For the first months of creating the blog, completely consumed with preparing posts, I focused my whole attention on clothes, the latest trend, and therefore on the shopping. Leading the side took my entire free time, sometimes I even had to give up my other activities. After four years of managing the site, I changed the attitude of creating posts. I am not buying garments only because I want to show something new, but I am using the ones which I already have. My wardrobe also went through a big make over – I got rid of the large part of my wardrobe which were not entirely my style, and so the choosing everyday outfits became much easier. I have also returned to the plans that I had to put aside for a moment. Through this entire time one thing hadn’t change – I still adore taking photos. In today's entry you will find a few shots which I managed to do in the first warm May afternoon.
***
Przez pierwsze miesiące prowadzenia bloga, pochłonięta całkowicie przygotowywaniem wpisów, uwagę skupiałam na ciuchach, nowych trendach, a tym samym na zakupach. Prowadzenie strony zajmowało cały mój wolny czas, w którymś momencie musiałam nawet zrezygnować z pozostałych zajęć. Po czterech latach od założenia strony, podchodzę trochę inaczej do tworzenia wpisów. Nie kupuję ciuchów tylko dlatego, że powinnam pokazać coś nowego ale korzystam z tych, które już mam. Moja garderoba też przeszła gruntowną zmianę – pozbyłam się sporej części ubrań, które nie do końca wpisywały się w mój styl, dzięki czemu wybór codziennych strojów stał się znacznie prostszy. Powróciłam też do realizacji planów, które musiałam na chwilę odłożyć. Przez cały ten czas, jedna rzecz pozostała u mnie taka sama – niezmiennie uwielbiam robić zdjęcia. W dzisiejszym wpisie znajdziecie kilka ujęć, które udało mi się zrobić w pierwsze w tym roku, gorące, majowe popołudnie.
Moim ulubionym sposobem na chandrę jest przygotowanie czegoś słodkiego. Tym razem, postanowiłam wypróbować przepis pewnej słynnej na cały świat blogerki kulinarnej. Kupiłam wszystkie niezbędne produkty i zabrałam się za ugniatanie ciasta. Jakie było moje rozczarowanie, kiedy po wyciągnięciu ciasta z lodówki okazało się, że w żaden sposób nie można go rozwałkować! Zawiedziona, postanowiłam zmodyfikować przepis i zacząć wszystko od początku, po swojemu. Efekt końcowy wyszedł idealnie i ciasto zniknęło w mig, ale trudne początki przypomniały mi, jak ważny jest szacunek dla Czytelników w trakcie przygotowywania przepisów – wszystko powinno udać się za pierwszym razem. Mój przepis na tartę znajdziecie poniżej :).
Spód z kruchego ciasta:
2 szklanki mąki
3 łyżki cukru pudru
szczypta soli
200g masła
3 duże lub 4 małe żółtka jaj
( jeżeli ciasto będzie nadal zbyt kruche, dodaj łyżkę lub dwie gęstej, kwaśnej śmietany )
Nadzienie
duża garść malin
duża garść jeżyn
dwie duże garści pokrojonych truskawek
trzy łyżki miodu
pół łyżeczki startej wanilii lub esencji waniliowej
Masa jajeczna do posmarowania ciasta
1 jajko
szczypta soli
Jak to zrobić:
1. Wymieszaj mąkę, cukier, masło do uzyskania kruchego ciasta. Następnie dodaj żółtka jaj. Energicznie zagnieć ciasto (im szybciej, a jednocześnie dokładniej to zrobisz, tym większe szanse, że ciasto będzie można łatwo rozwałkować). Owiń w folię i włóż do lodówki na co najmniej godzinę.
2. Po wyciągnięciu ciasta z lodówki, rozwałkuj je i wypełnij nim spód formy na tartę (nie przejmuj się, jeśli nie uda Ci się przenieść ciasta w jednym kawałku, jeśli się rozerwie, to doklej je już w formie). Warstwa ciasta powinna być dosyć cienka. Pozostałą część ciasta wykorzystasz później.
3. Do miski wrzuć wcześniej umyte i wysuszone jeżyny, maliny i pokrojone truskawki. Dodaj miód i wanilię. Delikatnie wszystko wymieszaj i przełóż do tarty. Rozwałkuj ciasto, które Ci zostało i wytnij nożem długie paski o szerokości ok. 2-3cm. Przekładaj je delikatnie na tartę aby uzyskać wzór kratownicy. Jeśli któryś z pasków Ci się przerwie, nie przejmuj się, po prostu spróbuj je skleić po przełożeniu. Wymieszaj jajko ze szczyptą soli i używając pędzelka posmaruj ciasto aby ładnie zarumieniło się w trakcie pieczenia.
4. Piecz przez 10 minut w temperaturze 200°C, potem obniż temperaturę do 160° C i piecz około pół godziny, aż ciasto się zarumieni. Wyłącz piekarnik i zostaw w nim ciasto na dodatkowe 15 minut aż ostygnie. Możesz podać je z lodami śmietankowymi.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz trafiłam na tak dobrą powieść. Ostatnio czytam przede wszystkim literaturę, która przydaje mi się w pracy nad moim nowym projektem, ale w przypadku "Szczygła" Donny Tartt z przyjemnością zrobiłam wyjątek. Ta epicka powieść już okrzyknięta została największym wydarzeniem literackim ostatnich lat (zdobyła między innymi Nagrodę Pulitzera i Carnegie Medal), nie schodzi z list bestsellerów i sprzedała się w ponad trzech milionach egzemplarzy. Nie jest to pierwsze wielkie dzieło Donny Tartt – niektórzy z Was na pewno znają "Tajemną historię" czy "Małego przyjeciela", które pisała latami aby dopracować najmniejsze szczegóły intrygującej fabuły. Wszystkie pozycje są godne polecenia.
Mała ciekawostka – polska marka Mr Gugu & Miss Go, zainspirowana książką oraz stylem Donny Tartt, zaprojektowała limitowaną serię koszulek przedstawiającą tytułowego szczygła :).
Zastanawiacie się co tak pięknie pasuje do tego pachnącego bzu? Najbardziej lubię testować takie kosmetyki, które są jednocześnie tanie i dobre. Nowa seria marki Tołpa botanic, została stworzona na podstawie roślin takich jak amarantus, czarna róża, czerwony ryż, biały hibiskus, dąb paragwajski, a każda wiodąca roślina w danej linii odpowiada na potrzeby danej skóry. Ja jestem zachwycona serią "Czarna róża" i to nie tylko dlatego, że przepieknie pachnie. Celem kosmetyków z ekstraktem z kwiatów czarnej róży, jest pięlegnacja skóry wrażliwej, suchej i bardzo suchej, łagodzi też stany zapalne. Balsam do ust to mój faworyt – koniecznie wypróbujcie!
Specjalnie dla czytelników Make Life Easier, marka Tołpa przygotowała 20% rabat na całą linię kosmetyków roślinnych tołpa® botanic. Wystarczy, że w trakcie dokonywania zakupów na www.tolpa.pl, wpiszecie kod rabatowy: makelifeeasier (kod nie łączy się z innymi promocjami oraz kodami rabatowymi w ramach jednego zamówienia).
Kto by się spodziewał, że jedną z moich najlepszych inwestycji ostatnich miesięcy okaże się stara drabina? Większość osób, opisałoby mnie pewnie jako kogoś, kto ciągle gdzieś się śpieszy. Gdyby zajrzały jednak kiedyś do mojego domu w trakcie zdjęć, zobaczyłyby zupełnie inną stronę mojej osobowści. Prawdopodobnie stałabym na biurku lub stole, w bardzo dziwnej pozycji i w całkowitym skupieniu i ciszy próbowałabym sfotografować jakiś przedmiot. Klatka po klatce, modyfikowałabym kadr, tak aby spełniał moje oczekiwania, w przerwach upijając łyk kawy z mlekiem. Po kilku godzinach pracy nad odpowiednim zdjęciem i walki ze zmieniającym się światłem, usiadłabym do komputera i rozpoczęła tworzenie wpisów. Z doświadczenia wiem, że ujęcia "z góry" zawsze prezentują się najlepiej, ale za to najtrudniej je zrobić. Używając drabiny jest znacznie łatwiej :).
Zdjęcia kulinarne to "mój konik" – przez pierwsze trzy lata bloga robiłam zdjęcia do większości przepisów i to głównie dzięki temu nauczyłam się kadrować i rozplanowywać konkretne elementy. Poza tym, po zdjęciach zawsze można zjeść coś pysznego ;).
Czy któreś zdjęcie przypadło Wam do gustu? Czekam na chętnych, którzy chcieliby przeczytać więcej o fotografii – interesowałby Was taki wpis?
Miłego dnia! :)