Today I am inviting you for the interview with Ania, great photographer. Together with her husband, that she met while studying economics , she decided to run blog. After finding shared passion, they dedicated themselves to photography. You can see a piece of their work (and a little bit of privacy )at Mammamija. Once we exchanged few messages, we get to meet in person. As I suspected, Ania happen to be not only a talented photographer, but also a lovely and war-hearted person.
…
Dziś chciałabym zaprosić Was na wywiad z Anią – fotograf, która postanowiła założyć blog wraz ze swoim mężem, poznanym na studiach ekonomicznych. Po odnalezieniu wspólnej pasji, w całości poświęcili się fotografowaniu, a część efektów swojej pracy i odrobinę prywatności pokazują na Mammamija.pl. Po wymianie dosłownie kilku wiadomości, udało nam się spotkać. Tak jak sądziłam, Ania okazała się być nie tylko bardzo uzdolnionym fotografem, ale również przemiłą i ciepłą osobą.
K: Dlaczego zdecydowaliście się, założyć blog?
A: Nasz blog powstał dla rodziny i znajomych. Nie sądziliśmy, że zaczną go oglądać także znajomi naszych znajomych i ich znajomi. Na początku na stronie pojawiały głównie zdjęcia z podróży. Później, gdy okazało się, że jestem w ciąży, zaczęliśmy fotografować też naszą codzienność.
K: Już wcześniej zajmowaliście się fotografią?
A: Tak. To było hobby Michała od zawsze, ja dołączyłam później. Pierwsze wspólne zdjęcia zrobiliśmy na ślubie koleżanki. Tak nam się to spodobało – a jej na szczęście spodobały się zdjęcia – że postanowiłam zająć się tym na poważnie. Z początku robiłam kilka ślubnych sesji w roku, a teraz mamy zapełniony cały kalendarz i fotografujemy śluby na całym świecie.
K: Czy blog to nadal tylko Wasza pasja, czy może już praca?
A: Zdecydowanie pasja. Z czasem pojawiło się także poczucie obowiązku, bo wiem, że są osoby, które czekają na nasze wpisy, ale to w żaden sposób nie wpływa na satysfakcję z prowadzenia tej strony. Nadal jest to czysta przyjemność.
K: A jak często publikujecie nowe wpisy?
A: Od dwóch do trzech razy w tygodniu. Czasami częściej, jeśli dzieje się u nas coś wyjątkowo ciekawego.
K: Jak wygląda Wasz typowy dzień?
A: To dobre pytanie, bo każdy wygląda zupełnie inaczej. Wspólnym mianownikiem jest na pewno śniadanie – zawsze jemy je razem, we trójkę. W zależności od tego, czy mam sesję lub pracę na komputerze, to wymieniam się z Michałem opieką nad naszym synkiem. Nasze życie zawodowe wciąż przeplata się z tym prywatnym. Gdy mamy więcej wolnego czasu, to chodzimy na spacery i zwiedzamy okolicę. Mieszkamy nad morzem więc staramy się z tego korzystać i często odwiedzać plażę. Lubimy gotować, chociaż muszę przyznać, że to Michał jest lepszym kucharzem.
K: Jesteś mamą dwuletniego synka. Jak godzisz prowadzenie bloga i pracę z opieką nad dzieckiem?
A: To jest jednocześnie łatwe i trudne. Z pomocą rodziców udaje nam się wszystko idealnie ułożyć. Poza pojedynczymi dniami, które nasz synek spędza u swoich dziadków, cały czas jesteśmy razem. Staramy się też zabierać naszego synka na wspólne wyjazdy – tak powstaje wiele wpisów na blogu. A pracę przy komputerze pozostawiamy sobie na późne noce lub pracujemy na zmianę.
K: Co w blogowaniu sprawia Ci najwięcej przyjemności, a co trudu?
A: Najwięcej przyjemności sprawia mi robienie zdjęć. Bardzo cieszy mnie też pozytywny odbiór naszych Czytelników. Właściwie nie ma takiej rzeczy, która sprawiałaby mi chociaż odrobinę trudu. Nawet selekcja zdjęć i ich późniejsza obróbka nie są dla mnie uciążliwe. [Ania do obróbki zdjęć wykorzystuje program Lightroom]
K: Jak przygotowujecie się do zdjęć?
A: Jeśli chodzi o zdjęcia na bloga Mammamija, to są one po prostu dokumentacją naszej codzienności, a raczej drobnych miłych chwil, które zdarzyły się danego dnia. Samo fotografowanie nie wymaga większego przygotowania, natomiast zawsze dobrze przygotowujemy się do wyjazdów. I tych prywatnych i służbowych. Przed wyjazdem spędzam czas przed komputerem szukając ciekawych lokalizacji, plenerów, hoteli, regionalnych specjałów kulinarnych, czyli wszystkiego co może nam umilić pobyt i ułatwić zdjęcia.
K: Co lubisz robić w wolnym czasie?
A: Hmm… tak naprawdę nie mam wolnego czasu. Albo inaczej – to co robię na co dzień mogłabym nazwać przyjemnym spędzaniem wolnego czasu. Podróże, fotografia, spędzanie czasu z rodziną – tym mam wypełniony czas po brzegi.
K: Jak opisałabyś swój styl?
A: W modzie upodobałam sobie kilka nurtów. Uwielbiam styl grunge, poza tym zawsze miałam słabość do ubiorów z lat siedemdziesiątych, a i tak co jakiś czas powracam do klasyki – prostych marynarek, białych koszul i jeansów. Nie przywiązuję za dużej wagi do metki, często zaglądam do sieciówek. Uwielbiam robić zakupy w vintage shopach gdzie znajduję prawdziwe perełki z poprzednich dziesięcioleci. Mam to szczęście, że w trakcie podróży mogę odwiedzać wiele tego typu sklepów – w Polsce niestety ich brakuje. Zaglądam też chętnie do second handów, w których w przeciwieństwie do vintage shopów, mogę znaleźć coś z nowych kolekcji.
K: A gdzie można znaleźć najlepsze Vintage shopy?
A: W Nowym Jorku i w Los Angeles. To raj jeśli chodzi o ubrania vintage – ogromny asortyment i bardzo niskie ceny. W Londynie też jest sporo takich sklepów, ale ceny są wygórowane.
K: Jak według Ciebie wygląda idealny strój na co dzień?
A: Sukienka, kapelusz, buty na płaskim obcasie i pokaźnych rozmiarów torba. Ewentualnie jeansy, prosta koszula i marynarka.
K: Jaka jest ulubiona rzecz z Twojej szafy?
A: Zielono fioletowa sukienka vintage z rękawkiem „trzy czwarte”, którą kupiłam w Los Angeles. Czuję się w niej jak w drugiej skórze.
K: Jaki element garderoby powinna mieć w szafie każda kobieta?
A: Granatową, dobrze skrojoną marynarkę. Dzięki niej można stworzyć naprawdę ponadczasowe zestawy. Sama mam kilka i uwielbiam łączyć je z białą czy błękitną koszulą i jeansami.
K: Jakie według Ciebie błędy modowe najczęściej popełniają Polki?
A: Ach! Odpowiedź w sumie jest jedna – ubierają się nieodpowiednio do okazji. Na przykład, na spacer nad morzem zakładają obcisłe ciemne sukienki, szpilki i mnóstwo biżuterii zamiast ubrać się tak na wieczorną okazję. Z kolei bluzę polarową ubierają na spotkania ze znajomymi, do kawiarni czy restauracji, zamiast na wycieczkę w góry. Przykładów można mnożyć, ale te dwa najczęściej rzucają mi się w oczy w Sopocie.
K: Co byś poradziła dziewczynom, które nie do końca wiedzą, co na siebie założyć, a chciałyby wyglądać dobrze?
A: Jeśli widzimy, że tworzenie swobodnych strojów nie przychodzi nam z łatwością, powinniśmy postawić na klasykę i nie ulegać sezonowym trendom.
K: Jak Twój styl zmieniał się przez lata?
A: Dobrze, że nie muszę udokumentować tego pytania zdjęciami! Tak naprawdę zawsze lubiłam styl grungowy i modę z lat siedemdziesiątych, ale kolorystyka, którą wybierałam była zupełnie inna, jaskrawa i bardzo krzykliwa. Ulegałam też sezonowym trendom, zdecydowanie za bardzo. Nie zwracałam uwagi na jakość materiałów, a teraz jest to dla mnie priorytet.
K: Czego nigdy byś na siebie nie założyła?
A: Bolerka! Nie założyłabym też bordowej sukni z szyfonu ani naturalnego futra.
K: Jak myślisz co będziesz nosić w nadchodzącym sezonie?
A: Nie znam się na sezonowych trendach bo ich nie śledzę na bieżąco, ale myślę, że zimą będę chodzić w oversizowych płaszczach. Wełniana czapka to mój must have na ten sezon.
K: Jak widzisz swoją przyszłość za dziesięć lat?
A: Mam nadzieję, że będę robić to samo, bo fotografia jest moją największą pasją.
Gorące podziękowania dla restauracji Flaming & Co w Sopocie za możliwość wykonania zdjęć.