Nie ma to jak w domu, czyli moje poranki i przepis na bezglutenowe musli

    Regardless of the number of adventures that I experience during my trips and no matter how much I enjoy discovering new places, coming back home is the best part of travelling. The safety that I feel whenever I step into my flat is irreplaceable. 

    If it happens that it's Friday and I know that I can lose my buzzing mobile phone somewhere in the folds of my duvet – there is little that I need to full happiness.  

   At weekends, I always spend a little bit more time on preparing my breakfast. I don't treat it as a meal, but as a wonderful ritual that should last as long as possible (as it is exactly the opposite during the week). I’m not really a fan of muesli from the store because there is always something that I don't like about it and, besides, it is rarely really gluten-free. Therefore, I've got one jar where I keep my favourite ingredients – after many attempts I see that this combination of products tastes the best.  

   I don't add dried fruit as they go bad quicker in comparison to "dry" ingredients and, secondly, there are so many wonderful products available in the stores now that it would be a sin to leave fresh apricot, currant, raspberries, and blueberries out. In low season I add some preserve. And maybe you are more into granola? Should I prepare a recipe for a gluten-free version for you?

***

   Niezależnie od tego ile przygód spotyka mnie w trakcie wyjazdów i jak bardzo cieszę się na odkrywanie nowych miejsc, to powroty do domu stanowią dla mnie zawsze najlepszy element podróży. To poczucie bezpieczeństwa, które ogarnia mnie, gdy tylko przekroczę próg mojego mieszkania, jest nie do zastąpienia.

  Jeśli na dodatek mamy piątek i wiem, że następnego ranka będę mogła zgubić brzęczący telefon gdzieś w fałdach kołdry, to naprawdę niewiele potrzeba mi już do pełni szczęścia.

   W weekendy zawsze poświęcam trochę więcej czasu na śniadania, traktuję je nie jak posiłek, ale cudowny rytuał, który powinien trwać jak najdłużej (bo w ciągu tygodnia jest niestety dokładnie na odwrót). Nie przepadam za kupnymi musli, bo zawsze jest w nich coś, czego nie lubię, a poza tym te bezglutenowe rzadko kiedy są naprawdę smaczne. Mam więc jeden słoik w domu z moimi ulubionymi składnikami – po prostu po wielu różnych próbach widzę, że taka kombinacja smakuje mi najbardziej.

   Nie dodaję suszonych owoców, ponieważ po pierwsze, psują się szybciej niż „suche” składniki, a po drugie, mamy teraz tyle wspaniałości do wyboru, że grzechem byłoby nie wkrajać do miski świeżych moreli, porzeczek, malin czy jagód. Poza sezonem dodaję konfiturę. A może wolicie zajadać się granolą? Przygotować dla Was przepis na wersję bez glutenu?

GLUTEN-FREE MUESLI

1. two handfuls of hazelnuts (use a really top-quality product as those of poor quality will destroy the taste of the whole meal)

2. two handfuls of coconut shreds (I like them better than coconut flakes as they are sweeter)

3. two handfuls of buckwheat flakes (the only product that resembles the wheat one when it comes to its taste and appearance, besides these have a lot of fibre)

4. a handful of pecan nuts5. approximately

5. crumbled gluten-free biscuits (you will easily find them in supermarkets)  

    In a "lazy Sunday" version when you don't even want to put too much effort into the preparation, I combine natural yoghurt, apricots, and currants (it is important that at least one of the selected fruit has sour taste), and plenty of honey.

***

BEZGLUTENOWE MUSLI

1. dwie garści orzechów laskowych (niech będą naprawdę dobrej jakości, te kiepskie zniweczą smak całości)

2. dwie garści płatków kokosa (smakują mi bardziej niż wiórki, bo są słodsze)

3. dwie garści płatków gryczanych (jedyne płatki, które przypominają smakiem i wyglądem te pszenne, poza tym mają sporo błonnika)

4. garść orzechów pekan

5. Około 5 pokruszonych bezglutenowych herbatników (znajdziecie je bez problemu w supermarketach)

   W wersji „na weekendowego lenia, któremu nie chcę się nawet wyciągać garnka z szafki” łączę je z jogurtem naturalnym, morelami i porzeczkami (to ważne, aby chociaż jeden użyty owoc był kwaskowaty) i sporą ilością miodu.

My most faithful assistant and a fan of culinary photography. He never sniffs at any type of food.

Mój najwierniejszy asystent i pasjonat fotografii kulinarnej. Jemu zawsze wszystko smakuje.  ​The fact that I get the most rest when I sleep at home isn't probably thanks to the mattress, but the one that I've own surely facilitates the whole process. It was the last necessary item that I bought for my home and even though it wasn't that expensive, I'm really pleased with how it works. Mattress and pillows – Hilding (Rock&Roll model), sheets – Zara Home, silken pyjamas – MLE Collection (similar here).

***

To, że w domu wysypiam się najlepiej, nie jest pewnie zasługą jedynie materaca, ale ten, który mam, na pewno mi to ułatwia. Był ostatnią niezbędną rzeczą, którą kupiłam do mieszkania i chociaż był naprawdę niedrogi, to jestem z niego zadowolona. Materac marki Hilding (model Rock&Roll), ​poduszki również, pościel Zara Home, jedwabna pidżama od MLE Collection (podobna tutaj).

   On the shelves, there is a considerable stack of books waiting to be read – one or two more weeks and I will be able to get down to reading, I just need to finish working on a large project. I've already started one of the books – following the principle that the "I don't have time" excuse is inappropriate when it comes to reading. "The Underground Railroad"  by Colson Whitehead is a story about universal human needs that unified the black and the white in the fight for freedom, dignity, and human rights. The metaphorical dimension was deftly intertwined in the fate of the protagonist, Cora, who is searching for safe future. The eponymous railroad is, in fact, a code fragment that was used by the abolitionists who participated in the transit of slaves from the southern states of America. It is a moving story and, at the same time, one written out of concern for the most minute details. However, if you don't believe my assessment, maybe you will be convinced by the fact that Whitehead won the Pulitzer Prize for this book.

***

   Na półkach leży już pokaźny stosik książek, które czekają na przeczytanie – już tylko tydzień albo dwa, gdy wreszcie skończę pracę nad dużym projektem i zabiorę się za wszystkie po kolei. Jedną z nich postanowiłam zacząć już teraz – w myśl zasady, że wymówka „nie mam czasu” jest nie na miejscu, jeśli chodzi o czytanie. "Kolej podziemna. Czarna krew Ameryki" autorstwa Colsona Whitehead'a to powieść o uniwersalnych ludzkich potrzebach, które jednoczyły czarnych i białych w walce o wolność, godność i prawa człowieka. Metaforyczny wymiar został zgrabnie wpleciony w losy głównej bohaterki, Cory, która poszukuje bezpiecznej przyszłości. Tytułowa kolej podziemna, to tak naprawdę fragment kodu, którym posługiwali się abolicjoniści sieci przerzutowej zbiegłych czarnych niewolników z południowych stanów Ameryki. To historia poruszająca i jednocześnie napisane w trosce o najdrobniejsze szczegóły, jeśli jednak nie wierzycie mojej ocenie, to może przekona Was fakt, że w tym roku Whitehead zdobył za tę książkę nagrodę Pulitzera.

LOOK OF THE DAY – vintage vibes

shirt / koszula – &OtherStories

leather belt / skórzany pasek – Zalando.pl

jeans / dżinsy – COS (zeszłoroczna kolekcja, podobne tutaj)

sunglasses / okulary – Ray-Ban

flats / baletki – Chloe

   I think that over the years, I've become immune to the trends that quickly become a thing of the past. However, even such bores like me sometimes give in to novelties. In fact, not novelties – a wide belt worn with a pair of high-rise jeans are an unequivocal reference to past trends. At the beginning of the 60s, such combinations were popularised by Brigitte Bardot. Thirty years later, the trend was fashionable again and became the symbol of the 90s together with the appearance of Beverly Hills. The fashion has come full circle again and landed in my wardrobe.

***

   Myślę, że z wiekiem uodporniłam się ne trendy, które szybko przemijają. Jednak nawet takim nudziarom jak ja, zdarza się czasem ulec nowościom. A właściwie nie nowościom – szeroki pasek noszony do dżinsów z wysokim stanem to jednoznaczne nawiązanie do tego, co już było. Na początku lat sześćdziesiątych takie połączenie spopularyzowała Brigitte Bardot. Trzydzieści lat później wróciło do łask i wraz z serialem Beverly Hills stało się symbolem lat dziewięćdziesiątych. Moda znów zatoczyła koło i wylądowała w mojej szafie. 

LOOK OF THE DAY – Winter is here

winter jacket / zimowa kurta – Woolrich

cashmere scarf / szal z kaszmiru – MINOU Cashmere

coated jeans / woskowane spodnie – Topshop (model Jamie)

sunglasses / okulary – Thierry Lasry

shoes / buty – Isabel Marant

   No wonder that the French and the Italian have been considered the creators of the best fashion for centuries. While we are trying to make choices between emu, ski boots, and snowshoes for a couple of months of the year, Parisian women may at most complain that it's still a little bit too cold for leather moccasins worn on bare feet. The climate in Poland isn't always favourable enough for us to wear what we would like to. A down jacket is often the only option that allows us to walk around the city feeling relatively comfortable. In order to start wearing more interesting outer garments, we need to wait until the temperature outside rises a little bit.    

   For the past week, life in Tricity sometimes resembled the scenes from the disaster film "The Day After Tomorrow" and even though I'm not a fan of dressing up dogs, I knew that extremely low temperatures might be harmful for Portos. Unfortunately, it was impossible to find a cape in his size in any of the stores (if you know places where I can find something like that, I'll be really grateful for some information in the comments). Therefore, I decided to take matters into my own hands and buy a simple sweater in a second-hand shop and remake it so that it can be useful for Portos at least for a couple of next days – winter can't last forever.    

   I'd like to remind you about the discount code for shopping in MINOU Cashmere which gives you a 20% discount on the cashmere shawl that you can see in the photos. It is enough to insert the code MLE20 that is valid up until the 21st of February. The shawl is incredibly pleasant for wearing – it can be easily worn under a coat and, at the same time, it is extremely warm.

***

   To nic dziwnego, że Francuzi i Włosi od wieków uznawani są za twórców najlepszej mody. Podczas gdy my przez kilka miesięcy w roku zastanawiamy się czy włożyć emu, buty narciarskie, czy rakiety śnieżne, mieszkanki Paryża mogą co najwyżej narzekać, że wciąż jest ciut za zimno na skórzane mokasyny noszone na gołe stopy. Klimat w Polsce nie zawsze pozwala nam ubierać się tak, jakbyśmy chciały. Puchowa kurtka jest niekiedy jedyną opcją, która pozwala nam chodzić po mieście we względnym komforcie. Aby zacząć nosić ciekawsze okrycia wierzchnie musimy poczekać aż mróz trochę odpuści. 

   Przez ostatni tydzień życie w Trójmieście przypominało niekiedy sceny z katastroficznego filmu "Pojutrze" i chociaż nie jestem fanką przebierania psów, to wiedziałam, że ostre mrozy mogą zaszkodzić Portosowi. Niestety, w żadnym sklepie nie byłam w stanie znaleźć peleryny w jego rozmiarze (jeśli znacie miejsca gdzie można coś takiego kupić, to będę bardzo wdzięczna za informacje w komentarzach). Postanowiłam więc wziąć sprawy we własne ręce, kupić w lumpeksie zwykły sweter i przerobić go tak, aby mógł służyć nam chociaż przez kilka najbliższych dni – przecież zima nie może trwać wiecznie. 

   Przypominam Wam o kodzie rabatowym do sklepu MINOU Cashmere dającego 20% zniżki na kaszmirowy szal, który widzicie na zdjęciach. Wystarczy, że użyjecie kodu MLE20, który obowiązuje aż do 21 lutego. Szal jest nadzwyczajnie przyjemny w noszeniu – łatwo mieści się pod kurtką, a jednocześnie jest bardzo ciepły.