Care News

Nie wierzę w diametralne zmiany po stosowaniu piekielnie drogich kosmetyków i w magiczne działania kremów przeciwzmarszczkowych, ale jestem pewna, że skrupulatna i rozważna pielęgnacja naszej twarzy może przynieść wymierne efekty. Mam wiele zastrzeżeń do swojej cery i wciąż, pomimo licznych wizyt u dermatologów, zdarza mi się zauważyć na swojej twarzy dziwny obiekt, który wyglądem przypomina diodę, na którą nie ma lekarstwa (Zosiu, pragnę Tobie publicznie przekazać, że patent z pastą do zębów nie działa ;)). Widzę jednak różnicę z jaką moja skóra reaguje na różnego rodzaju mazidła, które jej funduję :).

 W ciągu mojego dwudziestopięcioletniego życia nacięłam sie na wiele kosmetycznych "nowości", ale znalazłam też kilka zaskakująco pozytywnych niespodzianek. Dziś chciałam Wam pokazać produkty, które obecnie stosuję, ponieważ w komentarzach zawsze pojawia się o nie mnóstwo pytań (mam też dla Was kolejny kod zniżkowy na X- Lash, na który wiele z Was czekało:)). Kosmetyków zaprezentowanych w dzisiejszym poście używam od długiego czasu, a ponieważ bez wyrzutów sumienia polecam je również moim koleżankom, to najwyższy czas polecić je też Wam :).

Od dłuższego czasu, staram się coraz więcej kosmetyków w mojej szufladzie zamieniać na takie, których skład zawiera same naturalne składniki. Nie od dziś wiadomo, że olejek różany ma wyjątkowo korzystny wpływ na skórę, dlatego postanowiłam zastąpić zwykły drogeryjny tonik wodą różaną. Nie jest ona łatwo dostępna – swoją znalazłam na aukcji internetowej (radzę poszukać takiej, która może mieć też zastosowanie spożywcze, dzięki temu możemy mieć pewność, że jej skład nie jest przepełniony sztucznymi substancjami). Codziennie wieczorem po demakijażu (do którego wciąż stosuję płyn micelarny Bioderma) przemywam twarz wacikiem nasiąkniętym wodą różaną. Jeśli dla Was zapach takiego różanego toniku jest zbyt intensywny, to można go śmiało rozcieńczyć wodą źródlaną. 

Produkt, który stosuję zarówno rano jak i wieczorem, jest dobrze Wam już znany X-Lash, czyli odżywka do rzęs. Stosuję ją rano, przed nałożeniem makijażu i wieczorem, po jego usunięciu. Tym razem zdecydowałam się na X- Lash PRO bo starcza aż na 10 miesięcy (ma dwa razy większą pojemność niż tradycyjne opakowanie). Ponieważ nieustatnnie dostaję od Was zapytania o kolejny kod zniżkowy, to postanowiłam się o niego upomnieć :). Kod promocyjny MLEPRO uprawni Was do zakupu odżywki o większej pojemności w cenie 220 złotych (regularna cena to 290 zł), bez ponoszenia kosztów przesyłki. Odżywkę możecie kupić tutaj

Moja skóra pod oczami bardzo często jest opuchnięta (wiem, że najlepszym lekarstwem jest sen, ale niestety wstaję zbyt wcześnie, aby moje oczy miały szanse wyglądać dobrze), na dodatek łatwo ją podrażnić. Z tego powodu bardzo ostrożnie podchodzę do pielęgnacji tej części twarzy. Pokazywałam Wam już kiedyś mój ulubiony krem pod oczy, a ponieważ po stosowaniu wielu innych produktów znów wróciłam do tego delikatnego i niezwykle wydajnego kremu pod oczy Pat&Rub, to chciałam Wam o nim przypomnieć.

Przyszedł moment na najważniejszy kosmetyk – krem do twarzy. Po stosowaniu kremów Fridge zaopatrzyłam się w czołowy produkt tej firmy (skusiła mnie przede wszystkim 20% procentowa zniżka bo, tak jak zauważyłyście, kremy tej marki nie należą do najtańszych). Nie mogę mieć zastrzeżeń ani do składu, ani do działania tego serum – nie zapycha porów, dobrze nawilża i nie zawiera żadnych sztucznych składników. Tańszym odpowiednikiem może być dla Was krem aleosowy marki Santaverde, która również słynie z wykorzystywania naturalnych składników w swoich kremach (takich jak aloes czy pestki winogron). W ofercie znajdziecie kremy dla każdego rodzaju skóry.

Wyżej wymienione produkty, to perełki, które wynalazłam spośród wielu testowanych przeze mnie kosmetyków (a trochę ich było ;)). Oczywiście ich działanie wzmacniam witaminami, zrównoważoną dietą (im mniej słodyczy tym lepiej) i litrami wypijanej wody mineralnej, bo najważniejsza pielęgnacja to ta od wewnątrz. Jeśli jednak macie jakieś sprawdzone, godne polecenia produkty (zwłaszcza takie, które przyspieszają gojenie się diod) to będę ich wypatrywać w komentarzach:).

Love Your Body

Jak skutecznie uzyskać i zachować doskonałą figurę? Po urodzeniu dziecka musiałam znaleźć na to pytanie szybką odpowiedź. Ciąża i związane z nią zmiany mojego ciała zmusiły mnie do podjęcia radykalniejszych niż do tej pory działań mających na celu, to o czym wiele z nas marzy – mniej kilogramów na wadze. Być może, znane jest Wam uczucie, które towarzyszyło mi przez kilka dobrych tygodni po tym, jak moja córeczka przyszła na świat. Mój brat nieustannie mówił, że wyglądam masywnie, szczupła Kasia wcinająca przy mnie ulubiony makaron Bolognese doprowadzała mnie do zimnych potów, a w szafie wisiały stare sukienki w rozmiarze 36, które ledwo wciskałam na udo. To były naprawdę ciężkie czasy. Teraz, kiedy mam się już znacznie lepiej (i może nawet wybiorę  się z Kasią na plażę) chciałabym podzielić się z Wami moimi „tajnymi” sposobami, które pomogły mi znowu poczuć się dobrze w swojej skórze.

  • Najbardziej pomogło mi lustro. Jak tylko w nie spojrzałam, to chciało mi się płakać, ale jednocześnie nawet małe pozytywne zmiany w moim ciele motywowały mnie do dalszych działań i wytrwałości.  
  • Zakazałam kupować (narzeczonemu i sobie) jakichkolwiek słodyczy. Wyjątkiem była i jest gorzka czekolada, której i tak nie da rady za dużo zjeść.
  • Oglądałam Fashion TV lub szłam biegać, gdy tylko zachciało mi się jeść. Głód nie mijał, ale przynajmniej zabijałam czas do kolejnego posiłku.
  • Kupiłam za małe spodnie na asos.com i co tydzień sprawdzałam, czy już mogę je włożyć (myślę, że na gwiazdkę będą w sam raz :)).
  • Po obejrzeniu kilku wywiadów z Mirandą Kerr zaczęłam pić sok noni. Modelka w każdym wywiadzie zachwalała ten produkt, a teraz ja stałam się jego wielką fanką. Regularne picie tego ohydztwa (nadal nie mogę przeboleć jak smakuje) uodparnia nasz organizm, odgrzybia go i nadaje naszym włosom piękny wygląd (bo w zdrowym ciele szczupły duch :)).
  • Mam jeszcze jedno małe dziwactwo, o którym do tej pory Wam nie wspominałam. Regularnie (nawet w ciąży) jem tran w kapsułkach. Zasłyszałam od profesora na uczelni, że jest to magiczny środek na nasze zdrowie i dobre samopoczucie (wymienił jeszcze milion innych pozytywnych rzeczy, nie pozostało mi więc nic innego jak go wcinać).
  • Uwielbiam ostre jedzenie. Jeżeli pozwalam sobie na jakieś odstępstwa od diety, to dlatego, że w moim mieście jest najlepsza meksykańska knajpa z jaką do tej pory się spotkałam. Na szczęście, kilka produktów w kuchni meksykańskiej wspomagają nasz metabolizm, między innymi wielbiona przeze mnie papryczka chili! Podobnie działa imbir i kofeina.
  • Trzymam się zasady, że nie jem niczego co nie pływało, chodziło albo urosło. Czyli unikam przetworzonej żywności, takiej jak słodycze, chipsy, ciasta, popcorn (kiedyś przeczytałam, że popcorn możemy jeść raz na 25 lat, ponieważ zawiera trujące dla nas kwasy trans).
  • Obowiązkowo jadłam śniadanie. Często omijamy poranny posiłek, ponieważ po przebudzeniu nie odczuwamy głodu. Jest to duży błąd! Ja najczęściej jem owsiankę, którą robię na wodzie z płatków górskich. Dodaję do niej łyżkę miodu, trochę pestek dyni lub orzechów włoskich i owoce sezonowe (świeże) lub w zimie mrożone (pychotka!).

Wiem po sobie, że utrzymywanie tych wszystkich wskazówek to lekkie wariactwo, ale niewątpliwie pomogły mi w tej ciężkiej batalii o powrót do formy. Lustro znowu stało się moim przyjacielem i z przyjemnością chodzę z dziewczynami na zakupy. Jestem ciekawa czy któraś z Was miała podobne doświadczenia?:) A może macie swoją własną listę?:)

Follow my blog with bloglovin!

 

How to look like Top Model

Czy możemy wyglądać jak top modelki?

     Odkąd pamiętam, interesuję się modą. Uwielbiam oglądać pokazy i często zastanawiam się przy tym, dlaczego modelki są takie szczupłe i zadbane – jak one to robią?! W obecnych czasach, mało która z nich kończy karierę mając 25 lat. Dziś modelki pracują na pełen etat, również po trzydziestce. Pomyślałam więc, że z pewnością mają jakieś sekretne sposoby na to, aby utrzymać piękną cerą, lśniące włosy i idealne sylwetki – nawet po urodzeniu dziecka!
            Moją ulubienicą wśród modelek jest Miranda Kerr  (to dzięki niej, do moich codziennych rytuałów zawitało kilka dodatkowych sztuczek na piękny wygląd). Ma 29 lat, dwuletniego syna i figurę zbliżoną do ideału – nie jest typowym "wieszakiem" lecz piękną, zgrabną kobietą. Na szczęście, nie ma też oporów, aby dzielić się z nami swoimi sposobami na świetny wygląd. W wielu wywiadach opowiadała o swojej diecie i ćwiczeniach – wszystkie te informacje zebrałam w całość i rozpoczęłam plan: wyglądać jak Miranda Kerr ;). Też chcecie spróbować sprawdzonych sposobów? Oto one:

source Harper's Bazaar US

  • Modelka przyznaje w wielu wywiadach, że 80% spożywanych posiłków je dla zdrowia, a tylko 20% dla przyjemności. Na miesiąc przed pokazem jej dieta staje się bardziej restrykcyjna, proporcja zmienia się wtedy na 10% dla przyjemności, a pozostałe 90% dla zdrowia. Często podkreśla, że miewa od czasu do czasu zachcianki i nie opiera się im, ponieważ trzeba utrzymywać w życiu harmonię, a na odrobinę szaleństwa każdy może sobie pozwolić.
  • Jednym z jej wielu sposobów, aby świetnie wyglądać jest picie soku z noni (posiada melodyjną nazwę ale smakuje potwornie), który ma aż 170 minerałów i witamin. Miranda pije go od 11 roku życia (ja dopiero od 7 miesięcy – nie wolno go pić w ciąży). Możecie go znaleźć w popularnych marketach (Alma), sklepach ze zdrową żywnością i w internecie.
  • Stara się stosować dietę zgodną z grupą krwi (świetna sprawa – polecam każdemu). Prawdą jest, że modelki muszą pracować nad swoim ciałem, jeżeli chcą się utrzymać na topie i muszą się stosować do różnego typu diet. Wszystkie jedzą naturalne, mało przetworzone pożywienie. Ich codzienna dieta jest bogata w surowe zielone warzywa lub gotowane na chrupiąco (nigdy nie rozgotowane, ponieważ wtedy tracą większość witaminy).
  • Ćwiczy regularnie jogę, nawet nie zaprzestała treningów gdy była w ciąży. Na kilka tygodni przed pokazem zaczyna codziennie trenować na siłowni – około 45 minut.
  • Bardzo dba o swoją skórę stosując olejek z dzikiej róży. Osobiście nie używam do ciała tego olejku (jest piekielnie drogi), ale zawsze po kąpieli smaruje się olejem z kokosa – pięknie pachnie, świetnia nawilża i doskonale odżywia skórę. Miranda posiada własną linię kosmetyków, których bazą jest sok z noni ( za wszelką cenę próbowałam je zdobyć, ale niestety nie są dostępne w Polsce).

       

Pamiętajmy, że modelki pracują i zarabiają duże pieniądze na swoim wyglądzie, więc mogą mu poświęcić mnóstwo czasu. Regularnie uprawiają sport – Miranda Kerr jogę, Adriana Lima boks, Doutzen Kroes jest byłą zawodniczką łyżwiarstwa szybkiego, a aktualnie trenuję jogę i pilates. My, musimy oczywiście zachować zdrowy umiar. Jestem przekonana, że można wyglądać równie atrakcyjnie mając 165 cm wzrostu i ważąc zdecydowanie więcej niż topowe modelki. Warto jednak spróbować niektórych bezpiecznych i sprawdzonych sposób, które pomogą nam poczuć się lepiej we własnym ciele. Idąc tym tropem, również podzielę swoją dietę na procenty. Zacznijmy od 50% na 50%. Myślicie, że lody (w związku z upałami) mogę zapisać do grupy „dla zdrowia”?:).

Follow my blog with bloglovin!

Zdjęcia zostały wykonane w Śródmieściu, które serdecznie polecamy :).

Sun On My Skin

Mieszkanie nad morzem i posiadanie pięknej plaży na wyciągnięcie ręki, zobowiązuje mnie do tego, aby znać wszystkie tajniki idealnej opalenizny. Chociaż mocno opalona skóra nie jest teraz największym krzykiem mody, to żadna z nas nie chce pojawiać się na plaży z brzuchem w kolorze bieli. Przez lata udoskonaliłam sposoby na bezpieczne i przyjemne korzystanie z dobrodziejstw słońca, ale efekt na mojej skórze z pewnością nie wyglądałaby dobrze, gdyby nie kilka produktów. Jesteście ciekawe moich tegorocznych, kosmetycznych typów?:)

1. Jeśli pakuję do torby ręcznik plażowy i postanawiam podreptać w japonkach na ulubiony skrawek sopockiej plaży, to prawdopodobnie już przed tym przedsięwzięciem postarałam się o opaleniznę:). Dzięki temu czuję się na plaży pewniej, ale przede wszystkim, łatwiej jest mi odgonić pokusę leżenia plackiem przez 10 godzin, która nieuchronnie prowadzi do poparzeń i innych nieprzyjemności (zarezerwowany dla węży i jaszczurek :)). Aby moja skóra miała ładny kolor, przed paradowaniem po plaży w bikini, używam samoopalacza. Od lat jestem wierna jednej marce (Xen-Tan), ale ostatnio wypróbowałam również zabieg opalania natryskowego, którego efekt jest bardziej długotrwały. W obu przypadkach musimy wykonać wcześniej bardzo dokładny peeling całego ciała, a tuż przed nałożeniem samoopalacza/zabiegiem nasmarować strategiczne miejsca tłustym kremem (stopy, kostki, nadgarstki i łokcie).

2. Gdy zaczynam swoją coroczną przygodę z plażowaniem, opalam się przez krótki czas (max. 40 minut) i tylko po godzinie 16 (trzeba pamiętać, że samoopalacz, ani opalenizna nim wywołana, nie chroni naszej skóry przed słońcem). Aby uzyskać wymierny efekt stosuję przyspieszacz do opalania. Odpowiedni wybór tego kosmetyku jest bardzo istotny – powinien posiadać filtr, nie być zbyt tłusty i oczywiście musi działać:). Wszystkie te kryteria spełnia dwufazowy przyspieszacz Bikini z Bielendy (polecam też inne produkty, np. olejek arganowy), a na dodatek przepięknie pachnie i jest w bardzo przystępnej cenie (więcej informacji znajdziecie tutaj). 

3. Ostatnim kosmetykiem, o którym chciałabym Wam opowiedzieć jest balsam do ciała firmy Palmer's. Nie zawiera parabenów, ma delikatny kakaowy zapach i jest przyjemny w stosowaniu :). Jego opatentowana formuła podobno ujędrnia skórę, ale nie mam na to niezbitych dowodów – mimo to go polecam, bo po prostu lubię go używać:). 

Te trzy rzeczy świetnie się uzupełniają i mam nadzieję, że pozwolą mi długo cieszyć się ładną opalenizną. Jestem bardzo ciekawa, czy Wy macie jakieś sprawdzone sposoby na korzystanie ze słońca? Chętnie skorzystam! :)

Mission (impossible) completed.

Udało się – zakończyłam 42 dniowy trening 6 Weidera! Górne mięśnie brzucha są bardziej zarysowane i zdecydowanie mocniejsze, ale nic poza tym – skłamałabym mówiąc, że efekt jest imponujący. Widzę i czuję różnice, ale rezultat sześciu tygodni ćwiczeń zanika w zastraszająco szybkim tempie. Dodatkowo, borykałam się też z innymi trudnościami związanymi z tym treningiem:

0 dni

23 dni

42 dni

Czas

Ostanie dwa tygodnie to koszmar. Na ćwiczenia musiałam poświęcać minimum 45 minut. Szczerze mówiąc, robienie brzuszków przez prawie godzinę każdego dnia, było nie do zniesienia. Osoby, które mają pracę, dzieci albo jedno i drugie, mogą pod koniec ćwiczeń dostać "kocio kwiku” od przesilenia.

Nuda

Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Dużo z Was pisało w komentarzach, że te ćwiczenia z czasem robią się monotonne i nudne – w 100% się zgadzam! Do pewnego momentu słuchanie muzyki było ratunkiem, ale ile można jej słuchać!?

Efekty

Efekty są, ale co dalej!? Z tego co czytałam na forach, aby je podtrzymać, należy zwiększać powtórzenia …. no błagam ??!!! Czyli do końca życia mam robić brzuszki codziennie przez 45 minut ?!! NIE, nie ma mowy!

Najważniejsze pytanie jakie sobie zadałam, to czy było warto? Ja uważam, że nie – są lepsze i przyjemniejsze metody na płaski brzuch. Cieszę się jednak, że udało mi się zakończyć ten trening i przynajmniej już nigdy nie będą mnie kusić "super hiper skuteczne" ćwiczenia w cudowny sposób poprawiające sylwetkę. Regularny wysiłek fizyczny i umiar w diecie, to jedyny zdrowy i długotrwały środek na osiągnięcie sukcesu.

Napiszcie mi Drodzy Czytelnicy, jak Wam poszło? Mam nadzieję, że macie pozytywniejsze odczucia niż ja! Może macie inne pomysły na podobne ćwiczenia?

Follow my blog with bloglovin!

Keep calm and love Rome :) – EATING ISSUE

         Jak znaleźć w wielkiej, obcej aglomeracji porządną i nie za drogą restaurację czy pizzerię? W jaki sposób uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji po egzotycznej kolacji? Czy można jeść i nie przytyć na wyjeździe?:)

          Jak już pewnie zauważyłyście, wraz z Kasią i Zosią wybrałyśmy się na krótką wycieczkę do Rzymu. Nasz grafik przepełniony był zabytkami i muzeami, które chciałyśmy zobaczyć, ale przecież wakacje na zwiedzaniu się nie kończą :). Czym byłby nasz pobyt we Włoszech, gdybyśmy nie zapełniły naszych burczących brzuchów pysznym, włoskim jedzeniem? Jak nie popełnić błędów, ciesząc włoskim „dolce vita”?

  • Aby zjeść prawdziwie włoskie dania, należy poszukać restauracji nieprzeznaczonych dla turystów. Postanowiłam, kierując się zdrowym rozsądkiem, szukać małych lokali, które odwiedzają przede wszystkim Włosi. Wiadomo bowiem, że restauracje położone na głównych szlakach turystycznych, są nastawione na turystów, którzy prawdopodobnie na drugi dzień tam nie wrócą:). Jak rozpoznać Włocha?:) Zapewne będzie miał na sobie świetnie skrojony garnitur i eleganckie buty (uraczy nas też pewnie pięknym uśmiechem :)).

  • Włosi – znawcy makaronów – przyrządzają je zawsze al dente ("na ząb"), czyli "półtwardy". Sytość zapewnia nam zawarta w nim skrobia, którą nasz organizm przetwarza na glukozę. Robi to tym wolniej, im mniej rozgotowany makaron jemy. Wtedy nie tyjemy, a czujemy się syci przez wiele godzin. Makaron nie jest wysoko kaloryczny, natomiast dodatki (zwłaszcza sosy), z którymi na ogół przygotowujemy nasze dania, są tłuste, zawiesiste, a tym samym bardzo kaloryczne. Z kolei Włoski sos jest bardziej esencjonalny, a tym samym można go dodać mniej – potrawa wciąż zachowa swój niezwykły smak. Poza tym do ich przygotowania używane są najlepsze składniki. Pisząc, to aż nabrałam smaku na pyszny makaron z pomidorami, chilli i czosnkiem (mniam! :)).

  • Wakacje w Rzymie spędziłam bardzo aktywnie. Przede wszystkim zwiedzałam, a tym samym codziennie „miałam w nogach” około 15km. Dlatego też bezkarnie jadłam pizzę, makarony, no i oczywiście niepowtarzalne włoskie lody.

  • Warto pamiętać, żeby przez cały dzień regularnie popijać wodę. W Rzymie można ją pić z rozmieszczonych po całym mieście fontann. Woda w nich jest zdatna do picia. Picie dwóch litrów wody dziennie uchroni nas przed odwodnieniem, a naszą skórę przed przedwczesnymi zmarszczkami.

  • Rano koniecznie musiałam napić się prawdziwej włoskiej kawy. Włosi zaczynają dzień od szybkiej wizyty w najbliższej kawiarni i łyknięcia malutkiego lecz szatańskiego esspresso. Ja jednak poprzestałam na cappuccino, które jest tam przepyszne i w niczym nie przypomina „napoju” pitego w Polsce.

Po południu delektowałam się z dziewczynami lodami o niepowtarzalnych smakach. Nie mogłyśmy się zdecydować, które smakują nam najbardziej. Chyba wszystkie !!!

Rzym wywarł na mnie niesamowite wrażenie. Jest piękny, tajemniczy i aż prosi o romantyczną przygodę. Siedzący na schodach Hiszpańskich młodzi ludzie są tego najlepszym przykładem. W Koloseum miałam wrażenie, że słyszę gladiatorów wołających „ ave caesar, morituri te salutant” ( "Witaj Cezarze, pozdrawiają Cię idący na śmierć"). Pokochałam to Wieczne Miasto, za jego atmosferę, za zabytki i wyśmienite jedzenie. W przeciwieństwie do dziewczyn byłam tam po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Kiedyś tam wrócę!

Follow my blog with bloglovin!