MLE w Warszawie, czyli krok naprzód, z którym tak długo się wstrzymywałam

Wpis zawiera lokowanie marki własnej.

 

  Blisko dziesięć lat temu założyłyśmy z Asią markę odzieżową. Bez zewnętrznego inwestora, znajomości w branży, z wieloma znakami zapytania, ale z jednym postanowieniem, którego trzymamy się do dziś – tworzymy tylko takie rzeczy, które same chciałybyśmy nosić. Zaczęłyśmy od t-shirtów i nie miałyśmy zielonego pojęcia czy nie będzie to nasz pierwszy i ostatni produkt.  

  Każdą decyzję o rozwoju marki podejmowałyśmy z dużą ostrożnością i bez żadnej drogi na skróty. Minęło kilka lat nim zdecydowałyśmy się zwiększyć liczbę modeli w kolekcji, aby móc zaproponować Wam większy wybór. Materiał po materiale, konstrukcja po konstrukcji, prototyp po prototypie – nieważne czy mówimy o piżamie, swetrze z warkoczowym splotem czy puchową kurtką – każdy produkt MLE musi przejść tą samą żmudną drogę, aby pod koniec zasłużyć na to, aby znaleźć na stronie sklepu.  

  Być może, właśnie dlatego, że z taką drobiazgowością podchodzimy do tematu projektowania i produkcji, no i wciąż szyjemy niewiele sztuk, poszerzanie kanałów dystrybucji nigdy nie było naszym priorytetem.  Wiemy jednak, jak wielką przyjemność daje Wam możliwość obejrzenia na żywo, przymierzenia i kupienia naszych rzeczy stacjonarnie. W Trójmieście już od jakiegoś czasu możecie znaleźć rzeczy MLE w dwóch miejscach – MoodStore na Garnizonie w Gdańsku oraz w Sopocie w Iconic Design. Teraz przyszedł czas na Warszawę.  

  To żadna tajemnica, że właśnie na ulicy Mokotowskiej można zrobić najlepsze zakupy od polskich marek. Z początkiem sierpnia do tego grona dołączyło też MLE. Dzięki uprzejmości Lui Store (Mokotowska 26) każda z Was, która odwiedza lub mieszka w stolicy może teraz kupić nasze rzeczy stacjonarnie.  

  Jeśli którejś z Was uda się tam zajrzeć, to dajcie mi koniecznie znać czy zaskoczyły Was nasze rzeczy, gdy zobaczyłyście je na żywo. Czy coś Wam się spodobało, ale jak widziałyście to tylko w internecie, to nie byłyście przekonane? Który model od MLE najbardziej zyskuje w rzeczywistości? Wiemy przecież doskonale, że zdjęcia nie zawsze są w stanie oddać wygląd ubrania. Jestem taka ciekawa Waszych reakcji! 

 

Look Of The Day

Wpis powstał we współpracy z marką YES. 

 

 

bransoletka na kostkę – YES 

sukienka na guziki – MLE (dostępna pod koniec sierpnia)

torebka – Moodstore Gdańsk (dostępna stacjonarnie)

okulary – Le Specs

 

 

  Francuskie komedie, te nieco szalone i frywolne, mogłyby właściwie zawsze zaczynać się tak samo: sceną upalnego lata, z odgłosem cykad w tle i bohaterami chodzącymi na bosaka po nieco zapuszczonym ogrodzie. Niby nie dzieje się nic szczególnego, ale wiemy, że za rogiem już czai się przygoda.

  Chciałabym być kiedyś chociaż asystentką kostiumografa w takiej produkcji! Szperać w starych albumach o gwiazdach kina i szukać tych detali, które oddałyby charakter wakacyjnej mody z Prowansji czy Lazurowego Wybrzeża. A jeśli Wy też pragniecie poczuć ten nastrój, to odsyłam Was do tekstu sprzed roku, który bardzo Wam się spodobał („Wakacje w Prowansji – czy dyscyplina może wzbogacić Twój styl?”), a sama spojrzę na siebie z większym przymrużeniem oka.

  Na mojej kostce znów widzicie biżuterię, która do banalnych zestawów ma dodać mi odrobinę „Je ne sais quoi”. Na stronie YES wciąż trwają promocje i wiele modeli biżuterii jest przecenionych (w tym moja bransoletka).

Look of The Day – lista ulubionych rzeczy tego lata

Wpis powstał we współpracy z polską marką L37.

 

pleciona torebka ze skóry – L37 

grafitowy kardigan – 303 Avenue

plisowane spodnie i top – MLE

japonki – Ancient Greek Sandals

 

  Dziś oglądacie moją próbę połączenia dwóch pór roku w jedną. Sweter – nawet kardigan – pewnie nie pasuje za bardzo do tytułu tego wpisu, ale cytując już klasyka: "taki mamy klimat". Co innego krótki top, pleciona torebka i japonki – te elementy mogą sprawiać wrażenie, że z tegorocznym latem w Trójmieście jest wszystko w porządku. Mam wrażenie, że wszystko, co powinnam wiedzieć o nowych trendach w tym sezonie, możnaby zamknąć w krótkim poradniku pod tytułem: "Jak wprowadzić wakacyjny nastrój do zestawów, które równie dobrze mogłabym nosić pod koniec kwietnia". 

  Torebka, którą widzicie na zdjęciach, ma regulowane uchwyty – mogą być długie, albo naprawdę krótkie, tak aby nosić torebkę do ręki. Jest skórzana, od polskiej marki L37, która w ostatnich tygodniach podbija warszawskie ulice. Kod MLE20 daje -20% na nieprzecenione buty i torebki i dodatkowe 10% na przecenione buty i torebki (kod ważny do 10 sierpnia). 

Last Month

Wpis powstał we współpracy z markami Olini, Oio Lab i HIBOU, a także zawiera lokowanie marki własnej. 

 

  Czy to możliwe, że doszliśmy już do półmetku wakacji? Czy to lato w ogóle się zaczęło? Chyba tak, bo mam przecież kilka fotograficznych dowodów. Skoki przez fale z tego jednego wyjścia na plażę. Jajko sadzone ze szparagami, na które sezon już się skończył. Grupowa fotografia na tle molo, w najcieplejszy lipcowy wieczór (czyli jedyny, który pozwalał, aby po godzinie dziewiętnastej mieć na sobie samą sukienkę).  

  Pod wieloma względami ten miesiąc nie różnił się jednak od pozostałych, a sporą część swojej energii poświęciłam na coś, czego efekty zobaczę dopiero jesienią. Mówię sobie, że wszystko jest przecież do nadrobienia, ale wiem doskonale, że reguły rządzące tym światem udowadniają coś zupełnie odwrotnego.

  Skończ, Kasia, marudzić i weź się w garść. Lato nigdy nie jest takie, jakie planowaliśmy. Zawsze trochę za krótkie, trochę za kapryśne, trochę wymykające się z rąk. Dobrze jest się czasem pogodzić z tym, że nigdy nie nadrobimy wszystkiego, ale zawsze możemy zatrzymać się na chwilę i stwierdzić: „Dobra, to wystarczy”. 

Wiecie, o czym będzie ten wpis, więc zapraszam i nie przedłużam. Mam nadzieję, że ta lipcowa relacja trochę rozchmurzy Wam myśli :*.

Jedne drzwi się zamykają, inne otwierają. Dla Was pewnie wygląda to jak zwykły, pusty lokal, ale dla MLE to trochę jak lot na księżyc. 1 i 4. Willa z secesyjną drewnianą werandą tuż obok minimalistycznej architektury modernizmu, złoty zegarek obok lnianego kimono, frytki z truflami serwowane w papierowej torebce. Jeśli jeszcze nie czytałyście, to gorąco zapraszam tutaj na wpis o "Sopotcore". // 2. Poszukiwanie stalowych guzików może oznaczać tylko jedno – dżinsy w MLE! // 3. Teoretycznie to tylko mały skrawek próbki przędzy. Ale w praktyce prawie podskoczyłam z radości, gdy po niezliczonych próbach, w końcu przyszło to, co sobie wymarzyłam. //Minie pewnie kilka lat nim znów zdecyduję się na melanżowe swetry w MLE, bo praca nad nimi to jazda bez trzymanki. Za to efekt? Ach, będę się o ten sweter bić razem z Wami ;).Wszystkim rodowitym gdańszczanom serce bije trochę szybciej, gdy widzą te słynne żurawie portowe… To nowe modne miejsce na mapie Trójmiasta, do którego musiałam zajrzeć, aby nadążyć za kulinarnymi poleceniami od moich znajomych…Zero Zero – musicie zobaczyć to miejsce!Mój wegański makaron, którego pięć minut później już nie było. 1. Czy my – mieszkańcy Sopotu – codziennie jemy smażoną rybę z frytkami i zawsze mamy pod ubraniem bikini? Jak myślicie?  // 2. Robimy obiad i dodamy do niego to, co znalazłyśmy w naszym ziołowym kąciku. // Przerwa na Igę Świątek u Gosi. Księżna Kate, Wimbledon, mecz, w którym nasza rodaczka wygrywa bez trudności – czyli idealny weekendowy dzień. Ja nie chodzę na festiwale, ale podobno mój sobowtór był na Openerze, bawił się świetnie i nawet spotkał kilka Czytelniczek bloga.Zabawa do północy to coś, co nie zdarza się u mnie zbyt często, ale gdy najfajniejszy festiwal przyjeżdża w Twoje okolice, to aż żal nie skorzystać. Do zobaczenia za rok!Poniedziałek i absolutnie zerowa motywacja do pracy. Co zresztą świetnie widać po minie Portosa.Jak myślicie, która z nas była na Ibizie, a która w deszczowym Sopocie? Monika to jedna z tych koleżanek, z którą nigdy (NIGDY) nie należy porównywać  swojej opalenizny.Deszczowy wieczór w Sopocie, który i tak zapowiada się magicznie! A teraz pędzimy na najbardziej wyczekiwane spotkanie. I to w naszym Gdańsku! Maja opowiada o sztuce w taki sposób, że – mimo wykupienia pięciu webinarów i obejrzeniu ich od deski do deski – nadal nie mam dosyć. Mam mój upragniony album "Poza Ramami". Wieczorny Gdańsk. Turystów przez pogodę mniej, ale sentyment niezmienny.Co za szczęście, że z powodu kataru i gorączki mogłam odwołać wszystkie ciekawsze i ważniejsze rzeczy, aby móc dokończyć coś, czego nie chciało mi się robić od miesiąca (mowa o tym wpisie z Paryża). A jak wygląda Wasz idealny lipcowy wtorek?  Co prawda przywiezione z restauracji (Familia Marco Polo w Sopocie), a nie zrobione samodzielnie, ale i tak doceniam te małe gesty, gdy jestem chora.Gdy patrzysz za okno i ni w pięć, ni w dziesięć, nie możesz zgadnąć czy siąpi deszcz, jest upalnie, zimno, sucho czy wilgotno. I nie ma to w sumie większego znaczenia, bo jak się nie ubierzesz, to w ciągu godziny i tak wszystko może się zmienić o 180 stopni. Witamy w Sopocie!Przepisu chyba nie muszę Wam zdradzać, prawda? To tylko dobra feta, jeżyny, kilka kropel octu balsamicznego i trochę najlepszego na świecie Oleju dla kobiet od Olini, który w naszym damskim gronie sprawdził się idealnie. Zawiera wszystko, co jest niezbędne dla zdrowia każdej z nas – trzy tłuszcze: olej z wiesiołka i olej lniany oraz oliwę z oliwek, a także omega-3 i omega-6. Do tego jest naprawdę pyszny i świetnie pasuje do moich codziennych dań.Nasza wersja szachów po trzydziestce (lub przed czterdziestką – jak kto woli).  1. Tym wznosimy toast w piątek ;). Mam na myśli olej, o którym pisałam powyżej – jeśli trochę czytałyście o tym, jak powinna wyglądać odpowiednia proporcja kwasów omega 3 i 6, to będziecie nim zachwycone. Kod MLE daje 12% zniżki do Olini . Uzupełnijcie zapasy dobrych oliw i olejów, bo wakacje są za krótkie na niezdrowe jedzenie.Bo każdy moment jest dobry, aby porozmawiać o pracy. A piątkowy wieczór to już w ogóle jest najlepszy.  Można się też zawsze poprzebierać w jakieś prototypy, które mamy pod ręką! Ten sweter o splocie, za który zakład dziewiarski chciał nas wystrzelić w kosmos, wszedł dziś do sprzedaży. Cieszę się, że się Wam spodobał, bo namęczyłyśmy się nad nim strasznie (to nasz pierwszy kardigan od…. 3 lat?) Kto z Was pamięta z dzieciństwa tę kultową serię? Gdy wracam do chwil, kiedy pełna różnych życiowych rozterek, pomyślałam, że mimo wszystko zostawiam te swoje stare książki, bo może kiedyś się przydadzą, to zalewa mnie fala wdzięczności za wszystko to, co mam. Szykują się nam ogrodowe warsztaty malarskie. Ten miesiąc zdecydowanie jest inspirowany sztuką!  Rodzic w muzeum to kurator, przewodnik, ochroniarz i animator. I na dodatek sam musi sobie kupić bilet. Za to w domu, przy odrobinie pracy, dużo łatwiej jest modelować tę dziecięcą ekspresję. Nie wnikam. Która z mam nie zna tych rozterek? Zostawić? Oprawić? Wyrzucić, jak nikt nie widzi? :DDostaję wiele propozycji współpracy w przypadku kosmetyków, ale jak wiele z Was już zauważyło – od dłuższego czasu pokazuję produkty od kilku marek, bo naprawdę z oporem dodaję coś do mojej pielęgnacji. Gdy dawno temu usłyszałam o Oio Lab, moją uwagę, w pierwszej chwili, zwróciła identyfikacja wizualna i świetne projekty graficzne opakowań. Dopiero potem poznałam kosmetyki i nie zawiodłam się na nich.

Serum Intercellular to nowość od Oio Lab. Według badań przeprowadzonych przez markę już po miesiącu stosowania serum, skóra zwiększa swoją gęstość i jędrność o 22% oraz zmniejsza głębokość zmarszczek o 9%. Jeśli podejście inteligentnego starzenia się oraz długowieczności skóry nie są Wam obce, to ten kosmetyk idealnie trafi w Wasze upodobania. Jest to nowa formuła (3 lata pracy laboratorium marki w oparciu o najnowsze osiągnięcia nauki). Kosmetyk jest bezzapachowy, już po tygodniu używania wyraźnie napina skórę, rozświetla ją i odżywia. Formuła zawiera komórki macierzyste z granatu, które rozświetlają i wyrównują koloryt, ozonowane estry kwasów omega 3–6–9 o działaniu odżywczym oraz wegański kompleks kolagenowy bogaty w spermidynę, wspierający elastyczność i sprężystość skóry. 

Ja stosuję je w duecie na przemian z serum pod oczy. Kod MLE20 da Wam -20% na całe zamówienie na stronie Oio Lab, ważny przez tydzień od dzisiaj  (nie łączy się z innymi promocjami).Obraz który widzicie to "Spacer po plaży" Michaela Anchera z 1896 roku. Nie muszę Wam pewnie tłumaczyć dlaczego właśnie pejzaż spokojnej plaży zwrócił moją uwagę. Obraz aktualnie znajduje się w muzeum Skagens w Danii.  Dzięki Maju! Cieszę się, że niebawem lepiej się poznamy! Polecam!Zwykle w wakacje cieszyłam się, gdy wieczorami Sopot znów robił się pusty, ale tym razem tak mało było tego lata u nas, że puste ulice raczej mnie nie cieszą. Nie zdążyłam jeszcze naładować baterii tą letnią energią. W Paryżu i w Warszawie. Ten żakiet zawsze daje mi poczucie, że jestem dobrze ubrana. Rothko przyciąga uwagę nawet w hotelowym lobby. Puro otworzyło w Warszawie nową lokalizację. Dobrze się składa, bo połowa zespołu MLE musiała wczoraj zawitać w stolicy. I to nie z byle powodu!1. Ale nim zdradzę szczegóły, to powiem Wam tylko, że ulica Mokotowska i jej okolice to świetne miejsce, aby wybrać się na zakupy. // 2. Z wizytą w butiku pewnej marki, u której od lat robię zamówienia online. A mowa o…HIBOU! Uwielbiam ich ubrania, a że zdarzało nam się szyć w tych samych szwalniach to wiem, że jakość ich produktów i podejście do detali jest na bardzo wysokim poziomie.Zajrzyjcie, jeśli będziecie w Warszawie. Mokotowska 45!Ten top od razu wpadł mi w oko! Człowiek prawie zapomniał jaka to przyjemność wejść do sklepu, przymierzyć coś i kupić, zamiast gonić kuriera, odsyłać niepasujące rozmiary i składać kartony przy śmietniku, gdy pada deszcz.  A jeśli chcecie zobaczyć, co ja kupiłam, to wejdźcie tutaj 1. Słynna warszawska Dyspensa, w której jadłam pierwszy raz w życiu. // 2. Jeśli zbrzydły Wam już jagodzianki to znaczy, że przyszedł czas na kurki. Smaki może nieco inne, ale sezon równie krótki! // 3 i 4. Wreszcie zawitałam do Monday Artwork. Znałyście już tę polską markę? // Złota zasada brzmi: nie czekaj, aż zbije Ci się kubek od kawy aby kupić kolejny.Ostatni rzut oka i wracamy do Trójmiasta. 

Wakacje to czas odkrywania, szukania nieznanych dotąd miejsc i emocji. A wszystko po to, aby pod koniec zobaczyć na horyzoncie zbliżający się znany obraz – nasz dom, który po nowych przygodach, zdaje się być najszczęśliwszym miejscem na świecie. Aby to zrozumieć nie muszę na szczęście czekać do końca lata. Dziękuję Wam gorąco za uwagę i zapraszam na blog ponownie – lada moment! W najbliższych dniach będzie się tu działo!

 

*  *  *

 

 

Hockney i inni w Paryżu.

  Już tylko do 31 sierpnia można odwiedzać wystawę Davida Hockney'a w Fundacji Louis Vuitton w Paryżu. To od lat mój ukochany artysta. Nie tylko dlatego, że z odwagą łamał reguły, ani dlatego, że śmiał się z nadętej powagi świata sztuki. Hockney po prostu nie czekał, aż ktoś go zaakceptuje.

  Marzyłam o tej wystawie od wielu miesięcy. Pod pretekstem "bardzo ważnych rzeczy związanych z pracą" znalazłam powód, aby przyjechać do Paryża i ją odwiedzić. Z dziećmi. I chociaż niczego na świecie nie lubię tak bardzo, jak spędzanie czasu z moimi dziećmi, to miałam wątpliwości, czy moja uwaga nie będzie zbyt rozproszona. Bo z jednej strony, chciałabym się przyjrzeć „The Bigger Splash”, ale jednocześnie wolałabym, aby dzieci nie udawały, że wskakują na główkę do namalowanego basenu. Rodzicielskie doświadczenia w muzeum to mniej więcej 30% sztuki, a 70% szeptania „nie dotykaj ramy”, i to z taką intensywnością, że czujesz się jak ochroniarz-wolontariusz. 

  W każdym razie – to nie była wystawa „pod dzieci”, ale Hockney sam jest trochę takim wiecznym dzieckiem (i tego chciałabym się od niego uczyć). Skończyło się tak, że to moje córki, wbrew wszelkim oczekiwaniom, chciały tam zostać najdłużej. Może to przez interaktywne zabawy, dzięki którym każdy z nas mógł malować jak słynny artysta? Albo dzięki wspaniałej animowanej operze, którą można podziwiać na leżąco? Pierwszy raz tak wyraźnie zauważyłam, że ciąganie ich po muzeach i galeriach jeszcze nim zaczęły chodzić, wykształciło w nich wrażliwość na sztukę, której ja w tym wieku zdecydowanie jeszcze nie miałam.

  Czy Paryż jest idealny? Oj, z całą pewnością nie jest. Czy można dzięki niemu wprowadzić dziecko w świat architektury i sztuki? Myślę, że mało jest wspanialszych miejsc, aby spróbować to zrobić. Cała ta wyprawa, pokazała mi, że musimy wierzyć w nasze dzieci. Pokazujmy im to, co nas zachwyca, a nie tylko to, co wydaje nam się „wystarczająco proste dla maluchów”. Psi Patrol naprawdę nie wykształci w nich estetycznych standardów.  (A jeśli wydaje się Wam, że to bzdury, to polecam zapoznać się z badaniami, które mówią o korelacji między otaczającą nas estetyką, a szczęściem.)

Chociaż minęło już trochę czasu od mojej wizyty w Paryżu, to chciałam przypomnieć Wam właśnie o tej wystawie – być może ktoś z Was wybiera się do Francji i będzie mógł skorzystać z tej polecajki? Zapraszam na mini relację z tej artystycznej części wycieczki.

 

Miejsce:  

Fondation Louis Vuitton, Bois de Boulogne, 8 avenue du Mahatma Gandhi, 75116 Paryż

Czas trwania:

 9 kwietnia – 31 sierpnia 2025 r.    

Godziny otwarcia:  

codziennie oprócz wtorków

Bilety: 16 € (cena ulgowa – 10 €, a bilet rodzinny 32 €, lepiej wcześniej zarezerwować online

 

skórzana marynarka – Meotine (z drugiej ręki) // legginsy – Oysho // baletki – Kazar //

Wszyscy kochamy to, jak ten najznakomitszy żyjący "jajcarz" świata sztuki dobiera kolory (i to piszę ja: fanka czerni i bieli, która potrafi bez końca gapić się w jego seledynowo-zielono-pomarańczowe obrazy), ale czemu tu się dziwić, skoro Hockney ma tak zwaną synestezję (to nie choroba, ale zjawisko neurologiczne), które powoduje, że pobudzenie jednego zmysłu automatycznie wywołuje doświadczenia w innym zmyśle. U Hockney'a przejawia się to widzeniem kolorów w trakcie słuchania muzyki.

Słynny obraz, na którym Hockney namalował swojego przyjaciela, Johna Kasmina, i „uwięził” go za szybą plexi (na żywo jest bardziej widoczna). Kasmin wyciąga dłonie tak, jakby przyciskał je do szyby, próbując „przebić” się i wyjść do nas z obrazu. 

Zasłużona ta sława? Hockney przez całe swoje życie mierzy się z krytyką świata sztuki. 

Twórczość Hockney'a to nie tylko technologia i kolory. To też niezwykła wrażliwość. Czułość, z którą portretuje ludzi, światło, naturę — i życie jako takie. Czasem bardzo zwykłe, czasem zaskakująco melancholijne. Był i jest zdolnym, bardzo uważnym obserwatorem rzeczy, które większość z nas traktuje jak tło.

Daleko w tyle widzicie słynny portret Harry'ego Stylesa. Na ścianie wiszą także portrety jego pielęgniarzy (lewy górny róg), które malował na kilka tygodni przed otwarciem tej wystawy, bo stwierdził, że na tym etapie życia to dla niego jedne z najważniejszych osób w życiu i nie może ich zabraknąć. 

Animowana opera, którą można oglądać na leżąco. 

Jak wybitnym trzeba być artystą, aby tworzyć dzieła, które fascynują dorosłych, a jednocześnie szczerze ciekawią dzieci? Hockney malował na iPadzie, gdy inni artyści wciąż debatowali, czy obrazy oparte o piksele w ogóle są coś warte. Kiedy krytycy pukali się w głowę, on przesuwał palcem po ekranie, tworząc dzieła, na które dziś ludzie przylatują z drugiego końca świata. 

"Less is known than people think" – trudno się nie zgodzić, prawda?

Na zdjęciu tego nie widać, ale ten albym był olbrzymi. W bagażu podręcznym zdecydowanie by się nie zmieścił. 

Aby już nie nadużywać cierpliwości naszych dzieci, na drugi dzień wybraliśmy malutkie, ale oszałamiające Musée de l'Orangerie. Jeśli chcecie zobaczyć dzieła największych artystów na świecie, ale macie na to tylko godzinę, to właśnie znalazłyście idealne miejsce. 

Nenufary. Monet miał obsesję na punkcie wody i światła. Przez 30 lat artysta wciąż wracał do tego motywu. Stworzył łącznie około 250 prac o tym temacie. Te najbardziej monumantalne znajdują się właśnie tu: w owalnych salach paryskiego Musée de l'Orangerie. 

Wszystko to było bardzo romantyczne, a że od lat marzyłam o tym aby zobaczyć te obrazy, to cieszyłam się, że jesteśmy razem z dziećmi, które ciągną mnie za nogę i pytają gdzie jest wata cukrowa. Limit artystycznego zainteresowania został chyba już wykorzystany. 

Żakiet, który mi towarzyszył jest już w sprzedaży. Idealny do muzeum i na spacer po parku ;). 

W tle Babcia próbuje dyskutować o pociągnięciach pędzla z wujkiem Kamilem, ale wnuczki próbują ją przekonać, że ona namalują jej coś ładniejszego JAK TYLKO STĄD WYJDZIEMY.

I ten moment gdy znajdujemy polski akcent na ścianach najwspanialszych muzeów świata. 

Sztuka, która przyciąga próżnych, a potem pozostawia ich z uczuciem niedosytu. 

W drodze powrotnej czekały na mnie kolejne paryskie niespodzianki. Henri Cartier-Bresson to jeden z moich ukochanych fotografów. Tutaj same możecie ocenić jego twórczość. 

Paryż – jakby to delikatnie ująć w słowa – nie jest miastem skoncentrowanym na małych dzieciach. W czasach moich panieńskich wyjazdów nad Sekwanę częściej widziałam w restauracjach psa siedzącego dumnie na własnym krześle niż niemowlę w wózku. Podobno Francuzi wychodzą z założenia, że to dziecko ma przystosować się do stylu życia rodziców, a nie na odwrót (tak przynajmniej przeczytałam kiedyś w książce "W Paryżu dzieci nie grymaszą"). Napiszę lakonicznie, że sama się z takim podejściem nie utożsamiam, ale odwiedzając ich stolicę staram się szanować reguły gry. Zaryzykowałabym tezę, że dzieci w Paryżu są jak najbardziej mile widziane, ale to Twój (czyli w tym przypadku: mój) problem, aby nikomu nie przeszkadzały. Trochę jak z turystami – "wcale Was nie zapraszaliśmy, więc nie liczcie na szczególne względy". 

A tak serio. Napisałam kiedyś artykuł o podróży z dziećmi do Paryża i chociaż sporo się od tego czasu zmieniło (dzieci starsze, ale czasu na pisanie coraz mniej), to wciąż bym się pod nim podpisała. Łapcie link, jeśli chcecie przeczytać

Jak znaleźć balans między twórczym działaniem, a brakiem granic? Dlaczego kreatywność dziecka trzeba ukierunkowywać? Czy można zmarnować talent? „21 kluczy do twórczego życia dziecka” to kolejna genialna książka od Polskiego Wydawnictwa Naukowego. Nigdy nie poznamy odpowiedzi na wszystkie pytania, ale nauka z pewnością pomaga popełniać mniej błędów. Szukajcie mądrych książek, popartych rzetelnymi badaniami! 

"Twórcza zupa"

I moja ulubiona panorama na koniec. Czy wiecie, że ta słynna, romantyczna panorama Paryża z mansardowymi dachami, powstała z przyczyn czysto pragmatycznych? W XIX-wiecznym Paryżu prawo budowlane było tak skonstruowane, że podatek od nieruchomości był naliczany, tylko od podstawy dachu. Sprytni paryżanie postanowili to wykorzystać – architekt Francois Mansart, wyspecjalizował się w projektowaniu poddaszy, czasem nawet dwu-kondygnacyjnych, które przykrywał dwupołaciowy dach. Ładne te "dobudówki na nielegalu", prawda?

Dajcie znać, jeśli macie jakieś organizacyjne pytania dotyczące wystawy, rodzicielskich problemów w Paryżu, albo czegokolwiek innego! Postaram się udzielić jak najlepszych odpowiedzi :). 

 

Ibiza CHANEL Summer Club

Wpis powstał we współpracy z marką Chanel. 

  Ibiza nie jest pierwszym miejscem, które przychodzi mi na myśl, gdy słyszę o „edukacji w stylu CHANEL”. A jednak — to właśnie tam, na wzgórzach wypełnionych zapachem oleandrów, marka zorganizowała swój letni klub, do którego zaprosiła kobiety z całego świata. Wszystko po to, aby przedstawić nowe trendy w makijażu, a konkretniej: zawładnąć światłem i sprawić, aby tańczyło na naszej twarzy, tak jak mu zagramy.  

  Zaproszeni goście — redaktorzy, twórczynie, ludzie z pogranicza świata mody i kultury — przyjechali, by zrozumieć, czym właściwie jest blask w wydaniu Chanel. Czułam się tam trochę jak cichy obserwator, który wkradł się tylnymi drzwiami, ale mimo onieśmielenia, starałam się wyciągnąć z tego wyjazdu jak najwięcej. Poniżej, między relacją z podróży i kadrami pięknej Ibizy, przedstawiam Wam moje ulubione kosmetyki, które miałam okazję przetestować. Zapraszam Was do nierealnego świata CHANEL, do którego na chwilę mnie zaproszono.

Zapowiedź nowej przygody. 

Na zdjęciu są oczyszczający krem La Mousse Creme Nettoyante Au Camelia CHANEL // Hydra Beauty Micro Serum CHANEL // lakier do paznokci Le Vernis CHANEL (kolor 197 – Artiste)  // róż do policzków Joues Contraste CHANEL // pudełko – Ingrid Berg // gumka do włosów – H&M // szczotka do włosów – Zara Home // Najdalsza moja podróż od siedmiu lat. Ale jeśli marka CHANEL mówi "jedziesz", to po prostu jedziesz. Często wracam do znanych mi miejsc i nie lubię oddalać się od Polski. Uważam, że dobrze jest doceniać i odkrywać to, co jest blisko. Za szybko – wręcz kompulsywnie – szukamy nowych miejsc i wrażeń. Miejsca, do którego lecę, chyba nigdy sama nie wybrałabym jako cel podróży. Ale z marką CHANEL chętnie je poznam. Lądujemy! Użyję, gdy tylko skończą się turbulencje. 
Gotowa do lądowania.

Użyłam:  

1. Róż: Joues Contraste Fard a Joues Poudre Powder Blush (kolor 72 Rose Initial).  

2. Żel do brwi: Le Gel Sourcils Longwear Eyebrow Gel (kolor 350 transparent).  

3. Tusz do rzęs: Le Volume De Chanel (kolor 10).  

4. Błyszczyk: Rouge Coco Gloss (kolor 804).

(filmik z tego makijażu możecie zobaczyć tutaj)

Ibiza. Dla jednych – wyspa euforii. Dla innych – miejsce, gdzie wszystko zwalnia. Ta druga odsłona – zbudowana z bieli wapiennych ścian, nierównych tynków i miękkiego światła – stała się tłem dla CHANEL Summer Club. Szukając czegoś pomiędzy strojem na kilkugodzinną podróż, a zestawem na gorącą Ibizę. Moje sandały to Ancient Greek Sandals, spódnico-szorty i koszula to MLE (stara kolekcja), natomiast marynarka jest zamszowa, wyszukałam ją w Zarze, ale bardzo podobną znajdziecie tutaj.@elchiringuito_ibiza. Ten adres jest warty zapisania, jeśli planujecie wypad na Ibizę. 
OK. Faktycznie CIEPŁO na tej Ibizie. (Koszula to Seaside Tones, spódnico-szorty to MLE, japonki – Ancient Greek Sandals, torebka od CHANEL.)Jako dziewczyna znad morza, pierwsze co zawsze robię w podróży, to ruszam w stronę wody. Czy ktoś mi tutaj powie, co to jest? I czemu jest tego aż tyle?! Edit: Jedna z moich Obserwatorek odpowiedziała mi, że jest to, tak zwana, trawa Neptuna zbita w kulki, która świetnie wyłapuje zanieczyszczenia z morza, w tym mikroplastik. No, ale wygląda nieciekawie, same przyznajcie. :D Wszystko pyszne, ale affogato na chodniku we Florencji jednak nie do pobicia. @Przytulnyzakatek już zawsze będę myśleć o Tobie zamawiając ten deser. :DZa moment zjawią się tu twórczynie z całego świata. Ciekawe, ile osób rozpoznam! 1. Zaraz wieczór, czas się wyszykować. // 2. Marka CHANEL zaprosiła nas, aby pokazać swoją koncepcję makijaży. Dostałam też zadanie do wykonania: zrobić, według instrukcji obsługi, jeden z tych dwóch "looków". Nie wiem, czy marka wie, ale ja ledwo róż umiem nałożyć. :D // Od lewej: Les Beiges Eau De Teint Water Fresh Tint (kolor: medium) // Les Beiges Eau De Teint Water Fresh Tint (kolor: medium light) // Les Beiges Eau De Blush Water Fresh Blush (kolor: Intense Coral) // Stylo Ombre Et-Contour Eyeshadow (kolor: Electric Brown) // Palette Regard (kolor: Garden) // Rouge Coco Flash (kolor: Beat) // Poudre Loumiere (kolor: Warm Gold) // Ten makijaż nazywa się Golden Hour i faktycznie, w czasie golden hour wygląda całkiem nieźle, nawet gdy robi go taka amatorka, jak ja.  1. "No naprawdę Kasia. Z tym kolorem to poszłaś na całość" – to najbardziej "cool" i "ibizowy" strój jaki potrafię stworzyć (bluzka – LeBrand, spódnica – MLE A/W2025). // 2. Jeśli szukasz inspiracji kolorystycznych, najlepiej zerknij w stronę wody. // 3 i 4. Impreza na dachu. Gabrielle Chanel mówiła o pięknie jako „akcie wolności”. A Ibiza – w swojej pierwotnej formie – od wieków przyciągała tych, którzy szukali właśnie tego. Próbuję poczuć ten klimat, nawet jeśli wcześniej wcale za nim nie tęskniłam, zaczynam rozumieć, co tak przyciąga ludzi do tej wyspy. Zachody słońca trwają tu długo i gdy wracam do hotelowego pokoju nie mogę uwierzyć, która jest godzina! A z samego rana……Pobudka! Czy ja śnię? Kto mnie uszczypnie? Ale za kilka godzin, bo teraz jeszcze nie chcę się budzić, jeśli to jest tylko sen! Miałyśmy zjawić się w CHANEL Summer Club bez makijażu, bo dziś kolejne lekcje. Ibiza sprawia, że nawet ja zaczynam myśleć o kolorach innych niż zwykle.
Lakier czy książkę? Co wybiorę?Zaczynamy spotkanie z głównymi makijażystkami CHANEL. Chanel postawiło pytanie: czym jest światło na twarzy? Jak wygląda blask, który nie błyszczy na siłę? Uczyliśmy się makijażu, który nie maskuje, ale wydobywa. Tworzy nie tyle efekt, co nastrój. Rozświetlacz stał się punktem wyjścia do rozmowy o proporcjach, o odbiciu, o stylu, który chcemy podkreślać. 1. Biel i czerń to mój niezawodny duet. Zawsze i wszędzie // 2. Gdy CHANEL wyskakuje z lodówki.Robię zdjęcie i obejrzę je za tydzień, gdy w Sopocie znów będzie 15 stopni i ulewa.
Przed i po! Zwykły poranek. Tylko ja, leżaki, słońce i dyskretne dwumetrowe logo. Cztery makijaże na cztery różne okazje.Kompan mojej podróży – Jess, która nigdy nie zwalnia obrotów. Z Polski marka zaprosiła dwie osoby. Losuję makijaż, który mam zrobić na wieczór. Za nami 24 godziny na Ibizie. Lecę na ostatnią pożegnalną kolację…
Nocny flesz. Taka była nazwa makijażu, który wylosowałam na wieczór.
Czy ktoś poznaje tę panią? To architektka ze Stanów Zjednoczonych – Athena Calderone. Od lat podziwiam wnętrza, które tworzy, a teraz mogłam ją poznać na żywo! Na pewno nie wrócę z suchą skórą. Kolekcja Hydra Beauty dba o nawilżenie nawet w najbardziej wymagających warunkach. 1. Jakie szczęście, że zostawiłam trochę miejsca w walizce! Odkrycie wyjazdu to kredka do oczu w niebieskim kolorze. Na ostatnim zdjęciu zobaczycie, jaki dała efekt. // Kolejna próba wpisania się w styl Ibizy, ale nie robiąc nowych zakupów.
Bluzka to 303 sprzed kilku sezonów, a spódnica to stary prototyp MLE.

CHANEL nie tylko zabrało nas na Ibizę, ale też otworzyło przed nami swój świat. Pokazało mi, jak zagrać letnim światłem tak, aby uchwycić jego piękno w makijażu, ale przede wszystkim sprawiło, że poczułam się jak w filmie. Dziękuję za tę przygodę!

 

*  *  *