Rysa na instagramowym szkle, kilka ekonewsów i filmy, które warto zobaczyć, czyli marcowe umilacze

   The last "while-awayers" probably appeared on the blog right after the extinction of dinosaurs, but some of you gave signals that you would like to read about things that inspire me again. Therefore, I dusted off some information for you. Many of them can be quite surprising, but I would like to write more about important things and avoid focusing only on the pleasant ones. I will additionally share my quick pasta recipe for the lazy.

1. Instagram is the most rapidly working online marketing device. If we want to check what clothes will be in fashion in the forthcoming months, it is enough to see the feed of our favourite profiles. The same is true when it comes to the interiors – we browse through the photos of living rooms and bedrooms, we use the tags, and we quickly find our dream carpet or armchair. For me, Instagram is also a treasure trove of culinary inspirations – it is enough to visit Eliza Mórawska's Instagram for me and I already know what I'm preparing for dinner. This inconspicuous app has boggled minds of millions of women and, basically, replaced women's magazines. The reason is simple – it seems to us that what we see is real. Since the photos are published by regular people, it means that we can be like them as well. And mostly, it's true – many women seem authentic in what they do. I won't be too innovative by saying that in many cases, the creation has started to overshadow how famous Instagram users live in real life and what they look like. Browsing through photos presenting an artificially created world has become the source of frustration for many of us. However, it seems to me that recently there has been a breakthrough and we started searching for ideal photos less frequently and became more interested with those girls who aren't afraid to show their flaws and imperfections. Jessica Stein was the first one to crack the Instagram glass. She is one of the most well-known travel bloggers. Her world turned upside down when she gave birth to a daughter suffering from an incurable genetic disease. Jessica decided to show her struggle for her child's health – the photos are still beautiful, but the descriptions are painfully honest and show how dramatic and difficult the life of a sick child's mother can be. To my horror, Jessica lost more than one hundred thousand followers in a short period of time because of that. These people definitely wanted to live on in a world of unicorns. The outcome of her brave and taboo-breaking confessions was, however, positive – the users who decided to stay with her quickly participated in money raising for the treatment of little Ru. I'm sure that Jessica doesn't regret her decision.

2. Another proof that the change has started is #bodyhairmovement (very controversial to some), that is publishing photos of your body as it was created by mother nature – with hair. Poland has even gained our own supporter of this idea (as in case of all progressivists, girls have to face a wave of criticism). Even though I lack the courage to participate in the undertaking, I really like the concept of breaking old patterns and not being afraid to speak about the expectations that are constantly being set for women. Besides, I think that it's not about underarm hair or the lack of it. Limitations and imposed rules of conduct are, unfortunately, elements that are still part of our lives…

3. It has probably become a tradition that the "while-awayers" posts include some information on films that I've recently seen. Due to the fact that cinema repertoire doesn't really draw my attention (I only saw "Red Sparrow" starring Jennifer Lawrence and "Three Billboards"), I'm still browsing through Filmweb in search of old and, at the same time, timeless film productions. Yes, I've come across "Mississippi Burning" with Willem Dafoe and "The Untouchables" with Kevin Costner and Sean Connery. What's more, if any of you haven't seen "The English Patient" I already envy you – it's pure perfection. Films should be created to evoke such emotions.

4. It may seem that new trends are driven only to compel us to leave our money in the industry. That's, in essence, true, but it sometimes happens that things that are fashionable are also justifiable. What I mean here is the pursuit of everything that is green and environment-friendly that has been going on among the clothing companies for a few seasons now. Today, I would like to tell you more about the notion of "organic cotton".

Clothing industry is second after agriculture most harmful branch for the environment. In case of cotton, it means plenty of wasted water and aggressive chemical agents, which are absorbed into the ground and stay there for many decades (they are absorbed into water sources and later go straight into our stomachs), used in its cultivation. Even though cotton growing is only 2.5% of the world's farmland area, cotton cropland is infested with as much as 25% of all pesticides used around the world (!!!). Thus, it is extremely important to choose clothes that have been sewn from organic cotton (without the use of toxic fertilisers and with a decreased water waste). You can find them in the offer of the largest chain stores and even in some of the stores belonging to Polish brands, for example Hibou Essentials.

* * *

   Ostatni wpis z cyklu "Umilacze" pojawił się chyba tuż po wyginięciu dinozaurów, ale niektóre z Was dawały mi znać, że chciałaby znów poczytać o inspirujących mnie rzeczach. Odkopałam więc dla Was kilka informacji. Wiele z nich może Was zdziwić, ale chciałabym częściej pisać o tym, co ważne, a nie tylko o tym, co przyjemne. Przy okazji podzielę się z Wami przepisem na super szybki makaron dla leniuchów. 

1. Instagram to najprężniej działająca machina marketingowa w internecie. Jeśli chcemy sprawdzić, co tak naprawdę będzie modne w ciągu najbliższych kilku miesięcy wystarczy przejrzeć feed ulubionych profili. To samo tyczy się urządzania wnętrz – podglądamy salony i sypialnie, korzystamy z oznaczeń i szybko znajdujemy wymarzony dywan czy fotel. Dla mnie Instagram to również kopalnia kulinarnych inspiracji – wystarczy, że wejdę na profil Elizy Mórawskiej i od razu wiem, co zrobię na obiad. Niepozorna aplikacja namieszała w głowach milionom kobiet i właściwie wyparła kobiecą prasę. Powód jest prosty – wydaje nam się, że to, co widzimy jest prawdziwe. Skoro zdjęcia publikują normalne osoby, to znaczy, że my też możemy być takie, jak one. I w dużej mierze jest to prawda – wiele kobiet wydaje się być autentyczna w tym co robi. Nie będę jednak zbyt odkrywcza, jeśli powiem, że w licznych przypadkach kreacja zaczęła przyćmiewać to, jak naprawdę żyją i wyglądają słynne instagramerki. Oglądanie sztucznie wylansowanego świata dla wielu z nas stało się źródłem frustracji. Mam jednak wrażenie, że w ostatnim czasie coś pękło i coraz rzadziej szukamy idealnych zdjęć, za to z większym zainteresowaniem śledzimy te dziewczyny, które nie boją się pokazać wad i niedoskonałośći. Rysę na instagramowym szkle jako pierwsza wyryła Jessica Stein, jedna z najsłynniejszych blogerek podróżniczych. Jej świat wywrócił się do góry nogami, gdy na świat przyszła jej córeczka z nieuleczalną, ciężką chorobą genetyczną. Jessica postanowiła pokazać walkę o zdrowie maleństwa – zdjęcia wciąż są piękne, ale opisy pod nimi są szczere, chwytają za serce i pokazują jak dramatyczne i ciężkie jest życie matki chorego dziecka. Ku mojemu przerażeniu Jessica w krótkim czasie straciła w związku z tym ponad sto tysięcy followersów, którzy najwyraźniej woleli żyć w świecie jednorożców. Finał tych niezwykle odważnych, łamiących tabu wyznań Jessici był jednak pozytywny – użytkownicy, którzy z nią pozostali szybko wzięli udział w specjalnej zbiórce pieniędzy na leczenie małej Ru. Jestem pewna, że Jessica nie żałuje. 

2. Kolejnym dowodem na to, że coś zaczyna się zmieniać jest (dla niektórych bardzo kontrowersyjny) ruch #bodyhairmovement, czyli publikowanie w sieci zdjęć swojego ciała, takim jakie stworzyła je natura – z włosami. Polska zdobyła nawet własną orędowniczkę tej idei (jak wszystkich postępowców, dziewczyny spotyka za to wielka krytyka). Chociaż mi brak odwagi na włączenie się do akcji, to podoba mi się łamanie schematów i głośne mówienie o wymaganiach stawianym kobietom. Zresztą, myślę, że wcale nie chodzi tu o włosy pod pachami lub ich brak. Ograniczenia i narzucane nam zasady postępowania to coś, co niestety wciąż pojawia się w naszym życiu…

3. To już chyba tradycja, że w umilaczach piszę o filmach, które ostatnio widziałam. Ponieważ repertuar kinowy jakoś mnie nie przyciąga (widziałam jedynie "Czerwoną jaskółkę" z Jennifer Lawrence i "Trzy billboardy") więc wciąż przeszukuję Filmweba w poszukiwaniu starych ale jednocześnie ponadczasowych produkcji. Tak trafiłam na "Missisipi w ogniu" z Willem Dafoe i "Nietykalnych" z Kevinem Costnerem i Seanem Connery. A jeśli któraś z Was nie widziała jeszcze "Angielskiego pacjenta" to już Wam zazdroszczę – perfekcyjny w każdym calu. Filmy powinny powstawać po to, aby wzbudzać właśnie takie emocje.

4. Może się wydawać, że nowe trendy są napędzane tylko po to, aby wyciągać od nas pieniądze. To w gruncie rzeczy prawda, ale zdarza się czasem, że to, co modne jest jednocześnie tym, co słuszne. Mam tu na myśli nieprzemijającą już od kilku sezonów pogoń marek odzieżowych za wszystkim co ekologiczne. Dziś chciałam przybliżyć Wam pojęcie "bawełny organicznej". 

Przemysł odzieżowy to druga po rolnictwie najbardziej szkodliwa dla środowiska gałąź gospodarki. W przypadku bawełny mowa przede wszystkim o gigantycznym zużyciu wody i agresywnych środkach chemicznych wykorzystywanych do jej uprawy, które wnikają do gleby na wiele dziesiątek lat (a później do źródeł wody skąd wędrują prosto do naszych żołądków). Chociaż uprawy bawełny to jedynie 2,5% światowego areału rolnego, na jej pola trafia około 25% wszystkich środków owadobójczych używanych na świecie (!!!). Niezwykle ważne jest więc to, aby wybierać ubrania, które zostały uszyte z bawełny organicznej (bez użycia trujących nawozów i przy mniejszym zużyciu wody). Znajdziecie je w ofercie największych sieciówek, a nawet u niektórych polskich marek, jak na przykład Hibou Essentials

Jeśli chwalicie sobie projekty, które powstają z myślą o środowisku to polecam Wam Zestaw Trzech T-shirtów Oversize z Bawełny Organicznej HIBOU. W pudełku dostajecie trzy t-shirty: biały, beżowy i szary. Mają prosty krój i wiem, że przechodzę w nich całe lato. 

5. As we are already talking about the ecosystem – since I can remember it has been repeated to me that fish are healthy and should be consumed as often as possible. No, wait. Fish were healthy until people scented money and started large-scale cultivation. All of the fish species that we eat with such appetite can contain mercury and carcinogenic substances (for example arsenic). This won't be compensated even by the largest doses of omega-3 acids.

If you care for the health-promoting properties of, for example, salmon, you won't gain any greater benefits from the consumption of the species of this predatory fish commonly available in Poland. In stores, you can most often find salmon that comes from fish farms (the popular Norwegian Atlantic salmon) which is fed with fodder. As a result, its positive impact on our bodies is negligible. This salmon contains more toxins and heavy metals. On the other hand, it is worth eating wild Pacific salmon (or in other words "Alaskan salmon"). Pacific salmon feeds on plankton and other fish – owing to that, it contains a relatively large amount of omega-3 fatty acids and its organism is characterised by much lower concentration of dioxins in comparison to farmed salmon. In turn, farmed salmon is characterised by a greater amount of omega-6 fatty acids than omega-3 fatty acids. Diet of most Europeans is rich in omega-6 fatty acids which can be found, for example, in fast food meals – there is no grater difference between eating Atlantic salmon and McDonald's fries for dinner. And one more thing: in natural conditions, the beautiful orange colour of the meat is an outcome of the fact that the fish lives in crystal clear and cold water. Fish farms lack both of these factors so in order for the meat to attain its "golden hue," the fodder is enriched with artificial dyes – delicious, isn't it?

If you'd like to learn more about what types of fish to buy and where you can find the ones that will have a positive impact on our health, you can read Greenpeace's report. You will even find there a ranking of supermarkets where fish are worth buying.

PS Watch out for smoked salmon that is available at eco stores! For three slices, you will pay as much as PLN 30. I've scrutinised this matter and it turned out that it's a regular Atlantic salmon with an addition of "eco" salt.

6. While-awayers without books whose pages just beg to be read wouldn't be while-awayers. This time I can recommend "A Paris Apartment: A Novel" by Gable Michelle because it easily took me back on the streets of one of my beloved cities. I recommend it to all who long for the times of belle époque and would like to read something light and very captivating.

* * *

5. Skoro już mowa o ekosystemie – odkąd pamiętam powtarzano mi jak mantrę, że ryby są zdrowe i należy je jeść jak najczęściej. Wróć. Ryby były zdrowe dopóki ludzie nie zwęszyli zarobku i nie rozpoczęli hodowli na wielką skalę. Wszystkie te gatunki ryb, które zjadamy z takim smakiem mogą zawierać rtęć i rakotwórcze substancje (na przykład arsen) i nie wynagrodzi nam tego nawet największa dawka kwasów omega3.

Jeśli zależy Wam na zdrowotnych właściwościach na przykład łososia, to ze spożywania powszechnie dostępnych w Polsce gatunków tej drapieżnej ryby, nie będziecie mieli zbyt wielu korzyści. W sklepach najczęściej znajdziecie łososie pochodzące z hodowli (popularny norweski łosoś atlantycki), które są karmione paszami, przez co ich korzystny wpływ na zdrowie jest znikomy. Mają za to znacznie więcej toksyn i metali ciężkich. Warto jeść natomiast odławianego (dzikiego) łososia pacyficznego (lub inaczej "łososia z Alaski"). Łosoś pacyficzny żywi się planktonem i innymi rybami – dzięki temu ma względnie dużo kwasów tłuszczowych omega3, a w jego organizmie znajduje się wielokrotnie mniej dioksyn niż w łososiu hodowlanym. Z kolei w mięsie łososi hodowlanych jest więcej kwasów tłuszczowych omega6 niż omega3. Dieta większości Europejczyków obfituje w kwasy tłuszczowe omega6, które występują na przykład w jedzeniu typu fast food – nie ma więc większej różnicy czy na obiad zjesz łososia atlantyckiego czy frytki z McDonald'sa. I jeszcze jedna rzecz: w naturalnych warunkach, piękny pomarańczowy kolor mięsa wynika z faktu, że ryba żyje w krystalicznie czystej i zimnej wodzie. W hodowli nie uraczy ani jednego ani drugiego więc aby uzyskać odpowiednio "zdrową barwę" do paszy dodawane są sztuczne barwniki – aż ślinka cieknie, prawda?

Jeśli chciałybyście dowiedzieć się więcej na temat tego jakie ryby kupować i gdzie znajdziemy te, które będą mieć pozytywny wpływ na zdrowie to odsyłam Was do raportu Greenpeace'u. Znajdziecie tam nawet ranking supermarketów, w których warto kupować ryby. 

PS Uwaga na wędzonego łososia, którego można kupić w sklepach ekologicznych! Za trzy plasterki zapłacimy prawie trzydzieści złotych, a po mojej głębszej analizie okazało się, że to zwykły łosoś atlantycki z dodatkiem "ekologicznej" soli. 

6. Umilacze bez książek, których strony proszą o to aby je przeczytać, nie byłyby umilaczami. Tym razem polecam Wam "Apartamenty w Paryżu" autorstwa Gable Michelle, bo w piękny sposób przeniosła mnie na ulice jednego z moich ukochanych miast. Polecam wszystkim, którzy tęsknią za czasami belle époque i chcieliby poczytać coś lekkiego i bardzo wciągającego. 

Wyjazd do Paryża to dla specjalizującej się w meblarstwie April szansa na ucieczkę od życia małżeńskiego, nad którym zawisła groźba dramatycznego końca. W nietkniętym przez siedemdziesiąt lat apartamencie kobieta odnajduje niezwykłej wartości zbiór eksponatów. Jednak tym, co najbardziej przykuwa jej uwagę, jest kryjąca się za nimi historia tajemniczej właścicielki mieszkania. Pobyt w Paryżu daje April okazję do odkrycia sekretów z początków ubiegłego wieku, a także rozliczenia się z własną przeszłością i stawienia czoła teraźniejszości.

7. Not moving away from the negative influence of men on environment, I wanted to praise the young scientists from my hometown, Gdańsk. They have devised an "ultrafast" diagnostic method for level determination of endocrine disruptive chemicals (which are abbreviated to EDC) in human body. These substances emulate natural hormones and are present in many food products. It has been proven that high concentration of such substances may lead to infertility, diabetes, heart diseases, malformations in unborn children, hormonal disorders (for example, polycystic ovary syndrome), or also hormone-dependent carcinomas such as breast cancer, prostate cancer, and testicle cancer. According to World Health Organisation – 80 millions of pairs around the world won't have children precisely because of EDC. World medical societies urge to decrease the exposure of people to environmental factors, and consecutive countries have been drastically enhancing their standards when it comes to EDC exposure – they are withdrawing plastic bags, cutlery and plates, cosmetics (scrubs) with plastic microbeads.

Now, the project carried out by the scientists from the Medical University of Gdańsk needs some financial support. If they manage to gather the funds, the test to determine the concentration of chemical substances emulating natural hormones will be available for home use. The whole undertaking is also described by Detoxed Lifestyle Challenge, where you can learn more about it.

8. To finish off, it's time for something pleasant. If each time when you invite guests for dinner, they bring pizza just in case, you will really like the recipe for pasta with lemon zest. It's very simple and you can prepare it in ten minutes.  It's an ideal meal when I haven't got the time or I don't really feel like cooking (so more or less five times a week). Let me know whether you've managed to prepare it!

* * *

7. Nie odchodząc za bardzo od zgubnego wpływu człowieka na środowisko, chciałam pochwalić młodych naukowców z mojego rodzimego Gdańska. Opracowali oni "ultraszybką" metodę diagnostyczną do oznaczania stężeń wybranych związków endokrynnie czynnych (co w skrócie nazywane jest EDC) w organizmie człowieka. Substancje te naśladują naturalne hormony i są obecne w wielu produktach spożywczych. Udowodniono, że ich wysokie stężenie powoduje niepłodność, otyłość, cukrzycę, choroby serca, wady rozwojowe nienarodzonych dzieci, zaburzenia hormonalne (na przykład zespół wielotorbielowatych jajników) czy też nowotwory hormonozależne takie jak rak piersi, rak prostaty i rak jąder. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) – 80 milionów par na świecie nie doczeka się potomstwa właśnie ze względu na EDC. Światowe towarzystwa medyczne apelują o obniżanie narażenia ludzi na czynniki środowiskowe, a kolejne kraje zaostrzając normy ekspozycji na EDc, wycofują m.in. plastikowe reklamówki, sztućce i talerzyki, kosmetyki (peelingi) z plastikowymi mikrogranulkami.

Teraz projekt naukowców z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego potrzebuje wsparcia finansowego. Jeśli uda się zebrać fundusze to test na stężenie substancji chemicznych naśladujących naturalne hormony będzie można wykonać w domowych warunkach. Całą akcję opisują także Detoxed Lifestyle Challenge, gdzie możecie poznać szczegóły tej akcji.

8. Na koniec czas na przyjemności. Jeśli za każdym razem, gdy zapraszacie gości na kolację, oni na wszelki wypadek przynoszą pizzę to na pewno spodoba Wam się przepis na makaron ze skórką cytrynową. Jest bardzo prosty i robi się go w dziesięć minut. To idealne danie, gdy nie mam czasu ani ochoty gotować (czyli mniej więcej pięć razy w tygodniu). Dajcie znać jak Wam wyszedł!

Ingredients:

4 large garlic cloves (choose Polish not Chinese garlic)

3 sprigs of fresh rosemary

1 large white onion

1 yellow pepper

2 lemons (unwaxed)

2 eggs (the ones that come from organic farming)

spaghetti (when it come to a gluten-free version, I recommend penne)

Aglio Olio spices and herbs (it's best to buy a ready mix)

olive oil

pinch of sugarsalt and peppergrated parmesan

Directions:

1. Crush the garlic with a knife, peel it, and cut it into slices. Heat up some olive oil in a pan and add garlic with two washed sprigs of fresh rosemary. Fry it for a moment on medium heat so that the garlic releases juices. Finely chop the onion, sprinkle it with a pinch of sugar, and add to olive oil with garlic. Sprinkle the ingredients in the pan with half a tablespoon of Aglio Olio mix. Finely chop the yellow pepper and add it in the pan. Add two pinches of salt. 2. Cook the pasta – I add one tablespoon of oil and salt to the cooking water (owing to that, the pasta won't be sticky). Break two eggs in a small bowl and whisk them with a fork. 3. When the pasta is ready, strain it out and place it in the pan. Quickly add the whisked eggs and stir everything thoroughly until evenly curdled. Grate lemon zest from two lemons using small grating slots and add to the pasta. Add a little bit of fresh rosemary and fresh pepper. You can serve it with grated parmesan.

* * *

Skład:

4 duże ząbki czosnku (wybierzmy polski a nie chiński)

3 gałązki świeżego rozmarynu

1 duża biała cebula

1 żółta papryka

2 cytryny (niewoskowane)

2 jajka  (te z ekologicznego chowu)

spaghetti (do wersji bezglutenowej proponuję penne)

przyprawy do Aglio Olio (najlepiej kupić gotową mieszankę)

oliwa z oliwek

szczypta cukru

sól i pieprz

starty parmezan

Sposób przygotowania:

1. Czosnek zgniatam nożem, obieram, a następnie kroję. Rozgrzewam oliwę na patelni i dodaję czosnek razem z dwiema umytymi gałązkami rozmarynu,  chwilę podsmażam na średnim ogniu, aby czosnek puścił soki. Kroję drobno cebulę, posypuję ją szczyptą cukru i dodaję do oliwy z czosnkiem. Odmierzam pół łyżki przypraw do Aglio Olio i wsypuję na patelnię. Kroję w małą kostkę żółtą papryką i dorzucam ją na patelnię, dodaję do całości dwie szczypty soli. 2. Nastawiam makaron – do gotującej się wody dodaję łyżkę oliwy i sól (dzięki temu makaron nie będzie się kleił). Do małej miseczki wbijam dwa jajka i roztrzepuję je widelcem. 3. Gdy makaron jest już gotowy odcedzam go i wrzucam na patelnie. Szybko dorzucam roztrzepane jajka i mieszam dokładnie aż zobaczę, że się ścięły i równomiernie obtoczyły makaron. Na drobnej tarce ścieram skórkę z dwóch cytryn i dodaję do makaronu, dodaję jeszcze odrobinę świeżego rozmarynu i świeży pieprz. Można podać wraz ze startym parmezanem. 

białe dżinsy – River Island (stara kolekcja) // sweter – Zara

 

Gdy mam ochotę na aromatyczną przekąskę. Pieczone bataty z prażoną cieciorką, jarmużem i kozim serem.

When it comes to sweet potatoes, I only knew that they are healthy and increasingly popular in our grocery stores, but I didn't expect them to be one of the main meal ingredients for the future participants of NASA space missions. In your spare moment, I recommend paying more attention to these sweet potatoes. In the meantime, check out today's recipe. It's perfect when I'm not feeling like spending too much time in the kitchen and when I want to eat something healthy and fragrant.

If you want to share your sweet potato options with me, I'll be eager to learn more about them and I think that they might become useful for other readers as well :-)

* * *

O batatach wiedziałam tyle tylko, że są zdrowe i coraz bardziej popularne w naszych spożywczych sieciówkach, ale żeby od razu znalazły się na głównej liście składników posiłków dla przyszłych uczestników podróży kosmicznych NASA? W wolnej chwili polecam zwrócić trochę więcej uwagi na te słodkie ziemniaki, a tymczasem zapraszam Was na dzisiejszy przepis. Jest doskonały, gdy nie mamy akurat ochoty siedzieć dłużej w kuchni i chcemy zjeść coś zdrowego i aromatycznego.

Jeżeli macie ochotę podzielić się swoimi sposobami na bataty, to chętnie je poznam i myślę, że Czytelnicy też skorzystają :-)

Ingredients:

3-4 sweet potatoes

1 glass of cooked chickpea

1 bunch of fresh kalegoat cheese slices

4-5 cloves of garlic

olive oil / coconut oil for frying

1 tablespoon of ground cumin + 1 teaspoon of ground chilli

sea salt / freshly ground pepper

***

Skład:

3-4 bataty

1 szklanka ugotowanej ciecierzycy

1 pęczek świeżego jarmużu

plastry sera koziego

4-5 ząbków czosnku

oliwa z oliwek / olej kokosowy

1 łyżka mielonego kuminu + 1 łyżeczka mielonego chili

sól morska / świeżo zmielony pieprz

Directions:

1. Cut the washed sweet potatoes in half, place them on a baking tray, and sprinkle them with olive oil. Bake them in the oven preheated to 200ºC for approx. 30 minutes – depending on the size of the halves.

2. In a hot pan (add 1 tablespoon of coconut oil), fry chopped garlic and cumin. Add washed and chopped kale leaves. Fry slightly. Season everything with salt and pepper. Place everything in a separate dish. Roast cooked chickpea coated in chilli in the same pan.

3. Place kale, roasted chickpea, and slices of goat cheese on the baked sweet potatoes. Sprinkle everything with olive oil. Bake for a couple of minutes before serving.Tip: If you don't have kale and chickpea, you can bake sweet potatoes and sprinkle them with a sauce that you prepare beforehand (2-3 tablespoons of lemon juice, 2 tablespoons of tahini, 4 tablespoons of water, 1 chopped garlic clove, 1 tablespoon of olive oil, salt / pepper). You can replace goat cheese with feta.

***

A oto jak to zrobić:

  1. Umyte bataty kroimy na połówki, rozkładamy na blaszce i skrapiamy oliwą z oliwek. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 200 stopniach C przez ok. 30 minut – w zależności jak duże są połówki.
  2. Na rozgrzanej patelni (dodaję 1 łyżkę oleju kokosowego) podsmażamy posiekany czosnek i kumin. Dodaję umyte i osuszone liście jarmużu. Delikatnie podsmażam. Doprawiam solą i pieprzem. Całość przekładam do oddzielnego naczynia, a na tej samej patelni prażę ugotowaną ciecierzycę, obtaczając ją w chili.
  3. Na upieczone bataty rozkładamy jarmuż, podprażoną cieciorkę i kawałki koziego sera. Skrapiamy oliwą z oliwek. Przed podaniem możemy zapiec na parę minut.

Wskazówka: Jeżeli nie macie pod ręką jarmużu ani cieciorki, to wystarczy upiec bataty i skropić je przygotowanym wcześniej sosem (2-3 łyżki soku z cytryny, 2 łyżki tahiny, 4 łyżki wody, 1 posiekany ząbek czosnku,  1 łyżka oliwy z oliwek, sól / pieprz). Ser kozi możemy zastąpić fetą.

Na upieczone bataty rozkładamy jarmuż, podprażoną cieciorkę i kawałki koziego sera. Skrapiamy oliwą z oliwek. Przed podaniem możemy zapiec na parę minut.

Upieczmy różowe ciasto!

I've always liked to spend Valentine's Day at home. With my significant other. I wasn't really into restaurant tables decorated with pink hearts. As if the feeling of love was present only on that specific day.What I like to do on that occasion is I like to bake something special. Something sweet so that we can all eat something under the duvet in the morning and enjoy the moment for as long as possible.When it comes to sweet treats – what would you like to eat on Valentine's Day?

*   *   *

Walentynki zawsze lubiłam spędzać w domu. W otoczeniu Najbliższego. Niespecjalnie cieszyły mnie restauracyjne stoliki z różowymi serduszkami. To tak, jak gdyby uczucie tkwiło w nas tylko tego dnia.

Ale za to lubię na tę okazję upiec coś specjalnego. Coś słodkiego, żebyśmy mogli wspólnie rano w trójkę zjeść pod kołdrą i cieszyć się tą chwilą jak najdłużej.

A co Wy chcielibyście zjeść słodkiego na Walentynki?

Ingredients:

(loaf pan or traditional cake tin with a diameter of 26/29 cm)

250 g of baked beetroots (you can find ready products in stores) + 2 tablespoons of beetroot juice from the baked beetroots (it will be useful for the cream)

250 g of wheat flour

4 eggs

1 bar of white chocolate + 120 g of brown sugar

180 ml of plant oil

1.5 teaspoons of baking powder

cream:

250 g of mascarpone + 2 tablespoons of icing sugar

2 tablespoons of beetroot juice

***

Skład:

(keksówka lub tradycyjna tortownica o średnicy 26/29 cm)

250 g upieczonych buraków (w sklepach są już gotowe) + 2 łyżki powstałego soku (przyda się do kremu)

250 g mąki pszennej

4 jajka

1 tabliczka + 120 g brązowego cukru

180 ml oleju roślinnego

1,5 łyżeczki proszku do pieczenia

krem:

250 g serka mascarpone + 2 łyżki cukru pudru

2 łyżki soki z buraków

Directions:

  1. All of the ingredients should have room temperature so that you can avoid ending up with a sad layer. Blend the beetroots with oil in a food processor or with the use of a blender to get a purée. Melt the chocolate in a water bath.
  2. Mix the eggs with sugar until thick and fluffy. Add sifted flour with baking powder, beetroot purée, and melted chocolate. Stir everything with a spatula until evenly combined. Place the mixture in a baking tray lined with parchment paper. Bake it in the oven preheated to 160ºC for approx. 45 minutes or until the skewer is dry. Take it out of the oven and wait until it cools.
  3. To prepare the cream: mix mascarpone with icing sugar and beetroot juice. Pour the ready cream onto the cooled cake. Decorate it with dried rose petals.

***

A oto jak to zrobić:

  1. Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę stołową tak by uniknąć zakalca. Buraki z olejem miksujemy w malakserze lub za pomocą blendera na puree. Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej.
  2. Jajka ucieramy z cukrem na puszystą masę. Dodajemy przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia, puree z buraków i roztopioną czekoladę. Całość mieszamy szpatułką do połączenia się składników. Ciasto przekładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 160 stopniach C przez ok. 45 minut lub do tzw. suchego patyczka. Wyjmujemy i czekamy, aż ostygnie.
  3. Aby przygotować krem: ser mascarpone ucieramy z cukrem pudrem i sokiem z buraków. Krem przekładamy na ostudzone ciasto. Dekorujemy ususzonymi płatkami różanymi.

Rozpuszczoną białą czekoladę przelewamy do masy buraczanej.

Jak zrobić krem o różowym zabarwieniu, unikając barwników spożywczych? Polecam dodać 2 łyżki soku z upieczonych buraków – kolor jest piękny!

Krem przekładamy na ostudzone ciasto.

Ciasto dekorujemy suszonymi płatkami róży.

Tłusty czwartek, czyli przepis na racuchy bezglutenowe

   When after many weeks of waiting Tricity was hit by a real winter, I was pleased to watch how the streets were slowly filling with smiling families pulling sleigh, happy jumping dogs, and children preparing for a snowball fight. And yet – I thought – we are able to slow down and find pleasure in small things.  

   One of such small things that have lately been a great mood improver is hot apple fritters. Straight from a hot pan, fragrant, and a little sour inside. We rip them with our fingers, even though they are searing our skin, and quickly grab another one because we know that they will soon vanish from the plate. Fat Thursday is approaching so you can prepare them for a whole week with impunity.   

   Online, I found multiple recipes for apple fritters – from extremely complex versions to versions that literally prepares themselves. The truth is that the recipe almost always works when you use wheat flour. Of course, you can try preparing a yeast version, whisking the whites, and sifting the flour, but I guess that at most of the households you simply mix all of the ingredients and the result is always delicious. The gluten-free version isn't that simple. You need to put some effort into the preparation so the pastry isn't rubbery and dense. Gluten-free flour doesn't really work with leaven so in order to get a fluffy texture, adding some baking soda or baking powder is essential. I like when apple fritters are sweet and when you can easily trace the flavour of apples. That's why I cut them into thick dice.

***

   Gdy po wielu tygodniach wyczekiwania do Trójmiasta zawitała prawdziwa zima, z satysfakcją patrzyłam jak na ulice mojego miasta wychodzą uśmiechnięte rodziny z sankami, skaczące z radości psy i dzieci szykujące się do bitwy na śnieżki. A jednak – pomyślałam – potrafimy zwolnić i cieszyć się z małych rzeczy.

   Jedną z takich małych rzeczy, które poprawiają mi ostatnio humor są gorące racuchy z jabłkami. Ledwo co ściągnięte z rozgrzanej patelni, pachnące i lekko kwaśne w środku. Rozrywamy je palcami, chociaż strasznie parzą i szybko łapiemy za następne, bo wiemy, że zaraz się skończą. Zbliża się Tłusty Czwartek więc można je robić bezkarnie przez cały tydzień. 

   W sieci znalazłam mnóstwo przepisów na racuchy z jabłkami – od naprawdę skomplikowanych wersji, aż po takie które robią się same. Prawda jest taka, że w przypadku mąki pszennej wychodzą właściwie zawsze. Oczywiście, można się potrudzić o wersję drożdżową, ubijanie białek i przesiewanie mąk, ale domyślam się, że w większości domów miesza się po prostu wszystkie składniki i tak czy siak racuchy wychodzą pyszne. Z wersją bezglutenową nie jest już tak łatwo. Aby ciasto nie było gumowate i twarde trzeba odrobiny wysiłku. Mąka bez glutenu słabo reaguje na drożdże, więc aby ciasto było puszyste niezbędny jest proszek do pieczenia lub soda oczyszczona. Ja lubię gdy racuchy są słodkie, a jabłka mocno wyczuwalne, dlatego kroję je w nieco większą kostkę. 

Ingredients:

full glass of potato flour

2 eggs

2 large or 3 small apples

2 generous tablespoons of icing sugar

half a glass of natural yoghurt

1 teaspoon of baking powder

vanilla bean

rapeseed oil for frying

icing sugar for the topping

***

Skład:

Pełna szklanka mąki ziemniaczanej

2 jajka

2 duże lub 3 małe jabłka 

2 czubate łyżki cukru pudru

pół szklanki jogurtu naturalnego

1 łyżeczka proszku do pieczenia

laska wanilii

olej rzepakowy do smażenia

cukier puder do posypania

Directions:

1. Separate the whites from yolks and whisk the whites until thick. In a separate bowl, combine the yolks with icing sugar until thick and fluffy. Add some yoghurt. Peel the apples and cut them into fine dice. 2. Add apples, flour, baking powder, and husked vanilla seeds to the bowl with yolks, yoghurt, and icing sugar. Stir everything. Then, add whisked whites and delicately stir everything with a spatula. 3. In a Teflon-coated frying pan, warm some rapeseed oil and dab the pastry with a spoon into the pan. When the fritters become brown, flip them to the other side. You can place them on a paper towel in order to drain the oil. In the end, sprinkle them with icing sugar and eat while they are still hot!

***

Przygotowanie:

1. Oddziel białka od żółtek i ubij białka na sztywną pianę. W drugiej misce wymieszaj żółtka z cukrem aż powstanie puszysta masa, następnie dodaj jogurt. Jabłka obierz i pokrój w małą kostkę. 2. Do miski z żółtkami, jogurtem i cukrem dodaj jabłka, mąkę, proszek do pieczenia i wydrążone pestki wanilii – wymieszaj. Następnie dodaj ubite białka i delikatnie wymieszaj łyżką. 3. Na patelni teflonowej rozgrzej olej i nakładaj ciasto łyżką. Przełóż na drugą stronę gdy się zarumienią. Można przełożyć na papier kuchenny aby odsączyć tłuszcz. Na koniec posyp cukrem pudrem i jedz póki gorące!

   Coming back to simple pleasures – you still ask me about my next book recommendations. "Wonder" by R. J. Palacio is a book that will surely stay in your memory for long. Not without reason had it maintained its position on the New York Times top selling book list for five years (!!!) – this story about a unique boy makes us instantly become happier and… wiser. The book has been recently brought to screen – you'll see Jacob Tremblay playing August and Julia Roberts playing his wise and understanding mother.

***

   A wracając do prostych przyjemności – wciąż zadajecie mi pytania o kolejne lektury, które mogłabym Wam polecić. "Cudowny chłopak"  autorstwa R.J. Palacio to książka, która na pewno zapadnie Wam w pamięć. Nie bez powodu przez ponad pięć lat (!!!) utrzymywała się na liście bestsellerów "New York Timesa" – ta opowieść o wyjątkowym chłopcu sprawia, że od razu jesteśmy szczęśliwsi i… trochę mądrzejsi. Książka doczekała się teraz ekranizacji – w roli Augusta zobaczymy Jacoba Tremblaya, a w postaci jego mądrej i wyrozumiałej mamy wcieliła się Julia Roberts. 

sweater / sweter – H&M // leggins / legginsy – MLE Collection

Co jesz zimą na śniadanie? Owsianka bananowa z masłem orzechowym

You have to come round to porridge on your own. You need to discover it anew in accordance with your own tastes, because if you start dwelling on your childhood memories, when it was your duty to eat it, that just won't work. I change the additions on a regular basis – so that I can find my favourite combination. I like when its taste is pronounced and rather sweet. This time, I decided to see what happens when I add a tablespoon of my favourite peanut butter and replace coconut milk with vegetable milk. The effect was that I prepare a double portion now. What about you?

***

Do owsianki trzeba się przekonać samemu. Odkryć ją na nowo według własnych smaków, bo jeżeli przeważają wspomnienia z wczesnych lat dzieciństwa, gdzie była przymusem to nic z tego. Co pewien czas zamieniam dodatki – tak by odnaleźć tę ulubioną. Lubię, kiedy jest wyrazista i dość słodka. Tym razem postanowiłam sprawdzić, co się stanie, jak dodam łyżkę mojego ulubionego masła orzechowego i zamienię mleko roślinne na kokosowe. Efekt był taki, że dzisiaj gotuję ją z podwójnej porcji. A jaką Wy lubicie wersje?

Ingredients:

(recipe for 1 portion)

1 glass of coconut milk

1/2 banana

3-4 tablespoons of buckwheat flakes

2 tablespoons of peanut butter

a few pear slices

***

Skład:

(przepis na 1 porcję)

1 szklanka mleka kokosowego

1/2 banana

3-4 łyżki płatków gryczanych

2 łyżki masła orzechowego (tutaj przepis)

kilka plastrów gruszki

Directions:

1. Heat up the milk, buckwheat groats, and cinnamon. Cook it on low heat for 6-8 minutes. Add banana slices and leave it on low heat for a moment. Stir everything and pour it into a bowl. Serve with pear slices and home-made peanut butter.

***

A oto jak to zrobić:

1. W garnku podgrzewamy mleko, płatki gryczane i cynamon. Gotujemy na małym ogniu przez 6-8 minut. Dodajemy plastry banana i pozostawiamy jeszcze chwilę na ogniu. Mieszamy i przekładamy do miseczki. Podajemy z plastrami gruszki i domowym masłem orzechowym.

Wegetariańskie chili i sposób na najlepsze domowe tortille (bezglutenowe)

The truth is that all of us store numerous types of spices and ingredients in our cupboards which we use only once and then totally forget about them. This is the case with spices for me – I love stocking up on them, and then I realise that I don't use half of them. Chilli is in fact a great meal where spices can mix together and where you can use all the ingredients that you want and freely exchange them.I would also like to draw your attention to the fact that today's recipe is an idea for home-made tortillas which can be quickly prepared without any artificial components – like the ones that are available in the stores.

***

Prawda jest taka, że wszyscy w swoich szafkach mamy mnóstwo przypraw i składników, które wykorzystujemy raz i później już o nich zapominamy. Ja mam tak najczęściej z przyprawami – uwielbiam je gromadzić, a później łapię się na tym, że korzystam z połowy z nich. Chili to właśnie doskonała potrawa, gdzie mieszanki przypraw mogą się przenikać a składniki niemal wszystkie można zastąpić innymi.

To na co również chciałabym zwrócić Waszą uwagę przy dzisiejszym przepisie to pomysł na domowe tortille, które przygotowuje się błyskawicznie i nie zawierają tylu chemicznych dodatków, co kupne.

Ingredients:

Tortilla recipe:

200 g of rice flour

100 g of cornflour

300 ml of boiling water

1 teaspoon of salt / 1 teaspoon of cumin

Chilli recipe:

150 g of cooked pea (optional)

200 g of red lentils

2 cans of tomatoes (they can be diced)

1 red bell pepper (diced)

a few stalks of celery (sliced)

2-3 carrots (sliced)

1 can of red beans

4-5 dried tomatoes (optional)

a piece of fresh ginger (approx. 3 cm)

1 red onion (diced)

5 cloves of garlic

200 ml of water

1 tablespoon of ground cumin / 1 teaspoon of ground cinnamon / 1 teaspoon of black pepper / 1 tablespoon of oregano

sea salt / olive oil

served with:

sour cream / fresh coriander / lime or lemon

***

Skład:

Przepis na tortille:

200 g mąki ryżowej

100 g mąki kukurydzianej

300 ml wrzątku

1 łyżeczka soli / 1 łyżeczka kminu rzymskiego

Przepis na chili:

150 g ugotowanego grochu (opcjonalnie)

200 g czerwonej soczewicy

2 puszki pomidorów (mogą być krojone)

1 czerwona papryka (pokrojona w kostkę)

kilka łodyg selera naciowego (pokrojony w plastry)

2-3 marchewki (pokrojona w plastry)

1 puszka czerwonej fasoli

4-5 suszonych pomidorów (opcjonalnie)

kawałek świeżego imbiru (ok. 3 cm)

1 czerwona cebula (pokrojona w kostkę)

5 ząbków czosnku

200 ml wody

1 łyżka mielonego kuminu / 1 łyżeczka mielonego cynamonu / 1 łyżeczka czarnego pieprzu / 1 łyżka oregano

sól morska / oliwa z oliwek

do podania: kwaśna śmietana / świeża kolendra / limonka vs cytryna

Directions:

1. To prepare chilli: In a large pot (it's best to use one with a cast-iron bottom), fry diced onion, pressed garlic, ginger slices, and cumin. Add diced bell pepper, celery pieces, and carrot pieces. Stir everything. Add canned tomatoes, lentils, and beans. Pour water over the ingredients. Lower the heat and cook covered for approx. 8-10 minutes (or until lentils become soft). At the end, add cooked pea. Season everything with salt, pepper, and oregano. Serve with sour cream, fresh coriander, and baked tortilla.

2. To prepare tortillas: combine all the ingredients and knead the dough. Form a ball and place it in the fridge for 15 minutes. Form a small ball from the dough and then form it into a small dough patty (you can do it by hand without the use of a rolling pin). Place the patty in a hot dry pan. After approx. 30 seconds of frying, when the tortilla is filled with air bubbles and becomes covered with brown speckles, flip it to the other side and fry it for the next 30 seconds. At the end, you can add a cheese slice.

***

A oto jak to zrobić:

1. Aby przygotować chili: w dużym rozgrzanym garnku (najlepiej o żeliwnym dnie) podsmażamy posiekaną w kostkę cebulę, wyciśnięty czosnek, plastry imbiru i kumin. Dodajemy pokrojoną paprykę, kawałki selera naciowego, plastry marchewki. Mieszamy. Dodajemy puszki pomidorów, soczewicę, fasolę i całość zalewamy wodą. Zmniejszamy ogień i gotujemy pod przykryciem ok. 8-10 minut (lub do momentu, aż soczewica zmięknie). Na końcu dodajemy ugotowany groch. Doprawiamy solą, pierzem i oregano. Podajemy z kwaśną śmietaną, świeżą kolendrą i upieczoną tortillą.

2. Aby przygotować tortille: wszystkie składniki łączymy i zagniatamy ciasto. Formujemy kulę i odstawiamy na 15 minut do lodówki. Z ciasta formujemy małą kulkę i rozgniatamy w formie placka (możemy ręcznie, bez konieczności użycia wałka). Placek rozkładamy na rozgrzanej, suchej patelni. Po około 30 sekundach smażenia, gdy tortilla wypełni się pęcherzami powietrza i pokryje się brązowymi plamkami, przewracamy na drugą stronę i smażymy przez kolejne 30 sekund. Na końcu polecam położyć plaster sera.

Podstawą chili są warzywa jak również aromatyczne zioła – nie wahajmy się użyć nieco więcej niż zwykle cynamonu lub kminu rzymskiego.

Przygotowanie tortilli zajmuję chwilę: wszystkie składniki łączymy i zagniatamy ciasto. Formujemy kulę i odstawiamy na 15 minut do lodówki. Z ciasta formujemy małą kulkę i rozgniatamy w formie placka (możemy ręcznie, bez konieczności użycia wałka). Placek rozkładamy na rozgrzanej, suchej patelni. Po około 30 sekundach smażenia, gdy tortilla wypełni się pęcherzami powietrza i pokryje się brązowymi plamkami, przewracamy na drugą stronę i smażymy przez kolejne 30 sekund.

Na końcu polecam położyć plaster sera.