Last Month

   Gdy cofnęłam się w galerii zdjęć mojego telefonu do początku sierpnia, to aż nie chciało mi się wierzyć, że tyle rzeczy wydarzyło się w ciągu kilku tygodni. Przypominam sobie palące słońce w Normandii i błogie wieczory z kieliszkiem francuskiego wina w dłoni, a potem przyrównuję to sobie do wczorajszej pogody urywającej głowy i mam wrażenie, że to jakieś dwie odmienne pory roku. Wakacje skończyły się z przytupem i gdyby nie perspektywa nowych projektów i wyzwań, to żal by mi było, że w tym roku już nie pójdziemy z moją córeczką na plażę w Sopocie, turniej badmintona na "największą liczbę odbić" nie zostanie rozstrzygnięty, a rowery trzeba będzie schować do piwnicy. Taka kolej rzeczy oczywiście i ten jeden dzień smutków zostanie zaraz stłamszony przez wielką michę spaghetti bolognese, wieczory z puzzlami i maraton Harry'ego Pottera. Co ja plotę – jesień to tak naprawdę moja ulubiona pora roku (ale tak poza tym, to wszystko ze mną w porządku ;)) i mam nadzieję, że na blogu będzie to widać! Tymczasem czeka na Was naprawdę bogata fotorelacja z ostatnich tygodni wakacji. 

Szykujemy nasze ulubione letnie śniadanie. Truskawek już nie ma, ale gruszki z cynamonem też będą niezłe!

1. Początek sierpnia spędziłam na wyczekanym urlopie. Podróżowanie wygląda teraz jednak trochę inaczej… // 2. A już myślałam, że nie uda się zrealizować naszych planów! // 3. Plaża w Normandii. Jedyna w swoim rodzaju. // 4. Nie znoszę się pakować! I zawsze o czymś zapomnę. //

Tym razem omijaliśmy restauracje szerokim łukiem i gotowaliśmy sami. 

1. Coraz bliżej. W drodze do Saint Michel. // 2. Najlepsza pamiątka – po każdym odpływie można było znaleźć mnóstwo pięknych muszelek. // 3. Praca na wakacjach z moją małą asystentką. Jeśli nie miałyście okazji, to w tym wpisie możecie zobaczyć więcej zdjęć. // 4. Udoskonalam skoki na bombę. //

Popołudniowe słońce, senne spojrzenie i różowy pegaz. 

1. Zbudowaliśmy zamek z piasku. Zaraz zniknie pod wodą. // 2. Raczej nie widać tego na zdjęciu, ale właśnie tutaj, w trakcie taplania się w basenie doszłam do połowy książki, którą zawsze chciałam przeczytać (Hrabia Monte Christo). Audiobooki to wielkie odkrycie tych wakacji! // 3. Faktury, struktury i beże. // 4. Gdy na stół trafia słodki deser radość jest niewyobrażalna. Kto by się tam przejmował łyżką czy widelcem. //

Koronaselfie. 1. Moje jedyne uzależnienie. // 2. O takim przejściu między domem a tarasem marzę. // 3. No i to są wakacje! // 4. Odrobina banalnych zachodów słońca jeszcze nikomu nie zaszkodziła. //W miejscu, do którego pojechałam, nie było nie tylko ludzi, ale też zasięgu. I chyba to i lepiej. Zamiast ciągłego weryfikowania liczby zakażeń na pomorzu zapewniłam sobie pandemiczny nastrój lekturą. „Dziennik roku zarazy” o epidemii dżumy wygrzebany z biblioteczki mojej mamy pasował jak ulał. Ale od razu uprzedzam, że to bardziej ciekawostka historyczna niż wciągająca powieść ;). Tak – mam wszystkie miski i talerze z innej parafii. Miody z kolei kupuję w Apimelium. Kilka z Was pytało mnie o miodową paczkę, o której kiedyś pisałam i miło mi Was poinformować, że wróciła ona w nowej odsłonie (pasieka Apimelium kontynuuje ideę regularnych dostaw kremowanych pysznych miodków). Dodatkowo mam dla Was niespodziankę w postaci kodu rabatowego, dzięki któremu nabędziecie miodową paczkę za 89 zł (zamiast 99 zł). Wystarczy, że użyjecie hasła MLE (kod jest ważny do 4 września). Radzę zrobić zapas na jesień i schować dobrze przed łasuchami! Z początku myślałam, że tę książkę szybciej przeczyta moja córeczka niż ja, ale po kilku stronach zmieniłam zdanie. Publikacja jest dedykowana wszystkim, w każdym wieku. Cóż to była za przyjemność poczytać o różnicach między naturalizmem, a realizmem, dowiedzieć się o kulisach tworzenia najsłynniejszych europejskich teatrów i poznać sylwetki wielkich twórców. Cała książka napisana jest bardzo przystępnym językiem i naprawdę przy niej odpoczęłam. Jeśli sami tęsknicie za czymś lekkim, a jednocześnie niegłupim, to polecam Wam "Jak ugryźć teatr współczesny" autorstwa Tomka Żarneckiego i Gosi Kulik. 1. Historia teatru w pigułce. // 2. Miodowa paczka od Apimelium wreszcie przybyła i wraz z moimi Puchatkami będziemy testować zawartość słoiczków. // 3. Sięgamy już coraz wyżej i w końcu pasują na nas kalosze! // 4. Z czym najchętniej pijecie herbatę? //A Wam co serwują na śniadanie? U nas można połamać zęby, ale i tak zjadamy wszystko ze smakiem.1. Dzień dobry Panie Portosie! Dziś są Twoje czwarte urodziny! Z tej okazji przypominam niezwykle popularny blogowy artykuł o tym, jak Portos zdobył Europę. // 2. Suszymy wakacyjne bukiety. // 3. Słońce wstało, ale ja jeszcze trochę podsypiam. // 4. Poranne czytanie bajek. //Ten kubełek (który zresztą mogłyście zobaczyć w tym wpisie) jest od marki Balagan. Dodałam do niego jedwabną apaszkę Meshi, która trochę podkręca moje biało-czarne zestawy. Można ją również zawiązać jako opaskę na włosy albo nosić klasycznie na szyi. W ofercie są jeszcze inne wzory, a wszystkie powstały we współpracy z cenionym polskim ilustratorem – Tomkiem Opalińskim.Nie wiem jakim cudem udało nam się to wszystko przytaszczyć na plażę w Sopocie. Na szczęście było wiele rąk do pracy! Za wcześnie na cokolwiek. Takie pustki na plaży w sezonie mogą oznaczać tylko jedno – jest grubo przed siódmą rano. Jednym z naszych flagowych produktów będzie tej jesieni ten długi płaszcz. 1. Z jednej strony naprawdę uwielbiam te sesję wizerunkowe dla MLE, a z drugiej, to po prostu kupa roboty. // 2. Spakowana! // 3. Nawet nie wiecie jak się naszukałam tych pięknych hortensji… na szczęście uratowała mnie Pani z niezawodnego Narcyza. // 4. Piękna Asia w garniturze, który pokazywałam Wam ostatnio we wpisie "Look of The Day". //Założycielki MLE Collection patrzą z nadzieją na nadchodzący sezon… Czy ktoś kiedyś nie powiedział, że kto z kim przystaje takim się staje?Niestety, repertuar naszych pozycji jest dosyć ograniczony i czasem się powtarza…1. Powrót do domu. I do dobrze zaopatrzonej biblioteczki. // 2. Walizka rozpakowana. To wychodzi nam znacznie lepiej! // 3. Lato w Gdańsku (choć wygląda niczym z paryskiej alejki). // 4. Nie ma mnie tu! Ta ręka służy tylko do włączania kolejnej drzemki. //A to zestaw od NAGO1. Nowości od marki Sisley. // 2. Puchate niczym chmury. // 3. Odpoczywamy w Park Cafe w Konstancinie. // 4. Jeden z kilku powodów, które sprawiają, że cieszę się na zimną jesienną szarugę – swetry z MLE. //Wieczorna aranżacja szafki nocnej. W takiej wersji również bardzo mi się podoba. 1."Proszę nam zarezerwować najlepszy stolik w mieście!" // 2. Tak. To moja najważniejsza rola i najpiękniejsze chwile. // 3. Ten krem ma super skład i zapach niebios. // 4. Wieczór w sierpniu. Książki, gruba warstwa kremu na rękach i kwiaty z łąki, które, no cóż… szybko kończą swój żywot. //Jeśli na bieżąco śledzicie mojego bloga, to wiecie, że markę Bioecolife pokazywałam Wam już nie raz, więc polecam ją z czystym sumieniem. Krem kojąco-nawilżający do twarzy z aloesem i ogórkiem to prawdziwa uczta dla skóry. Składniki aktywne kremu to: hydrolat z igieł sosny, wyciąg z pestek ogórka, olej arganowy, sok z liści aloesu, olej jojoba, ekstrakt z pestek arnoty właściwej, witamina E, olej z pestek słonecznika. Krem ma też bardzo dobry stosunek ceny do jakości. Moja pomoc jest już tutaj zbędna.Pierwsza nasza randka we dwoje od dawna (bo tych we trójkę mamy co nie miara). O restauracji Treinta Y Tres, mieszczącej się na ostatnim piętrze budynku Olivia Star, słyszeliśmy już dawno temu i trochę wstyd, że ja – gdańszczanka z urodzenia – trafiłam tu tak późno.  
Niesamowity widok na Trójmiasto w pięknej oprawie.Wnętrze restauracji zostało zaprojektowane przez pracownię Sandry Taruelli. Z kolei szef kuchni to utytułowany hiszpański restaurator Paco Perez, który na swoim koncie ma już pięć gwiazdek Michelin. Dobranoc. Wracamy do pieluch, ale jeszcze tu zawitamy!Buciki dla dzieci to dla mam często niemniej kontrowersyjny temat niż karmienie piersią. No dobrze, trochę przesadzam, ale to naprawdę ważna rzecz, aby maluch miał dobrze trzymające stopę buciki. Mamy trochę par z sieciówek, ale niektóre z nich nie nadają się na dłuższe spacery. Jeśli więc są tu mamy, które szukają czegoś naprawdę solidnego, to gorąco polecam polską markę Mrugała (i to nie jest reklama). 

Złoto i czerń. 

Sopocianie już czują ten wiatr z północy. W tym wpisie znajdziecie więcej zdjęć i cały opis stroju.Z moją małą kucharką. Dostałyśmy od kochanej teściowej zapas jabłek, więc upiekłyśmy wspólnie pierwsze jesienne ciasto!1. Lody pasują do wszystkiego. // 2 i 3. Dobre, bo polskie. // 4.Tylko ja i mój kawałek ciasta.  //Cały przepis pochodzi z fantastycznej książki Elizy Mórawskiej – "O jabłkach".1. Jak stary obraz. // 2. Jeszcze gorące! // 3. Czysta biel. // 4. Gdy chodzi o jedzenie Portos jest zawsze na posterunku. //Moje ukochane Kaszuby. I ostatni dzień w tym składzie, bo tata wrócił już do pracy w Brukseli. Gdybym umiała, to zaśpiewałabym teraz "już kormorany odleciały stąd", ale lepiej dla innych, że potrafię się powstrzymać…Jestem w niebie!1. Ostatnie chwile wakacji. // 2. Kaszubskie akcenty. // 3. Pogoda w kratkę, sweter w paski. // 4. Podziwiamy ostatnie letnie krajobrazy. // Pozdrawiamy i czekamy na babie lato!

*  *  *

 

Poradnik trójmiejskiej plażowiczki – jak uzyskać głęboką opaleniznę nad polskim morzem?

   The fashion for tan is a relatively fresh topic. Still at the beginning of the previous century, women did everything to avoid even the slightest proof that they had been sunbathing (you can read more about it in this post). Today, we talk much about the fact that a strong tan is not that desired in comparison to what we wanted several years ago, but when I talk about it with my friends, I’ve got a different sensation. Comparing the skin shade on our forearms and exchanging opinions on self-tanners is still a hot topic which returns like a boomerang together with the beginning of the summer season. The aim, despite the passage of years and greater awareness of the harmful effect of the sun, is still the same – dark and even tan. Fortunately, increasingly more often, we’re trying to attain it with different methods than our parents who were giving themselves high fives for becoming a crackling in two days. There’s a different situation when it comes to our holiday destinations – relishing on holidays in Egypt, we come back with submissiveness to places that we know from our childhood. The Polish sea, Masuria, and even Powiśle are places where you can get a really beautiful and healthy tan.   

   As a dweller of Tricity since my birth, I can easily say that I’ve got some experience in the field. So, if you are planning to spend holidays at our domestic resorts or you are planning to get tanned within the space of your balcony, remember a few rules, owing to which you’ll get a tan slightly quicker and without any negative consequences.

* * *

   Moda na opaleniznę to stosunkowo świeży temat. Jeszcze na początku ubiegłego wieku kobiety robiły wszystko, aby na ich skórze nie pojawił się nawet najmniejszy dowód na zażywanie kąpieli słonecznych (więcej na ten temat pisałam w tym wpisie). Dziś dużo mówi się o tym, że mocna opalenizna nie jest już tak pożądana, jak kilkanaście lat temu, ale gdy rozmawiam ze swoimi koleżankami, to mam zgoła inne odczucia. Porównywanie koloru skóry na naszych przedramionach i wymienianie się opiniami na temat samoopalaczy, to w dalszym ciągu gorący temat, który powraca, jak bumerang wraz z rozpoczęciem letniego sezonu. Cel, mimo upływu lat i większej świadomości szkodliwego działania słońca, jest cały czas taki sam – ciemna i równomierna opalenizna. Na szczęście, coraz częściej próbujemy uzyskać ją w inny sposób niż nasi rodzice, którzy za uzyskanie efektu "skwarki" w dwa dni, przybijali sobie nawzajem piątkę. Inaczej sprawa ma się z destynacją naszych wakacyjnych eskapad – zachłyśnięci wakacjami w Egipcie, z pokorą wracamy bowiem do miejsc, które znamy z dzieciństwa. Polskie morze, Mazury, a nawet Powiśle to miejsca, w których naprawdę można się pięknie i zdrowo opalić. 

   Jako mieszkanka Trójmiasta od urodzenia, mogę śmiało stwierdzić, że mam w tym temacie pewne doświadczenie. Jeśli więc wybieracie się na wakacje do rodzimych kurortów, albo planujecie wyhodować opaleniznę na balkonie własnego mieszkania, to pamiętajcie o kilku zasadach, dzięki którym uzyskacie brąz ciutkę szybciej i bez negatywnych konsekwencji.

Kosmetyki, które widzicie na zdjęciu to: podkład Lancome Teint Idole Ultra Wear (kolor 011), puder Chanel Les Beiges N20, bronzer Chanel Les Beiges N30, samoopalacz Vita Liberata Luxury Tan (Ten Minute Tan, jak dla mnie efekt za słaby), baza pod makijaż Lancer Skincare Studio Filte Pore Perfecting Primer,  naturalny olejek do ciała po opalaniu marki Botanicum, naturalnie ujędrniający krem na noc marki Soraya Plante, krem z filtrem Cell Fusion C, woda perfumowana Paris – Deauville Chanel, pomadka Chanel Rouge Allure Velvet (kolor 65), Metalizer Eyes & Lips (metal creme shadow) Dior, pędzelki do makijażu mam od Bobbie Brown.

1. I’ll start from the most important issue. If you think that by tanning in Poland, you can treat skin protection with a pinch of salt, you’re really wrong. I know that you’ve probably already heard that somewhere, but I’ll explain why that’s no superstition. Ageing processes are triggered by a different type of radiation than the one causing tan (shocking, right?). UVA radiation, as we’re precisely talking about it, is present throughout the whole year, regardless of the weather and latitude. By contrast to UVB radiation that results in the brown colour, it is very devious and invisible. Yet, it still penetrates deeper into the skin. That’s why we need to remember once and for all – using cream with UVA block won’t destroy our plans for mahogany skin. It’ll just protect us from wrinkles, blemishes, and… melanoma. It's worth protecting our skin, isn't it?

* * *

1. Zacznę od kwestii najważniejszej. Jeśli wydaje się Wam, że opalając się w Polsce możecie podejść do ochrony skóry z przymrużeniem oka, to bardzo się mylicie. Wiem, że pewnie już gdzieś to słyszałyście, ale teraz wytłumaczę Wam dlaczego nie są to żadne „strachy na lachy”. Za procesy starzenia się skóry odpowiedzialny jest inny rodzaj promieniowania, niż ten, który wywołuję opaleniznę (szokujące, prawda?). Promieniowanie UVA, bo o nim mowa, jest obecne przez cały rok, bez względu na pogodę i szerokość geograficzną. W przeciwieństwie do UVB, które wywołuje brązowy kolor, jego działanie jest podstępne, w żaden sposób nieodczuwalne, a mimo tego promieniowanie to wnika głębiej w skórę niż promienie typu B. Zapamiętajmy więc raz na zawsze – stosowanie kremu z filtrem UVA nie zniweczy naszego planu na mahoń, a „jedynie” uchroni przed zmarszczkami, przebarwieniami i… czerniakiem. Warto, prawda? 

Szukając kremu z filtrem najlepiej kierować się oznaczeniem SPF oraz PA. Faktor SPF to stopień ochrony przed promieniowaniem UVB, z kolei PA to oznaczenie pochodzące z koreańskiego systemu, które określa ochronę przed promieniowaniem UVA – im więcej plusów tym wyższa ochrona. Tym samym, krem z filtrem SPF50+ i PA+++ zapewni najwyższą możliwą ochronę przed promieniowaniem UVA i UVB. Do twarzy używam Laser Sunscreen 100 SPF50+/PA+++ marki Cell Fusion C, bo ma naprawdę lekką konsystencję i bez problemu można na niego nałożyć makijaż (może tez posłużyć jako zamiennik kremu na dzień). Filtr kupicie w sklepie internetowym topestetic.pl z darmową dostawą, próbkami i prezentami do zamówienia oraz możliwością skorzystania z bezpłatnej konsultacji z kosmetologiem online. Dodatkowo przez tydzień (do 03.07.2019 r.) jest on dostępny w promocyjnej cenie.

2. A few organisational issues. First of all, if you don’t like high temperature, you should choose a beach located by the open sea. I love our Gdańsk Bay, but the water is considerably calmer here and the beaches are shielded from wind. That has its advantages in May and September, yet when faced with a heat wave, Kuźnica will be a much better choice. Secondly, in Tricity (but, as far as I know, also in the remaining seaside cities), the gastronomy market by the beaches is poorly developed when taking into consideration the high demand created by the beachgoers. In Sopot, I can easily recommend Bar Przystań, but I need to warn you right away that you’ll get a nice tan already waiting in the queue.

3. Being a freelancer has its advantages and drawbacks. You can’t really afford a real-life maternity leave, but you can easily decide on where you want to work on a given day. For a few weeks, if the weather is permitting, I’ve been packing all of my things and taking my child to the beach (of course, I don’t have to explain that you need a beach umbrella, a breathable outfit for the child, and a hat, as even when you are spending your time in the shade, the sunrays are reflected by the sand). Surely, my productivity is not at the highest level then (it’s great if I can do anything that is directly connected with work), but I can finally boast a natural and intense tan). And even though the beach has been closer to my house than a grocery shop since my birth, I haven’t frequented the place more than once a month since the times of my studies – in my hectic world, it seemed such a waste of time. Even though we weren’t able to spend there more than an hour and a half (despite the great movements such as #normalizebreastfeeding I still can’t force myself to do it in the public and I need to go back home), I am as brown as never before. I’ve got a blatant proof that shorter and more frequent sunbathing brings better effects.

* * *

2. Kilka kwestii organizacyjnych. Po pierwsze, jeśli nie przepadacie za wysokimi temperaturami, to jako cel swojej podróży wybierzcie plażę nad otwartym morzem. Kocham naszą Zatokę Gdańską, ale woda jest tutaj znacznie spokojniejsza, a plaże ciaśniejsze i osłonięte od wiatru. To ma swoje zalety w maju czy we wrześniu, ale przy obecnej fali upałów, znacznie przyjemniej będzie na przykład w Kuźnicy. Po drugie, w Trójmieście (ale z tego co wiem, w pozostałych nadmorskich miejscowościach również), rynek gastronomiczny przy plażach jest dosyć słabo rozwinięty, biorąc pod uwagę ogromne zapotrzebowanie plażowiczów. W Sopocie z czystym sumieniem mogę polecić Bar Przystań, ale od razu uprzedzam, że całkiem niezłą opaleniznę uzyskamy już stojąc w kolejce do tego lokalu. 

3. Posiadanie własnej działalności gospodarczej ma swoje wady zalety. Nie bardzo możesz sobie pozwolić na urlop macierzyński z prawdziwego zdarzenia, ale za to w pełni decydujesz o tym, gdzie chcesz pracować. Od kilku tygodni, gdy pogoda na to pozwala, pakuję więc cały ekwipunek i razem z bobasem idę na plażę (mamom, na pewno nie muszę tłumaczyć, że w takim wypadku niezbędny jest parasol, przewiewne ubranko dla dziecka i kapelusik, bo nawet w cieniu promienie odbijają się od piasku). Z całą pewnością moja produktywność nie jest wtedy na najwyższym poziomie (fajnie, jeśli w ogóle uda mi się zrobić coś związanego z pracą), ale nareszcie mogę poszczycić się naturalną i całkiem intensywną opalenizną. Bo chociaż od urodzenia miałam na plażę bliżej niż do warzywniaka, to od czasów studiów nawet w lecie nie pojawiałam się na niej częściej niż raz w miesiącu – w moim zabieganym świecie wydawało się to po prostu straszną stratą czasu. Co prawda, ani razu nie udało nam się wysiedzieć dłużej niż półtorej godziny (mimo świetnych akcji typu #normalizebreastfeeding nadal nie mogę się przełamać w miejscach publicznych i na karmienie wracamy do domu), ale jestem brązowa jak nigdy. Mam niezbity dowód, że krótsze a częstsze opalanie przynosi najlepsze efekty.

Najlepszy olejek po opalaniu – poprawia koloryt skóry, działa antyoksydacyjnie, niweluje podrażnienia spowodowane słońcem. Jego głównym składnikiem jest olej z marchwi, który jest najsilniejszym naturalnym filtrem UV. W składzie ma również olej lniany i z nagietka. Naturalny olejek do ciała Botanicum to produkt idealny. 

4. The circumstances don’t allow me to spend hours on end on a beach towel, but if you’ve got a different situation, you should get your tan while in motion. Take along something that will help you (as a frequent Tricity beachgoer, I recommend badminton rather than volleyball – the second option always ends up with someone’s nose being smashed with the ball).Have you ever wondered why you’re stomach catches tan quicker, but the top of your feet remains pale? Or why your neck is white as a wall, and your shoulders red as a fire truck? That’s a result of remaining in one place for long periods – the angle of sunrays doesn't bend, so you should do that.

5. Have a good consideration of whether you want to tan your face at all – consider all pros and cons. Getting back to UVA radiation – we should use a sunscreen dedicated to our face on a daily basis. Throughout the whole year. I’m surprised to see that even those who enjoy luxury cosmetics aren’t too demanding when it comes to sunscreens – and it’s really worth staying cautious when it comes to that issue. From the first point, you already know that the sunscreen should have UVA and UVB filters, whereas if you are planning to bathe in the water, you should remember about one thing: no sunscreen is 100% safe for the marine life, oceans, and reefs. Those who enjoy jumping on waves should search for sunscreens that do not contain oxybenzone and octinoxate.

You’ve decided to protect your face against the sun? Very well. Now, it’s enough to apply some self-tanner. I’ve tested many of them and I can recommend this one  and this one .

* * *

4. Okoliczności nie pozwalają mi też leżeć plackiem na ręczniku, ale jeśli w Waszym przypadku jest inaczej to i tak powinnyście opalać się w ruchu. Weźcie ze sobą coś, co Wam w tym pomoże (jako stała bywalczyni trójmiejskich plaż polecam raczej badmintona niż piłkę do siatkówki – ta druga, z zaskakującą precyzją zawsze ląduje na czyimś nosie).

Zastanawiałyście się kiedyś, dlaczego szybciej opala Wam się brzuch, ale wierzch stóp macie zupełnie blady? Albo dlaczego szyja jest biała jak ściana, a ramiona czerwone niczym wóz strażacki? To właśnie skutek przesiadywania na słońcu w jednej pozycji – kąt promieni słonecznych się nie wygina, a więc my musimy to zrobić.

5. Dobrze przemyśl to, czy w ogóle chcesz opalać twarz – rozważ wszystkie za i przeciw. Wracając do promieniowania UVA – krem na twarz z filtrem powinnyśmy używać każdego dnia. Przez cały rok. Ze zdziwieniem dostrzegam, że nawet te z nas, które uwielbiają kosmetyki z wyższej półki, w przypadku kremów z filtrem nie są zbyt wymagające, a akurat w tej kwestii warto być szczególnie czujną. Z pierwszego podpunktu wiecie już, że krem powinien zawierać filtry UVA i UVB, natomiast jeśli planujecie zażywać kąpieli to pamiętajcie o jednym: żaden filtr przeciwsłoneczny nie jest w stu procentach bezpieczny dla życia morskiego, oceanów czy raf. Amatorom skoków przez falę radzę poszukać kosmetyku z filtrem bez oksybenzonu i oktinoksatu. 

Zadecydowałaś, że chronisz twarz przed słońcem? Bardzo dobrze. Teraz wystarczy, że nałożysz na nią samoopalacz. Ja przetestowałam ich całą masę i mogę polecić ten, i ten.

Jeśli zażywałam kąpieli słonecznych, wieczorem nakładam dwie warstwy kremu (wklepuję pierwszą, myję zęby i wklepuję drugą). Od kilkunastu dni testuję Soraya PLANTE Naturalnie Ujędrniający krem na noc z olejem Awoakdo i algami. Krem mocno nawilża skórę, nie pieczę nawet jeśli ta jest trochę podrażniona. Nie jest tłusty. Rano skóra jest gładka i dobrze nawilżona.

6. We should be aware of the differences between us – when it comes to the tan, we should never try attaining the same effect that our friend with darker complexion. My dear assistant, Monika, already looked like Beyonce’s sister in May, and I looked like Scissorhands’ sister. Monika, by nature, is a dark brunette and her skin becomes brown within minutes. It’s a false assumption that if I sunbathe longer with a weaker sunscreen, I’ll attain the same skin shade that persons with darker complexion sooner or later. The only thing that I can do is to use a self-tanner and products highlighting the tan while I’m on the beach (for example, the oil that you can see in the photo above). Not without significance is also the colour of swimsuit or dress that I choose. Beige, nude, and ecru colours will look good only once our skin is slightly darker.

* * *

6. Bądźmy świadome różnic między nami – w kwestii opalenizny nigdy nie próbujmy dorównać koleżance z ciemniejszą karnacją. Moja droga asystentka, Monika, już w maju wyglądała jak siostra Beyonce, ja – jak siostra Nożycorękiego. Monika z natury jest jednak ciemną brunetką i jej skóra brązowieje w ciągu paru minut. Nie jest prawdą, że jeśli będę opalać się dłużej i ze słabszym filtrem to prędzej czy później osiągnę ten sam odcień, co osoby z ciemniejszą karnacją. To co mogę zrobić to użyć samoopalacza, a na plaży nakładać produkty podkreślające opaleniznę (na przykład olejek, który widziałyście na zdjęciu powyżej). Nie bez znaczenia jest to, jaki kolor kostiumu czy sukienki wybiorę. Ubrania w kolorach beżu, nude czy écru będą wyglądać dobrze dopiero wtedy, gdy nasza skóra będzie już nieco ciemniejsza. 

Niezależnie od tego, czy używasz samoopalacza, czy stawiasz tylko na naturalną opaleniznę, używaj peelingu. Szczodrze. Słońce wysusza naszą skórę, a nie ma bardziej nieapetycznej rzeczy niż wysuszony łuszczący się naskórek. Jeśli planujesz nałożyć samoopalacz pamiętaj, aby nie robić tego tuż po wykonaniu peelingu (ani depilacji) – skóra potrzebuje kilkudziesięciu minut, aby pory ponownie się zamknęły. Naturalny peeling all-in-one od Miya Cosmetics to nowość, w swoim składzie ma przede wszystkim drobinki z pestek orzechów makadamia, ryżu, kryształki cukru oraz oleje – buriti, arganowy, makadamia, ze słodkich migdałów i skórki pomarańczy. Pachnie pięknie, delikatnie wygładza skórę, wyrównuje koloryt i jest bardzo wydajny – nakładałam go na ciało garściami (tak lubię) a mam wrażenie, że po paru razach wcale go nie ubyło (cena to 39 złotych). 

7. You’ve returned home but you don't see any redness around the area of your décolletage, your calves aren’t burning, and the skin on your shoulders isn’t peeling off? I know that instead of being happy, you are whining under your breath that you haven’t tanned at all, but, in fact, you should congratulate yourself. It means that you know how to fully enjoy our Polish weather. Even if you don’t see the signs of a sunburn, you should take care of your skin upon returning from the beach. It’s best to do it in the evening before going to bed. Apply a soothing body balm or body oil and a nourishing face cream.

* * *

7. Wróciłaś do domu, ale nie widzisz zaczerwienienia na dekolcie, łydki nie pieką, a po paru dniach skóra na ramionach wcale się nie łuszczy? Wiem, że zamiast się cieszyć, biadolisz pod nosem, że wcale się nie opaliłaś, ale tak naprawdę powinnaś sobie pogratulować. To znaczy, że umiesz korzystać z naszej polskiej pogody. Nawet jeśli nie widzisz oznak oparzenia słonecznego, koniecznie zadbaj o skórę po powrocie z plaży. Najlepiej wieczorem, przed pójściem spać. Nałóż łagodzący balsam albo oliwkę na ciało i odżywczy krem na twarz.

Uprzedzając pytania o sukienkę :). To nowość od MLE Collection – mój ukochany model na upały w mieście, plażę w Sopocie, czy wakacje we Włoszech. 

 

* * *