Daily Care

Podstawowym błędem, który popełniamy w pielęgnacji naszego ciała jest brak systematyczności. Tyczy się to nie tylko dbania o skórę twarzy, ale i utrzymania wagi, kondycji czy diety. Zwykle jest tak, że raz na jakiś czas postanawiamy zmienić coś w naszym wyglądzie podejmując gwałtowne działania, takie jak zabiegi u kosmetyczki (chociaż na co dzień nawet nie używamy kremu odpowiedniego dla naszej cery), dwugodzinny trening na siłowni (nie wiedząc nawet jak korzystać z poszczególnych przyrządów do ćwiczeń), lub restrykcyjna dieta, w której naszym pierwszym posiłkiem w ciągu dnia staje się jabłko w porze obiadowej (popijane odchudzającą herbatką). Takie przedsięwzięcia są w pewnym sensie pocieszające – to znaczy, że mamy w sobie motywację, aby dobrze wyglądać, tylko nie potrafimy jej odpowiednio wykorzystać.

W gruncie rzeczy, liczą się drobiazgi, które robimy dla siebie w ciągu dnia bez względu na to, jak bardzo się spieszymy i jak bardzo jesteśmy zmęczone. Nie jestem specem w dziedzinie kometologii, ale pomimo upływających lat, mam wrażenie, że moja skóra trzyma się w miarę dobrze:). Od zawsze unikałam drastycznych form poprawienia swojego wyglądu, skupiając się na wytrwałości i prostych czynnościach. Jeśli więc chciałybyście się dowiedzieć, jak wygląda mój urodowy plan dnia, to zapraszam na dzisiejszy post. 

Po przebudzeniu biegnę pod prysznic i rozpoczynam pierwszy etap pielęgnacji. Żel do mycia ciała nie powinien się mocno pienić (to oznaka dużej ilości niepotrzebnych detergentów), więc najczęściej wybieram go spośród oferty marek ekologicznych lub do pielęgnacji niemowląt (:D). Obowiązkowo myję twarz innym kosmetykiem. Obecnie jest to Dauglas Beauty System, który wpadł mi w ręcę przez przypadek, ale nie mogę mieć do niego zastrzeżeń. 

(nie bez przyczyny ominęłam temat szamponu i odżywki – pielęgnacja włosów to dosyć obszerny temat i zasługuje na osobny post:))

Moja skóra jest bardzo sucha, więc zaraz po wytarciu się ręcznikiem czuję, że jest ściągnięta i potrzebuje natychmiastowego nawilżenia. Do tej pory jako krem do twarzy używałam Fridge'a, ale jego wysoka cena może naprawdę zaboleć, więc od dłuższego czasu starałam się znaleźć tańszy odpowiednik. Obecnie stosuję krem nawilżający jednej z moich ulubionych marek ekologicznych – Phenome. Kosztuje 126 złotych (dodatkowo w dniach 02 – 06 kwietnia możecie otrzymać rabat w sklepie internetowym wysokości 20% – wystarczy wpisać kod MLE) i jest bardzo wydajny, a co najważniejsze dobrze nawilża skórę. Wklepuję go od szyi w górę (podobno dzięki tej kolejności moja twarz na dłużej zachowa młody wygląd;)) i zabieram się za resztę …

Ponieważ balsam jest kosmetykiem, który ma największy kontakt z naszym ciałem, to powinien być wykonany z produktów ekologicznych. Spotkałam na swojej drodze wiele balsamów, w tym kilka naprawdę dobrych, które zasłużyły sobie nawet na kolejny zakup. Jednym z nich jest masło kokosowe (do kupienia w dziale spożywczym w Almie:)). Wsmarowuję go dokładnie w całe ciało (nim założę ubranie, które mogłoby się pobrudzić od jego tłustej konsystencji, suszę włosy), sięgam po dezodorant w sztyfcie (obecnie używam marki Dove Invisible, ale jeśli znacie lepszy produkt, który nie brudzi ubrań i jest skuteczny, to będę wdzięczna za informacje w komentarzach:)) i pędzę wybierać ubranie.

Gdy włosy mam już ułożone, a strój w pocie czoła wybrany, to zabieram się za makijaż. Pokazywałam już Wam jak wygląda mój makijaż na specjalne okazje, ale na codzień używam znacznie mniej kosmetyków. Na pierwszy ogień idzie krem CC, który ma delikatne krycie i wyrównuje koloryt cery (gdy zrobi się cieplej pewnie z niego zrezygnuję).

Następnie na całą twarz nakładam MAC Fix w kompakcie (to coś pomiędzy pudrem a podkładem, aplikuję go gąbeczką), dodaję odrobiny różu (to mój ulubiony kosmetyk kolorowy) i kropelkę błyszczyku w neutralnym kolorze lub balsamu do ust. Rozczesuję rzęsy i brwi, a na koniec spryskuję się perfumami (Viktor&Rolf). Wszystkie te rzeczy pakuję do małej kosmetyczki i wkładam do torebki, w której zawsze mam też krem do rąk i grzebień.

W ciągu całego dnia zdarza mi się poprawiać makijaż, staram się też aby skóra moich ust nigdy nie była sucha. Po każdym umyciu rąk nakładam krem. 

Podobno wieczorna pielęgnacja jest najważniejsza, bo to w ciągu nocy nasza skóra ma czas na regenerację. Przed pójściem spać nigdy (w tym przypadku "nigdy nie mów nigdy" nie ma zastosowania!) nie zapominam o demakijażu.  Myślę, że gdybym nie była w tej kwestii tak skrupulatna, to cała moja twarz byłaby usiana wypryskami (a mam tak tylko z połową twarzy;)).  Płyny micelarne sprawdzają sie u mnie najlepiej, obecnie używam Micellar cleansing water. Gdy na mojej twarzy nie ma już śladu makijażu, spłukuję resztki kosmetyku wodą i nakładam serum. Nigdy nie zapominam o balsamie do ust (mały słoiczek trzymam zawsze przy łóżku, aby mieć go pod ręką) i o skórkach przy paznokciach (używam specjalnego sztyftu z OPI, ale myślę, że zwykła oliwka, czy wspomniany wcześniej olej z kokosa też świetnie się sprawdzi) i mogę położyć się spać z czystym sumieniem :).

Ten post stworzyłam na życzenie jednej z Czytelniczek i jestem ciekawa czy był dla Was chociaż trochę pomocny :). Jakich kosmetyków używacie zaraz po przebudzeniu, a co wybieracie na wieczór?  Czy Wasze sposoby na pielęgnację różnią się od moich?

WHITE & BLUE – I DON’T NEED A REASON TO DRESS UP

skirt / spódnica – H&M

bag / torebka – Inspiracje/Allegro

shoes / szpilki – Topshop

blouse & jacket / bluzka i żakiet – Mango

sunglasses / okulary – Asos

We love to buy evening dresses, elegant skirts, blouses and high heels, but somehow during the week there aren’t too many occasions to wear them. Every morning when I’m deciding what to wear, I immediately turn to comfy sweatshirts, jeans and sometimes even to leggings. I guess that probably most of you know what I’m talking about. Why should I torture myself with high heels or uncomfortable jackets, if my plans for the day don’t require that kind of clothing? However, from time to time there comes a morning, when from unexplained reasons I feel the urge to wear something more sophisticated. I will always find a reason: sneakers aren’t very adequate for a meeting, I’m going to the dinner in the evening, or the weather is just so beautiful that it would be a shame to walk across the town in outstretched sweater.

Uwielbiamy kupować wieczorowe sukienki, eleganckie spódnice, koszule, czy szpilki, ale w ciągu tygodnia mało mamy okazji aby założyć którąś z tych rzeczy. Jak u większości z Was, stojąc co rano przed szafą, mój wzrok skupia się przede wszystkim na wygodnych bluzach i jeansach (a czasami nawet na leginsach ;)), bo po co męczyć się na obcasach i wiercić w niewygodnych żakietach, jeśli mój plan dnia tego nie wymaga? Od czasu do czasu zdarza się jednak taki poranek, w którym z niewyjaśnionych powodów znajduję pretekst, aby założyć coś bardziej wyszukanego. A to na spotkanie nie wypada iść w trampkach, wieczorem wybieram się na kolację, albo pogoda jest tak piękna, że aż żal cieszyć się nią chodząc po mieście w wyciągniętym swetrze. 

Warszawa przywitała mnie pięknym słońcem, a że wszystkie powyższe preteksty (spotkanie, kolacja, piękna pogoda) miały rację bytu, to z przyjemnością wyciągnęłam z walizki ten zestaw. Swój czarno-biały strój ubarwiłam szpilkami w panterkę i kopertówką w kolorze dazzling blue, który według Pantone jest kolorem numer jeden na wiosnę 2014. Długo szukałam dodatku w intensywnym kolorze ( zawsze gdy szukam konkretnej rzeczy, jak na złość nigdy nie mogę jej znaleźć). W końcu udało mi się go znaleźć na Inspiracje Allegro. W poszukiwaniach bardzo pomocna okazała się funkcja tzw. "podobne oferty", pokazująca przedmioty z tej samej kategorii, co przeglądana w danym momencie oferta. Aby je zobaczyć, wystarczy wybrać interesujący nas przedmiot, a podpowiedzi pojawią się zaraz pod nim. To ułatwienie pozwala na przeglądanie jednocześnie całej grupy podobnych przedmiotów znajdujących się aktualnie w serwisie Inspiracje Allegro.

Wiem, że wiele z Was pytało o post dotyczący mojej codziennej pielęgnacji, a ponieważ to Wasze komentarze najczęściej decydują o treści wpisów, postanowiłam przygotować takie zestawienie (zapraszam już niedługo). Może macie jeszcze jakieś sugestie odnośnie tematów, które miałabym poruszyć? :)

I JUŻ PO WSZYSTKIM …

Nie ma to jak wyjść za mąż we wtorek ;).

Ten wczorajszy wpis był oczywiście prima aprilisowym żartem, ale przy okazji chciałam Wam podziękować za wszystkie wczorajsze życzenia! :) Mam nadzieję, że kiedyś się przydadzą! :)

LAST MONTH

Kolejny miesiąc za mną. I kolejny rok blogowania. Minęły już ponad trzy lata od opublikowania pierwszego postu na tej stronie. W międzyczasie sporo się zmieniło, ale to co najważniejsze pozostało dokładnie takie samo – w dalszym ciągu mam wokół siebie bliskie mi osoby i mogę liczyć na ich wsparcie w każdej sytuacji. W dzisiejszym poście poza tradycyjną porcją zdjęć, znajdziecie też małą fotorelację z naszej urodzinowej imprezy. W końcu udało nam się spotkać w pełnym składzie i bawić do białego rana. 

Mam nadzieję, że ten tydzień będzie równie piękny i słoneczny co ostatnie kilka dni, a poniedziałek okaże się dla Was bardziej znośny niż zwykle :).

1. Widok na moją ukochaną sopocką plażę. / 2. Pierwsze ciepłe dni. / 3. Wiosna przyszła! / 4. Prosty zestaw na każdy dzień. 

Wszystkie kwiaty w jednym wazonie.

Morze o świcie. Czasami warto wstać trochę wcześniej dla takich widoków.

Easy like Sunday morning. 

Mały backstage :)

Propozycja dla łakomczuchów.

Kot o imieniu Dres miał mały incydent z nieznanym nam zwierzęciem. Na szczęście czuje się coraz lepiej. 

Kojarzycie mój ukochany notes? Tak wyglądał po spotkaniu z moim bratankiem i jego niebieską kredką …

so happy to have you girls

Po więcej zdjęć zapraszam na mój profil Instagram.

 

LOOK OF THE DAY

jacket / kurtka – Goodlookin.pl 149 złotych

bag / torebka – Parfois 109 złotych

shoes / skórzane szpilki – Topshop 49 funtów

scarf / szalik – Cubus 59 złotych

jeans / dżinsy – Abrecrombie&Fitch 88 euro

T-shirt – Bohoboco 350 złotych

The first week of spring didn’t disappoint me, but because of the changing weather and rising temperatures I needed to make modifications in my everyday clothing. Winter jacket and coats landed in my closet, I hope they will stay there at least till October.  I’m wearing sneakers instead of Emu, and  pumps instead of heavy boots. In today’s outfit (which I chose to wear on a sunny Saturday) I wanted to show you a few pieces perfect for the midseason. Let me know which items do you like.

 Pierwszy tydzień wiosny mnie nie zawiódł, ale zmieniająca się pogoda i coraz wyższe temperatury wymogły wprowadzenie małych zmian w moich codziennych zestawach. Zimowe kurtki i płaszcze wylądowały w szafie i mam nadzieję, że najbliższa okazja do ich założenia pojawi się najszybciej w październiku. Emu zamieniłam na trampki, a ciężkie botki na pantofle. W dzisiejszym zestawie, który wybrałam na słoneczną sobotę, chciałam pokazać kilka rzeczy, idealnych na tegoroczny okres przejściowy. Czy coś przypadło Wam do gustu? :)

PETIT PARIS

Like most of my trips connected with blogging, the last trip to Paris wasn’t planned at all. I had to decide if I’m going, immediately after I came back from New York, it took me 5 minutes. I was happy like a child, becasue during my previous visit Paris made a big impression on me. This time it was no different. I have some great memories just after three days. The moment when I first went into our apartament, and run to the balcony, acting like a child in candy store, just to look if I could see the Arc de Triomphe. The mad search for perfect shoes, which I could wear to Gosia Baczyńska show. The view of the rising Sun over the Eiffel Tower, and lovely dinner at a small Italian place, on the other side of the Seine. Leaving Paris I felt like I was watching a really beautiful film and it was time to go back to reality. I have a perfect souvenir – a bunch of pictures to which I can return at any moment.

Jak większość moich podróży związanych z blogowaniem, wyjazd do Paryża nie był do końca zaplanowany. Zaraz po przyjeździe z Nowego Jorku, musiałam podjąć szybką decyzję czy zacząć się ponownie pakować. Zajęło mi to pięć minut. Oczywiście cieszyłam się jak dziecko, bo ostatnim razem Paryż zrobił na mnie ogromne wrażenie. Tym razem nie było inaczej. Po tych trzech dniach mam w głowie kilka niezapomnianych momentów; gdy po raz pierwszy weszłam do naszego apartamentu i piszcząc z radości pobiegłam otworzyć drzwi od balkonu, aby wypatrzeć Łuk Triumfalny; szalone poszukiwania butów na pokaz Gosi Baczyńskiej; słońce wschodzące nad wieżą Eiffla, czy uroczą kolację w małej włoskiej knajpie na drugim brzegu Sekwany. Wyjeżdżając z Paryża czułam się jak po pięknym seansie filmowym, kiedy to zapalające się w sali światła uświadamiają mi, że czas wracać do rzeczywistości. Na pamiątkę mam masę zdjęć, do których będę mogła wrócić w każdej chwili. 

Po pokazie H&M, Zosia przekonała nas żebyśmy wróciły do hotelu pieszo. Nogi bolały nas strasznie, ale "miasto światła" po zmroku prezentowało się wyjątkowo pięknie. 

W tym pasażu, niedaleko Rue du Louvre, Christian Louboutin otworzył swój pierwszy butik. Za namową Gosi, która znana jest ze swojej imponującej kolekcji butów (nie uwierzyłybyście jakie modele ma w swojej szafie:)), poszukiwania idealnych szpilek rozpoczęłam właśnie w tym miejscu. Niestety nie znalazłam pasującego na mnie modelu ze słynną czerwoną podeszwą, ale wizytę w tym pięknym sklepie i tak uznaję za udaną :).

 Ulicę Saint Honore przeszłyśmy wzdłuż i wszerz. Ekskluzywne butiki, do których zwykle wchodzi się ze skrępowaniem i nieśmiałością, w Paryżu są wypełnione ludźmi, a ich próg przechodzi się z przyjemnością. Po przymierzeniu trzydziestu par butów w dalszym ciągu nie znalazłam modelu, na który mogłabym wydać zaoszczedzoną na ten zakup kwotę. Piękne pudrowe szpilki od Saint Laurent były już niedostępne w moim rozmiarze, więc poszukiwania po raz kolejny nie zakończyły się sukcesem.

sunglasses / okulary – Asos; top / bluzka – COS; vest / kamizelka – mój projekt / trousers / spodnie – Mango; bag / torebka – Kazar; watch / zegarek – MK

Słynny butik CHANEL, w którym znajduje się słynna ściana z luster.

Łuk przy Jardin des Tuileries, niedaleko Luwru. 

Drugiego dnia, po odbębnieniu zwiedzania i wykonaniu zdjęć, chwyciłyśmy się ostatniej deski ratunku. Wsiadłyśmy w taksówkę i ruszyłyśmy w stronę słynnej galerii handlowej Printemps. Zosia szybko odnalazła dział z przyborami kuchennymi, Gosia pobiegła mierzyć najnowszą kolekcję sukienek Victorii Beckham, a ja skrupulatnie przyglądałam się każdej napotkanej parze szpilek, znajdując w końcu tę wypatrzoną poprzedniego dnia na Saint Honore, i to w moim rozmiarze! :)

Czym byłyby zakupy bez ukochanych przyjaciółek! :) Przed podjęciem ostatecznej decyzji, rozsiadłyśmy się na pięknej pikowanej kanapie i rozważyłyśmy wszystkie za i przeciw. Zosia namawiała mnie na szpilki od Diora, twierdząc, że będą bardziej uniwersalne, za to Gosia bez wahania kazała kupić mi obydwie pary :). Po przemyśleniu zawartości mojej szafy, pomaszerowałam do kasy. Nie żałuję! :)

Widziałyście już relację z pokazu Gosi Baczyńskiej i prezentacji kolekcji H&M (tutaj i tutaj).

Dzięki zakupom w Printemps znalazłyśmy piękną kawiarnię, firmowaną przez najsłynniejszy magazyn modowy na świecie – Vogue. To tu postanowiłyśmy załatwić blogowe sprawy – odpisać na pilne maile, przegrać zdjęcia i opublikować post …

… zrobiłabym to pewnie bez problemu w hotelu, gdyby w naszym cudownym apartamencie internet działał trochę lepiej …

… łączność z siecią można było znaleźć tylko na korytarzu …

… za to w naszym pokoju królował ład i porządek …

Piękny widok z Westin Hotel.

Czy Francuzi nie są oryginalni? :)

Mały deszcz jeszcze nikomu nie zaszkodził, tym bardziej, jeśli po nim można podziwiać piękną tęczę nad ulicami Paryża.

sweatshirt / bluza – Asos; trousers / spodnie – Mango; coat / płaszcz – H&M; sneakers / trampki – Converse; bag / torebka – Małgorzata Bartkowiak

Słynna Angelina – ulubiona kawiarnia Coco Chanel.

Moim zdaniem najwspanialsze miejsce w Paryżu – księgarnia Galignani, to coś więcej niż sklep z książkami. Znajdziemy tam najpiękniejsze wydania słynnych powieści, albumy nie do kupienia w Polsce i wszystko czego dusza zapragnie, a mogło być przelane na papier. 

Tak, na tym zdjęciu "rozdziawiam" buzię z wrażenia. 

Poza nowymi butami, przywiozłam do Polski jeszcze jedną rzecz – pięknie wydany album, uwieczniający produkcję mojego ukochanego filmu "Śniadanie u Tiffany'ego".

Przypadkowo spotkana paryżanka.

"Złote" ulice Paryża.

I piękny widok na koniec. Czy ktoś z Was zna bardziej romantyczne miejsce na świecie?