Bike weekend

 Z początku myślałam, że wyczekana przeze mnie sobota okaże się dniem beznadziejnym. Zaraz po rozpoczęciu układania włosów, moja suszarka odmówiła posłuszeństwa. Wpierw myślałam, że jej mały silniczek musiał się przepalić. Zrezygnowana, postanowiłam zająć się prasowaniem koszuli, którą miałam w planie ubrać tego dnia. No jak to?! Żelazko też nie działa?!

Nie. Po prostu nie ma prądu. Pomyślałam "no trudno, to w takim razie posiedzę na blogu i nadrobię zaległości w mailach" … zaraz, zaraz, aby router od internetu działał, prąd też jest potrzebny… 

Telefonicznie udało mi się uzyskać informację, że prąd z całą pewnością zostanie włączony do godziny 20.30. Cudownie! Zostało tylko 11 godzin braku kontaktu ze światem i obserwowania cieknącej lodówki! 

Nie pozostało mi więc nic innego, jak rozpoczęcie sezonu rowerowego. Dawno nie czułam się tak dobrze, jak po czterogodzinnej rowerowej wyprawie po moim mieście. Elektrownio, dziękuję :)

Wszystkich zainteresowanych modelem mojego roweru informuję, że zwie się on Amsterdam Electra. Możecie go znaleźć w poniższym linku:

http://www.electrabicycles.pl/

To prawdziwy król wśród rowerów i mam w planie jeździć na nim aż do późnej starości:).

Zdjęcia zrobione? No to ruszamy!

Zaraz, zaraz tylko jak się skręcało???

Last Month

Maj powoli się kończy, a w moim folderze uzbierało się już mnóstwo zdjęć z tego miesiąca:). 

Lody w maju to obowiązkowy element nawet najkrótszej przerwy.

A tu poniedziałkowy poranek, po naprawdę ciężkim weekendzie:). 

Mało czasu + kompletny brak weny twórczej = biały t-shirt i czerwone rurki:)

Moje nowa miłość! Gdybym mogła, to bym ich w ogóle nie zdejmowała:).

Follow my blog with bloglovin!

May

To dopiero środa, a ja już nie mogę się doczekać weekendu, zwłaszcza jak patrzę na zdjęcia z zeszłego tygodnia. Rozleniwiłam się po majówce:). 

Jutro na blogu małe podsumowanie trendów na ten sezon. Zapraszam wszystkich zainteresowanych:).

Last month

Dziś możecie zobaczyć zdjęcia (głównie z mojego telefonu) z ostatniego miesiąca. Niestety, nie zawsze udaje mi się uwiecznić na zdjęciach to, co bym chciała. Czasami aparat w telefonie jest po prostu za słaby, a ukochanej lustrzanki akurat nie mam przy sobie, więc dzielę się z Wami tym, co mam :).

Zdjęcia (zarówno ich uwiecznianie, jak i oglądanie) to dla mnie źródło wielkiej przyjemności. Pamięć mojego komputera bardzo na tym cierpi (foldery ze zdjęciami pękają w szwach), ale mi ciągle mało, więc wciąż poszukuję nowych serwisów, w których mogłabym znaleźć inspirację. 

Jeśli też spędzacie sporo czasu w sieci i kolekcjonujecie zdjęcia, które wpadły Wam w oko, to uporządkowanie ich będzie znacznie łatwiejsze (i przyjemniejsze), gdy skorzystacie ze stron intrnetowych, takich jak Pinspire.pl , które są gigantyczną bazą zdjęć. Przede wszystkim będziecie mogły magazynować tam swoje zdjęcia, dzieląc je na przejrzyste kategorie. Jednak w moim osobistym przekonaniu,  najprzyjemniej jest po prostu przeglądać inspiracje, dodane przez wszystkich użytkowników.

 

 

Czy chciałybyście, aby na blogu pojawiało się wiecej tego typu zdjęć? Może spodobałby się Wam taki comiesięczny cykl?

 

 

Make reading easier

Nie zawsze byłam molem książkowym. Powiem więcej, do czasu "Kamieni na szaniec", przeczytanych w czwartej klasie szkoły podstawowej, nie lubiłam czytać. Przebrnięcie przez "Janka muzykanta" było traumatycznym przeżyciem (chociaż pewnie pouczającym, ale nie skłaniającym do dalszych odkryć literackich), a "Krzyżacy" ułatwiali zasypianie szybciej niż szklanka ciepłego mleka. Całe szczęście, zaraz po wzruszającej książce Aleksandra Kamińskiego, mama zmusiła mnie do przeczytania Harry'ego Pottera, co przekonało mnie, że "gruba książka nie znaczy nudna książka". Lektury w liceum też zaczęły być bardziej znośne, a niektóre z nich, jak na przykład "Granica" Zofii Nałkowskiej, pomogły w obraniu dalszej drogi kształcenia. 

Mimo to powiem otwarcie – za mało czytam! I to nie z powodu braku doskonałych pozycji na rynku. Gdyby nie heroiczne wysiłki moich kochanych rodziców, to pewnie nie zaczęłabym  wielu wspaniałych książek, do których często wracam i z czystym sumieniem polecam Wam lub znajomym. 

Prawda jest taka, że do czytania często brakuje mi czasu lub motywacji. Jeśli jednak zacznę już coś czytać, to z całą pewnością to skończę, ale proces decyzyjny dotyczący otworzenia książki po raz pierwszy trwa niemiłosiernie długo. Wiem, że nie tylko ja mam taki problem. Według badania przeprowadzonego przez Bibliotekę Narodową w 2010 roku przeciętny Polak czyta pół książki rocznie.

Zamiast jednak straszyć Was resztą zatrważających statystyk, skupię się na powodach, dla których warto czytać i co zrobić, aby do dobrej książki zabierać się jeszcze chętniej niż do dobrego filmu. 

Dlaczego czytanie jest dobre?

Abstrahując od wymiernych wartości wynikających z czytania, takich jak szlifowanie języka, łatwiejsze formułowanie myśli, zwięźlejsze wysławianie się czy poprawienie gramatyki i ortografii (zwłaszcza u osób z dysgrafią i dysleksją, czyli między innymi u mnie:D) to nie ma lepszego sposobu na wyłączenie się z codziennych problemów niż wciągająca powieść. Dobra literatura potrafi oderwać naszą uwagę od przyziemnych spraw na długie godziny.

Każda przeczytana książka poszerza nasz zakres odczuwanych emocji i zwiększa naszą wiedzę o świecie. Kanadyjski psycholog Keith Otley twierdzi nawet, że czytanie rozwija nasze kompetencje społeczne. Dzięku literaturze jesteśmy bardziej empatyczni, bo utożsamianie się z bohaterami powieści ułatwia nam zrozumienie świata przeżyć innych osób. Dla niektórych z nas literaccy bohaterowie mogą stać się swoistego rodzaju wsparciem, utwierdzić nas w przekonaniu, że można wpaść w poważne tarapaty, ale także się z nich później wydostać. Sami przyznacie, że każdego z nas podnosi na duchu fakt, że czarodziej uczący się w Hogwarcie przeżywa w gruncie rzeczy podobne problemy i rozterki do naszych. 

Co zrobić, aby polubić czytanie?

Każdy musi trafić na "swoją" książkę. Nie ma tutaj uniwersalnej powieści lub algorytmu przypisującego konkretnej osobie pasujące dzieło. Zapewniam Was jednak, że gdy raz dacie się wciągnąć w świat Waszej wyobraźni, za każdym razem będzie Wam łatwiej zanurzyć się w kolejnej lekturze.

Mam swoje dwa "wabiki literackie", które nigdy mnie nie zawiodły. Każdemu panu zrażonemu do czytania przez "Lalkę" Bolesława Prusa  (według mnie jest to oczywiście rewelacyjna powieść, byłam nawet zafascynowana portretem psychologicznym Wokulskiego, ale doskonale rozumiem, że dla 18-letniego chłopaka mogła to być trauma nie do przejścia) polecam "Nie mów nikomu" Harlena Cobena. Mój chłopak także przeszedł przez "cobenowską" terapię i ku zdziwieniu wszystkich okazało się, że nie tylko lubi czytać, ale jest w stanie robić to bardzo szybko, jesli tylko dana pozycja będzie mu się wydawać interesująca. Ten kryminał jest po prostu piekielnie wciągający.

Nieprzekonane czytelniczki zachęcam z kolei do sięgnięcia po powieści Emily Giffin. Moja ulubiona książka jej autorstwa to "Coś pożyczonego". To naprawdę lekka, przyjemna i wcale niegłupia historia dwóch kobiet, z którymi każda z nas może się utożsamić. Warte polecenia są także inne jej pozycje; teraz zaczynam "Sto dni po ślubie" i jestem przekonana że się nie zawiodę.

Jeśli w żadnym wypadku nie ciągnie Was do powieści, proponuję przygodę z czytaniem rozpocząć od literatury popularno-naukowej lub stricte poradnikowej. Pamiętajcie: każda książka jest dobra!

Co robić, jeśli lubisz czytać, ale robisz to za rzadko ?:)

Mogę śmiało zaliczyć siebie do tej grupy. Uwielbiam czytać, a robię to tak rzadko. Być może w dzisiejszych czasach tempo życia i ilość zajęć powodują, że coraz trudniej znaleźć miejsce i czas na czytanie. W domu, zawaleni codziennymi obowiązkami, wolimy odprężyć się przed telewizorem, przy którym dodatkowo jesteśmy w stanie prasować i pomagać dziecku odrabiać lekcje. A do czytania potrzebujemy skupienia.

Pozostają nam więc te sytuacje, w których nie mamy do roboty nic innego : dojazd do pracy w autobusie i kolejce, wakacje czy okienka między zajęciami. Logistycznie jest to jednak dość skomplikowane. Niełatwo jest bowiem wozić ze sobą całą bibliotekę. Waga książek jest może trywialną wadą, ale wyczuwalną i to dosłownie. Zwłaszcza w damskiej torebce, w której od pewnego czasu poza portfelem noszę jeszcze laptopa, aparat, statyw i obiektyw na zmianę. Nic więc dziwnego, że w takim przypadku nawet chusteczki wydają mi się zbędnym balastem, nie mówiąć już o jakimś porządnym "tomidle". 

Postanowiłam więc pójść z duchem czasu i zaopatrzyć się w swój pierwszy  e-czytnik. Do tej pory spełnił swoje zadanie w 100% procentach. Po pierwsze mogę w nim mieć kilka książek jednocześnie (co w dobie tanich linii lotniczych jest istotną kwestią: nie trzeba będzie rezygnować z lektury ze względu na pojemność walizki), a po drugie waży tyle co nic, mogę go więc spokojnie nosić przy sobie przez cały dzień. Nie wiedziałam, czy będzie to udana inwestycja, w związku z tym, wybrałam najtańszy z dostępnych na rynku, do kupienia w Empiku:

http://www.empik.com/e-czytnik-trekstor-3-0,p1046129199,multimedia-p

Efekt jest całkiem wymierny: rozpoczęłam czytanie kolejnej książki ("Stulatek, który wyszkoczył przez okno i zniknął"). Za wcześnie jeszcze na stwierdzenie, że e-book radykalnie wpłynie na czytelnictwo książek (moje i Wasze), ale pierwsze doświadczenie jest naprawdę bardzo obiecujące!

 

MD

Kultowy tekst z pewnego programu o modelkach pasuje tutaj idealnie. Wizyta (krótka bo krótka ale jednak) w Mediolanie, to dla mnie niesamowite przeżycie. Każde włoskie miasto mogłoby być dla mnie wielką inspiracją, ale Mediolan to przecież europejska stolica mody. Dlatego jako blogerka, czerpię szczególną przyjemność z samego przechodzenia koło butików najbardziej ekskluzywnych marek na świecie.