Better body after baby.

Postanowiłam wrócić do formy po urodzeniu dziecka. Mój plan na następny miesiąc to ćwiczenia, które można wykonywać w domu. Z bieganiem nie ma co się śpieszyć. Lepiej jest zacząć powoli – mięśnie i ścięgna muszą się obudzić, więc dmucham na zimne. Najważniejsze jest to, abym nie doznała żadnej kontuzji!

Ćwiczenia, które przedstawiam poniżej mają na celu poprawę kondycji, wydolności organizmu i wzmocnienie (moich bardzo słabych po ciąży ) mięśni. Nie ukrywam, że liczę również na spalenie tkanki tłuszczowej ( chociaż trochę :) ). Aby ten trening był efektywny muszę pamiętać o prawidłowym odżywianiu. Wybieram produkty o niskim indeksie glikemicznym (unikam ziemniaków, białego makaronu, rozgotowanego ryżu, słodyczy,  ). Dr David Ludwig ze szpitala dziecięcego w Bostonie, który od lat stosuje się do tej zasady żywieniowej wyjaśnia, że „wybierając węglowodany o niskim indeksie i uzupełniając je chudym mięsem i zdrowymi tłuszczami, w naturalny sposób usuwamy z jadłospisu te składniki, które mają o wiele gorsze właściwości odżywcze”. Proste?:) Ale nie do końca łatwe.

Ogólna zasada brzmi: trzy razy w tygodniu przez trzydzieści minut pobudzić swoje serce tak, by tętno wyniosło 130 uderzeń na minutę. Oto przykład idealnego treningu, który spełnia te wymagania:)

Skakanka

To nas rozgrzeje do dalszych ćwiczeń (minimum 5 minut). Nie musicie skakać wysoko, ale pamiętajcie o prostych plecach.

Wyskoki

Z pozycji stojącej przechodzimy do kucania. Następnie wyrzucamy nogi za siebie, wracamy do pozycji kucnej i wyskakujemy  w górę jak najwyżej potrafimy. Przed ciążą przy wyrzucie nóg w tył robiłam jeszcze pompkę, teraz nawet o tym nie śnię, ale zachęcam do tego wszystkich z lepszą kondycją od mojej.

Brzuszki

Kładziemy się na plecach. Uginamy nogi w kolanach. Stóp nie odrywamy od ziemi. Uginamy ramiona, podkładamy pod głowę ręce ( nie podtrzymujemy głowy, tylko delikatnie jej dotykamy). Wzrok kierujemy do góry, tak żeby mieć zadarty podbródek. Robimy wdech. Wykonujemy skłon tułowia w kierunku kolan, napinając przy tym brzuch i wypuszczając powietrze. Po wykonaniu skłonu nie odkładamy głowy na podłogę, zostawiamy ją lekko uniesioną nad ziemią.

Hantelki

Stajemy prosto, ręce luźno wiszą luźno wzdłuż ciała, trzymamy w nich  hantelki, nogi mamy złączone. Wyskakujemy w górę, unosząc przy tym ręce nad głowę. Opadamy na rozstawione nogi, zatrzymując ugięte ręce na wysokości ramion

Życzę wszystkim wytrwałości! Jak widać ja po tych ćwczeniach ledwo żyję!:)

Follow my blog with bloglovin!

All I want for Christmas is …:)

Co kupić bliskim pod choinkę?:) Czy podpowiadać innym, co sami chcielibyśmy dostać? Jak uniknąć nieudanych prezentów?

Przy każdym (nawet tym najprzyjemniejszym) przedsięwzięciu warto jest zrobić plan, nim przystąpimy do akcji. Jak mamy to rozumieć? Przede wszystkim nie wybierajmy prezentów pod wpływem chwili i bez większego namysłu – prawdopodobnie wydamy więcej pieniędzy, a efekt wcale nie będzie zadowalający. Dziś chciałabym Wam zaproponować kilka moich pomysłów na prezenty, być może pomogą Wam w wyborze tegorocznych gwiazdkowych upominków. Czekam też na Wasze propozycje w komentarzach!:)

1. Dla przyjaciółki (albo dla nas samych;)).

Jesli któraś z Was nie słyszała jeszcze o glossybox.pl to koniecznie musicie to nadrobić:). Komsetyki, które zamówicie na stronie przyjdą do Was w pięknych różowych pudełkach (dla których później można znaleźć inne zastosowanie:))  i jeśli uda Wam się powstrzymać przed ich rozpakowaniem, to możecie je śmiało podarować najlepszej przyjaciółce:). 

 

To opakowanie zostawiłam sobie (drugie już czeka na swoją nową właścicielkę), bo akurat skończył mi się żel do mycia twarzy:), a ten z glossybox jest naprawdę świetny.

Pępuszka jak zwykle, gdy tylko zobaczyła, że robię zdjęcia na bloga nie mogła się powstrzymać aby pojawić się w kadrze:)

Dla mamy:

Co roku próbuję z mamy wyciągnąć informację na temat jej gwiazdkowych życzeń – czasem wychodzi mi to całkiem nieźle, a czasem zupełnie beznadziejnie:). W drugim przypadku zakradam się do kosmetyczki mojej mamy i sprawdzam, który z jej ulubionych kosmetyków jest na wyczerpaniu – ulubiony korektor lub krem pod oczy zawsze się przyda:).

Dla taty:

Jeśli Wasz tata, tak samo jak mój, nie przywiązuje wagi do rzeczy materialnych to macie problem:). Wybawieniem są sportowe akcesoria (skarpety do piłki nożnej, czapka narciarska, czy specjalna bielizna termiczna), a jeśli Wasz tata sport woli oglądać w telewizji, to może ucieszy się z ładnie oprawionego, rodzinnego zdjęcia, które będzie mógł wziąć ze sobą do biura w pracy?

Dla niego:

To zawsze twardy orzech do zgryzienia, przede wszystkim dlatego, że mężczyźnie nie można kupić tego, co same chciałybyśmy dostać (słodkie skarpetki i peelingi do ciała odpadają). Dobrą opcją są prezenty użyteczne i dobre gatunkowe: bluzy, dresy, perfumy lub coś związanego zainteresowaniami naszej drugiej połówki (w tym przypadku warto podpytać o wymarzony gadżet).

Komu najtrudniej jest Wam zrobić prezent? Co myślicie o kupowaniu książek jako prezenty (to chyba moja ulubiona opcja, ale przecież nie wszyscy lubią czytać)? A może ktoś z Was wykonuje prezenty własnoręcznie?

How not to get fat after Christmas?

 Jak głosi wszystkim nam znana reklama najpopularniejszego gazowanego napoju świata: "Coraz bliżej święta!". Nadchodzą magiczne chwile wypełnione kolędami, życzeniami i niestety jedzeniem (dużą ilością JEDZENIA). Dla mnie tegoroczne święta są wyjątkowe. Leży przy mnie Juleczka – moja długo wyczekiwana córeczka (stąd moja nieobecność na blogu, za którą bardzo przepraszam:), postaram się jak najszybciej nadrobić te zaległości:)).  

Przed nami trudny okres dla naszej wątroby. Osobiście nie znam nikogo, kto potrafi się oprzeć świątecznemu łasuchowaniu, ale istnieje szansa (chociaż naprawdę niewielka), że drugiego dnia świąt nie obudzimy się o trzy kilogramy cięższe. Wykorzystajmy kilka kulinarnych sztuczek, dzięki którym nie przybędzie nam kolejnych wałeczków w okolicach talii. Uwaga! Niech naszym świątecznym postanowieniem będzie: Brak problemu ze zmieszczeniem się w sylwestrową kreację!

Oto kilka przydatnych rad:

-Kupić większą sukienkę ;) (to tylko taki żarcik na początek)

-Zjedzmy owoce przed ciastem. Istnieje prawdopodobieństwo, że dzięki temu nie pochłoniemy całej blachy sernika, a tylko pół. :)

-Do ciast dodajemy o 1/3 mniej cukru niż zwykle i nie polewajmy go lukrem.

-Ciasto na pierogi najlepiej przygotować z mąki razowej.

-Dania najlepiej serwować na małych talerzykach, dzięki temu będzie nam się wydawało, że porcje są dużo większe, a co za tym idzie – mniej zjemy.

-Ryb lepiej nie smażyć. O wiele zdrowsze i mniej kaloryczne, są te przygotowane w galarecie lub na parze. Godne polecenia są też te przyrządzane w folii.

-Śledzie nie muszą kąpać się w tłustym majonezie, może to być jogurt naturalny.

-Zjedzmy śniadanie! Później unikniemy wilczego głodu.

-Jedzmy powoli! Delektujmy się smakiem – dzięki temu unikniemy dokładki od kochającej babuni.

-Zamiast czekoladek wybierajmy mandarynki i orzechy – w czasie świąt tych przysmaków nie brakuje!

-Zanim zaczniemy zajadać się pysznościami, wypijmy szklankę wody, która wypełni żołądek i zmniejszy apetyt.

-Zgłośmy się do pomocy gospodyni. Będzie nam na pewno bardzo wdzięczna, a my nie będziemy miały czasu na objadanie się.

-Robiąc zakupy, starajmy się nie kupować na zapas, tylko tyle ile naprawdę potrzebujemy. Zróbmy listę zakupów!

-Jeżeli po kolacji wigilijnej zostanie nam za dużo jedzenia, warto je podarować naszym gościom. Nikt zapewne nam nie odmówi, a my pozbędziemy się kusicieli z domu.

 

Może się zdarzyć tak, że świąteczny chochlik zaprzepaści nasze plany (winny zawsze musi być!) i żadna z powyższych rad nie zostanie zrealizowana,  a nam (niestety) przybędzie w boczkach – w takim przypadku pozostaje RUCH….

Nie ma co siedzieć przy stole, kiedy za oknem piękna pogoda.  Nie ma nic lepszego dla świątecznego obżartucha jak ruch i świeże powietrze.

Follow my blog with bloglovin!

 

 

Skin care

 

Każda z nas ma swoje niezawodne sposoby na dbanie o naszą skórę. Przekazywane nam teorie obfitują w zakazy i nakazy mające na celu ochronę naszej cery i zapewnienie jej świetnego wyglądu: "myjmy twarz tylko wodą mineralną" lub "do mycia twarzy w ogóle nie używajmy wody, tylko toniku", "zapomnijmy o szarym mydle", "śpijmy na jedwabnych poduszkach", "sprawdzajmy skład kosmetyków", "zawsze pamiętajmy o demakijażu", "unikajmy słońca" i tak dalej…

Moja babcia zawsze powtarza mi, że miód i świeży ogórek to wszystko, co jest potrzebne mojej skórze – nie będę tu się wdawać w polemikę, ponieważ brak mi niezaprzeczalnych dowodów, które potwierdziłyby, że jest inaczej:). Jednak proza dnia nie pozwala mi na nakładanie miodu na całą twarz i wyruszenie w takim stanie na miasto:). Muszę się więc zadowolić innymi produktami.

Wyciągając najistotniejsze wnioski z wszystkich przykazań, doszłam (w swoim dwudziestopięcioletnim życiu) do trzech wniosków: skórę trzeba nawilżać, złuszczać, a mocnego makijażu unikać:). Przedstawiam Wam więc dzisiaj trzy produkty, do których w trakcie stosowania nabrałam zaufania i mogę je z czystym sumieniem polecić.

Krem pod oczy marki Put&Rub

Nie bez przyczyny nie podaję jeszcze nazwy kremu do całej twarzy – (takiego idealnego, który po prostu kupiłabym po raz drugi, jeszcze nie znalazłam), ale ten krem pod oczy nie ma sobie równych. Przede wszystkim jest produktem ekologicznym, wydajnym i przyjemnym w stosowaniu. Można go zakupić w każdej Sephorze.

Peeling marki DECLEOR

Przyznaję się bez bicia – nie wiem gdzie można go dostać. Sprezentowała mi go Gosia, mówiąc, że jest to najlepszy peeling na świecie i faktycznie nie znalazłam jeszcze żadnego produktu, który byłby tak samo dobry. Gosia zakupiła go w salonie kosmetycznym, który niestety teraz jest już zamknięty:/. Być może uda Wam się znaleźć ten produkt w internecie.

Odżywka do rzęs XLASH

 Nie od dziś wiadomo, że długie i ciemne rzęsy dodają uroku każdej z nas. Nigdy nie narzekałam na swoje rzęsy, ale od czasu założenia bloga (i prezentacji ogromnej liczbie ludzi ogromnej ilości zdjęć swojej twarzy) ich naturalny wygląd nie do końca mnie zadowalał. Tuszowanie rzęs na co dzień wiążę się z późniejszym długotrwałym demakijażem, którego nie znoszę, więc postanowiłam wypróbować odżywkę polecaną przez moją przyjaciółkę. W połączeniu z henną przynosi naprawdę rewelacyjne rezultaty. Można ją zakupić na przykład tutaj:

http://www.naturmedicin.pl/product/xlash-odzywka-do-rzes

Dla wszystkich czytelniczek MLE zdobyłam rabat  na ten produkt . Wystarczy wpisać w trakcie zakupu kod rabatowy MLEXLASH. Po okazyjnej cenie odżywka będzie kosztować 150 zł (regularna cena to 199zł).

Mam nadzieję, że w niedługim czasie odkryję kolejne produkty, który spełnią moje oczekiwania i tym samym dla Was też okażą się pomocne. Tymczasem, prosiłabym wszystkie czytelniczki o zaproponowanie swoich niezawodnych typów (kremów, peelingów, produktów do makijażu i demakijażu itd.):).

Evening with HR

Od kilku dni z utęsknieniem czekam na wieczór lub chwilę spokoju, aby móc zanurzyć się w kolejnym rozdziale książki, którą teraz czytam: "Helena Rubinstein. Kobieta, która wymyśliła piękno". W swojej kolekcji kosmetyków mam kilka pozycji (które bardzo sobie chwalę) marki HR. Nie przywiązując zbytnio uwagi do etykiety, postanowiłam zaufać radom eksepdientki z Sephory i zaopatrzyć się w polecane produkty (potrzebowałam akurat podkładu i cieni do wieczorowego makijażu). Nie bardzo wiedziałam, kim była założycielka tego gigantycznego konsorcjum, aż do momentu gdy nie sprezentowano mi jej biografii. 

Po przeczytaniu pierwszej strony, z której dowiedziałam się między innymi, że bohaterka urodziła się w Krakowie i spędziła w nim pierwsze lata swojego życia, wiedziałam już, że z przyjemnością przeczytam tę biografię do końca. W tej niezwykłej książce, autorka Michèle Fitoussi najwięcej miejsca poświęca śledzeniu kariery zawodowej Heleny Rubinstein, pisze również o życiu osobistym swej bohaterki i stara się obiektywnie odmalować charakter Madame (tak zwykło się Helenę Rubinstein nazywać). Historia Rubinstein została przedstawiona na tle historii całej kosmetyki – znajdziemy w niej ogrom ciekawostek – o pierwszym tuszu do rzęs, do którego trzeba było pluć, o pierwszym tuszu w tubce, nakładanym szczoteczką, ewolucji makijażu i demokratyzacji kosmetyki, o początkach chirurgii plastycznej i o tym, jaki wpływ na jej rozwój miała wojna. Ta fascynująca biografia to znakomity pomysł na prezent dla koleżanki, siostry, ale także dla naszej mamy, czy babci, czyli dla każdej kobiety, która kocha piękno.

Dla Wszystkich zainteresowanych spotkaniem z autorką książki mam ważną informację: Już 26 listopada w warszawskiej klubokawiarni MITO (ul. Ludwika Waryńskiego 28) o godzinie 18.00 będzie można spoktać Michele Fitoussi we własnej osobie:).

 

Healthy food

Przez pewien okres mojego życia jadłam przede wszystkim na mieście (część z Was pewnie załamie ręce, ale studenckie życie ma to do siebie, że łatwo znaleźć wymówkę, która spowoduje, że zamiast robienia zakupów na kolację w warzywniaku, zjadam właśnie 10 w tym tygodniu jagodową babeczkę w kawiarni). Niechętnie też robiłam sobie rano zdrowe kanapki – każda minuta po przebudzeniu była wtedy naprawdę cenna i wolałam ją wykorzystać na dużo istotniejsze czynnośći (na przykład makijaż!:)). Wracając z zajęć do domu, kusiły mnie hamburgery i zapiekanki z dworcowych budek, czy frytki z McDonalda, i ja tej pokusie (niestety) ulegałam. Na szczęście (co ja piszę?!) przyszedł taki dzień, w którym weszłam na wagę i mnie zatkało – trzy kilo więcej w ciągu tygodnia. Nie chcąc, aby taka sytuacja kiedykolwiek w przyszłości się powtórzyła, postanowiłam zmienić odrobinę swoje nawyki żywieniowe (tylko nie myślcie, że zaczęłam gotowac!:)). Zrobiłam mały rekonesans "miejskiej oferty jedzeniowej" i okazało się, że są produkty, miejsca i sposoby, które pozwalają jeść na mieście zdrowe i nietuczące posiłki. 

Stworzyłam kilka swoich zasad jedzenia na mieście i twardo się ich trzymam – mam nadzieję, że dla Was też okażą się chociaż trochę pomocne:).

Nie wychodzę z domu bez jabłka, marchewki, albo małej porcji orzechów. Traktuję je jako obowiązkową przekąskę. Tym samym wyrzucam z torebki wszelkie chrupki, lizaki, batoniki, cukiereczki i tym podobne. W piekarni kupuję chleb żytni razowy. Zamiast ciastek, drożdżówek i innych słodkich wypieków biorę gotową kanapkę. Pamiętam o nie jedzeniu białego pieczywa. Precz z chlebem pszennym i takowymi bułeczkami!

Jedzmy sushi. Teraz jest dostępne nawet na stacjach benzynowych (kupujmy tylko takie, którego data ważności to jeden dzień!), sklepikach osiedlowych czy w supermarketach. Małe porcje tego produktu zapewniają szybkie nasycenie, a rosnąca konkurencja powoduje, że ten japoński przysmak jest coraz tańszy.

W kawiarniach pijmy świeże soki, a nie słodkie napoje gazowane.  Jeżeli są one dla nas za drogie zdecydujmy się na wodę. Niegazowaną! Nauczmy się czytać  skład wody – wysoko zmineralizowana jest bardziej korzystna w diecie niż woda źródlana.

Zamawiajmy zawsze  główne danie bez frytek, wybierajmy pozycje z dużą ilością warzyw (ale nie ziemniaków!). Im bardziej kolorowo, tym lepiej! Jedzenie mięsa tylko z warzywami jest korzystne dla organizmu, natomiast w połączeniu z pustymi węglowodanami (makaron, ryż) bardzo źle wpływa na nasz metabolizm.

Zamieniajmy sałatki z sosem majonezowym na te które, są  podawane z sosem vinegret lub pomidorowym, a najlepiej z czystą oliwą extra virgine.

Mięso wieprzowe zamieńmy na kurczaka lub indyka. Starajmy się unikać jedzenia panierowanego. Doskonała jest też dziczyzna, jagnięcina i wołowina.

Jeśli w domu rzadko spożywacie ryby, wykorzystajcie w tym celu wizytę w restauracji.

Wyłączmy myślenie typu „szkoda, by się zmarnowało”. Zamiast głównych dań zamawiajmy w restauracjach przystawki. W domu nie dojadajmy po dzieciach!