Co dobrego dodać do zupy dyniowej, żeby nie była w smaku mdła?

Pumpkin soup has become popular at our house quite recently – from my childhood I recall pumpkin as small pieces in a vinegar brine closed in jars. Such a delicacy was dedicated for the Sunday dinners – most often in the autumn-winter season when we were eating more meals based on meat. Returning back to soups – I usually try to prepare it with an addition of pears, ginger, and orange (zest and juice separately). I avoid additional vegetables, but I always add fresh herbs – fried up rosemary with pear and honey enriches the taste. Orange juice and orange zest are ideal with coconut milk, and apples with lots of thyme. I'm curious whether you have a similar opinion and whether you've got your method for breaking the bland taste?

*    *    *

Zupa z dyni stosunkowo niedawno stała się popularna w naszym domu – z dzieciństwa, dynię bardziej pamiętam w   postaci pokrojonych kawałków zalanych octem i zamkniętych w słoikach. Taki przysmak dedykowany był niedzielnym obiadom – najczęściej w porze jesienno-zimowej, kiedy jadło się więcej mięsnych potraw. Powracając jednak do zup – zazwyczaj staram się ją przyrządzać z dodatkiem gruszek, imbiru lub pomarańczy (oddzielnie sok i otarta skórka). Unikam dodatkowych warzyw, a zawsze ratuję się świeżymi ziołami – podsmażony rozmaryn z gruszką i miodem wzbogaca smak. Sok z pomarańczy i skórka doskonale współgrają z mleczkiem kokosowym, a jabłka z dużą ilością tymianku. Ciekawa jestem, czy podzielacie moje zdanie i czy macie swoją metodę, na przełamanie mdłego smaku?

Ingredients:

(recipe for 4-5 persons)

1 pumpkin, that is approx. 800-900 g (I use butternut squash that is an elongated pumpkin with thin peel with sweet nutty taste)

2 apples + 1 thyme sprig (it's best to get lemon thyme)

800 ml of waterapprox. a 3-centimetre piece of fresh ginger

2-3 tablespoons of butter1 red onion

pinch of sea salt

a handful of roasted walnuts + sour cream or Greek yoghurt

* * *

Skład:

(przepis na 4-5 osób)

1 dynia, czyli ok. 800-900 g (użyłam dyni piżmowej, czyli podłużnej z dość cienką skórką, o słodkim smaku orzechowym)

2 jabłka + 1 gałązka świeżego tymianku (najlepiej odmiana cytrynowego)

800 ml wody

ok. 3 cm kawałek świeżego imbiru

2-3 łyżki masła

1 czerwona cebula

szczypta soli morskiej

do posypania: garść prażonych orzechów włoskich + kwaśna śmietana lub jogurt grecki

 

Directions:

  1. Dice the washed pumpkin – remove the pulp. Melt butter in an iron-cast pot with thick bottom, and delicately fry chopped onion, thyme, and fresh ginger. Afterwards, add pumpkin pieces and apple. Fry everything on low heat for around 8-10 minutes stirring so that the mixture doesn't stick to the bottom. Leave it covered on low heat for approx. 25 minutes.
  2. Take it off the heat and wait until it cools. Then, blend it until smooth. Season everything with sea salt. Add with roasted walnuts and a spoonful of sour cream and yoghurt.

* * *

A oto jak to zrobić:

  1. Umyta dynię kroimy w kostkę – miąższ dyni usuwamy. W żeliwnym garnku o grubym dnie rozpuszczamy masło i delikatnie podsmażamy posiekaną w kostkę cebulę, tymianek i świeży imbir. Następie dodajemy kawałki dyni i jabłko. Całość smażymy na małym ogniu przez 8-10 minut, mieszając żeby konsystencja nie przywarła do dna. Zalewamy wodą i pozostawiamy pod przykryciem przez ok. 25 minut.
  2. Odstawiamy z ognia, czekamy aż ostygnie, a następnie partiami blendujemy do uzyskania gładkiej konsystencji. Doprawiamy solą morską. Podajemy z prażonymi orzechami i łyżką kwaśnej śmietany lub jogurtu.

 

Czy można żyć bez plastiku i dlaczego to takie trudne?

   Online, you'll probably find numerous interesting and substantive articles about how to live in harmony with nature and care for the environment, but I would like to describe this topic from a perspective of a person who still makes mistakes and isn't going to hide that or show everything in perfect words.  

   There's no doubt that plastic has dominated our life. We will find it even in the wild and seemingly pristine areas on Earth – on our way to Mount Everest, between coral reefs, and on paradise beaches. On Henderson Island (visited only by scientists once every few years), located at the greatest distance from human settlements in comparison to other islands, the sand is mixed with tons of plastic waste, and this is a proof that garbage can be found in places where there are no people. Each year, seas and oceans are polluted with eight million tons of plastic which not only destroys the ecosystem, but also brutally kills animals. It is estimated that by 2050, salt waters will contain more plastic than fish.  

   All of those facts are shocking, even though I assume that most of you aren't surprised – NGOs and ecologists have been trying to raise awareness of the public opinion on the disastrous situation of our planet. Many of us notice the problem and take incremental steps. In the past, the greatest ecological lifestyle triumph was waste segregation and turning off water while brushing teeth. Today, it's definitely not enough.

   I don't want to announce in a mentor's tone that every human should start following the guidelines devised to protect our planet overnight. I'm trying to be a realist and I am well aware that even the most passionate calls and detailed guidelines won't bring the expected effects in a second. Besides, I know how difficult it is to convince not only other people, but also myself.

* * *

   W internecie znajdziecie pewnie wiele interesujących i fachowych artykułów o tym, jak żyć w zgodzie z naturą i dbać o środowisko, ale ja chciałabym opisać Wam ten temat z perspektywy osoby, która wciąż popełnia błędy i nie ma zamiaru tego ukrywać ani opisywać wszystkiego w różowych barwach.

   Nie ulega wątpliwości, że plastik zdominował nasze życia. Znajdziemy go nawet w dzikich i pozornie nieskażonych obszarach ziemi – w drodze na Mont Everest, między rafami koralowymi i na rajskich plażach. Na najbardziej oddalonej od siedzib ludzkich wyspie Hendersona (odwiedzanej jedynie przez naukowców co kilka lat) piasek wymieszany jest z tysiącami plastikowych odpadów, a to znaczy, że śmieci są już nawet tam, gdzie nie ma ludzi. Każdego roku do mórz i oceanów trafia osiem milionów ton plastiku, który nie tylko niszczy ekosystem, ale w brutalny sposób zabija zwierzęta. Szacuje się, że do 2050 roku w słonych wodach będzie więcej plastiku niż ryb.

   Te wszystkie fakty są szokujące, chociaż domyślam się, że większość z Was nie jest zdziwiona – organizacje pozarządowe i ekolodzy od lat próbują uświadomić opinii publicznej fatalną sytuację naszej planety. Wiele z nas dostrzega problem i podejmuje coraz dalej idące wysiłki. Kiedyś szczytem ekologicznego stylu życia było segregowanie śmieci i zakręcanie wody w trakcie mycia zębów. Dziś to zdecydowanie za mało.

   Nie chcę obwieszczać Wam mentorskim tonem, że każdy wrażliwy człowiek powinien z dnia na dzień zastosować się do szeregu wytycznych, mających na celu ochronę naszej planety. Staram się być realistką i zdaję sobie sprawę, że nawet najbardziej płomienne apele i szczegółowe instrukcje nie przyniosą natychmiast oczekiwanych efektów. A poza tym, wiem jakie to trudne przekonać do działania nie tylko innych, ale przede wszystkim samą siebie. 

Pierwszą dużą zmianą przez jaką przebrnęłam było całkowite pozbycie się plastiku z lodówki i szafek kuchennych. Prawie wszystko trzymam teraz w słoikach. 

Te materiałowe woreczki wysłała mi kiedyś jedna z moich Czytelniczek. Można je prać i zajmują bardzo mało miejsca. Zastępują mi foliowe woreczki, których używamy w warzywniakach i supermarketach. 

   First and foremost, I would like to dispel the myth claiming that changing your lifestyle into a fully eco-friendly one is simple. That it's not a problem to: carry a reusable cup, a metal straw, and shopping bag with you for a whole day, resign from using paper towels, buy clothes made from eco-fabrics and wash them later in nuts, find food made of only organic ingredients, keep only products that had no contact with plastic in our cupboards and fridges. Let's be frank – that's indeed a problem. Eco-friendly lifestyle requires being well-organised, working on yourself, and a large dose of discipline. But we aren't carrying for the environment because it's convenient, and that is not about our convenience at all. We care for the environment because that is what we should do. The fact that an eco lifestyle is cumbersome doesn't relieve us from our duty. It is still difficult to maintain an appropriate level of motivation. And not only when we see how meticulously selected pieces of garbage end up in one waste container. Everyday life verifies our commitment.   

   Examples? After many of your suggestions (and a few fiascos), I've made a point of honour to get rid of the disposable cups and replace them with a reusable one. And I quickly recalled why I gave up the last time. I had forgotten to take it with me when I was leaving the house. When I came to a conclusion that I’d pull this off by leaving the cup in the car (so that I can already have it at hand from Monday), I left it in the car and forgot to take it to our weekend walk during which coffee has already become a tradition. Additionally, the stains from my lipstick won't come off from the silicone lid. Not to mention the fact that when I left an empty cup on a table in a café, a staff member threw it in the bin by accident and I had to dive in to retrieve it. A number of times I forwent the idea of drinking coffee altogether, and a few times I was hiding a paper cup under my coat so that no one sees me and thinks the worst things about me. After approximately three weeks, my fiascos were a sporadic thing, but I know that it was easier for me to find motivation for this change as I knew that each lapse could be reproached by the public. Who knows, maybe if I hadn't felt that pressure, I wouldn't have succeeded so fast.

* * *

   Przede wszystkim chciałabym obalić mit mówiący o tym, że zmiana trybu życia na całkowicie ekologiczny jest prosta. Że to żaden problem aby: nosić ze sobą przez cały dzień kubek wielorazowy, metalową słomkę, torbę na zakupy, zrezygnować z ręczników papierowych, kupować ubrania z ekologicznych materiałów i prać je potem w orzechach, wynajdywać jedzenie pochodzące tylko i wyłącznie z ekologicznych upraw i hodowli, czy trzymać w naszych szafkach kuchennych i lodówkach tylko to, co nigdy nie miało styczności z plastikiem. Powiedzmy sobie szczerze – to jest problem. Ekologiczny tryb życia wymaga zorganizowania, pracy nad sobą, dyscypliny. Ale nie dbamy o środowisko dlatego, że jest to wygodne, bo nie o naszą wygodę przecież chodzi. Dbamy dlatego, że tak trzeba. To, że życie w stylu eko jest uciążliwe z niczego nas nie zwalnia. Trudno jest natomiast podtrzymać motywację na odpowiednim poziomie. I to nie tylko wtedy, gdy widzimy, jak starannie wyselekcjonowane przez nas śmieci lądują potem do jednego zbiornika śmieciarki. Codzienność weryfikuje nasze zaangażowanie. 

   Przykłady? Po wielu sugestiach z Waszej strony (i kilku nieudanych próbach) postawiłam sobie za punkt honoru całkowite przestawienie się na kubek wielorazowy w kawiarniach. I szybko sobie przypomniałam, dlaczego poddałam się ostatnim razem. Zapominałam kubka, gdy rano wychodziłam z domu. Gdy stwierdziłam, że będzie lepiej, jeśli zostawię go w samochodzie (aby od poniedziałku do piątku mieć go przy sobie), to potem zapominałam zabrać go z samochodu na nasz weekendowy spacer, na którym kawa jest już tradycją. Na dodatek, z silikonowej pokrywki nie chcą zejść ślady mojej szminki. Nie będę już wspominać o tym, że gdy zostawiłam na sekundę mój pusty kubek na stoliku w kawiarni, to ktoś z obsługi wyrzucił go przez przypadek do śmieci i trzeba było zabawić się w nurka. Parę razy zrezygnowałam z kawy w ogóle, a parę razy chowałam papierowy kubek pod płaszczem, tak aby nikt go nie zobaczył i nie pomyślał o mnie wszystkiego, co najgorsze. Po mniej więcej trzech tygodniach gafy zdarzały mi się już naprawdę sporadycznie, ale wiem, że łatwiej było mi znaleźć motywację do tej zmiany, bo wiedziałam, że każde potknięcie może mi zostać publicznie wypomniane. Kto wie czy nie czując tej presji poszłoby mi równie szybko? 

Oto mój kubek wielorazowy. Wybierając go zwróciłam uwagę przede wszystkim na to, aby nie zawierał bisfenolu (toksyczna substancja, która znajduje się w większości plastikowych przedmiotów) i żeby wyglądał neutralnie. Jego wady (poza tą, że trzeba go myć i o nim pamiętać ;)) to trudna w doczyszczeniu pokrywka (nawet na zdjęciu widać minimalny ślad po mojej pomadce) i jej specyficzny silikonowy zapach, który czuć w trakcie picia kawy.

    It was difficult for me to truly believe in some of my actions – I was sending someone a parcel, agreement, or returning products to online stores, and I was trying to pack these items in simple manilla and a string or using boxes that I had received in previous deliveries (yes I keep boxed at home to avoid using new ones). However, when each day I received parcels that I hadn't ordered (tough life of a blogger) packed in five boxes, plastic foil, and styrofoam balls (and you can use sawdust) with plastic ribbons, I had the feeling that I am fighting a losing battle (that's why I've changed the info in the contact tab on my website). Please, pay attention to what boxes are chosen by particular online stores. Maybe it's possible to change the way things are packed at your workplace?  

   To those who want to act, but don't know how to start or know how to start but lack the motivation, I recommend something wise to read. I would start from "How to Give up Plastic" by Will McCallum. It is, in fact, a great read also for those who think that they know everything about an eco lifestyle. We often lose much energy on changes which de facto have little significance, and we stay oblivious to things, which are seemingly neutral and, in fact, really harm the environment. Even the determined and the eager to fight can be unaware that despite their will, they produce large amounts of harmful waste totally unknowingly.

* * *

   Ciężko też było mi uwierzyć w sens niektórych moich działań – wysyłając do kogoś paczkę, umowę czy zwracając produkty do sklepów internetowych, starałam się albo pakować wszystko w zwykły szary papier i sznurek albo wykorzystywać pudełka, które otrzymałam w poprzednich przesyłkach (tak, trzymam kartony w domu, aby nie zużywać nowych). Gdy jednak każdego dnia przychodziły do mnie paczki, których nie zamawiałam (ciężkie życie blogerki), zapakowane w pięć kartonów, folię, ze styropianowymi kulkami (a przecież można użyć trocin) i plastikowymi wstążkami, miałam wrażenie, że walczę z wiatrakami (stąd zmiana informacji w kontakcie na mojej stronie). Zwracajcie więc proszę uwagę, jakie pudełka wybrały konkretne sklepy internetowe. A może w Waszym miejscu pracy możnaby zmienić sposób pakowania paczek?

   Tym, którzy chcą działać, ale nie wiedzą, od czego zacząć, albo wiedzą, ale brakuje im motywacji polecam przede wszystkim coś mądrego do poczytania. Zaczęłabym od "Jak zerwać z plastikiem" autorstwa Willa McCalluma. To zresztą świetna książka również dla tych, którzy myślą, że wiedzą już wszystko na temat ekologicznego trybu życia. Często bowiem zużywamy sporo energii na zmiany, które de facto mają małe znaczenie, za to zupełnie nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo szkodzimy środowisku wykonując pozornie neutralne czynności. Nawet zdeterminowani i chętni do walki mogą nie wiedzieć, że mimo woli i zupełnie nieświadomie produkują ogrom szkodliwych odpadów.

  Jeśli jesteście zainteresowane książką, to mam dla Was kod rabatowy na jej zakup. Wystarczy, że użyjecie kodu: plastik (rabat liczony jest od ceny okładkowej, a nie od aktualnej ceny w jakiej teraz Empik sprzedaje książkę). Link do książki znajdziecie tutaj

   The book, just like a good thriller, is surprising you with each page and you’ll often open your eyes out of astonishment and fear. The greatest enemy hides in what's concealed from our sight – for example in microbeads. Tiny beads with a diameter no larger than 5 mm were designed to move between all types of drain systems. However, no one considered the finishing point of these small villains when they were designing them. Despite the fact that I'd always paid attention to the composition of products, especially cosmetics, I stayed oblivious to the dangerous contents of my bathroom cupboard. McCallum devotes a whole chapter to each household room, but I was most drawn by the topic connected with hygiene and body care. After all, the bathroom is where we keep the greatest number of cosmetics in disposable containers – it's best to purchase the largest ones as we will be forced to replace them less frequently (or packed in packages suitable for recycling: cardboard, glass, or metal). The  most dangerous, however, are the aforementioned microbeads – ingredients of toothpastes, liquid soaps, and shower gels that we wash off and which travel down the drain and reach the oceans. If you want to check whether plastics are present in your favourite lotion, search for the following names: polyethylene (PE), polypropylene (PP), polyethylene terephthalate (PET), and polymethyl methacrylate (PMMA).  

   What else should we get rid of from our bathrooms? Plastic cotton swabs whose production is forbidden in, among others, France and Scotland, and they are being withdrawn from consecutive UK supermarkets. An appropriate decision of one of the British chains (Waitrose) was enough to decrease the production of plastic by 21 tons! In the bathroom, we do the washing and we probably know that the dirty water takes nylon and polyester microfibres along; that's why you should place your clothes in special bags that are able to capture these small particles. Will McCallum highlights that fibres, which constitute as much as 30% of the plastic in the oceans, separate also during a regular use of clothing, yet the most harmful thing to do is throwing away clothes that are still suitable for wearing. The so-called "fast fashion", based on cheap and frequently replaced fabrics, has led to a situation in which 60% of the market is made up by artificial fabrics. "One fleece sweatshirt can be a source of 250 thousand microfibres". As you can see, it is another argument for purchasing high-quality clothes – first of all, they are made of natural fabrics, and secondly, they are more durable. Another solution is searching for clothes from special clothing lines which are more frequently created by chain stores. The market is relentless and its rules can be used for our own benefit – if we continue buying clothes from these lines, clothing companies will see profit behind investing in subsequent projects of a similar type.

* * *

   Książka, niczym dobry thriller, co rusz powoduje, że otwieramy szeroko oczy ze zdumienia i strachu. Największy wróg kryje się w tym, co niewidoczne dla oka – na przykład w mikrogranulkach. Małe kuleczki, o średnicy nieprzekraczającej 5 mm zaprojektowane zostały tak, by niezauważalnie przedzierać się przez wszelkie odpływy. Nad tym gdzie skończą swoją drogę się jednak nie zastanawiano. Choć od zawsze przykładam wagę do składu produktów, kosmetyków zwłaszcza, nie do końca zdawałam sobie sprawę, jak groźna może być zawartość mojej szafki w łazience. McCallum poświęca rozdział każdemu domowemu pomieszczeniu, ale właśnie to, co dotyczy higieny i pielęgnacji zwróciło moją uwagę. W końcu to tam stoi najwięcej kosmetyków w jednorazowych opakowaniach – najlepiej kupować jak największe – rzadziej je wymieniamy (albo zapakowane w nadające się do recyklingu: karton, szkło lub metal) . Najbardziej niebezpieczne są jednak wspomniane mikrogranulki – składniki past do zębów, mydeł w płynie, żeli pod prysznic, które spłukujemy i rurami wysyłamy do oceanów. Jeśli chcemy sprawdzić, czy w naszym ulubionym płynie są tworzywa sztuczne, szukajmy nazw: Polyethylene (PE), Polypropylene (PP), Polyethylene terephthalate (PET) i Polymethyl methacrylate (PMMA).

   Czego jeszcze w łazience nie powinno być? Plastikowych patyczków higienicznych, których produkcja zakazana jest między innymi we Francji i Szkocji, a w UK kolejne supermarkety wycofują je z oferty. Wystarczyła decyzja o rezygnacji jednej brytyjskiej sieci (Waitrose), by zmniejszyć produkcję plastiku o 21 ton! W łazience robimy pranie i prawdopodobnie nie wiemy, że wraz z brudną wodą odpływają mikrowłókna nylonowe lub poliestrowe, dlatego przed załadowaniem pralki warto umieścić ubrania w specjalnych wyłapujących drobinki workach. Will McCallum zwraca uwagę, że włókna, które stanowią 30% plastiku w oceanach, oddzielają się także podczas zwykłego użytkowania odzieży, ale najbardziej szkodliwe jest wyrzucanie niezniszczonych ubrań. Tzw „szybka moda” oparta na tanich i często wymienianych tkaninach spowodowała, że 60% rynku stanowią materiały ze sztucznych włókien. „Jedna bluza z polaru może być źródłem 250 tyś mikrowłókien”. Jak widać to kolejny argument przemawiający za kupowaniem ubrań wysokiej jakości – po pierwsze szyte są z materiałów naturalnych, po drugie starczają na dłużej. Innym rozwiązaniem jest szukanie ubrań wśród specjalnych kolekcji, które coraz częściej przygotowują dla nas sieciówki. Rynek jest bezlitosny, ale jego zasady możemy wykorzystać na własną korzyść – jeśli będziemy kupować ubrania z tych serii, to firmy odzieżowe będą widziały korzyści z inwestowania w kolejne tego rodzaju projekty.

Czy wiecie, że do wyprodukowania jednej pary dżinsów potrzeba około 11 000 litrów wody? Marka KappAhl, od której mam dżinsy, jest członkiem inicjatywy Better Cotton Initiative (BCI), która działa na rzecz zwiększenia dostępności zrównoważonej bawełny uprawianej przy mniejszej ilości wody i chemikaliów. Dzięki nowym rozwiązaniom można zaoszczędzić nawet do 40% wody.

Jeśli traficie do tej sieciówki zwróćcie uwagę jak wiele rzeczy posiada specjalne metki – to nie są kolekcje składające się z kilku projektów, tak jak ma to miejsce u innych marek odzieżowych. W KappAhlu kupimy nie tylko ekologiczne dżinsy o fajnym kroju, ale też ubranka dla dzieci, zwykłe T-shirty czy skarpetki. 

   "How to Give up Plastic" is first and foremost a handbook. In points, the author presents what we should do for the environment but also provides a detailed explanation why something is harmful and what is its impact on nature. Readers are also given tables and tasks which considerably facilitate the process of attaining aims. I'm sure that each reader after familiarising themselves with the shocking facts, reading a few interviews, and noticing the issue in real everyday life, will implement new resolutions into their lists. To prevent readers from reading only the beginning of the book, Will McCallum provide you with guidelines already in the foreword. I would like to present them here.

1. Do the shopping. What should each eco house have? A reusable bottle (in Tricity, let's simply drink tap water), reusable coffee cup, linen shopping bag, eco lunch boxes, and glass containers for storing food.

2. Clean your house thoroughly. Empty your kitchen cupboards off plastic dishes, cutlery, and straws. Read the list of ingredients on all your cosmetics and cleaning products – if they contain microbeads send them back to the producer with the information that you can't agree to pollute the environment.

3. Tell others about your actions. Tell your friends and family about the importance of cutting on plastic waste. Share particular guidelines.

4. Devise a plan. Plans ensure us better effectiveness. Test the water in the topic of stores that don't use plastic bags and cafés where you can purchase coffee at a lower price whenever you bring your own cup. Choose interesting meal recipes and take your meals to work. Create such a day schedule to decrease the use of plastics.

5. Start your own campaign to fight plastic – peaceful and one that avoids aggression and accusations as you can have the opposite effect instead of encouraging others to do the right thing. Speak with the owners of small businesses in your neighbourhood. Tell them about the things they can do to decrease plastic waste. Encourage your friends to take similar steps.

   When the world was impressed with the low costs and the practicality of plastic, no one pondered over the ways to utilise it. Today, the wave of plastic increasingly takes its toll not only on the natural environment but also on our health. Even thought the time for reflection and examination of conscience came a little bit too late, let's remember that large movements start with tiny steps. But if you still think that your own problems are enough to concern yourself with the animals and water in the oceans, you should know that using plastic in everyday life is simply very unhealthy. 

   I can assure you that everyone who takes up the everyday challenge will quickly acquire a certain type of sensibility and knack that will change their initial discomfort into personal satisfaction. What seems extravagant yesterday is slowly becoming a norm today. Those who have succeeded in understanding that have the right to feel proud. And pretty soon, such a stance will stop raising a smile and disregard and start raising common respect.   

   I didn't want to write this article as a specialist in the topic of ecology as I am far from being one. That's why I need to confess to stay fully true – I'm introducing changes, but it doesn't mean that I'm always successful. Sometimes, it turns out that even though I want to do good, I do what's wrong, and I don't see a physical capacity to avoid plastic entirely. For example, yesterday I bough pasta packed in a bag at a local store and, quite frankly, I can't recall a place where I would encounter a pasta that would come in eco packaging. Surely, you would be able to spot a myriad of mistakes in my actions and claim that "you're far from being eco". And probably you would be right as life is permeated with plastic to the limit, and changing all our habits and replacing products that we use will take years. However, I think that all of that is not about giving prestigious titles (even though a little competition with other eco freaks may spark some more motivation to some extent). From the very beginning, I knew that I wouldn’t be able to include as many pieces of information as I would like to in this article. Fortunately, many of you come to my aid – in the comments you write about your own attempts, failures, and successes, but also dispel some of the myths – and I'm really grateful for that.

* * *

   Książka „Jak zerwać z plastikiem” to przede wszystkim poradnik. Autor w punktach przedstawia, co powinniśmy zrobić dla środowiska, ale też dokładnie tłumaczy i wyjaśnia dlaczego coś jest szkodliwe i jak wpływa na naturę. Czytelnikom daje także tabelki i zadania, które znacznie ułatwiają realizację celów. Jestem pewna, że każdy czytelnik po poznaniu szokujących faktów, przeczytaniu kilku wywiadów i dostrzeżeniu problemu w życiu codziennym, będzie miał na swojej liście nowe postanowienia. W obawie przed tym, że ktoś przeczyta tylko początek książki, Will McCallum już na wstępie przedstawił wskazówki, które chciałabym Wam przytoczyć.

1. Idź na zakupy. Co powinno znaleźć się w każdym ekodomu? Butelka na wodę wielokrotnego użytku (w Trójmieście pijmy po prostu wodę z kranu), wielorazowy kubek na kawę, płócienna torba na zakupy, ekologiczne apudełka na lunch i szklane pojemniki do przechowywania żywności.

2. Zrób wielkie porządki. Opróżnij szafki kuchenne z plastikowych naczyń, sztuców i słomek. Przeczytaj listy składników na opakowaniach kosmetyków i domowej chemii – jeśli zawierają mikrogranulki razem z resztą plastiku odeślij do producentów z informacją, że nie godzisz się na zanieczyszczanie środowiska.

3. Opowiedz innym o tym, co robisz. Mów swoim przyjaciołom i rodzinie, jak ważne jest ograniczanie użycia plastiku, podziel się z nimi konkretnymi wskazówkami.

4. Opracuj plan. Dzięki planom możemy być skuteczniejsi. W wolnej chwili zrób rozeznanie w temacie sklepów, w których nie używa się plastikowych reklamówek, kawiarni, gdzie taniej można wypić kawę przygotowaną we własnym kubku. Wybierz ciekawe przepisy na dania, które będzie można zabierać do pracy, ułóż plan dnia tak, by jak najbardziej ograniczyć korzystanie z tworzyw sztucznych.

5. Rozpocznij własną kampanię na rzecz walki z plastikiem – pokojową, nieopartą na agresji i oskarżeniach, bo zamiast zachęcić możesz osiągnąć odwrotny skutek. Rozmawiaj z właścicielami drobnych przedsiębiorstw w okolicy, opowiadaj o tym, co mogą zrobić , by ograniczyć użycie plastiku. Namawiaj do tego przyjaciół.

   Gdy świat zachwycił się niskimi kosztami i praktycznością plastiku nikt nie zastanawiał się, jak go utylizować. Dziś fala plastikowych śmieci coraz bardziej odbija się nie tylko na naturalnym środowisku, ale i naszym zdrowiu. Choć czas na refleksję i rachunek sumienia przyszedł odrobinę za późno, pamiętajmy, że wielkie ruchy zaczynają się od drobnych kroczków. A jeśli wciąż uważacie, że macie dość własnych problemów, aby przejmować się zwierzątkami i wodą w oceanach, to musicie wiedzieć, że używanie plastiku w codziennym życiu jest po prostu bardzo niezdrowe.

  Zapewniam Was, że każdy, kto podejmie to codzienne wyzwanie, szybko osiągnie pewien typ wrażliwości, a równocześnie wprawy, które zmienią początkowy dyskomfort w osobistą satysfakcję. To, co wczoraj wydawało się ekstrawagancją, dziś powoli staje się normą. Kto to zrozumiał, ma prawo poczuć się dumny. I już niedługo taka postawa przestanie wywoływać uśmiech i lekceważenie ignorantów, a zacznie budzić powszechny szacunek. 

   Nie chciałam pisać tego artykułu jako specjalista w temacie ekologii, bo oczywiście nim nie jestem. Od razu więc się przyznam, aby nie mijać się z prawdą – wprowadzam zmiany, ale to nie oznacza, że za każdym razem mi się to udaję. Czasem okazuje się, że chcąc dobrze robię źle, nie widzę też fizycznie możliwości, aby w stu procentach unikać plastiku. Wczoraj na przykład kupiłam makaron zapakowany w worek w osiedlowym sklepie i szczerze mówiąc nie przypominam sobie miejsca, w którym zetknęłabym się na makaron zapakowany w ekologiczny sposób. Na pewno bez problemu znalazłybyście u mnie całą masę błędów, mogły złapać za rękę i powiedzieć "wcale nie jesteś eko". I pewnie miałybyście rację, bo nasze życie jest przesiąknięte plastikiem do granic możliwości i zmiana wszystkich przyzwyczajeń i używanych produktów potrwa lata. Myślę jednak, że w tym wszystkim nie chodzi o nadawanie zaszczytnych tytułów (chociaż odrobina rywalizacji z innym ekozapalańcem na jakimś poziomie może dodać nam motywacji). Od samego początku wiedziałam, że nie dam rady przytoczyć w tym artykule wszystkich informacji, które bym chciała. Na szczęście wiele z Was właśnie mi w tym pomaga – w komentarzach piszecie o własnych próbach, porażkach i sukcesach ale też prostujecie niektóre mity, za co jestem bardzo wdzięczna. 

***

sweter – MLE Collection // pościel – Zara Home // koc – TK Maxx (kupiony dawno temu) //

 

Look of The Day – Leopard print

dress / sukienka – NA-KD

wool jacket / wełniana marynarka – MLE Collection

high boots / wysokie kozaki – Pretty Ballerinas

bag / torebka – Zofia Chylak

   My weakness for leopard spots had its better and worse moment. I would like to forget, for example, about a close-fitting cardigan that I combined with lacquered powder pink, jeans, and UGG shoes (style inspired by Carrie Bradshaw if you couldn't guess ;)), but ballet flats in leopard print have already been in my wardrobe for three seasons and I still really like them as they nicely brighten up my monochromatic sets. For quite some time, I've been really into baby-doll faux fur coats but I know that such a cut wouldn't flatter my figure. And what do you think about a dress?

If you want to have a 20% discount on NA-KD, where you can find my dress, use the following code: MLEX20. The offer includes all non-discounted products on NA-KD.

* * *

   Moja słabość do lamparcich cętek miała swoje lepsze i gorsze momenty. Chciałabym zapomnieć na przykład o dopasowanym kardiganie, który łączyłam z lakierowaną pudrową torebką, dżinsami i butami UGG (styl inspirowany Carrie Bradshaw, gdyby ktoś nie zgadł ;)), ale baletki właśnie w ten wzór mam szafie już od trzech sezonów i nadal bardzo je lubię, bo fajnie ożywiają monochromatyczne zestawy. Od dłuższego czasu podobają mi się też płaszczyki ze sztucznego futra w stylu baby-doll, ale wiem, że przy mojej sylwetce chyba się nie sprawdzi. A co myślicie o sukience?

Jeśli chcielibyście skorzystać z 20% zniżki w sklepie NA-KD, z którego pochodzi moja sukienka, to użyjcie kodu: MLEX20. Promocja obejmuje cały nieprzeceniony asortyment. 

LE MAT DE CHANEL – FALL-WINTER MAKE UP 2018 COLLECTION

   When I was trying to create my first real makeup look, I had one aim – to make it visible. Fortunately, I was quickly able to understand my mistake and my mum was wringing her hands for only a few weeks. Later, I was trying to subtly highlight my assets and cover imperfections – strong makeup looks almost didn't exist for me. Even though that I've been wearing the same look for almost a decade, the photos on the blog clearly show that I have forgone eyeliner almost completely, lipstick colours aren't that pink, and I use brown eye shadows almost exclusively. I have also changed my approach to glow and matte finishes.   

   Matte finish is the leitmotif of CHANEL's autumn collection. Lucia Pica, the art director of CHANEL Makeup, convinces that owing to muted colours absorbing light, it will be easier to attain a subtle and sublime makeup. I used the cosmetics from the collection (you'll find the detailed descriptions below) for my everyday look. As eye shadows, I used LES 4 OMBRES palette (the lightest on the whole eyelid, medium one the lid, crease, and below the waterline, the darkest on the line of upper lashes). I didn't use only the rusty colour. The colour of my lips is attained with the use of…. a lip pencil.

 The whole makeup was made with the use of: face cream – CC Cream SPF 50 / concealer – DE CHANEL CONCEALER 20 Beige / blush – JOUES CONTRASTE POWDER BLUSH 440 quintessence/ eye shadows – LES 4 OMBRES 308 CLAIR-OBSCUR / nail polish – kolor 636 ULTIME / lip pencil – LE ROUGE CRAYON DE COULER MAT 257 discretion / mascara – 3D MASCARA LE VOLUME REVOLUTION.

* * *

   Kiedy próbowałam wykonać swój pierwszy prawdziwy makijaż w życiu miałam tak naprawdę jeden cel – aby był widoczny. Na szczęście szybko zrozumiałam swój błąd więc moja mama załamywała ręce tylko przez kilka tygodni. Później starałam się już tylko subtelnie podkreślać zalety i tuszować wady – mocne makijaże właściwie dla mnie nie istniały. Chociaż wydaje mi się, że od prawie dekady maluję się prawie tak samo, to zdjęcia na blogu wyraźnie pokazują, że z kreski eye-linerem zrezygnowałam, kolory pomadek nie wpadają już w tak mocny róż i używam praktycznie wyłącznie brązowych cieni do oczu. Zmieniałam też podejście do błysku i matu. 

   Właśnie matowe wykończenie jest motywem przewodnim jesiennej kolekcji od CHANEL. Lucia Pica, dyrektor artystyczna CHANEL Makeup, przekonuje, że dzięki przygaszonym kolorom absorbującym światło, łatwiej uzyskamy wysublimowany makijaż. Wykorzystałam kosmetyki z tej kolekcji (dokładny spis znajdziecie poniżej) do mojego codziennego makijażu. Na powieki nałożyłam trzy cienie z palety LES 4 OMBRES (najjaśniejszy na całą powiekę, średni na ruchomą powiekę, jej załamanie i na linię dolnych rzęs, a najciemniejszy na linię górnych rzęs). Nie użyłam tylko koloru rdzy. Kolor ust to tym razem zasługa… kredki.

   Makijaż wykonałam przy użyciu: kremu do twarzy – CC Cream SPF 50 / korektoru – DE CHANEL CONCEALER 20 Beige / różu – JOUES CONTRASTE POWDER BLUSH 440 quintessence / cieni do oczu – LES 4 OMBRES 308 CLAIR-OBSCUR / lakieru do paznokci – kolor 636 ULTIME / kredki do ust – LE ROUGE CRAYON DE COULER MAT 257 discretion / tuszu do rzęs – 3D MASCARA LE VOLUME REVOLUTION.

Last Month

   There are a few days left until the end of September, but since autumn has already knocked on my door, I hope that you won't be bothered by a small speed-up. As you know, I spent the beginning of this month abroad, and I was doing some catching up for the blog and the new MLE collection during the remaining weeks. I didn't have too much free time, but whenever I found a calmer evening, I was working on pumpkin-based recipes – home-made food is something that I've been appreciating in a very special way lately. I'm even happier for the upcoming weekend – my parents, who are attending the UN summit in NYC at the moment, will finally spend a weekend with us. And that means that we can already prepare our bellies for the best baked turkey in the world and ourselves for a food stock for a whole week.

* * *

   Do końca września zostało jeszcze kilka dni, ale ponieważ jesień już do mnie zawitała, to mam nadzieję, że nie obrazicie się za to małe przyspieszenie. Początek tego miesiąca spędziłam jak wiecie poza Polską, a kolejne tygodnie poświęciłam na nadrabianie blogowych zaległości i pracy przy nowej kolekcji MLE. Wolnego czasu nie miałam zbyt wiele, ale gdy znalazło się jakieś spokojniejsze popołudnie to uskuteczniałam przepisy z dyni – domowe jedzenie to coś, co doceniam ostatnio w szczególny sposób. Tym bardziej cieszę się więc na ten weekend – moi rodzice, którzy w tym momencie są w Nowym Jorku na szczycie ONZ, w końcu spędzą z nami weekend. A to oznacza, że można już szykować brzuchy na najlepszego pieczonego indyka na świecie i zapasy jedzenia na cały tydzień. 

Artykuł o Portosie podróżującym po Europie pobił rekord popularności wszystkich wpisów w historii bloga (a ja nie byłam nawet pewna, czy ten temat w ogóle będzie Was interesował). Możecie przeczytać go tutajJesień rozpoczynamy z masą nowych wspomnień – niektóre zdjęcia już dałam do wywołania. 
Jednym z naszych przystanków była Nicea, w której znalazłam wymarzone buty (i dzień później biegałam już w nich po Wenecji).Operacja "mniej plastiku" czyli korzystanie z jednej torby zamiast pięciu foliowych siatek. Powroty do domu są najfajniejsze. Portos trochę za bardzo przyzwyczaił się do dyspensy, którą zafundowaliśmy mu w trakcie wyjazdu. 1. Pierwszy wieczór przy kaflowym piecyku już za nami. // 2. Trzy z nich pełnią funkcję ozdoby na parapecie, a z czwartej zrobiłam zupę. // 3. Obiady w domu. Mamy już dosyć jedzenia na wynos. // 4. Nasze dwa piękne płaszcze z MLE Collection. Który wybieracie? //Portos jak zwykle znalazł idealne miejsce na drzemkę. Pałętanie się pod moimi nogami to jedno z jego ulubionych zajęć. Nareszcie znalazłam zieloną herbatę, która mi smakuje. Dziękuję MoyaMatcha! Kukicha to zielona herbata, której skład w całości tworzą gałązki i łodygi liści – te części herbacianych krzewów, których nie znajdziemy w innych herbatach. Stąd też jej nazwa: „kuki” w języku japońskim oznacza łodygę lub patyk. Kukicha powstaje przy okazji produkcji innych zielonych herbat kiedy blaszki liści są oddzielane od pozostałych elementów. Jej smak przez to jest zdecydowanie inny: delikatniejszy, słodszy i lekko orzechowy. Dzięki znikomej zawartości kofeiny kukicha świetnie nadaje się do picia dla dzieci, kobiet w ciąży i o późnych porach dnia. 

A taka piękna przesyłka czekała na mnie po powrocie. Kolczyki w kształcie gałązki pochodzą od marki Pick a Twig i są niezwykle wygodne, aż zapominam, że mam je na uszach. Ponadto marka stawia na metale pochodzące z recyclingu, więc jest proekologiczna. W sklepie dostępne są jeszcze modele w kolorze srebrnym.

Dziewczyny z 2in przyjechały do Trójmiasta z Warszawy. Wybrałyśmy się więc do Drukarni w Gdańsku. Po szybkiej kawie zabrałam dziewczyny do mojego ulubionego trójmiejskiego pleneru. Plaża dla psów między Sopotem a Orłowem to idealne miejsce na zdjęcia. W zeszłym tygodniu w trakcie spaceru zrobiłam tam niedzielny "Look of The Day", a teraz wróciłam tam ze wszystkimi produktami z jesiennej kolekcji i trochę poważniej podeszłam do sesji. Gdy robię zdjęcia na potrzeby MLE Collection zazwyczaj poświęcam na to cały dzień. Na sweter w arany trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. To jeden z naszych produktów premium. Trochę zdjęć zza kulis. Portos miał być modelem, ale gdy tylko zobaczył morze od razu wbiegł do wody, a potem zaczął zakopywać patyki… 

A tu mała gratka wszystkich fanów ekologicznego stylu życia. Mgiełka nawilżająca do twarzy i dekoltu marki La Fare ma właściwości rozświetlające i pielęgnujące. Ja używam jej zaraz po prysznicu. Wszystkie produkty La Fare posiadają prestiżowy certyfikat ECOCERT, a opakowania wytwarzane są opakowań biodegradowalnych. Dostępne są tutaj, a stacjonarnie możecie zakupić je w wybranych drogeriach ZIKO DERMO.

Takie bukiety za 20 złotych znajdziecie tylko na sopockim rynku. Kto by się spodziewał takiego przenikliwego zimna!? Kurtkę, golf i okulary znajdziecie na stronie NAKD, a jeśli użyjecie kodu MLEX20 to otrzymacie 20% zniżki. 1. i 4. Swetry z naszej jesienno-zimowej kolekcji. Obydwa są w kolorze złamanej bieli, nie gryzą i są niesamowicie ciepłe. // 2. Te jabłka znaleźliśmy na spacerze. Będą racuchy! // 3. Poranki w pędzie, makijaż minimalny. //Zapowiedź wpisu, który szykuję dla Was jeszcze na ten tydzień. 

Każdy właściciel niesfornego psiaka wie jaki to sukces. Smycz zawieszona na jednym paluszku to efekt wielu miesięcy treningu – szczerze mówiąc myślałam, że Portos postawił sobie za punkt honoru, aby nigdy nie nauczyć się chodzenia na luźnej smyczy. Taki sukces możliwy jest póki co tylko na dobrze znanych trasach, ale nie poddajemy się. Miłego wieczoru wszystkim!

***

 

Koniec lata i wytrawny placek drożdżowy z karmelizowaną cebulą, oliwkami i anchois

It was a planned dinner with the end of summer in mind. The weather forest seemed dire with low temperatures, and it kept its promise. While preparing a post for you – we are warming ourselves up with tea and reminisce the past warm moments. Again, I was really able to grasp why it's important to enjoy the happy moments in our lives.

* * *

To była zaplanowana kolacja z myślą o zakończeniu lata. Prognoza pogody straszyła nagłym załamaniem temperatury i dotrzymała obietnicy. Przygotowując dla Was wpis – rozgrzewamy się herbatą i z rozrzewnieniem wspominamy minione ciepłe chwile. Po raz kolejny odczułam, jak ważne jest, aby cieszyć się radosnym czasem w naszym życiu.

Ingredients:

(recipe for 6-8 portions)

500 g of wheat flour

250 ml of warm milk

25 g of fresh yeast

3 tablespoons of olive oil

1 generous tablespoon of dried thyme or oregano

2 tablespoon of lukewarm water

1 tablespoon of sugarpinch of sea salt

filling:

6-8 black olives

3-4 anchovy flaps

2 red onions

1 sprig of fresh thyme

2 tablespoons of butter

* * *

Skład:

(przepis na 6-8 porcji)

500 g mąki pszennej

250 ml ciepłego mleka

25 g świeżych drożdży

3 łyżki oliwy z oliwek

1 czubata łyżka suszonego tymianku lub oregano

2 łyżki letniej wody

1 łyżka cukru

szczypta soli morskiej

farsz:

6-8 czarnych oliwek

3-4 płaty anchois

2 czerwone cebule

1 gałązka świeżego tymianku

2 łyżki masła

Directions:

  1. Cover the yeast with sugar and wait until it starts to work. After a few minutes, add milk, dried oregano, salt, olive, water, and flour. Knead the dough. The dough should be soft and elastic. Form a ball, place it in a large bowl, cover it with a linen napkin, and place the bowl in a warm spot (approx. 1.5 h, it's best to place is somewhere near an open oven).
  2. In a hot pan with butter, fry some fresh thyme and onion slices. Set them aside.
  3. Knead the ready dough again and place it in a greased baking tray. On top, spread the fried onion, olive, and anchovies evenly. Place the cake in an oven preheated to 180ºC (use the over function with upper and lower heating elements switched on) and bake it for 45 minutes. You can serve it both hot and cold.

* * *

A oto jak to zrobić:

  1. Drożdże zasypujemy cukrem i czekamy, aż zaczną pracować. Po kilku minutach dodajemy mleko, suszone oregano, sól, oliwę, wodę i mąkę. Całość zagniatamy. Ciasto powinno być miękkie i elastyczne. Formujemy kulę, przekładamy do dużej miski, przykrywamy lnianą serwetką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (ok. 1,5 godziny, najlepiej przy otwartym piekarniku).
  2. Na rozgrzanej patelni z masłem, podsmażamy delikatnie świeży tymianek a następnie plastry cebuli. Odstawimy z ognia.
  3. Gotowe ciasto zagniatamy ponownie i wykładamy nim natłuszczoną formę do pieczenia. Na wierzchu ciasta rozkładamy podsmażoną cebulę, oliwki i anchois. Placek umieszczamy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopnic C (opcja: góra-dół) i pieczemy 45 minut. Możemy podawać zarówno na ciepło, jak i na zimno.

Gotowe ciasto zagniatamy i wykładamy nim natłuszczoną formę do pieczenia. Na wierzchu ciasta rozkładamy podsmażoną cebulę, oliwki i anchois. Placek umieszczamy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopnic C (opcja: góra-dół) i pieczemy 45 minut.

Możemy podawać zarówno na ciepło, jak i na zimno.