FAQ – frequently asked questions

Dzisiaj mam dla Was coś nowego! :) Ponieważ w komentarzach pojawia się mnóstwo pytań na temat bloga i rzeczy z nim związanych postanowiłam przygotować osobny post, w którym odpowiem na te najczęściej zadawane. Podzieliłam pytania ze względu na tematykę, której dotyczą:). W tym poście znajdziecie kilka informacji o mnie oraz o genezie mojej strony, a w następnych (pojawią się gdy tylko uzbieram wystarczjącą ilość Waszych pytań:)) jak wygląda moja praca nad blogiem oraz informacje dotyczące fotografii:).

Informacje o mnie:

1. Ile mam lat? Skąd pochodzę?

Urodziłam się 16 października w 1987 roku w Gdańsku.  Od urodzenia mieszkam w Trójmieście i nie zamieniłabym tego miejsca na żadne inne:). Od czasu założenia bloga jestem jednak często w rozjazdach, co ma oczywiście swoje plusy i minusy.

2. Gdzie mieszkam? Czy mieszkam z rodzicami?

Na stałe mieszkam w Trójmieście, w mieszkaniu moich rodziców. Od poniedziałku do piątku są oni jednak nieobecni:). Tata razem z mamą przebywają w tym czasie w Warszawie. Można więc śmiało powiedzieć, że poza weekendami mieszkam tylko z kotem:). 

3. Jaką skończyłam szkołę? Czy nadal się uczę? Co myślę o kierunku studiów, który ukończyłam?

Jestem magistrem psychologii ogólnej, ukończyłam także kurs pedagogiczny dający uprawnienia do pracy z dziećmi. Obecnie kształcę się dalej w nurcie psychoterapii skoncentrowanej na rozwiązaniu. Podyplomowo studiuję też seksuologie. Jestem bardzo zadowolona z kierunku studiów, który wybrałam po maturze i wiążę z nim swoją dalszą przyszłość:). 

4. Gdzie pracowałam? 

Swoje pierwsze zatrudnienie znalazłam w sklepie z ubraniami w wieku 15 lat, w którym pracowałam łącznie przez 7 lat. Gdy stałam się pełnoletnia, na okres wakacji mogłam się przebranżowić  (osoby niepełnoletnie nie mogą pracować w miejscu gdzie sprzedawany jest alkohol) i ku przerażeniu moich rodziców zaczęłam pracę w smażalni ryb:). W czasie liceum pracowałam także jako hostessa na turniejach tenisowych. Na pierwszym roku studiów zaproponowano mi naprawdę dobrze płatną pracę polegającą na tańczeniu, kóra jednak nie trwała zbyt długo:). Po ostatnim odcinku TZG wróciłam do Sopotu, a jednocześnie do mojej starej pracy w sklepie:). Pod koniec czwartego roku studiów, zaczęłam mieć więcej wolnego czasu. Postanowiłam więc poszukać czegoś poza pracą ekspedientki w sklepie. Szybko znalazłam posadę jako opiekunka do dzieci (konkretnie jako opiekunka jednego małego szkraba:)). Wtedy też wpadłam na pomysł założenia bloga o modzie…:) 

5. Co robię teraz? Czy blog to moja praca?

Z początku udawało mi się łączyć zarówno blogowanie, pracę w sklepie, jako opiekunka oraz pisanie pracy magisterskiej, ale pomimo pomocy bliskich mi osób (Zosi, mamy czy mojego chłopaka) musiałam w końcu z czegoś zrezygnować.  Gdy blog zaczął przynosić dochody problem sam się rozwiązał. Od września 2011 roku mój zawód to prowadzenie bloga, z wszystkimi obowiązkami i przyjemnościami z tym związanymi:) Nie jest to jednak moje jedyne źródło utrzymania:).

6. Jak wygląda mój dzień?

Każdy inaczej:). Jeśli mam zajęcia na uczelni sprawa jest prosta – od 8.00 do 18.00 próbuję przyswoić wiedzę:). W dniu, w którym nie zaplanowałam zdjęć (ze względu na beznadziejną pogodę, strój nieróżniący się niczym specjalnym od tych przedstawionych wcześniej lub kompletnym brakiem weny twórczej) zajmuję się tą mniej przyjemną częścią blogowania: odpisywaniem na maile od reklamodawców (dziennie przychodzi ich ponad 100:/), przygotwywaniem umów i harmonogramów reklam, prowadzeniem rachunkowości, zatwierdzaniem komentarzy, obróbką zdjęć czy pisaniem postów. Dwa razy w miesiącu muszę też przygotować stylizację i zrealizować zdjęcia do magazynu Flesz, w którym mam swoją rubrykę. W związku z licznymi projektami, którymi się teraz zajmuję często uczestniczę w spotkaniach. Informacje dotyczące zdjęć znajdą się w osobnym dziale:).

Czy ktoś widział moją torebkę? Jeszcze przed chwilą miałam ją na prawej ręce.

7. Co lubię robić w wolnym czasie?

Gdybyście spytali mnie o to rok temu, to z całą pewnością odpowiedziałabym, że z wielką przyjemnością zajmuję się prowadzeniem bloga:). Teraz natomiast, jeśli faktycznie zdarza się, że nie robię niczego związanego z blogiem, to staram się odpoczywać i spędzać czas z bliskimi. Jestem nieuleczalnym kinomaniakiem i nie wyobrażam sobie przyjemniejszego wieczoru, niż oglądanie filmu na kanapie (koniecznie z kimś)  i zajadanie się kupionym na wynos, ulubionym, meksykańskim jedzeniem:). Uwielbiam też spotkania z moimi koleżankami – dzielenie się z nimi problemami i śmiesznymi anegdotami, to najlepszy sposób na poprawę nastroju:).

8. Czy uprawiam jakieś sporty?

Od czterech lat biegam co drugi dzień. Nie mam jednak ambicji, aby zostać maratończykiem. Mój powolny trucht trwa maksymalnie 15 minut:). Nieprzypadkowo narzuciłam sobie taki rytuał w chwili, gdy na drugim roku studiów poszłam na swoją ostatnią lekcję wychowania fizycznego:). Od dziecka starałam się coś ćwiczyć (albo raczej moi rodzice starali się, abym coś ćwiczyła:)). Najpierw uczęszczałam na lekcje baletu, później gimnastyki artystycznej, w między czasie trenowałam jazdę konną i tenis (którego nigdy nie lubiłam – rakieta wydawała mi się zdecydowanie za ciężka, a w trakcie serwisu piłka zamiast za siatkę, trafiała zawsze prosto w mój nos). W podstawówce nie znosiłam gier zespołowych. Łączę się więc w bólu z wszystkimi osobami, wybieranymi jako ostatnie do gry w "dwa ognie"…

8. Ile mam wzrostu i ile ważę?

Nie należę do dryblasów:). Mam 160 cm wzrostu (jeśli wyciągnę szyję najmocniej jak potrafię, to przy małym zaokrągleniu mój wzrost dochodzi do 162 cm). Bez żartów – bardzo lubię swój wzrost, a od pewnego czasu zaczęłam go traktować nawet jako zaletę:). 

Moja waga odkąd skończyłam 15 lat waha się między 45 a 50 kg (wszystko zależy od tego czy mamy okres przedświąteczny, czy poświąteczny :D). Na tę chwilę myślę, że ważę 47 kg, ale głowy za tę informację uciąć sobie nie dam, bo w gruncie rzeczy dawno się nie ważyłam :).

Nie stosuję żadnej diety, ale staram się jeść z głową. Od września chciałabym, aby na blogu pojawiło się więcej postów dotyczących zasad zdrowego odżywiania, bo wiem, że ten temat interesuje wiele z Was:).

9. Jakiej rasy jest mój kot? Jak się nazywa?

Moja kotka jest persem. Ma już 10 lat i wabi się Pępuszka. Jesteśmy nierozłączne:).

10. Jak ubieram się na co dzień? Czy często chodzę na wysokich obcasach?

Zdjęcia swoich stylizacji staram się realizować wtedy, kiedy mój strój wydaje mi się oryginalny i przedstawia coś innego niż to, co wcześniej mogliście obejrzeć na blogu. Ubrania dobieram uwzględniając plan danego dnia. Jeśli wiem, że będę w ruchu i będzie mi zależeć na wygodzie, to pewnie wyglądam mniej więcej tak:

albo tak

Szpilki i kobiece fasony to jednak to co lubię najbardziej, więc jeśli wiem, że danego dnia nie będę musiała przejść 10 km, ani dźwigać ze sobą ośmio i pół kilowego sprzętu fotograficznego to raczej stawiam na takie stroje:

11. Kto, według mnie zasługuje na miano ikony stylu?

Jest wiele takich osób, ale pierwsza, która nasuwa mi się na myśl to oczywiście Audrey Hepburn. Jeśli chodzi o współczesne fashionistki to bardzo podoba mi się styli Olivii Palermo. W ostatnim czasie wpadły mi też w oko klasyczne stylizacje Mirandy Kerr. 

12. Jakie są moje plany na przyszłość?

O tych prywatnych staram się nie rozpowiadać, ale o zawodowych chętnie Was poinformuję:). Chciałabym nadal prowadzić blog – zgadzam się na realizowanie tylko takich projektów, których prowadzenie nie koliduje z tworzeniem postów i zarządzaniem strony. Jesienią pojawią się na stronie małe zmiany (bez obaw – treści i postów będzie więcej, a nie mniej:)), a może nawet nowa osoba?:)

 

Last month!

Kilka zdjęć z ostatniego miesiąca:). A już jutro letnia stylizacja w stylu retro:).

Follow my blog with bloglovin!

Goodbye Italy

My last day in Italy was spent in a little village at the foot of the Dolomites. After getting up early (we had to catch a bus to take us to the car-hire place) we sailed through a sleepy Venice by water tram (looking at my face, you can tell that it wasn't only Venice that was sleepy:)).

Follow my blog with bloglovin!

Ostatni dzień we Włoszech spędziliśmy na zwiedzaniu miasteczka leżącego u podnóży Dolomitów. Po wczesnej pobudce (musieliśmy zdążyć na autobus, który miał nas zawieźć do wypożyczalni samochodów) płyneliśmy przez zaspaną Wenecję tramwajem wodnym (patrząc na moją twarz widać, że nie tylko Wenecja była zaspana:)).

W oczekiwaniu na autobus, szybko wchłonęłam włoskiego i jeszcze ciepłego croissant'a (tak szybko, że nie było szansy, aby go sfotografować). 

Po niecałych dwóch godzinach dojechałam do Bassano Del Grappa – przepięknego typowo włoskiego miasteczka.

Lody były oczywiście obowiązkowym elementem zwiedzania – na moje niezbyt wprawne oko temperatura powietrza wynosiła 33 stopnie, więc było naprawdę ciepło.

Piękny spaniel, który nie spuszczał ze mnie oka.

Jestem szczęśliwa, że wróciłam już do moich wszystkich szpilek i torebek, a na zewnątrz nie jest aż tak ciepło, ale będę tęsknić! 

 

Five minutes with Instagram

Couple hours in Venice and short visit in Val di Fiemme

I fell in love with Venice and really didn't want to leave – it's the most extraordinary city I've ever had the pleasure of visiting. What is it about this place that (including me!) this town draws in millions of tourists every day? Venice is a town built on several islands connected by bridges. The main means of communication between these islands is by water (as you can see on the photos, even the post is delivered by motor boats!). You can't enter the town by car or even by bike so people get around on foot or by using the famous vaporetto (water tram – the one I used to get to the Lido).

Down every street you can find charming trattorias (Italian restaurants serveng regional cuisine), in which I ate my favorite (as of this visit because before I'd never really tried it the way they do it here:) pasta with frutti di mare.

 

Zakochałam się w Wenecji i naprawdę nie miałam ochoty jej opuszczać. Jest to najbardziej niezwykłe miasto, które miałam przyjemność zwiedzić.

Co powoduje, że (poza mną:)) to miasto przyciąga miliony turystów każdego roku? Wenecja to miasto położone na licznych wyspach, złączonych  mostami. Transport pomiędzy wyspami odbywa się głównie drogą wodną (jak widzicie na zdjęciach, nawet poczta jest rozwożona motorówkami:)). Do samego miasta nie można wjechać samochodem, ani nawet rowerem, a ludność przemieszcza się pieszo lub za pomocą słynnego vaporetto (czyli tramwaju wodnego, którym płynęłam między innymi na wyspę Lido).

Na każdej uliczce można znaleźć urocze trattorie (włoskie restauracje oferujące typowo regionalne jedzenie), w których zajadałam się moim ulubionym (od czasu tej wizyty oczywiście, bo w gruncie rzeczy nigdy wcześniej nie jadłam go w takim "zestawieniu" :D) makaronem Frutti di mare, czyli ze świeżymi owocami morza.

I to by było na tyle, jesli chodzi o zwiedzanie Wenecji:). Tego samego dnia wybraliśmy się jednak gdzieś jeszcze…

Górskie powietrze było bardzo orzeźwiające, a temperatura jak na Włochy naprawdę niska (21 stopni). Góry to niby dla mnie nic nowego (zimą oczywiście!), a jednak widoki zapierały dech w piersiach. Wjeżdzając samochodem po serpentynach, przez chwilę wydawało mi się, że spotkałam najprawdziwszą krowę Milkę (znaną mi tylko z reklam). Patrząc na nią (piekną, czystą i z super retro dzwonkiem:)) opowieści o świstakach zawijających czekoladę w sreberka naprawdę przestały być tak nieprawdopodobne:).

Krowa wydawała się być zachwycona możliwością pozowania do zdjęć.

 

Honey, I am home! :)

Wróciłam wypoczęta i szczęśliwa i dobrze się składa, bo sporo pracy przede mną:). Nadrabiam więc zaległości w mailach, projektach i grafiku na kolejny miesiąc. Oczywiście w towarzystwie ukochanej kawy (już nie włoskiej, ale i tak przepysznej:). Jutro kolejna porcja zdjęć z mojej wyprawy, a póki co zapraszam na dzisiejszy, prawdziwie włoski przepis Zosi! Ciao! :)

Follow my blog with bloglovin!