Last Month

   Grudzień od zawsze był moim ukochanym miesiącem w roku. Planuję każdy jego dzień, aby wycisnąć jak cytrynę ten nastrój i nie żałować później, że już się skończył. Od kilku lat uczę się też zwalniać, nie brać na siebie zbyt wiele w tym czasie, bo właśnie w około świątecznych tygodniach najwyraźniej widzę to, co w moim życiu jest najważniejsze i daje mi najwięcej szczęścia. Mam nadzieję, że u Was było idealnie. U nas, no cóż – prawie.

   Przygotowanie tych comiesięcznych zestawień to dla mnie zawsze przyjemność, ale dziś miało to niemal terapeutyczne właściwości :). Wczytując się w ten wpis zapewne zrozumiecie dlaczego. Mam nadzieję, że być może ktoś z Was również poczuję się lepiej, gdy tu do mnie zajrzy.  

1. Hej Zimo! Cudownie, że dotarłaś tak szybko! // 2. Ostatnio za mało uwagi poświęcałam mojej biblioteczce – w każdym tego słowa znaczeniu. // 3. To znak, że święta coraz bliżej. // 4. Szukamy eleganckich zestawów dla czteromiesięcznego bobasa. // 

Rób zdjęcie, bo ja prowadzę! (zgodnie z przepisami Tato ;)). 

Idziemy na sanki! 
Ja bym tak mogła codziennie. Tylko Pan Nene trochę oszroniony. Cały ten look znajdziecie tutaj1. Heń za saniami renifera… To ilustracja z książki "Zimowa przygoda Olego".  // 2. Gdy dzieci chorują wszystko staje w miejscu. Chodzę na paluszkach i podczytuję, gdy usną po lekarstwach. // 3. To nie wieczór, to była zaledwie piętnasta. Grudniowe dni szybko zamieniały się w noce. // 4. Grafika od Vogue'a. Oprawić? // 

Jak zima to herbata, a jak herbata to koniecznie z dobrym miodem. Ja swoje zapasy rozdałam pod choinką, ale kolejna miodowa paczka od Apimelium już do mnie dotarła. To najfajniejsza subskrypcja jaką kiedykolwiek miałam :). 

Miód nektarowy wrzosowy. Można jeść łyżką!

1. Nie taki straszny ten poniedziałek. // 2. Pyszne zimowe drinki na firmowej wigilii (dziękujemy Patrycja!) // 3. W Iconic Design szykują się zmiany… na lepsze! // 4. Gdy świąteczny nastrój za mocno wejdzie… // Elfy zasłużyły na coś dobrego! Sezon jesień / zima w MLE uznajemy za zakończony i ruszamy z wyprzedażami! Chciałam napisać, że mamy jeszcze te sukienki, ale została już tylko czarna, po dwie sztuki z rozmiaru :). Standardowo przypominam o opcji "powiadom o dostępności" bo coś na pewno jeszcze wróci!1. No dobra, to jak ma wyglądać świąteczny sweter na przyszły rok? Wiemy, że je kochacie! // 2. Czapki! Raz na jakiś czas bawimy się w robienie dodatków dla Was. // 3. A z tego swetra jestem taka dumna! // 4. I wiadomo kto w tym roku przebrał się za panią Mikołajową.  //Asia, bardzo Cię proszę, nie kradnij prezentów dla dziewczyn! Kurtka Asi to oczywiście MLE. Coś słodkiego, dla każdego! Eleganckie faktury zawsze do siebie pasują. 
Zaproszenie. Zawsze potwierdzam obecność. Moje cztery ulubione sylwetki z pokazu CHANEL Métiers d’art 2021/22.Prezent numer 1 pod choinkę. "Wybór" to książka, która przeciwstawia się poczuciu bezradności – o powrocie nadziei i wiary w zwycięstwo demokratycznych wartości i demokratycznego świata. Ale to więcej niż apel – to również opowieść o drogach, które do tego prowadzą. Taty chwalić mi nie wypada, ale o współautorce chętnie coś napiszę. Anne Applebaum to jedna z najbardziej cenionych dziennikarek politycznych na świecie i laureatka wielu prestiżowych nagród ( w tym samego Pulitzera za książkę "Gułag"). 1. Czytelnia. // 2. Owsianka z gruszką i jabłkiem z przepisu Oli. // 3. "Jabłonka Eli" – piękna i mądra książka dla dzieci. // 4. Mała papierowa choinka dzielnie zastępowała tę, którą mieliśmy sprowadzić do domu. Niech jeszcze postoi parę dni, tym bardziej, że igły się z niej nie sypią ;).  //Wiem, że wiele z Was czytało książkę "Szczerze" i przekazywało mi jej bardzo pozytywne recenzję (chociaż tę historię z Portosem to ja lepiej opowiadam :D), więc myślę, że "Wybór" też Was zainteresuje. Dlaczego Unia Europejska, chociaż jest potęgą, częściej bywa chłopcem do bicia? Jak podzieliliśmy się na obce sobie plemiona i czy potrafimy mimo tego wspólnie żyć? To tylko kilka pytań, które zadaje sobie mój tata i jego rozmówczyni. Jeśli szukacie nadziei na przyszłość w tym dziwnym świecie, to znajdziecie ją w tych zapiskach. 1. On: "Chcesz mandarynkę?". Ja: "Nieee, dziękuję". On: "A obraną?". Ja: " :D ". // 2. A kuku! Pobudka! // 3. Mój bezpieczny zwyklak. // 4. Przesyłka od Hermes, bardzo dziękuję! //Uwielbiam ten koc! Jest miękki, ciepły, lekki ale nie "wiotki", nie gryzie i do tego ma nieoczywisty kolor i wzór. Znajdziecie go w sklepie Mongolian (100% wełny owczej, wymiary: 150cm x 200cm). Ja chyba kupię jeszcze jeden dla teściowej więc ostrzegam, że zaraz może go nie być ;). 

Pan Nene też zasługuje na opiekę w czasie rekonwalescencji ;).

1. Dziękuję za pamięć Droga Redakcjo! // 2. To silne ramię jest dla mnie podporą (w sensie, że dla ajfona ;D). // 3. Tę sesję uwielbiam. // 4. Zamieć. // Czekały w szafie caly rok. Bridget byłaby dumna. Ten granatowy jest od marki Hackett (kupiony lata temu), bordowy to Pepa & Company, pierwszy z prawej – MLE, a środkowy jest w praniu i nie mam jak sprawdzić, ale upolowałam go na Zalando dawno temu. I jeszcze jeden prezent! Ktoś tu chyba wie, że kocham notesy :). Ten jest od NOTEKA, która właśnie wprowadziła do asortymentu markę Antoinette Poisson. To paryska pracownia zajmująca się konserwacją i reprodukcją francuskich papierów dominoté – ręcznie stemplowanych i ręcznie malowanych dekoracyjnych wydruków, które zaczęły być wytwarzane we Francji ponad trzysta lat temu. Stoi za nią trzech konserwatorów, którzy zdecydowali się nadać drugie życie temu szlachetnemu rzemiosłu. Jeśli chciałybyście sprawić sobie coś z tej marki to mam dla Was kod rabatowy na -15 procent na całą ofertę – ważny do końca roku. Wpiszcie ANTOINETTE w trakcie realizowania zakupów i gotowe.1. Motyw z bliska i pozłacane napisy. Są jeszcze inne wzory, koniecznie zobaczcie! // 2. Kasza gryczana i warzywa. Kolejne danie z życia wzięte. // 3. Gdy pod dwóch dniach przedświątecznych porządków masz taki bałagan jak nigdy wcześniej. // 4. Gotowa do wyjścia. // Przyznać się, kto szedł na łatwiznę i wycinał jak najdłuższe paski aby szybko zrobić długi łańcuch? Pamiętam, jak kleiliśmy je z bratem i przez ostatnie ogniwa można było przełożyć głowę ;). Jest i ona! :) Od lat starałam się nie kupować zbyt wiele ozdób, ale w tym roku ktoś zbił tyle bombek, że chyba mogę jednak zmodyfikować to postanowienie. Wiele z Was poznało na pewno „Czułą przewodniczkę”, czyli Natalię de Barbaro. Tak właśnie zatytułowała swoją głośną książkę, która stała się autentycznym, mądrym i ciepłym przewodnikiem tysięcy Polek. „Kobieca droga do siebie” – bo tak brzmi podtytuł tej książki – okazała się bestselerem i wciąż znakomicie się sprzedaje. Ale pewnie nie wszystkie wiecie, że jest ona naprawdę renesansową postacią. Natalię poznałam (byłyśmy wtedy "na ty" więc zuchwale pozwalam sobie pozostać przy tej formie), kiedy z niezwykłym talentem i wrażliwością pomagała mojemu tacie w kampanii prezydenckiej. Jest świetną psycholożką, socjolożką, trenerką, strategiem kampanii, nauczycielką akademicką i – co może najlepiej oddaje jej naturę – poetką.  Właśnie wyszedł kolejny tomik jej wierszy, niezwykłych, głęboko poruszających, a równocześnie kameralnych i dyskretnych. Nie dziwi więc, że już jej poetycki debiut został nagrodzony przez „Zeszyty Literackie”, i że tłumaczono ją na sześć języków. Tomik Krwawnik, mniszek, ułuda" to zbiór jej najlepszych wierszy oraz zupełnie nowych. Gdy jej Wydawnictwo poprosiło mnie o ich zrecenzowanie mało nie pisnęłam z radości – to niesamowite, jak ludzkie historie się przeplatają.A teraz tęsknie za tym miejscem jak nigdy wcześniej…Nie o takiej końcówce świąt marzyliśmy. Spędzimy tu na pewno jeszcze trochę czasu, ale w porównaniu do strachu, który przeżyłam, długi pobyt w szpitalu jest jak pstryczek w nos. Tym bardziej, że trafiłyśmy pod najlepszą możliwą opiekę. Personel Szpitala Polanki to dziś dla mnie prawdziwi bohaterowie. Jeśli nasz skarb wyjdzie stąd bez większego szwanku będzie to wyłącznie ich zasługa.Podobno poezja dobra na wszystko. Po kilku bardzo nerwowych dniach w szpitalu, upomniałam się o stosik książek, które pozwalają mi wypełnić długie godziny oczekiwań na wyniki córeczki. 

Spróbuję napisać Wam coś więcej, gdy tylko burza emocji nieco opadnie. Ten miesiąc kończy się zupełnie inaczej niż planowałam, ale bywa i tak. Mam świadomość, że mógł się skończyć o wiele, wiele gorzej i to bardzo podnosi mnie na duchu. Boję się to powiedzieć na głos, ale podobno najgorsze już za nami. Nie bardzo chciałam się tu użalać nad sobą (tym bardziej, że wszystko idzie ku dobremu) ale wiem, że moja nieobecność musiałaby być przez Was zauważona – udawanie przed Wami, że jest idealnie byłoby nieuczciwe, głupie i zupełnie nie w moim stylu. Jutro Sylwester więc wypadałoby złożyć życzenia – zdrowia dla Was i Waszych nabliższych. Doceniajcie każdy dzień i dbajcie o siebie nawzajem! Ja melduję się najszybciej jak to możliwe!

*  *  *

 

Look of The Day – Christmas Morning

diamond ring & earrings / pierścionek z diamentem i kolczyki  – Biżuteria YES

checked dress / sukienka w drobną pepitkę – Mango 

wool sweater / wełniany cienki golf – Arket

leather shoes / skórzane buty – Prada

dziecięca sukienka i rajstopy – Pepa&Company

   Przyznam się bez bicia (tym bardziej, że chyba jestem z tego dumna!), że w ostatnich dniach w ogóle nie zaglądałam do telefonu. Wszystko co ważne działo się wokół mnie i nie chciałam aby cokolwiek skradło mi chociaż sekundę tego magicznego czasu. 

   Gdy zajrzałam dziś po długiej przerwie na Instagram, odpaliłam Whatsapp'a który pękał w szwach i przescrollowałam fejsbukową tablicę, naszedł mnie jeden wniosek – wszyscy mieliśmy cudowne Święta. Wiem, że to oczywiście złudzenie, efekt ekspozycji, ale miło było przez chwilę pomyśleć, że świat stanął w miejscu i każdy dostał pod choinką to czego potrzebował – od gry na Nintendo, po uwagę i życzliwe słowo od najbliższych. Oby Wasze świętowanie trwało jak najdłużej w niezmąconej niczym radości.

Top 5: Najlepsze stylizacje polskich instagramerek na Święta!

   Chociaż Wigilia i kolejne świąteczne dni to taki czas w roku, w którym chcemy wyglądać jak najlepiej, to natłok zadań często nie pozwala nam przemyśleć wszystkiego zawczasu. Przygotowałam więc dla Was kilka propozycji, które mogą okazać się pomocną ściągawką. Być może wystarczy wyciągnąć z szafy czarny garnitur i trochę podrasować go dodatkami? Albo cofnąć się w supermarkecie do regały z rajstopami, bo parę tygodni ostatnia sztuka złapała oczko?

MIEJSCE PIĄTE

@gosiaboy

W takim stroju mogłabym zasiąść do wigilijnego stroju albo wybrać się na firmową uroczystość. Klasyczny garnitur połączony z wieczorowymi butami to uniwersalne i sprawdzone rozwiązanie. 

MIEJSCE 4

@sylwia_butor

Kto powiedział, że Święta to tylko sukienka i błyskotki? Jeśli nie jesteśmy zwolenniczkami świątecznych swetrów (jak tak można!?) to może taki zestaw się u Was sprawdzi? W takim stroju można śmiało wyjść na poszukiwania pierwszej gwiazdki.

MIEJSCE TRZECIE

@dagmarajarzynka

Dagmara wygląda jak dziewczyna Bonda. Tyle, że na świątecznym przyjęciu. Największe wrażenie robi na mnie satynowa spódnica zakończona piórkami. Świetny look!

MIEJSCE DRUGIE

@nataliaklimas

Zerknijcie na zawartość swojej szafy – może wystarczy połączyć koszulę z oversizową marynarką? Natalia zaszalała z dodatkami i dzięki temu wygląda bardzo odświętnie i świeżo jednocześnie.

MIEJSCE PIERWSZE

@jestem_kasia

Oj Kasia! Ukradłaś mój look na bożonarodzeniowe śniadanie! Czarne cygaretki i sweter w nieoczywisty wzór podkręciła czerwoną szminką. Jest świątecznie, ale z umiarem. Chętnie się zainspiruję tym zestawieniem, bo dla mamy najważniejsze jest połączenie wygody i elegancji.

*  *  *

    Przy okazji życzę Wam (choć widzimy się lada dzień z kolejnym wpisem), aby początek Świąt Bożego Narodzenia był taki jaki sobie wymarzyłyście. 

 

 

LOOK OF THE DAY – na mieście w przeddzień Świąt

wool gloves / wełniane rękawiczki – Wool So Cool (posiadają dodatkową podszewkę)

sheepskin coat / kożuch – 303 Avenue (z drugiej ręki, pamiętacie go pewnie z dawnych wpisów)

wool sweater & trousers / wełniany sweter i materiałowe spodnie – MLE Collection

leather shoes / skórzane kozaki – Khaite
 

   Świąteczne przygotowania pochłonęły mnie w ten weekend na dobre – obiecałam sobie, że do końca dzisiejszego dnia zamykam już całkowicie temat prezentów – łącznie z pakowaniem. Na jednym kolanie mam więc laptopa, na drugim niespełna trzylatkę, prawą ręką wyrywam Portosowi wstążkę z paszczy, a lewa szuka nożyczek. Słusznie więc wnioskujecie, że ten wpis piszę łokciem. I zupełnie mi ten bałagan pełen brokatu, złotych papierów i kleju, którego ktoś zapomniał zakręcić (oj chyba myjemy dziś włosy!) nie przeszkadza.

   To jeszcze nie jest choinka do naszego mieszkania – przytachałam ją dziś mojej mamie do mieszkania, bo tatę ważne sprawy zatrzymały w Warszawie. W tym roku razem z mężem wystawiamy naszą cierpliwość na próbę i czekamy z wyborem drzewka do samego końca licząc na to, że radość będzie dzięki temu jeszcze większa. A co do stroju – wiele z Was pytało o jasne rękawiczki, które pokazywałam Wam dwa tygodnie temu we wpisie. Wspominałam Wam, że to nic specjalnego, bo sztuczne i niezbyt ciepłe. Bardzo miło zaskoczyła mnie więc paczka od polskiej marki Wool So Cool z podobnymi, ale jednak o niebo lepszymi rękawiczkami. Z wełny, wyściełane od środka miękką flanelą, w pięknym kolorze ecru i z warkoczowym wzorem na spodzie – o takich marzyłam! Podobno można je jeszcze zamawiać na prezent (powinny dojść przed Wigilią) więc z przyjemnością podaję Wam mój kod: wpiszcie hasło MLE aby uzyskać 10% zniżki na cały asortyment (tylko do 21.12.2021). 

LOOK OF THE DAY – BABY IT’S REAAAAALLLY COLD OUTSIDE

shoes / buty – Ugg on Eobuwie.pl

wool sweater & cap / wełniany sweter i czapka – MLE

puffer jacket / puchowa kurtka – Moncler (możecie ją pamiętać z poprzednich sezonów)

blue jeans / niebieskie dżinsy – Arket

wool scarf / wełniany szal – Acne

tights / rajstopy – Calzedonia

Kto by się spodziewał takiej zimy jeszcze przed świętami? Nawet w Sopocie mamy prawie tyle śniegu co na Wieżycy ;). Z tej okazji jak co roku pojawiają się w komentarzach pytania o najlepsze zimowe buty. Które wybrać na stok narciarski? Które będą dobrze wyglądać w mieście, a które są najtrwalsze? I najwygodniejsze? W telegraficznym skrócie ocenię wady i zalety moich trzech ulubionych modeli.

  1. Ugg Pytacie mnie dlaczego wybieram Uggi a nie Emu. Wydaje mi się, że te pierwsze dłużej zachowują fason i według mnie są ciut cieplejsze dzięki grubszej podeszwie. Zaletami Uggów są niewątpliwie wygoda (w noszeniu, zakładaniu i ściąganiu ;)), można już chyba powiedzieć, że ponadczasowy wygląd (mają wzloty i upadki, ale nosimy je już od blisko 20 lat, więc chyba coś muszą w sobie mieć). Specjalnie pokazuję Wam dziś na zdjęciach, jak wyglądają po spacerze w śniegu – te ciemne plamy (o ile śnieg jest w miarę czysty) to przez wilgoć, ale po pół godzinie nie ma już po nich śladu. Uggi dobrze sprawdzą na mrozy i świeży śnieg. Chlapy nie lubią. Średnio komponują się z bardziej eleganckimi zestawami ;). Para którą widzicie ma już trzy lata i pewnie zostanie ze mną kolejny rok. Noszę je średnio 2 razy w tygodniu od listopada do marca – wspominam o tym, abyście same mogły ocenić ich trwałość).

  2. Inuikii  Swoją parę pokazywałam Wam dwa tygodnie temu. Te buty również mam już któryś sezon z rzędu i właściwie wyglądają jak nowe (użytkowane średnio raz,dwa razy  tygodniu od listopada do marca). Są dosyć ciepłe i nieźle sprawdzają się w śnieżnej brei i czasie odwilży. Nie mają aż tak weekendowego charakteru jak Uggi i są trochę mniej wygodne (no i trzeba je wiązać).  

3. Moon Boots  Niezastąpione buty na wielkie mrozy i zaspy śnieżne. Niestety w każdej innej sytuacji wyglądają trochę dziwnie. Nie przemakają i są na tyle wysokie, że śnieg nie wsypuje się do środka. Ciężko ocenić ich wygodę, bo to trochę jakby astronauta miał ocenić swój skafander – to nie jest obuwie do codziennych spacerów, ale jeśli jest bardzo, bardzo zimno to adidasów i tak nie włożymy ;). Okazji do ich używania jest niewiele: w Sopocie w ciągu roku pewnie włożyłam je z cztery razy, ale na wyjazdach narciarskich są nieocenione.  

Wszystkie wymienione rodzaje butów znajdziecie na tej stronie. 

Prezentownik na przedziwny 2021 rok, czyli co kupić najbliższej osobie, dzieciom w różnym wieku, minimalistce i tym, którzy grymaszą pod choinką.

   Zacznę optymistycznie – mamy dziś w Europie kryzys pandemiczny, ekologiczny i ekonomiczny. Dla jednych oznacza to, że tak trywialnymi rzeczami jak gwiazdkowe prezenty w ogóle nie powinniśmy się przejmować. Inni z kolei próbują wszystkimi siłami przenieść swoją uwagę właśnie na świąteczne przygotowania, aby nie zwariować od ataku złych newsów.

   Niezależnie od tego, do której z tych dwóch grup się zaliczacie, każdy z wielkich problemów tego świata powinien skłonić nas do przeanalizowania ustaleń ze świętym Mikołajem. Nawet jeśli (patrząc egoistycznie) mamy poczucie, że ani koronawirus, ani inflacja, ani nawet smog nie wpłynęły znacząco na nasze codzienne życie, to i tak naprawdę warto dobrze przemyśleć sprawę prezentów. I nie mam tu na myśli wyświechtanych rad typu „zaplanuj upominki z wyprzedzeniem, aby potem nie łapać za skarpety przy kasie w supermarkecie”.

   W czasach nadmiaru i dostępu do wszystkiego kupowanie prezentów powinno być łatwizną. Tymczasem coraz rzadziej udaje się nam podarować coś, co wzbudzi w najbliższych autentyczną radość i zaskoczenie. No i to miłe uczucie, że ktoś naprawdę o nas pomyślał, a nie tylko „słajpnął” kartą kredytową w Empiku. Mamy sklepy internetowe, porównywarki cenowe, centra handlowe, dostęp do produktów z Indii, Nowego Jorku i Gwatemalii – przy tych możliwościach to naprawdę powinien być banał, a nie jest! Jeśli wydaje się Wam, że nie mam racji, to przypomnijcie sobie opowieści naszych rodziców o tym, że w ich młodości najbardziej upragnionym prezentem pod choinkę była siatka pomarańczy. Proste, prawda?

   Nie, nie jestem tak naiwna, aby przekonywać Was teraz do zwrócenia stajni z Lego do Smyka i pójścia po prezenty do warzywniaka. Przykład pomarańczy przywołuję tutaj tylko po to, aby w dobitny sposób pokazać, że najbardziej pożądane rzeczy to te, które są trudno dostępne, unikatowe, wyszperane spośród reszty. Często wcale nie najdroższe.

   Niestety, nasz umysł jest tak skonstruowany, że to, co łatwo osiągalne natychmiast staje się mniej wartościowe, nawet jeśli w niedalekiej przeszłości wydawało nam się spełnieniem marzeń (wspomnę tylko o tym, jak niecałe dwanaście miesięcy temu zabijaliśmy się o dostęp do szczepionek, a dziś trzeba wielu namawiać). Coraz częściej zaplątani w codzienną gonitwę chętniej idziemy na łatwiznę, gdy zbliżają się Święta. Co w takim razie jest tą najbardziej upragnioną walutą, dzięki której możemy zdobyć wymarzone prezenty? To oczywiście czas – spróbujcie znaleźć go choć trochę, a ja postaram się Wam pomóc.

Jestem szczęśliwa gdy widzę, że Czytelniczki Makelifeeasier.pl tworzą własne rzeczy, które okazują się być idealne w każdym calu. Tak jest w przypadku Oli, która pisze rewelacyjnego bloga kulinarnego (Przytulny Zakątek) i prowadzi swój profil na Instagramie. Jestem pewna, że gdybyśmy miały okazję poznać się poza wirtualnym światem, to zostałybyśmy dobrymi koleżankami.  „Przepiśnik” Oli widziałyście na blogu już dawno temu (w zeszłym roku o ile mnie pamięć nie myli) i w dalszym ciągu uważam, że to genialny prezent dla każdego kto lubi gotować i ceni sobie wydawnicze perełki. Owsianka, którą widzicie na zdjęciach to właśnie jeden z przepisów Oli. 

 W Przepiśniku z lnianą okładką i złotym tłoczeniem znajdziecie 72 strony dedykowane Waszym przepisom, 10 autorskich przepisów (5 słonych i 5 słodkich), miejsca na notatki i uwagi oraz eko kopertę na karteczki z przepisami, które leżą luzem w Waszych szufladach. Jeśli macie w swoim otoczeniu osobę, której taki Przepiśnik sprawiłby radość to mam dla Was kod rabatowy dający 20% rabatu na jego zakup. Wystarczy, że do 11 grudnia użyjecie hasła Kasia20.

   Chociaż każdy z nas jest inny, ma różne potrzeby i upodobania, to istnieją pewne schematy, którymi możemy się posłużyć, aby znaleźć idealny prezent – także w tej nowej i dziwnej rzeczywistości. Idealny, czyli taki, który trafnie przekazuje bliskim ile dla nas znaczą. Mam nadzieję, że parę moich rad, osobistych historii i konkretnych propozycji pomoże Wam wybrać taki upominek, który będzie przedłużeniem Waszych ciepłych uczuć do drugiej osoby.  

Roboty ręczne.

   Jestem już za duża, aby podarować moim rodzicom własnoręcznie zrobiony łańcuch choinkowy (idę o zakład, że moja mama wciąż trzyma w pawlaczu, któryś z tych pięciometrowych wykonanych przez „Kasię przedszkolaka”), ale uważam, że prezenty będące efektem pracy czyichś rąk przechodzą dziś prawdziwy renesans. Tyle, że w nieco innej formie niż dziwaczne ramki na zdjęcia wykonane techniką decoupage (mam już jedną Kochanie i bardzo dziękuję!) czy poduszki na kanapę, nad którymi ciocia siedziała przez dwa dni, a i tak nie bardzo mi pasują. Doceniam poświęcenie, ale to trochę zbyt dosłowna interpretacja mojej rady z poprzedniego akapitu. Nie chodzi tu bowiem  t y l k o  o to, aby za wszelką cenę pokazać ile czasu zmarnowaliśmy na wykonanie takiego prezentu…

    Jeden z fajniejszych prezentów podarował ostatnio mój brat swojej żonie. Kilka lat temu z jednego z jej ukochanych kolczyków wypadł mały diament. Od tego czasu ich nie nosiła, ale średnio raz w miesiącu mówiła nam o tym, jak bardzo żałuje, że leżą nieużywane w szkatułce. Nie zorientowała się co prawda, że na dwa miesiące z niej zniknęły, ale wszyscy zapamiętamy jej minę, gdy je zobaczyła – wypolerowane, wyczyszczone i naprawione. Oczywiście mój brat nie wprawił diamentu własnoręcznie, ale poświęcił swój czas i jeszcze dał pracę komuś innemu. Ta sytuacja rozpoczęła w mojej rodzinie prawdziwą lawinę życzeń podobnego rodzaju… :).

    Ja sama liczę zresztą na to, że ktoś podaruje mi prezent w podobnym tonie. Mam ukochany portfel od Chanel, który sporo już przeszedł, a ja za żadne skarby nie chce go wymieniać na nowszy model – jeśli święty Mikołaj czyta ten artykuł, to delikatnie zasugeruję, że można go ładnie odnowić! Podsunąć Wam inne pomysły? Może komuś w Waszej rodzinie zbiła się szyba od obrazu i można go oprawić? Albo krzesło wymaga nowego obicia? Myślę, że większość z nas wyszła już z epoki „zepsuło się to kupię nowe” i tylko największy snob (którego w rodzinie na pewno nie macie) nie doceniłby wysiłku, który wykonaliście z myślą o naprawieniu ukochanych przedmiotów Waszych bliskich. 

Grafiki, pasujące do nich ramki i Passe-Partout, to prezenty które miło jest przygotowywać i jeszcze milej dostawać! Z moim kodem zniżkowym KASIADESENIO dostaniecie aż 40% zniżki na plakaty w Desenio. Kod jest ważny do 16.12, czyli w sam raz bo dostawa na Święta jest możliwa przy zamówieniach do 17.12 (promocja nie dotyczy ramek i plakatów z kategorii "Personalizowane"). Ważne! Po 16.12 do 31.12 ten sam kod będzie dawał dodatkowe 10% rabatu do 40% na stronie internetowej. Zerknijcie na ich stronę jeśli chcecie zobaczyć kilka nowych plakatów, które dodałam do mojej kolekcji „Selected By Katarzyna Tusk". Na zdjęciach widzicie: Woodpecker Garden, Ohara Koson – Blossoming Cherry On a Moonlit Night, Rousseau – In a Tropical Forest. Struggle Between Tiger and Bull.

Dla Ciebie i tylko dla Ciebie.

   Przez lata, przyglądając się reakcjom domowników, dalszej rodziny i znajomym opracowałam w głowie osobisty poradnik savoir vivre dotyczący prezentów. Zauważyłam na przykład, że czasem wręcz nie należy trafiać z nim „za dobrze”. Ktoś prawie nam obcy, może czuć się skrępowany jeśli dostanie od nas prezent, po którym od razu widać, że kosztował nas sporo wysiłku i został wybrany z przesadną dbałością. To zresztą stały motyw świątecznych filmów: ona – zakochana po uszy – wręcza wybrankowi (którego wcześniej widziała trzy razy w życiu, ale już wie, że to ten jedyny) pierwsze wydanie powieści Dickensa, którą on uwielbia (chociaż sam nie zdążył jej o tym nawet powiedzieć), a w zamian dostaje od niego zestaw bombek z logo stacji benzynowej.

    Gdy w grę wchodzą feromony sprawy się bardzo komplikują, ale czasem popełniamy takie błędy także wtedy, gdy chodzi o nową dziewczynę kuzyna z Anglii czy przyszłych teściów. Niektórzy z nas mają poczucie, że prezent jest niejako prezentacją naszej osoby i jeśli jest za skromny, to zrobimy kiepskie wrażenie. Tymczasem nie tylko moja intuicja, ale także badania, pokazują, że zbyt okazały prezent wzbudza w obdarowywanym więcej negatywnych niż pozytywnych emocji. Efekt ten wynika z silnie zakorzenionej w życiu społecznym reguły wzajemności. W sytuacji, gdy otrzymujemy podarunek w jakimś sensie „lepszy” niż ten, który sami daliśmy czujemy się niekomfortowo. Zasada wzajemności jest odpowiedzialna za większość najpiękniejszych ludzkich czynów w historii naszej cywilizacji, ale akurat w przypadku gwiazdkowych prezentów może prowadzić do dziwacznej spirali, zataczającej z roku na rok coraz szerszy krąg, więc lepiej na nią uważać ;).

Jeśli w swojej szkatułce nie macie żadnych kolczyków, które mógłby naprawić Wasz mąż to nic nie szkodzi ;). Proponuję zajrzeć do oferty sklepu StagJewels (być może pamiętacie biżuterię z tego, tego i tego wpisu). Stag Jewels to polska marka, a jej produkty są naprawdę wyjątkowe. Najchętniej podarowałabym taką biżuterię każdej bliskiej mi kobiecie. Wiem, że jedna z moich przyjaciółek wyczekuje na kod, więc może i którejś z Was się przyda? :) Z hasłem MLEXMAS kupicie biżuterię z 20% rabatem (kod działa do 24 grudnia).

    Inaczej ma się sprawa z prezentami dla najbliższych nam osób. Tutaj uniwersalność przedmiotu nie jest mile widziana. Drobna podpowiedź dla Panów: jeśli Wasz prezent dla żony, można by równie dobrze podarować szefowi, bratankowi i własnej mamie to znaczy, że trzeba się bardziej wysilić. Co dokładnie mam na myśli? W kredensie mojej mamy stoi serwis z Miśni. Ma go odkąd pamiętam. Odkąd pamiętam brakowało też do niego jednej filiżanki ze spodkiem, którą podobno zbiliśmy kiedyś z bratem biegając wokół wigilijnego stołu. Po urodzinowym obiedzie u mamy (na którym brak filiżanki znów dawał się we znaki), postanowiłam coś z tym zrobić. Po kilku tygodniach regularnego przeglądania Amazona pojawiła się aukcja dwóch filiżanek z tej kolekcji, w której oczywiście wzięłam udział. Dla kogoś innego byłby to pewnie kolejny bibelot do postawienia na regał, ale dla mojej mamy był to prezent idealny – cenny (chociaż niezbyt drogi), osobisty (bo niewiele osób wpadłoby na ten pomysł), no i oczywiście użyteczny. Jej szczery uśmiech zapamiętam na długo i był dla mnie najlepszą pochwałą.

   Kupowanie rzeczy „do kompletu” to w ogóle dobry pomysł. I nie musi dotyczyć tylko porcelany. Może ktoś potrzebuje większej walizki, a chciałby z tej samej firmy co podręczną? Albo zbiera książki kucharskie Nigelli i brakuje mu nadal paru części? Na pewno wpadniecie na coś mądrego! Inny sprawdzony sposób na to, aby udowodnić, że nasz prezent nie jest przypadkowy to sugerowanie się marką. Wiem, że nie brzmi to najlepiej, ale nie chodzi tu bynajmniej o snobowanie się. Jeśli ktoś kocha na przykład polską markę Moye, ale my nie chcemy wydawać fortuny na pidżamę czy sukienkę, to kupmy jakiś drobiazg (opaskę, gumkę do włosów albo maseczkę). Być może to malusieńki prezent, ale przynajmniej mamy pewność, że udany. 

Nie zapominajcie o miodach! Ci którzy już wcześniej zamawiali miodową prenumeratę z Apimelium teraz nie martwią się o prezenty dla swoich łasuchów, ale jeśli słyszycie o tym projekcie po raz pierwszy, to nie martwcie się! Pszczoły z najlepszych polskich pasiek mają też coś dla spóźnialskich – specjalną edycję Miodowej Paczki Świątecznej z czerwoną wstążką i świąteczną kartką w środku. My jeszcze nigdy nie zawiedliśmy się na produktach Apimelium z co miesiąc zamawiamy nową dostawę. 

Sprawdzone pewniaki

    Część osób kiedy myśli o kupowaniu prezentów świątecznych, zwłaszcza tych na ostatnią chwilę, myśli często „wystarczy kupić książkę”. W pewnym sensie mają rację, ale z drugiej strony – nie mogłyby się bardziej mylić. Pamiętam Święta, gdy pod choinką znalazłam cztery książki Harry'ego Pottera. Jako wielka fanka sagi o młodych czarodziejach powinnam się cieszyć, tyle tylko, że nie były to niestety cztery różne części, a jedna i ta sama. Dwa dni przed Wigilią swoją premierę miała „Czara Ognia” i wiele osób w rodzinie słusznie zauważyło, że chciałabym ją mieć (dlatego też sama ją sobie kupiłam w dniu premiery, co dawało mi już pięć takich samych książek). To taka anegdota wyjęta z kontekstu, bo generalnie uważam książki za bardzo dobry pomysł na prezent. O ile ktoś faktycznie czyta, a my wiemy co. I tu znów kłania się zasada, o której wspominałam wcześniej – prezent musi być dobrany do konkretnej osoby. Nie łudźmy się, że ktoś sięgnie po „Księgi Jakubowe” jeśli jest fanem gier komputerowych. Wujkowi głosującemu na PiS nie kupujmy pod żadnym pozorem tej książki (a może jednak warto zaryzykować?), a artystce z prawdziwego zdarzenia nie podsuwajmy poradnika „jak ulepić kota z gumy do żucia”. Myślicie sobie pewnie „ale dlaczego, przecież jako artystka na pewno lubi lepić różne figurki”. Mhm… na pewno. Idąc dalej – nie kupujmy tego genialnego notatnika z przepisami komuś kto mniej mniej więcej wie, gdzie w jego domu jest kuchnia i czasem do niej wchodzi żeby zrobić herbatę. Uważajmy też na „najgorętsze bestsellery” – jeśli nie mamy okazji ustalić z resztą rodziny co kto komu kupuję idę o zakład, że co najmniej dwie kobiety na dziesięć dostaną w tym roku „Czułą przewodniczkę”. I w sumie dobrze, bo to akurat super książka, którą każda z nas powinna przeczytać.

"Zimowa wyprawa Olego". Tę książkę wyszperałam w internecie już wiele tygodni temu, ale cierpliwie czekałam do 6 grudnia ;). Jeśli szukacie najpiękniejszych książeczek dla dzieci to zajrzyjcie tutaj

Szukasz prezentu dla swojej pociechy? Twoja koleżanka oczekuje dziecka? A może sama szykujesz wyprawkę? W drugiej ciąży podeszłam do zakupów bardziej świadomie i kupiłam znacznie mniej rzeczy. Jeśli już decydowałam się na coś nowego, to szukałam tego właśnie w kokosek.pl, bo wiem, że jest tam najlepsza selekcja dziecięcych produktów. No i piękne zabawki dla starszej siostry, które nie nudzą się po pięciu minutach. (Te ciepłe buty ze zdjęcia i wszystkie podarunki od św. Mikołaja też tam znajdziecie.)

    Przez wiele lat naszym ulubionym „pewniakiem” były bony podarunkowe. Do sieciówki, salonu kosmetycznego, restauracji i tak dalej. Idealny sposób na to, aby szybko, prosto i bez ryzyka mieć prezent z głowy. Tylko, że „bez ryzyka nie ma wygranej”. Święta to taki czas, kiedy każdy z nas trochę zamienia się w dziecko. A czy dziecko ucieszyłoby się z bonu podarunkowego? Nie sądzę. A skoro już jesteśmy przy naszych kochanych maluchach – jeśli jeszcze szukacie dla nich prezentów (albo dla ich mam) to ta strona jest po prostu genialna.  

   Podobno wcale nie byli królami, a raczej astrologami (to wyjaśniałoby skąd wiedzieli za którą gwiazdą należy podążać). Jeśli więc chcemy szukać winnych tego całego prezentowego zamieszania, to podaję Wam ich dane osobowe – Kacper, Melchior i Baltazar, pseudonim „mędrcy”. Podarki, które sprezentowali nowo narodzonemu dziecku były po stokroć przemyślane i z pewnością, jak na tamte czasy, trafione (mirra chociażby przyśpiesza gojenie ran, działa przeciwbólowo, tamuje krwawienia). Zapewne nie wiedzieli, że zdarzenie, którego byli świadkami zapoczątkuje ponad dwutysięczną tradycję obdarowywania się upominkami, pisania listów do wesołego staruszka z brodą, pieczenia pierników, wyglądania latających reniferów przez okno i śpiewania Last Christmas przy każdej nadarzającej się okazji. Ale tak właśnie się stało. Łatwo jest rzucić hasłem, aby prezentów po prostu nie robić, ale może lepiej zamiast zbędnych kupujmy potrzebne, zamiast jednorazowych – trwałe. A planując je, zastanówmy się, które z naszych marzeń zostały sztucznie wykreowane, a które naprawdę umilą nam życie? To oczywiście prawda, że Święta Bożego Narodzenia już od wielu lat są wielką pochwałą konsumpcjonizmu, ale może zamiast odmawiać babci czy córeczce jednego prezentu pod choinką, wszyscy spróbujmy żyć mądrzej prze cały rok?

*  *  *

moja pidżama – Mango // piżamka dziecięca – Sophie Kids