Perfect plan for a rainy day

Długo wyczekiwałam piątkowego wieczoru. Miałam w planach spacer, zrobienie zdjęć do kolejnego wpisu i zakupy na oliwskim rynku. Pogoda niestety nie zachęcała do wyjścia na zewnątrz. Nie pozostało mi więc nic innego niż spędzenie wieczoru w domu, ale zrobiłam to bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Ubrania "do chodzenia po domu", przygotowywanie kolacji i wieczór spędzony pod kołdrą z pudełkiem lodów w ręku – tego było mi trzeba.

Być może nie wyglądam na konesera żeberek, ale pozory mogą mylić. Te przygotowane według przepisu Jamiego Olivera były naprawdę dobre.

Gry planszowe to najlepszy sposób na zabicie nudy. Scrabble, Farmę, czy Monopoly zabieram ze sobą w każdą dłuższą podróż, a szybka partyjka przed telewizorem zawsze poprawia mi humor. 

Gdy wracam do domu późnym wieczorem to na pielęgnację nie mam nawet minuty. Zmywam makijaż, nakładam krem i obiecuję sobie, że następnego dnia wszystko nadrobię. W piątek, przed snem postanowiłam zadbać o dłonie i cerę. Wraz z niższymi temperaturami skóra moich rąk robi się bardzo sucha, a paznokcie łamliwe, dlatego na noc zaczęłam stosować gęsty i odżywczy krem na noc marki Balneo, który ma przepiękny zapach malin. Na następny dzień skóra rąk była miękka, bez śladu suchych miejsc. Mam nadzieję, że tubka tego kremu pomoże mi przetrwać jesień i zimę :).

(Balneo przygotowało dla Was dwa kody zniżkowe: kod GRATIS to darmowa dostawa plus MALINOWY krem do rąk na noc przy zamówieniach zamówienia powyżej 100 złotych, a hasło KASIAT uprawnia do darmowej dostawy :))

Serum regenerujące, które widzicie na zdjęciu powyżej jest marki Estee Lauder, która wraz z La Mer, Tommy Hilfiger, Eurolotem i Anną Kruk, wsparły kampanię na rzecz walki z rakiem piersi ELC. Akcję można wesprzeć na różne sposoby (zapytajcie w drogeriach Sephora lub Douglas). 

Nie ma nic lepszego niż deser po pysznej kolacji. Lody sernikowo truskawkowe, świeża pościel i film to moje ulubione weeekendowe połączenie. Ostatnio zaczęłam od nowa oglądać serial "Przyjaciele" – do końca roku powinnam skończyć pierwsze trzy sezony :D.

A jak Wy spędzacie deszczowe wieczory?

I did it! My first marathon completed. I am the happiest and most tired person in the world

Last Sunday in Poznań I completed 42.190 kilometers run. Counting with me there was 6.315 people who finished the marathon ( I congratulate everyone!). I woke up this morning as a marathon girl, fulfilling one of my biggest dreams.

W zeszłą niedzielę, w Poznaniu, pokonałam czterdzieści dwa kilometry i sto dziewięćdziesiąt pięć metrów. Razem ze mną bieg ukończyło sześć tysięcy trzysta piętnaście osób (wszystkim ogromnie gratuluję!). Dzisiejszego dnia obudziłam się jako maratończyk, spełniając tym samym największe marzenie swojego życia :).

Po biegu nie było żadnych otarć. Przed maratonem testowałam różne zestawy ubrań, aby wybrać ten najwygodniejszy. Nike Flyknit Lunar2 spisały się na medal, podobnie jak wazelina, która ochroniła newralgiczne miejsca.

Dziewięć miesięcy – tyle zajęło mi przygotowanie się do przebiegnięcia maratonu. Przez ten czas przebiegłam tysiąc trzysta trzydzieści pięć kilometrów.

1. T-shirt – ForPro.pl 2. Spodenki – Nike 3. Czapka – Nike 4. Zegarek – Suunto 5. Pas – Nelly.com 6. Buty – Nike Flyknit Lunar2

Na trasie wspomagałam się żelami nowej polskiej marki ALE – Active Life Energy. Zdecydowałam się na nie w ostaniej chwili, wcześniej ich nie testując. Teraz sama mogę je śmiało polecać – dawały dobrego kopa i były smaczne (o ile tak można powiedzieć o żelach ;)).

Pan stojący obok nas mówił, że Pani ze zdjęcia jeszcze zmieni zdanie (ciekawa jestem czy się nie pomylił).

Co tam robi żyrafa?

Ratownicy medyczni na mecie mieli pełne ręce roboty. Sama zaraz po zakończeniu biegu udałam się do jednego z punktów medycznych. Ból w nogach był okropny. Na następny dzień czułam się znacznie lepiej, ale musiłam unikać schodów.

Atmosfera panująca na imprezach sportowych jest niepowtarzalna. Wszyscy emanują pozytywnym nastawieniem, duch sportowej walki unosi się w powietrzu, a radość widać w oczach każdego. Kibice są równie ważni co zawodnicy! Bez Was zawody nie miałby racji bytu!

Wielokrotnie powtarzno mi żebym biegła spokojnie, bo pierwszy raz należy po prostu przebiec. Tak też zrobiłam – całą trasę pokonałam równym stałym tempem. Na metę dotarłam z sporym zapasem energii. Dzięki temu teraz czuję się bardzo dobrze. Mięśnie już się zregenerowały i w sobotę znowu idę biegać :).

Nie mogłabym sobie wymarzyć lepszego debiutu. Organizatorzy spisali się na medal. Kibice wspierali nas na każdym kilometrze. Wolontariusze odwalili kawał dobrej roboty. Poznań w moim sercu na zawsze zapisuje się jako idealne miejsce do biegania maratonu.

Maraton ukończyłam w czasie 4:32 (z któtką przerwą na toaletę). Pomimo małych problemów z kontuzją mogę oficjalnie powiedzieć, że zostałam MARATOŃCZYKIEM.

1. Leginsy – Gatta 2. Bluza – Vila

Nadal do mnie nie dociera, że debiut mam już za sobą. Siedząc teraz przed ekranem komputera, wspominając wydarzenia z ostatnich dziewięciu miesięcy łezka kręci mi się w oku. Na swojej biegowej ścieżce spotkałam dużo wspaniałych ludzi. W szczególności muszę podziękować Michałowi Tomaszewskiemu za przeprowadzenie ze mną wielu ciężkich treningów na siłowi oraz Leszkowi Meringowi, dzięki któremu udało mi się wystartować w biegu bez dokuczliwego bólu w łydce. Teraz czas na zasłużony odpoczynek. Wiosną chciałabym jeszcze raz sprawdzić się na koronnym dystansie. Bo jak to mówią maratończycy – do stu razy sztuka.

Just a girl who decided to go for it

W zeszłą niedzielę wraz z wieloma biegaczami z całego świata stanęłam na starcie piętnastej edycji Poznańskiego Maratonu. Mam dla Wam przedsmak tego jak było – krótki filmik oddający atmosferę panującą wśród przyszłych maratończyków. Już dzisiaj wieczorem wszystkich serdecznie zapraszam na moją relację z biegu oprawioną zdjęciami zrobionymi przez Kasię.

Jeżeli macie problem z wyświetleniem filmiku zobaczcie go tutaj.

BEAUTY CHALLENGE – TRAVELLING

Whatever purpose – business or pleasure – traveling can be a real torture for our body. After two days spent out and about, my skin was irritated, dry and the condition of my nails were scandalous. Few weeks of traveling between home and hotels definitely upgraded (at least a bit ;)) my packing skills. Hopefully on my future trips I won’t be constantly leaving something behind and my skin condition will be kept on optimal level. If you are curious about my insights, read today’s post. ​:)   

 Podróżowanie, nieważne czy w celach zawodowych czy prywatnych, to prawdziwa męczarnia dla naszego ciała. Po dwóch dniach spędzonych poza domem moja skóra była zwykle podrażniona, wysuszona, a stan paznokci wołał o pomstę do nieba. Kilka tygodni kursowania między domem a hotelami sprawiło, że moje umiejętności pakowania opanowałam (prawie;)) do perfekcji i wiem, że na kolejnych wyjazdach nie będę co pięć minut przypominać sobie czego zapomniałam zabrać ze sobą, a kondycja mojej skóry będzie się utrzymywać na optymalnym poziomie :). Jeśli jesteście ciekawi moich spotrzeżeń, to zapraszam do przeczytania tego wpisu :).

Głównym źródłem naszych problemów w trakcie podróży jest zmiana wody, którą myjemy twarz. Na mojej skórze natychmiast widoczne było podrażnienie (zaczerwienienie i uczucie ściągnięcia), a nakładane później kremy tylko pogarszały ten stan. Do podróżnej kosmetyczki wkładam więc krem hipoalergiczny (Biały Jeleń), bo łagodzi podrażnienia. Na noc, po długim i wyczerpującym dniu, nakładam trochę grubszą warstwę (jeśli również macie problemy z podrażnioną skórą to wypróbujcie koniecznie płyn micelarny i żel do mycia ciała z tej firmy). 

Unikałabym korzystania z hotelowych kosmetyków (chyba, że nocujemy w Ritzu ;)), zwykle są one naprawdę marnej jakości. Lepiej  zabierać ze sobą miniturowe wersje kosmetyków lub próbki z drogerii. To świetne rozwiązanie w przypadku żeli do mycia ciała, szamponów, czy odżywek do włosów bo te produkty są zwykle sprzedawane w dużych opakowaniach. W mojej kosmetyczce znalazło się równiez miejsce dla miniaturowych nożyczek i podstawowego zestawu nici. 

Steamcream zabieram nie tylko na dłuższe wyjazdy. Praktycznie zawsze mam go ze sobą w torebce bo jego zastosowanie jest bardzo szerokie. Pojemność jest na tyle mała, że mogę go wziąć ze sobą do samolotu (w trakcie lotów nasza skóra wysusza się najbardziej). Steamcream nie jest tylko zwykłym kremem nawilżającym – produkuje się go przy pomocy strumienia pary, dzięki czemu cząsteczki w nim zawarte dużo łatwiej przedostają sie do naszej skóry. Możemy go używać jako krem do ciała, rąk, a nawet twarzy (zawiera między innymi wodę z kwiatu pomarańczy, owies i olejek migdałowy).

Jeśli któraś z Was byłaby zainteresowana zakupem tego produktu, to mam dla Was kod rabatowy uprawniający do zakupu kremu za 50 złotych (regularna cena to 62 złote) w sklepie Naturmedicin. Wystarczy wpisać KASIASTEAMCREAM w trakcie dokonywania zakupu (nie zapomnijcie wybrać opakowania – w ofercie jest wiele możliwości). 

 

No dobrze … kapcie być może nie pielęgnują skóry, ale pomagają mi poczuć się w jak domu, nawet w najdalszym miejscu na ziemi :).

Do walizki pakuję zwykle trzy kosmetyczki. W pierwszej i największej, znajdują się kosmetyki pięlęgnacyjne (szampony, odżywki, płyn do demakijażu, kremy itd.), w drugiej produkty do makijażu, a trzecia to mój podróżny zestaw do manicure. Czarny kuferek, który widzicie na zdjęciu to prezent od Chanel (blogerki mają zdecydowanie za dobrze – o mało nie zapiszczałam, gdy oglądałam jego zawartość po raz pierwszy), ale nim trafił w moje ręce udało mi się samej skompletować najważniejsze elementy: zmywacz, pilnik, polerka o bardzo drobnej fakturze (wygładzimy nim rozdwajające się paznokcie), lakier w kolorze, którego używamy w danym czasie (przyda się w przypadku małych poprawek).

A jeśli macie sprawdzone sposoby na pięlegnację skóry w trakcie wyjazdów, to proszę, podzielcie się nimi w komentarzach! :)

Miłego dnia!

 

WHAT’S IN MY BAG – TOMMY HILFIGER FOR BREAST HEALTH INTERNATIONAL

„You have to call woman two times – first so she can find the phone in her bag and the second time – so she can answer it”.  A big bag that holds everything I need is something I just can’t do without. After a small clear out (because one of the bag’s function is being a trash;)) I decided to share with you the contents of my bag as a part of action “What’s in Your Bag” for the BHI’s Fund for Living. For many years the campaign have been bringing awareness about the disease, gathering funds and in positive way affecting the lives of women dealing with breast cancer all over the world. In previous years the campaign was supported by celebrities like Naomi Campbell, Claudia Schiffer, Charlotte Gainsbourg and Carla Bruni. The ambassadress of the BHI 2014 is Naomi Watts and brilliant Patrick Demarchelier is the author of the campaign’s photos.  

"Do kobiety trzeba zadzwonić dwa razy – pierwszy raz żeby znalazła telefon w torebce, a drugi żeby odebrała". Duża torebka, w której mieszczę wszystko, czego potrzebuję to coś, bez czego nie umiałabym się obejść. Po zrobieniu w niej małych porządków (torebka musi spełniać różne zadania, z opcją śmietnika włącznie;)) postanowiłam pokazać Wam jej zawartość w ramach projektu "What’s in Your Bag” na rzecz fundacji non-profit Breast Health International (BHI). To już ósmy rok z rzędu, kiedy Tommy Hilfiger zaprojektował limitowaną serię torebek, z której dochód ze sprzedaży przekazywany jest Funduszowi na Rzecz Życia fundacji BHI. Kampania od lat uświadamia o chorobie, gromadzi fundusze i wpływa w pozytywny sposób na życie kobiet dotkniętych rakiem piersi na całym świecie. W zeszłych latach akcję wspierały takie gwiazdy jak Naomi Campbell, Claudia Schiffer, Charlotte Gainsbourg oraz Carla Bruni. Ambasadorką BHI 2014 została aktorka Naomi Watts, a autorem zdjęć do kampanii jest genialny Patrick Demarchelier.

Jest mi niezwykle miło, że zostałam zaproszona do wsparcia całego projektu. Torebka, która właśnie dzisiaj (1 października) trafia do sklepów, będzie kosztować 299€, z czego każde 100€ zostanie bezpośrednio przekazane do Funduszu na Rzecz Życia (torebkę możecie znaleźć  tutaj).

1. Okulary J.Crew // 2. Kredka do oczu CHANEL // 3. Róż do którego nie potrzebuję pędzla // 4. Krem do rąk Phenome // 5. Portfel Mango (69 zł) // 6. Biżuteria ( łańcuszek od My Way Jewellery) // 7. Mała butelka wody // 8. Flakon perfum // 9. Książka // 10. Szalik, który przydaje się w chłodniejsze poranki (Cubus) //

Miłego dnia! :)

 

 

How to cut calories in your favourite food?

Each of us has their own favorite food we would gladly eat every day. My dream breakfast are scrambled eggs with butter. After that I would be happy to switch my salad for pizza. For the desert I would choose chocolate muffin, of course with a large scoop of vanilla ice cream. Unfortunately, this kind of menu – as delicious as it sounds -would include so many calories that it could make your head spin ( and bring on stomach ache). We don’t have to totally get rid of our favorite dishes though. Just remember to choose more wisely the products you use for the ingredients. Below I am sharing with you my tricks to cut the calories in food, so you no longer have to refuse yourself anything. 

Każda z nas ma swoje ulubione potrawy, które najchętniej jadłaby codziennie. Wymarzone śniadanie to jajecznica na maślę, później z radością zamieniłabym sałatkę na pizzę, nie zapominając o deserze – czekoladowym muffinie, najlepiej z gałką lodów waniliowych. Menu zapowiada się smakowicie, ale jakby policzyć kaloryczność tych potraw, to od wyniku, aż głowa może rozboleć (o brzuchu nie wspominając). Nie musimy pozbywać się ulubionych potraw z naszego codziennego jadłospisu. Wystarczy tylko bardziej świadomie wybierać produkty z jakich są przygotowywane. Poniżej przedstawiam Wam kilka sprawdzonych przeze mnie patentów na obniżenie kaloryczności pysznych dań, których często musimy sobie odmawiać.

Śniadanie

– Zamieniajmy białe pieczywo, które ma wysoki wskaźnik glikemiczny (a to sprzyja tyciu) na pełnoziarniste pieczywo. W mojej kuchni ostatnio zawitał pumpernikiel. Ten czarny jak węgiel przysmak zapewni nam sytość na długi czas. Jest idealnym źródłem błonnika i naprawdę dobrze smakuje.

– Nie jestem zwolenniczką jedzenia kanapek z wędliną. Wolę upiec pieczeń z indyka i kroić ją na cieniutkie plasterki. Kiedy nie mam czasu na kulinarne popisy, pieczeń z indyka zastępuję wędzonym łososiem. 

– Jajecznica na maśle to najbardziej popularne śniadaniowe danie i prawdziwa bomba kaloryczna. Lepiej zamieńmy tę tłustą potrawę na jajka gotowane na miękko lub twardo. Moim ulubionym połączeniem jest  żółtko i świeży żytni chleb ze szczyptą soli himalajskiej – pycha! 

– Często po śniadaniu mamy ochotę na owoce. Jeżeli naszym ulubieńcem jest banan, to muszę Was zasmucić. Trafiliście na kolejną kaloryczną pułapkę. Jeden średniej wielkości banan to około sto kalorii. Lepiej zamieńmy go na grapefruita, który jest mało kaloryczny (około dwadzieścia, trzydzieści kalorii).

Lunch

– Najczęściej podczas lunchu decyduję się na sałatkę. Jest to potrawa bardzo mało kaloryczna, ale wystarczy zalać ją nieodpowiednim sosem i z dania fit, robi się bomba pełna tłuszczu. Żeby tego uniknąć zamieńmy sos majonezowy na oliwę z oliwek albo oliwę z orzechów włoskich, którą zaczęłam stosować od niedawna (wcześniej bałam się, że smak może być bardzo intensywnie orzechowy, ale okazało się, że jest bardzo delikatny). Aby urozmaicić moje ulubione danie codziennie dodaję inne składniki. Staram się eksperymentować z rożnymi smakami. W sałatce ze zdjęcia znajduje się gotowana brukselka, nasiona dyni, ser kozi, rukola i świeży burak. Bardzo lubię dodawać dynię, awokado i cukinię. Przyprawy, których najczęściej używam to chilli i oregano.

– Kolejnym moim popularnym lunchowym daniem jest makaron z pesto. Pszenną tagliatellę zamieńmy na orkiszowy makaron z pełnego przemiału i kaloryczność od razu spadanie. Pesto z bazylii najczęściej kupuję w Lidlu. Opakowanie jest małe (taka porcja akurat wystarczy do przygotowania jednego obiadu). Dzięki temu mamy pewność, że zawsze jest świeże.

– Nie znam osoby, która nie lubiłaby pizzy. Aby obniżyć kaloryczność tego dania, sami musimy przygotować spód – najlepiej z mąki pełnoziarnistej luz ziemniaczanej dla osób nie jedzących glutenu. Żółty tłusty ser zamieniamy na kozi, a  szynkę na plasterki pieczonego indyka lub krewetki. Całość zasypmy papryką, cebulką i oregano. Taka pizza jest dużo zdrowsza i mniej kaloryczna od jakiejkolwiek innej wersji podawanej w restauracji.

Napoje

– Lemoniada to częsta propozycja w restauracyjnych menu. Niestety jej skład pozostawia dużo do życzenia. Jeżeli pokusilibyście się o jej przygotowanie w domu, użyjcie zamiast pół kilograma cukru, miodu. W ten sposób skutecznie obniżymy kaloryczność tego napoju i zafundujemy sobie solidną dawkę witamin.

– Kiedy jestem spragniona sięgam po wodę lub słodkie napoje o obniżonej kaloryczności. Ostatnio wyczytałam, że moja ulubiona truskawkowa Nestea, ma ulepszony skład i zawiera mniej kalorii. To dzięki naturalnemu słodzikowi stewii. Jedna łyżeczka tego produktu ma moc słodzenia równą szklance cukru. Nie zawiera przy tym żadnych kalorii. Po długim weekendowym wybieganiu nic nie smakuje lepiej niż ten pyszny napój.

– Wypicie kawy o poranku jest moim ulubionym rytuałem. Dawno temu zamieniłam tłustą śmietankę na mleko bez laktozy z półtora procentową zawartością tłuszczu. Teraz mój żołądek czuje się lżej i nie ma problemów z trawieniem. Spokojnie mogę sobie pozwolić na wypicie drugiej filiżanki o każdej porze dnia.

Deser

– Czasami każda z nas ma ochotę na coś słodkiego. Jak wiecie (bo pisze o tym za każdym razem :)) jestem słodyczowym łasuchem. Moja waga niestety ciągle mnie przeraża, więc nie ma mowy o Kinder Bueno czy białej czekoladzie z pistacjami. Słodycze przygotowuję więc sobie sama. Polecam moje ciasteczka z masłem orzechowym domowej roboty. Oto przepis:

Skład:

Masło orzechowe:

– 0,5 kg orzechów ziemnych prażonych (bez soli)

– 1 łyżka cukru trzcinowego lub pół łyżki stewii

– 1 łyżeczka soli różowej himalajskiej

– 1 łyżka oleju z kokosa

– 1 łyżka oleju z orzechów włoskich

Ciasto

– 4 łyżki przygotowanego wcześniej masła orzechowego

– 3 garście płatków górskich

-1 banana

– 6 suszonych daktyli

Sposób przygotowania masła orzechowego:

1. Mielimy orzechy

2. Dodajemy cukier trzcinowy, sól, olej z kokosa i olej z orzechów włoskich

3. Jeżeli lubicie bardziej ciągnące się masło, możecie dodajemy jeszcze jedną łyżkę oleju

Sposób przygotowania ciasteczek owsianych:

1. Do blendera wrzucamy płatki owsiane, masło orzechowe i banana

2. Całość miksujemy na jednolita masę i dodajemy pokrojone daktyle

3. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni

4. Na papierze do pieczenia formujemy ciasteczka i pieczemy je około 13-15 minut 

Voila, ciasteczka gotowe! Nie wyglądają najapetyczniej, ale daje słowo w smaku niebo w gębie ;)

– Są dni w których nasz organizm, aż się prosi o coś słodkiego. W takich chwilach najważniejsze jest, aby nie dać się ponieść chwili i nie chwytać za pierwszego lepszego batona. Lepiej udać się do sklepu ze zdrową żywnością i skusić się na tamtejsze słodycze. Ostatnio moim ulubionym batonem jest Raw Bite. W jego skład wchodzą suszone owoce i orzechy, jest w stu procentach ekologiczny (i o dziwo bardzo smaczny).

W tym wpisie wymieniłam dosłownie kilka dań, które jem na co dzień. Cały czas udoskonalam swoje sposoby na utrzymywanie zgrabnej sylwetki i będę bardzo wdzięczna jeśli napiszecie mi pomysły na Wasze ulubione potrawy. Może ktoś z Was umie przyrządzić lżejszą wersję hamburgera, ciasta czekoladowego albo śniadania?