to mawiają – szczęście w nieszczęściu.  

  Większość akcji marketingowych czy sesji, które marki odzieżowe zlecają agencjom, my tworzymy i realizujemy same. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre: jest to zdecydowanie tańsze, no i raz do roku, najczęściej wiosną, wymusza na naszym zespole kreatywnym wyjazd w jakieś piękne strony. Złe: nie słyszałam, ale podpytam i dam znać ;).  No dobrze, jeśli już miałabym się czepiać, to praca w pięknym miejscu, które chciałoby się zwiedzić, wywołuje pewien rodzaj frustracji, ale na szczęście nie miałyśmy za wiele czasu aby się nad tym zastanawiać. Plan przygotowany przez Olę wypełniony był po brzegi, a absurdalnie wczesne pobudki o świcie i ciągłe prasowanie sukienek do zdjęć tylko dodawało smaku tej wycieczce ;)).

   Na wstępie chciałabym też powiedzieć, że wszystkie te włoskie powiedzenia kończące się na „con calma” [ze spokojem], które na wakacjach wydają mi się urocze, w czasie pracy sprawiały, że spokój był ostatnią rzeczą jaka przychodziła nam do głowy. Gdy ma się świadomość, że Twoja współpracowniczka przez tydzień pracowała nad dokładnym planem, gdy wszystko mamy wyliczone co do minuty, ale nikt poza nami nie patrzy na zegarek i gdy wykupione miesiąc wcześniej miejsce parkingowe we Florencji jednak nie istnieje, to docenia się ten polski brak luzu ;).

  W każdym razie, na zdjęciach naszego stresu w ogóle nie widać – gdy zerkam w galerię telefonu nie znajduję tych najbardziej emocjonujących momentów (na przykład tego, w którym z impetem wjeżdża w nasz samochód włoska śmieciarka). Mam nadzieję, że mimo tego dzisiejsza relacja wyda Wam się interesująca ;). A efekty naszej pracy będziecie oglądać na profilach MLE przez najbliższe tygodnie!

Toskania budzi się do życia. Za to my nie śpimy już od dobrych kilku godzin ;). To będzie długi dzień!

Czytałyście którąś z tych pozycji?Pierwsza kreacja wyprasowana! Jeszcze tylko 27 pozostałych!Oto nasza scena na pierwsze nagrywanie. W tej rolce możecie zobaczyć efekt końcowy. Jest i Ola, która bez mrugnięcia okiem, zdecydowała się pojechać do Włoch z trzema dziewczynami, z którymi wymieniła raptem kilka mejli.Premiera tej sukienki wypada u nas w grafiku na 16 maja. Ta sukienka także pojawi się w MLE 16 maja. 
A moja ulubiona "mała czarna" sezonu ma swoją premierę już jutro. Widzimy się jutro o 12.00?
Sukienka z obniżoną talią znajdziecie w MLE pod koniec maja. Wymarzona zawartość wakacyjnej szafy. Cztery godziny, jedenaście sukienek, dwie karty SD, pięć cappuccino i trzy ataki śmiechu później. W walizkach nie było za wiele miejsca na nasze prywatne ubrania więc… "sorry not sorry" :D.  Dzień jeszcze młody, a plan sam się nie zrobi. Ruszamy do Florencji. Wychodzimy z naszej norki, więc przezornie nakładam krem z filtrem. Przebarwienia, wysypka, zaczerwienienie – to tylko kilka miłych rzeczy, które pojawiają się u mnie na twarzy zamiast opalenizny. Na szczęście dobry SPF ratuje sytuację.  Jeśli w czasie majówki zorientowałyście się, że w Waszej szafce macie tylko zeschnięty krem SPF z zeszłego roku, to ten wpis jest dla Was. Krem BUT FIRST, SUNSCREEN od Veoli Botanica zapewnia ochronę przed promieniowaniem UVB, UVA, HEV oraz IR, świetnie sprawdza się pod makijażem (SPF 50+, UVA, UVB, PA++++). Z kodem makelifeeasier20 macie -20% na cały asortyment (gorąco polecam Wam z Veoli Botanica też kropelki samooopalające, krem pod oczy i to serum z 15% stężeniem witaminy C). Zero uczucia smoły na twarzy! Ten krem ma bardzo lekką konsystencję i świetnie nadaje się pod makijaż. Zabieram ze sobą!Ten moment, gdy jedziesz w stronę nieznanego miasta i już denerwujesz się na myśl o parkowaniu, a nie wiesz jeszcze, że gdy tylko dojedziesz do Florencji w Wasz samochód wjedzie śmieciarka. Miasto narodzin Renesansu wita nas inaczej, niż to sobie wyobraziłyśmy.Widoki wszystko wynagradzają. Przed nami wiele godzin wspaniałej kreatywnej pracy.Ola ma na sobie spodnie Mons, jej top to też nasza nadchodząca nowość od MLE i pojawi się w czerwcu. I moje ukochane spodnie Ossie. Są trochę jak piżama, a trochę jak projekt z paryskich pokazów mody. Kamizelka, którą mam na sobie, również pojawi się w MLE w czerwcu. Moja torebka jest z marki Manu Atelier (ale podobną znajdziecie tutaj i tutaj), okulary to dawny model Le Specs (podobne są tutaj), natomiast klapki to Hermes.

Ola prawie siłą zaciągnęła nas do najsłynniejszej florenckiej kawiarni. I dobrze zrobiła! Warto stać w kolejce do Vivoli Gelateria i wypić pistacjową wersję affogato (nawet jeśli pistacje kojarzą Wam się już tylko z czekoladą dubajską). 

Florencja na jednym zdjęciu. Totalny zachwyt i niesmak jednocześnie. Galeria Uffizi sprawiła, że unoszę się nad ziemią. Za to tłum turystów i wynikający z tego chaos przytłacza i sprawia, że po paru godzinach nie mamy nic przeciwko temu, aby przysiąść na najbliższym obskurnym krawężniku i po prostu zebrać myśli. Mam wrażenie, że padłam ofiarą „syndromu Stendhala” (nazywanego również zespołem estetycznym lub zespołem Florence).    

Według wujka Google oznacza to zjawisko, w którym intensywne wrażenia estetyczne, np. podczas podziwiania dzieł sztuki, mogą wywołać u osób dolegliwości fizyczne i psychiczne, takie jak przyspieszone bicie serca, zawroty głowy, dezorientacja, a nawet halucynacje. 
Ciekawostka o Florencji. Zasada dystansu, którą wszyscy pamiętamy z czasów pandemii koronawirusa, obowiązywała też wtedy, gdy Florencję nawiedziła epidemia dżumy. Te okienka, które Włosi nazywają „buchette del vino”, czyli dosłownie „winne okienka” można znaleźć w całym mieście. Powstały, aby ułatwić handel winem i omijać pośredników, ale swoje drugie (i trzecie!) życie zyskały właśnie w czasach zarazy. Dziś można przez nie kupić także kawę, lody czy pizzę. Za okem widać muzeum Uffizi."Narodziny Wenus", Sandro Botticelli.Żegnamy się z miastem i chociaż nie wszystko poszło idealnie, to chętnie bym tu wróciła. 
Moja rodzina będzie się zabijać o te skarpetki :D. 
Widok z biblioteki w Borgo Pignano. Mamy tyle pięknych sukienek, że aż żal byłoby nie przebierać się na kolację.  Na ostatni dzień zaplanowałyśmy zdjęcia z modelami stricte wakacyjnymi. Projektując je myślałam o tych wszystkich momentach, kiedy ma się na sobie kostium kąpielowy i (chociaż nie mamy na to ochoty) trzeba na siebie coś zarzucić, aby zamówić coś w plażowym barze, albo przemknąć do pokoju hotelowego. Zostajemy nad basenm w okrojonym składzie, bo…Ola, która od kilku lat pracuje u nas w MLE w dziale marketingu, od zawsze marzyła, aby wziąć udział w warsztatach kulinarnych u prawdziwego szefa kuchni. Oczywiście na samym wyjeździe wzbraniała się i mówiła, że wcale nie chce, ale w końcu dała się przekonać! My w trójkę (ja, Monika i druga Ola) nagrywałyśmy ją po kryjomuUprzedzając pytania: zdecydowałyśmy się doszyć sukienkę Peri
I jak ja mam udawać, że pracuję, skoro co chwilę ktoś robi mi zdjęcia jak się opalam?!Gdy pakujesz do walizki ulubioną koszulę do pracy…I okazuje się, że świetnie wygląda też na wakacjach. Spódnicę też znajdziecie u nas!Prawie każdą ścianę w Borgo Pignano zdobił obraz lub rysunek stworzony przez artystów związanych z Toskanią lub samym Borgo Pignano. Niektóre prace są autorstwa znanych współczesnych brytyjskich artystów, a wiele z nich powstało podczas rezydencji studentów i absolwentów The Royal Drawing School. Udzielił nam się ten malarski nastrój…Na nasz zespół czekała mała niespodzienka. Na zakończenie, wzięłyśmy udział w warsztatach malarskich. 
Mój ukochany sweter Velsen. Tym razem noszony na odwrót. Wciąż mamy dostępne też inne koloryKtóry mój? ;)A to już nasz ostatni projekt. Z tego co mi wiadomo, to w najbliższej przyszłości nie wychodzę za mąż, ale patrząc na te sukienkę nawet trochę mi żal ;). Jak dobrze ze zaraz czas komunii! Ten model wejdzie do sprzedaży jeszcze w maju. Koniec z tymi zdjęciami, bo zaraz zamykają kuchnię!

*  *  *

 

Last Month

Wpis powstał we współpracy z marką Polemika, Newby Teas, Muduko, HIBOU oraz z wydawnictwem PWN oraz zawiera lokowanie marki własnej.

 

  Ciekawa to zależność – gdy wszystko wokół rozkwita, czasem trudniej jest nadążyć dobrym nastrojem za wiosenną aurą. Trzeba się trochę namęczyć, wyjść na zewnątrz, zmienić rutynę dnia, którą narzuciły chłodne miesiące. Nie można już bezkarnie okupować kanapy wieczorami, gdy dzieci dopominają się placu zabaw. Jeść mrożonki, gdy witają nas ze straganu pierwsze nowalijki. Smęcić, że tęsknimy za życiem „offline” i spędzać czas z nosem w telefonie. Sami musimy zadbać o to, co nazywamy szybszym biciem serca. To nie te czasy, aby takie uczucie dopadło nas przez przypadek.

  Badania pokazują, że coraz bardziej musimy się motywować do wykonywania codziennych czynności – także tych przyjemnych. Chorujemy na przewlekłe „nie chce mi się”, a im łatwiejsze jest nasze życie, tym bardziej jesteśmy zmęczeni i tym silniejsze mamy poczucie, że z niczym się nie wyrabiamy. Nie są mi obce te emocje. Bywam rozbita, wstaję później, niż bym chciała (przez co poranki często zaczynam od pośpiechu), a prokrastynacja to moje drugie imię. A jednak patrząc na tę kwietniową relację, myślę sobie, że renesansowi myśliciele głoszący ideę „carpe diem” przybiliby mi piątkę. Dużo się działo. Od spokojnej domowej codzienności, przez świąteczne przygotowania, aż po emocjonujące podróże i nowe wspaniałe znajomości. Idealne połączenie stereotypowej mamy z ekscentryczną kobietą pracującą. To co? Zostaniecie chwilę? 

 

Początek kwietnia. Podczas gdy w innych częściach Polski już przekwitały magnolie, my dopiero zaczęliśmy cieszyć się z kwitnących krzewów mirabelki i forsycji. Czy ktoś z Was wybrał Trójmiasto jako majówkowy cel? Jeśli tak, to zamiast sopockiego molo wybierzcie jednego dnia to orłowskie. Nie pożałujecie!1. Mój poniedziałkowy "glam" zależy tylko od tego. // 2. Co w ostatnich tygodniach szczerze mnie ucieszyło? Pierwsze spontaniczne granie w zgodzie z nutami. // 3. Ulubiony tekst przedszkolaka, czyli: "Mamo, popilnuj!" // 4. Zapach narcyzy przy łóżku to kwintesencja wiosny.  // Cóż to za niesamowite uczucie, gdy Twoje dzieci są w czymś lepsze od Ciebie i to one tłumaczą Tobie półnuty.  1. Kto z Was zna kartoflankę? Idealna na rozgrzanie po wiosennym spacerze, na który wyszłaś w dżinsowej kurtce, bo wydawało Ci się, że jest ciepło, a tu jednak 4 stopnie ;). 2. Klucz to dostrzec piękno nawet wtedy, gdy mocno przysłaniają je drzewa. Tak wyglądamy, gdy już odprowadzimy dzieci do przedszkola. Wiem, że Was zaskoczę: spodnie i bluzka to MLE (obydwa produkty pojawią się lada moment). Po czym poznać prawdziwą jesieniarę? W kwietniu na śniadanie nadal królują u niej jabłka duszone w cynamonie. 1. Co roku znajduję w telefonie prawie takie same zdjęcia kwitnących krzewów i drzew. I mimo tej świadomości, wiem doskonale, że za rok będę robić to samo! // 2. Cudowna książka, która sprowadza na ziemię, a jednocześnie pozwala zrozumieć i zaakceptować fakt, że śmierć spotka nas wszystkich. "Dlaczego umieramy" była nawet przez chwilę wyprzedana (czyli jednak Polacy czytają!), ale daję znać, że jest ponownie dostępna. 
Już po pracy. Chciałam ogarniać tego dnia rzeczy na mieście na rowerze, ale nie udało mi się to z dwóch powodów. Po pierwsze: miałam flaka. Po drugie: właśnie zaczęło grzmieć. 

Od maja moja codzienna rutyna nieco się zmieni, chociaż wcale, ale to wcale tego nie chciałam. W każdym razie rower stanie się najpewniej moim głównym środkiem transportu, więc postanowiłam się za niego porządnie zabrać, bo sporo części ma zardzewiałych, od dziesięciu lat nie przeszedł ani jednego serwisu i zasłużył już na renowację z prawdziwego zdarzenia. Przy okazji zmieniam też kolor! "Night sky" brzmi dobrze, prawda?Teleportacja do Paryża! Obszerną relację z wyjazdu możecie zobaczyć tutajCo z wyjazdu CHANEL podobało mi się najbardziej? Możliwość poznania takich świetnych dziewczyn!
Cafe de la PAIX to miejsce, które funkcjonuje od 1862 roku. Jej renowacja trwała 20 lat (!!!), a odwiedzali ją Oscar Wilde, Emile Zola, Ernest Hemingway czy Marlene Dietrich. Doszły mnie słuchy, że wiele z Was też ma już swój flakon. Zapach Chance Eau Splendide jest już dostępny w Polsce.
Nie butiki najsłynniejszych marek modowych, a sklep baletowy. To tu chciałam zrobić paryskie zakupy!
Repetto to francuska marka założona w 1947 roku. Do dziś dostarcza baletki i stroje do paryskiej opery. 
Marzenie każdej małej (i nie tylko) baletnicy. Warszawa i malutkie bistro, które otworzyło przed nami drzwi, gdy złapał nas najprawdziwszy kwietniowy śnieg. 
To nie białe płatki kwiatów spadające z drzew, tylko najprawdziwsza zamieć!Zaległy prezent urodziny – garnitur na miarę od Tailors Club
1. "A tak, tak. To ja zamawiałem tego schabowego." // 2. "Parc Cafe" na Mokotowie. // Gdy mówisz, że nie bierzesz deseru, ale i tak poprosisz menu, a potem zamawiasz wszystko z karty. 
W moim domu praca i rodzinne sprawy to ciągła przeplatanka. Z jednej strony, bardzo to doceniam. Z drugiej: często mam poczucie, że każdą z rzeczy mogłabym zrobić lepiej, gdybym miała więcej czasu. Tym razem, przedświąteczne przygotowania przyćmiły nieco nasze organizowanie kolejnej akcji marketingowej MLE.
Gdy Ola zaplanuje plan marketingowy, to nagle wszyscy chcą jechać na wyjazd służbowy ;). 
Wiecie, że do życia i wielu jego aspektów podchodzę w bardzo pragmatyczny sposób. Dlatego, aby przekonać się do różnego rodzaju masaży twarzy, kobido czy kamienia gua sha, potrzebowałam sporo czasu. Trochę przekonała mnie do tego bliska mi osoba, która od dawna specjalizuję się właśnie w facemodelingu. Pod jej okiem próbuję sama w domu dbać o rozluźnienie napięć w okolicy twarzy i szyi, ale idzie mi to opornie. Na szczęście kosmetyk, którego używam do takiego masażu, ma sporo innych zastosowań (czyt. nie zmarnuje się, jeśli porzucę te nauki za tydzień ;)). Hydrofilne masło oczyszczające do twarzy od Polemiki może być stosowane jako produkt do masażu albo produkt do usuwania makijażu. Jego formuła nie narusza bariery lipidowej skóry, nie zatyka porów i jest odpowiednia dla każdego rodzaju skóry – również tłustej.Zestaw MASAŻ TWARZY czyli hydrofilne masło, płytka gua sha do masażu twarzy i szyi od Polemika. Z kodem MLE20 dostaniecie zniżkę 20% rabatu i jest aktywny do końca czerwca. Gorąco polecam też ten balsam. A w ogóle to warto zapoznać się z całą ideologią marki Polemika. Jeśli unikacie drogeryjnych kosmetyków z obawy o zdrowie swoje i najbliższych, to właśnie znalazłyście alternatywę. Cykliczne wykonywanie masażu jadeitową płytką gua sha ma działanie przeciwzmarszczkowe, wygładzające i ujędrniające. Tutaj macie fajny filmik instruktażowy. Szukam w codzienności chwil, jak ze starych powieści. Tym razem znalazłyśmy zapomniany fragment gdańskiego parku. 
 Mój ulubiony sweter tego sezonu (a kurtka z poprzedniego!). Powietrze po burzy. 
Natura to najwspanialsza detalistka na świecie.Poczucie szczęścia to statystyka. Szukaj radości od poniedziałku do piątku, bo z takich dni składa się większość naszego życia.1. Gotowanie dla dwudziestu osób czas zacząć! To przywilej i wyzwanie organizować święta dla całej rodziny, ale uwielbiam to! // 2. To mógłby mieszkać Piotruś Królik. 
Jedyne ozdoby wielkanocne, które kupiłam w tym roku. 
Przedświąteczne wpisy na blogu zawsze były dla mnie okazją do łapania oddechu. Czasem mam wrażenie, że piszę je bardziej dla siebie niż dla Was. Tym bardziej, gdy przytłaczają mnie słowa krytyki – człowiek z wiekiem nabiera odporności, ale wystarczy gorszy dzień, aby coś dotknęło nas bardziej niż zwykle. Tym bardziej mi miło, że ten artykuł wzbudził w Was tyle pozytywnej energii (ale Wasze mniej pochlebne komentarze też biorę sobie do serca i czerpię z nich lekcję). Jeśli jeszcze nie czytałyście, to zapraszam!Domowe biuro, w którym wszystko się miesza. Ten moment, gdy w końcu zabrałaś się za malowanie obdrapanych drzwi i po chwili uświadamiasz sobie, że nie wypłukałaś pędza po tym, jak malowały nim dzieci. Nie żebym wskazywała winnego. Te przybliżenia są całkowicie przypadkowe. 1. Niedziela, przespana noc, kawa i ten nos. Rymuje się! // 2. Takie proste, a takie ładne! Ozdoby od Ingridberg. Rzeżucha zasiana w przedszkolu, ulubiona bułeczka, czekoladowy zając… a co Wasze dzieci chciały włożyć do święconki?
Czy można być nowoczesną tradycjonalistką? Kocham święta i jestem bardzo wdzięczna za ten czas, który spędziliśmy przy stole. 
A po dziewiątym kawałku sernika, czas na spacer!"Mamo, tylko nie mów nikomu! Widziałam pierwszego motyla!"
Ależ natura to wymyśliła.
Park Oliwski i Aleja Magnolii. Pierwsze!Ależ ciepła była ta wielkanoc! Pod każdym możliwym względem!Jest niedziela, dzieci jakimś cudem zaczęły same grać w grę, wiec ja wracam do tematu remontowanego mieszkania. Moja wstępna koncepcja jest już nieaktualna, bo stropy wymagały wzmocnienia, bo podciągi są finalnie niższe, bo rury z gazem nie sposób usunąć ze środka przedpokoju… Architekci ze Studio Loud na pewno bardzo się ucieszą, że wszystkie wymiary z pierwszej inwentaryzacji się zmieniły :D.1. Herbata Desert Chai Matthew Williamson od Newby. Najlepszy prezent dla mamy, bo przecież będziemy później – przy filiżance – prowadzić długie, kojące rozmowy. // 2. Pinterest to kopalnia inspiracji, ale zwykle kończy się na tym, że w swoim mieszkaniu też chcę zacząć remont :D.Desert Chai to chyba moja ulubiona mieszanka czarnej herbaty (połączenie Assam, cynamonu, kardamonu i korzenia lukrecji – bije Earl Grey na głowę!). Dodatek słodkiej wanilii i migdałów nadaje tej herbacie głębokiego, a jednocześnie delikatnego smaku. Herbaty od Newby to jakość nie do podrobienia i coś, czego chyba nie można mieć w domu za dużo. Kod KASIA20 daje 20% rabatu na cały asortyment w Newby i możecie z niego korzystać do 11 maja.  Polecam Wam też ziołową herbatę Yoga Relax, jako idealny sposób na nawodnienie (torebkę mogę zaparzać kilka razy i pić prawie przez cały dzień). Także od Newby.
To będzie długi dzień… Grubość przędzy, stopień skrętu, gramatura… Projektowanie swetrów na pewnym etapie to bardziej matematyka niż ekspresja twórcza.

Opaska, dzięki której przesypiam noc.

Miały być upały, a jednak siedzimy w kurtkach. Ale nie będziemy się chować przed kwietniowym słońcem! Gorąca herbata i emocjonująca gra nam wystarczą!

Ge-nial-na! Ta gra ze zwierzątkami to nasz numer jeden! Można ją schować do pudełka i grać nawet w samochodzie. Łatwiejsze zadania rozwiąże nawet trzylatka, a te trudniejsze to wyzwanie także dla rodziców! Mowa o… 1. "Dżungla, 60 zagadek" od Muduko. To logiczna podróż dla całej rodziny. Każde pole (terytorium) może być zajęte tylko przez jedno zwierzę. Każda zagadka ma tylko jedno rozwiązanie, które znajdziesz na rewersie karty. Polecam Wam gorąco! A z hasłem DŻUNGLA dostaniecie wszystkie 20% rabatu na wszystkie nieprzecenione gry bez daty ważności. // 2. Ciekawa czy babcia też będzie umiała w to grać!Zamiast smartfonów :). Nie przepowiem przyszłości. Mogę się tylko cieszyć z tego, co mam teraz.
Zrywamy miętę na herbatę z naszego ziołowego kącika. Pamiętam, jak HIBOU stawiało swoje pierwsze kroki. Minęło wiele lat, ja sama w międzyczasie założyłam MLE i sporo się o branży odzieżowej dowiedziałam. Tym większy mam szacunek do marek, które nie porzuciły – mimo trudów z tym związanych – swoich ideałów. Hibou wciąż szyje w Polsce, ale znane jest na cały świat. I jest to sława całkowicie zasłużona. Świetna jakość, dopracowane detale, spójna komunikacja – to wszystko sprawia, że zakup zwykłych dresów staje się nagle bardzo luksusowym doświadczeniem.  

Ja zamówiłam sobie czekoladową bluzę i biały top (do kompletu mam też dresy), ale w mojej szafie stale pojawiają się też inne rzeczy od Hibou, w tym bielizna i piżamy. A jedną z koszulek kupiłam pod wpływem zdjęć Chiary Ferragni, która też nosi ubrania od tej polskiej marki (i nie żałuję!). Najwspanialsza niespodzianka ostatnich tygodni. Jeszcze niezszyta książka "Warsztaty weneckie" autorstwa Grażyny Bastek. Bardzo się cieszę, że trafiła mi się taka perełka do zrecenzowania. W Polsce wciąż wydawane są piękne książki, trzeba tylko wiedzieć gdzie je znaleźć. Wiem, że gotowe egzemplarze są już gotowe do wysyłki, więc daję znać, że kod MLE_Wenecja daje rabat na 30% od ceny katalogowej i obowiązuje do 31.05 na książki PWN nt. sztuki:

1.Grażyna Bastek: Ilustrownik, Rozmowy obrazów.
2. Bożena Fabiani: Gawędy o sztuce – wszystkie tomy.
3. Joanna Jurgała-Jureczka: Kobiety Kosasaków oraz piękne albumy przyrodnicze ("Życie ptaków", "Życie na ziemi", "Na ścieżkach życia", "Dookoła świata 80 ptaków", "Dookoła świata 80 drzew").Sprawdzam, czy któreś z dzieł będę mogła zobaczyć w trakcie najbliższej podróży.Zbieram te cenne kartki, układam w odpowiedniej kolejności, spinam gumką… i pakuję do walizki!

"Warsztaty weneckie

W drugiej połowie XV i w XVI wieku w Wenecji powstawały dzieła, które odmieniły historię sztuki. "Giovanni Bellini mieszał pigmenty i spoiwa z niezwykłą precyzją. Giorgione, otoczony aurą tajemnicy, malował obrazy, których sens do dziś budzi emocje i pytania. Tycjan – z odwagą rewolucjonizował podejście do koloru, a Tintoretto – z rozmachem komponował sceny pełne ekspresji. Ale jak wyglądała codzienność tych artystów? Jak zorganizowane były ich warsztaty? Skąd czerpali materiały, jak planowali kompozycje i eksperymentowali z technikami malarskimi?" – odpowiedź znajdziecie w tej przepięknej książce, która zabierze Was w podróż pełną kolorów, ale i tajemnic. Wiele z nich zostało odkrytych, dzięki najnowszym badaniom technologicznym: analizom warstw malarskich, rentgenogramom i reflektogramom w podczerwieni.

Mój ulubiony pasek do wszystkich wiosenno-letnich stylizacji! Widzimy się niebawem! 

*  *  *