Nie lubię lata, bo uświadamia mi, że zaniedbałam siebie – majowe umilacze czyli kilka sposobów, aby ekstremalnie szybko przywrócić wakacyjny „vibe” w głowie

Wpis powstał we współpracy z marką Azure Tan, Veoli Botanica i Awesome Cosmetics. 

 

  Trochę w tym tytule przesadziłam, ale gdy wszyscy na około cieszą się już na lato, ja odczuwam gdzieś pod skórą napięcie, że to już, lada moment. Nim się obejrzę przyjdzie czas rozprężenia, na który nie jestem gotowa. Tyle jeszcze spraw do załatwienia, tyle miałam zrobić, aby to lato było fajniejsze, no i ja miałam być już ciut inną osobą, gdy nadejdzie. Wysportowaną, opaloną i zrelaksowaną, bez listy zadań do wykonania, która z każdym dniem jest coraz dłuższa.

  Jestem mistrzynią w jesiennym „trybie goblina” czyli chowaniu się w swojej norce gdy przychodzi jesień, wynajdywaniu świątecznego nastroju i tak dalej. Ale z latem jest inaczej. Im bliżej do Nocy Świętojańskiej, tym częściej muszę walczyć ze swoją neurotyczną naturą, która podpowiada mi, że „aby móc cieszyć się letnim czasem, musisz jeszcze zrobić to, to i to”. Dokończyć remont porzucony na finiszu, zamknąć projekt, który zaczęłam trzy miesiące temu i w połowie zorientowałam się, że chyba nie dam rady go ciągnąć, jeśli chcę mieć tyle czasu dla rodziny, ile potrzebuję. Nie wspominając już o masie innych rzeczy, które udowadniają, że prokrastynacja to moje drugie imię.

  Według profesora Jarosława Michałowskiego (za „Wysokie obcasy”), psychologa i terapeuty, takie zachowania mogą wynikać z nieadaptacyjnego perfekcjonizmu, czyli „perfekcjonizmu podszytego niewiarą we własne możliwości. Jeśli nie zrobię czegoś perfekcyjnie, to poniosę porażkę. A że trudno o perfekcję, to ociągamy się z działaniem. Takie są przyczyny o podłożu psychologicznym”. Odkładamy coś „na potem”, które nigdy nie następuje, a my wciąż mamy poczucie, że nie zasłużyłyśmy na nagrodę i odpoczynek, no bo nie wykonałyśmy założonego planu. Inna sprawa, że gdy inni cieszą się z długich letnich wieczorów, hamaka i słodkiego lenistwa, my, kobiety, wciąż zastanawiamy się co można by było zrobić, aby wszystkim wokoło było jeszcze milej. Chcemy być idealne i idealnie wywiązywać się ze swoich obowiązków, bo od tysiącleci stawiano nam poprzeczkę bardzo wysoko.  

Przechodząc do meritum – chciałabym poczuć wakacyjny klimat już teraz, będąc nadal tą samą „ja” – trochę zdenerwowaną, martwiącą się na zapas, bez idealnych nóg i perspektywy dwóch tygodni na Malediwach. Typowe blogowe „pitu pitu” powinno się teraz rozpocząć od stwierdzenia, że wszystko jest w naszej głowie, ale uważam, że to tylko po części prawda. Aby do „randomowego” tygodnia wpleść trochę wakacyjnego nastroju trzeba konkretów. I kilka z nich mam zamiar Wam zafundować – może pomogą też Wam?

zestaw z muślinowej bawełny – MLE (dostępny na przełomie maja i czerwca)

 

1. Cykady, fortepian i szum fal.

  Zacznijmy od muzyki. Specjalnie dla moich Czytelniczek stworzyłam zupełnie nową playlistę na lato. Wiem, jak wiele z Was zapisało sobie moje poprzednie propozycje i cieszę się, że utwory, które tak pozytywnie działały na mnie w ciągu różnych pór roku, Wam też sprawiły przyjemność. „Lato w biurze MLE 2024” to blisko półtorej godziny muzyki, która w subtelny sposób doda do Waszej codzienności odrobinę letniej świeżości. Mam nadzieję, że gdziekolwiek będziecie jej słuchać, poczujecie się jak na pikniku w oliwnym gaju.   

"Lato w biurze MLE" 

 

2. Galette z brzoskwiniami.  

  Zadbałyśmy już o zmysł słuchu, teraz czas na smak. Zauważyłyście, że gdy rozmarzymy się na temat danej pory roku, zwykle wymieniamy to, co najbardziej lubimy wtedy jeść? „Wyjedziemy na wakacje i znów zjem tę pyszną włoską burratę” albo „zimą uwielbiam zapach gorących jabłek z cynamonem i wanilią”. Kilka tygodni temu niejedna z nas pewnie rzuciła, że „już nie może się doczekać szparagów z jajkiem sadzonym”, ale w przypadku lata ta lista jest chyba najdłuższa ze wszystkich. To czas obfitości i świeżości, a plony, które przynosi potrafi ożywić w nas najpiękniejsze wspomnienia. Wystarczy jeden kawałek ciasta z owocami polanego odrobiną śmietany, aby przenieść się na chwilę do sielskich obrazów, jak z Pana Tadeusza. Swoją drogą, ten przepis wygląda trochę jak wyciągnięty z jakiegoś dzieła epoki Romantyzmu. A smakuje jak poezja! Znalazłam go kiedyś u Rozkosznego i pokochałam za to idealne, kruche ciasto – mówię Wam, że już zawsze będziecie je chciały robić z tego przepisu.

PROSTE LISTKUJĄCE KRUCHE CIASTO Z OWOCAMI OD ROZKOSZNEGO

Skład:

na ciasto:

1 szklanka, plus dwie łyżki (150 g) mąki pszennej

1 łyżeczka cukru

¼ łyżeczki soli morskiej drobnoziarnistej

100 g zimnego masła, pokrojonego na małe kawałki

120 g serka kremowego typu Philadelphia

na wypełnienie:

dowolne owoce około 750 g (ja wybrałam brzoskwinie) 

100 g cukru pudru 

sok z ½ cytryny

szczypta soli

1 łyżka mąki ziemniaczanej

ziarenka z 1 laski wanilii (lub 1 łyżka ekstraktu, lub 1 cukier waniliowy)

1 łyżki bułki tartej

1 jajko, roztrzepane

cukier do posypania, najlepiej gruboziarnisty

śmietana lub lody do podania

A oto jak to zrobić: 

Wszystkie składniki na ciasto włóż do misy robota kuchennego. Możesz też zagnieść ciasto ręcznie. Uformuj dysk, spłaszcz go i owiń folią spożywczą. Wstaw do lodówki na godzinę lub 20 minut do zamrażarki, jeśli bardzo, ale to bardzo Ci się śpieszy. W międzyczasie przygotuj owoce. Owoce odpestkuj i pokrój na plasterki, dodaj 100 g cukru, skrop sokiem z cytryny, dodaj szczyptę soli, wanilię i mąkę ziemniaczaną. Odstaw na min. 30 minut, aż owoce puszczą sok. Sok przelej do garnuszka, zagotuj. Gotuj na małym ogniu, często mieszając, aż zgęstnieje na rzadki kisiel, około 3 minuty. Wymieszaj powstałą glazurę z owocami. Odstaw do całkowitego wystygnięcia. W międzyczasie rozgrzej piekarnik do 220 stopni Celsjusza (góra-dół). Galette wraz z papierem zsuń z talerza na blachę. Posmaruj boki roztrzepanym jajkiem i posyp cukrem, najlepiej gruboziarnistym. Piecz około 25 – 30 minut, aż spód i boki będą mocno zarumienione. Jeśli wierzch zacznie się zbyt szybko przypiekać, przykryj go folią aluminiową. Wystudź na blaszce. Zjedz koniecznie z lodami lub bitą śmietaną. Galette najlepiej smakuje w dzień wypiekania, ale raczej ma małe szansę przetrwać dłużej. 

3. Jak pachnie lato na naszej skórze?

  Sporo z Was pyta mnie w komentarzach o perfumeryjne polecenia, a ja, jak stara nudziara, od lat odpowiadam, że tylko Chanel 5, ale w tym sezonie trochę zaszalałam. Poniżej kilka moich wakacyjnych wyborów, a w nich zapach piasku i morza zamknięty w olejku, próba zamknięcia nastroju pewnego zdjęcia w butelce i coś, co będziecie mogły dzielić z Waszą drugą połówką. 

– L'APÉRO sea, sud & sun (maleństwo, które zmieści się do kopertówki)

Oplotka FUMÉE

Byredo 1996 

Chanel PREMIERE (odświeżona wersja kultowego zapachu)

Książki pokazane na zdjęciu to (od góry): "Provence Glory"  Francois Simon // "Sztuka podróży" Travelicious // "Great Escapes Europe" Angelika Taschen // "Chateau Life" Jane Webster, Robyn Lea // 

 

4. Podróże małe i… te jeszcze mniejsze.

  „Ten kto za dzieciaka opanował sztukę szukania przygód na podwórku tuż za domem, ten w dorosłości będzie potrafił odnaleźć radość w najprostszych rzeczach” – ktoś mądry powiedział mi to kiedyś, gdy jako mała dziewczynka, bawiłam się piątą godzinę na trzepaku. Dziś doskonale wiem, co miał na myśli. Te najcudowniejsze wakacyjne wspomnienia nie zależą zwykle od celu naszej podróży – nawet jeśli ten jest piękny i odległy – ale od pracy jaką włożymy w czas, który został nam dany. Tak, pracy, bo delektowanie się otoczeniem jest sztuką, której niektórzy nie opanują nawet w pięciogwiazdkowym hotelu na Lazurowym Wybrzeżu.

 Według ekspertów tegoroczne wakacje staną pod znakiem lokalnego odkrywania – chodzi o minimum stresu związanego z podróżą, a maksimum powolnego doświadczania. Chociaż przeglądając te piękne albumy, które widzicie na zdjęciu powyżej, można zacząć marzyć o Prowansji i Capri, to szybciej poczuję ten wakacyjny „vibe” gdy zaplanuję na sobotę wycieczkę rowerową. Mniej stresu, a dla dzieci dmuchanie dmuchawców to i tak najlepsza zabawa pod słońcem. 

Kosmetyki od tej polskiej marki używam już od października zeszłego roku. Awesome Cosmetics jest pierwszą i polską marką, która w swoich kosmetykach stosuje hypskin. Jest to bioaktywna substancja naturalnego pochodzenia, pozyskiwana jest z ekstraktu z rzadkiej odmiany alg morskich. Badania producenta substancji pokazują, że działanie 1% hypskinu może być porównywalne do działania 0,3% retinolu. Marka o wszystkich składnikach rzetelnie informuje klientki w imię idei: transparentność to podstawa budowania dobrych relacji, dlatego poza informacją o tym, że dany kosmetyk posiada na przykład ponad 98% substancji naturalnych, zawsze dostajemy także informację o tym, co składa się na te 2% i dlaczego ich wykorzystanie okazało się lepsze od naturalnych zamienników.

 

5. Hej! Nie czekaj na hotelowe SPA. 

  Przychodzi wieczór, a na ścianach mojej łazienki wciąż tańczą promienie zachodzącego słońca. To detale, ale czasem wystarczą, aby zamienić codzienne czynności w przyjemne chwile dla siebie. Wykorzystuję więc te kilka dodatkowych minut w dziennym świetle, aby przyjrzeć się swojej skórze, przewertować łazienkową szafkę i na spokojnie zastanowić się, które z kosmetyków mi służą, a o których lepiej zapomnieć… i Wam nie polecać (to, że tak często widzicie u mnie te same marki wynika z tego, że większość nowych ofert odrzucam po przetestowaniu – niestety nie wszystkie popularne kosmetyki po przeanalizowaniu składów są warte naszych pieniędzy). Moja letnia kosmetyczka przedstawia się w ten sposób:

  Awesome Cosmetics – zamiast ekspresowej pielęgnacji (mycie i krem) dodam jeszcze coś, tak aby pielęgnacja była szersza. Seria Hydro Feeling to kompletna pielęgnacja – od oczyszczania przez tonizowanie, nawilżanie i odżywianie. W jej skład wchodzi żel do mycia twarzy, esencja tonizująca, serum i krem. Esencja tonizująca to też świetny produkt na przykład w długą podróż, gdy chcemy dać naszej skórze odrobinę wytchnienia, ale bez dotykania jej palcami. „W każdym kosmetyku łączymy wiele składników aktywnych w naprawdę dużych stężeniach. Zamiast zrobienia z takiej mieszanki trzech kremów, my stawiamy na jeden o wyjątkowo bogatym wnętrzu.” – mówią twórcy marki. Z kodem rabatowym o treści KASIA20 otrzymacie 20% rabatu na cały asortyment w Awesome Cosmetics (kod działa do 26 maja).

  Veoli Botanica – do mojej kosmetyczki wróciło w końcu serum pod oczy, które przez jakiś czas było wyprzedane, ale teraz znów można je kupić. Mówię Wam, że gdy raz go spróbujecie ciężko będzie Wam się  z nim rozstać. Niweluje cienie, oznaki zmęczenia i nie odkłada się w zmarszczkach. Po prostu hit! A skoro to wpis między innymi o letniej pielęgnacji, to nie mogę zapomnieć o filtrze – i Wy też proszę nie zapominajcie. Wyrzućcie kosmetyki przeciwsłoneczne z poprzedniego sezonu – nie nadają się już do uzytku. Na opakowaniach kosmetyków jest oznaczenie w postaci rysunku otwartego słoiczka – wskazuje on ile czasu po otwarciu produkt nadaje się do użycia. W przypadku kremów z filtrem najczęściej jest to czas od sześciu do dziewięciu miesięcy. Zwróćcie też uwagę na parametry ochronne kremu, tutaj mała ściąga:

SPF – określa stopień ochrony skóry przed promieniowaniem UVB, które odpowiada za opaleniznę oraz oparzenia słoneczne. Wartość SPF oznacza się poprzez porównanie czasu, po jakim na naszej skórze pojawi się rumień przy zastosowaniu produktu z SPF i bez niego. Należy pamiętać, że SPF nie zapewnia ochrony przed promieniowaniem UVA, które może prowadzić do przyspieszonego starzenia się skóry i zwiększonego ryzyka wystąpienia nowotworów.  

UVB – zawiera filtry przeciw promieniowaniu UVB odpowiedzialnemu m.in. za poparzenia słoneczne, reakcje alergiczne i nowotwory skóry.

PA ++++ – bardzo wysoka ochrona przeciwsłoneczna przed promieniowaniem UVA. Cztery plusiki to najwyższa możliwa ochrona.

HEV/IR – ochrona przed szkodliwym działaniem światła niebieskiego emitowanego przez ekrany (HEV) oraz ochrona przed promieniowaniem podczerwonym Infrared (IR).

PPD – wartość PPD stanowi wskaźnik skuteczności kremu z filtrem w ochronie przed promieniowaniem UVA, które jest głównym czynnikiem przyczyniającym się do fotostarzenia. Wartość PPD mówi nam o tym, ile razy zmniejszy się dawka promieniowania UVA absorbowanego przez skórę.

Lekki krem ochronny SPF przeciw fotostarzeniu BUT FIRST, SUNSCREEN (zawiera wszystkie wymienione powyżej zabezpieczenia) i rozświetlająco-liftingująco-naprawcze serum pod oczy i na powieki 20 SECONDS MAGIC EYE TREATMENT GLAM oraz  od Veoli Botanica. Kod rabatowy makelifeeasier20 daje -20% na wszystko.

4. A może to pokłosie funkcjonującego przekonania, że latem powinnyśmy być najlepszą wersją siebie?

  Na balet wróciłam miesiąc temu, zamiast – tak jak to sobie kiedyś obiecałam – we wrześniu zeszłego roku, nie pamiętam też kiedy ostatni raz biegałam. W przeszłości wydawało mi się, że nigdy nie dam się wplątać w gonitwę typu „zostało 63 dni do lata! Czas rozpocząć akcję bikini!”, ale po dwóch ciążach trochę inaczej na to patrzę. Podobno łatwiej jest być mamą, gdy zaakceptuje się fakt, że nie wszystko musi zawsze wyglądać idealnie. Albo dom, albo dzieci, albo ja – jeśli są kobiety, które siedem dni w tygodniu przez 24 godziny na dobę kontrolują cały chaos wokół siebie i niczego nie odpuszczają, to chętnie poznam ich sekret. Póki co godzę się z faktem, że drabinki na brzuchu do czerwca nie wyhoduje (i bądźmy ze sobą od razu szczere – do września też pewnie się to nie uda) i stawiam tylko na ekspresowe rozwiązania. Opalenizna – to jest dla mnie klucz do tego, aby z większą przyjemnością wkładać letnie ubrania. W aplikowaniu samoopalaczy doszłam do prawdziwej perfekcji, więc zdradzę Wam kilka moich „lifehacków”, a raczej „tanhacków”:

– Jeśli nie masz czasu (albo ochoty) aby robić peeling przed użyciem samoopalacza, to wsmaruj krem albo balsam w kostki, pięty, kolana, nadgarstki i łokcie (także po wewnętrznej stronie) i po paru minutach rozpocznij aplikację samoopalacza.

– Zawsze nakładaj samoopalacz welurową rękawicą. Umycie rąk po aplikacji nie wystarczy, bo minimalna ilość produktu może zostać pod paznokciami, czy przy wysuszonych skórkach. Żółty kolor w tych miejscach nie wygląda dobrze ;).  

– Jeśli nie masz specjalnej rękawicy, możesz użyć jednorazowych rękawiczek silikonowych. Dobrze sprawdzą się w przypadku balsamów samoopalających, a jeśli używasz pianki to pamiętaj aby wsmarować ją jak najszybciej, bo rękawiczki nie zblendują produktu tak dobrze jak welurowa rękawica.  

Wszystko, co tylko może być potrzebne do uzyskania domowej opalenizny. Mamy tu "usuwacz" nieplanowanych przebarwień, silnie opalającą piankę (polecam tym bardziej doświadczonym, daje super mocny efetk), puder, który redukuje uczucie lepkości po nałożeniu samoopalacza, masło do ciała (ładny naturalny efekt, dobry dla początkujących), produkty pielęgnacyjne i jednocześnie opalające do twarzy, peeling, spray do twarzy i rękawicę do rozprowadzania kosmetyku. Wszystko od Azure Tan (z kodem mle15 macie 15% rabatu).

 

– Samoopalacza nie nakładamy na dłonie powyżej nadgarstka. Na koniec aplikacji możemy delikatnie przyłożyć rękawicę do nadgarstków i delikatnie „przeciągnąć” ją w stronę palców (podobnie postępujemy przy wierzchach stóp – nie dochodzimy do palców).

– Używając kropelek do twarzy największą ilość produktu nałóż na te miejsca, które zwykle są najbardziej wystawione na słońce – nos, kości policzkowe, szczyt czoła. Pamiętaj, że tego typu produkty lubią się odkładać na linii włosów, czyli przy uszach i linii brwi. Na końcu dobrze jest te miejsca delikatnie przetrzeć ręcznikiem czy chusteczką, aby ściągnąć nadmiar. Nie zapominaj nałożyć produktu na szyję!

Kolor opalenizny, który widzicie na zdjęciu to efekt tylko jednorazowego nałożenia Azure Tan Shimmering – stopniowo opalającego masła do ciała (po 24 godzinach od nałożenia, po 12 godzinach zmyłam produkt). Masło posiada też właściwości nawilżające. Z kodem mle15 otrzymacie 15% zniżki na całą markę Azure Tan w sklepie Organic Concept.

 

  Artykuł miał być o ekspresowych sposobach na wakacyjny nastrój, ale pozwólcie, że na koniec stanę jednak w kontrze do samej siebie. Na około wciąż słyszymy narrację, która mówi: rób tylko to, na co masz ochotę, ale z punktu widzenia procesów poznawczych naszego umysłu jest to kompletna bzdura. Prawdziwą satysfakcję i przyjemność daje nam osiąganie postawionych celów, często takich, które wymagają wysiłku. Ekspresowe przyjemności to w ogóle ryzykowny temat. Dzięki badaniom z dziedziny neuropsychologii wiemy, że kryje się za nimi nagły wzrost dopaminy, odpowiedzialnej za nasze poczucie zadowolenia. W naturze nie ma nic za darmo i najczęściej szybki skok oznacza później równie szybki spadek, czyli mocno obniżony nastrój i silną demotywację (za "Dopamine and effort" Walton, 2019). Ewolucja zaprogramowała nasz mózg w taki sposób, aby przez cały czas łaknął dopaminy. Pierwotnie miała ona powoli wzrastać w sytuacjach, które zwiększały nasze prawdopodobieństwo przetrwania, to jest:

– polowanie

– budowanie

– gotowanie

– odkrywanie

– stosunki seksualne

  Dopamina była "nagrodą" za odpowiednie zachowania. W którymś momencie zorientowaliśmy się jednak, że istnieją prostsze i mniej męczące sposoby na to, aby podnieść poziom dopaminy. Te „proste przyjemności” to przede wszystkim:

– cukier

– scrollowanie internetu

– alkohol

– nikotyna

– wciągające seriale

– gry

  Na dodatek jeśli nie reglamentujemy sobie „szybkich przyjemności”, to przestają nam dostarczać dopaminy i potrzebujemy ich coraz więcej. Jak zatem najlepiej złapiemy tę letnią atmosferą, skoro kieliszek wina o zachodzie słońca odpada? W akcji – jeśli chcemy zjeść coś słodkiego, niech będzie to własnoręcznie upieczone ciasto z czerwcowych owoców, a nie batonik z supermarketu. Jeśli potrzebujemy fizycznego odpoczynku, to nie na kanapie, tylko na trawie w parku, czy ogrodzie. Mamy kwadrans na reset po trudnym spotkaniu? Zamiast przeglądać rolki na instagramie, przejdźmy się i – jak idiotycznie to nie zabrzmi – powąchajmy kwiaty kwitnące na drzewach. Nie żebym wyrzucała Was teraz z bloga – co to, to nie… ale artykuł się właśnie kończy, więc zapraszam Ciebie na mały spacer. Popatrzymy – nawet jeśli z zupełnie innych miejsc – na to samo niebo, zapewnimy sobie powolny skok dopaminy i przestaniemy myśleć o tym, że lato nas pogania.  

 

*  *  *

 

 

 

Look of The Day

Wpis powstał we współpracy z marką Ryłko. 

 

skórzane białe trampki – Ryłko

kurtka z bawełny – Pull&Bear (dział męski)

dzianinowy komplet dresowy – MLE (dostępny pod koniec lata)

pleciona skórzana torebka – Dragon Diffusion

okulary – Ray-Ban

 

  Właściwie już od połowy kwietnia zaczynamy przed weekendem sprawdzać prognozę pogody i przebąkiwać o krótkim wypadzie za miasto, nawet jeśli miałby trwać tylko kilka godzin. Kierunek jest zawsze ten sam – okolice Lubiatowa, mniej więcej godzina od Trójmiasta. Mamy tam swoją ukochaną plażę (na szczęście nadal otwartą), restaurację z domowym jedzeniem (kto zna „Ewę„ ten zna ;)), no i oczywiście Pałac Ciekocinko – stary majątek ziemski, który ktoś postanowił uratować od zapomnienia. Jeśli spędzaliście tam ostatnio czas, to być może natknęliście się na mnie w trakcie spaceru albo na koniu, bo tam znalazłam w końcu chęć, aby wrócić do pasji z dzieciństwa.

  Gdybym miała kiedyś porzucić miejskie życie, to właśnie tam bym się przeniosła – Portos na pewno byłby za. I pewnie niewiele musiałabym zmieniać w swojej garderobie, bo od dawna widać w niej raczej stęsknioną za sielską naturą dziewczynę, niż bywalczynię warszawskich salonów ;). Wiecie, że moje polecenia są zawsze szczerze i sprawdzone osobiście, więc jeśli jesteście w trakcie poszukiwań białych trampek na ten sezon i przejrzałyście już oferty wszystkich dużych multibrandów, to zachęcam, aby spojrzeć jeszcze na ten model od Ryłko. Po co szukać po zagranicznych markach skoro w polskim sklepie znajdziecie skórzane, solidne trampki o ładnej smukłej linii i to jeszcze w lepszej cenie. Ja jestem z nich zadowolona! 

 

Na polskie lato

 

Artykuł zawiera linki afiliacyjne i lokowanie marki własnej. 

 

  Gdańsk, Sopot, Dębki czy Jurata – lato nad polskim morzem jest jedyne w swoim rodzaju. Dostrzegam pewien charakterystyczny styl kobiet, które chcą u nas wypocząć i jednocześnie dopasować się do zdradliwej majowo-czerwcowej pogody. Sprawdźcie moje propozycje, które dobrze się spiszą w nadbałtyckich miejscowościach. 

sweter z mieszanki wełny merynosowej i bawełny – MLE (dostępny w przyszłym tygodniu) // spodnie – Staud // kostiumu – Weekday // klapki – Arket // okulary – Mango // książka "Oczy Mony" // 

 
kurtka z mieszanki wełny i poliestru – MLE // spódnica – Abercrombie & Fitch // body – Bershka // sandały – Ancient Greek Sandals // torba – Elleme // szczotka do włosów – Olivia Garden // 

 

dzianinowa sukienka – MLE // torebka Elleme //  czółenka – Mango // okulary – Celine // kolczyki – YES // zapach do włosów – Balmain // 

 

 

Last Month

Wpis powstał we współpracy z marką Carry, Newbytea, Muduko, Fundacją Poczuj i Embryolisse, marki własnej oraz zawiera linki afiliacyjne. 

 

  Za oknem upał jak w środku lata, zaraz przekwitną jabłonie, a na moim ulubionym straganie można już kupić wszystkie majowe przysmaki.

  Gdy cofam się do pierwszych kwietniowych kadrów, zapisanych na moim telefonie, wydaje mi się, że od tamtego czasu minęła mała epoka. Śnieg przenikał się jeszcze wtedy z bielą płatków mirabelki, a plany, co do których nie byłam pewna, dziś są już rzeczywistością, a ja przekonuję się, że los znów poprowadził nas jak trzeba.

 Wiosną wcale nie mamy mniej problemów i więcej czasu, a jednak w magiczny sposób udaje nam się codziennie wyjść na rower i częściej chodzić pieszo do dziadków. Uwielbiam tę magię, która daje nam wszystkim siłę do tego, aby uwijać się jak pszczoły. Ale teraz przysiądźmy na chwilę – tyle wystarczy, aby zobaczyć wiosnę moimi oczami. 

 

Na kuchennym stole widać ślady wczorajszego planowania. Rozmawialiśmy o podróżach, ale skończyło się – jak zwykle – na dyskusji o kolejnym remoncie. Jeśli jesteście ciekawi, gdzie szukam inspiracji, to powyżej widzicie kilka moich faworytów (ten album w prawym dolnym rogu to "Matisse. Cut-outs"). 
OBIECUJĘ, że dziś nie będę na noc oglądać Yellowstone, pójdę wcześniej spać i nie będę tak niewyspana jak dzisiaj (CZY KTOŚ W OGÓLE W TO WIERZY?). Ten pies nie może leżeć na kanapie. Dajcie mi znać jeśli to zrobi. A jeśli nie czytałyście artykułu, w którym można było zobaczyć ten zestaw to zapraszam tutaj. Powinna go przeczytać każda dziewczyna z pokolenia millenialsów ;). Ale przedstawicielki „gen Z” też są mile widziane! Jak zachęcam moje dzieci do jedzenia warzyw? Udaję, że nie chcę się z nimi podzielić. Nagle okazuje się, że gotowany kalafior to właśnie to, o czym marzyły :D. W pierwszy ciepły weekend ruszyliśmy do trójmiejskiego Zoo.  1. Jedyne dzikie zwierzęta, które powinny kiedykolwiek trafić do naszych domów. // 2. Idziemy odwiedzić pewną gwiazdę światowego formatu. //  Wypatrzyliśmy Kokosankę! Mimo sławy nadal wychodzi do ludzi. To jedyna w swoim rodzaju pingwinka albinoska tego gatunku i właśnie zdobyła tytuł ulubionego pingwina świata.   Myślami już przy poniedziałku… 1. Stare, dobre tulipany. Kto o nich pamięta gdy na horyzoncie pojawiają się zjawiskowe piwonie? // 2. Poprawka spodni nr 1367436. Ostatnie spotkanie w tym tygodniu i zaraz zajmę się domowymi sprawami. Dziś w planie porządki w tych najgorszych zakamarkach. // 3. Pierwsze szparagi na obiad! // 4. Często pytacie mnie o to, co czytam. Wczoraj akurat to. Smutna ta wizja przyszłości, w której nasze dzieci będą mieć zaprogramowanych przyjaciół. // W poprzednim wcieleniu chyba byłam królikiem… 1. Plaża w Orłowie wczesną wiosną. // 2. Kwietniowe perfumy. // Brawo Warszawo. Brawo Gdańsk. Brawo Sopot. Ten dzień dobrze się zaczął i dobrze się skończył. ​Czasem droga od jednego lokalu wyborczego do drugiego jest długa i wyboista ;). 
Ten zestaw to oczywiście MLE (t-shirt ze stałej kolekcji, a spodnie pojawią się w maju). Torebkę znajdziecie tutaj, a okulary tutaj.
Czy ten widok może się znudzić? Portos przed i po wizycie w psim SPA.  Poniedziałkowy poranek. Ósmy kwietnia. Słońce jeszcze nie wstało, ale my już wiemy, że będziemy mieć w Sopocie prezydentkę. ;)  1. Moje Drogie, wszystkie musicie poczekać na tej kupce przy łóżku do wieczora. // 2. Pierwsza rzecz po przebudzeniu? Duża szklanka wody, bo wiem, że potem nie będę już pamiętać o nawadnianiu. Wiem, że zaraz zaczyna się majówka i wszyscy myślami już przy miłych rzeczach, ale mogę dosłownie na kilka sekund zająć Waszą uwagę? Kilka informacji, aby zrozumieć o co chodzi: terapie genowe to szansa dla wielu śmiertelnie chorych dzieci. Pewnie wiecie, że lek na SMA jest już refundowany, a dzięki badaniom przesiewowym, dzieci diagnozowane są zaraz po urodzeniu – to oznacza, że szybko dostaną lek, dzięki któremu rozwijają się prawidłowo. Dla mnie to najcudowniejsze, co udało się stworzyć człowiekowi – jeden zastrzyk sprawia, że niewinne dziecko skazane na śmierć przez nieszczęśliwy dobór genów może żyć i rozwijać się jak inne zdrowe dzieci. 

Kolejne dzieci z innymi nieuleczalnymi, przerażającymi chorobami czekają jednak na następne naukowe cuda – jedną z nich jest mała Malwinka z Zespołem Retta. Według prognoz lek, który ją uratuje, będzie dostępny mniej więcej za półtora roku. Do tego czasu jej rodzice muszą walczyć o to, aby choroba postępowała w jak najmniejszym stopniu. A to – jakżeby inaczej – zależy od pieniędzy. Malwinka co tydzień musi dostawać specjalny syrop, który pozwoli jej dotrwać do terapii genowej. Jego koszt to 10 300 dolarów. Co siedem dni! Ja już się dorzuciłam i gorąco zachęcam Was, aby wspomóc rodziców tej słodkiej dziewczynki. Będę za Ciebie trzymać kciuki Malwinka! Link do zbiórki znajdziecie tutajNie na wszystko w życiu mamy wpływ. Los w każdej chwili może się odwrócić. Łatwiej jest iść przez życie wierząc w to, że nie zostanie się samemu w najtrudniejszych chwilach. No bo dlaczego miałoby tak nie być, jeśli wcześniej sami pomogliśmy komuś, kto tego potrzebował? Uwielbiam naszą poranną rutynę i to, że w Sopocie wszędzie można dojść pieszo.  Wiosna atakuje! Białe trampki i jasne spodnie idą w ruch! Spodnie to ten sam model z MLE, które widzieliście kilka zdjęć wyżej, torebka to Dragon Diffusion. Ok, idzie lato. Czas się z Tobą rozprawić, Droga Pani Szafo.Szafa przedi i tuż po rewolucjach. Chyba powinnam częściej robić takie porządki, bo trochę tych rzeczy do oddania uzbierałam. Nastał więc ten dzień, kiedy założyłam profil na Vinted. A zebrana kwota leci do Malwinki!Przepraszam, ale mamy już plany na ten wieczór! Gra "Bałagany" ilustrowana przez Monikę Filipinę wciągnęła nas na całego i towarzyszy nam nawet przy śniadaniu. Ma banalne reguły i świetnie ćwiczy spostrzegawczość. Chodzi w niej po prostu o to, aby w poszczególnych pomieszczeniach domu, w których zapanował potworny bałagan, odnaleźć różne przedmioty. Polecam dla dwulatków, pięciolatków i trzydziestosiedmiolatków! Mam dla Was kod rabatowy – jeśli skorzystacie z hasła MUDUKOGRY to otrzymacie 20% zniżki na cały asortyment w sklepie.Gdzieś tu podobno schował się jeden ogórek, smycz i pióro.  1. Pokaż mi, że mieszkają u Ciebie dwie królewny bez mówienia, że mieszkają u Ciebie dwie królewny. // 2. Białe zawilce. Nie zrywamy. // Przysyłki od Newbytea, które zawsze wywołują w całym moim biurze szybsze bicie serca. Uwielbiamy pić herbatę, a prawda jest taka, że odkąd przyzwyczaiłyśmy się do tej z Newbytea nie smakuje nam już żadna inna. Edycja "Flowering tea" nie tylko jest pyszna, ale także pięknie wygląda… Tenzestaw to starannie dobrana kolekcja kwitnących kul herbacianych. Każdy kwiat w zestawie skręcany jest ręcznie przez wykwalifikowanych rzemieślników. Po zalaniu gorącą wodą, herbaciane kule kwitną i tworzą wyjątkowe kompozycje.Zestaw upominkowy składa się z 20, ręcznie skręconych kuleczek z mieszankami najwyższej jakości herbaty chińskiej i kwiatów. To wyjątkowy prezent dla każdego wielbiciela najwyższej jakości herbat i naparów… (a zbliża się wielkimi krokami Dzień Mamy… ;)). Kod KASIA15 da Wam 15% rabatu w sklepie Newbytea i jest ważny do 20 maja. A tu kilka moich ulubionych propozycji herbacianych na co dzień: Milk Oolong, Rooibos Orange, Masala Chai Szafa na Vinted prawie wyprzedana! Wzięłam z naszego magazynu kilka kartonów i zabieram się za pakowanie Waszych zamówień. Poranne negocjacje. Czy ktoś w ogóle doceni te godzinne rozkminki nad kolorem guzika?!Zieleń i błękit. Kolorowy zastrzyk energii. Czyżby millenialsowe beże miały pójść w odstawkę? ;)
W medycynie alternatywnej niektóre kolory mają lecznicze właściwości. Nie jestem zwolenniczką żadnych terapii, które nie mają poparcia w nauce, dlatego do takich rewelacji podchodzę z dystansem. A jednak róż i żółć mają w sobie jakąś energię, która mi się udziela.  
Wasze psy też chodzą na dwóch łapach, gdy tylko łapiecie za smycz? Ta różowa koszula w paski jest od polskiej marki Carry (wybrałam rozmiar S). Wykonano ją ze stuprocentowej bawełny. Portosie, w tej siatce naprawdę nie ma nic, co by Ci smakowało. Nową rolkę z propozycjami strojów na każdy dzień tygodnia znajdziecie tutaj. O tę torebkę pytałyście najczęściej, więc aby uprzedzić kolejne Wasze zapytania podaję Wam link do niej tutajA ta sukienka to nowość od MLE, która pojawi się pod koniec maja. 1 i 3. Wiedziałyście, że kolor hortensji zależy przede wszystkim od kwasowości gleby? // 2. Chyba właśnie wydało się, że kalafior to moje popisowe danie… // 4. Nowości w MLE szykują się takie super, że naprawdę muszę zrobić więcej miejsca w mojej szafie. Z roku na rok jest w niej coraz mniej innych marek i w tym roku ten trend się raczej nie zmieni. Szykujcie się więc na kolejne wyprzedaże szafy ;). 3550 złotych. Taką sumę przelewam dziś na konto Malwinki za wyprzedaż mojej szafy. Pamiętajmy, że to nie dzięki wielkim kwotom wpłacanym przez kilka osób udaje się kończyć te zbiórki i tym samym uratować życie dzieci, ale że to zasługa tysięcy (a czasem dziesiątek i setek tysięcy) ludzi, którzy wpłacają tyle ile mogą – czasem 2 złote, a czasem 20 złotych. Na Instagramie obserwuje mnie ponad 459 tysięcy osób. Gdyby każda z nich wpłaciła dziewięć złotych rodzice Malwinki mogliby odetchnąć i przestać się w końcu martwić o jutro. Jeśli macie dziś chęć i siłę komuś pomóc to podaję linkGodzina 16.00, za oknem wiosna, a wszystkie mejle już odpisane. Ruszamy na spacer szlakiem sopockich rzeźb!I mamy własnego przewodnika, który nas poprowadzi. Ta książeczka mnie oczarowała – z przyjemnością wybrałyśmy się na artystyczny spacer z Filipkiem i sopocką mewą Helą."Bimalbi, Niedźwiedź i Parasolnik" to podróż po najsłynniejszych sopockich rzeźbach w przystępnej dla dzieci formie. Część eksponatów oczywiście znaliśmy już wcześniej, ale teraz odkryliśmy je na nowo. 

Bimalbiego mijamy na każdym naszym niedzielnym spacerze. 

A na słynnym Monciaku znalazłyśmy Niedźwiedzia Wojtka. Kto z Was też planuje go odwiedzić w majówkę?Jak malowany!Ta książeczka zajmie u nas honorowe miejsce. Powstała z inicjatywy Fundacji Poczuj, której jednym z celów jest propagowanie poczucia spokoju i przynależności do wspólnoty. Gratuluję świetnej pozycji!W maju będziemy tu wracać jeszcze częściej. 
Żegnamy się z naszymi kamiennymi przyjaciółmi. Czas spać!  Gdy wszyscy już jesteśmy w domu i szukamy ukojenia po długim dniu na zewnątrz. To kosmetyk dla całej rodziny i po kąpieli dosłownie przechodzi z ręki do ręki, bo wszyscy chcą go użyć.  Mleczko odżywczo-nawilżające od Embryolisse ma 98% składników naturalnego pochodzenia, jest bogaty w organiczny ekstrakt z aloesu, wosk pszczeli, masło shea i można go stosować zarówno do ciała jak i do twarzy (dostępny w dwóch pojemnościach: 75ml oraz 400ml). Z kodem rabatowym MLE20, daje 20% na zakupy w sklepie Embryolisse (bez zestawów). Kod będzie aktywny do 12.05.Gruba warstwa kremu na dłonie i można ruszać z serialem!
Ja, która nigdy nie lubiła filmów o kowbojach marzy nagle o własnym ranczu i chce chodzić w kowbojskich kapeluszach. Nie wiem co ma w sobie ten serial. Ale coś ma na pewno. Kto z Was też ogląda Yellowstone?A że pytań o te piżamy z MLE mam dziennie kilkanaście to uspokajam, że wrócę w pełnej rozmiarówce. 

Ten wieczór, gdy raz w roku jesteś po wszystkich rutynowych badaniach, wracasz do domu prosto na mini aferkę o wybór piżamki i myślisz sobie, że masz wszystko. Dziewczyny, nie przejmujcie się w życiu drobiazgami. Badajcie się regularnie. Doceniajcie słodko-gorzki smak zwykłej codzienności. Nie dajcie sobie wmówić tu w Internecie, czy na Instagramie, że czyjeś życie jest piękniejsze/fajniejsze/ciekawsze, bo to tylko kradnie Wasz czas i energię na to, aby być tu i teraz i cieszyć się chwilą. Śpijcie spokojnie, wypocznijcie w tę majówkę jak tylko się da i widzimy się niebawem!

 

Top 5: czy polscy influencerzy szykują się już na majówkę?

 

  Chociaż lada dzień (a konkretnie jutro) wrócę do Was z tradycyjnym wpisem z cyklu „Last Month” to dziś jeszcze krótkie przedmajówkowe zestawienie inspiracji! Co polscy influencerzy zakładają gdy bez zaczyna kwitnąć? Sprawdźcie!

@rzeczydominiki

Panią Dominikę poznałam osobiście i dopiero wtedy dowiedziałam się, że prowadzi świetny profil na Instagramie. To kopalnia inspiracji i szczerych polecajek. A ubrania? Są tylko dodatkiem do osobowości tej poznanianki.  

@freakery

Lekkość, oryginalność, dystans do trendów. Asia to pasjonatka mody vintage i eklektyzmu. W tym połączeniu podoba mi się minimalizm połączony z motywami flamenco. Mogło wyjść groteskowo, a jest fajnie. 

@cajmel

Karolina pokazuje nam alternatywę dla typowych letnich sukienek sukienek. Ten zestaw raczej nie wyglądałby dobrze na mojej figurze, ale przy następnym pakowaniu walizki przemyślę to, czy przypadkiem nie zabrać ze sobą podobnej spódnicy. 

@jestem_kasia 

Wszystkie odcienie bieli i ecru to mój ulubiony sposób na majowe zestawy. Jeśli ktoś wybiera się na majówkę do Sopotu, to taki strój będzie idealny!

@Rozkoszny

A tu pierwszy w historii tego zestawienia mężczyzna! I to pewnie znany większości z Was. Majówka to czas, w którym wiele z nas – zamiast odpoczywać – łapie za młotek, wałek do malowania albo zabiera się za sprzątanie piwnicy. I chociaż powyższy strój średnio się do tego nadaje, to życzę Wam w tym czasie tak szerokiego uśmiechu jaki prezentuje Michał. A teraz lecę robić kolację z jego przepisu! 

Look of The Day

Wpis powstał we współpracy z marką Biżuteria YES. 

 

kolczyki – YES 

kubek – Fenek Studio

szara marynarka i t-shirt – MLE (zeszłoroczna kolekcja)

spodnie materiałowe – ZARA (stara kolekcja)

torebka – Bottega Veneta

buty – Gianvito Rossi

 

  Czy w moim obecnym życiu jest jeszcze miejsce na elegancję? Tak, ale tylko w maksymalnie komfortowej wersji. Zazwyczaj nie ma u mnie w pracy żadnego wymogu dotyczącego ubioru, za to codzienne obowiązki mamy dwójki rozbrykanych myszek sprawiają, że ubraniami z wyboru jest to, w czym wygodnie robi się pranie, wyprowadza psa, chodzi do przedszkola i gotuję spaghetti z sosem pomidorowym. A jeśli w grafiku pojawia sie nagle służbowe spotkanie i trzeba wyjść z "trybu goblina" to znajduję coś, co nie wyrwie mnie zbyt gwałtownie z mojej wygodnej bańki. Jeśli obcas – to najniższy z możliwych, a skoro kurtkę zamieniam na marynarkę, to pod spodem może już zostać t-shirt. O "efekt wow" zadbały nowe kolczyki – uwielbiam je, bo są lekkie i bardzo wygodne. Do tego ostatni łyk zimnej już kawy i mogę ruszać!