Made by Zosia!

Chyba już wszyscy wiedzą, że Zosia świetnie gotuje więc moje słowa są zbędne…

Cupcakes.

   Babeczki, muffinki, ciasteczka- nazywać je możemy jak chcemy. Jednym słowem każdy wie o co chodzi, a przepisów na nie jest bez liku. Co więcej, ich motyw staje się coraz bardziej popularny w sztuce (plakaty pop-art) w modzie, biżuterii (zawieszki Pandory), tak naprawdę w każdych codziennych dodatkach, potrzebnych i tych mniej. Zastanawiam się, w czym tkwi popularność tych ,,wypieków'' i co sprawia, że doczekały się samodzielnych cukierni (Lola`s Cupcakes, Cupcake Corner Bakery)?

   Po przejrzeniu kilkunastu stron w sieci, przewertowaniu książek kucharskich, zdecydowałam się podsunąć Wam sprawdzony przepis. Za cel postawiłam sobie smak (by nie wyszły za suche) oraz zdecydowanie krótki czas przygotowywania… no może nie wspominając o dekorowaniu, które zawsze sprawia mi ogromną przyjemność :-)

Skład:

przepis na ok. 18 babeczek

300 g mąki

100 g masła

120 g cukru

200 ml kefiru

1,5 łyżeczki proszku do pieczenia

2 łyżki startej skórki z cytryny

1 torebka cukru wanilinowego

2 jajka

2 krople aromatu cytrynowego

A oto jak to zrobić:

  1. Do szerokiej miski przesiewam mąkę, dodaję proszek do pieczenia, cukier wanilinowy, skórkę cytrynową, cukier oraz krople aromatu cytrynowego. Wszystkie składniki mieszam,

  2. w oddzielnej misce ubijam jajka z kefirem oraz łączę z roztopionym masłem, przelewam do miski z mąką i pozostałymi produktami. Delikatnie mieszam. Wystarczy kilka razy zamieszać łyżką. W tym przepisie, masa nie powinna być jednolita, wręcz pożądane są tzw. grudki,

  3. przekładam ciasto do wysmarowanych masłem foremek (na potrzeby tego przepisu, użyłam pergaminowych wkładek do foremek- dostępne w dziale żywnościowym Marks&Spencer w Klifie w Trójmieście oraz w Złotych Tarasach w Warszawie- 60 szt. za ok 5,50zł),

  4. rozgrzewam piekarnik do 190 stopni i wkładam babeczki na 20 minut,

  5. wyjmuję z piekarnika i dekoruję zgodnie z tym, co mi wyobraźnia podpowiada :-)

Do momentu znalezienia przepisu, który Wam polecam, zaliczyłam kilka wpadek i wcale tak wesoło nie było.

Przy ostatecznym łączeniu wszystkich składników, nie przywiązujmy wagi do idealnego mieszania. Im bardziej zbijemy surowe ciasto, tym twardsze nam wyjdą babeczki, a w smaku mogą wypaść na równi z czerstwą bułeczką. Pomyślmy też o foremkach.

Niestety z całą sympatią do produktów z IKEA, nie polecam tej formy. Ma zbyt wąskie otwory, które utrudniają wyrośnięcie ciasta.

.. i w efekcie nie wyjdą najokazalej.

Tłusty Czwartek!

W odpowiedzi na Wasze pytania i zważywszy na dzisiejszą okazję (to chyba mój ulubiony dzień w roku!), przedstawiam Wam przepis na mój kawowy napój. Tak naprawdę, nie różni się on zbyt wiele od zwykłej latte, tyle tylko, że można go przyrządzić w domu, bez użycia specjalistycznego sprzętu:). A oto co jest Wam potrzebne:

 

 

  1. mleko,

  2. kawa rozpuszczalna,

  3. czekolada lub kakao ( ja mam akurat czekoladę o smaku pomarańczowym, ale może to być najzwyklejszy nesquik:)),

  4. pół łyżki cukru,

  5. starta czekolada,

  6. oraz pianki (można je dostać w dziale spożywczym w M&S)

 

 

Tak naprawdę, te dwie rzeczy nie są niezbędne, czekolady używam do dekoracji (albo do wyjadania jej łyżką prosto z puszki), a pianki jako smakowity dodatek (przestrzegam, że dla niektórych może to być zbyt słodkie, chociaż dla mnie jest w sam raz).

 

Niezbędny natomiast jest Wasz ulubiony kubek, polepsza smak o 100% :).

 

PPRZYGOTOWANIE:

 

Podgrzewamy mleko. W tym przepisie istotne jest to, aby było spienione. Ponieważ ja nie posiadam ani ekspresu do kawy, ani niczego czym mogłabym zrobić piankę, pilnuję mleka i czekam do momentu, w którym ma prawie wykipieć (wtedy piana na górze robi się samoistnie). Jest to zadanie o podwyższonym ryzyku, naprawdę nie możecie odstępować garnka na krok.

Gdybyście wiedzieli, ile sprzątania miałam po zrobieniu tego zdjęcia…

 

W międzyczasie (kiedy uważnie pilnujecie mleka), wsypcie do kubka tyle kawy, ile lubicie (dla mnie oznacza to czubatą łyżeczkę), łyżkę kakao lub czekolady i pół łyżki cukru.

 

 

 

Zalejcie kubek gorącym mlekiem. Wedle uznania posypcie napój startą czekoladą lub dodajcie słodkie pianki, upijcie łyk a potem zacznijcie czytać, to co lubicie najbardziej. SMACZNEGO!

 

Przy okazji, bardzo chciałybyśmy Was przeprosić za to, że strona była niedostępna wczoraj wieczorem i dziś rano. Strona była przeciążona, ponieważ w najśmielszych snach nie przewidziałyśmy takiej ilości odwiedzin – 57 060 odwiedzin i ponad 170 000 odsłon jednego dnia! Nic dziwnego, że biedny serwer dostał zadyszki:). Musimy Wam się jednak przyznać, że to przeciążenie, w gruncie rzeczy, bardzo nas ucieszyło, i STRASZNIE WAM ZA NIE DZIĘKUJEMY!

Teraz jesteśmy już na nowym serwerze, więc strona będzie działać o każdej porze dnia i nocy. Zapraszamy do obejrzenia następnego postu jeszcze dzisiaj!

 

Made by Zosia

Dzisiaj pożyczyłam od Zosi przepis na tartę cytrynową. Osobiście nie przepadam za deserami  z dodatkiem cytryny, ale jak wiadomo wyjątek potwierdza regułę… :)  

PS: Więcej przepisów Zosi znajdziecie w dziale gotowanie.

Tarta cytrynowa.

    Kruchy, delikatny spód ciasta, zwiewny, prawie przezroczysty mus cytrynowy i to wszystko w jednym kawałku posypane mgiełką pudrową. Trochę się rozmarzyłam, ale rzeczywiście efekt rewelacyjny. Drodzy Państwo, przedstawiam bohatera dzisiejszego dnia – Tartę Cytrynową.

(Przepis pochodzi z ,,Kuchennej półeczki- 120 wypieków” Emma Patmore).

Skład:

150 g mąki

25 g cukru

125 g masła

150 ml śmietanki (30% lub 36%)

łyżka wody

4 jajka

100 cukru

5 łyżek soku z cytryny

starta skórka cytrynowa z 5 cytryn

3 kropelki esencji cytrynowej

bułka tarta do posypania formy do pieczenia

A oto jak to zrobić:

  1. Do szerokiej miski przesiewamy mąkę, dodajemy pokrojone na kawałki masło, cukier i skraplamy łyżką wody. Zdecydowanym ruchem zagniatamy ciasto i odkładamy na 30 minut do zamrażalnika,

  2. włączamy piekarnik, nastawiając temperaturę na 190 stopni,

  3. płaską formę do ciasta smarujemy od wewnątrz masłem, posypujemy bułką tartą i wykładamy nią ciastem. Na koniec ciasto nakłuwamy widelcem (nawyk, którego nie mogę się pozbyć, ale podobno ma on ukryty cel m.in. lepiej dostaje się ciepłe powietrze) i wkładamy do piekarnika na 20 minut,

  4. w mikserze ubijamy śmietankę (nie musi być zupełnie zbita) dodajemy jajka, cukier, skórkę cytrynową, sok z cytryny i esencję cytrynową. Wszystko miksujemy na jednolitą masę,

  5. ciasto wyjmujemy z piekarnika i ostrożnie nalewamy naszą masę cytrynową na kruchy spód. Efekt jest trochę zaskakujący, bo na upieczony spód nalewamy tak naprawdę wodnistą masę. Ale tak ma być :) Wkładamy do piekarnika na ok 20 minut. Po wyjęciu posypujemy cukrem pudrem.

A cup of chocolate…

   Cześć Wam! Za mną pracowity dzień, ale teraz mam odrobinę czasu tylko dla siebie, więc zajmę się tym co lubię najbardziej, czyli podjadaniem, w trakcie czytania miłej książki! Jeśli podobał wam się klimat „Śniadania u Tiffaniego”, to „Witaj na świecie maleńka” jest dla was.

    Autorka tej powieści, Fannie Flag zasłynęła głównie dzięki książce „Smażone zielone pomidory”, ale szczerze mówiąc, ta o wiele bardziej przypadła mi do gustu. Opowiada o młodej dziennikarce mieszkającej w Nowym Jorku. Czytając tę powieść można się aż zakrztusić latami 60 (na dodatek dowiadujemy się co nieco o historii Stanów Zjednoczonych!:)). 

 

To coś pysznego w tym kubku, to moje własne dzieło, jest idealne na poprawę humoru. A książka jest naprawdę super!