Last Month

The longed-for May Holiday has finally come and probably not many of you return back to the last couple of weeks with their thoughts – it's so beautiful outside that you should enjoy every moment instead of looking back. I will, however, reminisce this April for a long time. Check out a couple of shots full of spring flowers and first warm sun rays.

* * *

Nadeszła upragniona majówka i pewnie niewiele z Was chce teraz wracać myślami do ostatnich kilku tygodni – na zewnątrz jest tak pięknie, że trzeba cieszyć się każdą chwilą i nie oglądać za siebie. Ja jednak będę długo wspominać ten kwiecień. Zapraszam na kilka ujęć wypełnionych wiosennymi kwiatami i pierwszymi ciepłymi promieniami słońca. That's my thing that I usually start cleaning from places that should be at the end of the list – if I have enough time. Today it all started with a book rack. It still has a number of empty shelves – I initially assumed that I'll keep all of my books here, but in practice they can be found on the windowsill, coffee table, by the bathtub, not to mention the substantial pile by the bed. I don't know why, but it seems that if I put them where they should remain, I won't come back to them.

* * *

Już tak mam, że sprzątanie zaczynam zwykle od miejsc, za które powinnam zabrać się na końcu – jeśli starczy mi czasu. Dziś rano padło na regał z książkami. Ma wciąż kilka pustych półek – z założenia chciałam trzymać wszystkie książki właśnie tutaj, ale w praktyce są na parapecie, stoliku kawowym, przy wannie, nie wspominając już o naprawdę pokaźnym stosiku przy łóżku. Nie wiem czemu wydaje mi się, że jeśli odłożę je tam, gdzie ich miejsce to już do nich nie wrócę.Świąteczne poszukiwanie zajączka. Odpoczynek po świątecznym obżarstwie. Wielkanocny wpis z cyklu "Look of The Day" możecie znaleźć tutaj.1. Poniedziałkowe śniadanie czyli awokado w roli głównej. // 2. Pakowanie na majówkę. // 3. Magazyn "Unconditional". // 4. Ten dzień był jak połączenie "Pożegnania z Afryką" i "Dzieci z Bullerbyn". To naprawdę miłe gdy życie przypomina czasem sceny z filmów i powieści. Na początku kwietnia trzeba było sfotografować letnie nowości od MLE Collection. Poniżej mały backstage. //1. Sukienka w paski o kopertowym kroju. // 2. Praca w tak nastrojowym otoczeniu to przyjemność.  // 3. Spódnicę, którą ma na sobie Asia znajdziecie tutaj. Koszyki i kapelusze – gdyby ktoś pytał o moje "must have" na nadchodzące lato.
To zaskakujące jak wiele można zdziałać gdy nie patrzy się na to komu przypadną największe zasługi, jak szybko spełniają się marzenia gdy połączy się siły i jak bardzo myli się ten kto uważa, że jeśli pragniemy tego samego to musimy stać się wrogami aby walczyć o swoje. W trakcie siedmiu lat blogowania nie raz przekonałam się o tym wszystkim. Fajnie, że wciąż napotykam na swojej drodze ludzi, z którymi od razu znajduję wspólny język. Z dziewczynami z 2InCreatives pewnie jeszcze nie raz się zobaczę. 1. Forsycja z ogrodu mojej mamy. // 2. Chciałabym, żeby te kwiaty były z mojego ogrodu, ale póki co wyrósł mi tylko jeden tulipan. // 3. Powiew ciepłego powietrza.  // 4. Kosmetyczny niezbędnik. //zawieszka i kolczyki – YES // top – Hibou Essentials // marynarka – ZaraW tym wisiorku od marki YES można umieścić małą karteczkę z "wiadomością". Teraz na stronie www.YES.pl oraz w salonach stacjonarnych trwa promocja -25% na drugą lub -50% na trzecią sztukę biżuterii z kodem: wiosna2018 – zajrzyjcie do sklepu bo w ofercie jest wiele pięknych rzeczy. Możecie uwierzyć, że ten z prawej ma tylko sześćdziesiąt jeden lat? ;) W kwietniu mój tata miał urodziny i z tej okazji pozwolił w końcu założyć sobie Instagram. To prawdziwy żółtodziób w tym temacie więc trzymam za niego kciuki :). 1. Pierwsza rowerowa wycieczka w tym roku. // 2. Dzień bez książki to dzień stracony. // 3. Wiosenne zakupy. // 4. Szybka kawa podczas pobytu w Warszawie. //Wygląda jak salon królowej Elżbiety, ale to wnętrze jednej z warszawskich restauracji – Park Cafe Konstancin.Bardzo nie lubię gdy moje włosy wyglądają na przesadnie wystylizowane, dlatego doceniam każdy kosmetyk, który pomaga w osiągnięciu naturalnego efektu. Mgiełka do włosów marki Kerastese sprawia, że nawet kiepsko zakręcone loki zaczną wyglądać jak delikatne naturalne fale. Nie powoduje efektu sztywnych włosów, a wręcz przeciwnie – podkreśla fale i nadaje włosom blasku. Jego skład to w 99 procentach naturalne składniki.W to miejsce muszę jeszcze kiedyś wrócić! Całą relację z Disneylandu możecie obejrzeć tutaj.Biały t-shirt z napisem to produkt polskiej marki Diverse i z pewnością będzie elementem wielu moich letnich stylizacji.No tak… przecież nie mogę wyjechać na wycieczkę bez niego. 1. Małe a tak cieszy. // 2. W domowym biurze. // 3. "Gość w dom, Bóg w dom"  // 4. Kwietniowe popołudnie w Warszawie. //Ja czekam na moje śniadanie a on… właściwie robi dokładnie to samo. Kolejna porcja kosmetyków od Decleor. Lekki krem nawilżający (ten w słoiczku) chroni przed negatywnym wpływem zanieczyszczenia środowiska i przed działaniem promieni UV (pamiętajcie, że to ostatni moment, aby zamienić swój krem na dzień na taki z filtrem). Jeśli nie miałyście jeszcze kosmetyków tej marki to z ręką na sercu mogę je Wam polecić (ja wciąż wracam do kremu mandarynkowego). 

Angielski springer spaniel czyli klasyczny przykład psa towarzysząco-zamęczającego. Bo skoro mam czas czytać gazetę to znaczy, że mam też czas aby drapać go po grzbiecie. 
1 i 2. Jak mieć pięknie opaloną skórę jeszcze przed wakacjami? Możecie o tym przeczytać we wpisie pod tytułem "operacja mahoń w kwietniu" tutaj. // 3. Las i pies, czyli połączenie idealne. // 4.  Tak mógłby wyglądać mój dzisiejszy lunch… //

Na koniec przesyłam pozdrowienia z południowej Francji… ale o tym już niebawem. Wypoczywajcie!

Operacja pod kryptonimem „mahoń w kwietniu” czyli moje sposoby na skórę muśniętą słońcem.

   History shows that the fashion for tanned skin was becoming stronger when we started showing consecutive body parts. At the beginning of the 20th century, women still bathed (if they decided to behave in such an extreme way at all) in long dresses and bloomers, and when they came out of water, their female servants covered their wet-clothed bodies with bed sheets. On sunny days, ladies wore gloves, hats, and were carrying umbrellas to avoid any contact of sun rays with their skin. They avoided tan like the plague as it was a signifier that they belonged to a certain social group – tan was an outcome of long hours spent working outdoors. As a consequence of women's emancipation and the gradual loosening of customs, bathing suits started to uncover more and more. In the 50s of the 20th century, even high-born ladies discovered that a fashionable half-cup bra looks better in a combination with darker skin. Back then, people knew little about the negative effects of sunbathing so women uncontrollably indulged in this activity over the next few decades.  

   The next fifty years of the last century did not bring any breakthrough. Even though scientists and doctors increasingly more often raised the topic of harmful effects of the overexposure to sun rays, when I was still in high school, strong tan was considered an undisputed attribute of female appeal. When the spring season was coming, queues to places offering tanning beds were growing longer, and store shelves were becoming loaded down with oils accelerating the tanning process "with a super safe SPF10 filter" (yeah, right). We've cooled out a little bit since then – even if at the beginning, we ignored articles on free radicals, cancer, wrinkles, and hyperpigmentation, after some time, they succeeded in raising our awareness on the topic. All right, but it still doesn't change the fact that tanned skin simply looks better…  

   I've found a certain balance between the effect of a burnt crackling (that I've never been able to attain anyway) and paleness worthy of a vampire. May Holiday is just around the corner and I'm probably not the only person thinking about a breakfast on the grass, shorter dresses, and uncovered shoulders. If you want to get a tan a little bit faster this year then at the end of August, read about my experiences and tricks – I'll be eager to share all of my ways for a healthy sun-kissed skin.

* * *

   Historia pokazuje, że moda na opaleniznę przybierała na sile wraz z odsłanianiem przez nas kolejnych części ciała. I tak na początku XX wieku kobiety wciąż kąpały się (o ile w ogóle decydowały się na tak ekstremalne w tamtych czasach zachowania) w długich sukniach i pantalonach, a gdy wychodziły z wody, służące zasłaniały prześcieradłami ich oblepione przez mokre ubranie ciała. W słoneczne dni damy nosiły rękawiczki, kapelusze i trzymały w ręku parasole, aby promienie nie padały na żaden fragment ich skóry. Unikały opalenizny jak ognia, bo świadczyła ona o przynależności do grupy społecznej – zyskiwało się ją przede wszystkim w trakcie długich godzin spędzonych w pracy na świeżym powietrzu. W wyniku kobiecej emancypacji i stopniowemu rozluźnianiu obyczajów stroje kąpielowe zaczęły pokazywać coraz więcej. W latach pięćdziesiątych XX wieku nawet wysoko urodzone panny odkrywały, że modna bardotka wygląda lepiej w połączeniu z ciemniejszą skórą. O negatywnych skutkach opalania mało jeszcze wtedy wiedziano, więc kobiety bez opamiętania zażywały słonecznych kąpieli przez kilka następnych dekad.

   Kolejne pięćdziesiąt lat ubiegłego stulecia nie przyniosło już żadnego przełomu. Chociaż naukowcy i lekarze coraz częściej zaczęli mówić o szkodliwym działaniu nadmiernej ekspozycji słonecznej, to jeszcze gdy byłam w liceum mocną opaleniznę uznawano za niepodważalny atrybut atrakcyjności. Kolejki do solariów były tym dłuższe im bliżej było do wiosny, a półki w sklepach uginały się od olejków przyspieszających opalanie z „super bezpiecznym filtrem SPF10” (buhaha). Od tego czasu trochę jednak ochłonęłyśmy – nawet jeśli na początku puszczałyśmy mimo uszu artykuły o wolnych rodnikach, nowotworach, zmarszczkach i przebarwieniach to po jakimś czasie przedarły się one do naszej świadomości. No dobrze, ale to nadal nie zmienia faktu, że opalona skóra wygląda po prostu lepiej…

   Znalazłam pewien balans pomiędzy efektem spalonej skwarki (którego zresztą nigdy nie udało mi się osiągnąć) a bladością godnej wampira. Majówka już za kilka dni i pewnie nie tylko moje myśli krążą wokół śniadania na trawie, krótszych sukienek i odsłoniętych ramion. Jeśli chciałybyście w tym roku zyskać opaleniznę nieco szybciej niż pod koniec sierpnia, to przeczytajcie o moich doświadczeniach i trikach – chętnie zdradzę Wam wszystkie moje sposoby na zdrową skórę muśniętą słońcem.

dżinsy – Levi's 501 // torba – Mango (podobna tutaj) // kapelusz – Asos // klapki – Mango // kostium kąpielowy – Revolve // okulary – Topshop (podobne tutaj)

1. Times when I could spend one hour lying flat just become the sun came out are long gone. When I was a student, attaining a golden skin colour for the May Holiday wasn't really that big of a problem. My last resort was going through my university notes and tanning my back. Today, even though I can do a large portion of my work at home, it's really difficult for me to force myself to go to the garden. First of all, I can't really see anything on my laptop screen when it is directly hit by sunlight, secondly, I feel that I allow myself for too much pleasure during the day. However, if you've got something to do that doesn't require you to sit within the four walls of your room (writing in a notebook, reading, knitting, doing homework with children, painting your nails, peeling potatoes, or even darning socks – it doesn't matter), do it on your balcony or in your garden and enjoy the sun. Even fifteen minutes a day will trigger the process of melanin production in your skin. You don't have a garden or a balcony? It's not an excuse – a nearby playground is also a great place (maybe not in a bikini, but a dress that uncovers shoulders and calves won't shock anyone). And if you think that fighting for a tanned skin is too vain, remember that you also provide your body with a good portion of vitamin D which is essential for our immune system.

Note! Women who read this blog are mostly between 25 and 35 years of age, but I know that there is a large group of academic and high school students who approach their older acquaintances' bleating with pity. I've got my years (if a thirty-year-old person can say that) and I see what the skin of my peers looks like – those who cautiously approached the topic of sunbathing and quickly resorted to filters can still boast a delicate complexion. I say "delicate" because it's the best word that comes to my mind. It isn't even about wrinkles that can be filled or hyperpigmentation that can be made lighter (with great difficulty), but about the effect of a damaged, porous, dried, and simply tired skin – that cannot be changed anymore. That's why I eagerly encourage you and all those who are reading this article to a l w a y s use a sunscreen (with SPF15 at least) when planning sunbathing for longer than 15 minutes. The more so that we don't have to use those available in drug stores – Polish natural brands also have sunscreens in their offer. They've got nice packaging and brilliant scents. If you haven't bought any yet, it's the last moment to do it. I recommend the one by Phenomé in an aluminium tube.

* * *

1. Już dawno minęły czasy gdy mogłam poświęcić godzinę w ciągu dnia na leżenie plackiem tylko dlatego, że akurat wyszło słońce. Gdy byłam na studiach wypracowanie złocistego koloru skóry już na majówkę naprawdę nie stanowiło większego problemu. W ostateczności mogłam uczyć się z notatek i jednocześnie opalać plecy. Dziś, chociaż sporą część pracy mogę wykonywać z domu, to ciężko jest mi się przełamać i wyjść do ogrodu. Po pierwsze, na ekranie mojego komputera mało co widać gdy pada na niego światło słoneczne, a po drugie, wydaje mi się wtedy, że pozwalam sobie na zbyt wiele przyjemności w ciągu dnia. Jeśli jednak masz do wykonywania cokolwiek co nie wymaga od ciebie siedzenia w czterech ścianach (pisanie w zeszycie, czytanie, robienie na drutach, odrabianie lekcji z dziećmi, malowanie paznokci, obieranie ziemniaków czy chociażby cerowanie skarpetek – nieważne) to wyjdź na balkon albo do ogrodu i naciesz się słońcem. Nawet piętnaście minut dziennie uruchomi w Twojej skórze produkcję melaniny. Nie masz balkonu ani ogrodu? To żadna wymówka – plac zabaw dla dzieci to też dobre miejsce (może nie w bikini ale w sukience odsłaniającej ramiona i łydki nikogo nie zgorszysz). A jeśli myślisz, że walka o opaleniznę jest nazbyt próżna, to pamiętaj, że fundujesz sobie dzięki temu porządną dawkę witaminy D, która jest niezbędna dla naszego układu immunologicznego.

Uwaga! Kobiety które czytają tego bloga w zdecydowanej większości są między 25 a 35 rokiem życia, ale wiem że całkiem spora grupa to studentki a nawet licealistki, które biadolenie starszych koleżanek na temat ochrony przed słońcem traktują z politowaniem. Mając już swoje lata (o ile tak może o sobie powiedzieć trzydziestolatka) widzę jak wygląda skóra moich rówieśniczek – te, które do opalania podchodziły z ostrożnością i szybko przerzuciły się na filtry wciąż mogą pochwalić się delikatną cerą. Mówię „delikatną” bo to najlepsze słowo jakie przychodzi mi do głowy. Nie chodzi nawet o zmarszczki, które można wypełnić czy przebarwienia, które można wybielić (z dużym trudem) ale o efekt zniszczonej, porowatej, wysuszonej i po prostu zmęczonej czasem twarzy – tego już zmienić się nie da. Dlatego gorąco zachęcam ciebie i wszystkie czytające ten artykuł dziewczyny, aby przy opalaniu dłuższym niż kwadrans  z a w s z e  używać kremu z filtrem (minimum SPF15). Tym bardziej, że dziś nie jesteście już skazane na te ze zwykłych drogerii – polskie naturalne marki też mają w swojej ofercie kremy chroniące przed słońcem. Mają ładne opakowania i pięknie pachną. Jeśli w tym roku jeszcze żadnego nie kupiłyście to teraz jest ostatni dzwonek. Ja polecam ten od Phenomé w aluminiowej tubce.

 MULTI-ACTIVE sugar peel czyli cukrowy peeling i maska 2 w 1 od Phenomé (cena 105 zł) oraz PROTECTIVE face cream SPF 30 czyli Ochronny krem przeciwsłoneczny do twarzy od Phenomé (cena 79 zł). Ten pierwszy jest w konsystencji gęstej pasy i przyda Wam się przed użyciem samoopalacza – ma piękny zapach, a skóra jest po nim niesamowicie gładka. Ten drugi ochroni was przed słońcem i bez problemu zmieści się do podróżnej kosmetyczki. 

Przy okazji mam dla Was zniżkę na wszystkie produkty od Phenomé, jeśli od dziś do końca niedzieli 29.04. użyjecie kodu #MLEPHENOME2018 to otrzymacie 20% rabatu. Udanych zakupów!

2. Can you highlight tan that is barely visible? Each blogger posting her bikini photos online will say yes. If the tan is barely visible on your skin, remember to apply a dense body balm after taking a bath – greased skin reflects sunlight better. However, what's most important is the colour that we choose to match it with – light colours (especially when it comes to close-fitting cuts) will enhance the effect of paleness when your body isn't tanned, but the same works in the opposite direction – if your skin is really tanned, light colours will highlight the tan even more. I apply a strong filter onto my face and when I'm slightly tanned, you can easily see a delicate contrast between my neck and decollete – the face appears to be pretty pale in comparison to my body. In order to decrease this effect, I change my foundation to one that is two tones darker.

* * *

2. Czy można podkreślić opaleniznę której prawie nie ma? Każda blogerka wrzucająca do sieci swoje zdjęcia w bikini powie, że tak. Jeśli na Twoim ciele ledwo można dostrzec ślady słońca to pamiętaj aby nałożyć po kąpieli tłusty balsam – natłuszczona skóra lepiej odbija światło. Największe znaczenie ma jednak to, z jakim kolorem ją zestawimy – jasne kolory (zwłaszcza przy krojach przylegających do ciała) spotęgują wrażenie bladości jeśli ciało jest nieopalone ale działają też w drugą stronę – jeśli Twoja skóra jest już naprawdę ciemna to jasne barwy jeszcze mocniej to podkreślą. Na twarz nakładam zwykle mocny filtr więc gdy uda mi się opalić to widoczny jest delikatny kontrast między szyją a dekoltem – twarz w porównaniu do ciała wydaje się dosyć blada. Aby zniwelować ten efekt zmieniam swój podkład na dwa tony ciemniejszy.

Mój ciemniejszy podkład to ten od CHANEL z dodatkowym filtrem SPF (upewnijcie się, czy Wasz podkład na lato ma zabezpieczenie przed słońcem). 

Mój ukochany kosmetyk po opalaniu. Naturalne Serum Rewitalizujące MIYA Cosmetics towarzyszy mi we wszystkich moich wyjazdach bo jest kosmetykiem wielofunkcyjnym. Ukoi zaczerwienioną skórę wieczorem, może służyć jako balsam do ust czy krem do rąk. Jeśli używacie tradycyjnego samoopalcza, to dobrze wsmarować serum w w łokcie i kostki do stóp aby uniknąć plam. Od niedawna dostępna jest mniejsza wersja tego kosmetyku, którą natychmiast nabyłam (15 ml cena 39,99). Serum od MIYA wybrałam jako produkt roku w plebiscycie GLAMOUR. 

3. Instagram is full of girls whose skin colour resembles my grandmother's table. I can bet that the majority of these women use spray tanning or self-tanners for home use. Why do I think so? Because most of these photos are taken during trips organised by brands. These types of trips are usually longer than three days – when would they find the time to lie on a beach for hours on end since they take photos or prepare for photo shoots for the whole day. They surely take care of this problem still before the trip. I'm not an opponent of such a solution because it seems healthier than scorching your skin on a beach chair. However, it can also bring us more harm than good, especially if we choose the wrong product. After years of testing many versions, I think that it's best to invest in a spray self-tanner. Why? It leaves a less irritating film on your skin, it doesn't stain your clothes or bedclothes, it's extremely easy to use and, what's most important, it gives a natural effect. If you haven't already tried that option and have used cream self-tanners, you'll surely appreciate the difference. When applying, it is important to keep an appropriate distance between the product and your skin (at least 30 centimetres) and keep your legs in the same place during the application. When it comes to tanning of your face, there's one problem – we want to apply a day and a night cream so leaving only self-tanner on may not be the best solution for us. In such a case, the best way to solve it is to use a self-tanner in drops – we add a little bit to our cream and then apply it onto our face (the drops were available here but I see that they're already sold out).

* * *

3. Instagram aż kipi od dziewczyn, których odcień skóry przypomina biurko mojej babci. Idę o zakład, że znaczna część z nich korzysta z natryskowego opalania lub samoopalaczy do użytku domowego. Dlaczego tak myślę? Bo większość zdjęć realizują w trakcie wyjazdów organizowanych przez marki. Tego rodzaju podróże nie trwają zwykle dłużej niż trzy dni – kiedy więc miałyby czas aby leżeć godzinami na plaży, skoro od rana do nocy robią zdjęcia, albo się do nich przygotowują? O opaleniznę z całą pewnością dbają jeszcze przed samym wyjazdem. Nie jestem przeciwniczką takiego rozwiązania, bo na dzień dzisiejszy wydaje się być ono znacznie zdrowsze niż przypalanie skóry na leżaku. Samoopalaczem można sobie jednak zrobić krzywdę, zwłaszcza jeśli wybierzemy nieodpowiedni produkt. Po latach testowania wielu wersji, uważam, że najlepiej zainwestować w samoopalacz w sprayu. Dlaczego? Zostawia najmniej irytującą powłokę, nie brudzi ubrań ani pościeli, bardzo szybko i łatwo się go stosuję, i, co najważniejsze, daje naturalny efekt. Jeśli jeszcze nie próbowałyście tej opcji i do tej pory wcierałyście samoopalacze w kremie, to na pewno docenicie różnice. Przy aplikacji ważne jest aby zachować dosyć daleką odległość między skórą a aerozolem (minimum 30 centymetrów) i aby nie przemieszczać stóp w trakcie. Przy opalaniu skóry twarzy jest jeden problem – i na noc i na dzień chcemy nałożyć krem, więc pozostawienie samego samoopalacza nie do końca może nam odpowiadać. W takim wypadku sprawdzi się samoopalacz w kroplach – dodajemy odrobinę do naszego kremu, a następnie nakładamy całość na twarz (krople były dostępne na tej stronie ale widzę, że w tym momencie chyba się wyprzedały). 

W tym eleganckim opakowaniu kryje się właśnie samoopalacz w sprayu – jeden z lepszych (jeśli nie najlepszy) jaki miałam. MARC INBANE Spray – Naturalny spray samoopalający (cena 150 zł) przeznaczony jest do częstej, samodzielnej i domowej aplikacji. Szybkoschnący i bezpieczny, nie pozostawia plam czy smug. 

     If we know that too much sun exposure is unhealthy, why do we like a darker skin colour better? First of all, it creates a better contrast with our clothes and makes our teeth seem whiter and hair lighter. Tan also hides bluish areas and the signs of tired skin. In today's world, it is also a sign that we take care of ourselves, that we're able to find some time to relax in this hectic world, and that we like to spend our time outdoors – if we are able to act with moderation, the tan will surely bring us a bit of charm.

* * * 

   Skoro wiemy, że nadużywanie słońca jest niezdrowe to dlaczego ciemniejszy odcień skóry tak bardzo nam się podoba? Przede wszystkim lepiej kontrastuje z ubraniem, sprawia, że zęby wydają się bielsze, a włosy jaśniejsze. Opalenizna niweluje też na skórze zasinienia i oznaki zmęczenia. W dzisiejszych czasach jest też świadectwem na to, że dbamy o siebie, w codziennej gonitwie potrafimy znaleźć czas na relaks i lubimy spędzać czas na świeżym powietrzu – jeśli umiemy zachować umiar to z pewnością doda nam uroku. 

 

 

Kilka produktów, które skutecznie zwalczają trądzik u dorosłych

 

piżama – Hibou / ręczniki – H&M Home / poszewka – Nap.com.pl / krzesło – OLX / lusterko – H&M Home

   Skin problems don't go away when we become adults and are faced by more than half of women who are older than twenty-five. There are plenty of reasons for skin imperfections, and there are some that we'll probably never discover. Scientists can't provide us with a clear-cut answer why our mothers didn't have skin problems as adults. Thus, we may assume that it is an outcome of numerous factors, such as stress, environmental pollution, improper skincare, or diet – fortunately, we can tackle some of them.  

   How to care for your skin to decrease the risk of pimples? If you are as lucky as I am and you don't have to face severe skin lesions that require the help of a doctor and the use of medications adjusted specially to your skin type, you can effectively minimise the problem.

1. I can bet that you've already heard this a million times – before you start fighting imperfections, make sure that you have no hormonal problems. The cost of comprehensive tests won't be particularly low, but it might bring your doctor closer to finding an appropriate diagnosis. Endocrinologists will most often want you to check the following hormones:

– 17-OHP (hormone produced in the zona reticularis of adrenal glands, it is one of the main metabolites of progesterone),

– DHEA (endogenous steroid hormone of adrenal glands, it can be easily transformed into testosterone as they both hormones are chemically similar),  

– Androstenedione (androgen steroid hormone whose increased level may have a masculinising effect in women)   

– SHBG (glycoprotein binding sex hormones participating in blood transportation process), free testosterone (too high level may have an impact on the hyperactivity of sebaceous glands), prolactin (peptide hormone produced in pituitary gland that has a direct impact on fertility, oestrous cycle, and lactation),   

– LH (luteinizing hormone which participates in the production of progesterone and estrogens),   

– FSH (hormone produced by pituitary gland stimulating the production of estrogens),   

– fT4 – thyroxine (its deficiency is connected with hypothyroidism and has an impact on slowing down our metabolism),   

– TSH – thyrotropin (its increased level leads to hyperthyroidism and metabolic disorders).

However, let's remember that the final list should be confirmed by the doctor. If your test results are appropriate, you should proceed to the next steps.

Pyjamas are by a Polish brand, Hibou Sleepwear. They're made of 100% cotton. On the website, you'll find different colour variants. If you don't have your favourite home outfit yet, you should definitely check out their website.

* * * 

  Problemy ze skórą nie kończą się, gdy rozstajemy się z wiekiem nastoletnim i dotyczą ponad połowy kobiet po dwudziestym piątym roku życia. Przyczyn powstawania zmian skórnych jest mnóstwo,  a niektórych z nich pewnie nigdy nie odkryjemy. Naukowcy nie potrafią jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie dlaczego nasze mamy nie miały problemów z niedoskonałościami w dorosłym wieku. Można więc przypuszczać, że jest to wynik wielu czynników, takich jak stres, zanieczyszczenia środowiska, niewłaściwa pielęgnacja czy dieta – na szczęście z częścią z nich możemy się zmierzyć.

   Jak zadbać o cerę, aby ograniczyć ryzyko pojawiania się pryszczy? Jeśli macie tyle szczęścia co ja i nie musicie mierzyć się z poważnymi zmianami skórnymi, przy których pomoże tylko lekarz i środki medyczne dobrane specjalnie dla Was, to możecie skutecznie zminimalizować ten problem.

1. Założę się, że słyszałyście to już milion razy, ale muszę o tym napisać – zanim zaczniecie walkę z niedoskonałościami upewnijcie się, że nie jest to kwestia hormonów. Kompleksowy koszt badań krwi nie będzie najniższy, ale może przybliżyć Waszego lekarza do odnalezienia prawidłowej diagnozy. Endokrynolog najczęściej zaleca wykonanie:

– 17-OHP (hormon produkowany przez warstwę siateczkowatą kory nadnerczy, jest jednym z głównych metabolitów progesteronu),

– DHEA (hormon steroidowy kory nadnerczy, może być łatwo przekształcony w testosteron, gdyż jest do niego chemicznie podobny),   

– Androstendion (hormon o budowie sterydowej, którego podwyższony poziom może mieć u kobiet działanie maskulinizujące),    

– SHBG (białko wiążące hormony płciowe, biorące udział w ich transporcie we krwi),     wolny testosteron (zbyt wysoki poziom może wpływać na nadczynność gruczołów łojowych),     prolaktynę (hormon peptydowy wytwarzany w przysadce mózgowej, bezpośrednio wpływający na płodność, cykle miesiączkowe i laktację),    

– LH (hormon luteinizujący, który wspomaga tworzenie progesteronu i estrogenów),    

– FSH (hormon wytwarzany przez przysadkę mózgową, pobudzający produkcję estrogenów),    

– fT4 – tyroksyna (jej niedobór jest łączony z niedoczynnością tarczycy i wpływa na obniżenie poziomu przemiany materii),    

– TSH – tyreotropina (jej zaniżony poziom powoduje nadczynność tarczycy i zaburzenia metabolizmu).

Pamiętajmy jednak, że ostateczną listę najlepiej potwierdzić z lekarzem. Jeśli Wasze wyniki są w normie to przejdźcie do kolejnych podpunktów.

Piżama pochodzi ze sklepu polskiej marki Hibou Sleepwear. Została wykonana w stu procentach z bawełny. Na stronie Hibou znajdziecie jej różne warianty kolorystyczne. Jeśli nie macie jeszcze swojego ulubionego stroju do chodzenia po domu to koniecznie zajrzyjcie na te stronę. 2. As I already mentioned before, acne is very often connected with overproduction of hormones. Therefore, we should pay greater attention to food that has a considerable impact on our hormonal balance. For example, dairy products come from lactating cows as it is the only possibility to obtain the product. It is rather obvious, but did you know that in order to maintain this state in cow's organism, the cows are administered xenoestrogens that can be later found in our milk? The conclusion immediately comes to one's mind – a regular intake of milk may distort the homoeostasis of our organism and increase the risk of pimples. Interestingly, skimmed cow's milk isn't healthier at all. An even higher level of estrogens has been detected in this type of milk in comparison to a regular product. Perform an experiment and try to stop drinking milk for a month. Replace it with plant milk – almond, coconut, oat, or rice. There's high likelihood that the state of your skin will improve.

What to do if eliminating milk from your diet hasn't brought any improvement? Products that have an especially negative impact on our skin are highly processed, rich in saturated fatty acids, trans-unsaturated fatty acids (fast food meals, potato chips, popcorn), including sugar syrups and simple carbohydrates – cookies, chocolate bars, chocolates, sweet buns, sweetened juices, products with preservatives, synthetic aromas, dies, and benzoates. The biggest culprit among the above-mentioned products is, of course, sugar. What is its impact on our skin? First and foremost, it stimulates the division of cells which are the building blocks of the ducts creating sebaceous glands. They become narrower and create an ideal place for sebum deposits. The level of fat in the liver also increases which, in turn, leads to protein deficit, and protein is responsible for the balance between testosterone and estrogens in the blood. As a result, the level of testosterone increases, which may later lead to acne lesions. Eating sweets is definitely inadvisable when you've got problems with pimples. To be honest, those who haven't got that many skin problems should be cautious when it comes to the intake of sweets as acne can occur at any age – even when you're more than 50 years of age.

Before you do the costly tests for food intolerance and allergies, check whether passing on dairy products and sweets brings any satisfactory effects. You also need to remember to drink lots of water and supplement vitamin D in the winter season. Many acne variations are results of toxin deposits, and toxins are best flushed away with water.

* * *

2. Tak jak wcześniej pisałam, bardzo często trądzik jest chorobą związaną z nadmierną produkcją hormonów. Powinnyśmy więc zwracać szczególną uwagę na żywność endokrynnie czynną, czyli mającą wpływ na naszą gospodarkę hormonalną. Na przykład produkty mleczne pochodzą od krów będących w okresie laktacji, bo tylko wtedy krowa może dać mleko. To dość oczywiste, ale czy wiedziałyście, że aby utrzymać w organizmie ten stan podaje się jej ksenoestrogeny, którymi nafaszerowane jest później mleko? Wniosek aż sam się nasuwa – regularne spożywanie mleka może zaburzyć równowagę naszego organizmu i nasilać powstawanie wyprysków. Co ciekawe, odtłuszczone mleko krowie wcale nie jest lepsze. Wykryto w nim jeszcze większą ilość estrogenów niż w mleku pełnym. Zróbcie eksperyment i nie pijcie mleka przez miesiąc. Zastąpcie je mlekiem roślinnym – migdałowym, kokosowym, owsianym albo ryżowym. Istnieje spora szansa, że stan Waszej skóry znacznie się poprawi.

Co robić jeśli wyeliminowanie mleka nie przyczyniło się do poprawy kondycji cery? Produkty wyjątkowo niekorzystnie wpływające na stan skóry, to przede wszystkim żywność przetworzona, bogata w nasycone kwasy tłuszczowe, izomery trans nienasyconych kwasów tłuszczowych (fast foody, chipsy, popcorn), syropy cukrowe i węglowodany proste, czyli ciastka, batony, czekoladki, drożdżówki, słodzone soki, produkty z dodatkiem substancji konserwujących, syntetycznych aromatów, barwników i benzoesanów. Największym winowajcą spośród wymienionych substancji jest najogólniej ujmując cukier. Jak wpływa na naszą cerę? Przede wszystkim pobudzony zostaje podział komórek, które budują przewody wyprowadzające gruczoły łojowe. Ulegają one zwężeniu i zaczyna zalegać w nim łój. Wzrasta również poziom tłuszczu w wątrobie, a to z kolei prowadzi do niedoboru białka, które jest odpowiedzialne za równowagę pomiędzy testosteronem a estrogenem we krwi. W rezultacie poziom testosteronu wzrasta, a to może powodować zmiany trądzikowe. Jedzenie słodyczy zdecydowanie nie jest wskazane przy problemach z wypryskami. Tak szczerze, to nawet osoby, które nie mają większych problemów z cerą powinny uważać na ilość spożywanych słodyczy, bo trądzik może pojawić się zawsze – nawet po pięćdziesiątce.

Nim wykonacie kosztowne badania na nietolerancje i alergie pokarmowe, sprawdźcie czy odstawienie produktów mlecznych i słodyczy nie przyniesie zadowalających efektów. Pamiętajcie także, aby pić dużo wody, a w zimie uzupełniajcie niedobory witaminy D suplementami. Wiele odmian trądziku powodowanych jest przez zalegające w organizmie toksyny, a toksyny najlepiej wypłukuje się wodą.

Widoczne na zdjęciu płatki kosmetyczne pochodzą z limitowanej serii Paradise Garden. Marka Cleanic na wiosnę przygotowała cztery kolorowe zestawy produktów (w ich skład wchodzą: patyczki, płatki kosmetyczne i chusteczki antybakteryjne). Mogą ładnie urozmaicić ponurą zawartość Waszej łazienkowej szafki.

3. We all know that we need to wash our face, but we don't always do it correctly. The most vital part during makeup removal is cleansing your face from all the bacteria. I'm not a fan of all types of face brushes, cream application tools, makeup sponges, and even a simple towel. All of that is due to the residual epidermis, makeup, mites, and other "blessings" that we leave after each use of a non-disposable item. It takes only a couple of hours in order for a plastic surface or a fabric to become a hotbed for bacteria. It is wet and it attracts mites quicker. We take such a towel and rub it in our freshly washed face and then rub everything again into our skin with our cream. Therefore, in case of makeup removal, it's great to use disposable cotton pads or anti-sebum tissues enriched with zinc that have antibacterial properties. The cost of one tissue shouldn't exceed 50 gr so you'll pay approximately 15 zł on a monthly basis to have a clean face.

It's also good to familiarise yourselves with rice extract which is used for fighting imperfections in Japan. A set consisting of a gel and a delicate scrub will provide you with complex care – cleanse, smooth, brighten, and protect your skin. Additionally, it will guarantee you a pleasant sensation of a cooled skin, which I personally like the most (here you'll find the link to my favourite products).

* * *

3. Wszystkie wiemy, że twarz należy umyć, ale nie zawsze robimy to dobrze. Najistotniejszą rzeczą podczas demakijażu jest oczyszczenie twarzy z bakterii. Nie jestem zwolenniczką wszelkiego typu szczoteczek do twarzy, patek do nakładania kremu, gąbeczek do podkładu, a nawet zwykłego ręcznika. Wszystko to za sprawą resztek naskórka, makijażu, roztoczy i innych „dobrodziejstw”, które zostawiamy na każdym przedmiocie wielokrotnego użytku. Wystarczy kilka godzin, aby plastik czy materiał stał się siedliskiem bakterii. Jeśli jest wilgotny, szybciej przyciąga roztocza, które następnie wcieramy w umytą twarz, a potem wmasowujemy razem z kremem. Dlatego w przypadku demakijażu świetnie sprawdzą się jednorazowe duże płatki kosmetyczne lub chusteczki Anti-sebum wzbogacone o cynk o właściwościach antybakteryjnych. Koszt jednej chusteczki nie powinien przekroczyć pięćdziesięciu groszy, więc miesięcznie zapłacicie za naprawdę czystą buzię około piętnastu złotych.

Dobrze jest też zapoznać się z ekstraktem ryżowym, który w Japonii wykorzystywany jest właśnie w walce z niedoskonałościami. Zestaw żelu i delikatnego peelingu zapewni nam kompleksową pielęgnację – oczyści, wygładzi, rozjaśni i ochroni skórę. Dodatkowo zagwarantuje przyjemne uczucie ochłodzenia, co osobiście lubię najbardziej (tutaj znajdziecie link do moich ulubionych produktów).

4. When fighting imperfections, vitamin C has an important role in the process. I didn't mention it in the paragraph concerning diet as there's no sense to supplement it orally. Unfortunately, even if you do it on a regular basis, it won't have any influence on the state of your skin (the vitamin won't be kept inside of your organism, and your skin is the last link reached by supplements). Only a proper cosmetic is able to penetrate the outermost layer of the epidermis. Research shows that in the period between 30 and 50 years of age there is a 30 % decrease in the level of vitamin C in our skin. That's really worrying as skin lacking vitamin C ages, loses its attractive healthy colour, sags, and shows first discolouration spots. Thus, you just N E E D – even on an everyday basis – to apply a good cosmetic (I recommend this cream or this serum).

A frequent problem is also post-inflammatory hyperpigmentation that is a result of tampering with the pimples. Getting rid of it is not an easy task. I haven't got acne skin, but once in a while I get small pimples on my chin, and each time I get an inflammation around them. I use Med Box ampoules by Yasumi (PLN 79) to fight red spots. First of all, the active ingredients in the ampoule regulate sebum secretion. Secondly, they narrow down the skin pores. Thirdly, they hinder the development of bacteria. Inside the box, you'll find five ampoules. The last one is supposed to make our skin lighter and help us get rid of hyperpigmentation (among other ingredients, the ampoule is rich in vitamin C). Do the whole treatment according to the recommendations, but leave a little bit of the serum from the last ampoule and use it on your spots for a couple of days. Apply a little bit of the cosmetic to red areas. This will inhibit skin inflammatory response and decrease the redness. Departing a little bit from the subject, Mother's Day is approaching. Yasumi offers gift vouchers that you can send directly to the beloved person. It might become a great gift idea.

Skin imperfections in adult life are more characteristic for women than men (it is a problem of 51% of female respondents and 42% of male respondents). Scientists believe that one of the factors may be makeup, or rather the density of your foundation. Remember! Before you decide to buy a particular cosmetic, check it texture thoroughly. You should do the test while still in the store – apply a little bit of the foundation onto the interior part of the wrist and massage it in. If the cosmetic turns out to be delicate and creamy (or even a little bit oily), that's great. Avoid products that strongly adhere to the skin and leave a clearly visible layer.

* * *

4. W walce z niedoskonałościami bardzo ważną rolę odgrywa witamina C. Nie została przeze mnie wymieniona w akapicie o diecie, bo w tym przypadku nie ma sensu jej przyjmować doustnie. Niestety, nawet jeśli regularnie suplementujecie witaminę C nie będzie to miało żadnego wpływu na wygląd cery (zostaje ona zatrzymana wewnątrz organizmu, skóra jest ostatnim ogniwem łańcucha do którego dociera). Dopiero odpowiedni kosmetyk jest w stanie przeniknąć przez warstwę rogową skóry. Badania wskazują, że pomiędzy trzydziestym a pięćdziesiątym rokiem życia poziom witaminy C w skórze spada aż o trzydzieści pięć procent. To naprawdę martwiące, bo skóra pozbawiana witaminy C starzeje się, traci ładny, zdrowy kolor, wiotczeje i pojawiają się na niej przebarwienia. Dlatego  M U S I S Z  nawet codziennie nakładać na twarz dobry kosmetyk (polecam Wam ten krem albo serum).

Częstym problemem są też przebarwienia pozapalne wynikające z wyciskania zmian skórnych. Pozbycie się ich nie należy do najprostszych zadań. Nie mam cery trądzikowej, ale raz na jakiś czas wyskakują mi małe zmiany na brodzie i i za każdym razem robi mi się w okół nich stan zapalny. Do walki z czerwonymi punktowymi przebarwieniami używam ampułek Med Box marki Yasumi (79 złotych). Po pierwsze, składniki aktywne zawarte w preparacie regulują wydzielanie sebum. Po drugie, zwężają pory. Po trzecie, hamują rozwój bakterii. W pudełku jest pięć ampułek z czego ostatnia ma za zadanie rozjaśnić skórę z przebarwień i nierównej pigmentacji (ampułka między innymi zawiera witaminę C). Wykonaj całą kurację zgodnie z zaleceniami, ale zostaw sobie trochę ostatniej ampułki i jeszcze przez kilka dni punktowo nakładaj niewielką ilość kosmetyku na zaczerwienione miejsca. To zahamuje reakcje zapalne skóry i złagodzi czerwony kolor. Trochę odbiegając od tematu, już niedługo Dzień Mamy. Yasumi ma w swojej ofercie bony podarunkowe, które można wysłać bezpośrednio do ukochanej osoby. To może być fajny i pomysłowy prezent.

Zmiany skórne w dorosłym życiu częściej pojawiają się u kobiet niż u mężczyzn (dotyczy pięćdziesięciu jeden procent ankietowanych kobiet i czterdziestu dwóch procent mężczyzn). Naukowcy przypuszczają, że jednym z czynników może być makijaż, a właściwie gęstość podkładu. Pamiętajcie! Zanim zdecydujecie się na zakup kosmetyku dokładnie sprawdźcie jego konsystencję. Taki test wykonajcie jeszcze w sklepie – nałóżcie na wewnętrzną część nadgarstka odrobinę podkładu i dokładnie rozsmarujcie. Jeśli maź okaże się delikatna i kremowa (a nawet lekko oleista) to dobrze. Unikajcie produktu, który mocno przywiera do skóry i pozostawia na niej wyraźną warstwę.

5. Once, I heard that face is like a flower and it shouldn't be touched. But is it true? It it turns out that it's pretty true. Pimples very often appear due to impurities, and our hands are covered in impurities. And not only on our hands – if you are tackling pimples, think whether you clean your headphone cables or your mobile phone often enough. They are covered in more bacteria than a public toilet (research has confirmed that there are eighteen times more bacteria on these items than on a flush). Also, pay attention whether your pimples appear on only one side of your face – maybe it's all about supporting your face with your hand?

The deterioration of your skin state is often influenced by polluted air. Smog results in the creation of free radicals that damage our protection barrier; therefore, it's important to remember about an appropriate isolation in the form of a nourishing cream with vitamin C and E before leaving your house.

6. If changes in your diet, appropriate skincare, and regulating your hormone balance were to no avail, you should pay a visit at a good beauty salon. Make an appointment with a dermatologist – such people always have great experience in fighting acne and will quickly recommend you appropriate treatments. My friend is very satisfied with Dermapen, that is microneedle mesotherapy during which a specialist applies various vitamin cocktails onto your skin. For many years, she had had problems with her skin, and it was the only treatment that really helped her. My other friend recommends acid facial treatments. In the beginning, she started with a 15% concentration, the second time, she used a 20% concentration, and the highest concentrations are as high as 50%. During the first week after the treatment, your skin has to exfoliate (and that doesn't look pretty), but afterwards it is really attractive, radiant, and smooth. Unfortunately, these treatments shouldn't be done in the spring-summer season.

Fighting acne isn't simple, but it's possible to win. Don't be discouraged too quickly. First effects will be visible only after some time. What's most important is to find the reason for your problems. If you succeed at that, the whole situation will become a lot easier. What are your ways to tackle skin imperfections? Let me know in the comments. Maybe your stories will be helpful for other readers?

* * *

5. Kiedyś usłyszałam, że twarz jest jak kwiat i nie należy jej dotykać. Ile w tym prawdy? Okazuje się, że całkiem sporo. Pryszcze bardzo często powstają z powodu zanieczyszczeń, a tych na naszych rękach jest wiele. I nie tylko na rękach – jeśli borykacie się z wypryskami na policzkach, zastanówcie się, jak często czyścicie kabelki od słuchawek lub telefony komórkowe, na których jest więcej bakterii niż w publicznej toalecie (badania potwierdziły, że jest ich osiemnaście razy więcej niż na spłuczce). Zwróćcie też uwagę, czy pryszcze nie pojawiają Wam się tylko na jednej stronie twarzy – być może to przez podpieranie jej ręką?

Do pogorszenia się kondycji skóry przyczynia się także brudne powietrze. Smog skutkuje powstawaniem wolnych rodników naruszających naszą barierę ochronną, dlatego najważniejsze, aby przed wyjściem z domu zadbać o odpowiednią izolację w postaci odżywczego kremu na przykład z witaminą C i E.

6. Jeśli nie pomogła Wam zmiana diety, porządna i regularna pielęgnacja i uregulowanie hormonów to wybierzcie się do dobrego salonu kosmetycznego. Skonsultujcie się z kosmetologiem – takie osoby mają duże doświadczenie w zwalczaniu trądziku i szybko doradzą Wam odpowiednie zabiegi. Moja koleżanka bardzo chwali działanie Dermapena, czyli mezoterapii mikroigłowej w trakcie której podaje się wybrane koktajle witaminowe. Od wielu lat ma problemy ze skórą i tylko ten zabieg jej pomógł. Inna moja koleżanka korzysta z zabiegu kwasowego. Na początku zaczęła od stężenia piętnaście procent, za drugim razem było to już dwadzieścia, a najsilniejsze dochodzą do pięćdziesięciu procent. Przez pierwszy tydzień od zabiegu skóra musi się złuszczyć (a to nie wygląda najlepiej), ale później jest naprawdę ładna, promienna i gładka. Niestety, tych zbiegów nie można wykonywać w okresie wiosenno-letnim.

Walka z trądzikiem nie jest prosta, ale da się z nim wgrać. Przede wszystkim nie zniechęcajcie się zbyt szybko. Na pierwsze efekty trzeba trochę poczekać. Najważniejsze, abyście wykryły przyczynę jego powstawania. Jeśli się Wam to uda, to będzie już tylko lepiej. Koniecznie w komentarzach dajcie znać jak Wy sobie radzicie z niedoskonałościami skóry. Być może Wasze historie pomogą innym czytelniczkom?

 

 

 

Do wszystkich panien młodych! Oto ściąga, o której marzyłam rok temu!

   Despite the fact that the trends in the wedding fashion change with each season, even those of us who aren't considering marriage yet see the difference between what is in vogue today and what is already out of fashion. Of course, some of the trends such as golden cutlery or the presence of a magician (who is more drunk in the middle of the event than most of the guests) are artificially propelled and shouldn't even draw our attention. However, the whole tendency to move towards a less official ceremony is something that really struck home with me and allowed me to approach the subject with greater leeway. If you can talk about leeway during the preparation of a wedding reception at all…  

   It is hard to believe that almost a whole year has passed from the moment when I begun the planning of my wedding. I approached the preparation of the whole event like a challenge so I dropped the idea of using the services of wedding planners that are so popular these days. I surely made a few mistakes, and I would change some of my decisions, but my first time (and hopefully the last one) was not that bad. It is common knowledge that each bride-to-be has to go through her own stressful moments, but I thought that if I told you about my lapses and shared my experiences, I'd decrease your doubts or at least prove that a wedding and a wedding reception can be the most beautiful day in our lives.

* * *

   Chociaż trendy w modzie ślubnej nie zmieniają się co sezon to nawet te z nas, które wcale nie myślą jeszcze o wyjściu za mąż zauważą różnicę pomiędzy tym, co modne jest dziś, a co odeszło już dawno do lamusa. Oczywiście, niektóre trendy jak złote sztućce czy obecność magika (który w połowie imprezy jest bardziej pijany niż goście) są sztucznie napędzane i nie powinny przyciągać naszej uwagi, ale ogólna tendencja idąca w bardziej niezobowiązującą stronę to coś, co mi bardzo przypadło do gustu i pozwoliło podejść do tematu z większym luzem. O ile można mówić o jakimkolwiek luzie w trakcie przygotowywania własnego wesela…

   Aż trudno uwierzyć, że minął już prawie rok od momentu, w którym rozpoczęłam planowanie swojego zamążpójścia. Przygotowanie całej imprezy potraktowałam jak wyzwanie więc zrezygnowałam z usług popularnych dziś wedding plannerów. Popełniłam z pewnością kilka błędów i niektóre rzeczy bym zmieniła, ale jak na pierwszy (i mam nadzieję ostatni) raz poszło mi całkiem nieźle. Wiadomo, że każda narzeczona musi przeżyć własne stresujące momenty, ale pomyślałam, że jeśli opowiem Wam o swoich potknięciach i podzielę się doświadczeniem to może zmniejszę Wasze obawy albo chociaż utwierdzę w przekonaniu, że ślub i wesele może być najpiękniejszym dniem w Waszym życiu.

Sukienka z internetowego sklepu theoutnet.com. Buty Aquazzura – kupiłam podczas czerwcowych wyprzedaży na stronie mytheresa.com . Sukienkę Julii zmówiłam przez Zalando.

1. Taking a closer look at the wedding dresses that have been chosen by the celebrities and famous women over the past ten years, we can clearly see that they were all choices dictated by fashion – and fashion, as we all know, is transient.In history, there are few examples that have remained inspiring for women up until today. Even Princess Diana's dress hasn't stood the test of time – there aren't too many women who really would like to look like her today. However, there are exceptions to this rule, such as Grace Kelly's lace dress (the rumour has it that Princess Kate's dress was inspired by that particular dress), the dress that was worn by Audrey Hepburn in "Funny Face," or Carrie Bradshaw's modest ivory outfit. Even though all these dresses are different from one another, they speak in unison: classic outfits are timeless. If you want to look on your wedding photos in a couple of years and not regret your choice, for starters, you shouldn't indulge in passing trends. Ask yourselves the most important question concerning the length and the character of your wedding dresses (a ball gown, an evening dress, sexy, boho-style, etc.) and then look for their classic counterparts.

The previous decade was dominated by strapless dresses and a wide bottom that went right to the floor (Polish women dreamt about Maciej Zień's model endorsed by Anna Lewandowska). In turn, for the past couple of seasons, almost every bride-to-be has been seraching for a dress whose top is sewn from see-through lace (just like in Elie Saab's designs). I wanted my dress to be simple and feminine. I'm not among those girls who have been dreaming about coming in a carriage to their wedding and a train carried by ten bridesmaids since their childhood years. That's why I approached the topic with a bit of carelessness and I bought the dress online. I don't regret it at all and I would have been mad at myself if I had paid a fortune for something that I would wear only once.

I can guess that there are many people who would approach the purchase of the most important outfit in their life differently, but still I would like to warn you about buying dresses in specialised salons – the price of the goods doesn't go hand in hand with the quality. I would visit them rather as an experiment and I surely wouldn't make any order in the first visited salon.

* * *

1. Jeśli przyjrzymy się sukniom ślubnym, które na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat wybierały dla siebie gwiazdy filmowe i inne sławne kobiety to z łatwością dostrzeżemy na nich piętno mody, a ta, jak powszechnie wiadomo, zawsze przemija.
W historii niewiele jest przykładów, które nieprzerwanie inspirują kobiety. Nawet suknia Księżnej Diany nie przetrwała próby czasu – dziś mało która z nas chciałaby mieć w dniu ślubu coś podobnego. Istnieją jednak wyjątki, takie jak koronkowa suknia Grace Kelly (podobno suknia Księżnej Kate została zaprojektowana właśnie na jej wzór), suknia, którą Audrey Hepburn miała na sobie w filmie „Zabawna buzia” czy skromny komplet Carrie Bradshaw w kolorze kości słoniowej. Chociaż wszystkie te kreacje różnią się od siebie to krzyczą wspólnym głosem: klasyka jest wieczna. Jeśli za parę lat chcecie spojrzeć na zdjęcia i nie żałować swojego wyboru, to przede wszystkim nie ulegajcie chwilowym tendencjom. Postawcie sobie najważniejsze pytanie dotyczące długości i charakteru jaki ma mieć Wasza suknia (balowa, wieczorowa, seksowna, w stylu boho i tak dalej), a potem poszukajcie klasycznych odpowiedników.

Poprzednią dekadę zdominowały suknie z dopasowanym gorsetem bez ramiączek i szeroką spódnicą do ziemi (Polki marzyły o modelu Macieja Zienia, który miała na sobie Anna Lewandowska), z kolei od kilku sezonów prawie każda przyszła panna młoda szuka sukni, której góra uszyta jest z prześwitujących koronek (na wzór projektów Elie Saab). Ja chciałam mieć prostą sukienkę, w której będę czuła się kobieco. Nie należę do kobiet, które od piątego roku życia marzą o tym, jak przyjadą karocą pod kościół, a tren będzie im nosić dziesięć druhen, dlatego podeszłam do tego tematu trochę lekceważąco i kupiłam suknie w internecie. Nie żałuję ani trochę i byłabym zła na siebie, gdybym zapłaciła fortunę za coś, co miałam na sobie tylko raz.

Domyślam się, że wiele z Was inaczej podeszłoby do zakupu najważniejszej kreacji w życiu, ale i tak chciałabym Was przestrzec przed zakupami w wyspecjalizowanych salonach – cena towaru nie idzie tam w parze z jakością. Odwiedziłabym je raczej na zasadzie eksperymentu i na pewno nie składała żadnego zamówienia w pierwszym napotkanym salonie.

2. Sixteen years ago, my sister got married. I can still remember the whole event – flowers, flowers, and even more flowers. Sounds like a scene from a dream? Yes, if you dream about opening a plastics manufacturing plant. Bouquets were tightly bundled in ideally symmetrical bunches, the leaves were thickly lacquered, the ribbons were bigger than the rose heads, and the colours of flowers resembled the hues of fluorescent markers. I don't know why something like that was even fashionable in the past, but I'm glad that my wedding took place in the present and not in ten year's time when the fashion comes full circle and we'll be back to the climate of the Jetsons, neons, and "The Bold and the Beautiful".Today, there is a strong trend of going back to nature. And I'm not talking only about the bride's bouquet. Increasingly more often, weddings take place on forest clearings, in a wild garden or on a beach, and the table and church ornaments look as if we prepared them all by ourselves. Flower sets are not based solely on roses and lilies – what we add to them is equally important. Grass blades, chamomile, gypsophila, all types of grasses or the irreplaceable eucalyptus will add your bouquet a little bit of softness. When opting for "meadow flowers," we will gain not only a more stylish decor of the wedding ballroom, but also we will pay less for this option. If it hadn't been for the lack of time and the dream about an arch made of flowers, I think that I would have tried to prepare all embellishment on my own. Fortunately, I came across the wonderful Ms Ewa from Pracownia Florystyczna Narcyz who really embraced my vision. The effect of this collaboration can be seen in the photos.

* * *

2. Szesnaście lat temu moja siostra wyszła za mąż. Do dziś pamiętam oprawę tej uroczystości – kwiaty, kwiaty i jeszcze raz kwiaty. Brzmi jak scena ze snu? Tak, jeśli marzymy o otwarciu fabryki plastiku. Bukiety były związane w ciasne, idealnie symetryczne wiązanki, liście polakierowane na wysoki połysk, wstążki większe i szersze niż głowy róż, a kolory kwiatów można by przyrównać do fluorescencyjnych mazaków. Nie wiem dlaczego coś takiego w ogóle było kiedyś modne, ale cieszę się, że wyszłam za mąż teraz, a nie za dziesięć lat, gdy moda zatoczy koło i wrócimy do klimatu Jetsonów, noenów i „Mody na sukces”.
Dziś widać silny powrót w stronę natury. I nie mam na myśli wyłącznie wiązanki panny młodej. Coraz częściej wesela odbywają się na leśnej polanie, w dzikim ogrodzie czy na plaży, a ozdoby na stoły i do kościoła wyglądają tak, jakbyśmy zrobiły je same. Kompozycje kwiatowe nie bazują na samych różach czy liliach – równie ważne jest to, co do nich dodamy. Źdźbła zboża, rumianek, gipsówka, wszelkiego rodzaju trawy czy niezastąpiony eukaliptus dodadzą naszemu bukietowi delikatności. Decydując się na „kwiaty jak z łąki” zyskamy nie tylko bardziej stylowy wystrój sali, ale   też narazimy siebie na mniejsze koszty. Gdyby nie brak czasu i marzenie o łuku wykonanym z kwiatów to myślę, że sama podjęłabym się wykonania wszystkich ozdób. Na szczęście trafiłam na wspaniałą panią Ewę z Pracowni Florystycznej Narcyz, która rozumiała moją wizję. Efekt tej współpracy widzicie na zdjęciach.

3. There were times when wedding invitations looked like huge cards that played a screeching Mendelssohn's March when opened. Placing a music box and perfumed paper inside generated high costs – and invitations are all about informing the guests that the event is actually coming. Today, most people see to the fact that all "paperwork," that is invitations, information cards, and wedding vignettes create a coherent whole. It doesn't mean higher coasts at all – it's great if the invitations are humble, but at the same time elegant. Here, it's all about inventiveness. The invitations that you can see in the photo come from papieritusz.pl – here, you will find an extensive offer of different invitation designs. With the code: MLE, you will receive a 15% discount (the offer is valid until the 26th of April).

* * *

3. Były czasy, kiedy zaproszenia przybierały postać wielkich kartek, z których po otwarciu wybrzmiewał skrzeczący Marsz Mendelssohna. Wkładane pozytywki i perfumowany papier generowały duże koszty, a przecież chodzi w nich jedynie o to, aby poinformować bliskich o nadchodzącej uroczystości. Obecnie dba się o to, by cała „papierkowa robota", czyli zaproszenia, karty informacyjne, winietki i menu tworzyły spójną całość. Nie oznacza to wcale większych wydatków – dobrze jeśli będą skromne, ale jednocześnie eleganckie. W tym wypadku liczy się pomysłowość. Zaproszenia widoczne na zdjęciu pochodzą ze strony papieritusz.pl – pod tym adresem znajdziecie duży wybór zróżnicowanych wzorów zaproszeń. Z hasłem: MLE otrzymacie piętnaście procent zniżki (promocja obowiązuje do 26 kwietnia).

4. Are the times of tasteless pulps, spirit-soaked sponge biscuits, and tacky plastic figures "adorning" the top of the cake over? Unfortunately not. Places that "specialise" in wedding confectionery are profit-oriented. Their products are often devoid of taste, and their prices are exorbitant. How to find a place that will prepare a delicious and beautiful wedding cake?

I went to my favourite café as I knew that its owner prepares all of the cakes and pastries on her own. I decided to go for „naked cakes” – that is a naked cake without any icing, cream, or other redundant external layers. First, I found a photo of my dream wedding cake on Pinterest and I went to Capuccino Cafe. The finishing effect was equally beautiful. Apart from the cake, I ordered a whole sweet corner with various miniature baked goods. For the whole thing, I paid less than for the wedding cake ordered at a professional confectioner's shop.

* * *

4. Czy minęły już czasy bezsmakowych mas, przesiąkniętych spirytusem biszkoptów i tandetnych plastikowych figurek „zdobiących” wierzchołek ciasta? Niestety nie. Miejsca które „specjalizują się” w cukiernictwie weselnym są nastawione na ilość. Często ich wyroby są pozbawione smaku, a ceny wywindowane w górę. Jak znaleźć miejsce gdzie przygotują nam pyszny i śliczny tort?

Ja zgłosiłam się do ulubionej kawiarni, bo wiedziałam, że właścicielka sama piecze do niej wszystkie ciasta. Zdecydowałam się na „naked cakes” – czyli nagi tort bez lukru, śmietany, czy innych niepotrzebnych warstw z zewnątrz. Najpierw znalazłam zdjęcie idealnego tortu na Pintereście i z nim wybrałam się do Capuccino Cafe. Efekt końcowy był równie piękny. Poza tortem zamówiłam cały słodki kącik, czyli stół zastawiony różnymi miniaturowymi wypiekami. Za całość zapłaciłam znacznie mniej niż za sam tort zamówiony u profesjonalnego cukiernika.

Wszystkie zdjęcia z wesela wykonali Michał i Ania z bloga Mammamija.

5. The choice of a wedding house is probably the most important decision to make – additionally, it is one of the first ones. From the very beginning, I knew that my wedding reception would take place in „Pałac pod dębem” – I'd been friends with the owners for years. Besides, I dreamt about something less official. Together, we were able to adjust the wedding ballroom so that the space was enough for as many as 120 people (oh gosh! I dreamt about a wedding in the circle of my closest friends, but the guest list was becoming longer by the day). Today, I know that an individual approach to the needs of the newly married couple is the basis for a successful collaboration – so, if you don't trust the manager of the place, you should definitely write down a contract including all of the details of the event that are most important for you. The quicker you do it, the less stressed you'll be on your wedding day.Don't try to be that newly married couple who spends a bag of money on adornments, fancy invitations, balloons, a Bentley that drives them to the church, and yet they still choose a place that, regardless of the efforts, lacks the atmosphere. Margins of the popular hotels are really high. It's better to find something less popular and give new places a chance to prove themselves – I'm sure that you will meet with greater understanding, you may be also positively surprised when it comes to costs.A wedding reception is only a moment, one night – I know that since it happens only once in a lifetime, you want to make it perfect, but if something doesn't go according to the plan, you shouldn't waste even a second to worry about it.

* * *

5. Wybór domu weselnego to chyba najważniejsza decyzja jaką musimy podjąć – na dodatek jest jedną z pierwszych, która na nas spada. Od początku wiedziałam, że moje wesele odbędzie się w „Pałacu pod dębem” – od lat jestem zaprzyjaźniona z właścicielami, a poza tym marzyłam o czymś niezobowiązującym. Wspólnymi siłami udało nam się tak zagospodarować salę, że zmieściło się w niej aż stu dwudziestu gości (o losie! marzyłam o weselu w gronie najbliższych, ale z każdym dniem na liście pojawiały się nowe nazwiska). Dziś wiem, że indywidualne podejście do potrzeb pary młodej to podstawa udanej współpracy – jeśli więc nie macie zaufania do menadżera lokalu, to koniecznie podpiszcie umowę zawierającą wszystkie szczegóły imprezy, na których Wam zależy. Im szybciej to zrobicie, tym mniej będziecie się tym stresować.
Postarajcie się nie być tą parą młodą, która wydaje worek pieniędzy na ozdoby, fikuśne zaproszenia, balony, Bentley’a którym pojadą do ślubu, a z drugiej strony wybierają na wesele miejsce, które niezależnie od naszych wysiłków i tak będzie pozbawione nastroju. Marże popularnych hoteli są naprawdę ogromne. Lepiej poszukać czegoś mniej popularnego, dać szansę nowym miejscom – jestem pewna, że spotkacie się z większą wyrozumiałością i pozytywnym zaskoczeniem jeśli chodzi o koszty.
Wesele to tylko moment, jedna noc – wiem, że ponieważ zdarza się raz w życiu, chcecie aby było perfekcyjne, ale jeśli coś nie potoczy się tak, jak sobie zaplanowałyście, to nie traćcie nawet sekundy, aby się tym przejmować.

Weekendowa pielęgnacja, czyli czego używam kiedy moja skóra potrzebuje odpoczynku

    I could enumerate many changes that come about with the onset of Saturday – starting with the hour set on the alarm clock and ending with my menu. On the weekend, I get up later and eat differently (a double avocado with eggs and cocoa, please!)  and I usually don't wear the same clothes that I wear throughout the week – I more often choose flat shoes and sweatshirts and (I'm ashamed to admit it) leggings that have their own special shelf and they just beg to put them on in the morning. All of that is probably a sign of laziness, but these small changes get me into a cheerful mood.   

   Body and mind need some rest, but does our face also deserve to have a moment to take a breath? We expect it to look equally well seven days a week, even though we torture it with a heavy foundation, powder, drying lipsticks, and brushes that carry bacteria on a daily basis. In turn, we never have enough time for longer skin care routine in the evening. I'd also like my skin to have some rest on the weekends. That's why I introduce small modifications to my beauty routine…

***

   Mogłabym wymienić wiele zmian, które pojawiają się u mnie wraz z rozpoczęciem soboty – zaczynając od godziny ustawionej na budziku, a na jadłospisie kończąc. W weekend wstaję później, inaczej jem (podwójne awokado z jajkami i kakao poproszę!)  i zwykle nie noszę tego samego, co w ciągu tygodnia – częściej wybieram płaskie buty i bluzy, no i (wstyd się przyznać) legginsy, które mają swoją specjalną półkę i aż proszą, aby sięgnąć po nie w sobotni poranek. To wszystko jest pewnie objawem lenistwa, ale te małe zmiany wprawiają mnie w dobry nastrój. 

   Ciało i umysł potrzebują odpoczynku, ale czy nasza twarz również nie zasługuje na chwilę wytchnienia? Oczekujemy, że będzie wyglądać również dobrze przez siedem dni w tygodniu, chociaż na co dzień męczymy ją ciężkim podkładem, pudrem, wysuszającymi pomadkami i pędzlami, które przenoszą bakterie. Z kolei wieczorami nie starcza nam czasu, aby poświęcić dłuższą chwilę na pielęgnację. Chciałabym aby w weekend odpoczęła też moja twarz, dlatego wprowadzam małe modyfikacje do pielęgnacyjnej rutyny…

krem pod oczy La Mer // rozświetlacz Eveline // baza pod makijaż Lancer (nie jestem z niej do końca zadowolona, więc pewnie skończę to opakowanie i poszukam czegoś innego) //

   On the weekend, I use my regular face cream, but I apply a little bit more and I wait patiently until it is fully absorbed into the skin before I start doing my makeup. Having read your comments, I decided to return to my under eye cream – when I have more time, I massage it into my skin with a metal beauty tool that you can see in the photo. Due to the fact that I don't use powder on the weekends, I also don't use any dry highlighter. I replace it with a liquid one (Eveline) and delicately pat it into my cheekbones and the nose ridge. 

***

   W weekend zostaję przy swoim kremie do twarzy, ale nakładam go trochę więcej i spokojnie czekam aż się wchłonie nim zacznę robić makijaż. Po Waszych komentarzach postanowiłam wrócić do kremu pod oczy – gdy mam więcej czasu to wmasowuję go tą metalową pałeczką, którą widzicie na zdjęciu. Ponieważ w weekendy nie używam pudru, to rezygnuję również z suchego rozświetlacza. Zastępuję go tym w płynie (Eveline) i delikatnie wklepuję w kości policzkowe i grzbiet nosa.  

  Podkład Eveline Cosmetics z założenia chciałam stosować w weekendy, bo jest lżejszy niż ten, którego używałam do tej pory. Jego krycie okazało się jednak mocniejsze niż się spodziewałam, więc zaczęłam sięgać po niego częściej. LIQUID CONTROL HD LONG-LASTING 24 ma płynną i lekką konsystencję, dzięki czemu bardzo łatwo go rozsmarować, a mimo to dobrze kryje wszystkie przebarwienia i niedoskonałości. Mój kolor to 020. 

   On the weekend, I use my regular face cream, but I apply a little bit more and I wait patiently until it is fully absorbed into the skin before I start doing my makeup. Having read your comments, I decided to return to my under eye cream – when I have more time, I massage it into my skin with a metal beauty tool that you can see in the photo. Due to the fact that I don't use powder on the weekends, I also don't use any dry highlighter. I replace it with a liquid one (Eveline) and delicately pat it into my cheekbones and the nose ridge. 

***

   W weekend maluję się oszczędniej niż w ciągu tygodnia. Jak wcześniej wspomniałam – nie używam pudru. Na nakremowaną twarz nakładam lżejszy podkład i rozświetlacz. Jako różu używam… pomadki, bo ma oleistą konsystencję i lepiej wtapia się w podkład (wystarczy odrobinę pigmentu wklepać palcem). Oczu raczej nie maluję (ale rozczesuję dokładnie rzęsy i brwi). Oczywiście, dla skóry najlepiej byłoby gdybym nie malowała się w ogóle, ale rzadko pozwalam sobie na taką dyspensę. 

Jeśli jesteście fankami polskich marek kosmetycznych to wejdźcie na czat z tołpą i wybierzcie opcję „odbierz kod rabatowy". Dostaniecie 30% rabatu na kosmetyki do oczyszczania, demakijażu i tonizacji. Dodatkowo, dzięki odpowiedzi na krótkie pytania możecie odkryć swój typ skóry i dopasować produkt do siebie. Tołpa proponuje odkrycie indywidualnego sposobu na pielęgnację (mini, medium lub maxi), który będzie dopasowany do czasu jakim dysponujemy, efektami jakie chcemy osiągnąć i zawartości łazienkowej półki. Spróbujcie koniecznie!

  I won't go to bed without appropriate makeup removal. Throughout the week, I always use a face gel (currently, it is micellar gel by Tołpa from the green oils line), but on the weekends, I replace it with one that additionally has exfoliating properties. I chose refreshing cleansing face scrub by Tołpa, which thoroughly cleanses the skin by removing the calloused layer of the epidermis, sebum, and makeup (cost: PLN 16,99). I prefer to undergo such a treatment once or twice a week, but buckle down to it. I massage my face thoroughly and after rinsing the product, I apply a thicker layer of face cream with retinol (I received a sample in a cosmetic salon, but unfortunately I don't know what it is).   

   Once every few weeks, I do more for my skin than only a face scrub and patting face creams. I'm not a specialist in the field of cosmetology, but I've already tested a couple of treatments and I noticed a difference after some of them. Microdermabrasion did nothing at all to my skin, whereas Dermapen practically solved my problems with skin flaws – after the treatment, I always see best effects. Before my holidays, I'm planning an acid treatment and I'll be eager to read about your experiences.   

   To finish off, I need to mention my hair – on the weekend, I allow it to dry out on its own. After drying it up with a towel, I brush it out with a thick comb and that's it. If I don't have time to wait until my hair dries on its own, I use cool air mode.   

   I know that skin and body care are very popular so I'll be eager to read about the next topics that I'd be supposed to write about. Everyday makeup seems to me a topic that has already been covered on numerous occasions (the more so that I don't change much) so I'm waiting for your ideas! Have a peaceful evening!

***

  Bez dokładnego demakijażu nie położę się do łóżka. W ciągu tygodnia używam zawsze żelu do mycia twarzy (obecnie jest to żel micelarny z Tołpy z serii green oils), ale w weekendy zamieniam go na taki, który dodatkowo złuszczy naskórek. Wybrałam Orzeźwiajacy żel peelingujacy do mycia twarzy od tołpy, który dokładnie oczyszcza usuwając zrogowaciały naskórek, sebum i makijaż(koszt: 16,99 zł). Wolę wykonać taki zabieg raz, dwa razy w tygodniu ale porządnie. Bardzo dokładnie masuję palcami twarz, a po spłukaniu nakładam grubszą warstwę kremu z retinolem (dostałam próbkę w gabinecie kosmetycznym, ale niestety nie znam jego nazwy). 

   Raz na kilka tygodni robię dla swojej skóry coś więcej niż peelingi i wklepywanie kremów. Nie jestem specjalistką w dziedzinie kosmetologii, ale przetestowałam już kilka zabiegów i po niektórych z nich faktycznie widziałam różnicę. Mikrodermabrazja zupełnie nie wpłynęła na stan mojej skóry, za to Dermapen właściwie rozwiązał problem z niedoskonałościami – po tym zabiegu widzę zawsze najlepsze efekty. Przed wakacjami planuję też zabieg z kwasami i chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach w tym temacie. 

   Na koniec jeszcze kilka słów o włosach – w weekend pozwalam im swobodnie wyschnąć. Po wytarciu ręcznikiem rozczesuje je grubym grzebieniem i tyle. Jeśli nie mogę czekać aż będą suche to używam zimnego powietrza w suszarce. 

   Wiem, że wpisy o pielęgnacji cieszę się u Was dużą popularnością więc chętnie przeczytam o kolejnych tematach, które miałabym poruszyć. Codzienny makijaż wydaje mi się już nieco przegadanym tematem (tym bardziej, że w tej w kwestii niewiele się u mnie zmienia), więc czekam na Wasze pomysły! Spokojnego wieczoru!

***

 

 

Kolory fresków, czyli wiosenny makijaż CHANEL

   In order to make the current weather a little bit less bitter, I return back to my Italian holidays on the Amalfi Coast with my thoughts. In order to get there, it's best to fly to Naples – a city full of contrasts. Some claim that you can only either love it or hate it – there is nothing in between. I can see where it comes from as the seeming chaos can be slightly overwhelming. I'm not surprised, however, that there are so many people who treat this city as one of the European cultural cradles. Naples was the place that turned out to be a gateway that enabled the ancient Greek philosophy and lifestyle to reach us. It was here that Caravaggio found the afflatus for his pioneering paintings.  

   Lucia Pica, the Creative Director of Chanel Beauty, openly states that the new makeup collection for the spring/summer 2018 represents the colour scheme that can be found in her hometown – Naples. Allegedly, the colours used this season were taken from the frescos that can be found on the vaults of Neapolitan monuments.

   My whole look was created with the use of cosmetics from this very collection. At the beginning, I used LE TEINT ULTRA (40 BEIGE) foundation which has good coverage but isn't too mattifying (ideal if we want our skin to retain its natural glow). The flush on my cheeks is the effect of a blusher – JOUES CONTRASTE (430 FOSCHIA ROSA). I used the brown eye shadows from LES 9 OMBRES pallet and applied  ROUGE ALLURE VELVET​ 65 L'ARISTOCRATICA lipstick on my lips.

***

   Aby odczarować nieco zimową aurę, wracam myślami do moich włoskich wakacji na wybrzeżu Amalfi. Aby się tam dostać, najlepiej polecieć do Neapolu – miasta pełnego kontrastów. Niektórzy twierdzą, że można je wyłącznie kochać lub nienawidzić – nie ma niczego pośrodku. Trochę rozumiem tę opinię, bo chaos, który widzimy na pierwszy rzut oka może być nieco przytłaczający. Nie dziwię się jednak tym, którzy traktują to miasto jako źródło inspiracji i jedną z kolebek kulturalnych Europy. To Neapol okazał się wrotami, przez które doszła do nas filozofia i styl życia starożytnej Grecji i to właśnie tu Caravaggio znalazł natchnienie dla swoich pionierskich obrazów. 

  Lucia Pica, dyrektor kreatywny Chanel Beauty, nie ukrywa, że nowa kolekcja makijażowa na sezon wiosna/lato 2018, to przeniesienie barw znanych z  jej rodzinnego miasta – Neapolu właśnie. Podobno, kolory użyte w tym sezonie zostały zaczerpnięte z fresków, które znaleźć można na sklepieniach neapolitańskich zabytków. 

   Cały makijaż wykonałam kosmetykami z tej właśnie kolekcji. Na początku użyłam podkładu LE TEINT ULTRA (40 BEIGE), który ma dobre krycie ale nie jest mocno matujący (idealny, gdy chcemy, aby nasza skóra zachowała naturalny blask). Rumieńce na policzkach to efekt różu – JOUES CONTRASTE (430 FOSCHIA ROSA). Oczy pomalowałam brązowymi cieniami z palety LES 9 OMBRES, a na usta nałożyłam pomadkę ROUGE ALLURE VELVET​ 65 L'ARISTOCRATICA

eyeshadow / paleta cieni – PALETA LES 9 OMBRES // foundation / podkład – LE TEINT ULTRA (40 BEIGE) // lipgloss / błyszczyk – gel brilliant hydratant ROUGE COCO GLOSS (788 PARTHENOPE) // lip color / pomadka – ROUGE ALLURE VELVET (65 L'ARISTOCRATICA) // nail color / lakier do paznokci – LE VERNIS LONGWEAR NAIL COLOUR (592 GIALLO NAPOLI)

W kolekcji znajdziecie też ciepły odcień czerwieni, która świetnie sprawdzi się w wiosną i latem. Mój kolor to LE VERNIS LONGUE TENUE LONGWEAR NAIL COLOUR (588 NUVOLA ROSA).