The Treasure of Paris

   Each time when I'm in Paris, I'm surprised by one thing – it seems to me that I've already familiarised myself with many places and mysteries, yet I'm still able to spot another new special feature of this city – invisible at first glance. To be honest, shopping and a crazy store tour have never been my aim when I travel to this city. In fact, I can't recall whether I ever spent more than forty minutes in one of the famous Parisian shopping centres (unless of course, we are talking about Lafayette, but it doesn't count because I was most charmed by the grocery section). In the Internet era, when items created by large fashion houses can be ordered even while I'm lying under a duvet at home in Sopot, it's a waste of time to run between boutiques. It's more important for me to see something different, attend an exhibition, or aimlessly ramble around the city to feel like a true Parisian for a moment.  

   And that is how I find the most interesting stores – by walking between the tenement houses made from light sandstone allowing the city to have unique lighting at any time of the day. I am delighted to press my nose to shop windows and peek inside. Usually, the trade signs don't say much – Aigle, Dormeuil, or Heschung are brands that did not permeate into the mass consciousness of European citizens. Not because they didn't strive to do so. They just think that luxury products don't need any type of advertisement to reach their customers… in fact, they need something totally opposite.  

   Most of us associate luxury with something on which we need to spend a lot of money. Meanwhile, the definition mentions two other aspects: high quality and scarcity. Therefore, some brands make every effort to prevent random people from learning about them. First, you need to hear about these brands and reach them, appreciate their tradition and craft (and not the advertisement bought in fashion magazines). Such brands see to the fact that the circle of the visiting guests consists only of individuals who are characterised by good taste. It doesn't matter that the companies will sell fewer products. They want their items to be purchased by appropriate people. This will guarantee prestige and lure other "appropriate" customers.  

   In each district, from Montparnasse to Montmartre, we will find boutiques of such brands, but one of them has earned my special attention. While other luxury companies spend fortunes on campaigns featuring Hollywood stars, this brand prefers the financial support of Monet Museum (La Monnaie Museum) and preparing an exhibition presenting the mysteries of jewellery craft over the course of the last sixty years. Of course, I'm talking about Boucheron brand – one of the oldest and most luxurious jewellery brands in the world.

***

   Za każdym razem, gdy jestem w Paryżu zaskakuje mnie jedna rzecz – wydaje mi się, że poznałam już wiele jego zakątków i tajemnic, a jednak wciąż zdarza mi się dostrzec kolejną cechę szczególną tego miasta, niewidoczną na pierwszy rzut oka. Powiem Wam szczerze, że zakupy i szalony tour po sklepach nigdy nie stanowił dla mnie celu wyjazdu. Właściwie nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek spędziła w którejś ze sławnych paryskich galerii handlowych więcej niż czterdzieści minut (no chyba, że mówimy o galerii Lafayette, ale to się raczej nie liczy, bo najbardziej oczarował mnie tam dział spożywczy). W dobie internetu, kiedy rzeczy od wielkich domów mody można zamówić nawet leżąc pod kołdrą w moim mieszkaniu w Sopocie, szkoda mi czasu na bieganie między jednym butikiem a drugim. Wolę zobaczyć w tym czasie coś innego, pójść na wystawę albo chociaż pospacerować po mieście bez celu i poczuć się przez chwilę jak mieszkaniec Paryża.

   I właśnie szwendając się tak między kamienicami z jasnego piaskowca, którym miasto zawdzięcza swoje wyjątkowe światło o każdej porze dnia, znajduję najciekawsze sklepy. Z przyjemnością przyciskam nos do witryn i podglądam ich wnętrza. Szyldy zwykle niewiele mi mówią – Aigle, Dormeuil czy Heschung to marki, które nie przedostały się do masowej świadomości mieszkańców Europy. Nie dlatego, że mimo starań im się to nie udało. Po prostu uważają, że luksusowy produkt nie potrzebuje zasięgowej reklamy… właściwie potrzebuje czegoś dokładnie odwrotnego.

   Przez większość z nas luksus kojarzony jest z czymś, na co trzeba wydać dużo pieniędzy. Tymczasem definicja mówi jeszcze o dwóch innych ważnych aspektach: wysokiej jakości i trudnej dostępności. Niektóre marki dbają więc o to, aby o ich istnieniu nie dowiedziały się przypadkowe osoby. Trzeba wpierw o nich usłyszeć i dotrzeć do nich, docenić ich tradycję i rzemiosło (a nie reklamę wykupioną w magazynach modowych). Takie marki dbają o to, aby wizytę w ich sklepach składały jedynie osoby cechujące się dobrym smakiem. Nieważne, że sprzedadzą mniej, ważne, aby ich wyroby trafiały w dobre ręce, bo to zapewni prawdziwy prestiż marce i sprowadzi do nich kolejnych „odpowiednich” klientów.

   W każdej dzielnicy, od Montparnasse po Montmartre, znajdziemy butiki takich marek, ale jeden zasłużył na moją szczególną uwagę. Podczas gdy inne luksusowe firmy wydają fortuny na kampanie z udziałem gwiazd Hollywood, ta marka woli wspomóc finansowo Muzeum Monet (La Monnaie Museum) i przygotować wystawę opowiadającą o tajemnicach rzemiosła jubilerskiego na przestrzeni ostatnich stu sześćdziesięciu lat. Mowa oczywiście o marce Boucheron – jednej z najstarszych i najbardziej ekskluzywnych marek jubilerskich na świecie.

Muzeum Monet. 

płaszcz – MLE Collection (prototyp na przyszły sezon) // buty – Gianvinto Rossi // spodnie – Topshop (model Joni) // kasmirowy szal – MINOU Cashmere // torebka – Chanel // okulary – vintage YSL // sweter w paski (MLE Collection – do sklepu wróci jutro pełna rozmiarówka) //

An old advertisement of Boucheron.  

   Its founder, Frédéric Boucheron, wanted to start something that would be elite from the very beginning. Since his childhood he had been always interested in jewellery and he quickly started his education in the field. When he was 14 years old, he finished an internship at Julesa Chaise's jewellery workshop and was employed in the well-known Tixier-Deschamps. The company had its headquarters in the arcades of the famous Palais-Royal which were the main area for the rambles of Parisian aristocracy. It was probably where young Frédéric, owing to careful observation, learnt what today's world would call great PR. When he faced the decision to open his own boutique, he knew that it's better to start with even the smallest store in the luxury district than a beautiful salon in an inappropriate place. It was a great risk because his whole family decided to put their all savings into Frédéric's company – all of the family members truly believed in his talent.  

   The apt jeweller sensed everything right and could quickly open a new larger store. When choosing a store that was located one kilometre away from Palais-Royal, he probably had no idea that one hundred years later it will become one of the most expensive real properties in the world as each tenement house, each square metre on Vendome Plaza is a real gold mine. This is precisely where Madame Pompadour was buried, where Frédéric Chopin spent his last days, where Coco Chanel lived for years – Vendome Plaza has always gathered remarkable people and has become a natural background for the equally unique stories of their lives. From Hemingway to Princess Diana. It is also one of those places that hasn't changed much from the beginning (apart from the statues of the consecutive French monarchs, which were pulled down and erected anew, located in the centre of the plaza). Allegedly, Frédéric purposefully chose a store on the corner from the southern side – he wanted the sun rays reaching his shop windows to highlight the glow of diamonds appropriately. I don't know whether it's true, it was difficult to pass by it indifferently regardless.  

   Below, you will find photos from the exhibition as well as a few old photos from the private archives of the Boucheron clan. In Poland, you can buy the brand's products only here

***

Reklama Boucheron sprzed lat.

   Jej założyciel, Frédéric Boucheron, od samego początku chciał stworzyć coś elitarnego. Już od dziecka pasjonował się biżuterią i szybko rozpoczął edukację w tym kierunku. W wieku czternastu lat ukończył praktykę w zakładzie jubilerskim Julesa Chaise'a i znalazł pracę w słynnej Tixier-Deschamps. Firma ta miała swoją siedzibę w arkadach słynnego Palais-Royal, które były głównym kierunkiem spacerów paryskiej arystokracji. To pewnie tam, dzięki wnikliwym obserwacjom, młody Frédéric nauczył się tego, co w dzisiejszych czasach nazwalibyśmy dobrym PR-em. Gdy stanął przed decyzją otwarcia własnego butiku, wiedział, że lepiej otworzyć nawet najmniejszy sklepik w ekskluzywnej dzielnicy, niż najpiękniejszy salon w nieodpowiednim miejscu. Dużo ryzykował, bo cała rodzina postanowiła przeznaczyć swoje oszczędności na jego firmę – wszyscy wierzyli szczerze w jego talent.

   Zdolny jubiler miał nosa i szybko mógł pozwolić sobie na otwarcie nowego, większego sklepu. Wybierając lokal oddalony ledwie o kilometr od Palais-Royal nie wiedział pewnie, że sto sześćdziesiąt lat później stanie się on jedną z najdroższych nieruchomości na świecie, bowiem każda kamienica, każdy metr kwadratowy na Placu Vendome to prawdziwa żyła złota. To tam pochowano Madame Pompadour, tam Fryderyk Chopin spędził swoje ostatnie dni, tam przez lata mieszkała Coco Chanel – Plac Vendome od zawsze skupiał wokół siebie niezwykłych ludzi i stał się naturalnym tłem dla równie niezwykłych historii ich życia. Od Hemingway'a aż po księżnę Dianę. To również jedno z tych miejsc, które od czasu powstania zbytnio się nie zmieniło (pomijając burzone i na nowo stawiane posągi kolejnych władców Francji na środku placu). Ponoć Frédéric celowo wybrał lokal na rogu od południowej strony – chciał, aby promienie słońca padające na witryny jego sklepu dobrze podkreślały blask brylantów. Nie wiem czy to prawda, ale tak czy siak ciężko było mi przejść koło tego miejsca obojętnie.

   Poniżej zapraszam Was do obejrzenia zdjęć z wystawy oraz kilku starych fotografii z prywatnych archiwów klanu Boucheron. W Polsce biżuterię marki można obejrzeć lub zakupić jedynie tutaj.  

Original jewellery designs. Animal motifs are Boucheron's identification mark.

Oryginalne projekty biżuterii. Motyw zwierzęcy to znak rozpoznawczy Boucheron.

Cat Vladimir is a real character. In the past, he lived in one of the boutiques on Vendome Plaza. He basked on the necklaces worth millions and welcomed each guest. His image was used in one of the advertising campaigns.

Kot Vladimir to prawdziwa postać. Przed laty zamieszkiwał butik na Placu Vendome, wygrzewał się na koliach wartych miliony i witał z każdym gościem. Jego wizerunek został wykorzystany do jednej z kampanii reklamowych. 

One of the most famous Boucheron projects. This is the brand responsible for the snake motif in the world of jewellery. Frédéric​ designed this necklace for his wife, Gabrielle.

Jeden z najsłynniejszych projektów Boucheron. To właśnie tej marce zawdzięczamy motyw węża w biżuterii. Frédéric​ zaprojektował ten naszyjnik dla swojej żony Gabrielle. 

Frédéric Boucheron. Portrait by Aimé Morot, 1894.

Frédéric Boucheron. Portret autorstwa Aimé Morot, 1894 rok. 

Vendome Plaza. It looks the same today. Cars and attires are the only things that have changed.

Plac Vendome. Dziś wygląda identycznie. Tylko samochody i stroje przechodniów się zmieniły. 

 

 

LOOK OF THE DAY – frost in the city

leather bag / skórzana torebka – See by Chloe

faux-fur vest / kamizelka ze sztucznego futra – MLE Collection

leather boots / skórzane botki – Gianvinto Rossi (stara kolekcja, podobne tutaj i tutaj)

jacket / kurtka – efekt wymiany szafy z przyjaciółką (marka Woolrich)

black sweater / czarny sweter – Karen Millen (podobny tutaj)

earrings / kolczyki – & Other Stories

sunglasses / okulary – Jimmy Fairly (podobne tutaj)

coated jeans / woskowane spodnie – Topshop 

gloves / rękawiczki – Asos

   Today's outfit is my favourite solution when you have to face Arctic conditions outside. In such a case, I put on a faux fur vest, owing to which I feel much warmer throughout the day. When the temperature becomes higher (more or less by twenty degrees), I will wear it on top of a blazer like here.   

   If you like my vest or you've already set your eyes on something from the MLE Collection offer (for example, this perfect dress), remember that you can now use the code "MLELOVE" which will give you a 20 % discount on all products. The code can be combined with the regular promotional offer, which means that you can now buy the vest for less than PLN 280. Have a pleasant shopping experience!

***

   Dzisiejszy zestaw to moje ulubione rozwiązanie, gdy na zewnątrz panują arktyczne warunki. Pod kurtkę wkładam wtedy kamizelkę ze sztucznego futra, dzięki temu jest naprawdę o wiele cieplej. Gdy temperatura będzie nieco wyższa (mniej więcej o dwadzieścia stopni), to będę ją nosić na marynarkę, tak jak tutaj

   Jeśli spodobała Wam się moja kamizelka albo już wcześniej upatrzyłyście sobie coś z oferty MLE Collection (na przykład tę idealną sukienkę) to pamiętajcie, że teraz można wykorzystać kod "MLELOVE", który da Wam dwadzieścia procent zniżki na wszystko. Kod łączy się z regularną promocją, a to oznacza, że kamizelkę kupicie teraz za niecałe 280 złotych (kod ważny tylko do poniedziałku :)). Udanych zakupów!

LOOK OF THE DAY

coat / płaszcz – MLE Collection

watch / zegarek – Daniel Wellington (model Classic Petite Melrose 32mm)

mohair sweater / moherowy sweter – Sezane

leather bag / skórzana torba – Tory Burch

shoes / botki – Gianvinto Rossi 

jeans / dżinsy – KappAhl

   Lately, I've read somewhere that wearing beige from head to toes makes us look like an adhesive bandage or a band-air dressing (see it here). Women either love that colour or hate it – I fall into the first category, even though it’s more suitable for brunettes with swarthy complexion.   

   I can't imagine autumn and winter without a camel coat – I love to combine it with everything that is black, but today I went for a sweater in warm toffee shade, a watch with a strap in the same colour, and blue jeans.   

   If you like my Daniel Wellington watch, I've got something interesting for you. Until the end of the month, you can use the code: makelifeeasier and get a 15% discount on all Daniel Wellington products. Additionally, if you choose a watch with a leather strap, you will receive a Valentine's adornment as a bonus! :)

***

   Ostatnio przeczytałam gdzieś, że nosząc beż od stóp do głów wyglądamy jak plaster albo opaska uciskowa (zobaczcie tutaj). Kobiety kochają ten kolor albo go nie znoszą – ja należę do tej pierwszej grupy, chociaż podobno lepiej prezentują się w nim brunetki o śniadej karnacji. 

   Bez camelowego płaszcza nie wyobrażam sobie jesieni ani zimy – uwielbiam łączyć go ze wszystkim co czarne, ale dziś postawiłam akurat na sweter w ciepłym odcieniu toffi, zegarek z paskiem w tym samym kolorze i niebieskie dżinsy. 

   Jeśli spodobał Wam się mój zegarek to mam dla Was coś ciekawego. Do końca miesiąca możecie skorzystać z hasła: makelifeeasier i otrzymać -15% na wszystkie produkty ze strony Daniel Wellington. Dodatkowo, jeśli wybierzecie zegarek ze skórzanym paskiem, to kupując go do 14 lutego dostaniecie walentynkową ozdobę gratis! :)

Follow The Red – Paris

   You've surely noticed that red is the main theme of today's post. That's a coincidence. I noticed the fact that black is more prominent in comparison to other colours only when I started to download the photos. However, Sì Passione by Giorgio Armani, the protagonist of the whole commotion, was also the culprit here. You don't need an excuse to travel to Paris because it works like a magnet itself – none of the bloggers or photographers will have any doubts about that. It's even more pleasant when you have been invited to travel to the city by the Seine on the occasion of the première of a new fragrance.   

   My each trip to Paris is a moment when my work inseparably becomes one with my passion. I can do what I like for two days straight. After the trip, I'm returning to the mundane and ordinary activities and even though the errands that are far from fascinating build up, the time that I spend on taking photos of the city is an invaluable pleasure for me. The more so if there is a companion who understands my states of euphoria with me.

   Apart from the shots of Parisian streets, I've also added a few snapshots from the event which took place on the occasion of the Sì Passione première. The fragrance will be available in Poland in February – the composition includes blackcurrant, pear, rose, and a pinch of pink pepper.

***

Zapewne zauważycie, że motyw czerwieni przoduje w dzisiejszej relacji. To poniekąd przypadek, bo dopiero w trakcie zgrywania zdjęć zorientowałam się, że tego koloru jest więcej niż zwykle, ale przyłożył się do tego również bohater całego zamieszania – zapach Sì Passione od Giorgio Armani. Nie potrzeba pretekstu, aby pojechać do Paryża, bo sam w sobie przyciąga jak magnes – co do tego żaden bloger czy fotograf nie ma wątpliwości. Ale tym milej, jeśli zostało się zaproszonym nad Sekwanę z okazji premiery nowych perfum. 

   Każdy mój wyjazd do Paryża to dla mnie taki moment, kiedy praca nierozerwalnie wiąże się z moją największą pasją. Przez dwa dni mogę robić to, co lubię. Do monotonnych i przyziemnych czynności wracam po powrocie i chociaż mało fascynujące sprawy do załatwienia zawsze się potem nawarstwiają, to czas, który spędzam na fotografowaniu miasta jest dla mnie nieocenioną przyjemnością. Tym bardziej jeśli mam ze sobą towarzyszkę, która rozumie moje napady euforii. 

  Poza ujęciami z paryskich ulic, dodałam także kilka zdjęć z imprezy, która odbyła się właśnie w związku z premierą Sì Passione. Zapach dostępny będzie w Polsce już w lutym – w kompozycji wyczuć można czarną porzeczkę, gruszkę, różę i szczyptę różowego pieprzu.

Right after the arrival and checking in the hotel. Parisian balconies are reportedly one of the most photogenic places around the world. A moment after that, the weather broke. My beret is from H&M and sweater from Sezane.

***

Tuż po przyjeździe i zameldowaniu się w hotelu. Paryskie balkony to podobno najbardziej fotogeniczne miejsca na świecie. Chwilę później pogoda zdążyła się zepsuć. Mój beret jest z H&M a sweter od SezaneBy the Seine. I'd be happy to take them all, but I decided to take an old edition of Oscar Wilde for five Euro. I will be translating it word for word or I will wait until my parents achieve a perfect level of French (there's nothing better than buying a book by an Irishman in French – sales have a strange impact on people… ;)).

***

Nad Sekwaną. Najchętniej zabrałabym je wszystkie ale zdecydowałam się tylko na stare wydanie Oscara Wilde'a za pięć euro. Będę tłumaczyć słowo po słowie, albo poczekam do momentu, gdy rodzice osiągną już perfekcyjny poziom francuskiego (nie ma to jak kupić dzieło irlandzkiego pisarza po francusku – co te wyprzedaże robią z ludzi…;)). 
 "Parisian Dates" by Florence Besson, Eva Amor, and Claire Steinlen arrived fresh from the printing house and right before my departure. It is not another book about the French chic and a stripped sweater – and that's great! In Paris, they know how to love, seduce, and take pleasure in a date with your significant other or in a meeting in a dense crowd. This book is a set of remarks on the topic of Parisian-style romance. Plus a lot of illustrations by Sophie Griotto.

***

Prosto z drukarni i tuż przed moim wylotem przybyły do mnie "Randki po parysku" autorstwa trzech kobiet: Florence Besson, Eva Amor i Claire Steinlen. To nie jest kolejna pozycja o francuskim szyku i swetrze w paski – i bardzo dobrze! W Paryżu wiedzą jak kochać, uwodzić, cieszyć się z randki tylko we dwoje lub ze spotkania w gęstym tłumie, a ta książka to właśnie zbiór uwag na temat romansu w paryskim stylu. Plus mnóstwo ilustracji od Sophie Griotto. On the following day, it was already foggy and rainy, but we went for the conquest of Paris withAnia nevertheless.

Następnego dnia było już mgliście i deszczowo ale i tak ruszyłyśmy z Anią na podbój Paryża. Straight from the metro station we arrived at The Season. I recommend that place for all lovers of breakfasts.

Prosto z metra dotarłyśmy do The Season. Polecam to miejsce każdemu miłośnikowi śniadań.  I discovered this photo gallery already two years ago when I visited Picasso Museum for the first time. I like visiting it and regretting that I haven't bought anything each time.

Tę galerię ze zdjęciami odkryłam już dwa lata temu, gdy po raz pierwszy odwiedziłam muzeum Picassa. Lubię do niej zaglądać i za każdym razem żałować, że nic nie kupiłam.sztuczny miś – Stradivarius // golf – Karen Millen (stara kolekcja, podobny tutaj) // spodnie – Topshop (model Jamie) // torebka – Chanel (mini flap bag) // buty – Gino Rossi (stara kolekcja, podobne tutaj)Cafe Charlot is probably the coolest Parisian restaurant I visited. Ania ordered a burger (according to Gosia, it's the best burger in the world), and I ordered fries, avocado, beans, and salmon.

Cafe Charlot to chyba najfajniejsza paryska restauracja w jakiej byłam. Ania zamówiła burgera (według Gosi to najlepszy burger na świecie), a ja frytki, avocado, fasolkę i łososia.  Ania's handbag is from Gucci, and sunglasses are from Fendi.

Torebka Ani to Gucci, a okulary są od Fendi. After returning to the hotel, I had several minutes to get ready for the evening event. I wore the prototype of this dress and a pair of over-knee boots that you could see in the Sunday post.

Po powrocie do hotelu zostało mi kilkanaście minut, aby przyszykować się do wieczornej imprezy. Włożyłam prototyp tej sukienki i kozaki, które widzieliście w niedzielnym wpisie. 

Dobranoc!

***

Look of The Day – parisian sun

high boots / wysokie kozaki – Eva Minge on eobuwie.pl

navy sweater / granatowy golf – Massimo Dutti

blue jeans / niebieskie dżinsy – Zara

beige trench / beżowy trencz – Burberry (kolor "honey")

leather bag / skórzana torebka – Chanel (model "flap mini")

   Each time I visit Paris, I try to see the largest possible number of new places. I'm not even near the end of the list, as there are constantly new venues appearing on it – found in an old guidebook or overheard during a conversation with my friends. However, there are a couple of such places which I revisit even when I really have little time. I'll enumerate at least four of them – the vicinity of Picasso Museum, Cafe Charlot on Rue de Bretagne, my beloved Galignani bookshop on Rue de Rivoli (how many times have I been compelled to pay additional charge for excess luggage) or Jardin du Palais-Royal (a peaceful oasis in the heart of the city).  

   The last place was precisely where I was able to catch first (and the last as it later turned out) sun rays during my trip. I came to Paris at the invitation of Armani brand, but I will tell you all about it later. In the meantime, check out a few of my photos from a short walk around Paris. I packed my suitcase with the classics of Parisian style (a trench coat and a handbag) and the best over-knee boots that I had (I was also considering a beige version). This time, I was able to decrease the number of things that I took to minimum and I think it was a successful attempt. You have to assess it for yourselves when I share the photos from my whole trip. Have a pleasant Sunday!

***

   Za każdym razem gdy odwiedzam Paryż staram się zobaczyć jak najwięcej nowych miejsc. Ich lista nawet nie zbliża się do końca, bo wciąż pojawiają się na niej nowe pozycje – znalezione w starym przewodniku albo podsłuchane od znajomych. Jest jednak kilka takich zakątków, do których wracam, nawet jeśli czasu mam naprawdę bardzo mało. Wymienię chociaż cztery z nich – okolice muzeum Picassa, Cafe Charlot na Rue de Bretagne, ukochana księgarnia Galignani na Rue de Rivoli (ile to już razy musiałam przez nią dopłacić za nadbagaż) czy Jardin du Palais-Royal (oaza spokoju w samym centrum miasta).

   Właśnie w tym ostatnim miejscu udało mi się złapać pierwsze (i jak się potem okazało ostatnie) promienie słońca w trakcie mojego wyjazdu. Do Paryża przybyłam na zaproszenie marki Armani, ale o tym opowiem Wam później. Póki co zapraszam na kilka zdjęć z krótkiego spaceru. Do walizki zapakowałam klasyki paryskiego stylu (trencz i torebkę) oraz najlepsze kozaki za kolano jakie miałam (zastanawiam się też nad wersją w kolorze beżowym). Tym razem postarałam sie ograniczyć liczbę rzeczy do minimum i chyba mi się to udało. Zresztą, ocenicie sami, gdy podzielę się z Wami zdjęciami z całego wyjazdu. Udanej niedzieli!

Kilka słów o ramonesce na kożuchu

   There appeared numerous questions about my suede jacket under the last "Look of the Day" post. I tried to respond to each of these questions; however, in case I missed some of the comments, I've prepared a short post. I bough this jacket during a sale in Zara (here you will find the link to the jacket). As one of the readers rightly spotted, the collar had been altered because in the original version it made my shoulders look wide and I looked pretty clumsy in it. The collar had to be cut off (approx. 3 cm), then it had to be cut at the back, where the cut resembled a reversed triangle, and then sewn anew. Afterwards, the collar was rolled up twice and sewn again – I know that this description is somewhat imprecise, but I think that all of you would have a problem with that type of collar – therefore, I hope that you won't really stick to the original design ;).   

   I'd been considering the purchase of this type of jacket for a long time. I didn't really want to waste money on the iconic model from Acne, and faux leather versions did not held their shape and were heavy. Therefore, I chose a couple of alternatives that may be of interest to you. Have a pleasant Saturday!

***

   Pod ostatnim wpisem z cyklu "Look of The Day" pojawiło się mnóstwo pytań o moją zamszową kurtkę. Starałam się każdej z Was odpisać, ale na wypadek, gdybym któryś z komentarzy pominęła, publikuję ten krótki wpis. Ramoneskę kupiłam na wyprzedaży w Zarze (tutaj znajdziecie do niej link). Jak słusznie spostrzegła jedna z Czytelniczek, kołnierz został przerobiony, bo w oryginalnej wersji poszerzał ramiona i wyglądałam w nim niezgrabnie. Kołnierz trzeba było uciąć (około trzy centymetry), następnie rozciąć z tyłu i wyciąć coś na kształt odwróconego trójkąta, aby później znów zszyć. Następnie kołnierz został podwinięty dwukrtonie i oczywiście przyszyty – wiem, że ten opis jest nieprecyzyjny, ale nie sądzę aby każdej z Was przeszkadzał taki kołnierz – mam więc nadzieję, że nie będziecie na nim zbytnio polegać ;). 

   Bardzo długo zastanawiałam się nad zakupem tego rodzaju kurtki. Szkoda było mi pieniędzy na kultowy już model z Acne, a wersje ze sztucznej skóry brzydko się układały i były ciężkie. Wybrałam więc dziś kilka alternatyw, które może Was zainteresują. Udanej soboty!

1. Karen by Simonsen 1511zł 2. Mango 299zł 3. Shrimps 1300zł 4. Maze 899zł 5. Mango 699zł