Przepis na tartę, wełniane koce i marcepanowe zapachy, czyli październikowe umilacze

   I've prepared a bunch of while-awayers for this cool autumn evening. The post will be about interiors, cosmetics that smell like marzipan, books, and a hot recipe to top it off. Check it out!

1. Blankets, rugs, bedspreads are in my opinion essential to the seasons of autumn and winter. I think that there lately hasn't been an evening during which I wouldn't wrap myself in something like that. I've found a couple of options for you: this one is made of cotton so it will be easy to wash, this has got more than 80% of wool, and this will look great in all homes.

2. Together with the fashion for Scandinavian interiors, we've started to pay greater attention to the materials used to produce furniture for our homes. Items made of wood are becoming increasingly popular, and they are difficult to find in regular furniture stores. It's a lot easier to come across them at an antiques fair or on auction websites. In order to avoid going through thousands of offers, it's worth using the formula "cleaned wood" while searching. This is how I found, for example this wardrobe and this table.

***

   Na ten chłodny jesienny wieczór przygotowałam dla Was kilka umilaczy o wnętrzach, kosmetykach pachnących marcepanem, książkach i z gorącym przepisem na koniec. Zapraszam serdecznie!

1. Koce, pledy i narzuty to coś bez czego nie wyobrażam sobie jesieni i zimy. Właściwie nie ma wieczoru, abym nie owinęła się czymś takim. Wyszukałam dla Was kilka propozycji: ten jest bawełniany więc można go łatwo prać, ten ma ponad 80% wełny, a ten będzie wyglądał świetnie w każdym mieszkaniu.

2. Wraz z modą na skandynawski styl we wnętrzach, zaczęłyśmy zwracać większą uwagę na to, z czego wykonane są meble w naszym mieszkaniu. Coraz większą popularnością cieszą się rzeczy ze starego drewna, których na próżno szukać w normalnych sklepach meblowych. Prędzej znajdziemy je na targu staroci lub w serwisach aukcyjnych. Aby nie wertować tysięcy ofert, warto użyć w wyszukiwarce sformułowania "oczyszczone drewno". Tak znalazłam na przykład tę szafę i stół

Mój model okularów to "Muscat Cooper" (dostępny w różnych kolorach), sweter jest z H&M, szare legginsy z MLE Collection, a koc z IKEA.

3. Since last week, "Make Photography Easier" has been available in all Empik stores! However, I heard from you that the book has been already sold out in some of them. I know that many of you wanted to sort through it before buying so I've decided to show you the titles of the seven chapter that can be found inside of the book. Photography is a field that is best discovered through practice; therefore, it is difficult to write something that will be helpful and won't resemble a camera instruction manual. In order to avoid too general rules, I've divided them according to the topic.

TABLE OF CONTENTS

1. Your home is also a great place to take photos, but…

2. How to look good in photos

3. How to take beautiful photos on holidays

4. How to take beautiful photos with your mobile phone

5. Culinary photography

6. Those utmost important and precious – photos of the nearest and dearest

7. Saving from oblivion

***

3. Od zeszłego tygodnia "Make Photography Easier" jest już dostępna w stacjonarnym Empiku! Doszły mnie jednak słuchy od czytelniczek, że w niektórych księgarniach książka jest już wyprzedana. Wiem, że wiele z Was chciało ją przejrzeć przed zakupem, postanowiłam więc pokazać Wam tytuły siedmiu rozdziałów, które znajdziecie w książce. Fotografia to taka dziedzina, którą najlepiej poznawać przez doświadczenie, trudno jest więc napisać coś, co będzie pomocne, a jednocześnie nie będzie przypominało instrukcji obsługi aparatu. Aby uniknąć zbyt ogólnych rad podzieliłam je ze względu na temat. 

SPIS ROZDZIAŁÓW

1. W twoim domu też można zrobić ładne zdjęcia, ale…

2. Jak wyglądać dobrze na zdjęciach

3. Jak robić piękne zdjęcia na wakacjach

4. Jak robić piękne zdjęcie telefonem

5. Fotografia kulinarna

6. Te najważniejsze i najcenniejsze – zdjęcia bliskich

7. Ocalić od zapomnienia

Zdjęcie mojej sypialni, które widzicie powyżej pochodzi z rozdziału "W twoim domu też można zrobić ładne zdjęcia, ale…". Opowiadam w nim o tym, jak urządzałam mieszkanie tak, aby było fotogeniczne i jednocześnie przytulne. Książkę możecie kupić tutaj

4. Why aviator sunglasses are called the way they are called? In the 20s of the 20th century, together with the development of aviation, airplanes could fly increasingly higher. That in turn led to pilots' problems with the reached altitude – they were suffering from dizziness and nausea connected with the glaring sun beams while covering long distances. In 1929, General MacCready commissioned designing sunglasses for the air force of the United States that were supposed to protect the pilots from sun rays at high altitudes and at the same time ensure clear vision. In the 70s, Robert Redford, while playing one of his best roles in the film "Three Days of Condor," wore exactly the same style of eyewear, but this time these were regular glasses. From that time, this style became one of the most iconic models of glasses in the history. If you were searching for such glasses, you should check out on Muscat.pl – it is a Polish brand that offers really neat frame models. Additionally, the brand offers an at-home fitting room, a possibility to order a couple of models and choose the perfect one for us.

5. If some of you think that starting your own business is too difficult, you should look at my friend in the same line of work – Joanna Glogaza. Not only does she blog, but also she started her own brand, Lunaby (sleepwear). Now, she decided to create a course in which she shares her knowledge with the participants about running a business. I'm sure that the course "How to start your own clothing brand" will provide answers to many of the questions asked by people that are at the beginning of their journey. You can enrol for two more days.

6. You often ask about the books that I recommend – I sometimes fail to provide you with new options as quickly as I would want to because you read everything so fast. The next thing that I will be reading is "The Sense of Order" by Gombrich and "The Story of the Lost Child" by Ferrante. Currently, I'm finishing "Who Do You Think You Are" by the Noble Prize winner, Alice Munro, but I'm not that captivated by this read. If you are searching for more information about books, you can check out Youtube. Barłóg Literacki is a project started by Karolina Sulej and Sylwia Chutnik – I think that you might like the convention of these films. 

***

4. Czemu aviatorki (inaczej zwane pilotkami) zawdzięczają swoją nazwę? W latach dwudziestych XX wieku, wraz z rozwojem lotnictwa samoloty mogły zacząć latać znacznie wyżej. To z kolei wywoływało problemy pilotów związane z osiąganą wysokością – cierpieli oni na bóle głowy i nudności z powodu rażącego blasku słońca podczas pokonywania dużych odległości. W 1929 roku generał MacCready zlecił zaprojektowanie okularów dla sił powietrznych Stanów Zjednoczonych, które przy jednoczesnym zapewnieniu wyraźnego obrazu, miały chronić pilotów przed odbiciami światła na dużych wysokościach. W latach siedemdziesiątych Robert Redford grając jedną ze swoich najlepszych ról w filmie "Trzy dni Kondora", miał na nosie właśnie aviatorki, ale w wersji korekcyjnej. Od tego czasu stały się one jednym z najbardziej kultowych modeli okularów w historii. Jeśli szukałyście takich okularów to sprawdźcie model na stronie Muscat.pl – to polska marka, która oferuje naprawdę zgrabne modele oprawek. Dodatkowo oferują tak zwaną domową przymierzalnię, czyli możliwość zamówienia za jednym razem kilku par i wybrania spośród nich tej idealnej. 

5. Jeśli któraś z Was myśli, że założenie własnego biznesu jest za trudne, to spójrzcie na moją koleżankę po fachu – Joannę Glogazę. Asia nie tylko prowadzi blog, ale założyła też własną markę Lunaby (pidżamy i koszulki do spania). Teraz postanowiła stworzyć kurs, w którym dzieli się z uczestnikami wiedzą o prowadzeniu biznesu. Jestem pewna, że kurs "Jak założyć własną markę odzieżową" odpowie na wiele pytań, które zadają sobie osoby na początku swojej przygody. Zapisy trwają jeszcze dwa dni.

6. Bardzo często pytacie o książki, które polecam – czasem nie nadążam nawet z podawaniem Wam nowych tytułów, bo tak szybko czytacie, to o czym Wam wspominałam. U mnie w kolejce czeka teraz "Zmysł porządku" Gombricha i "Historia ucieczki" Ferrante. W tym momencie kończę "Za kogo ty się uważasz" noblistki Alice Munro, ale ta lektura jakoś mnie nie porwała. Jeśli szukacie więcej informacji o książkach, to polecam Wam zajrzeć na Youtube. Barłóg Literacki to projekt Karoliny Sulej i Sylwii Chutnik – myślę, że konwencja tych filmów może Wam przypaść do gustu.  

7. That's strange that I haven't yet tested the products of Ministerstwo Dobrego Mydła. This brand fulfils all of the criteria that I follow when buying cosmetics – it's Polish, eco-friendly, and has aesthetic packaging. I've tested three plum products: regenerating stick, seed oil, and sugar scrub. The first product was a total surprise – I thought that I wouldn't use it and that it is a strange idea for a cosmetic to have such a formula. But I use it at least a few times a day (and even now it is standing by my laptop) and I'm really delighted with it (it delicately moisturises the skin and the fragrance stays on for a long period of time). When it comes to the oil, it smells of marzipan, and using it (I apply it in the evening) is simply pure pleasure. The scrub is great as well. If you use the code MLE until the end of October, you will receive a discount for the plum trio! :)

8. The photo of fig tart became a hot topic on Instagram. I prepared it before shooting the material to DzieńDobry TVN to make sure that I will pull it off on air. I used figs a little bit by coincidence, because I had a couple of these in the fridge – you can easily use other types of fruit, especially that the figs will soon be not available anymore.

***

7. Aż dziwne, że do tej pory nie przetestowałam jeszcze produktów Ministerstwa Dobrego Mydła. Ta marka spełnia wszystkie kryteria, którymi kieruje się przy wyborze kosmetyków – jest polska, ekologiczna i ma estetyczne opakowania. Przetestowałam trzy śliwkowe produkty: sztyft regenerujący, olej z pestek i peeling cukrowy. Ten pierwszy całkiem mnie zaskoczył – myślałam, że nie będę go używać i że w ogóle to dziwny pomysł, aby kosmetyk miał taką formę. Ale używam go co najmniej kilka razy dziennie (nawet teraz stoi przy moim komputerze) i jestem nim naprawdę zachwycona (delikatnie natłuszcza skórę a zapach bardzo długo się utrzymuje). Olej z kolei pachnie marcepanem, a jego używanie (stosuję na twarz wieczorem) jest po prostu czystą przyjemnością. Peeling również sprawdził się bardzo dobrze. Jeśli do końca października użyjecie hasła MLE w trakcie dokonywania zakupów, to dostaniecie mały rabat na śliwkowe trio! :)

8. Zdjęcie tarty z figami zrobiło na Instagramie furorę. Przygotowałam ją przed nagraniem do programem DzieńDobry TVN, aby potem na wizji mieć pewność, że wyjdzie ;). Figi użyłam trochę przez przypadek, bo miałam w lodówce kilka sztuk – do tarty można spokojnie wykorzystać inne owoce, zwłaszcza, że figi wkrótce się skończą. 

TART WITH CREAM AND FRUIT

Ingredients:

1. Shortcrust pastry:

– 160 g of wheat flour

– 40 g of icing sugar

– 130 g of diced butter

2. Cream:

– 250 g of mascarpone

– approx. 200 ml of whipping cream (36% butterfat)

– 200 g of white chocolate

– 50 g of icing sugar

– lemon juice from 2 limes 6 figs or other soft type of fruit, you can also use frozen raspberries or sour cherries (just like here)

Directions:

1. Place flour, sugar, and butter on the countertop. Knead everything energetically until it acquires dense texture. Wrap it in parchment paper and place it in the fridge for 15 minutes. Line the tart mould with parchment paper and then thoroughly line the paper with the dough. Make a few small holes in the top with a fork and place it in the oven preheated to 170ºC for approximately 20 minutes. When the dough starts to become golden, take it out of the oven and wait until it cools.

2. Heat up three tablespoons of whipping cream in a small pot on low heat. Add crumbled white chocolate. Wait until it melts while stirring. Whisk the rest of the whipping cream with sugar and lime juice. When the chocolate is melted, take it off the burner and slowly add mascarpone while stirring at the same time. Slowly pour the chocolate mixture to combine it with whipped cream. Don't use a blender, just delicately stir everything with a spatula (it's extremely important; otherwise, the cream might curdle). Pour the cream onto the tart and leave it in a cool place for an hour. Place the selected fruit on top of the cream.

***

TARTA Z KREMEM I OWOCAMI

Skład:

1. Kruche ciasto:

– 160 g mąki pszennej

– 40 g cukru pudru

– 130 g pokrojonego w kostkę masła

2. Krem:

– 250 g serka mascarpone

– około 200ml śmietanki 36%

– 200 g białej czekolady

– 50 g cukru pudru

– sok z dwóch limonek 

6 fig lub innych miękkich owoców, można użyć też mrożonych malin lub wiśni (tak jak tutaj)

Sposób przygotowania:

1. Wykładamy na blat mąkę cukier i masło. Energicznie wszystko ugniatamy, aż ciasto zacznie mieć zwartą konsystencję. Zawijamy je w papier do pieczenia i wkładamy do lodówki na 15 minut. Na formę do tarty kładziemy papier do pieczenia i starannie wypełniamy tartę ciastem. Nakłuwamy ciasto widelcem i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni na około 20 minut. Gdy ciasto jest już zarumienione wyciągamy je z piekarnika i czekamy aż ostygnie. 

2. W rondelku, na bardzo małym ogniu, rozgrzewamy trzy łyżki śmietany i dodajemy do niej połamaną białą czekoladę. Czekamy aż się rozpuści, jednocześnie cały czas mieszając. Ubijamy resztę śmietany z cukrem i sokiem z limonek. Gdy czekolada już się rozpuści, ściągamy ją z ognia i powoli dodajemy do niej serek mascarpone, cały czas mieszając. Bardzo powoli przelewamy masę czekoladową do bitej śmietany. Nie miksujemy, a jedynie delikatnie mieszamy łyżką (to bardzo ważne, w przeciwnym wypadku krem może się zwarzyć). Przelewamy krem na tartę i odstawiamy w chłodne miejsce na godzinę. Wybrane owoce układamy na kremie. 

 

Look of The Day

cashmere scarf / kaszmirowy szal – MINOU (niezwykle ciepły i lekki)

navy coat and shoes / granatowy płaszcz i buty – Massimo Dutti (stara kolekcja)

black jeans / czarne spodnie – Topshop (model Jamie)

  These are probably the last days when we can sit on the grass that has been warmed by the sun and take pleasure in the surrounding greenery. If we have some hot tea in a thermos flask with us (and we do have!) and a couple of cinnamon buns (from Eliza Mórawska's recipe), bicycle trips can last forever.  And we return home with a basket full of apples.

PS If you like my shawl, I've got a discount code for you on all MINOU shawls. It is enough to insert the code MLE20 during the purchase (the code is valid until 15.10.2017). I wore this shawl whole winter last year and I didn’t get tired of it.

***

  To pewnie ostatnie dni w tym roku, kiedy na nagrzanej od słońca trawie można jeszcze usiąść i nacieszyć się otaczającą zielenią. Jeśli mamy w termosie gorącą herbatę (a mamy!) i kilka cynamonowych bułeczek (z przepisu Elizy Mórawskiej) to rowerowe przejażdżki mogłyby się nie kończyć.  A do domu wracamy z koszem pełnym jabłek. 

PS. Jeśli podoba Wam się mój szal to mam dla Was kod rabatowy na wszystkie szale MINOU. Wystarczy, że w podsumowaniu zakupów wpiszecie MLE20 (kod jest ważny do 15.10.2017). Szal nosiłam całą zeszłą zimę i nie znudził mi się ani trochę. 

 

 

Last Month

A new season has started: children went to school, the leaves are falling from the chestnuts, and there is more to do at work than usually. I'm glad that, despite the whole autumn haste, you were able to find some time to visit the blog and see a couple of snapshots from the last month. And there was really a lot going on…

***

Rozpoczął się nowy sezon: dzieci poszły do szkoły, liście lecą z kasztanowców, a pracy jest jeszcze więcej niż wcześniej. Miło mi, że w tej całej jesiennej zawierusze znalazłyście czas aby wejść na blog i zobaczyć kilka ujęć z ostatniego miesiąca. A działo się naprawdę sporo…

 

1. Psia plaża w Orłowie. // 2. Baletki i mokasyny już pochowane. // 3. Ten moment gdy w końcu możesz wskoczyć to świeżej pościeli. // 4. Maliny i jagody pod kruszonką, a właściwie to brytfanka, w której kiedyś były maliny i jagody pod kruszonką. //Łapię ostatnie promienie słońca w Brukseli, ale dłonie grzeję już trzymając gorącą kawę. Park niedaleko placu Sablon.1. Ulubione buty od dwóch sezonów. Kupione rok temu w Mango. // 2. Gdy widzę takie drzwi to umieram z zazdrości. // 3. Słoneczne wrześniowe poranki i piękna brukselska architektua. // 4. Przerwa na najpyszniejszą kawę w Le Pain Quotidien. //
W ich otoczeniu od razu czuję się lepiej. 

1. Ktoś tu chce poleżeć na łóżku. // 2. Tyle koloru na jednym zdjęciu. // 3. Znalazło się nowe miejsce na regale dla "Make Photography Easier" . // 4. Dopadły mnie zaległości po książce w mejlach, ciepły sweterek, kawa i zabieram się do pracy. //

Jesli przygotowuję kawę w domu to zawsze korzystam z kawiarki – w mojej kuchni nie ma miejsca na ekspres więc nawet nie rozważam jego zakupu. Moja kawiarka ceramiczna jest od Cafeport (za jednym razem parzeniem uzyskamy tyle kawy, że starczy na cztery espresso) natomiast kawę mam marki Coffee Circle. 

W nowym Glamour znajdziecie artykuł o tym, jak robić piękne zdjęcia w codziennych sytuacjach. Bo zwyczajne chwile z czasem nabierają niezwykłego znaczenia

1. Pierwszy egzemplarz! // 2. Nasze piękne polskie lasy. // 3. Bruksela. // 4. Wizyta w drukarni. Całą relację możecie zobaczyć w tym wpisie. //

Z Gosią w jej najważniejszym dniu.

1. Grupa wsparcia w gotowości. // 2. Odbicie w lustrze. // 3. Musi się wkraść się w każdy kadr. // 4. I po weselu. Sto lat dla Gosi i Daniela! //

Ostatni wrześniowy "Look of The Day". 

1. Kolibki i pierwsze chłodne popołudnia. // 2. Ktoś tu coś nabroił… // 3.  Klasyka gatunku, czyli słońce wyjrzało na pięć minut, a później znów się gdzieś zgubiło. // 4. Backstage podczas wizyty Dzień dobry TVN, niestety nie wiem jeszcze, kiedy materiał będzie publikowany. //

Magazyn KUKBUK wpadł do mnie na gościnę i domową tartę kajmakową. 

A mówią, że jeśli chodzi o kosmetyki to wymyślono już wszystko. Eliksir wzmacniający z kolendrą od Botanicals Fresh Care to produkt do włosów jakiego wcześniej nie miałam – intensywna odżywka bez spłukiwania, którą można stosować o każdej porze dnia, a włosy są po niej wyjątkowo wzmocnione. A to wszystko bez silikonów, parabenów, barwników. No i ten zapach!

Miało być wielkie grzybobranie, a skończyło się na dwóch maślakach i jednej kurce.  Nie znaleźliśmy co prawda żadnego prawdziwka, ale i tak było fajnie!Łosoś pieczony z rozmarynem i cytryną… takie proste a takie dobre. 

Prezentacja nowego zapachu Chanel. 

Pogoda zmusiła by wyszperać z szafy ciepły szal…

1. Nie zamykajmy drzwi między sobą… // 2. Cisza i spokój. // 3. Targ na placu Sablon. To tu znajduję najlepsze gadżety do zdjęć kulinarnych. // 4. Domowe spaghetti Bolognese i maraton z Harry'm Potterem. //Turyści opuścili już trójmiejską plażę i jest tu piękniej niż kiedykolwiek. Spokojnego wieczoru!

MAKE PHOTOGRAPHY EASIER – Wizyta w drukarni i spotkanie autorskie

   As a young girl, I dreamt about one thing: to hop on a train departing from platform 9 3/4 and leave for Hogwarts. The mysterious and slightly gloomy atmosphere of the saga about wizards sat well with me and even now, when I'm an adult, I sometimes recall numerous iconic moments from these novels in daily situations. "Please don't punish Dobby" became part of our family lingo, instead of saying "did you see my text message?," I often ask "has my owl arrived yet?," and we always acknowledge the beginning of autumn by having a tv screening of one of the instalments of Harry Potter – of course, under a blanket and accompanied by a large bowl of spaghetti bolognese (we repeat these sessions on a regular basis until April). And even though the world of wizards is literary fiction, I have the impression that I shouldn't complain about lack of magical moments in real life…

   It was during the wee hours on a sullen morning, when I got on a train from Gdynia Główna to Kraków Główny. The landscape behind the window was similar to the one that we know from J.K. Rowling's novels – in fact, no one would have been surprised if the train had stopped somewhere in the middle of the woods so that the passengers could have been checked by the dementors. Despite all of that, I was all in good mood, as in a couple of hours I was supposed to see my book for the first time – although I couldn't see it in its entirety – only fragmented into sheets – that was good enough for me.

   I could describe this visit in three words: nervousness, delight, and happiness. Even the greatest sceptics of reading would stand there petrified looking at all those books, sheets, and palettes with paper that were piled up to the ceiling of that great hall. Just like in a chocolate factory. And that smell. Getting to the point: it was the last chance to scrutinise the photos printed on target paper (up to that point I'd seen them on the so-called proofs), and as you can easily guess in case of a book about photography appropriate colours were of great importance. Fortunately, each detail, even Portos's tail looked just like it should. I had to sign the last sheet with my initials that I, as an author of the book, accept it and…the printing started off with full speed.

 It means that "Make Photography Easier" is basically ready and in a couple of days the courier will bring a ready copy right to my door. Shortly after, the books will be on their way to your houses (maybe not exactly delivered by the same courier, but you know what I mean ;)). If you didn't have the chance to see the cover of my book, you can see it here (the book will be available at a slightly lower price until the end of this week). And to finish off, I've got something important to tell you. Next week, we will have an opportunity to meet together! On the 27th of September in my beloved Warsaw Koszyki, I'm organising a meet the author session – I'll be glad to sign each book and talk with each of you! Once again:

Hala Koszyki, 27 September, 1st floor, 6.30 p.m.

"Make Photography Easier" meet the author session

I'd like to cordially invite you to the meeting, and I can't wait!

PS You've no idea about what your presence means to me – so many years of blogging, writing, and reading your comments – just as if I were to meet old friends after years of separation. I'm extremely excited that I will be finally able to meet you, but I'm also a little bit worried – what if no one comes? It would be a weight off my mind if you let me know in the comments that some of you will actually come, otherwise, I'll probably die out of stress :).

 

***

   Jako dwunastoletnia dziewczynka śniłam tylko o jednym: aby wsiąść do pociągu odjeżdżającego z peronu 9 i 3/4  i ruszyć w stronę Hogwartu. Tajemniczy i nieco ponury nastrój sagi o czarodziejach bardzo mi odpowiadał i nawet teraz, gdy jestem już całkiem dorosła, zdarza mi się przywoływać wiele kultowych momentów powieści w codziennych sytuacjach. "Proszę nie karcić Zgredka" weszło już do naszego rodzinnego języka, zamiast "widziałeś smsa ode mnie?" pytam często "doleciała już moja sowa?", a jako oficjalny początek jesieni uznajemy  zawsze seans telewizyjny którejś z części, oczywiście pod kocem i w towarzystwie dużej miski spaghetti bolognese (te seanse powtarzamy później regularnie aż do kwietnia). I chociaż świat czarodziejów to literacka fikcja, mam wrażenie, że nie powinnam narzekać na brak magicznych momentów w prawdziwym życiu…

   Był bardzo wczesny i posępny poranek, kiedy wsiadłam do pociągu relacji Gdynia Główna – Kraków Główny. Krajobraz za oknem był dokładnie taki, jaki znamy z powieści J.K. Rowling – właściwie nikt by się nie zdziwił, gdyby pociąg zatrzymał się gdzieś w lesie, aby pasażerów mogli skontrolować dementorzy. Mnie nie opuszczał jednak dobry humor, bo już za kilka godzin miałam po raz pierwszy zobaczyć moją książkę – co prawda nie w całości, a jedynie rozczłonkowaną na arkusze, ale dobre i to. 

   Wizytę w drukarni mogłabym opisać w trzech słowach: zdenerwowanie, zachwyt i radość. Nawet najwięksi sceptycy czytelnictwa staliby z rozdziawionymi gębami i przyglądaliby się wszystkim książkom, arkuszom i paletom z papierem, które pięły się aż po sufit wielkiej hali. Zupełnie jak w fabryce czekolady. No i ten zapach. Ale przechodząc do rzeczy: to była ostatnia szansa, aby przyjrzeć się zdjęciom wydrukowanym na docelowym papierze (do tej pory widziałam je jedynie na tak zwanych proofach), a można się łatwo domyśleć, że w przypadku książki o fotografii odpowiednie kolory miały tu ogromne znaczenie. Na szczęście każdy szczegół, nawet ogon Portosa, wyglądał tak jak powinien. Musiałam zrobić parafkę na ostatecznym arkuszu na dowód tego, że jako autor ją akceptuję i… drukowanie ruszyło pełną parą. 

   To oznacza, że "Make Photography Easier" jest już właściwie gotowa, lada dzień kurier przyniesie gotowy egzemplarz pod moje drzwi, a tuż po tym ruszy z przesyłką do Waszych domów (może nie dokładnie ten sam kurier, ale wiecie co mam na myśli ;)). Jeśli nie miałyście okazji zobaczyć jak wygląda okładka to zapraszam tutaj (książkę jeszcze do końca tygodnia będzie można kupić z małą zniżką). Na koniec mam dla Was najważniejszą informację. Już w przyszłym tygodniu będziemy mogły się spotkać wszystkie razem! 27 września, w moich ukochanych warszawskich Koszykach organizuję dla nas spotkanie autorskie – z przyjemnością podpiszę każdą książkę i porozmawiam z każdą z Was! A więc jeszcze raz:

Hala Koszyki, 27 września, 1 piętro, godzina 18.30

Spotkanie autorskie "Make Photography Easier"

Zapraszam Was serdecznie i nie mogę się doczekać!

PS Nawet nie wiecie jak wiele dla mnie znaczy Wasza obecność – tyle lat blogowania, pisania dla Was i czytania Waszych komentarzy – tak jakby po wielu latach spotkać w końcu stare przyjaciółki. Jestem bardzo podekscytowana tym, że w końcu będziemy mogły się zobaczyć, ale też trochę się boję – a co, jeśli nikt nie przyjdzie? O ile byłoby mi raźniej gdybyście dały mi znać w komentarzach, że ktokolwiek z Was wybiera się na spotkanie ze mną, w przeciwnym razie chyba umrę ze stresu :). 

La vie est belle L’Eclat

  Those who followed my Instagram during the weekend are aware that I attended Gosia's wedding on Saturday. In Kashubia in Pałac pod Dębem, we were celebrating this important day. Today, I wanted to show you a small detail whose name is extremely meaningful. La vie est belle (Life is beautiful) wonderfully matches the mood that accompanies me now. Lancome has just released a new fragrance. L’Éclat is flowery, fresh, and very girly – have you had the chance to test it?

The first photo that you can see in the post was taken by Ania from Mammamija.

***

   Jeśli ktoś z Was śledził w weekend mój Instagram, to zapewne wie, że sobotę spędziłam na weselu Gosi. Na Kaszubach, w Pałacu pod Dębem świętowaliśmy ten ważny dla niej dzień. Dziś chciałam Wam pokazać mały detal, którego wymowna nazwa La vie est belle (Życie jest piękne) świetnie pasuje do nastroju, który mi teraz towarzyszy. Marka Lancome wypuściła właśnie nowy zapach. L’Éclat jest kwiatowe, świeże i bardzo dziewczęce – miałyście już okazję przetestować?

Pierwsze zdjęcie we wpisie jest autorstwa kochanej Ani z bloga Mammamija

Mykonos

    In the last scene of "Bourne Identity," Matt Damon arrives at a Greek island in search of his beloved one (played by Franka Potente). Finally, he finds her in a scooter rental place and then they live happily ever after (to be precise until the second instalment of the saga).This paradise on Earth is Mykonos – a small Greek island that I had the occasion to visit a few weeks ago. Small white houses with blue doors and shutters stretching along narrow and winding streets are its dominant feature.Since it also took me a while to search for places that are worth visiting as well as for important information concerning the island which allowed me to prepare for the trip, I wanted to share my notes with you today.Maybe they will come in handy some day.Have a nice evening!Trying to reach Jackie Onassis Beach.

***

   W ostatniej scenie "Tożsamości Bourne'a" Matt Damon trafia na grecką wyspę w poszukiwaniu swojej ukochanej (granej przez Frankę Potente). W końcu znajduje ją w wypożyczalni skuterów wodnych, a potem żyją długo i szczęśliwie (a konkretniej do drugiej części sagi o Boure'nie). Ten raj na ziemi to właśnie Mykonos – mała grecka wyspa, którą miałam okazję odwiedzić kilka tygodni temu. Niewysokie białe domy z niebieskimi drzwiami i okiennicami, ciągnące się wzdłuż wąskich i krętych uliczek to jej znak rozpoznawczy. Ponieważ mi samej sporo czasu zajęło wyszukanie miejsc, które warto odwiedzić i ważnych informacji, które pomogły mi przygotować się do wyjazdu to dziś chciałam podzielić się z Wami moimi notatkami z podróży. Być może kiedyś się Wam przydadzą. Miłego wieczoru!

 Próbując dotrzeć na plażę imienia Jackie Onassis

 1.Beaches

I'll be honest with you – I haven't visited too many beaches o Mykonos.There was Agrari Beach right alongside the house in which we were staying – it was a very pleasant spot with a gentle entrance to the water and a restaurant where I had eaten the best chicken with rosemary in my life (Agrari Beach Restaurant, right behind the beach bar).One day, we tried to reach Jackie Onassis Beach but after a while without heavy boots, we had to turn back and swallow the laughter of goats that were observing our hike from a safe distance.

Remember that you won't find beaches with fine sand that is heaven to our feet on Greek islands.Therefore, it's a good idea to take a pair of rubber flip-flops or special swimming shoes.The water is exceptionally salty and the August ocean currents are very strong – don't risk a bathe on a mattress as it is easy to swim away from the beach and realise what's going on when it's already too late.

***

1. Plaże

Będę z Wami szczera – na Mykonos na zwiedziłam zbyt wielu kąpielisk. Tuż obok domu, w którym mieszkaliśmy, znajdowała się plaża Agrari – bardzo przyjemne miejsce z łagodnym zejściem do wody i restauracją, w której zjadłam najlepszego kurczaka z rozmarynem w życiu (Agrari Beach Restaurant, tuż za plażowym barem). Jednego dnia próbowaliśmy dotrzeć na plażę imienia Jackie Onasis, ale po pewnym czasie, bez traperów na nogach, musieliśmy się wycofać i przełknąć z godnością rechot kóz, które obserwowały naszą wędrówkę z bezpiecznej odległości.

Pamiętajcie, że na greckich wyspach nie znajdziecie plaż z drobnym piaskiem po którym można chodzić z przyjemnością. Dobrze więc zabrać ze sobą gumowe japonki lub specjalne buty do pływania. Woda jest wyjątkowo słona, a sierpniowe prądy morskie bardzo silne – nie ryzykujcie kąpieli na materacach, bo łatwo na nich odpłynąć i zorientować się gdy jest już za późno. 

Widok z Agrari Beach Restaurant.

2. Nightlife

Everyone who visited Mykonos knows that music plays an important role on this island.In the evenings, the city is literally full of life – you can hear dance tunes coming from every restaurant and the party always goes out on the crowded streets well before midnight.Each corner and each place seem to be an ideal place to spend the evening.Apart from bikini, shorts, and t-shirts, pack something more elegant – a dress will come in handy for sure.

***

2. Nocne życie

Każdy kto odwiedził w swoim życiu Mykonos wie, że muzyka odgrywa na tej wyspie szczególną rolę. Wieczorami miasteczko dosłownie tętni życiem – z każdej restauracji słychać taneczne melodie, a jeszcze przed północą impreza przenosi się na uliczki pełne ludzi. Każdy zakątek i każdy lokal wydaje się być idealnym miejscem do spędzenia wieczoru. Poza bikini, szortami t-shirtami zapakujcie do walizki coś bardziej wieczorowego – na pewno przyda Wam się sukienka. 

Żadna ze mnie imprezowiczka – nocny klimat Mykonos miałam okazję poznać tylko jednego wieczoru. Ale muzyka i tak towarzyszyła mi cały czas. Utwory Nata Kinga Cole'a sprawiała, że długie godziny na plaży mijały o wiele za szybko. Model moich słuchawek to Philips Flite Everlite SHL4805. Teraz możecie wykorzystać kod rabatowy i kupić je taniej. Wystarczy wpisać FLITE20 w podsumowaniu zamówienia  – dzięki temu otrzymamy 20% zniżki od aktualnej ceny.

3. Where to eat

I could write about food on Mykonos for hours, but I will start with the most important – almost everything that I ate on this island was delicious.From pastas, to eggplants in different forms, to steaks, to the famous gemista (bell pepper stuffed with rice).Each evening we visited a different restaurant and each time we were sure that we were at one of the best.Besides, most of the restaurants offer meals for allergy sufferers (you will get gluten-free pasta and vegan meals without any problems).I can recommend Fato a Mano (Platia Meletopoulou, Mykonos) as well as Avil Tou Thodori (Unnamed Rd Greece, Platis Gialos) with pleasure. You should also visit Bowl for breakfast.

***

3. Gdzie zjeść?

O jedzeniu na Mykonos mogłabym się rozpisywać godzinami, ale zacznę od najważniejszego – właściwie wszystko co jadłam, na tej wyspie było przepyszne. Od makaronów, przez bakłażany pod różnymi postaciami, steki, czy słynną gemistę (papryka nadziewana ryżem). Każdego wieczora chodziliśmy do innej restauracji i za każdym razem byliśmy pewni, że trafiliśmy do najlepszej z najlepszych. Poza tym, znakomita większość lokali oferuje dania dla alergików (bez problemu dostaniecie tutaj makaron bezglutenowy i dania wegańskie). Z przyjemnością polecam Wam Fato a Mano (Platia Meletopoulou, Mykonos) oraz Avil Tou Thodori (Unnamed Rd Greece, Platis Gialos). Z kolei na śniadanie polecam lokal Bowl. (Poripheral Road, Ornos)

Restauracja D'angelo Mykonos (Niohori Square Pass Fabrika Bus Stop)

4.Burning sun

When planning a visit to the Green islands, you need to remember about sun protection. I didn't expect that it will be so strong.I visited the south of Europe (in the recent past), but I didn't have to use such strong filters even on Malta.Even when applying SPF50 sun cream every hour, you can be sure that you will return home tanned.You need to take a heavy cream or a serum with you – you won't survive a single day without it.

***

4. Palące słońce

Wybierając się na wyspy greckie trzeba przede wszystkim pamiętać o ochronie przed słońcem. Nie spodziewałam się, że będzie ono aż tak silne. Wyjeżdżałam (i to w niedawnej przeszłości) na południe Europy, ale takich filtrów jak na Mykonos, nie musiałam używać nawet na Malcie. Wcierając co godzinę krem z filtrem 50SPF możecie być spokojne, że z wakacji wrócicie opalone. Do kosmetyczki koniecznie zapakujcie tłusty krem lub serum – bez tego nie wytrzymacie nawet jednego dnia. 

Te dwa produkty, które zapakowałam do mojej podróżnej kosmetyczki, naprawdę uratowały moją skórę. Produkt z lewej to serum MIYA Cosmetics, nie wiem czy widać to na zdjęciu, ale jego konsystencja przypomina olejek, ma piękny zapach i wchłania się wyjątkowo szybko. Nakładałam go wieczorami, gdy moja skóra była mocno zaczerwieniona i potrzebowała silnego nawilżenia (MIYA to polska marka!). Świetnie sprawdził się też jako balsam do ust, którego niestety zapomniałam. Jeśli jesteście zainteresowane zakupem produktów MIYA Cosmetics (poza zestawami promocyjnymi) to mam dla Was 20% rabatu – wystarczy wpisać przy zamówieniu hasło: Kasia, który będzie ważny do 10 września. 

Z kolei serum antyoksydacyjne olejowe z witaminą C od Clochee używałam na dzień, jeśli decydowałam się nałożyć makijaż (pomaga w walce z wolnymi rodnikami, czyli efektem ubocznym opalania). Ten produkt błyskawicznie się wchłania, a mimo tego, po jego zastosowaniu nie musiałam się martwić o uczucie ściągnięcia skóry. Jeśli nie znacie jeszcze firmy Clochee to mam dla Was kod rabatowy na cały asortyment  (z wyjątkiem produktów będących już w promocji). Kod rabatowy to MLE202017 i do 30.09.2017 robiąc zakupy wpisujcie go pod koniec zamówienia, aby otrzymać -20% rabatu. Dodatkowo chciałam Was poinformować o tym, że jutro w Warszawie pojawi się pierwszy sklep i Chlochee SPA.

5. Delos Island

Mykonos is part of an archipelago of many islands and Delos is the smallest of these islands – in ancient times, it was a place where people worshipped Apollo and Artemis. Today, it's a popular destination among the fans of Greek mythology.It can be easily reached by ferry (the cruise takes approximately twenty minutes) so we couldn't resist the pleasure.The island is small and it can be easily covered in two hours. You will be able to admire archaeological findings along the way.

***

5. Wyspa Delos

Mykonos należy do archipelagu wielu wysp, spośród których najmniejszą jest Delos – w starożytności miejsce kultu Apollina i Artemidy, a dziś  popularny kierunek pasjonatów mitologii greckiej. Łatwo dotrzeć do niej promem (rejs trwa około dwudziestu minut) więc nie mogliśmy odmówić sobie tej przyjemności. Wyspa jest niewielka i spokojnie można przejść ją całą w ciągu dwóch godzin, po drodze podziwiając archeologiczne znaleziska. 

6. Animals

One could think that searching for animals on this rocky island scorched with sun rays is futile. That was a surprise – every now and then I came across a goat herd, rams crossing the street, and, of course, cats which were literally everywhere and were subtly demanding petting. Two things that were useful during my rambles were popsicles and cat food.That's nice that the latter is available everywhere on Mykonos.

***

6. Zwierzęta

Można by pomyśleć, że na skalistej wyspie, spalonej przez słońce, na próżno szukać zwierząt, a tu niespodzianka – na Mykonos co chwilę natrafiałam na stado kóz, barany przechodzące przez drogę i oczywiście koty, które były dosłownie wszędzie i mało subtelnie domagały się głaskania. Dwie rzeczy, które przydały mi się w trakcie moich spacerów to lody na patyku i karma dla kota. To miło, że to drugie można na Mykonos kupić wszędzie.

7. To finish off, the most banal, yet the most beautiful attraction of Mykonos – sunsets. The magic of colours in the sky is a standard view on this island.Each evening looked the same – a city was washed in pink light and people leaning against the famous windmills were admiring the views – we all were waiting for the sun to hide below the horizon.A moment worth remembering.

***

7. Na koniec najbardziej banalna i jednocześnie najpiękniejsza atrakcja na Mykonos – zachody słońca. Magia kolorów na niebie to standardowy widok na tej wyspie. Każdy wieczór wyglądał tak samo – miasteczko skąpane było w różowym świetle, a ludzie oparci o słynne wiatraki podziwiali widoki i czekali aż słońce schowa się za horyzont. Moment warty zapamiętania.