Last Month

IMG_7590

I hope that Monday after a long weekend was bearable to you – the weather in Sopot is making all of us very indolent. If you can find a moment to take a break from work and everyday duties, I encourage you to have a look at the photos from May, which passed in a blink of an eye.

***

Mam nadzieję, że poniedziałek po długim weekendzie był dla Was do wytrzymania – w Sopocie pogoda bardzo rozleniwia. Jeśli znajdziecie chwilę na oderwanie się od pracy i codziennych obowiązków, to zapraszam Was do obejrzenia zdjęć z maja, który minął mi w oka mgnieniu. 

IMG_8024My breakfasts have recently become slightly longer. I more often drink coffee at home, and then I already get down to part of my work. As yet, I haven't bought a coffee maker, but, for the time being, Chemex is enough. Have you already heard of this great gadget for brewing coffee at home? :) UPDATE: I've just received a massage from mojeespresso.pl that they've prepared a 10% discount for the readers of Makelifeeasier.pl. It is enough to insert the code "makelifeeasier" during the purchase.

Moje śniadania stały się ostatnio nieco dłuższe. Częściej piję kawę w domu i już wtedy zabieram się za część pracy. Nie doczekałam się jeszcze ekspresu, ale póki co, Chemex w zupełności mi wystarczy. Znałyście już to cudo do parzenia kawy w domu? :) AKTUALIZACJA: właśnie otrzymałam wiadomość od strony mojeespresso.pl, że dla czytelniczek Makelifeeasier.pl udostępniono rabat wysokości 10%. Wystarczy użyć kodu "makelifeeasier" w trakcie dokonywania zakupów.

IMG_8351

A new dress by Beata Cupriak, a Polish brand. This specific model, with a neat name "Garden Party," is suitable for various occasions and is extremely comfortable. 

Nowa sukienka od polskiej marki Beata Cupriak. Ten konkretny model, o wdzięcznej nazwie "Garden Party", pasuje na wiele okazji i jest bardzo komfortowy w noszeniu. IMG_8117

In May, the word "weekend" acquires a totally different meaning. If the weather is going to be nice, I'm doing my best to finish the most important errands before Friday evening. I spend Saturdays in Kashubia.

W maju słowo weekend nabiera zupełnie innego znaczenia. Jeśli pogoda ma być ładna, to robię wszystko, aby skończyć najważniejsze sprawy do piątkowego wieczoru. Soboty spędzam na Kaszubach. 
IMG_6398IMG_8168My own corner in the bedroom which I commonly call "my office." There are many things there that somehow make my work far more pleasant.

Kąt w sypialni, który potocznie nazywam "moim biurem". Dużo tu rzeczy, które w jakiś sposób umilają mi pracę. 

IMG_7964_Fotor_Collage

1. The first effects of renovation are slowly becoming visible. // 2. Home clothing with which I simply fell in love. // 3. "Zwykłe Życie" ("Simple Life") Magazine and a bowl of Chinese food, that is a perfect evening. // 4. Espadrilles are the best for heat waves! //

1. Powoli widać pierwsze efekty remontu. // 2. Ubrania "do chodzenia po domu", w których po prostu się zakochałam. // 3. Magazyn "Zwykłe życie" i miska chińszczyzny, czyli wieczór idealny. // 4. Na upały espadryle są najlepsze! //IMG_7482

Bit by bit…

Kawałek po kawałeczku…IMG_78i99_Fotor_Collage

A couple of photos from my trip to the southern part of France which I haven't shown you before. The post about the trip became the greatest hit with the readers since… I don't even remember when ;). If you've missed it or would like to read my story again, you can find it here.

Kilka zdjęć z mojego wyjazdu na południe Francji, których wcześniej nie publikowałam. Wpis z relacją cieszył się zdecydowanie największą popularnością od czasu… nawet nie pamiętam ;). Jeśli go przeoczyłyście, albo chcecie przeczytać moją opowieść jeszcze raz to zapraszam tutajIMG_7469IMG_h7899_Fotor_CollageIMG_8287

At the last moment, I packed a leather clutch bag by PIEL in my suitcase – we've never parted since that time. I'm always glad when I find aesthetically made products by a Polish brand.

W ostatniej chwili spakowałam do mojej walizki skórzaną kopertówkę PIEL. Od tego czasu już się z nią nie rozstaję. Zawsze cieszy mnie, gdy znajdę estetycznie wykonany produkt od polskiej marki.

lastmIMG_7899_Fotor_CollageIMG_7487IMG_78j99_Fotor_CollageIMG_8041

We're celebrating Monia's birthday!

Świętujemy urodziny Moni! IMG_8289

A new delivery of scrubs from BodyBoom <3

Nowa dostawa peelingów od BodyBoom <3IMG_8229IMG_7761IMG_7760

You'll find my short text on Tuscany in the latest issue of Harper's Bazaar :).

W obecnym numerze Harper's Bazaar znajdziecie mój krótki tekst o Toskanii :).

IMG_8163_Fotor_Collage

1. A short visit to Warsaw – I'm very glad that I had the occasion to meet so many of my readers which was thanks to the Warsaw Book Fair. // 2.  The editorial staff of Muza Publishing House and the happy author of "Elementarz Stylu" as the star of the day ;) //

1. Krótka wizyta w Warszawie – cieszę się bardzo, że z okazji "Targów książki" miałam okazję poznać tyle moich czytelniczek. // 2.  Redakcja wydawnictwa Muza, szczęśliwa autorka i "Elementarz stylu" jako gwiazda dnia ;) //IMG_7978coat & silk top / płaszcz i jedwabny top – Tallinder (to również polska marka, która z tygodnia na tydzień ma coraz ciekawsze modele w sprzedaży) // jeans / spodnie – COS // basket / kosz – H&M

Coming home is always the best…

Powroty do domu są najwspanialsze…IMG_7902

LOOK OF THE DAY

_E1A9387

dress & shoes / sukienka i buty – ZARA

watch / zegarek – Michael Kors

jacket / żakiet – MLE Collection

bag / torebka – Mango

sunglasses / okulary – J.Crew

   Late spring and summer are a time when I wear dresses more eagerly. I really like shirt dresses as they are not infantile, and the blue and white stripe pattern always looks noble. Apart from that, it matches my favourite colour – dark blue. If I manage to go on a true holiday this year, I will happily wear flat sandals to my shirt dress (and a bathing suit underneath it!). For the time being – in a more urban environment – I opt for leather lace-up high heels, a simple handbag, and a classic watch with a brown strap.

***

   Późną wiosną i latem chętniej noszę sukienki. Tę o kroju koszuli lubię szczególnie, bo nie jest infantylna, a wzór w niebiesko-białe prążki zawsze prezentuje się szlachetnie. Poza tym, pasuje do mojego ulubionego koloru – granatu. Jeśli uda mi się wyjechać w tym roku na prawdziwe wakacje, to do mojej koszulowej sukienki chętnie włożę sandałki na płaskim obcasie (i kostium kąpielowy pod spodem!). Póki co, w bardziej miejskich okolicznościach stawiam na skórzane, wiązane szpilki, prostą torebkę i klasyczny zegarek na brązowym pasku. 

_E1A9593_E1A9404_E1A9485_E1A9438_E1A9362_E1A9446_E1A9585

Top5: Najlepsze stylizacje polskich blogerek z maja

   Polish fashion bloggers are taming the hottest trends of the season. Flared trousers ending above the ankle, sleeveless coats, and shoulderless blouses – which one of these trends is your favourite?

***

   Polskie blogerki modowe oswajają najgorętsze trendy sezonu. Spodnie przed kostkę z rozszerzanymi nogawkami, kamizelki o kroju płaszcza i bluzki bez ramion – który z tych tendencji podoba Wam się najbardziej?

 

FIFTH PLACE / MIEJSCE PIĄTE:

Pani Aga

   Agnieszka chose strong elements, such as a long white vest (it is in fashion for the second season), a pair of slightly flared trousers with frayed bottom, and feminine red sandals. If this set is too bold for you, it is enough to replace the trousers with a pair of cigarette trousers or a pair of classic shorts.

    Agnieszka postawiła na mocne elementy, takie jak długa kamizelka (modna już drugi sezon) w bieli, lekko rozszerzane spodnie z postrzępionym dołem i kobiece czerwone sandały. Jeśli ten zestaw jest dla Ciebie zbyt odważny, wystarczy, że zamienisz spodnie na cygaretki, lub klasycznie skrojone szorty. 

 

FOURTH PLACE / MIEJSCE CZWARTE:

Olivia Kijo

   Olivia opted for flared trousers as well, but this time it is a variation on women's suit. I like the combination of the noble dark blue with white. The whole set looks very stylish. Olivia is great at experimenting with fashion.

   U Olivii również pojawiają się rozszerzane spodnie, ale tym razem w wariacji na temat damskiego garnituru. Podoba mi się połączenie szlachetnego granatu z bielą. Całość wygląda bardzo stylowo. Olivia świetnie eksperymentuje z modą.

 

THIRD PLACE / MIEJSCE TRZECIE:

Horkruks

   First, I thought that it's a dress, but it turns out that Laura skilfully combined a white top with a skirt. Linen has one drawback, it creases easily. Nevertheless, the outfit looks fresh, girlish, and delicate. A shoulderless top is a trend of the previous summer which is still on the top this season.

   Najpierw pomyślałam, że to sukienka, ale okazuje się, że Laura sprytnie zestawiła biały top ze spódnicą. Len ma tą wadę, że łatwo się gniecie, ale mimo tego, strój wygląda świeżo, dziewczęco i lekko. Top bez ramion, to trend z zeszłego lata, który i w tym sezonie trzyma się na szczycie.

 

SECOND PLACE / MIEJSCE DRUGIE:

Patiness

   This time, Patrycja moved slightly away from minimalism and presented a retro outfit. A tie-collar shirt and a belt with golden details are an echo of the 70s. By combining them with a handbag and a pair of flats, she created a colour scheme that is based on pastel and powdery colours. It is a beautiful set. I think that it would be great with a pair of high heels as well.

   Tym razem, Patrycja odeszła nieco od minimalizmu i zaprezentowała strój w stylu retro. Wiązana koszula i pasek ze złotymi detalami to echa lat siedemdziesiątych. Razem z torebką i balerinkami, powstała pastelowo-pudrowa paleta kolorów. Piękny zestaw, myślę że świetnie prezentowałby się także ze szpilkami.

 

FIRST PLACE / MIEJSCE PIERWSZE:

   This time, Karolina decided to focus on a neat white boho dress. Each of us should have at least one "little white dress" in our wardrobes. A pair of strong black moccasins is an avant-garde element with a rock edge to it. It is a great set for warm days. Congratulations! :)

   Karolina postawiła tym razem na wdzięczną, białą sukienkę w stylu boho. Każda z nas powinna mieć przynajmniej jedną "małą białą" w szafie. Czarne, mocne mokasynki to awangardowy, rockowy element. Piękny zestaw na upalne dni. Gratulacje! :)

 

 

At The Moment

_E1A8777

Recipe for pasta in 10 minutes

   First, I have to say that I love traditional Italian cuisine. It is the best proof that simple recipes prepared with products of excellent quality are irreplaceable. The preparation of my sauce takes literally a couple of minutes, but if we use really good products, the effects will surely be a nice surprise. For instance, I choose black olives with pits. Of course, it requires some work to separate the olives from the pits before starting the sauce, but the taste is really worth the effort. Owing to the pits, the olives acquire exceptional almond flavour. Another secret, which I was able to uncover during a visit to a small Tuscan town, is garlic. I cut it in large pieces and fry it slightly in olive oil on low heat – we cannot let it darken as it will become bitter and won't release the juices. You can find the detailed recipe below.

***

Przepis na makaron w dziesięć minut

  Zacznę od tego, że kocham tradycyjną kuchnię włoską. Jest ona najlepszym dowodem na to, że proste przepisy, przyrządzone z produktów świetnej jakości są nie do zastąpienia. Przygotowanie mojego sosu do makaronu zajmuje dosłownie kilka minut, ale jeśli użyjemy naprawdę dobrych składników, to efekt na pewno pozytywnie nas zaskoczy. Ja wybieram na przykład czarne oliwki z pestkami. Oczywiście, trzeba się trochę namęczyć, aby usunąć je przed przygotowaniem sosu, ale smak jest naprawdę wart zachodu. Dzięki pestkom, oliwki zyskują niepowtarzalny migdałowy posmak. Kolejna tajemnica, którą poznałam przy okazji wizyty w małym toskańskim miasteczku, to czosnek. Kroję go w duże kawałki i podsmażam go na oliwie na małym ogniu – nie można dopuścić do tego aby ściemniał, bo wtedy stanie się gorzki i nie puści soków. Dokładny przepis znajdziecie poniżej.

_E1A9157Ingredients (for four portions):

large handful of black olives with pits

large handful of good-quality artichokes in olive oil (I recommend the Sardinian ones that you can find at włoskie specjały, an on-line shop)

large handful of dried tomatoes

5 cloves of garlic

2 generous tablespoons of Provençal herbs with an addition of peperencino

4 tablespoons of olive oil

1 tablespoon of honey

2 bunches of parsley

salt and pepper

Directions:

   Separate the olives from the pits, cut the garlic and dried tomatoes. Pour some olive oil into a medium-hot pan, add garlic, Provençal herbs with peperoncino as well as dried tomatoes. Fry it slightly on low heat. In the meantime, start cooking the pasta in a pot with boiling water. Add olives, artichokes, and honey to the pan. Stir it and leave for a couple of minutes on a very low heat (if necessary, you can add a tablespoon of olive oil or two tablespoons of bouillon). Strain the pasta and place it in the pan (never the other way round!). Add parsley chopped up in large pieces and the meal is ready.

Skład (dla czterech osób):

duża garść czarnych oliwek z pestkami

duża garść karczochów dobrej jakości w oliwie (polecam te sardyńskie od włoskich specjałów)

duża garść suszonych pomidorów

5 ząbków czosnku

2 czubate łyżki stołowe przypraw prowansalskich z dodatkiem papryki pepperencino

4 łyżki stołowe oliwy z oliwek

1 łyżka stołowa miodu

2 natki pietruszki

sól i pieprz

Sposób przygotowania:

   Oliwki oddzielam od pestek, kroję czosnek i suszone pomidory. Na średnio rozgrzaną patelnię wlewam oliwę, dodaję czosnek, przyprawy prowansalskie z peperoncino oraz suszone pomidory. Podsmażam na małym ogniu. W międzyczasie wstawiam makaron do garnka z gotującą się wodą. Na patelnie dodaję oliwki, karczochy i miód. Mieszam i zostawiam na kilka minut na bardzo małym ogniu (w razie potrzeby można dodać łyżkę oliwy lub dwie łyżki bulionu). Odcedzam makaron i przekładam go na patelnię (nigdy na odwrót!). Dodaję grubo poszatkowaną pietruszkę i gotowe.

_E1A9141_E1A9235

Lilac in my garden

   It has finally bloomed – we need to wait for the white one a little bit longer. I haven't boasted about the struggle against the renovation of my bathroom yet, but my garden has become the best refuge from the dust and the sounds of the renovation works, especially for the last couple of days. There's a long way ahead of me, but I know it's worth it ;).

Bez w moim ogrodzie

   Nareszcie zakwitł – na ten biały trzeba poczekać trochę dłużej. Nie chwaliłam Wam się wcześniej, ale od kilku tygodni walczę z remontem i zwłaszcza w ostatnich dniach ogród stał się dla mnie najlepszym schronieniem przed pyłem i odgłosami kucia w ścianie. Przede mną jeszcze długa droga, ale wiem, że warto ;).

_E1A9008

t-shirt – Tallinder // jeans / dżinsy – COS (podobne tutaj) // chair / krzesło – Take a nap

_E1A9250

The cosmetic novelties series.

   The last two days in the Tricity were a real breeze of the tropics. Similarly to the winter saying "winter surprised the drivers," I could say "summer surprised the girls," or at least me. The first sunbathing on the beach, sandals, dresses, and shoulderless blouses – summer is relentless when it comes to an appropriate body care. For me, exfoliating scrub is always the first step (it is a type of cosmetic that I finish most quickly, and stocking up on it is, in fact, pointless). At the moment, I'm testing (in fact, I will soon finish the package) a detoxifying scrub from Barwy Harmonii (Colours of Harmony) line with bamboo and sugar cane extracts.

Z cyklu: kosmetyczne nowości.

   Ostatnie dwa dni w Trójmieście to prawdziwy powiew z tropików. I tak jak zimą mawiamy "zima zaskoczyła kierowców", teraz mogłabym powiedzieć "lato zaskoczyło dziewczyny", a przynajmniej mnie. Pierwsze opalanie na plaży, sandały, sukienki, bluzki bez ramion – lato bezlitośnie zmusza o odpowiednią pielęgnację. Dla mnie pierwszym krokiem jest zawsze peeling (to kosmetyk, który zużywam najszybciej i robienie zapasów właściwie na nic się zdaje). Testuję teraz (a właściwie niedługo skończę opakowanie) detoksykujący peeling z serii Barwy Harmonii, z ekstraktem z bambusa i trzciny cukrowej. 

_E1A9263

   There is not much time left until the evening. Let me know if any of you is planning my "pasta in ten minutes" for supper (I'm eager to see your pictures on Instagram ;)). Finally, I'd like to show you a photo of my bouquet – if only you could smell it!

Have a nice Monday!

   Do wieczora zostało już niewiele czasu. Dajcie znać, czy któraś z Was zaplanowała na kolację "makaron w dziesięć minut" mojego przepisu (chętnie obejrzę Wasze zdjęcia na instagramie ;)). Na koniec przesyłam Wam jeszcze zdjęcie mojego bukietu – gdybyście tylko mogły poczuć jak pachnie!

Miłego poniedziałku!_E1A8887

 

 

LOOK OF THE DAY – travel rehab

_E1A8437

top & jeans / bluzka i dżinsy – COS (podobna tutaj , tutaj i tutaj)

notebook / notes – Chanel

flats / baletki – Net-a-porter (podobne tutaj, tutaj i tutaj)

   Again today, I will continue my considerations concerning the relevancy behind the appropriate packing of a suitcase. However, this time, I will focus on the positive elements that can be noticed… after returning home. Before my trip to the Southern France (those who didn't see my post about the collaboration with Chanel can read it here), I thoroughly studied the contents of my wardrobe – doing a small cleaning up during the process – and packed the chosen things in my suitcase. For two days, separated from all of my clothes by thousands of kilometres, I felt a kind of relief. On the second morning, I was doomed to a cotton blouse in a navy stripe pattern, high-rise jeans, and leather flats, but it wasn't any kind of problem for me. In fact, I didn't really need anything else. These clothes were the quintessence of my style, and I felt really good in them. 

   Thus, the tip of the day is as follows: if you've recently come back from a trip, try to maintain the feeling of liberation (as if it was the next step after the "clothing rehab"). Check whether, thanks to this, it will be easier for you to introduce changes which have required some motivation for a long time – and I'm not only talking about clothes. If you were to pack the most necessary things in a rucksack, what would you choose? Do you need the things that you decided to leave? It is worth asking yourselves such questions if we more and more often feel overwhelmed by the overabundance of things that surround us. 

***

 Dziś po raz kolejny będę snuła swoje rozważania na temat zasadności odpowiedniego pakowania walizki. Tym razem jednak skupię się na pozytywach, które można dostrzec… po powrocie do domu. Przed podróżą do południowej Francji (tych z Was, którzy nie załapali się na relację z mojej współpracy z Chanel zapraszam tutaj) wnikliwie przestudiowałam szafę, robiąc przy okazji małe porządki, i zapakowałam do walizki wybrane rzeczy. Przez dwa dni, oddalona od wszystkich moich ubrań o tysiące kilometrów, odczułam pewnego rodzaju ulgę. Drugiego ranka skazana byłam na bawełnianą bluzkę w marynarskie paski, dżinsy z wysokim stanem i skórzane baletki, ale nie stanowiło to dla mnie żadnego problemu. Przecież niczego więcej nie potrzebowałam, a te kilka rzeczy stanowiły kwintesencję mojego stylu i czułam się w nich bardzo dobrze. 

  Rada dnia jest więc taka: jeśli wróciłyście ostatnio z podróży, spróbujcie podtrzymać w sobie to uczucie wyzwolenia (jakby po "ubraniowym odwyku"). Sprawdźcie czy dzięki temu, nie będzie Wam łatwiej przeprowadzić zmian, które od dawna czekały na zastrzyk motywacji. I nie mam na myśli jedynie ubrań. Gdybyście miały zapakować najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka, to co by to było? I czy potrzebujecie tego, co zostawiłyście? Warto stawiać sobie takie pytania, jeśli coraz częściej czujemy się przytłoczeni nadmiarem otaczających nas rzeczy.

_E1A8443_E1A8427180A4076180A4150180A4157180A4286180A4235

Chanel Nᵒ5 – tajemnice legendy

_E1A8343

   The source of almost each legend hides some kind of secret, and the place in which these legends originate are usually difficult to access, slightly mysterious, characterised by a peculiar aura of mysticism around them as well as by the smell of nature and the past. You can find many of such places in the southern part of France, for example in the near vicinity of the 18th-century Grasse, to be more precise, in a house made of light stone surrounded by fields of cabbage roses – especially adored by prominent perfumers, the real masters of scents. This is where the story of Chanel Nᵒ5, a universal synonym for luxury, begun in 1921. 

   It was then that Ernest Beaux, a Frenchman born in Moscow, created ten different scent compositions in his laboratory from which Coco Chanel chose the fifth sample. Since that moment, and already almost one hundred years have passed, Chanel Nᵒ5 has remained an unsurpassed symbol of a better and fairy-tale world, whereas the story of the creation of the fragrance has given rise to numerous versions and suppositions, which are either more or less true.   

   Thus, when Chanel offered me to prepare an article on the most famous perfume in the world and invited me to the place of its origin, I instantly knew that something incredible and unavailable to a mere mortal awaits me.  

   Actually, I had the impression as though everything was a great secret from the very beginning of my trip – apart from an incident at the airport in Nice where I fatally came across a group of paparazzi from Poland waiting for Blake Lively, who had been already on her way to the festival in Cannes. I don't know who was more surprised – them or me. I was stunned for a moment. Then, I took a desperate attempt to flee, which was, of course, a failure, and finally, I was able to reach my car and breathe a sigh of relief. I thought that it could only get better and focused on admiring Provençal landscape. 

   When I arrived at my hotel room (Le Mas De Pierre), I found the main reason for the whole commotion on my bedside table – a bottle of Chanel Nᵒ5. For the last couple of years, the perfume – namely the Premiere edition – has accompanied me almost every day. Thus, I had a premonition that the new formula will suit my taste as well. A second after, there was an incredible soapy floral scent wafting in the whole room. It was slightly fresher than the one I had known thus far. I was about to discover all of the mysteries of its origin on the following day.  

   I woke up right before my alarm clock, which is quite untypical of me; I usually need two snoozes on my mobile phone to open one eye and then three more to open my other eye. I slid apart the mosquito nets around the bed (when I saw them the previous day, they immediately reminded me of the scorpions entering through the window of a room belonging to the protagonist of "A Good Year" – due to the fact that these are the same regions, I decided to use the nets and refrain from opening the window for the night just in case – you can never be too careful). It was supposed to rain that day. I ran to the window, and I saw with relief that the rising sun is breaking through the clouds so the light for taking photos would be pretty good.     

   After a quick shower, without even thinking, I took the clothes that I prepared for that day out of my suitcase. As you probably remember, I try to respect many of Coco Chanel's rules concerning style. The famous fashion designer used to say that "fashion essentially starts with overly beautiful things only to attain and appreciate simplicity over time." Keeping that it mind, I packed clothes which are mostly classic and appropriate for the situation. Due to the fact that the trip plan involved mostly the sightseeing of rose fields, I put on a blue shirt dress (pieces borrowed from a man's wardrobe are a symbol of Coco's style), a pair of rain boots (even when it comes to a trip to "Chanel's fields" no other type of shoes would be suitable here and, as it later turned out, I wasn't the only person with such an opinion), and a trench coat which I always take with me everywhere. On my neck, I had the most important thing of all – my camera.  

   After a 30-minute car ride, I arrived at a place where I was supposed to learn the secrets of manufacturing process of Chanel Nᵒ5. Among the rose fields stood the already mentioned house made of light stone, and there was a tall, slim black-haired man standing in front of it. It was Olivier Polge called, as it later turned out, Chanel’s "nose." It was unnecessary to search for long to appreciate our hosts' concern for each minute detail at their home as well as the space around it. Everything around – from the white bicycles in front of the entrance, to a small square used for playing boules, to a table and deckchairs – looked as if it came from a film whose plot was taking place in the times of the Belle Époque.

   However, our hosts didn't let me enjoy the view for too long. The roses used in the perfume manufacturing process can be only gathered early in the morning; thus, there was not much time left. I received an apron with a special pocket and an instruction to gather the largest possible number of flowers. The ones growing in the near vicinity of Grasse are commonly considered to be exceptional. An exclusive product starts with good-quality materials; therefore, the roses used in the manufacturing process of the famous fragrance cannot be just of any kind. The production of Chanel Nᵒ5 requires the use of Rosa centifolia (the cabbage rose). These bloom only for three weeks in a year. The flowers are picked extremely carefully to avoid crushing the petals. Even such minute details have an impact on the quality of the future perfume. Therefore, the use of any machines during the gathering is out of the question. Afterwards, small sacks made of fabric are used to transport the flowers to the place where the extract is obtained.  

   The manufacturing plant where it is produced can be found in the near vicinity of the place. The production of the extract is a real race against time, as the fragrances occurring in nature, especially floral ones, are extremely volatile. The distillation process is essential to capture them and elongate their durability. Fresh flowers are placed in a special distilling tank. After a couple of hours, pure rose essence with a very intense scent is obtained.

   The proportions in which all the ingredients are later combined (among other things – jasmine extract) are one of the brand's best-kept secrets – the exact formula is said to be known only by three people in the world. One of them is Olivier Polge, whom I had the pleasure to meet (the author of, among other fragrances, Chance Chanel Eau Vive as well as Chanel Boy). It was his father, Jacques Polge, who deemed the roses grown on the fields in the near vicinity of Grasse perfect. He established a co-operation with the Mul family, who has been involved in flower cultivation in this region for five generations.  

   After the meeting with the family patriarch, Joseph Mul, I quickly sat in a deckchair to write down all of the most important information. Here is what I was able to memorise:

1. We need as many as three hundred and fifty roses to gather one kilogram of these flowers.

2. We need as many as four hundred and fifty kilograms of flowers to prepare one kilogram of perfume essence.

3. A 30-millilitre bottle of Chanel Nᵒ5 contains extract from twelve cabbage roses gathered in Grasse.

***  

   A couple of hours later, when it was time to go home, I cast a last glance in the direction of the fields. I saw how my humble crop of roses was placed in a sack containing all of the flowers that had been gathered throughout the day. Thus, if you happen to buy Chanel Nᵒ5 next year, the likelihood exists that the perfume bottle will contain the extract from the roses that I gathered myself.

 

  Źródła każdej niemal legendy skrywają jakąś tajemnicę, a miejsca ich narodzin są zazwyczaj trudno dostępne, trochę zagadkowe, owiane swoistą aurą mistycyzmu i zapachem natury i przeszłości. Takich miejsc znajdziecie sporo na południu Francji, na przykład  nieopodal XVIII-wiecznego miasteczka Grasse, a ściślej mówiąc, w domu z jasnego kamienia, otoczonym przez pola róż stulistnych – szczególnie ulubionych przez wybitnych perfumiarzy, prawdziwych mistrzów zapachu. To tu,  w 1921 roku, rozpoczęła się historia Chanel  Nᵒ5 – uniwersalnego synonimu luksusu.

  Właśnie wtedy Ernest Beaux, urodzony w Moskwie Francuz, stworzył w swoim laboratorium dziesięć różnych zapachów, spośród których Coco Chanel wybrała ten z numerem pięć. Od tej chwili, a minęło już prawie sto lat, Chanel Nᵒ5 pozostaje niedoścignionym symbolem, lepszego, bajkowego świata, a historia stworzenia tego zapachu doczekała się niezliczonych wersji i domysłów, mniej lub bardziej prawdziwych.

    Kiedy więc Chanel zaproponowało mi napisanie artykułu o najsłynniejszych perfumach świata i zaprosiło do miejsca ich narodzin, wiedziałam od razu, że czeka mnie coś niezwykłego i niedostępnego dla zwykłego śmiertelnika.

   I faktycznie, już od początku wyjazdu miałam wrażenie, jakby wszystko odbywało się w wielkim sekrecie. Pomijając incydent na lotnisku w Nicei, gdzie pechowo trafiłam na grupkę paparazzi z Polski, czekających na Blake Lively, która jechała właśnie na festiwal w Cannes. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony – oni, czy ja. Osłupiałam na chwilę, później podjęłam rozpaczliwą i oczywiście nieskuteczną próbę ucieczki, aż wreszcie trafiłam do mojego samochodu i odetchnęłam z ulgą. Teraz może być już tylko lepiej, pomyślałam, i skupiłam się na podziwianiu krajobrazów Prowansji.

   Gdy znalazłam się w moim pokoju hotelowym (Le Mas De Pierre) na nocnym stoliku czekał już bohater całego zamieszania: flakon nowego zapachu Chanel Nᵒ5 l'Eau. Przez ostatnich kilka sezonów perfumy te (również w wersji Premiere) towarzyszyły mi prawie codziennie, więc miałam przeczucie, że nowa formuła  przypadnie mi do gustu. Sekundę później w całym pokoju unosił się już niepowtarzalny, mydlano-kwiatowy zapach, nieco świeższy niż ten, który znałam do tej pory. Następnego dnia miałam odkryć wszystkie tajemnice jego powstawania.

   Obudziłam się tuż przed dzwonkiem budzika, co w moim przypadku jest dosyć nietypowe; zwykle potrzebuję jeszcze dwóch drzemek w telefonie, aby otworzyć jedno oko, a potem jeszcze trzech, aby otworzyć drugie. Rozsunęłam moskitierę wokół łóżka (gdy zobaczyłam ją poprzedniego dnia wieczorem, od razu przypomniały mi się skorpiony wchodzące przez okno do pokoju głównego bohatera filmu "Dobry rok", a że to te same rejony, to na wszelki wypadek postanowiłam jej użyć i nie otwierać okna na noc – ostrożności nigdy za wiele). Na ten dzień zapowiadano deszcz. Podbiegłam do okna i z ulgą stwierdziłam, że wschodzące słońce przedziera się przez chmury, więc światło do zdjęć zapowiadało się całkiem nieźle.

   Po szybkim prysznicu bez namysłu wyciągnęłam z walizki przygotowane na ten dzień rzeczy. Jak pewnie pamiętacie, wiele głoszonych przez Coco Chanel zasad dotyczących stylu, staram się respektować. Sławna projektantka zwykła mawiać, że "w modzie zasadniczo zaczyna się od rzeczy przesadnie pięknych, aby z czasem osiągnąć i docenić prostotę". Idąc tym tropem, do mojej walizki zapakowałam przede wszystkim rzeczy klasyczne i adekwatne do sytuacji. A ponieważ plan wyjazdu przewidywał głównie zwiedzanie pól różanych, to włożyłam niebieską sukienkę o koszulowym kroju (zapożyczenia z męskiej szafy to przecież symbol stylu Coco), kalosze (nawet „na pola Chanel” żadne inne buty by się nie nadawały, i jak się zresztą okazało, nie byłam odosobniona w swojej opinii) i trencz, który biorę ze sobą zawsze i wszędzie. Na szyję nałożyłam rzecz najważniejszą – mój aparat.

   Po półgodzinnej podróży samochodem dotarłam do miejsca, w którym miałam poznać tajemnice produkcji Chanel Nᵒ5. Wśród pól różanych wznosił się wspomniany już dom z jasnego kamienia, a przed jego wejściem stał wysoki, szczupły brunet. Był to Olivier Polge, zwany, jak się potem okazało, „nosem” Chanel. Nie trzeba było się specjalnie rozglądać, aby docenić dbałość gospodarzy o każdy szczegół domu i tego, co go otaczało. Wszystko wokół, od białych rowerów ustawionych przed wejściem, przez placyk do gry w bule, aż po stoliki i leżaki, wyglądało jak z filmu, którego akcja rozgrywała się w czasach  belle époque.

   Nie pozwolono mi jednak zbyt długo napawać się tym widokiem. Róże do produkcji perfum można zbierać jedynie wczesnym rankiem, czasu zostało więc niewiele. Otrzymałam fartuch ze specjalną kieszenią i polecenie, aby zerwać jak największą liczbę kwiatów. Te rosnące w okolicach Grasse powszechnie uważa się za wyjątkowe. Ekskluzywny produkt zaczyna się od dobrej jakości materiałów, dlatego do stworzenia słynnego zapachu potrzebne są nie byle jakie róże. W produkcji Chanel Nᵒ5 wykorzystuje się te z gatunku stulistnych (centyfolia), które kwitną tylko przez trzy tygodnie w roku. Kwiaty zrywane są bardzo ostrożnie, aby płatki nie zostały zgniecione, bo nawet takie drobiazgi mają później wpływ na jakość perfum. Udział maszyn w zbiorach jest więc wykluczony. Następnie, w niedużych materiałowych workach kwiaty przewożone są do miejsca, w których powstaje ekstrakt zapachu.

   Fabryka, w której jest wytwarzany, znajduje się w pobliżu. Produkcja ekstraktu to prawdziwy wyścig z czasem, ponieważ zapachy występujące w naturze, zwłaszcza kwiatowe, są niezwykle ulotne. Aby je uchwycić i wydłużyć ich trwałość, niezbędny jest proces destylacji. Świeże kwiaty umieszczane są w specjalnym zbiorniku destylującym. Po kilku godzinach powstaje czysta esencja różana o bardzo intensywnej woni.

   Proporcje w jakich łączone są później wszystkie składniki (między innymi ekstrakt z kwiatów jaśminu) należą do najbardziej strzeżonych tajemnic marki – podobno dokładną recepturę zapachu znają jedynie trzy osoby na świecie. Jedną z nich jest Oliver Polge, którego miałam przyjemność poznać (autor między innymi Chance Chanel Eau Vive oraz Chanel Boy). To jego ojciec, Jacques Polge, uznał, że róże uprawiane na polach w okolicach Grasse, będą idealne i nawiązał współpracę z rodziną Mul, która od pięciu pokoleń zajmuje się uprawą kwiatów w tym rejonie.

   Po spotkaniu z seniorem tego rodu, Josephem Mul, szybko przysiadłam na leżaku, aby jak najszybciej spisać wszystkie najważniejsze informacje. Oto, co udało mi się zapamiętać:

1. Aby zebrać kilogram róż, potrzeba ich aż trzysta pięćdziesiąt sztuk.

2. Do przygotowania jednego kilograma esencji potrzebnych jest czterysta pięćdziesiąt kilogramów kwiatów.

3. W trzydziesto mililitrowej butelce Chanel Nᵒ5 zawarty jest ekstrakt z dwunastu róż stulistnych, zebranych w Grasse.

***

   Kilka godzin później, gdy trzeba już było wracać, rzuciłam ostatnie spojrzenie w stronę pól. Zobaczyłam, jak mój skromny zbiór trafia do worka z resztą zebranych w tym dniu kwiatów. Jeśli więc zdarzy Wam się kupić w przyszłym roku Chanel Nᵒ5 l'Eau, to istnieje prawdopodobieństwo, że we flakonie znajdzie się ekstrakt z róż zerwanych przeze mnie. 

_E1A8231180A3308180A3142_E1A7947_E1A8274_E1A8263

Only the fully opened flowers are gathered. The buds have to wait for their turn for a couple more days.

Zrywane są jedynie rozwinięte kwiaty, pąki muszą poczekać na swoją kolej jeszcze kilka dni. _E1A8205_E1A8218180A3601180A3762_E1A8248180A3717

The flowers are transported in linen sacks to a manufacturing plant where the extract is produced.

W płóciennych workach kwiaty są przewożone do fabryki, w której jest wytwarzany ekstrakt.180A3023_E1A8382

The square for playing boules. You need to admit that it looks really atmospheric.

Placyk do gry w bule. Musicie przyznać, że wygląda bardzo klimatycznie._E1A7957

Olivier Polge himself – Chanel’s "nose" responsible for the most famous fragrances released by the brand.

Olivier Polge we własnej osobie, czyli "nos" Chanel odpowiedzialny za najsłynniejsze zapachy marki._E1A8323

The lunch that was prepared for us had disappeared before I was able to shout "let's take a photo." The menu included, among other options, tart with strawberries and pistachio cream, spicy pasta with eggplant, or anglerfish with a mix of salads.

Lunch, który dla nas przygotowano, zniknął szybciej niż zdążyłam powiedzieć "zdjęcie". W menu można było znaleźć między innymi tartę z truskawkami i kremem pistacjowym, makaron z bakłażanem na ostro, czy żabnicę z miksem sałat._E1A8309

With some of my companions: Ala, the deputy chief editor of Glamour Magazine, as well as Sebastian, the publisher of Monitor Magazine.

Z częścią moich towarzyszy: Alą, wicenaczelną magazynu Glamour, oraz Sebastianem, wydawcą Monitor Magazine. _E1A8041

In order to obtain the extract, the roses have to undergo the distillation process. The fragrance is preserved in a dense liquid – the process takes place in this tank resembling a silo.

Aby powstał ekstrakt, róże muszą przejść przez proces destylacji. To w tym pojemniku, przypominającym silos, zapach zostaje utrwalony w gęstym płynie. 
180A3434180A3488180A3233I'm already in possession of the new Chanel Nᵒ5 (as a matter of fact, I had to leave this bottle behind, but I took a smaller version with me). It will be put out on sale in September this year.

Nowe Perfumy Chanel Nᵒ5 l'Eau są już w moich rękach (co prawda tę butelkę musiałam akurat zostawić, ale mniejszą wersję zabrałam ze sobą). Do sprzedaży trafią we wrześniu tego roku.  180A3962