Gdzie zjeść najlepszą pizzę? Kolejna kulinarna mapa Trójmiasta

   Everyone loves pizza (well, maybe apart from Kasia). Even the ancient Greeks already ate bread sprinkled with oil, garlic and spices. But the first modern pizza came into existence around  year 1889. Raffaele Esposito prepared the first pizza with tomatoes, mozzarella and basil on the occasion that the queen of Italy Margaret Savoyard was arriving to Naples. Today we can buy pizza everywhere. From frozen products  in supermarkets to small food places near housing areas(some years ago I actually worked as a pizza delivery girl in one of the bistros in Gdynia). But do they really have anything in common with this delicious Italian delicacy? In most cases it is hard to find resemblance. Corn, pineapple, rubber-like cheese in which you can sense bad ingredients  are only some surprises waiting for us in places aspiring to be the pizza restaurants.

***

  Wszyscy kochamy pizzę (no może poza Kasią). Już starożytni Grecy jadali chlebek posmarowany oliwą, czosnkiem i posypany przyprawami, ale pierwsza współczesna pizza powstała w tysiąc osiemset osiemdziesiątym dziewiątym roku. Raffaele Esposito, przygotował pizzę z pomidorami, mozzarellą i bazylią z okazji przyjazdu królowej Włoch Małgorzaty Sabaudzkiej do Neapolu. Dziś pizzę możemy kupić wszędzie. Od mrożonek w supermarketach po małe lokale na osiedlach (jeszcze kilka lat temu sama pracowałam jako dostawca pizzy w jednej z gdyńskich knajpek). Ale czy mają one coś wspólnego z tym pysznym włoskim specjałem? W większości przypadków ciężko jest znaleźć podobieństwo. Kukurydza, ananas, gumowy ser, w którym od razu wyczuwa się konserwanty i sztuczne składniki, to tylko niektóre niespodzianki czekające na nas w pseudo pizzeriach.

  W ostatnim czasie zauważyłam jednak wysyp naprawdę fajnych restauracji podających pizze. Powracanie do korzeni, pieczenie w opalanych piecach, produkty sprowadzane z Włoch, dbałość o dobór smaków, to cechy którymi może pochwalić się nie jeden trójmiejski lokal. Na naszej pomorskiej mapie mamy kilka miejsc, w których pizza smakują tak jak ta w Neapolu, Rzymie czy Florencji. O tym gdzie znaleźć najlepszą pizzę przekonacie się poniżej.

Mąka i Kawa  – ulica Świętojańska 65, Gdynia

  Knajpka "Mąka i kawa" jest bardzo malutka ale urocza. Białe cegły na ścianach, cicha włoska muzyka w tle i zapach świeżej pizzy tworzą przyjemną atmosferę. Ceny przystępne, a pizza pyszna. Zamówiłam pizze "vegan" (bez sera i mięsa). Asia zamówiła pizzę "prosciutto" (dużo sera, szynka prosciutto, rukola i pomidorki). Obydwie wersje były idealnie wypieczone i bardzo smaczne. Należy jednak pamiętać, że w tym miejscu nie zjemy nic poza pizzą i panino. Minusem jest też brak toalety (lokal ma dosłownie kilka metrów kwadratowych więc nic dziwnego, że jej tam nie ma). Uwaga! Nie można płacić kartą.

Tesoro Express – ulica Bohaterów Monte Cassino 11, Sopot

  Tesoro Express to niewielki lokal znajdujący się na popularnej ulicy Bohaterów Monte Cassino w Sopocie. Jest to filia bardzo znanej włoskiej sopockiej restauracji. Właścicielem obydwu miejsc jest Włoch, który wie, co to znaczy dobra pizza. Wszystkie produkty są wybierane przez niego osobiście i sprowadzane od zaprzyjaźnionych włoskich gospodarzy. Wystrój wnętrza nie jest najładniejszy, ale ten lokal jest raczej nastawiony na to, że będziemy w nim zamawiać jedzenie na wynos lub z dostawą do domu. Kolejny mały mankament to ceny. Zdecydowanie jest to najdroższe miejsce ze wszystkich wymienionych w dzisiejszym wpisie, znjadziemy tu pizze, które kosztują nawet 40 złotych. W Tesoro Express nie musimy jednak zamawiać od razu pizzy o średnicy trzydziestu centymetrów. Możemy zjeść pojedyncze kawałki w różnych smakach (a jeden kawałek kosztuje wtedy jedynie pięć złotych). 

Serio – kamienica na rogu ulicy 3 Maja i Zgody, centrum Gdyni

  Według mnie, to w tym miejscu można zjeść najlepszą pizzę w Trójmieście. Wybór jest naprawdę różnorodny. Wszystkie pizze są zrobione na cieniutkim cieście, pieczone przez dziewięćdziesiąt sekund w czterystu osiemdziesięciu pięciu stopniach, w specjalnym piecu ceramicznym sprowadzonym z Neapolu. Wszystkie produkty potrzebne do przyrządzenia pizzy są sprowadzane prosto z Włoch – mąka, pomidory San Marzano, mozzarella di Bufala, czy oliwa. W Serio poza pyszną pizzą można zjeść pyszne pasty (a makarony robione są na miejscu), soczystego steka, oliwki z pieca, czy grillowaną doradę. Ceny nie są wygórowane – za pizzę zapłacimy w okolicach dwudziestu złotych. W lokalu można zamówić wersję bez sosu pomidorowego, bez sera, wegeteriańską, czy na przykład z kiełbasą domowej roboty. Wystrój wnętrza restauracji nie jest zobowiązujący, możemy się w niej czuć swobodnie zarówno w szpilkach, jak i w trampkach. Dużo drewnianych elementów dodaje lokalowi domowego ciepła. Fajne miejsce, widać, że prowadzone z pasją i pomysłem.

Gdynianka – Świętojańska 65, Gdynia

  Gdynianka to kultowe miejsce na mapie Trójmiasta. Lokal jest prowadzony od dwudziestu ośmiu lat przez panią Elżbietę Malinowską. Został przerobiony z cukierni na malutką pizzerię. Dziś Gdynianka jest jednym z najbardziej obleganych miejsc w Gdyni. Podawana w tym miejscu pizza różni się od tych serwowanych we włoskich restauracjach, nie oznacza to jednak, że jest gorsza czy niesmaczna. Absolutnie! Ciasto jest grube, ale nie suche. Moja ulubiona to pieczarkowa bez sera z dużą ilością sosu pomidorowego (kosztuje trzynaście złotych). W lokalu jest bardzo mało miejsca i dużo klientów, przez co rzadko kiedy można tam spokojnie usiąść. Moim rytuałem stało się już branie jej na wynos, kiedy tylko mam trochę wolnego czasu. Wtedy pędzę do domu, żeby w ciszy zjeść ją i najlepiej zabrać się za czytanie książki. W ten weekend skończęyłam biografię jednego z moich ulubionych muzyków Eda Sheerana. Książka Graficzna Podróż, wydawnictwa Insignis, jest przepełniona jego wspomnieniami, grafikami i zdjęciami przedstawiającymi drogę do sławy. Jeśli lubicie czytać biografie, to ta na pewno Was nie zawiedzie. Może polecicie mi książkę za którą mogłabym się zbrać w następnej kolejności?

  W dzisiejszym wpisie opisuje tylko lokale z Trójmiasta, ale tym z Was, którzy chcieliby znaleźć ciekawe restauracje w swoich miastach polecam platformę internetową PizzaPortal.pl. Nie każdy z nas ma czas i siły, żeby chodzić po knajpach i próbować różnych dań. Ostatnio zdziwiłam się jak proste może okazać się zamawianie jedzenia przez internet. Dzięki temu serwisowi, lub też aplikacji mobilnej PizzaPortal.pl, nie musimy na lodówce trzymać dziesięciu różnych ulotek ze skróconym menu.

O jakich lokalach chcielibyście przeczytać nastepnym razem? Czekam na Wasze propozcyje! Miłego weekndu :).

Trzy idealne fasony dżinsów. Sprawdź z czym je nosić.

  Whatever the season is, the jeans are  irreplaceable. The most chosen styles are: so-called flared jeans, boyfriend jeans or skinny jeans. Flared jeans are making your legs look longer. Boyfriend jeans will hide some lack in our figure and will give us a bit of nonchalant, casual manner. We love skinny jeans because of the comfort and how easy it is to create a classic look with them. However, comfort, is not everything. It is still worthwhile knowing what to wear with the proper jeans. Below you will find a few sets which can serve you as inspirations next time you go shopping.

***

  Dżinsy, niezależnie od pory roku, są nie do zastąpienia. Najczęściej decydujemy się na jeden z trzech fasonów: dzwony, tak zwane boyfriendy lub dopasowane rurki. Dzwony świetnie wydłużają nogi. Boyfriendy ukryją mankamenty figury i dodadzą nam nonszalanckiego luzu. Rurki uwielbiamy za wygodę i za to, że łatwo jest z nimi stworzyć klasyczny strój. Wygoda, to jednak nie wszystko. Warto jeszcze wiedzieć z czym je nosić. Poniżej znajdziecie kilka zestawów, które mogą Wam posłużyć jako inspiracja przy kolejnych zakupach.

1. Marynarka – Benetton 399zł 2. Dżinsy – KIOMI 159zł 3. Koszula – ONLY. 139zł 4. Torebka – Street Level 232zł 5. Pomadka – Chanel/Okazje.info.pl 129zł6. Perfumy – Jo Malone London 540zł 7. Błyszczyk – MAC 65zł 8. Szpilki – Asos

1. Płaszcz –TopShop 309zł  2. Dżinsy – Levi's 300zł 3. Bransoletka – TomShot. 139zł 4. Sweter – Vila 189zł 5. Zegarek – Daniel Wellington 669zł 6. Buty – Vagabond 499zł 7. Torebka – Amici Accessories 100zł 8. Puder – MAC 129zł 9. Perfumy – Calvin Klein 109zł 10. Cienie do powiek – Dior 255zł

1. Sweter – ONLY. 229zł 2. Dżinsy – TopShop 250zł 3. Płaszcz – ONLY. 249zł 4. Okulary – Ray-Ban 549zł 5. Buty – Tata 219zł 6. Łańcuszek – 7. Perfumy – Giorgio Armani 319zł 8. Pomadka – MAC 86zł 9. Książka – Elementarz Stylu

Puree z ziemniaków z czosnkiem i parmezanem z pieczonymi warzywami

* * *

Danie z niczego! Najważniejszą rolę odgrywają tu jednak zioła, którymi posypuję obrane warzywa. Czarnuszka siewna, papryka wędzona (słodka), pieprz młotkowany z kolendrą, kurkuma lub chili pepperoncini. Na co mamy tylko ochotę! A co do ziemniaczanego puree – musi być gładkie (jeżeli nie mamy praski, to polecam skorzystać z blendera) z dużą ilością czosnku i tartego parmezanu.

Skład:

(przepis na 2 porcje)

puree: ok. 1 kg mącznych ziemniaków

150 ml ciepłego mleka

ok. 30 g masła (najlepiej solonego)

garść świeżo tartego parmezanu

kilka listków świeżego tymianku

3 ząbki czosnku

dowolone warzywa (wykorzystałam buraki / topinambur / ziemniaki brazyliskie / seler / marchewka / czosnek w łupinach)

garść orzechów laskowych

1 łyżka czarnuszki siewnej

szczypta papryki wędzonej (słodka)

sól morska

oliwa z oliwek

do posypania: świeże kiełki + posiekana natka pietruszki

A oto jak to zrobić:

1. Ugotowane i odcedzone ziemniaki przeciskamy przez praskę. W rondelku zagrzewamy mleko, a następnie dodajemy do puree. Mieszamy do połączenia się składników. Dodajemy masło, wyciśnięty czosnek, świeże listki tymianku, tarty parmezan i doprawiamy solą (jeżeli uznamy, że nasze puree nie ma aksamitnej konsystencji, możemy zmiksować blenderem).

2. W międzyczasie wszyskie warzywa dokładie myjemy, obieramy i kroimy wzdłuż. Układamy na żaroodpornym naczyniu wraz z orzechami laskowymi. Całość posypujemy czarnuszką, wędzoną papryką, solą i skrapiamy oliwą z oliwek. Umieszczamy w rozgrzanym piekarniku w 220 stopniach C (opcja: grill) i pieczemy przez 12-15 minut. Pieczone warzywa podajemy z ciepłym puree z ziemniaków. Możemy dodać posiekaną pietruszkę lub mieszankę kiełków.

My book & orange cake

    

 

  I know that I have already promised you a separate post about my book a long time. I have been delaying it a bit because, firstly, in relation to her promotion I am travelling non-stop and it was hard for me to find the time. Secondly, I wasn’t sure how to start. Last Saturday I tried to devote the morning for baking the orange cake instead of writing. However the recipe turned out to be so simple that preparing the cake took less time than I thought. So nothing else was left for me to do than to sit down at the table with still warm piece of pie and to get down to the today's post

***   

  Wiem, że osobny wpis o książce obiecałam Wam już dawno temu. Trochę z tym zwlekałam bo, po pierwsze, w związku z jej promocją jestem non stop w rozjazdach i ciężko było mi znaleźć czas, a po drugie, nie bardzo wiedziałam jak się do takiego wpisu zabrać. W minioną sobotę próbowałam się z tego wyślizgnąć, poświęcając poranek na upieczenie ciasta pomarańczowego. Przepis okazał się jednak tak prosty, że przygotowywanie go zajęło mi mniej czasu niż sądziłam. Nie pozostało mi więc nic innego niż usiąść przy stole z pierwszym, jeszcze ciepłym kawałkiem i zabrać się za dzisiejszy wpis. 

    Odkąd pamiętam, w moim domu książki były bardzo ważne. Rodzice mają ich mnóstwo i od dziecka uczyli mnie doceniać ich piękno. Tata całe moje dzieciństwo czytał mi do snu. "Łowcy wilków", "Mały Książę", "Królowa śniegu", "Muminki" – wszystkie te tytuły wzbudzają dziś we mnie uczucie nostalgii. Mama z kolei podsuwała mi swoje ulubione powieści z młodości. To dzięki niej przeczytałam "Czerwone i czarne" Stendhala, czy piękne powieści Jane Austen. Przerobiłam też (razem z mamą oczywiście) większość przepisów z jej starych książek kulinarnych.

   Dziś do czytania nikt nie musi mnie już zachęcać. Wszystkie te książkowe wspomnienia wiążą się dla mnie z tak pozytywnymi emocjami, że sama starałam się przekonać innych do swoich ulubionych tytułów. Przez ponad cztery lata prowadzenia bloga polecałam Wam wiele książek. Z przyjemnością dzieliłam się z Wami moimi przemyśleniami i zachęcałam do czytania. Wiele z Was pytało o wpis, w którym opisałabym to, jak wygląda moja własna książka. Dlatego dziś chciałabym uchylić Wam rąbka tajemnicy i opowiedzieć o "Elementarzu"

   Książka podzielona jest na cztery części: "Dlaczego nie mam się w co ubrać?","Co? Gdzie? Kiedy?", "Cztery miasta, cztery style" i "Oszukałam Cię. Ubrania nie decydują o stylu". Znajdziecie w nich, między innymi, propozycje strojów na konkretne okazje, mnóstwo porad dotyczących budowania klasycznej garderoby, szybkie sposoby na elegancki strój, charakterystykę stylu mieszkańców największych stolic mody, i mnóstwo moich własnych doświadczeń, które mogą stać się dla Was pewnego rodzaju drogowskazem. Znajdziecie też ponad 120 nigdy wcześniej nie publikowanych zdjęć. 

Przede wszystkim znajdziecie tam jednak odpowiedź na pytanie "czy stylu można się nauczyć?". Chciałabym przekonać Was, że tak. Udowodnić to, jak niewiele trzeba, aby stać się prawdziwą kobietą z klasą. Nie chcę zdradzać za dużo, aby nie psuć Wam niespodzianki, ale myślę, że kilka cytatów pomogą Wam w ocenie "Elementarza".

  "Jako nastolatka zorientowałam się, że z moim stylem jest coś nie tak, ale nie miałam zielonego pojęcia, jak poradzić sobie z tym wyzwaniem. Podejmowałam najróżniejsze próby, jednak żadna z nich nie przynosiła zadowalających rezultatów. Klasa i szyk to chyba ostatnie skojarzenia, jakie ludziom przychodziły do głowy na mój widok. Pamiętam, jak moda na niskie biodrówki, wylansowana przez Britney Spears, dotarła również do mojej szkoły. Przerabiałam swoje stare dżinsy, aby miały niższy stan, i nosiłam je dumnie z koszulkami Hello Kitty i torbą Diverse, którą mieli dosłownie wszyscy. Później doszły do tego ubrania mojej mamy, które zaczęłam regularnie podkradać. Niestety, to, co pasowało mamie, słabo komponowało się z Hello Kitty."

Część pierwsza, rozdział I

Moja szafa pęka w szwach

  "To był jeden z tych wieczorów, kiedy w towarzystwie kota próbowałam zabić nudę, przerzucając bezmyślnie kanały w telewizji. W pewnym momencie trafiłam na dobrze mi znane Śniadanie u Tiffany’ego. Widziałam ten film już wcześniej, ale tym razem zwróciłam uwagę na coś więcej niż fabuła i to, jak wygląda Holly Golightly. W jednej z moich ulubionych scen, kiedy Holly po raz pierwszy spotyka Paula Varjaka, wie, że jest już spóźniona i w pośpiechu próbuje się wyszykować. Nie zastanawia się nad tym, jaki strój wybrać, bo nie ma na to czasu. Wkłada czarną sukienkę przed kolano, czarne pantofle w szpic, narzuca na siebie trencz i chwyta przeciwsłoneczne okulary. Sekundę później wybiega z domu i wygląda jak milion dolarów. Następnego dnia postanowiłam pójść w ślady Holly. Ona po dwóch minutach była gotowa, ja po dwóch godzinach przerzucania zwałów ubrań nadal szukałam prostej czarnej sukienki – oczywiście bez skutku…"

Część pierwsza, rozdział III

Kilka kolorów bez których nie możesz się obyć

   "Nie mam nic przeciwko kolorom, naprawdę. Ale nawet jeśli uwielbiasz fiolet, to dobierając do fioletowej bluzki fioletowe spodnie, nie będziesz wyglądać dobrze! Moja mama wystroiła mnie w ten sposób, gdy miałam zagrać śliwkę w przedszkolnym przedstawieniu. A stylowe kobiety nie powinny przypominać ubiorem owoców ani warzyw." 

Część pierwsza, rozdział V

Nie eksperymentuj, chyba że masz mnóstwo czasu

   "Dziś nadal mam problem ze wstawaniem z łóżka po pierwszym dzwonku budzika, ale wybór stroju nie powoduje u mnie nawet najmniejszego stresu. Nie dlatego bynajmniej, że z dnia na dzień ujawnił się mój nadprzyrodzony talent. Po prostu obiektywnie oceniłam swoje zdolności i przestałam silić się na coś, czego i tak nie umiałam robić. Starałam się za bardzo, bo wydawało mi się, że włożenie na siebie zwykłych (a w gruncie rzeczy po prostu pasujących do siebie) rzeczy to pójście na łatwiznę. Za każdym razem chciałam wyglądać wyjątkowo. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że lepsze jest wrogiem dobrego. Problem w tym, że zbyt często chcemy wyglądać modnie, a modnie nie zawsze znaczy ładnie. Jeśli z ust koleżanki czy kolegi wolisz usłyszeć „Ale świetnie dziś wyglądasz” zamiast „Ale oryginalne buty włożyłaś do tej niebanalnej sukienki”, to w mig zrozumiesz, o co mi chodzi. W pierwszym przypadku podobasz się Ty, w drugim zainteresowanie budzą poszczególne elementy Twojego stroju, a przecież nie chcesz być wieszakiem. A poza tym, co już ustaliłyśmy, stylizowanie się na siłę zawsze zajmuje mnóstwo czasu…"

Część druga, rozdział VII

Weekend za miastem

"Pamiętaj, że im więcej uwagi poświęcisz swoim ubraniom przed wyjściem z domu, tym mniej będziesz o nich myśleć później. Gdy Twój strój okaże się wygodny, a Ty będziesz w nim dobrze wyglądać, to wyczekiwany weekend przyniesie Ci dużo radości. Najlepiej spróbuj stworzyć taki strój już teraz. Wszystkie pomysły możesz spisać poniżej."

Część druga, rozdział X

Wielkie wyjście

   "W życiu każdej z nas przychodzi taki dzień, w którym chcemy wywrzeć na wszystkich piorunujące wrażenie. Co zrobić, aby nie dać się wkręcić w spiralę przesady? Czy można wyglądać olśniewająco, zachowując jednocześnie umiar i skromność? Prawda jest przewrotna: Tylko wtedy, gdy zachowamy umiar i skromność, uda nam się zachwycić towarzystwo."

   "Zależy Ci przecież na tym, by świetnie wyglądać. Wiem, jak trudno jest obiektywnie ocenić, w czym jest nam dobrze, zwłaszcza gdy presja jest tak duża. Wydaje się nam, że to ten jeden jedyny wieczór w roku, kiedy możemy zabłysnąć, i tracimy przez to zdolność do przyjrzenia się sobie bez emocji, chłodnym okiem. Spróbuję podsunąć Ci kilka propozycji, które sprawdzą się w trakcie wielkiej uroczystości i uchronią przed wpadką…"

Część trzecia, rozdział XIV

Londyn – czyli co pożyczyć od dżentelmena

   "Jak już pewnie zauważyłaś, właśnie brak ostentacji jest jedną z charakterystycznych cech stylu, o którym mówimy w tym rozdziale. Dystyngowany Brytyjczyk nie szuka więc rzeczy najmodniejszych i rzucających się w oczy. Wie, że komfort zapewni mu to, co użyteczne, piękne i w dobrym gatunku. Na zakupy wybiera się bardzo rzadko. Ma czasem tylko jedną tweedową marynarkę, w której chodzi przez kilkanaście lat. Nie dlatego, że nie stać go na nową, po prostu o tę jedną dba tak pieczołowicie, że zawsze wygląda jak spod igły."

"…wniosek jest prosty: To nie ubrania decydują o stylu, one go wyrażają. Im bardziej zharmonizujesz wygląd z osobowością, tym szybciej będziesz mogła o sobie powiedzieć, że masz swój styl. Jeśli ubranie służy Ci do ukrycia nie tylko nagości, ale też osobowości, jeśli strój ma na celu sfałszowanie prawdy o Tobie i Twoim wnętrzu, małe masz szanse na osiągnięcie celu. Ubranie pomoże Ci tylko wtedy, jeśli wiernie odda nie tylko Twoje estetyczne upodobania, ale przede wszystkim to, jaka jesteś naprawdę."

Część czwarta, rozdział XVII

Kompleksy nie mogą być wymówką

"Komentarze czytelniczek bloga uświadomiły mi, jak bardzo wszystkie jesteśmy do siebie podobne: z naszymi lękami i niepewnością, błędami i marzeniami. Ale najważniejsza z tego jest rodząca się przez lata świadomość, że możemy jedna drugą wspierać, że nasze rady i doświadczenia przydają się innym i działają. I że „lepsza i ładniejsza ja” to coś, co jest naprawdę w Twoim zasięgu. Bliżej, niż myślisz."

Jeżeli chciałybyście dowiedzieć się jak odnaleźć swój własny styl i już zawsze wyglądać elegancko nie tracąc przy tym za dużo czasu i pieniędzy to gorąco zapraszam tutaj. Miłego wieczoru! :)

Przepis na proste ciasto pomarańczowe:

Składniki:

2 szklanki mąki pszennej (ja użyłam mąki durum)

1 szklanka cukru

3 łyżki naturalnego jogurtu

3 jajka

1/2 szklanki oleju

1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia

1 płaska łyżeczka sody

szczypta soli

1/2 szklanki soku z pomarańczy

skórka starta z 2 pomarańczy 

1/3 szklanki migdałów w łupkach

Składniki do polewy:

Serek naturalny (może być homogenizowany)

3 łyżki cukru pudru

dwie cytryny

A oto jak to zrobić:

1. Wymieszaj w misce skórkę z pomarańczy i cukier. Następnie dodaj sok z pomarańczy, jogurt, i olej. Wbij do środka jajka i znów dokładnie wymieszaj. Dosyp do miski mąkę, proszek, sodę, migdały, sól i wymieszaj łyżką aż do połączenia wszystkich składników w jednolitą masę.

2. Wlej wymieszane ciasto do formy wyłożonej papierem do pieczenia i włóż do piekarnika nagrzanego do 160C na około 60 minut. Aby ciasto nie opadło zostaw je w piekarniku na 20 minut aby trochę ostygło.

3. Zmieszaj serek z cukrem i sokiem wyciśniętym z dwóch cytryn i nałóż masę na ciasto.

 

 

LOOK OF THE DAY

UGG boots / buty UGG – Sarenza

cape / narzuta – Reserved

jeans / dżinsy – Zara (stara kolekcja)

sweater / sweter – Mango (stara kolekcja)

cap / czapka – no name (pamiątka z zeszłorocznych nart)

mug & thermos / kubek i termos – Duka

Along with the November one of my friends announced with joy "at last it is possible to take Uggs out of the wardrobe". I understand her very well. The autumn and winter are this period in which we can finally hide beneath many layers of clothes and … well yes exactly, is the changing our style along with the new season a good idea? You will read quite a lot about this subject in my book (I named this syndrome “style sinusoid” but I can tell you one thing already – low temperatures should not be an excuse for the sloppiness.

 
***
 
 

  Wraz z nadejściem listopada jedna z moich koleżanek z radością oznajmiła "nareszcie można wyjąć Uggi z szafy". Doskonale ją rozumiem. Jesień i zima to ten okres, w którym możemy się ukryć pod wieloma warstwami ubrań i… no właśnie, czy zmiana stylu wraz nadejściem nowej pory roku, to aby na pewno dobry pomysł? Sporo przeczytacie na ten temat w mojej książce (nazwałam ten syndrom "sinusoidą stylu"), ale jedno już teraz mogę Wam powiedzieć – niższe temperatury nie powinny być dla nas pretekstem do niechlujstwa. 

  Byłam chyba w pierwszej klasie liceum, kiedy zaczęła w nich chodzić Sienna Miller. Chwilę później nosiły je już wszystkie kobiety na świecie. Wtedy był to po prostu kolejny krzyk mody, ale przez ponad dekadę ich popularność nie słabła, wręcz przeciwnie. Nie brak jednak opinii (zwłaszcza ze strony mężczyzn), że powinnyśmy o nich raz na zawsze zapomnieć. Moim zdaniem można je jednak przemycać do naszej codziennej garderoby, oczywiście biorąc pod uwagę kilka kwestii. 

1. Jeśli planujesz nosić uggi przede wszystkim w mieście, to radziłabym wybrać model w kolorze czarnym (gdy połączysz je z czarnymi rurkami to powinny Ci ujść na sucho ;)).

2. Modele z niższą cholewką wyglądają zgrabniej. Jeśli chcę, aby były naprawdę niskie, to dodatkowo wywijam cholewkę.

3. Zadbaj o pozostale elementy stroju. Zakladanie do uggow luznych spodni, bluzy z kapturem, plecaka czy innych bardzo casualowych rzeczy to kiepski pomysł.

4. Dbaj o nie. Wiem, że kupiłaś Uggi po to, aby w zimie było Ci po prostu ciepło i wygodnie, a nie po to żeby świetnie wyglądać, ale one też zasługują na dobre traktowanie.

5. To czy dany ubiór jest dopuszczalny zależy przede wszystkim od sytuacji. Gdy w zimie spadnie pół metra śniegu noszenie UGG-ów po mieście będzie absolutnie zrozumiałe, ale teraz, póki zaspy śnieżne nie są naszym udprawiedliwieniem, musimy wykazać się większą ostrożnością. 

  Dyskusja na temat ich urody trwa nieprzerwanie od kilku sezonów, ale ja chyba nigdy z nich nie zrezygnuje. W niektórych sytuacjach są po prostu niezastąpione. Te buty skradły nasze serca z jednego prostego powodu – są najwygodniejsze na świecie. A jaki jest Wasze zdanie? Miłej niedzieli!

 

Jak zmienia się ciało po dwudziestce? Czy można tego uniknąć?

Nieważne, co mówi o mnie moja data urodzenia – ja nadal czuje się młodo. Nie zaprzeczam jednak, że czas mija, a wraz z nim zmienia się moje ciało. Większość tych zmian nie do końca mi się podoba, ale kto powiedział, że nie można temu zaradzić? Czy Scarlett Johansson wygląda na trzydzieści lat? Taylor Swift na dwadzieścia pięć, a Jessica Alba (uwaga!) na trzydzieści cztery? To oczywiście wciąż młode kobiety, ale ich wygląd jest przykładem na to, że im wcześniej pomyślimy o tym co zrobić, aby opóźnić proces starzenia się, tym lepiej. Wielokrotnie spotkałam się już z osobami, które mimo młodego wieku wyglądały dużo starzej i na odwrót (na szczęście!). Na pewno duże znaczenie ma odpowiedni ubiór, ale równie ważna jest sylwetka i wygląd naszej skóry. Jeśli nie zadbamy odpowiednio o dokładne nawodnienie szybko zobaczymy u siebie pierwsze zmarszczki. Dodatkowy kilogram wagi, to także dodatkowe dwa lata do metryki. Każda z nas może jednak trochę oszukać czas. Jak? O tym przekonacie się poniżej.

Coraz gorsza kondycja włosów 

Z biegiem lat, nasze włosy są coraz bardziej łamliwe i słabe. Przyczyn ich złej kondycji możemy szukać w zbyt częstym farbowaniu, długoletnim prostowaniu i częstym nakręcaniu ich na lokówkę. Eksperymentowanie z szamponami i odżywkami też nie wychodzi im na dobre. Gdy oglądam moje zdjęcia, nawet sprzed dwóch lat, widzę dużą różnicę. Kiedyś były zdecydowanie gęstsze i bardziej lśniące. Co możemy zrobić, aby poprawić ich kondycję? Używajmy szamponu i odżywki z keratyną. Keratyna jest głównym budulcem włosów, którego z biegiem lat mamy coraz mniej. Ostatnio dałam namówić się na specjalny zabieg w salonie fryzjerskim. Pani dokładnie wmasowała we włosy ampułkę z keratyną i na piętnaście minut posadziła mnie pod sauną fryzjerską. Na początku miałam sceptyczne podejście do tego zabiegu, ale muszę przyznać, że efekt był widoczny od razu. Włosy były lśniące i wyglądały na odżywione.

Warto również wzmocnić włosy od środka, wzbogacając dietę w produkty spożywcze bogate w keratynę. W naszym codzienny menu nie powinno zabraknąć takich produktów jak: brokuły, szpinak, brukselka, pietruszka, fasola, ananas, truskawki i płatki owsiane.

 Jeśli chcemy zachować ładny i zdrowy wygląd włosów, to raz w tygodniu powinniśmy stosować maskę. Nie musi być to wcale kosztowne. Wystarczy nam olej z kokosa lub oliwa z oliwek, jajko i miód. Wszystkie produkty łączymy w jednolitą masę. Nakładamy na mokre włosy i pozostawiamy na około 15 minut. Bardzo mało popularne, a równie istotne jest oczyszczanie peelingiem cebulek włosowych. Aby zaoszczędzić trochę czasu, wystarczy, do tej opisanej u góry maski dosypać kawę mieloną lub cukier trzcinowy. Pamiętajmy, że najlepiej zamykamy strukturę włosa spłukując głowę zimną wodą.

Pierwsze zmarszczki 

Niestety nikt z nas nie uniknie zmarszczek. Już po dwudziestym roku życia nasza skóra zaczyna się coraz szybciej starzeć. Jednak to, kiedy pojawią się pierwsze zmarszczki w dużym stopniu zależy od nas samych. Najczęściej i najszybciej zauważymy zmarszczki w okolicach oczu, a to dlatego że skóra wokół nich jest najcieńsza. Jak można opóźnić ten proces? Najlepiej przed pójściem spać, po dokładnym demakijażu przez chwilę masujmy naskórek pobudzając tym mikrokrążenie okolic oczu. Następnie nałóżmy maseczkę pod oczy i po około piętnastu minutach ją zmyjmy. Tańszym, a też bardzo skutecznym sposobem są okłady z zaparzonej i wcześniej zmrożonej herbaty z rumianku. W ciągu dnia pamiętajmy, aby nie podpierać brody ręką i uważać z grymasami na twarzy.

Wiotczenie skóry jest skutkiem utraty wody, którą możemy uzupełniać. Pijmy minimum półtora litra wody dziennie. Ciekawostka! Badania opublikowane na łamach Medicine & Science in Sports & Exercise pokazują, że woda kokosowa nawadnia organizm lepiej niż zwykła woda. Może być świetnym rozwiązaniem dla osób, które nie lubią smaku wody (a właściwie jego braku).

Nie lekceważmy też siły kremów. Na dzień wybierajmy ten, w którego skład wchodzi filtr UV (na noc nie może być z filtrem, bo dodatkowo obciąża skórę), jest mocno nawilżający, może być też przeciwzmarszczkowy. Ja od kilku miesięcy używam serum liftingującego do twarzy, szyi i dekoltu, dobrze już Wam znanej polskiej marki Balneokosmetki i jestem z niego bardzo zadowolona. Ma delikatną konsystencje, a po jego użyciu skóra staje się bardziej promienna. Świetnie nadaje się też jako baza pod makijaż (a na hasło rabatowe SERUM otrzymacie 50% rabatu na ten produkt). Kiedyś słyszałam, że jeśli raz się zaczniemy stosować krem przeciwzmarszczkowy, to już nigdy nie powinnyśmy używać innego. To nieprawda! Wręcz wskazane jest ich zamienianie, żeby nie przyzwyczajać skóry do jednego kosmetyku. Na koniec pamiętajmy, żeby spać na plecach. Tylko wtedy twarz nie jest przegnieciona przez poduszkę. Zacznijmy również regularnie chodzić do dentysty. Pojedyncze ubytki i ścieranie się z wiekiem zębów sprawia, że skóra traci naturalne napięcie, zwłaszcza na policzkach i wokół ust. Już na sam koniec – naukowcy donoszą, że około 75 procent społeczeństwa żyje w stanie chronicznego odwodnienia. Pamiętajcie woda to podstawa!

Metabolizm zwalnia

Metabolizm zwalnia naturalnie wraz z wiekiem, ale my nie pomagamy mu przyspieszyć. Największym problemem jest brak ruchu. Jeszcze do niedawna naszym głównym środkiem transportu były nogi albo chociaż autobusy. Teraz z samochodu przechodzimy sto metrów do biura i większość dnia spędzamy za biurkiem. Po powrocie do domu zamiast iść na spacer siadamy na kanapie z pilotem w ręku. Nie ma się co dziwić, że z roku na rok przybywają nam dodatkowe kilogramy. Musimy więc starać się aktywniej żyć. Ale metabolizm można też podkręcić w inny sposób. Jedzmy śniadanie bogate w błonnik – to on pomoże nam usprawnić pracę jelit. Ostatnio natrafiłam na sklep internetowy, w którym można samemu komponować mieszanki śniadaniowe. Mają tak szeroki wybór produktów, że w ostateczności zdecydowałam się na gotową mieszankę o nazwie Spalanie. W jej skład wchodzi lekki mix płatków, bran flakes, jagody goji, jabłko liofilizowane płatki, mango, zarodki pszenne (tuba o pojemności 1,7 litra kosztuje niecałe 24 złote) – czegoś takiego na pewno nie znajdziecie w supermarkecie! Do śniadania zamiast kawy pijmy zieloną herbatę. Dzięki obecności aminokwasów skutecznie reguluje przemianę tłuszczów w energię, przyspiesza usuwanie ich z organizmu. Jedzmy naturalne dopalacze – jabłka. Koniecznie na pusty żołądek i godzinę przed większym posiłkiem. Pektyny, które pęcznieją w żołądku zniwelują poczucie głodu i przyspieszymy trawienie tłuszczy.

t-shirt / koszulka – Nike Reflective JDI // trousers / spodnie – Nike Printed Engineered // shos / buty – Nike Flyknit Zoom Agility

Wisząca skórka z tricepsa, szersze biodra, mięciutki brzuszek 

Zamiast narzekać stojąc przed lustrem, zabierzmy się za ćwiczenia. Kiedyś może faktycznie nasze ciała wyglądały dobrze, nawet jak nie ćwiczyłyśmy. Teraz z upływem lat nie ma takiej możliwości i każda z nas powinna uprawiać sport. Brzydka i wiotka skóra ramion z upływem czasu staje się coraz bardziej widoczna ponieważ skóra traci elastyczność i jędrność. Większe uda i mięciutki brzuszek to skutek siedzącego trybu życia i spożywania za dużej ilości glutenu i cukru. Obwód ud robi się coraz większy i nie ma na to rady jeśli nie zaczniemy regularnie ćwiczyć. Wystarczy, nawet w domu, dwa razy w tygodniu prze piętnaście minut wykonać mały trening. Poniżej znajdziecie kilka ćwiczeń, które wykonujemy przez trzydzieści sekund, powtarzamy całą serie trzy razy, między seriami odpoczywamy dwie minuty.

Rozgrzewamy się trzy, cztery minuty (może być to bieg w miejscu z wysokim podnoszeniem kolan)

Ćwiczenie numer 1:  

Stajemy wyprostowane w lekkim rozkroku, kładziemy ręce na biodrach. Wykonujemy krok do przodu, kolano nie może wychodzić poza linię stopy (pod kolanem powinnyśmy mieć kąt 90 stopni). Wracamy do pozycji wyjściowej i ponownie robimy krok drugą nogą.

Ćwiczenie numer 2: 

Podchodzimy tyłem do krawędzi krzesła, trzymając dłonie skierowane do przodu. Ćwiczenie wykonujemy uginając jednocześnie nogi w kolanach i ręce, aż do uzyskania kąta w łokciach około 90 stopni. Następnie powracamy do pozycji wyjściowej. Pamiętajmy o trzymaniu pleców jak najbliżej krzesła podczas całego ćwiczenia.

Ćwiczenie numer 3: 

Połóżmy się na brzuchu. Ręce wyciągamy wzdłuż ciała. W jednym momencie podnosimy ręce i nogi do góry i zaczynaj powoli naprzemiennie machać nogami w bok.

 Na koniec pięć minut poświęcamy na rozciąganie się. 

Czy można powstrzymać czas? Oczywiście, że nie. Na niektóre sprawy nie mamy wpływu więc nie warto zamartwiać się zmianami, które są naturalne i nie ominą nikogo. Z całą pewnością można jednak zadbać o to, aby dojrzewając wciąż czuć się pięknie, czego wszystkim Wam życzę! :)