LOOK OF THE DAY

jacket / kurtka – Goodlookin.pl 149 złotych

bag / torebka – Parfois 109 złotych

shoes / skórzane szpilki – Topshop 49 funtów

scarf / szalik – Cubus 59 złotych

jeans / dżinsy – Abrecrombie&Fitch 88 euro

T-shirt – Bohoboco 350 złotych

The first week of spring didn’t disappoint me, but because of the changing weather and rising temperatures I needed to make modifications in my everyday clothing. Winter jacket and coats landed in my closet, I hope they will stay there at least till October.  I’m wearing sneakers instead of Emu, and  pumps instead of heavy boots. In today’s outfit (which I chose to wear on a sunny Saturday) I wanted to show you a few pieces perfect for the midseason. Let me know which items do you like.

 Pierwszy tydzień wiosny mnie nie zawiódł, ale zmieniająca się pogoda i coraz wyższe temperatury wymogły wprowadzenie małych zmian w moich codziennych zestawach. Zimowe kurtki i płaszcze wylądowały w szafie i mam nadzieję, że najbliższa okazja do ich założenia pojawi się najszybciej w październiku. Emu zamieniłam na trampki, a ciężkie botki na pantofle. W dzisiejszym zestawie, który wybrałam na słoneczną sobotę, chciałam pokazać kilka rzeczy, idealnych na tegoroczny okres przejściowy. Czy coś przypadło Wam do gustu? :)

PETIT PARIS

Like most of my trips connected with blogging, the last trip to Paris wasn’t planned at all. I had to decide if I’m going, immediately after I came back from New York, it took me 5 minutes. I was happy like a child, becasue during my previous visit Paris made a big impression on me. This time it was no different. I have some great memories just after three days. The moment when I first went into our apartament, and run to the balcony, acting like a child in candy store, just to look if I could see the Arc de Triomphe. The mad search for perfect shoes, which I could wear to Gosia Baczyńska show. The view of the rising Sun over the Eiffel Tower, and lovely dinner at a small Italian place, on the other side of the Seine. Leaving Paris I felt like I was watching a really beautiful film and it was time to go back to reality. I have a perfect souvenir – a bunch of pictures to which I can return at any moment.

Jak większość moich podróży związanych z blogowaniem, wyjazd do Paryża nie był do końca zaplanowany. Zaraz po przyjeździe z Nowego Jorku, musiałam podjąć szybką decyzję czy zacząć się ponownie pakować. Zajęło mi to pięć minut. Oczywiście cieszyłam się jak dziecko, bo ostatnim razem Paryż zrobił na mnie ogromne wrażenie. Tym razem nie było inaczej. Po tych trzech dniach mam w głowie kilka niezapomnianych momentów; gdy po raz pierwszy weszłam do naszego apartamentu i piszcząc z radości pobiegłam otworzyć drzwi od balkonu, aby wypatrzeć Łuk Triumfalny; szalone poszukiwania butów na pokaz Gosi Baczyńskiej; słońce wschodzące nad wieżą Eiffla, czy uroczą kolację w małej włoskiej knajpie na drugim brzegu Sekwany. Wyjeżdżając z Paryża czułam się jak po pięknym seansie filmowym, kiedy to zapalające się w sali światła uświadamiają mi, że czas wracać do rzeczywistości. Na pamiątkę mam masę zdjęć, do których będę mogła wrócić w każdej chwili. 

Po pokazie H&M, Zosia przekonała nas żebyśmy wróciły do hotelu pieszo. Nogi bolały nas strasznie, ale "miasto światła" po zmroku prezentowało się wyjątkowo pięknie. 

W tym pasażu, niedaleko Rue du Louvre, Christian Louboutin otworzył swój pierwszy butik. Za namową Gosi, która znana jest ze swojej imponującej kolekcji butów (nie uwierzyłybyście jakie modele ma w swojej szafie:)), poszukiwania idealnych szpilek rozpoczęłam właśnie w tym miejscu. Niestety nie znalazłam pasującego na mnie modelu ze słynną czerwoną podeszwą, ale wizytę w tym pięknym sklepie i tak uznaję za udaną :).

 Ulicę Saint Honore przeszłyśmy wzdłuż i wszerz. Ekskluzywne butiki, do których zwykle wchodzi się ze skrępowaniem i nieśmiałością, w Paryżu są wypełnione ludźmi, a ich próg przechodzi się z przyjemnością. Po przymierzeniu trzydziestu par butów w dalszym ciągu nie znalazłam modelu, na który mogłabym wydać zaoszczedzoną na ten zakup kwotę. Piękne pudrowe szpilki od Saint Laurent były już niedostępne w moim rozmiarze, więc poszukiwania po raz kolejny nie zakończyły się sukcesem.

sunglasses / okulary – Asos; top / bluzka – COS; vest / kamizelka – mój projekt / trousers / spodnie – Mango; bag / torebka – Kazar; watch / zegarek – MK

Słynny butik CHANEL, w którym znajduje się słynna ściana z luster.

Łuk przy Jardin des Tuileries, niedaleko Luwru. 

Drugiego dnia, po odbębnieniu zwiedzania i wykonaniu zdjęć, chwyciłyśmy się ostatniej deski ratunku. Wsiadłyśmy w taksówkę i ruszyłyśmy w stronę słynnej galerii handlowej Printemps. Zosia szybko odnalazła dział z przyborami kuchennymi, Gosia pobiegła mierzyć najnowszą kolekcję sukienek Victorii Beckham, a ja skrupulatnie przyglądałam się każdej napotkanej parze szpilek, znajdując w końcu tę wypatrzoną poprzedniego dnia na Saint Honore, i to w moim rozmiarze! :)

Czym byłyby zakupy bez ukochanych przyjaciółek! :) Przed podjęciem ostatecznej decyzji, rozsiadłyśmy się na pięknej pikowanej kanapie i rozważyłyśmy wszystkie za i przeciw. Zosia namawiała mnie na szpilki od Diora, twierdząc, że będą bardziej uniwersalne, za to Gosia bez wahania kazała kupić mi obydwie pary :). Po przemyśleniu zawartości mojej szafy, pomaszerowałam do kasy. Nie żałuję! :)

Widziałyście już relację z pokazu Gosi Baczyńskiej i prezentacji kolekcji H&M (tutaj i tutaj).

Dzięki zakupom w Printemps znalazłyśmy piękną kawiarnię, firmowaną przez najsłynniejszy magazyn modowy na świecie – Vogue. To tu postanowiłyśmy załatwić blogowe sprawy – odpisać na pilne maile, przegrać zdjęcia i opublikować post …

… zrobiłabym to pewnie bez problemu w hotelu, gdyby w naszym cudownym apartamencie internet działał trochę lepiej …

… łączność z siecią można było znaleźć tylko na korytarzu …

… za to w naszym pokoju królował ład i porządek …

Piękny widok z Westin Hotel.

Czy Francuzi nie są oryginalni? :)

Mały deszcz jeszcze nikomu nie zaszkodził, tym bardziej, jeśli po nim można podziwiać piękną tęczę nad ulicami Paryża.

sweatshirt / bluza – Asos; trousers / spodnie – Mango; coat / płaszcz – H&M; sneakers / trampki – Converse; bag / torebka – Małgorzata Bartkowiak

Słynna Angelina – ulubiona kawiarnia Coco Chanel.

Moim zdaniem najwspanialsze miejsce w Paryżu – księgarnia Galignani, to coś więcej niż sklep z książkami. Znajdziemy tam najpiękniejsze wydania słynnych powieści, albumy nie do kupienia w Polsce i wszystko czego dusza zapragnie, a mogło być przelane na papier. 

Tak, na tym zdjęciu "rozdziawiam" buzię z wrażenia. 

Poza nowymi butami, przywiozłam do Polski jeszcze jedną rzecz – pięknie wydany album, uwieczniający produkcję mojego ukochanego filmu "Śniadanie u Tiffany'ego".

Przypadkowo spotkana paryżanka.

"Złote" ulice Paryża.

I piękny widok na koniec. Czy ktoś z Was zna bardziej romantyczne miejsce na świecie? 

The easiest outfit of the decade

red jeans / czerwone spodnie – Mango by Answear.com

 shirt / bluzka z bawełny – COS

 coat / trencz – Zara (kolekcja wiosna/lato 2013)

 sneakers / trampki – Converse by Answear.com

 sunglasses / okulary – J.Crew

The title of todays post refers not only to versatility of my look in relation to changing trends, but also to the possibility for women of all ages to wear it.I’m 26 years old, and I think that sneakers, slim trousers, a striped sweater and a classic trench coat, are items that I can wear both in my twenties and in my thirties.

Tytuł wpisu dotyczy nie tylko uniewersalności dzisiejszego stroju pomimo zmieniających się trendów, ale również jego zastosowania dla kobiet w różnym wieku. Mam 26 lat, ale trampki, spodnie rurki, pasiasty sweter i klasyczny trencz, mogłabym nosić zarówno jako dwudziestolatka, jak i trzydziestolatka. Proste połączenia kolorystyczne pasują kobiecie w każdym wieku, a klasyczne kroje są łaskawe dla naszych sylwetek. Trzymajmy się jednak kilku zasad; trencz nie może być za długi, bo doda nam kilogramów, poziome paski powinny być cienkie, aby nie poszerzać ramion, a spodnie idealnie dopasowane. Jeśli któraś z Was nie posiada jeszcze idealnych trampek, to najwyższy czas to zmienić. Polecam kupić model w neutralnym kolorze za kostkę, bo sznurowadła i górę trampek będziemy mogły schować pod nogawkę spodni, dzięki czemu nasze nogi będą wydawały sie zgrabniejsze (po raz kolejny mam dla Was zniżkowy kod na 20% do Answear.com, w którym znajdziecie między innymi Conversy, kod jest ważny do 31 marca, wystarczy wpisać MLE11 przy dokonywaniu zakupu – więcej szczegółów znajdziecie tutaj). Która z Was zdecydowałaby się na taki zestaw?

LOOK OF THE DAY

skirt / spódnica – Mosquito.pl (119 złotych)

t-shirt / koszulka – New Look (49 złotych)

shoes & coat / szpilki i płaszcz – Zara (199 złotych i 399 złotych)

bag / torebka – pożyczona od mamy (nie sprzeda jej za żadne pieniądze więc jej wartość jest bezcenna, ale kupiła ją w Zarze :))

Imprezy organizowane w domu mają tę zaletę, że wybierając strój nie trzeba kierować się panującymi warunkami pogodowymi. Sprawa wygląda odrobinę inaczej, gdy jest się blogerką i przed rozpoczęciem zabawy, koniecznie chce się sfotografować stworzony zestaw… No dobrze, nie było wcale aż tak źle i po zakończonych zdjęciach z przyjemnością przeszłam się jeszcze po gdyńskim bulwarze, wystawiając twarz do słońca (miniony czwartek był chyba najcieplejszym dniem w tym roku). Ciekawa jestem, jak spodoba się Wam połączenie sportowej góry z elegancką spódnicą?

ELLE OUTFIT

vest / kamizelka – River Island

trousers / spodnie – Mango

shoes & sweater / buty i sweter – Topshop

bag / torebka – Zara

sunglasses / okulary – DKNY

How are you feeling today?  Are you waiting for the weekend? Today I want to show you photos which I took for the previous issue of Elle. Mix of black, white and pale pink is one of my favourite combinations.

Jak się dziś czujecie? :) Wyczekujecie już weekendu? Dziś chciałam Wam pokazać zdjęcia stylizacji, które zrealizowałam dla poprzedniego numeru Elle. Połączenie czerni, bieli i delikatnego różu, to jedna z moich ulubionych kombinacji. Nie lubię zbyt ekstrwaganckich strojów, dlatego do kamizelki z piór dobrałam klasyczną bazę. Jestem bardzo ciekawa jak Wam przypadł do gustu ten strój i czy Waszym zdaniem stanęłam na wysokości zadania :).

French Beauty

As Adam Mickiewicz once said : What Frenchman invents Pole likes,  I nod to that. You may think that I’m exaggerating or I’m not objective, but during my last trip to Paris, for the second time French women captivated me with their unique chic. What’s their secret? – It’s moderation, awareness of their advantages and systematic care of the body. Last year I wrote about how they dress, today I want to tell you how they care of their beauty.

Co Francuz wymyśli, to Polak polubi – tak twierdził Adam Mickiewicz, a ja mu przytakuję. Możecie uważać, że przesadzam lub jestem nieobiektywna, ale w trakcie ostatniego wyjazdu do Paryża, już po raz drugi Francuzki urzekły mnie swoim niepowtarzalnym szykiem. W czym tkwi ich sekret? W umiarze, świadomości swoich zalet i konsekwentnemu dbaniu o ciało. W zeszłym roku pisałam o stylu ubierania się dam z zachodu, dziś chciałabym podzielić się z Wami przemyśleniami dotyczącymi pielęgnowaniem urody. 

Mało makijażu, mnóstwo kremów – tak w skrócie można opisać podejście Francuzek do kosmetyków. W ciągu tygodnia zakrywają jedynie niedoskonałości cery, nakładają odrobinę różu i mocno tuszują rzęsy. Jeśli chcą aby ich makijaż był bardziej wyrazisty to rysują mocną kreskę eye-linerem lub malują usta czerwoną szminką. Podobną zasadą kierują się w przypadku pielęgnacji dłoni. Jedyne kolory lakierów do paznokci, jakie wchodzą w grę, to naturalny lub czerwony. Od dłuższego czasu sama również trzymam się tej zasady. Dziś nie mogę zrozumieć, dlaczego wydawało mi się, że fiolet, żółć czy zieleń może wyglądać dobrze na moich paznokciach. Wszystkim Wam polecam więc naturalny manicure. Unikniemy dzięki temu przebarwień, a ewentualne niedociągnięcia będą mniej widoczne. 

1. Róż CHANEL Le Blush Creme 62 Presage. 2. Pędzel do różu z H&M (wyjątkowo przyjemny w użyciu o miękkim włosiu, a mimo to niedrogi :)) za 14.90 złotych i zalotka, która podkreśli rzęsy, to niezbędnik każdej paryżanki. 3. Eye-liner przyda nam się do mocniejszego makijażu oka. Ten ze zdjęcia pochodzi z Guerlain, ale równie dobry (i o wiele tańszy) jest ten marki Astor (tylko opakowanie mniej urocze:). 4. Pomadka CHANEL Rouge Allure Velvet 317 to idealny kolor czerwieni.

1. Zamiast ciężkiego podkładu możemy spróbować delikatnie kryjącego kremu CC (pamiętajcie, że po jego użyciu trzeba zmatowić twarz). 2. Francuzki nigdy nie decydują się na radykalną zmianę koloru włosów. Jeśli chcemy delikatnie rozjaśnić włosy (nasz naturalny kolor to ciemny blond lub blond) to możemy wypróbować drogeryjne kosmetyki (ale ostrożnie!). 3. Nigdy nie zapominajmy o nawilżaniu naszej skóry. Ponieważ balsam to kosmetyk, który ma najwięcej styczności z naszą skrórą, to musi być wykonany z naturalnych składników.

1. Francuzki przez lata używają jednego zapachu, który staje się ich wizytówką (czasami na toaletce trzymają dwa flakony perfum – subtelniejszy na dzień i mocniejszy na wieczór). Mój ukochany zapach to FLOWERBOMB, na wielkie wyjścia spryskuję się z kolei LANCOME TRESOR Midnight Rose. 2. Niemniej ważne od makijażu jest jego dokładne usunięcie. Demakijaż to jeden z najważniejszych zabiegów, który powinien być wykonany skrupulatnie i przy użyciu odpowiednich kosmetyków. Obecnie używam olejku do demakijażu marki CLOCHEE (kosmetyki tej marki są naprawdę godne polecenia), który jest delikatny i z łatwością zmywa makijaż nie wysuszając przy tym mojej skóry. 4. Na noc, po zmyciu makijażu stosuję serum. Obecnie testuję serum tej samej marki co olejek, a ponieważ jestem zachwycona jego działaniem to zastanawiam się nad kupnem kremu na dzień. Być może uda mi się nim zastąpić, ten z marki Fridge, którego cena jest bardzo wysoka. Jeśli któraś z Was używała tego kremu, to będę wdzięczna za opinie :).

Niezależenie od wieku, Francuzka jest szczupła, żeby nie powiedzieć wiotka. Przemierzając ulice Paryża ciężko było mi to zrozumieć. Croissanty jedzone na śniadanie zawierają przecież więcej masła niż mąki, frytki podawane są w każdej restauracji, chipsy dostaje się za darmo do napojów, a w słynnych "patisserie" próżno szukać czegoś lekkostrawnego (pierwszego dnia wyjazdu, zrezygnowana zamówiłam sobie w końcu gotowaną fasolkę na kolację:D). 

Pozory jednak mylą – Francuzki potrafią się pilnować, chociaż nie uznają diet odchudzających. Ich przepis na szczupłą sylwetkę to przede wszystkim nierezygnowanie z przyjemności. Brzmi nielogicznie, ale wcale takie nie jest. Francuzka kieruje się prostą zasadą – każdy posiłek musi być albo przepyszny (dzięki czemu nie będziemy miały poczucia, że wciąż sobie czegoś odmawiamy), albo bardzo zdrowy. Pisząc "przepyszny" nie mam jednak na myśli batona, czy drożdżówki, ale coś, co naprawdę lubimy i co nie ma nic wspólnego ze śmieciowym jedzeniem. Jeśli więc jest środek dnia, my robimy się głodne, a nie mamy możliwości aby przygotować sobie któreś z naszych ulubionych dań, to nie pozostaje nam nic innego jak zjeść warzywa, owoce czy jogurt. Stosując taką prostą selekcję nie osiągniemy gigantycznych efektów w krótkim czasie, ale na pewno będziemy się czuły dobrze w swoim ciele. 

Nie musimy korzystać z wszystkich trików przedstawionych w dzisiejszym wpisie. My, Polki, mamy przecież swój własny rozum i sposoby na to, aby wyglądać atrakcyjnie. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby przez chwilę spróbować żyć wedle francuskich zasad i sprawdzić, czy wewnątrz nas nie drzemie prawdziwa Madame.

dress /sukienka – Oh My Love (podobną znajdziecie tutaj); shoes & bag / buty i torebka – Zara