Look of The Day – czyli jak nosić paski jesienią i zimą

sweatshirt / bluza w paski – Mango on Answear.com

jeans / dżinsy – Zara (podobne tutaj i tutaj)

shoes / buty – Reebok 

coat / płaszcz – Stefanel (podobny tutaj)

bag / torebka – Zign (podobna tutaj)

scarf / szalik – H&M (podobny tutaj)

 Piszę ten dzisiejszy wpis trzymając gorącą herbatę w jednej ręce, a chusteczki w drugiej (to niby którą ręką piszę na klawiaturze?!). Przeziębienie, które przechodziły wszystkie znane mi osoby przeszło też na mnie. Dobre chociaż to, że dopadło mnie w niedzielę – mogę siedzieć w domu cały dzień. Dzisiejsze zdjęcia to luźna propozycja, idealna na pochmurny jesienny dzień, dokładnie taki jaki dziś.

  Marynarskie paski to jeden z tych wzorów, które nigdy nie wyjdą z mody. Większość z nas wybiera je przede wszystkim wiosną i latem, ale ja, jako ich zagorzała zwolenniczka noszę je przez cały rok. Oczywiście jesienią i zimą wymagają odrobinę innej oprawy. Jeśli umiejętnie je połączymy, to dodadzą naszym strojom świeżości i elegancji. 

1. Jesienią i zimą bezpieczniejszy będzie ten wzór, w którym ciemniejsze prążki są szersze niż te jasne (tak jak bluza, którą widzicie na zdjęciach).

2. Zrezygnujcie z pasków w letnich kolorach (pomarańcz, turkus, jaskrawa zieleń, żółć).

3. Im grubsza faktura swetra w paski, tym bardziej trzeba uważać na to, aby fason swetra lub sukienki był odpowiedni do Waszej figury. Unikajcie pasiastych golfów – tylko Anja Rubik wyglądałaby w nich dobrze. 

4. Paski będą świetnie wyglądać w połączeniu z modnymi w tym roku kolorami ochry, bordo i butelkowej zieleni.

5. Zestawiajmy pasiaste wzory z ciemniejszymi i bardziej stonowanymi kolorami niż w lecie.

  Paski świetnie współgrają też z moim ukochanym kolorem – ciemnym granatem. A Wy macie swoje sposoby, aby letnie akcenty przemycać do jesienno-zimowej garderoby?  Miłego dnia i dużo zdrowia w tym ciężkim dla naszej odporności okresie! :)

  PS. Po raz kolejny mam dla Was zniżkowy kod do Answear.com w wysokości 20% (na większość marek), który jest ważny do 18 października. Wystarczy wpisać kod MLE30 przy dokonywaniu zakupu – więcej szczegółów znajdziecie tutaj (niektóre marki są wyłaczone z promocji). Miłych zakupów! :)

Jesienne klasyki, czyli co jeść, nosić oraz jak dbać o siebie w październiku

   

  I have always thought that the best way for overcoming fall melancholy is to see all the flaws that comes with it… as virtues. It isn’t so hard to find positive aspects of this season. Yes, we must forget about summer dresses for a couple of months, but… who doesn't like to cover themrself with the thick, wool sweater? How easier it is to create the elegant outfit, when we can simply wear our beige trench coat and black skinny jeans every day? Maybe we aren’t spending so much time in the fresh air yet, but sitting at home can also have it pros – cooler and longer evenings are a perfect excuse to improve one's culinary abilities, because nothing creates the family atmosphere better than the smell of a hot pumpkin soup in the air. But still, the best is what the nature is providing for us at that time- a real wonderful polish fall will enchant everyone.

***

  Zawsze uważałam, że najprostszym sposobem na pokonanie jesiennej chandry jest potraktowanie wad tej pory roku… jako zalet. Naprawdę nie trzeba się wysilać, aby znaleźć pozytywne strony. To fakt, że musimy zapomnieć na wiele miesięcy o letnich sukienkach, ale… która z nas nie lubi ukryć się za grubym, wełnianym swetrem? O ile łatwiej jest stworzyć elegancki strój, gdy codziennie możemy wkładać nasz beżowy trencz i czarne rurki? Nie spędzamy już tyle czasu na świeżym powietrzu, ale siedzenie w domu też może mieć swoje plusy – chłodniejsze i dłuższe wieczory to idealny pretekst, aby doszlifować swoje zdolności kulinarne, bo nic tak nie tworzy domowej atmosfery jak zapach gorącej zupy dyniowej unoszący się w powietrzu. Ale najlepsze i tak jest to, co funduje nam w tym czasie natura – prawdziwa złota polska jesień oczaruje każdego. 

  Pomysł na nowy cykl jest w gruncie rzeczy odrobinę naciągany (no bo przecież nie zmieniamy naszego trybu życia wraz z nadejściem nowego miesiąca), ale pomyślałam, że jeden wpis co kilka tygodni, o pozytywnych stronach, przepisach, stylu i pielęgnacji dostosowany do tego, co dzieje się za oknem może okazać się dla Was pomocną inspiracją. 

   Moja mama zawsze starała się wykorzystać sezonowe warzywa do maksimum. W dzieciństwie wystarczyło mi spojrzeć na przygotowany dla mnie obiad, abym wiedziała jaka jest pora roku, a nawet miesiąc. Rzodkiewki z pierwszych zbiorów w marcu, rabarbarowe słodkości w maju, kaszubskie truskawki w czerwcu, bób na kolację w lipcu, jagody w sierpniu i oczywiście dynia w październiku i listopadzie. W weekend przyniosłam (a właściwie doturlałam) do domu pierwszą w tym roku sztukę. Wpierw chciałam ugotować z niej jedynie zupę, ale gdy wszystkie produkty były już w garnku zorientowałam się, że zużyłam zaledwie połowę jej miąższu (zmodyfikowałam odrobinę ten przepis Elizy Mórawskiej dodając do całości podsmażanego na maśle pora, a ryż zastępując ziemniakami). Kombinowałam więc dalej. Nie przepadam za przygotowywaniem ciasta z dyni (co innego z jego zjadaniem oczywiście) bo jest dosyć czasochłonne – mdły smak tego pomarańczowego warzywa potrzebuje odpowiedniej oprawy. Uznałam więc, że skoro i tak skazana jestem na przygotowywanie dyniowego puree do ciasta, to zrobię go więcej i wykorzystam do czegoś innego, co z pewnością umili mi jesienne dni…
   Mowa oczywiście o dyniowej pikantnej kawie – flagowym przysmaku 
pewnej słynnej kawowej sieciówki. Aby ją zrobić wystarczy zostawić sobie odrobinę dyniowego puree (upieczoną do miękkości dynię bez skórki blendujemy lub ugniatamy moździerzem) dodać do niej odrobinę przypraw i zalać dobrą kawą z mlekiem.  

 

Skład na jeden duży kubek kawy:

1. 100 gramów dyniowego puree

2. trzy szczypty cynamonu

3. łyżeczka startego świeżego imbiru

4. laska wanilii

5. czubata łyżeczka brązowego cukru

Sposób przygotowania:

Wszystkie produkty wrzucić do naczynia i zblendować lub utrzeć w moździerzu. Czubatą łyżkę musu przełożyć do kubka i zalać kawą. 

   Przez ostatnie kilka tygodni wszystko wskazywało na to, że ciepły front zostanie z nami na zawsze. Od wczoraj w Trójmieście jest już jednak chłodno, a poranne powietrze jest wręcz przenikliwie zimne. To dobry moment aby wyciągnąć z szafy płaszcze i kurtki. Wiele z Was pytało o idealne okrycie wierzchnie, w które warto zainwestować, ale czy macie już klasyczny prochowiec? Jeśli nie, to od niego powinnyście zacząć. Mam wiele zastrzeżeń do rzeczy z Zary i wiem, że trzeba być czujnym, aby nie kupić swetra, który nie przeżyje pierwszego prania, czy spodni, które rozciągną się po godzinie noszenia. Ale jeden produkt z oferty tej hiszpańskiej sieciówki jest naprawdę wart swojej ceny. W tegorocznej kolekcji znajdziecie naprawdę dużo fajnych modeli.

1. // 2. // 3. //

   Poza trenczem, z przyjemnością wróciłam też do noszenia mojej ukochanej parki. Łączę ją teraz z nieśmiertelnym zestawem "jasna góra, ciemny dół" i baletkami, z którymi lada dzień pewnie będę musiała się pożegnać. Ale wracając do tego co musicie mieć w szafie – czarne rurki (ten model jest naprawdę idealny) i jasny sweter to absolutna podstawa. Te dwie rzeczy będziecie mogły łączyć ze wszystkim, co jest teraz modne.  

   W okresie jesiennym powinnyśmy zregenerować skórę po lecie i nadać jej blasku. Dlatego zaczęłam więcej uwagi poświęcać na odpowiednie rozprowadzenie kremu do twarzy. Kiedyś robiłam to na wyczucie. Teraz delikatnie wklepuję krem obiema rękami od dołu ku górze, uważając aby nie naciągać skóry. Czasami, gdy długo siedzę przy komputerze, biorę na dłonie małą warstwę kremu i wklepuję w suche miejsca. Obecnie na moim biurku znajduje się Radiance Cream marki Love Me Green, który nadaje się świetnie do takiego mini masażu, gdyż usuwa oznaki zmęczenia (jestem pewna, że spodoba się Wam jego zapach papai). Może będzie to dla Was lepsza alternatywa podczas pracy niż kolejna kawa :).

  A teraz żegnam się z Wami i wracam do picia gorącej dyniowej kawy przy moim nowym biurku (a właściwie własnoręcznie zrobionego blatu położonego na koziołkach). Czekam na Wasze komentarze, bo jestem bardzo ciekawa czy taki cykl wpisów spotkałby się z Waszym zainteresowaniem :). Miłego dnia! 

LOOK OF THE DAY

turtleneck / golf – Karen Millen 

skirt / spódnica – Zara

tights / rajstopy – Marilyn (naprawdę świetne, polecem również ten model)

heels / szpilki – Kazar

bag / torebka – vintage / Burberry

jacket / żakiet – Massimo Dutti

  A black fitted turtleneck is my favorite example of a "timeless style". I remember, how at the secondary school I was searching through all H&M for the simplest model with tight collar, which would resemble the one worn by the biggest fashion icons; Audrey Hepburn, Princess Diana or Angelina Jolie. Not being able to find nothing close to my vision, I decided in the end for the sleeveless turtleneck which I wore on my cotton blouses. Couples of years later I found the one which you can see on today’s photographs. I still love it.

***

   Czarny dopasowany sweter z golfem jest moim ulubionym przykładem "ponadczasowego stylu". Pamiętam, jak jeszcze w liceum szukałam w H&M prostego modelu z ciasnym, dobrze przylegającym do szyi kołnierzem, który przypominałby ten noszony przez największe ikony mody; Audrey Hepburn, Księżną Dianę, czy Angelinę Jolie. Nie mogąc znaleźć nic, co by mi odpowiadało, zdecydowałam się w końcu na bezrękawnik z golfem, pod który nosiłam bawełniane bluzki z dłuższym rękawem. Parę lat później znalazłam ten, który widzicie dziś na zdjęciach. Od tamtego czasu nie znudził mi się ani trochę. 

   Elegancki w swojej prostocie może stać się zarówno elementem bardziej oficjalnych strojów, jak i codziennego stylowego ubrania na chłodniejsze jesienne dni. Świetnie "gasi" ekstrawaganckie wzory i mocne kolory. Ja od zawsze lubiłam go łączyć ze spódnicą i czarnymi kryjącymi rajstopami. Dzięki swojej uniwersalności stał się ulubieńcem wszystkich, którzy cenią sobie klasyczny szyk. I nie sądzę aby w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat coś się w tym temacie zmieniło. Miłej i słonecznej niedzieli! :) 

 

Modern Muse

  Do you have a grey coat in your wardrobe? If not, it you should put it on the top of the autumn must-have list. And how to style it? Below you will find a few proposals.

***

  Czy macie w swojej szafie szary płaszcz? Jeśli nie, to warto ten element garderoby zapisać na pierwszym miejscu jesiennej listy niezbędników. Prosty, bez niepotrzebnych detali, wykonany z ciepłgo materiału nigdy nie wyjdzie z mody. A z czym go łączyć? Poniżej znajdziecie kilka propozycji.

1. Bluza – MLECollection 249zł  2. Okulary – Ray-Ban 509zł 3. Słuchawki – Frends 800zł 4. Notes – Moleskine 53zł 5. Spodnie – TopShop 220zł 6. Płaszcz – Dorothy Perkins 329zł 7. Perfumy – Estee Lauder 229zł 8. Lakier – Chanel / Okazje.info.pl 9. Buty – Nike 279zł

1. Płaszcz – Saint Tropez 469zł 2. Książka – Elementarz Stylu 3. Obudowa – ipepo.pl 4. Perfumy – Guerlain 305zł 5. Zegarek – Daniel Wellington 669zł 6. Róż – MAC 96zł 7. Torebka – Street Level 200zł 8. Spodnie – edc by Esprit 199zł 9. T- Shirt – MLECollection 89zł

1. Koszula – Someday 269zł  2. Płaszcz – Someday 779zł 3. Spodnie – TopShop 300zł 4. Bielizna – Intimissimi 5. Aparat – Olympus 6. Perfumy – Tom Ford 399zł 7. Rękawiczki – Only 189zł

Last month

  A few last weeks have passed extremely quickly. After many long evenings, spent on finishing the last details of the book, (it would seem that everything is ready, I still found small things which I wanted to change), a truly emotional moment came. After only three days after opening the pre-sale of "The fundaments of style”, it was on the top spot of the best-sellers list. Around two weeks later, I have finally showed you my collection. Luckily during all of this madness, I found the moment to enjoy the last warm mornings in Tricity, to read a few sensational books and in silence and peace think about what I will be facing in the upcoming months:).

With pleasure I prepared for you a few photos of the past month. Take a look! :)

***

   Ostatnie kilka tygodni upłynęły mi niepostrzeżenie szybko. Po wielu długich wieczorach, spędzonych na wprowadzaniu ostatnich poprawek do książki, (wydawałoby się, że wszystko jest już gotowe, a jednak wciąż znajdywałam drobiazgi, które chciałam zmienić), przyszła kolej na prawdziwe emocje. "Elementarz stylu" trafił do przedsprzedaży i po zaledwie trzech dniach znalazł się na pierwszym miejscu listy bestsellerów. Niecałe dwa tygodnie później, z małym poślizgiem, pokazałam Wam w końcu moją kolekcję. Przy całym tym zamieszaniu znalazłam na szczęście chwilę, aby nacieszyć się ostatnimi ciepłymi porankami w Trójmieście, przeczytać kilka rewelacyjnych książek i w ciszy i spokoju pomyśleć nad tym, co czeka mnie w kolejnych miesiącach :). 

Z przyjemnością przygotowałam dla Was kilka ujęć z ostatniego miesiąca. Zapraszam! :)

1. i 4. Pierwsze kolorowe liście spadły z drzew // 2. i 3. Piękny jesienny Sopot //

Jeden z piękniejszych zakątków Trójmiasta… okolica molo w Orłowie ma naprawdę niesamowity klimat.

Prawie jak ostatni klaps w trakcie kręcenia filmu! Ostatnie zdjęcia do książki, których finałem było przygotowane przeze mnie małe przyjęcie dla najbliższych. Po więcej zdjęć zapraszam do "Elementarza".

Zdewastowane rekwizyty do zdjęć ;)

1.,2. i 3. Pieczone bataty były moim numerem jeden jeśli chodzi o wieczorne przekąski, w październiku przerzucam się na dynię! // 

"Ślad na lustrze" to jedna z tych książek, które udało mi się przeczytać w ostatnim miesiącu.

Mnóstwo wypitych kubków herbaty, czyli ostatnie poprawki do książki. 

W trakcie jednego z wyjazdów do Warszawy (kilka ich było, bo siedziba mojego Wydawnictwa znajduje się właśnie w stolicy) skorzystałam z zaproszenia marki CHANEL i z przyjemnością obejrzałam makijażowe nowości. 

W wolnej chwili przygotowałam kilka rysunków do pewnego małego projektu…

"Magia sprzątania" zainspirowała mnie do wielkich porządków i… małego remontu :)

Zespół bardzo zdolnych osób, który przyjął zaproszenie do Trójmiasta – efekty zdjęć wkrótce!

Zdjęcie z dzieciństwa w moich ukochanych niebieskich legginsach… 

Wrzesień to ostatni moment, aby wraz ze znajomymi zjeść coś na świeźym powietrzu… 

A tu właśnie w trakcie wyżej wspomnianego remontu. Jeden kąt w moim mieszkaniu zamieniłam na swoje miejsce do pracy.

W komentarzach bardzo często pojawiają się pytania o numer koloru czerwieni – oto on! :)

1. i 3. Rozszalałe morze // 2. Prawie jak na peronie 9 i 3/4: czekając na Pendolino do Warszawy // 4. To był przemiły piątek! Właśnie dostałam informację, że książka trafiła na jedynkę Empiku! :) //

Tradycyjnie już, zdjęcie spokojnego morza na koniec… czy to cisza przed burzą? :)

Miłego wieczoru!

 

ELEMENTARZ STYLU – WIZYTA W DRUKARNI

  It was a great surprise for me, that even before the premiere, my book, became a best-seller. The pre-sale have started just few weeks ago,  and I already got the information, that they will have to increase the printing amount. It is really a wonderful feeling : the fact that so many Readers decided to trust me and to order the book now, before it will turn up at bookshops. Since I cared very much to check whether the book will be exactly as I want it to be, last week  I went to the printing house in Cracow. And I wasn't disappointed. In order to make the waiting for your copy a bit easier, I am sharing with you a few photographs of “The fundaments of style”  right before it’s real premiere.

***

   Wielką niespodzianką była dla mnie informacja, że moja książka, jeszcze przed premierą, stała się bestsellerem. Do przedsprzedaży trafiła zaledwie dwa tygodnie temu, a ja już dostałam informację, że trzeba będzie zwiększyć nakład. To naprawdę przemiłe uczucie: świadomość, że tyle Czytelniczek zdecydowało się mi zaufać i zamówić książkę już teraz, zanim pojawiła się w księgarniach. Ponieważ bardzo zależało mi na tym, aby sprawdzić, czy książka będzie dokładnie taka, jak ją sobie zaplanowałam wybrałam się w zeszłym tygodniu do drukarni w Krakowie. I nie zawiodłam się. Aby umilić Wam czekanie na Wasz egzemplarz, pokazuję kilka zdjęć Elementarza stylu tuż przed jego prawdziwą premierą. 

Podróż pociągiem do Krakowa zajęła mi kilka godzin. 

Przechodząc przez drukarnie nie mogłam się powstrzymać i przez cały czas rozglądałam się na boki – znalazłam między innymi stos arkuszy mojej ukochanej książki z dzieciństwa: Małego księcia.

sweater / sweter – Mango; trousers / spodnie – Topshop ; bag / torebka – vintage ; jacket / żakiet – Massimo Dutti (podobny tutaj)

Na miejscu musiałam sprawdzić, czy zdjęcia na papierze prezentują się tak samo, jak na przygotowanych przeze mnie plikach. Trzeba było nanieść drobne zmiany w ustawieniach maszyny drukującej i można było zaczynać. 

Jeden 32 stronicowy arkusz książki. 

Zaakceptowałam również ostatecznie materiał na okładkę  – książka będzie oprawiona prawdziwym płótnem. 

Drukowanie rozpoczęte. Z niecierpliwością czekam na pierwsze egzemplarze. Zainteresowanym przypominam, że jeszcze przez jakiś czas książkę można zamówić w przedsprzedaży i zaoszczędzić dzięki temu 10 złotych. Chętnych zapraszam tutaj. Miłego wieczoru! :)