Last Month

 

Grudzień dobiega końca, a wraz z nim ten przedziwny rok, który wielu z nas dał się we znaki. Nie przepadam za podsumowaniami i rozliczaniem się z przeszłością. Nie wszystkie chwile w 2020 roku były szczęśliwe, ale ja wolę myśleć, że ostatnie dwanaście miesięcy po prostu sporo mnie nauczyły. Za to święta i przygotowania do nich, nawet jeśli inne niż kiedyś, były piękne i bardzo nastrojowe. Powspominam więc z Wami jeszcze przez chwilę te pachnące pierniki, ubieranie choinki, prezenty i mnóstwo miłości płynącej z każdej strony. 

Świaaatłooo… Słońce w grudniu to produkt bardzo deficytowy. 
1. Dysproporcja. // 2. "Zabieram go do domu, czy wam się to podoba, czy nie!" // 3. Tego ranka miał spaść śnieg, ale wyszło jak zawsze. // 4. Gałązki tego nietypowego ostrokrzewu znalazłam w Narcyzie – gdyńskiej kwiaciarni. //Karne stópki za to, że mama zostawiła telefon bez opieki.Prezenty znalezione w bucie się nie zmarnowały! Wszystkie czekoladowe resztki wykorzystaliśmy do pieczenia tego genialnego piernikaBrawo mamo! A teraz przestań się już wysilać z tym ciastem, tylko po prostu zjedzmy czekoladę! Bezglutenowa mieszanka. 
1. Zaczynamy! // 2. Pierwsza próba i już sukces. // 3. Zamieniłam stalową misę z Kitchen Aid na szklaną i ta jest dużo fajniejsza. // 4. To się tu nie mieści. Muszę pomóc i trochę zjeść. A tak wygląda obrona piernika przed Portosem. Gdyby ciasto było bliżej krawędzi prawdopodobnie rano już by go nie było. 1. Blask pereł. // 2. Ulubione sopockie widoki. // 3. W tym roku obyło się bez kupowania nowych kompletów lampek. Te, które kupiłam trzy lata temu w Ikea nadal działają bez zarzutu. // 4. Kilka słów. //Gdańsk i Garnizon – tutaj chodzimy teraz na niedzielne spacery. Mamy tam plac zabaw, księgarnię z pyszną kawą i Ping Ponga na obiad ;). 1. Jodła czy świerk? // 2. Na Instagramie pokazywałam Wam tę fotoksiążkę oprawioną w len, którą możecie zaprojektować i zamówić tutaj. Z kodem KASIALUX otrzymacie 30% zniżki (kod działa tylko do trzeciego stycznia). // 3. Świąteczny król deserów. // 4. Balsam, dezodorant i mgiełka do włosów o zapachu Chanel No 5. //

Zero śniegu, ale za to mnóstwo świątecznej magii. (wszystkie moje ubrania ze zdjęcia nie są z tego sezonu ;\). 1. Szukamy tej jednej jedynej! // 2. Piękne, ale niestety nie dla mnie ;). // 3. Na kanapie też można imprezować. // 4. Ten artykuł był najpopularniejszym wpisem w ostatnim półroczu. O czym ja teraz będę dla Was pisać skoro jest po świętach?! //
Zabieramy się za przystrajanie. Ten dzianinowy dres sprawił, że moja skrzynka została zasypana pytaniami od Was. Już niebawem pojawi się w MLE – ma super skład, jest wygodny i ciepły. O takim właśnie marzyłam!
1. Lubię te kolory. // 2. O! I znowu ten piernik. // 3. Robisz zdjęcie czy kręcisz film? // 4. Każdy kąt w świątecznym klimacie. //I kolejny słoneczny poranek, który trzeba było uwiecznić. 1. Pracownia elfów. // 2. Wstążki i sznurki, które zbieram po Wigilii, aby były na przyszły rok :D. // 3. Jednak świerk. // 4. Chleba nie piekę ale Elizę uwielbiam. //W MLE Collection wyprzedaż ruszyła pełną parą. Wciąż możecie kupić mój ukochany krótki brązowy płaszcz czy wełnianą bomberkę.1 i 4. Ale chyba nie byłam aż tak grzeczna… // 3. Sprzątania było pełno, ale zabawy jeszcze więcej. //Starałam się nacieszyć tym czasem tak mocno, jak tylko było to mozliwe. A i tak, jak zawsze, trochę mi smutno, że to już po…
1. Papierowe ozdoby coraz milej widziane. // 2. Udany prezent. // 3. Lepimy bezglutenowe pierogi i jest to zajęcie beznadziejne. // 4. Wigilia, którą zapamiętamy do końca życia. 
Małe przemeblowanie. Mieszkamy tu niecałe 4 lata, a już nam trochę ciasno ;). Świąteczny poranek i nowy kubek, w którym kawa smakuje jeszcze lepiej. Nawet ten bałagan w tle mi nie przeszkadza. Małe kosmetyczne odkrycie. Jeśli, tak jak ja, od dawna chciałyście znaleźć coś lżejszego niż podkład i dobrze rozświetlić makijażem cerę, to na pewno będziecie zadowolone z tego kremu bb od MIYA CosmeticsA tak krem wygląda na skórze. Najbardziej kolorowa rzecz w mojej szafie. Uwielbiam ten dres od polskiej marki HIBOU​. Trochę musiałam poczekać, aby wróciła pełna rozmiarówka, ale cierpliwość się opłaciła :). Dlaczego ten koktajl jagodowy tak się cieszy?Ten prezent przyniósł mi pan kurier. W naszym domu zużycie miodów w ostatnim miesiącu zdecydowanie przekroczyło unijne normy, więc kolejny zapas od Apimelium miodowa paczka był jak najbardziej mile widziany. Jeśli jeszcze nie próbowałyście miodów od Apimelium to trochę Wam zazdroszczę, bo gdy raz się ich posmakuje, to wszystkie inne wypadają już potem jakoś blado ;). Dosłownie był i zniknął. W 2020 roku śniegu w Trójmieście było tyle, co na tym zdjęciu. Wełniane warstwy. Szal jest z Cos-a, sweter to MLE, spodnie z Massimo Dutti, buty z Arket. 
A kurtka, o którą masowo pytałyście na stories jest z Didriksons (wybrałam rozmiar 34). To najcieplejsze okrycie wierzchnie, jakie miałam! Na trójmiejskim biegunie polarnym sprawdza się idealnie. 

Plaża w drugi dzień świąt. Zostawiam Was z tym widokiem i przy okazji kieruje w Waszą stronę najlepsze życzenia na nowy rok. Oby był lepszy niż ten poprzedni! A panu 2020 już dziękujemy :).  

 

 

Trochę inny „prezentownik” na trochę inną Gwiazdkę.

   Na przestrzeni ostatnich miesięcy wielokrotnie myślałam o tym, jak będą wyglądały moje tegoroczne przedświąteczne wpisy. Czy będą pełne nadziei i dobrych wiadomości? Może będzie już po wszystkim i świat będzie wyglądał tak, jakby epidemii nigdy nie było? Albo dokładnie na odwrót – przyjdzie tak trudny czas, że w obliczu ludzkich tragedii nikt nie będzie przejmował się tym, że Bożego Narodzenia właściwie nie będzie, a świąteczne teksty trzeba będzie odwołać… No dobra, to ostatnie jest wykluczone. Blog jest po to, abyśmy nawet w gorszych chwilach poczuły się lepiej, więc nie zrobiłabym Wam tego.

    W tym roku cała Europa zadaje sobie pytanie, czy w święta Bożego Narodzenia lepiej być beztroskim Świętym Mikołajem, czy jednak odpowiedzialnym Grinchem. Większość restrykcji jest już znana, ale to, że coś pozornie wygląda prosto w Dzienniku Ustaw, niestety nie zawsze rozwiązuje wszystkie problemy. Wiele z nas (ze mną włącznie) musi w związku z tym zmienić od lat pielęgnowane tradycje rodzinne i przede wszystkim skład wigilijnej kolacji. I nie jest to bynajmniej powód do radości. 

   Ale myślmy o pozytywach (albo raczej spróbujmy je wymyślić). Kameralne święta to w końcu coś nowego, dzięki czemu będzie można skupić się na najbliższych a nie na technologii zbiorowego żywienia (kto wie, może Boże Narodzenie chociaż raz nie będzie jednocześnie światowym dniem marnowania jedzenia?). Czuję w kościach, że święta będą w końcu białe (w Trójmieście to absolutny rarytas, szczerze mówiąc, nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam w grudniu śnieg w Sopocie, a teraz ma padać już w najbliższy piątek!). No i prezenty. Większe rodzinne spotkania to sporo gości do obdarowania. Zapewne znacie tę zależność – więcej osób, to więcej prezentów nietrafionych. Po prostu trudno przewidzieć, czym pasjonuje się przysłowiowa córka ciotki kuzyna bratowej od strony dziadka, więc kupuje się prezent „uniwersalny”. W tym roku najprawdopodobniej nie będziemy mieli tych problemów.

  Chociaż odbiorców prezentów pewnie będzie mniej, a więc czasu będziemy mieć więcej, to w tym roku prezentownik publikuję wcześniej niż zwykle. Z kilku powodów: najważniejszy jest taki, że bardzo lubię go dla Was przygotowywać. To dla mnie też super pretekst, aby już teraz przystroić mieszkanie, no i samej również zaplanować prezenty. Poza tym, w takich dziwnych czasach przyda się każdy drobiazg, który pomoże wczuć się w świąteczny klimat. I tylko słowem wspomnę, że w tym roku renifery roznoszące paczki mogą być szczególnie zalatane i jeśli nie chcemy, aby prezenty przyszły po czasie, warto zamówić je z większym wyprzedzeniem. 

   Czy był jakiś klucz, według którego stworzyłam tegoroczny prezentownik? Jak zawsze chciałam pokazać Wam rzeczy, których sama używam i które cieszyły mnie na co dzień. Kilka z nich z czystym sumieniem podaruję swoim bliskim. Dla osłody mam też dla Was parę kodów, dzięki którym kupicie prezenty taniej (chociaż domyślam się, że możecie mieć tego ciut dosyć po szalonym „Black Friday” ;)). Dziś chciałam też przemycić nie tylko konkretne produkty, ale też kilka zasad, które powinny obowiązywać wśród wszystkich elfów obdarowujących dużych i małych mieszkańców Ziemi. 

1. Prezenty, na które spoglądamy przez lata.

Pięknie oprawione stare zdjęcie, malutki portret wnuczki namalowany przez zaprzyjaźnioną plastyczkę, grafiki ulubionego malarza, które można od razu zawiesić i w końcu uzupełnić pustą ścianę nad kanapą – prezenty, które staną się stałym elementem wystroju mieszkania na pewno nie zostaną zapomniane.

Po ostatnim artykule o estetyce we wnętrzach wiedziałam już, że przynajmniej jeden prezent mam już z głowy – ktoś zamówił sobie od Św. Mikołaja plakaty wraz z dobrze dobranymi ramkami. Grafiki od Desenio mają świetną jakość i można dzięki nim stworzyć całą galerię na ścianie (tak jak u mnie w salonie). Jedna mniejsza ramka może za to fajnie wyglądać na parapecie czy regale. Tylko w tym tygodniu razem z Desenio przygotowaliśmy dla Was 30% zniżkę na plakaty. Wystarczy użyć kodu  „MLEXDESENIO" do północy 3.12. (zniżka nie obowiązuje na ramki i plakaty z kategorii „Handpicked” i „Personalizowane"). Ja wybrałam plakaty ​Baby DearStockholm Gallery Collection No5 PlakatLife Of An Artist PlakatGreat Joy PlakatBlue Sketch No1 Plakat.

   To też taki typ prezentu, który wymaga od obdarowującego nie tyle wydania dużych pieniędzy, ale przede wszystkim wysiłku, zorganizowania się i wcześniejszych przygotowań (zmierzenie ramek, wywołanie zdjęć, zamówienie oprawy, wybór passe-partout itd.). Jak się do tego zabrać? Ładne ramki na zdjęcia dostępne „od ręki” są według mnie w Zara Home, ale większe wrażenie na pewno zrobi profesjonalna oprawa. Z kolei w Desenio znajdziecie bardzo minimalistyczne wersje ramek,  można do nich od razu dokupić passe-partout, a ono naprawdę „robi całą robotę”.

    Rysunki i malowane portrety mają niesamowitą moc – sama pamiętam jak wielką radość i wzruszenie sprawił mi portret mojej kici Pempuszki kilka tygodni po tym, jak odeszła na drugą stronę tęczy. Tutaj możecie zobaczyć prace polskiej artystki Pauliny (to nie jest reklama, po prostu uważam, że jej obrazy są piękne!), ale jeśli w Waszej rodzinie jest osoba, która potrafi rysować lub malować, to nie krępujcie się jej „zaczepić” i poprosić o portret na przykład ukochanego psa rodziców. To w sumie byłby chyba dobry pomysł w przypadku mojej rodziny, bo mama i tata wciąż mówią do Portosa „Szeryfek” (naszego ukochanego owczarka niemieckiego pożegnaliśmy, gdy chodziłam jeszcze do liceum). Zrobiło się jakoś zbyt nostalgicznie, więc wypada dodać, że portrety „żywych” też będą ok ;).

dżinsy – Zara // sweter – MLE Collection // sukienka w kratkę – Zara // poduszki – H&M Home i Zara Home // koc – Iconic Design

2. Prezenty dla dzieci, czyli nie „co” a „jak”?

   Nasze dzieci dostają prezenty na wiele okazji, a jednak to Gwiazdkę kochają najbardziej. Wielotygodniowe wyczekiwanie (w którym powinny pomóc czekoladowe kalendarze, ale, jak wiadomo, mało kto nie zjada całej zawartości na długo przed Wigilią), historie o latających reniferach i pociągu polarnym, a na końcu szukanie pierwszej gwiazdki zwiastującej prezenty pod choinką – te wszystkie elementy składają się na magiczną całość i to właśnie o tę oprawę powinniśmy zadbać najbardziej. Prezenty powinny być tutaj jedynie zwieńczeniem długiej bożonarodzeniowej opowieści.  

   Jeśli przegapiliście najwcześniejszą okazję do wprowadzenia dziecka w ten wyjątkowy czas, czyli pierwszą niedzielę adwentową, to na szczęście macie jeszcze szansę to nadrobić. I nie mówię tylko do rodziców, których dzieci nie rozróżniają jeszcze dni tygodnia ;). Przygotujmy szklankę mleka dla Świętego Mikołaja i marchewkę dla jego renifera w przeddzień szóstego grudnia (dla niewtajemniczonych – mleko musi zostać wypite, a marchewka nadgryziona, wszystkie dodatkowe „ślady” obecności tej dwójki w mieszkaniu będą mile widziane). Zarządźmy wielkie czyszczenie butów i przede wszystkim – rozmawiajmy. To my kształtujemy świat naszych dzieci, a nie to, co znajdą w bucie. Nie pozwólmy, aby ten materialny aspekt był jedyną rzeczą, jaka zapadnie im w pamięć.

Nasz ukochany biały królik (pisałam o nim więcej tutaj) doczekał się… hmm… jak to ubrać ładnie w słowa – nowego członka pluszowego rodu! :) Jeśli ktoś myślał o tym króliczku, ale nie do końca podobała mu się sama przytulanka, to teraz ma misia z atestowanej bawełny organicznej do wyboru. MOONIE może być też lampką nocną, która świeci na 7 różnych kolorów, posiada czujnik płaczu i jest ładowany przez USB. Dźwięki króliczka i misia, to prawdziwe nagrania, a nie szumy generowane komputerowo. Dźwięk bicia serca, jest prawdziwym nagraniem szumu z wnętrza brzucha mamy. Szum fal morskich został nagrany nad Bałtykiem, a dźwięki leśnego strumienia w Tatrach. Misio przychodzi do nas w pudełku i świetnie nadaje się na prezent. 

   Chciałoby się napisać, że dla dzieci prezenty nie są ważne, ale to nie do końca prawda – aby cała ta magiczna atmosfera miała sens, coś pod tą choinką jednak powinno się znaleźć. Podejrzewam jednak, że nikogo z Was nie muszę nakłaniać do kupowania dzieciom prezentów. Problemem jest raczej ich nadmiar, niż brak. Wiem, że każde z nas chciałoby przychylić nieba maluchom, ale warto pamiętać, że małe dzieci nie są w stanie zarejestrować w krótkim czasie zbyt wielu bodźców. Jeśli nie rozumiecie, dlaczego Wasze dziecko nie cieszy się na otwieranie siódmego z rzędu prezentu, chociaż wszystkie były „super” i „idealnie trafione”, to nie oznacza, że jest rozpieszczone i niewdzięczne. Po prostu mózg dziecka zamyka się na kolejne wrażenia, bo ma ich już za dużo do przetworzenia… Miejcie to na uwadze kompletując prezenty. 

Na takie książeczki zawsze znajdzie się miejsce! Zaprojektowane przez artystów i wspomagające rozwój. Wśród oferty Pomelody znajdziecie wiele interaktywnych książek dla dzieci w różnym wieku. Abecadło mamy już od dawna, a teraz przyszły do nas jeszcze „Kolędy”, czyli przesyłka ze śpiewnikiem z dołączoną płytą CD oraz plikami MP3 przesłanymi e-mailem, dzięki czemu możemy śpiewać wszędzie (ku rozpaczy otoczenia :D). Teraz trwa na stronie mikołajkowa promocja jeśli kupicie więcej niż jeden produkt. Ale! Z kodem MLE20 dostaniecie jeszcze dodatkowe -20% na zamówienie. Warto więc zajrzeć i wspólnie z dziećmi poznawać muzyczny świat. ​

3. Coś czego nigdy nie jest za wiele.

   To kategoria prezentów, które uwielbiam dostawać. Miody z polskich pasiek (link do moich ulubionych znajdziecie poniżej), świeczki, które zapalam sobie do pracy przy komputerze prawie codziennie, czy kosmetyki od sprawdzonych marek – wszystkie te rzeczy zużywamy, ale często szkoda nam pieniędzy, aby kupić dokładnie takie, jakie chcemy.

   W tym wypadku przewidywalność jest naprawdę miła i na miejscu – mówię o sytuacji, w której dostaje co roku świeży zapas czegoś, co lubię i zużyję przed kolejnymi świętami. Jestem pewna, że po chwili namysłu dla każdego znajdziecie taki „użytkowy” prezent. Film do polaroida? Piękny kalendarz na nowy rok? A może zestaw ładnych maseczek, w których i tak musimy chodzić? 

4. Z dala od sieciówek. 

   Tytuł tego akapitu zabrzmiał złowrogo, ale mam nadzieję, że dobrze wyczujecie, o co w nim chodzi. Sytuacje, w których na jednym wigilijnym spotkaniu dwie osoby otrzymały zupełnie przypadkowo identyczne prezenty, były kiedyś rzadkie i zabawne. Teraz zdarzają się coraz częściej (nie mówię o żartobliwych wujaszkach, którzy kupują taki sam prezent wszystkim po kolei i prezentują dumę z tej optymalizacji; jak wiadomo, nie wszyscy podzielają takie poczucie humoru). Niestety w świecie opanowanym przez wielkie korporacje łatwo o duble, tym bardziej, że – chociaż metki z nazwą marki są inne – to większość produktów pochodzi z tych samych gigantycznych chińskich linii produkcyjnych.

    W dodatku, chociaż rzeczy dostępnych w sklepach jest coraz więcej, mam nieodparte wrażenie, że tych ładnych jest coraz mniej. I tu znowu warto wykonać trochę więcej pracy, poszukać głębiej, znaleźć coś wyjątkowego, bardziej lokalnego, po prostu – unikatowego. Oprócz radości osoby obdarowanej z otrzymania czegoś niepowtarzalnego, dochodzi do tego dobry uczynek ekonomiczny – wielkie sieciówki poradzą sobie z pandemią. Mali producenci – różnie. A co konkretnie polecam? Piękną biżuterią z naturalnych pereł od STAG JEWELS, książkę kulinarną od ukochanej blogerki, wymarzone dresy polskiej marki, ceramiczną „łapkę” na biżuterię… Naprawdę polskie biznesy dają radę! Poniżej znajdziecie jeszcze kilka bardzo fajnych pomysłów na prezenty.

STAG JEWELS Pearl Choker No.4„Katarzynka, widziałam u Ciebie na blogu taką piękną biżuterię z perłami… może szepniesz sama wiesz komu, że bardzo mi się podoba?”. Gdy słyszę podobne pytania (a w okresie przedświątecznym słyszę je dosyć często) to obrastam w piórka, że po tylu latach moi najbliżsi nadal zaglądają na bloga (bo kto nie miałby dosyć po prawie dziesięciu latach ;)) i znajdują tu coś ciekawego. Jeśli którejś z Was też spodobały się kolczyki z tego wpis, albo szukacie pięknego i niebanalnego sznura pereł, to zajrzyjcie na STAG JEWELS. Choker, który widzicie na zdjęciu został wykonany z naturalnych, podłużnych pereł oraz ozdobnego zapięcia ze srebra próby 925, pozłacanego 24 k złotem. Nie wspominałabym o tym, gdyby nie to, że mam dla Was kod, który da Wam aż 20% zniżki. Wpiszcie kod MLE i skorzystajcie z niego przed 7 grudnia!​Różano-sojowe kosmetyki nawilżające Zestaw do twarzy i ust marki Fresh. Być może pamiętacie kosmetyki marki FRESH stworzonej w Bostonie w 1991 roku. Pierwszymi kosmetykami FRESH były mydła opakowane w piękny papier (Oval Soap są w sprzedaży do dziś). W ciągu następnych lat marka rozwinęła się, mając w ofercie pełną gamę produktów na bazie naturalnych składników. Używałam wcześniej maski różanej i sojowego żelu do mycia twarzy i bardzo sobie chwaliłam te kosmetyki. A skoro mowa o gwiazdkowych prezentach, to w Sephorze można teraz kupić cały zestaw produktów FRESH (jest znacznie tańszy niż suma cen pojedynczych produktów w nim zawartych). Znajdziecie w nim różano-sojowe kosmetyki nawilżające do twarzy i ust, a dokładniej: sojowy żel do mycia twarzy (ten którego używałam), różany krem na dzień , różany tonik, maskę i balsam do ust. Kosmetyki przyjdą do Was w świątecznym pudełku. Uwaga! Liczba zestawów jest ograniczona!

Ludzie dzielą się na tych, którzy uważają, że ich pamięć jest perfekcyjna, a notowanie myśli czy prowadzenie kalendarza jest oznaką słabości, i na tych, dla których notatnik czy „planner” jest jakby częścią ich umysłu (obawiam się, że ci pierwsi po prostu nie mieli okazji przekonać się o ile łatwiej żyje się tym drugim i stąd ta niechęć). W każdym razie, jeśli ktoś używa kalendarza, to na pewno lada moment będzie potrzebował kolejnego. Ten Minimal Planner ze zdjęcia (od Madamy) zachwyci nawet najbardziej wymagającą dziewczynę (i chłopaka w sumie też!). Każdy jego detal mi się podoba – od idealnego w dotyku papieru, przez minimalistyczną oprawę ze złotym tłoczeniem, aż po przejrzystą zawartość. Według mnie znalazłam najpiękniejszy. Jeśli użyjecie kodu MINIMAL to otrzymacie 5% zniżki na wszystkie produkty w sklepie (ważny tylko dla pierwszych 100 osób, kończy się 31 grudnia). 

Miody to w mojej rodzinie stały element listów do Świętego Mikołaja. A z tego, co widzę po Waszych komentarzach, to Wy również kochacie miodowe paczki. Wracam więc do Was z informacją, że nasze ukochane Apimelium ma w swojej ofercie prezentową propozycję. Grudniowa edycja zapakowana jest jak prezent, a w środku znajdziecie wszystkie miody ze zdjęcia (plus jeszcze jeden, który nie dotrwał do zdjęć, bo – co tu dużo mówić – został zjedzony). Apimelium to prawdziwy miodowy raj – zapewniam Was, że jak raz spróbujecie wyrobów z ich pasiek, to już zawsze będzie do nich wracać. 

Według wielu osób bony nie są fajnym prezentem, więc jeśli macie lepszy pomysł, to ich nie kupujcie (świetnie zaczęłam – jestem mistrzynią reklamy własnej marki ;)). Informację o bonach do MLE Collection podaję więc tutaj tylko dla totalnych desperatów, którym prezenty utkną tuż przed świętami między biegunem polarnym a kominem. ​

   To nie prezenty są najważniejsze, ale najbliżsi których nimi obdarowujemy. Prawda stara jak świat, nawet siedmioletni Kevin nie miał co do tego wątpliwości, gdy został sam w domu. W poprzednich latach trzeba było się pilnować, by o tym pamiętać. W tym roku trudno będzie o tym zapomnieć. Lepiej nie próbować! 

*  *  *

 

 

Last Month

   Gdy cofnęłam się w galerii zdjęć mojego telefonu do początku sierpnia, to aż nie chciało mi się wierzyć, że tyle rzeczy wydarzyło się w ciągu kilku tygodni. Przypominam sobie palące słońce w Normandii i błogie wieczory z kieliszkiem francuskiego wina w dłoni, a potem przyrównuję to sobie do wczorajszej pogody urywającej głowy i mam wrażenie, że to jakieś dwie odmienne pory roku. Wakacje skończyły się z przytupem i gdyby nie perspektywa nowych projektów i wyzwań, to żal by mi było, że w tym roku już nie pójdziemy z moją córeczką na plażę w Sopocie, turniej badmintona na "największą liczbę odbić" nie zostanie rozstrzygnięty, a rowery trzeba będzie schować do piwnicy. Taka kolej rzeczy oczywiście i ten jeden dzień smutków zostanie zaraz stłamszony przez wielką michę spaghetti bolognese, wieczory z puzzlami i maraton Harry'ego Pottera. Co ja plotę – jesień to tak naprawdę moja ulubiona pora roku (ale tak poza tym, to wszystko ze mną w porządku ;)) i mam nadzieję, że na blogu będzie to widać! Tymczasem czeka na Was naprawdę bogata fotorelacja z ostatnich tygodni wakacji. 

Szykujemy nasze ulubione letnie śniadanie. Truskawek już nie ma, ale gruszki z cynamonem też będą niezłe!

1. Początek sierpnia spędziłam na wyczekanym urlopie. Podróżowanie wygląda teraz jednak trochę inaczej… // 2. A już myślałam, że nie uda się zrealizować naszych planów! // 3. Plaża w Normandii. Jedyna w swoim rodzaju. // 4. Nie znoszę się pakować! I zawsze o czymś zapomnę. //

Tym razem omijaliśmy restauracje szerokim łukiem i gotowaliśmy sami. 

1. Coraz bliżej. W drodze do Saint Michel. // 2. Najlepsza pamiątka – po każdym odpływie można było znaleźć mnóstwo pięknych muszelek. // 3. Praca na wakacjach z moją małą asystentką. Jeśli nie miałyście okazji, to w tym wpisie możecie zobaczyć więcej zdjęć. // 4. Udoskonalam skoki na bombę. //

Popołudniowe słońce, senne spojrzenie i różowy pegaz. 

1. Zbudowaliśmy zamek z piasku. Zaraz zniknie pod wodą. // 2. Raczej nie widać tego na zdjęciu, ale właśnie tutaj, w trakcie taplania się w basenie doszłam do połowy książki, którą zawsze chciałam przeczytać (Hrabia Monte Christo). Audiobooki to wielkie odkrycie tych wakacji! // 3. Faktury, struktury i beże. // 4. Gdy na stół trafia słodki deser radość jest niewyobrażalna. Kto by się tam przejmował łyżką czy widelcem. //

Koronaselfie. 1. Moje jedyne uzależnienie. // 2. O takim przejściu między domem a tarasem marzę. // 3. No i to są wakacje! // 4. Odrobina banalnych zachodów słońca jeszcze nikomu nie zaszkodziła. //W miejscu, do którego pojechałam, nie było nie tylko ludzi, ale też zasięgu. I chyba to i lepiej. Zamiast ciągłego weryfikowania liczby zakażeń na pomorzu zapewniłam sobie pandemiczny nastrój lekturą. „Dziennik roku zarazy” o epidemii dżumy wygrzebany z biblioteczki mojej mamy pasował jak ulał. Ale od razu uprzedzam, że to bardziej ciekawostka historyczna niż wciągająca powieść ;). Tak – mam wszystkie miski i talerze z innej parafii. Miody z kolei kupuję w Apimelium. Kilka z Was pytało mnie o miodową paczkę, o której kiedyś pisałam i miło mi Was poinformować, że wróciła ona w nowej odsłonie (pasieka Apimelium kontynuuje ideę regularnych dostaw kremowanych pysznych miodków). Dodatkowo mam dla Was niespodziankę w postaci kodu rabatowego, dzięki któremu nabędziecie miodową paczkę za 89 zł (zamiast 99 zł). Wystarczy, że użyjecie hasła MLE (kod jest ważny do 4 września). Radzę zrobić zapas na jesień i schować dobrze przed łasuchami! Z początku myślałam, że tę książkę szybciej przeczyta moja córeczka niż ja, ale po kilku stronach zmieniłam zdanie. Publikacja jest dedykowana wszystkim, w każdym wieku. Cóż to była za przyjemność poczytać o różnicach między naturalizmem, a realizmem, dowiedzieć się o kulisach tworzenia najsłynniejszych europejskich teatrów i poznać sylwetki wielkich twórców. Cała książka napisana jest bardzo przystępnym językiem i naprawdę przy niej odpoczęłam. Jeśli sami tęsknicie za czymś lekkim, a jednocześnie niegłupim, to polecam Wam "Jak ugryźć teatr współczesny" autorstwa Tomka Żarneckiego i Gosi Kulik. 1. Historia teatru w pigułce. // 2. Miodowa paczka od Apimelium wreszcie przybyła i wraz z moimi Puchatkami będziemy testować zawartość słoiczków. // 3. Sięgamy już coraz wyżej i w końcu pasują na nas kalosze! // 4. Z czym najchętniej pijecie herbatę? //A Wam co serwują na śniadanie? U nas można połamać zęby, ale i tak zjadamy wszystko ze smakiem.1. Dzień dobry Panie Portosie! Dziś są Twoje czwarte urodziny! Z tej okazji przypominam niezwykle popularny blogowy artykuł o tym, jak Portos zdobył Europę. // 2. Suszymy wakacyjne bukiety. // 3. Słońce wstało, ale ja jeszcze trochę podsypiam. // 4. Poranne czytanie bajek. //Ten kubełek (który zresztą mogłyście zobaczyć w tym wpisie) jest od marki Balagan. Dodałam do niego jedwabną apaszkę Meshi, która trochę podkręca moje biało-czarne zestawy. Można ją również zawiązać jako opaskę na włosy albo nosić klasycznie na szyi. W ofercie są jeszcze inne wzory, a wszystkie powstały we współpracy z cenionym polskim ilustratorem – Tomkiem Opalińskim.Nie wiem jakim cudem udało nam się to wszystko przytaszczyć na plażę w Sopocie. Na szczęście było wiele rąk do pracy! Za wcześnie na cokolwiek. Takie pustki na plaży w sezonie mogą oznaczać tylko jedno – jest grubo przed siódmą rano. Jednym z naszych flagowych produktów będzie tej jesieni ten długi płaszcz. 1. Z jednej strony naprawdę uwielbiam te sesję wizerunkowe dla MLE, a z drugiej, to po prostu kupa roboty. // 2. Spakowana! // 3. Nawet nie wiecie jak się naszukałam tych pięknych hortensji… na szczęście uratowała mnie Pani z niezawodnego Narcyza. // 4. Piękna Asia w garniturze, który pokazywałam Wam ostatnio we wpisie "Look of The Day". //Założycielki MLE Collection patrzą z nadzieją na nadchodzący sezon… Czy ktoś kiedyś nie powiedział, że kto z kim przystaje takim się staje?Niestety, repertuar naszych pozycji jest dosyć ograniczony i czasem się powtarza…1. Powrót do domu. I do dobrze zaopatrzonej biblioteczki. // 2. Walizka rozpakowana. To wychodzi nam znacznie lepiej! // 3. Lato w Gdańsku (choć wygląda niczym z paryskiej alejki). // 4. Nie ma mnie tu! Ta ręka służy tylko do włączania kolejnej drzemki. //A to zestaw od NAGO1. Nowości od marki Sisley. // 2. Puchate niczym chmury. // 3. Odpoczywamy w Park Cafe w Konstancinie. // 4. Jeden z kilku powodów, które sprawiają, że cieszę się na zimną jesienną szarugę – swetry z MLE. //Wieczorna aranżacja szafki nocnej. W takiej wersji również bardzo mi się podoba. 1."Proszę nam zarezerwować najlepszy stolik w mieście!" // 2. Tak. To moja najważniejsza rola i najpiękniejsze chwile. // 3. Ten krem ma super skład i zapach niebios. // 4. Wieczór w sierpniu. Książki, gruba warstwa kremu na rękach i kwiaty z łąki, które, no cóż… szybko kończą swój żywot. //Jeśli na bieżąco śledzicie mojego bloga, to wiecie, że markę Bioecolife pokazywałam Wam już nie raz, więc polecam ją z czystym sumieniem. Krem kojąco-nawilżający do twarzy z aloesem i ogórkiem to prawdziwa uczta dla skóry. Składniki aktywne kremu to: hydrolat z igieł sosny, wyciąg z pestek ogórka, olej arganowy, sok z liści aloesu, olej jojoba, ekstrakt z pestek arnoty właściwej, witamina E, olej z pestek słonecznika. Krem ma też bardzo dobry stosunek ceny do jakości. Moja pomoc jest już tutaj zbędna.Pierwsza nasza randka we dwoje od dawna (bo tych we trójkę mamy co nie miara). O restauracji Treinta Y Tres, mieszczącej się na ostatnim piętrze budynku Olivia Star, słyszeliśmy już dawno temu i trochę wstyd, że ja – gdańszczanka z urodzenia – trafiłam tu tak późno.  
Niesamowity widok na Trójmiasto w pięknej oprawie.Wnętrze restauracji zostało zaprojektowane przez pracownię Sandry Taruelli. Z kolei szef kuchni to utytułowany hiszpański restaurator Paco Perez, który na swoim koncie ma już pięć gwiazdek Michelin. Dobranoc. Wracamy do pieluch, ale jeszcze tu zawitamy!Buciki dla dzieci to dla mam często niemniej kontrowersyjny temat niż karmienie piersią. No dobrze, trochę przesadzam, ale to naprawdę ważna rzecz, aby maluch miał dobrze trzymające stopę buciki. Mamy trochę par z sieciówek, ale niektóre z nich nie nadają się na dłuższe spacery. Jeśli więc są tu mamy, które szukają czegoś naprawdę solidnego, to gorąco polecam polską markę Mrugała (i to nie jest reklama). 

Złoto i czerń. 

Sopocianie już czują ten wiatr z północy. W tym wpisie znajdziecie więcej zdjęć i cały opis stroju.Z moją małą kucharką. Dostałyśmy od kochanej teściowej zapas jabłek, więc upiekłyśmy wspólnie pierwsze jesienne ciasto!1. Lody pasują do wszystkiego. // 2 i 3. Dobre, bo polskie. // 4.Tylko ja i mój kawałek ciasta.  //Cały przepis pochodzi z fantastycznej książki Elizy Mórawskiej – "O jabłkach".1. Jak stary obraz. // 2. Jeszcze gorące! // 3. Czysta biel. // 4. Gdy chodzi o jedzenie Portos jest zawsze na posterunku. //Moje ukochane Kaszuby. I ostatni dzień w tym składzie, bo tata wrócił już do pracy w Brukseli. Gdybym umiała, to zaśpiewałabym teraz "już kormorany odleciały stąd", ale lepiej dla innych, że potrafię się powstrzymać…Jestem w niebie!1. Ostatnie chwile wakacji. // 2. Kaszubskie akcenty. // 3. Pogoda w kratkę, sweter w paski. // 4. Podziwiamy ostatnie letnie krajobrazy. // Pozdrawiamy i czekamy na babie lato!

*  *  *