Last month

  Another month behind me. April passed very quickly. It was a pleasure making the “In search of a Parisian style” themed posts, but at the same time, I am a little bit reliefed that the May began – it’s good to have more freedom in choice of the topics. I hope that you will love my ideas for this month. And maybe you have some special wishes? :)

  I’m happy to share with you some photos from the last thirty days.

***

  Kolejny miesiąc za mną. Kwiecień minął mi bardzo szybko. Z przyjemnością tworzyłam każdy wpis z cyklu "w poszukiwaniu paryskiego stylu", ale jednocześnie odetchnęłam z ulgą, gdy zaczął się maj – dobrze jest mieć większą dowolność w wyborze tematyki. Mam nadzieję, że moje pomysły na ten miesiąc Wam się spodobają. A może macie jakieś specjalne życzenia? :)

  Zapraszam na kilka ujęć z ostatnich trzydziestu dni.

1. Odrobina zieleni w mojej sypialni // 2. Wiosna zawitała do Polski // 3. Pierwsza przejażdżka rowerem w tym sezonie //4. Wielkanocny deser //

  Nie wiem już ile szwalni i hurtowni z materiałami zwiedziłam w ostatnim miesiącu. Liczy się tylko to, że znalazłam to czego szukałam. Mam nadzieję, że pod koniec tego miesiąca będę mogła podzielić się z Wami pierwszym projektem, który przygotowuję z myślą o tych z Was, które chcą mieć w szafie rzeczy najlepszej jakości :)

Magnolia w samym sercu Trójmiasta

  Bardzo wczesne śniadanie w uroczej knajpce "Między nami". Warszawę odwiedziałam w kwietniu kilkakrotnie, za każdym razem kiedy przyjeżdżam do stolicy wciąga mnie odrobinę pęd życia wielkiego miasta. Po powrocie do Sopotu wszystko wraca jednak do normy.

  Poniżej znajdziecie kilka zdjęć z mojego wyjazdu do Brukseli. Podróż trwała zaledwie trzy dni, ale udało mi się zobaczyć naprawdę mnóstwo rzeczy i już nie mogę się doczekać kiedy tam wrócę. Powyżej słynna galeria Św. Huberta.

1. Drugiego dnia wybrałam się do Królewskiego Muzeum Sztuk Pięknych // 2. Widok z tarasu // 3. Dzielnica Stockel to miejsce w którym czas się zatrzymał // 4. Paryski akcent w Brukseli na placu Sablon. Nie mogłam sobie odmówić kilku makaroników od Laduree //

W drodze powrotnej z targu na Place Chasseurs Ardennais. 

1. Śniadanie w słynnym Le Pain Quotidien // 2. i 3. Wystawy tajemniczych brukselskich antykwariatów // 4. Z aparatem na tarasie //

shirt / bluzka – River island // jeans – MiH Jeans

  Nie wiem jak Wy, ale im więcej pracy czeka mnie prze komputerem, tym chętniej chwytam się każdej dobrej wymówki, aby odłożyć to w czasie ( zupełnie jak na studiach ;)). Najbardziej kuszące jest dla mnie testowanie nowych kosmetyków. To o wiele przyjemniejsze od mozolnego stukania w klawiaturę. Od jednego kremu do drugiego, ucieka mi gdzieś następna godzina na sprawdzaniu nowinek kosmetycznych.

Moje najlepsze odkrycie ostatnich tygodni to seria niedrogich kosmetyków Max Repear marki Evree. Stosunek ceny do jakości jest w tym przypadku naprawdę świetny. Kosmetyki z tej serii szybko się wchłaniają i bardzo dobrze nawilżają. Ich delikatny zapach mnie zaskoczył – zupełnie nie przypomina tego, który znam w przypadku innych drogeryjnych kosmetyków.

Rozdział o basicowych ubraniach, które każda z nas powinna mieć w swojej szafie prawie gotowy :)

1. Zakupy do ogrodu // 2. Dzień bez obcasów // 3. Książkowe nowości już przeczytane. Jeśli macie problem z utrzymaniem porządku w domu to polecam "Magię sprzątania" autorstwa Marie Kondo // Jedna z rzeczy, która znalazła się w moim pudełku InspiredBy //

Z braku czasu coraz trudniej jest mi zadbać o zdrowy jadłospis. Takie widoki najlepiej motywują mnie do tego, aby robić zdrowe zakupy :)

Takie słoneczne poranki lubię najbardziej :)

Pozdrowienia z wiosennego Trójmiasta! :)

Coco Rouge

  A long time ago, in times when women were enslaved by corset, heavy and ornamental hats rested on their heads, and they needed the help of two housemaids in order to put the dress on before ging out, a little atelier turned up on Rue Cambon in Paris. It was led by a petite brunette named Coco.  Not many years passed when her minimal projects and the modern approach towards the fashion changed streets of Paris and the style of women worldwide.

***

  Dawno temu, w czasach kiedy kobiety zniewolone były gorsetami, na ich głowach spoczywały ciężkie i strojne kapelusze, a przed wyjściem z domu potrzebowały pomocy dwóch służących aby włożyć suknię, na Rue Cambon w Paryżu pojawiło się małe atelier. Prowadziła je drobna brunetka o imieniu Coco. Nie minęło wiele lat nim jej minimalistyczne projekty i nowoczesne podejście do mody odmieniło ulice Paryża i styl kobiet na całym świecie. 

  Historia życia twórczyni kultowej marki stała się inspiracją dla nowej kolekcji pomadek Chanel. Pomadki Rouge Coco, wprowadzone na rynek w 2010 roku, stały się kosmetyczną ikoną stylu. W swoim eleganckim czarnym opakowaniu ze złotym akcentem i charakterystycznym podwójnym "C" w logo, są marzeniem wielu kobiet. Nowe 29 szminek zyskało dodatkowy atut – sekret, który mamy rozwiązać. W biografii Coco pojawiło się wiele niebanalnych postaci, które pomogły jej w ukształtowaniu marki, nauczyły biznesu, lub złamały serce. Każdy odcień to imię jednej z osób, na które natknęła się w swoim życiu. Czerwone odcienie skrywają kochanków projektantki, róże to jej przyjaciele, fiolety to artyści których znała, korale i oranż zyskały imiona osób, którymi się inspirowała, natomiast beże zarezerwowano dla członków rodziny. Za każdym razem gdy sięgałam po jedną z nowych szminek Rouge Coco, w mojej głowie pojawiały się pytania: Kim był Arthur, Louise czy Vera?

  Szminka była jednym z ulubionych akcesoriów Mademoiselle Chanel. Dziś znajdziemy ją w kosmetyczce każdej dziewczyny. Nie ma się czemu dziwić, bo to chyba jeden z niewielu kosmetyków, który potrafi zdziałać cuda. Ile razy jedno muśnięcie intensywnej czerwieni na ustach, w jedną sekundę dodało nam szyku? 

  Mój ulubiony kolor to klasyczna czerwień, która została opatrzona prawdziwym, acz mało znanym imieniem Mademoiselle Chanel – Gabrielle. 

New in

  I hope that you had a wonderful weekend! For the past few weeks it has been very hard for me to find time for anything ( perhaps you have some good tricks on how to organize your day?) I also totally forgot about New In series, that hasn’t appeared on a blog for a while now. So, I decided to make up for this today. Enjoy! :)

***

  Mam nadzieję, że macie za sobą udany weekend! Od ostatnich kilku tygodni ciężko jest mi znaleźć czas na cokolwiek (może macie jakieś sprawdzone sposoby na dobrą organizację dnia? :)). Wypadło mi też z głowy, że od dawna nie pojawił się wpis z cyklu new in. Dziś postanowiłam nadrobić te małe zaległości. Zapraszam! :)

  Nie wspominałam o tym jeszcze na blogu ale tydzień temu spędziłam trzy dni w Brukseli. Z wycieczki, poza tysiącem zdjęć przywiozłam jeszcze dwa drobiazgi ze sklepu & Other Stories – okulary i pierścionek. 

  Marka Art Deco może się wydawać niepozorna, ale już wielokrotnie była mi polecana, dlatego zdecydowałam się wypróbować pomadkę, błyszczyk i podkład (który niestety zostawiłam przez przypadek w hotelu, ale był naprawdę świetny). Piszę o niej dlatego bo wiele z Was pytało o kolor pomadki użytej przeze mnie w tym wpisie. Jej numer to 70 z serii Long-wear i świetnie nadaje się do codziennego makijażu. 

  Ta mała grafika, to pamiątka przywieziona z mojej ulubionej księgarni Galignani w Paryżu. W tym tygodniu planuję ją w końcu oprawić. Myślałam o dużym, białym passe-partout i cienkiej czarnej ramie. Myślicie, że będzie pasować?

  Gotowanie i testowanie nowych przepisów to mój ulubiony sposób na odstresowanie się. Przygotowywanie ciast, tart i tortów jest dla mnie niczym powrót do szkolnych prac ręcznych. W weekend moi rodzice wrócili z Brukseli, więc postanowiłam zrobić deser na sobotni rodzinny obiad. Zdecydowałam się na tartę z malinowym kremem.

Skład:

Ciasto:

– 200 gramów mąki pszennej

– 135 gramów masła

– 35 gramów cukru pudru

Krem:

350 gramów serka Mascarpone

3 garście malin (mogą być mrożone jeśli przed dodaniem do kremu odrobinę je odsączymy)

200 gramów śmiatanki 30 procentowej

jedna tabliczka białej czekolady

łyżka stołowa cukru pudru

  Ugniatamy ciasto, zawijamy je w folię i wkładamy do lodówki. Po trzydziestu minutach (w tym czasie możemy zrobić krem) wyciągamy ciasto i wykładamy nim formę do tarty (polecam najpierw wyłożyć formę papierem do pieczenia). Wkładamy ciasto do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni i czekamy aż się delikatnie zarumieni. W dużej misce ubijamy śmietanę, dodajemy serek Mascarpone i cukier. Do małego garnuszka wlemay dwie łyżki stołowe śmiatanki i połamaną białą czekoladę (dzięki śmietance mamy większe szanse, że czekolada się nie przypali). Garnuszek stawiamy na bardzo małym płomieniu i mieszamy jego zawartość do momentu aż się rozpuści. Następnie dodajemy ją do reszty składników wraz z malinami. Delikatnie mieszamy. Czekamy aż upieczony spód wystygnie, a następnie wykładamy na niego krem. Całość odstawiamy do lodówki. Jeśli dla niektórych z Was krem będzie za ciężki, to możecie dodać same maliny na wierzch ciasta.

  Trochę przytłoczona nadmiarem spraw, potrzebowałam lekkiej a jednocześnie cudownie pozytywnej lektury. Przygotowując się do cyklu "w poszukiwaniu paryskiego szyku" zaopatrzyłam się w wiele książek, które miały przybliżyć mi styl życia mieszkanek Francji. Jedna z nich to „Szczęście na dzień dobry” Jamie Cat Callan. Przywołując wspomnienia swojej francuskiej babki oraz przeprowadzając wiele rozmów z przyjaciółmi z Francji, autorka powoli odkrywa przed nami kwintesencję joie de vivre. Zachęca nas na przykład aby nie czekać z ulubionymi rzeczami na specjalny dzień, w odległym „kiedyś”. Nośmy piękną bieliznę na co dzień. Używajmy ulubionej zastawy, gdy przyjaciele wpadają na kawę. Nie każmy swojej pięknej biżuterii leżeć miesiącami w pudełku. O ile piękniejsza jest myśl, że szczęście jest obok nas, na wyciągnięcie ręki, w najprostszych, codziennych chwilach. Musimy je tylko dostrzec i celebrować. Niezależnie od miejsca, w którym żyjemy. Miłego wieczoru! 

 

Z cyklu „w poszukiwaniu paryskiego stylu”: Jak być piękną, szczupłą i zdrową?

Who wouldn’t like to be beautiful, slim and healthy? How much time we are devoting in our life for seeking the magic prescription which would help us – of course without much effort – achieve all that every girl dreams of? So far I haven’t found the guide which would guarantee achieving happiness. Sometimes, however, I find books which help me to understand  the mystery of beauty and well-being. The new Muza's publishing “My  natural beauty book“ by Anne Ghesquiere and Marie de Foucault is certainly one of them.

***

   Która z nas nie chciałaby być piękna, szczupła i zdrowa? Ile czasu poświęcamy w swoim życiu na poszukiwanie magicznej receptury, która pomogłaby nam – oczywiście bez większego wysiłku – osiągnąć to wszystko, o czym marzy każda dziewczyna? Sama nie znalazłam do tej pory poradnika, który gwarantowałby osiągnięcie szczęścia. Czasami trafiam jednak na książki, które pomagają zrozumieć tajemnicę urody i dobrego samopoczucia. Jedną z nich jest z pewnością nowość wydawnictwa Muza "Sposoby Francuzek na urodę, szczupłą sylwetkę i zdrowie" autorstwa Anne Ghesquiere i Marie de Foucault. 

   Co jeść, aby schudnąć, a jednocześnie nie rezygnować z pysznego jedzenia? Czy kosmetyki z drogerii naprawdę są lepsze od tych, które możemy zrobić same w domu? Jak osiągnąć spokój i wyglądać pięknie każdego dnia? Początek wiosny to wymarzony moment, aby sięgnąć do lektury, która da nam wiarę w siebie i w proste naturalne metody na poprawę wyglądu i samopoczucia. Dbanie o własne ciało i zdrowie często nie wymaga ogromnej ilości czasu czy mnóstwa pieniędzy. Kluczem do sukcesu są odpowiednie nawyki i mądre korzystanie z dobrodziejstw natury. Skoro i tak musimy robić zakupy spożywcze, to kupujmy warzywa, owoce, pełnoziarniste pieczywo i bogate w błonnik kasze – uczyńmy z nich podstawę diety. Jeśli w naszej lodówce nie będzie szynki, kiełbasy albo tłustego jedzenia kupionego na wynos, to pozbawione innego wyboru, sięgniemy po jabłko czy ugotujemy zdrową zupę (przepis znajdziecie w książce). Wprowadzenie drobnych zmian w pięlęgnacyjnej rutynie naszej twarzy, włosów czy ciała potrafią zdziałać cuda (wiem co mówie, wystarczy spojrzeć na moje zdjęcia sprzed lat :)). 

   "Sposoby Francuzek na urodę, szczupłą sylwetkę i zdrowie" łączy w sobie energię i optymizm autorek z ich profesjonalizmem i bogatym doświadczeniem. Oryginalne, naturalne receptury i pomysły nie są naiwne, a równocześnie nie odstraszają skomplikowanymi teoriami. Mówiąc krótko, jest ciekawa i przekonująca. Kończę właśnie ostatni rozdział, jest już późno, a ja wiem, że spokojnie zasnę, bo nawet na bezsenność znalazłam sposób w jednym z rozdziałów: przed kolacją trzeba wypić szklankę ciepłej wody z miodem, trzema kroplami olejku pomarańczowego, dwiema kroplami olejku majerankowego i kroplą olejku neroli. Miłego wieczoru! :)

 

jacket & skirt / żakiet i spódnica – Zara; sweatshirt / bluzka – Petit Bateau; basket / kosz – H&M Home; flats / baletki – Massimo Dutti

Z cyklu „w poszukiwaniu paryskiego szyku”: jak przygotować się do wyjścia w dziesięć minut?

And what if the :Parisian chic” is only a myth and being guided by principles which “supposedly” make life easier for the Parisian women misses the goal? For a long time I have been developing tricks on how to look stylish, even when I do not have time to figure out in front of a mirror, whether my blouse certainly matches the trousers or not. And I must admit, that books about Parisian chic describing – among other things – how to prepare yourself for going out within a few minutes, helped me bit. Perhaps this will be helpful for you as well :).

***

A co jeśli "paryski szyk" to tylko mit i kierowanie się zasadami, które "podobno" ułatwiają życie paryżankom mija się z celem? Od dawna wypracowuję triki na to, jak wyglądać stylowo, nawet gdy nie mam czasu na stanie przed lustrem i zastanawianie się czy bluzka aby na pewno pasuje do spodni. I muszę przyznać, że książki o paryskim szyku, opisujące między innymi sposoby na szybkie przygotowanie się do wyjścia z domu, trochę mi w tym pomogły. Być może pomogą i Wam :).

trousers / spodnie – Topshop (model leigh); cotton jacket / bawełniany żakiet – New Look (obecna kolekcja, podobny tutaj); flats / baletki – LuisaViaRoma (podobne tutaj); top – Oysho (podobny tutaj); sunglasses / okulary – RayBan on Zalando.pl; clutch / kopertówka – Zign on Zalando.pl

Paryżanki uwielbiają prostotę. Ja ją uwielbiam, gdy nie mam czasu na eksperymenty (czyli średnio pięć dni w tygodniu). Kiedy zostało mi pół godziny do wyjścia i właśnie wybiegłam spod prysznica, to wybór stroju zaczynam od dołu. To znaczy, że najpierw decyduję, którą spódnicę lub spodnie dziś założę i do tego dopasowuję resztę. Prawie zawsze są to czarne rurki, bo pasują do wszystkiego. Biały t-shirt, koszulka czy sweter to banał, ale przynajmniej dobrze wygląda. Wybierając taką bazę, możemy być pewne, że dobranie dodatków, czy marynarki zajmie nam chwilę. 

Jeśli chcemy skrócić czas, który poświęcamy na poranną pielęgnację to musimy korzystać tylko ze sprawdzonych kosmetyków. Wychodząc spod przysznica z prędkością światła wcieram balsam Bump Eraiser, który pomaga mi w utrzymaniu gładkich nóg (zapobiega wrastaniu włosków), a na twarz nakładam lekki krem, który szybko się wchłania. O głębokie nawilżenie skóry zaczęłam bowiem dbać wieczorami, po zmyciu makijażu. 

Używając dobrego kremu na noc nie tylko oszczędzamy czas rano, ale też lepiej odżywiamy naszą skórę. Kiedy śpimy znacznie lepiej się regeneruje. Ja z czystym sumieniem mogę Wam polecić Night Balm Rose szwedzkiej marki Wise, bo to naturalny kosmetyk, przeznaczony zarówno do skóry młodej jak i dojrzałej (sprawdziłam i naprawdę świetnie nawilża).

Wysuszenie i ułożenie włosów to najbardziej czasochłonna czynność, którą wykonuję każdego ranka. Nie ma cudów – w piętnaście minut nie uda mi się wymodelować włosów na okrągłej szczotce i trzymać termoloków, aby odbić je od głowy. W tym czasie mogę jednak użyć pianki (ta którą widzicie na zdjęciach jest genialna – włosy są super uniesione) i wysuszyć włosy trzymając głowę w dół (starannie wyczesując je w trakcie). 

Zadbane dłonie są naszą wizytówkę, ale wiem, że utrzymanie idealnego manicure jest czasami niemożliwe. Paryżanki uznają tylko dwa kolory na paznokciach: naturalny i czerwony. Ten pierwszy to idealne rozwiązanie, jeśli masz naprawdę mało czasu – nie widać na nim niedoskonałości i małych odprysków, łatwiej też niż w przypadku ciemniejszych kolorów, przykryć mały defekt kolejną warstwą. Manicure, który widzicie na zdjęciach zrobiłam w Salonie BALOLA w Sopocie. Kolor jest delikatny, neutralny i świetnie trzymał się na paznokciach, pomimo, że wystawiłam go w ostatnim tygodniu na wiele ciężkich prób! :)

Nim przechodzę do makijażu, zawsze nakładam na usta balsam, aby po kilku minutach łatwiej było mi rozprowadzić szminkę.

Francuzki kierują się w makijażu podobnymi zasadami co w ubiorze. Chodzi o uzyskanie wspaniałego efektu, ale małym kosztem. Nie ulegają amerykańskim trendom i nie nakładają na twarz dziesięciu warstw makijażu w celu jej wymodelowania. Paryżanki stawiają na naturalność i dbają o to, aby jak najlepiej wyeksponować swoje atuty, zamiast starać się upodobnić do kogoś innego. Nigdy nie pomyślałyby  "chcę mieć oczy takie jak…" a raczej "co mogę zrobić z moimi oczami, aby wyglądały jak najlepiej?". W moim przypadku, gdy muszę szybko doprowadzić się ze stanu totalnego "au naturel" do "glamour", stawiam na lekki fluid i czarny eyeliner. Ten ostatni tworzy piękną oprawę oczu, a po latach praktyk, pomalowanie kreski naprawdę zajmuje mi sekundę. Jeśli w Waszym przypadku eyeliner nie jest dobrym rozwiązaniem, to zaopatrzcie się w brązowy lub szary cień do powiek o niezbyt mocnym kryciu i nakładajcie go pędzlem na całą ruchomą powiekę. Czerwona szminka to kolejny banał, ale ta w sprawdzonym odcieniu, od razu daje wrażenie, jakbym spędziła przed lustrem o wiele więcej czasu. Na wieczorne wyjście, mam ją zawsze w torebce.

Nawet jeśli słynny niewymuszony szyk paryżanek tak naprawdę nie istnieje i jest jedynie literackim wymysłem, to kilka zasad i trików z pewnością warto wcielić w życie. Nic nie stoi nam na przeszkodzie, aby prezentować się równie dobrze jak mieszkanki Paryża. Albo jeszcze lepiej.

Miłego wieczoru! :)

 

Jak korzystać z życia po parysku?

While still in a holiday mood and having the three days off, I decided to return to the subject of our cycle “ In search of Parisian chic” and write a few words on how French ladies are able to find joy in simple things.

Parisian women are admired worldwide. Like no other women they are famous for  celebrating life and taking pleasure in every moment. Parisian cafes and bars are filled with elegant businesswomen, smiling mothers with children and relaxed students. How do they do it? After all, they also work, have families, responsibilities and daily struggles. However, they manage to find the time to relax, even during their daily duties. Let’s try to be like them. How to learn this amazing skill the Parisian women have – enjoying life – in spite of the tight schedule?

***

Pozostając nadal w świątecznym nastroju i mając za sobą trzy dni wolnego, postanowiłam powrócić do tematu naszego cyklu "W poszukiwaniu paryskiego szyku" i napisać kilka słów, o tym w jaki sposób Francuzki potrafią odnaleźć radość w prostych czynnościach.

Paryżanki są obiektem zachwytu na całym świecie. Jak żadne inne kobiety cieszą się sławą osób potrafiących celebrować życie i czerpiących przyjemność z każdej wolnej chwili. Paryskie kawiarnie i bary zapełnione są przez eleganckie bizneswomen, uśmiechnięte matki z dziećmi i zrelaksowane studentki. Jak one to robią? Przecież wszystkie mają pracę, obowiązki rodzinne i codzienne zmagania. Znajdują jednak czas na to, by się zrelaksować, nawet podczas rutynowych czynności.  My też spróbujmy być takie jak one. W jak sposób nauczyć się tej umiejętności, którą niewątpliwie posiadają paryżanki, pozwalającej im na korzystanie z życia pomimo braku czasu?

Wykorzystywanie każdej chwili na relaks i odpoczynek dla naszego umysłu

Podczas zajęć, które wykonujemy każdego dnia, szukajmy sposobów na chwilowe odprężenie się. Paryżanki podczas spacerów z psem nadrabiają zaległe telefony do przyjaciółek i tym samym zamieniają, to rutynowe zajęcie w przyjemną przechadzkę. Dzień wcześniej planują swoją półgodzinną przerwę w pracy i zamiast jeść przy biurku z komputerem, poświęcają pięć minut na krótki spacer do pobliskiego parku, gdzie na świeżym powietrzu spędzają porę lunchową. Nawet jadąc do pracy nie zapominają o zabraniu swojej ulubionej lektury. Najlepsza będzie lekka i przyjemna książka, dzięki której odpłyną w inny świat. Gdybyście poszukiwały takiej pozycji polecam na przykład „Girl Online” Zoe Sugg, którą aktualnie czytam. Autorką książki jest dwudziestopięcioletnia vlogerką, jej kanał na YouTube zgromadził już miliony subskrybentów. Zoe w debiutanckiej powieści dzieli się z nami swoimi najskrytszymi myślami o przyjaźni, chłopakach, szkolnych dramatach i rodzinnych perypetiach. Nie zawsze jednak dojeżdżamy do pracy tramwajem, autobusem czy kolejką. Francuzki bardzo często korzystają z miejskich rowerów lub chodzą pieszo. Nawet wtedy potrafią sobie umilić czas słuchaniem muzyki. My też nie zapominajmy o zabraniu słuchawek wychodząc z domu. 

Czerpanie radości z najprostszych rzeczy

Każda z nas w ciągu dnia musi rutynowo wykonywać wiele czynności. Spróbujmy zmienić nasze nastawienie i wykonywać te same zadania, z poczuciem, że są one przyjemne, potrzebne i mogą zmienić na lepsze cały nasz dzień. Francuzki potrafią świetnie bawić się w trakcie gotowania i przede wszystkim są cierpliwe a nie starają się być idealne we wszystkim co robią. Zachęcają do pomocy całą rodzinę, puszczają sobie muzykę, kiedy przygotowywują posiłki i nie przejmują się jeśli coś przypalą lub odrobinę pomieszają składniki.

Ponieważ najmniej przyjemności sprawia mi przygotowywanie śniadania i od dłuższego czasu wygląda ono dokładnie tak samo, postanowiłam wprowadzić kilka zmian. Do mojego śniadaniowego menu dopisałam kilka francuskich specjałów. Dzień wcześniej kupuję croissanty (na przykład w Lidlu), a następnego dnia rano skrapiam je wodą i wstawiam do ciepłego piekarnika. Po pięciu minutach są świeże, jak prosto z piekarni. Przygotowując stół do śniadania uruchamiam wyobraźnię i stwarzam swoją własną małą paryską aranżację (gdybyście byli ciekawi z jakiego sklepu pochodzą moje stoliki, zapraszam tutaj). Poranną kawę parzę w ulubionym kubku, nawet gdy już jestem spóźniona nie zapominam o uśmiechaniu się pod nosem (kawa widoczna na zdjęciu pochodzi z zamawianego przeze mnie co miesiąc kawowego abonamentu CoffeeBox, który specjalnie dla czytelników Makelifeeasier.pl przedłuży marcowe zapisy do ósmego kwietnia).

Jeśli tylko możesz zrobić coś z kimś nie rób tego samemu

Korzystajmy z tego, że mamy przyjaciół, znajomych, rodzinę i zapraszajmy ich do wspólnego spędzania czasu. Francuzki nie są samotniczkami. Lubią towarzystwo we wszystkich dziedzinach życia. Na spacer z dzieckiem idą z koleżankami. W domowych porządkach pomagają sobie nawzajem, zmieniając to przykre i monotonne zajęcie w prawdziwą zabawę. Wspólnie motywują się w trakcie porannych biegów czy ćwiczeń. Słyną z tego, że są  wesołe, zawsze uśmiechnięte i optymistycznie nastawione do życia. To podstawa ich świetnego wyglądu, dobrego samopoczucia i tej nienagannej opinii, którą cieszą się na całym świecie.

Chciałabym Wam życzyć dużo uśmiechu i wielu radosnych chwil spędzanych podczas każdej dziedziny naszego życia, a z okazji lanego poniedziałku mam nadzieję, że Wasze koszulki były dzisiaj przemoczone do ostatniej nitki ;).