LAST MONTH

Last soak in the sea – done! Summer clothes are already segregated, waiting  to be put on the highest shelf in my closet and collected last weekend boletuses are drying in the oven. Holidays are over, but beautiful august weather let us enjoy the last weeks of summer.

Ostatnia kąpiel w morzu zaliczona, letnie ubrania posegregowane i gotowe do przełożenia na najwyższą półkę w szafie, a prawdziwki, zebrane w ostatni weekend, suszą się w piekarniku. Wakacje dobiegły końca, ale piękna sierpniowa pogoda pozwoliła nacieszyć się ostatnimi tygodniami lata. 

1. Przyszny deser z poziomkami // 2. Lilie w warszawkim parku botanicznym // 3. Tę torebkę z Kappahl nosiłam cały sezon, a świetna sesja Victorii Beckham w Vogue umiliła mi kolejny powrót z Warszawy // 4. Sukienka z Sugarfree bardzo dobrze mi służyła w te wakacje. 

Mój ogród wyglądał w tym roku niczym prawdziwa puszcza. Na zdjęciu powyżej prezentuję swoją dumę – nad wyraz wyrośnięte zioła. 

1. Piękny plener towarzyszył mi w trakcie nowego projektu dla Elle i Bielenda. Efekty zobaczycie już wkrótce. // 2. Słodkie i pysznę jeżyny prosto z krzaka. // 3. Przygotowania do grilla. // 4. "Pobite gary" to wyjątkowo przyjemne miejsce w Gdańsku. //

Jeden z wielu prostych strojów, nadający się na wiele okazji. Całą stylizację możecie zobaczyć tutaj.

Polska wieś. 

1. Wrześniowe wydania moich ulubionych magazynów // 2. Jedno z wielu moich miejsc pracy – Makelifeeasier.pl nie doczekało się jeszcze biura. // 3. Udana kolacja w Der Elefant // 4. Winda Kasi i Gosi //

1. Jedzmy jabłka! // 2. Piękne zielone lato // 3. "Kasia zbieraczka" // 4. Idealny sposób na mały podwieczorek. //

Ta stylizacja doczekała się największej ilośc komentarzy w tym miesiącu. 

1. Jedz jabłka jeszcze raz! :) // 2. Frytki na śniadanie. // 3. Najpyszniejszy tort jaki jadłam! Podziękowania dla Moliera 2 i Entecafe! // 4. Bardzo wietrzny dzień w Warszawie //

Nowy katalog jednej z moich ulubionych marek. W COS-ie zawsze można znaleźć coś, czego akurat nam brakuje. 

Mój profil na Instagramie doczekał się 30 tyś. fanów :). Bardzo dziękuję! 

1. Gosi śniadanie przed BMW Półmaraton Praski (mnóstwo węglowodanów) // 2. Pełen optymizm przed startem // 3. Kolejny medal do kolekcji i super brudne nogi (tak to jest jak się przeskakuje przez barierki na ulicy)  // 4. Treningowy półmaraton zaliczony! Kolejne zawody 12 października w Poznaniu. Gosia będzie pokonywać dystans koronny – 42km 195 metrów. //

Taschen to wydawnictwo znane na całym świecie. Te dwie piękne książki umilały mi ostatni weekend. Możecie je znaleźć tutaj. 

I to by było na tyle! Pozdrowienia dla wszystkich Czytelników! :)

Interview with Ania from Mammamija

Today I am inviting you for the interview with Ania, great photographer. Together with her husband, that she met while studying economics , she decided to run blog. After finding shared passion, they dedicated themselves to photography. You can see a piece of their work (and a little bit of privacy )at Mammamija. Once we exchanged few messages, we get to meet in person. As I suspected, Ania happen to be not only a talented photographer, but also a lovely and war-hearted person.

Dziś chciałabym zaprosić Was na wywiad z Anią – fotograf, która postanowiła założyć blog wraz ze swoim mężem, poznanym na studiach ekonomicznych. Po odnalezieniu wspólnej pasji, w całości poświęcili się fotografowaniu, a część efektów swojej pracy i odrobinę prywatności pokazują na Mammamija.pl. Po wymianie dosłownie kilku wiadomości, udało nam się spotkać. Tak jak sądziłam, Ania okazała się być nie tylko bardzo uzdolnionym fotografem, ale również przemiłą i ciepłą osobą.

K: Dlaczego zdecydowaliście się, założyć blog?

A: Nasz blog powstał dla rodziny i znajomych. Nie sądziliśmy, że zaczną go oglądać także znajomi naszych znajomych i ich znajomi. Na początku na stronie pojawiały głównie zdjęcia z podróży. Później, gdy okazało się, że jestem w ciąży, zaczęliśmy fotografować też naszą codzienność.

K: Już wcześniej zajmowaliście się fotografią?

A: Tak. To było hobby Michała od zawsze, ja dołączyłam później. Pierwsze wspólne zdjęcia zrobiliśmy na ślubie koleżanki. Tak nam się to spodobało – a jej na szczęście spodobały się zdjęcia – że postanowiłam zająć się tym na poważnie. Z początku robiłam kilka ślubnych sesji w roku, a teraz mamy zapełniony cały kalendarz i fotografujemy śluby na całym świecie.

K: Czy blog to nadal tylko Wasza pasja, czy może już praca?

A: Zdecydowanie pasja. Z czasem pojawiło się także poczucie obowiązku, bo wiem, że są osoby, które czekają na nasze wpisy, ale to w żaden sposób nie wpływa na satysfakcję z prowadzenia tej strony. Nadal jest to czysta przyjemność.

K: A jak często publikujecie nowe wpisy?

A: Od dwóch do trzech razy w tygodniu. Czasami częściej, jeśli dzieje się u nas coś wyjątkowo ciekawego.

K: Jak wygląda Wasz typowy dzień?

A: To dobre pytanie, bo każdy wygląda zupełnie inaczej. Wspólnym mianownikiem jest na pewno śniadanie – zawsze jemy je razem, we trójkę. W zależności od tego, czy mam sesję lub pracę na komputerze, to wymieniam się z Michałem opieką nad naszym synkiem. Nasze życie zawodowe wciąż przeplata się z tym prywatnym. Gdy mamy więcej wolnego czasu, to chodzimy na spacery i zwiedzamy okolicę. Mieszkamy nad morzem więc staramy się z tego korzystać i często odwiedzać plażę. Lubimy gotować, chociaż muszę przyznać, że to Michał jest lepszym kucharzem.

K: Jesteś mamą dwuletniego synka. Jak godzisz prowadzenie bloga i pracę z opieką nad  dzieckiem?

A: To jest jednocześnie łatwe i trudne. Z pomocą rodziców udaje nam się wszystko idealnie ułożyć. Poza pojedynczymi dniami, które nasz synek spędza u swoich dziadków, cały czas jesteśmy razem. Staramy się też zabierać naszego synka na wspólne wyjazdy – tak powstaje wiele wpisów na blogu. A pracę przy komputerze pozostawiamy sobie na późne noce lub pracujemy na zmianę.

K: Co w blogowaniu sprawia Ci najwięcej przyjemności, a co trudu?

A: Najwięcej przyjemności sprawia mi robienie zdjęć. Bardzo cieszy mnie też pozytywny odbiór naszych Czytelników. Właściwie nie ma takiej rzeczy, która sprawiałaby mi chociaż odrobinę trudu. Nawet selekcja zdjęć i ich późniejsza obróbka nie są dla mnie uciążliwe. [Ania do obróbki zdjęć wykorzystuje program Lightroom]

K: Jak przygotowujecie się do zdjęć?

A: Jeśli chodzi o zdjęcia na bloga Mammamija, to są one po prostu dokumentacją naszej codzienności, a raczej drobnych miłych chwil, które zdarzyły się danego dnia. Samo fotografowanie nie wymaga większego przygotowania, natomiast zawsze dobrze przygotowujemy się do wyjazdów. I tych prywatnych i służbowych. Przed wyjazdem spędzam czas przed komputerem szukając ciekawych lokalizacji, plenerów, hoteli, regionalnych specjałów kulinarnych, czyli wszystkiego co może nam umilić pobyt i ułatwić zdjęcia.

K: Co lubisz robić w wolnym czasie?

A: Hmm… tak naprawdę nie mam wolnego czasu. Albo inaczej – to co robię na co dzień mogłabym nazwać przyjemnym spędzaniem wolnego czasu. Podróże, fotografia, spędzanie czasu z rodziną – tym mam wypełniony czas po brzegi.

K: Jak opisałabyś swój styl?

A: W modzie upodobałam sobie kilka nurtów. Uwielbiam styl grunge, poza tym zawsze miałam słabość do ubiorów z lat siedemdziesiątych, a i tak co jakiś czas powracam do klasyki – prostych marynarek, białych koszul i jeansów. Nie przywiązuję za dużej wagi do metki, często zaglądam do sieciówek. Uwielbiam robić zakupy w vintage shopach gdzie znajduję prawdziwe perełki z poprzednich dziesięcioleci. Mam to szczęście, że w trakcie podróży mogę odwiedzać wiele tego typu sklepów – w Polsce niestety ich brakuje. Zaglądam też chętnie do second handów, w których w przeciwieństwie do vintage shopów, mogę znaleźć coś z nowych kolekcji.

K: A gdzie można znaleźć najlepsze Vintage shopy?

A: W Nowym Jorku i w Los Angeles. To raj jeśli chodzi o ubrania vintage – ogromny asortyment i bardzo niskie ceny. W Londynie też jest sporo takich sklepów, ale ceny są wygórowane.

K: Jak według Ciebie wygląda idealny strój na co dzień?

A: Sukienka, kapelusz, buty na płaskim obcasie i pokaźnych rozmiarów torba. Ewentualnie jeansy, prosta koszula i marynarka.

K: Jaka jest ulubiona rzecz z Twojej szafy?

A: Zielono fioletowa sukienka vintage z rękawkiem „trzy czwarte”, którą kupiłam w Los Angeles. Czuję się w niej jak w drugiej skórze.

K: Jaki element garderoby powinna mieć w szafie każda kobieta?

A: Granatową, dobrze skrojoną marynarkę. Dzięki niej można stworzyć naprawdę ponadczasowe zestawy. Sama mam kilka i uwielbiam łączyć je z białą czy błękitną koszulą i jeansami.

K: Jakie według Ciebie błędy modowe najczęściej popełniają Polki?

A: Ach! Odpowiedź w sumie jest jedna – ubierają się nieodpowiednio do okazji. Na przykład, na spacer nad morzem zakładają obcisłe ciemne sukienki, szpilki i mnóstwo biżuterii zamiast ubrać się tak na wieczorną okazję. Z kolei bluzę polarową ubierają na spotkania ze znajomymi, do kawiarni czy restauracji, zamiast na wycieczkę w góry. Przykładów można mnożyć, ale te dwa najczęściej rzucają mi się w oczy w Sopocie.

K: Co byś poradziła dziewczynom, które nie do końca wiedzą, co na siebie założyć, a chciałyby wyglądać dobrze?

A: Jeśli widzimy, że tworzenie swobodnych strojów nie przychodzi nam z łatwością, powinniśmy postawić na klasykę i nie ulegać sezonowym trendom.

K: Jak Twój styl zmieniał się przez lata?

A: Dobrze, że nie muszę udokumentować tego pytania zdjęciami! Tak naprawdę zawsze lubiłam styl grungowy i modę z lat siedemdziesiątych, ale kolorystyka, którą wybierałam była zupełnie inna, jaskrawa i bardzo krzykliwa. Ulegałam też sezonowym trendom, zdecydowanie za bardzo. Nie zwracałam uwagi na jakość materiałów, a teraz jest to dla mnie priorytet.

K: Czego nigdy byś na siebie nie założyła?

A: Bolerka! Nie założyłabym też bordowej sukni z szyfonu ani naturalnego futra.

K: Jak myślisz co będziesz nosić w nadchodzącym sezonie?

A: Nie znam się na sezonowych trendach bo ich nie śledzę na bieżąco, ale myślę, że zimą będę chodzić w oversizowych płaszczach. Wełniana czapka to mój must have na ten sezon.

K: Jak widzisz swoją przyszłość za dziesięć lat?

A: Mam nadzieję, że będę robić to samo, bo fotografia jest moją największą pasją. 

Gorące podziękowania dla restauracji Flaming & Co w Sopocie za możliwość wykonania zdjęć. 

SMALL THINGS – BIG SMILE

Writing this post from cloudy Sopot I wanted to share with You some trifles, that lately have been adding charm to my every-day reality. Simple habits, my favorite items or familiar flavors are enough to turn my home into small paradise.

Pisząc do Was z pochmurnego Sopotu, chciałabym podzielić się kilkoma drobiazgami, które ostatnio umilają mi codzienność. Małe zwyczaje, ulubione przedmioty, czy znajome smaki wystarczą, aby czuć się w swoim domu, jak w raju. 

Filiżanka kawy i kilka chwil na spisanie myśli, to prawdziwy poranny luksus. Później, w ciągu dnia wszystkie pomysły ulatują, ustępując miejsca bieżącym sprawom. Na szczęście wieczorem mogę wrócić do swoich bazgrołów (te metaliczne notatniki możecie znaleźć w salonach Empik).

W mojej kosmetyczce pojawiły się trzy nowości – krem na noc, peeling do ciała i płyn micelarny. To już kolejne produkty od jednej z moich ulubionych marek kosmetycznych Clochee.

Stojąc w kolejce do mojego ulubionego straganu na sopockim rynku, co chwilę słyszałam podobne pytania "Czy ma Pani jabłka z naszych sadów? "Które owoce pochodzą z Polski?" "Poproszę dwa kilogramy naszych papierówek". Nawet w supermarketach, patrząc na kraj pochodzenia, możemy wybierać rodzime produkty. A później przygotować z nich wspaniałe przysmaki (przepisy znajdziecie tutaj i tutaj). 

Moje ulubione gadżety w podróży – niezbędne kosmetyki, przenośny sprzęt muzyczny i woreczek, który ma mnóstwo zastosowań (od Mon Petit Bleu).

Z niewiadomego powodu niestety nie mam ręki do roślin. Na początku wakacji, z nadzieją zasiałam jednak kilka rodzajów ziół (miętę, rozmaryn, macierząnkę, tymianek i wiele innych). Nie wiem czy to zasługa obfitych opadów, czy dużej ilości słońca, ale pomimo zmasowanego ataku ślimaków (mój sposób, czyli wyrzucanie ich do ogrodu sąsiadki nie okazał się skuteczny, może Wy znacie lepszy?), zioła osiągnęły gigantyczne rozmiary i stały się idealnym dodatkiem do moich ulubionych potraw. 

Życzę Wszystkim wspaniałego poniedziałkowego wieczoru! 

 

 

Last month

We’re now in the midlle of summer. In July I tried to enjoy the weather as much as I could. Apart from a few storms, which almost gave me a heart attack ( I bet you on my Emerson Fry coat that one of the lightning hit straight into my garden) I couldn't complain about the lack of the sun or heat. Even though there is still a whole August ahead of us, in our little editorial office we’re already living in the upcoming season. I hope the holiday mood will last for you as long as possible. Here’s the summary of Last Month.

Połowa wakacji za nami. W lipcu starałam się korzystać z pogody ile tylko sie dało. Poza kilkoma burzami, przyprawiającymi mnie o atak serca (jestem w stanie założyć się o mój płaszcz z Emerson Fry, że któryś z piorunów walnął prosto w mój ogród), nie mogłam narzekać na brak słońca i upałów. Chociaż przed nami jeszcze cały sierpień, to w naszej małej blogowej redakcji zaczyna sie już jesienno zimowe poruszenie związane z nadchodzącym sezonem. Mam jednak nadzieję, że u Was wakacyjny nastrój trwać będzie jeszcze bardzo długo :). Zapraszam na kolejne zestawienie Last Month. 

1. Lawenda rosnąca niedaleko mojego domu // 2. Książki idealne na długie letnie wieczory // 3. To już lawenda z mojego ogrodu, która posłużyła mi do zrobienia naturalnych odświażaczy do szafy // 4. Tego pięknego (i olbrzymiego) sierściucha znalazłam zupełnie przypadkiem, w trakcie robienia zdjęć na bloga //

W minionym miesiącu udało mi się wybrać na Półwysep Helski kilkakrotnie. 

1. Otwarte morze // 2. Własnoręczne wypieki (przepis znajdziecie tutaj) // 3. Prezent od PLNY LALA // 4. Happy feet! //

Przygotowywanie zdjęć do artykułu Gosi, dotyczącego sportów wodnych. W trakcie całego dnia na plaży bawiłyśmy się świetnie, a pod koniec sama miałam ochotę wskoczyć na deskę. 

1. Ulubiony zestaw plażowy – torba z Kappahl, japonki z Abercrombie & Fitch i nowy numer ELLE // 2. Little black dress // 3. Spódnica MAXI to mój ulubiony sposób na upały // 4. Zachód słońca w Trójmieście //

1. Sopockie MOLO to najwspanialsze miejsce do robienia zdjęć // 2. Targ śniadaniowy w Sopocie // 3. Ulubione kosmetyki // 4. Ten strój mogliście obejrzeć w jednej z ostatnich stylizacji //

Żegnamy sezon na truskawki. 

Artykuł o książce poświęconej Coco Chanel cieszył się Waszym największym zainteresowaniem w tym miesiącu. Jeśli ktoś zWas go przegapił, to zapraszam tutaj

Jeden dzień na wsi i życie od razu wydaje się być lepsze. Kąpiel w stawie pełnym żab, szukanie dojrzałych jeżyn i zrywanie polnych kwiatów, to najcudowniejsza forma relaksu. 

Gosia w zeszły weekend postanowiła przebiec półmaraton w 30 stopniowym upale. Ukończyła go z czasem 1 godzina 49 minut – gratulujemy :)!

Czy ktoś z Was też czytał tę książkę?

Miłego dnia!

NEW IN

Good morning! Today I want to show you a few presents I lately received. Despite the fact that I limited shopping to the minimum (I still try to keep my resolution and protect my wardrobe from bursting at the seams) I couldn’t help the temptation to buy a new pair of shoes (It’s the last one I swear!) and a new book about the beautiful Brazil.

Dzień dobry! Za kilka godzin pewnie wszyscy rozpoczniecie weekend i tyle będę Was widzieć, ale nim to się stanie, chciałabym zaprosić Was na kolejne zestawienie nowości, które pojawiły się u mnie w ciągu ostatniego czasu. Pomimo ograniczenia zakupów do minimum (w dalszym ciągu staram sie być wierna swojemu postanowieniu – szafa nie może pękać w szwach), skusiłam się na parę sandałków (to już naprawdę ostatnia!) i nową książkę o pięknej Brazylii.

Nie samymi ubraniami kobieta żyje! Nowością w moim jadłospisie jest burger z musem truskawkowym (raz na miesiąc można!:)) i woda z cytryną, która pita każdego ranka ma podobno zbawienny wpływ na zdrowie. 

sweatshirt / bluza – KENZO; shorts / szorty – Topshop ; bag & shoes / torebka i buty – Zara

Bluzy marki KENZO szturmem zdobyły ulice Nowego Jorku, Paryża i Londynu. Co sezon można kupić nowe modele z wyszywanymi wzorami w mocnych kolorach (najpopularniejszy z nich to oczywiście głowa tygrysa). Długo wahałam się nad kupieniem tej ekskluzywnego projektu, ale tym razem rozsądek zwyciężył i udało mi sie powstrzymać. I całe szczęście! Ten prezent wyjątkowo mnie ucieszył. Podobne modele możecie znaleźć tutaj

Peeling i maskę do twarzy znalazłam w nowym Be Glossy. Co myślicie o tym kolorze lakieru do paznokci CHANEL? 

Płyn micelarny to nie pierwszy i na pewno nie ostatni kosmetyk marki Biały Jeleń, który znalazł miejsce w mojej kosmetyczce. Ma przyjemny, łagodny zapach i bardzo delikatnie usuwa makijaż, nie podrażniając przy tym mojej skóry. Jest świetną i znacznie tańszą alternatywą dla płynu z Biodermy.

Najlepszy zakup miesiąca! Te skórzane sandałki, które świetnie się sprawdzają w czasie wakacyjnych imprez, możecie teraz znaleźć w Zarze.

Życzę Wszystkim udanego początku weekendu! :)

DAY OFF

Heat pours from the sky which is very discouraging, the only appropriate activity I can think of right now is swimming in the sea. Lucky those of you who took vacation this week, but even if you don’t have seven days off ahead of you, you might want to use every moment to feel like on holidays.

Z nieba leje się żar, który zniechęca do jakichkolwiek czynności za wyjątkiem kąpieli w morzu. Ci, którzy wzięli urlop na ten tydzień mogą być z siebie dumni – trafili w dziesiątkę! Ale nawet jeśli nie macie przed sobą siedmiu dni wolnego, to warto wykorzystać każdą chwilę, aby poczuć się, jak na wakacjach. 

Robienie woreczków z lawendą, to już moja coroczna tradycja. Ten drobiazg wkładam później do szafy – odstrasza mole, pięknie pachnie i jest w stu procentach naturalny. Wystarczy nam świeża lawenda (najlepiej z ogrodu), gaza (splot jest na tyle gęsty, że nic nie przedostanie się na zewnątrz, ale na tyle rzadki, aby przenosić zapach) i wstążka. 

Lemoniada domowej roboty, to najlepsze orzeźwienie po rodzinnym obiedzie. Najprościej zrobić ją z wody gazowanej, odrobiny soku z cytryny i dwóch łyżek cukru. Ja dodaję do środka jeszcze jagody, pokrojone truskawki i lód.

Czy wiecie, że książki najchętniej czytamy właśnie latem? W tym czasie sięgam po lekkie lektury – może wstyd się przyznać, ale zawsze uwielbiałam romanse, a te napisane przez Emily Giffin pochłaniałam w jeden dzień :). Gdy gruchnęła wiadmość, że w te wakacje pojawi się jej kolejna powieść, wiedziałam, że muszę ją mieć. I jak zwykle się nie zawiodłam. 

Nie ma to jak chłodna pościel po dniu spędzonym w upale! Postanowiłam nadrobić serialowe zaległości i obejrzeć w końcu pierwszy sezon "Dziewczyn". Nie wiem czy wiecie, ale dzięki Horizon TV możecie oglądać Wasze ulubiony filmy i seriale na tablecie, smartfonie lub komputerze, gdzie tylko chcecie, nawet w łóżku czy w kawiarni (myślę, że zaskoczy Was liczba dostępnych tytułów). Czas umilały mi upieczone samodzielnie przysmaki (ten przepis jest naprawdę godny polecenia!). 

 

Miłego dnia! :)