Follow The Red – Paris

   You've surely noticed that red is the main theme of today's post. That's a coincidence. I noticed the fact that black is more prominent in comparison to other colours only when I started to download the photos. However, Sì Passione by Giorgio Armani, the protagonist of the whole commotion, was also the culprit here. You don't need an excuse to travel to Paris because it works like a magnet itself – none of the bloggers or photographers will have any doubts about that. It's even more pleasant when you have been invited to travel to the city by the Seine on the occasion of the première of a new fragrance.   

   My each trip to Paris is a moment when my work inseparably becomes one with my passion. I can do what I like for two days straight. After the trip, I'm returning to the mundane and ordinary activities and even though the errands that are far from fascinating build up, the time that I spend on taking photos of the city is an invaluable pleasure for me. The more so if there is a companion who understands my states of euphoria with me.

   Apart from the shots of Parisian streets, I've also added a few snapshots from the event which took place on the occasion of the Sì Passione première. The fragrance will be available in Poland in February – the composition includes blackcurrant, pear, rose, and a pinch of pink pepper.

***

Zapewne zauważycie, że motyw czerwieni przoduje w dzisiejszej relacji. To poniekąd przypadek, bo dopiero w trakcie zgrywania zdjęć zorientowałam się, że tego koloru jest więcej niż zwykle, ale przyłożył się do tego również bohater całego zamieszania – zapach Sì Passione od Giorgio Armani. Nie potrzeba pretekstu, aby pojechać do Paryża, bo sam w sobie przyciąga jak magnes – co do tego żaden bloger czy fotograf nie ma wątpliwości. Ale tym milej, jeśli zostało się zaproszonym nad Sekwanę z okazji premiery nowych perfum. 

   Każdy mój wyjazd do Paryża to dla mnie taki moment, kiedy praca nierozerwalnie wiąże się z moją największą pasją. Przez dwa dni mogę robić to, co lubię. Do monotonnych i przyziemnych czynności wracam po powrocie i chociaż mało fascynujące sprawy do załatwienia zawsze się potem nawarstwiają, to czas, który spędzam na fotografowaniu miasta jest dla mnie nieocenioną przyjemnością. Tym bardziej jeśli mam ze sobą towarzyszkę, która rozumie moje napady euforii. 

  Poza ujęciami z paryskich ulic, dodałam także kilka zdjęć z imprezy, która odbyła się właśnie w związku z premierą Sì Passione. Zapach dostępny będzie w Polsce już w lutym – w kompozycji wyczuć można czarną porzeczkę, gruszkę, różę i szczyptę różowego pieprzu.

Right after the arrival and checking in the hotel. Parisian balconies are reportedly one of the most photogenic places around the world. A moment after that, the weather broke. My beret is from H&M and sweater from Sezane.

***

Tuż po przyjeździe i zameldowaniu się w hotelu. Paryskie balkony to podobno najbardziej fotogeniczne miejsca na świecie. Chwilę później pogoda zdążyła się zepsuć. Mój beret jest z H&M a sweter od SezaneBy the Seine. I'd be happy to take them all, but I decided to take an old edition of Oscar Wilde for five Euro. I will be translating it word for word or I will wait until my parents achieve a perfect level of French (there's nothing better than buying a book by an Irishman in French – sales have a strange impact on people… ;)).

***

Nad Sekwaną. Najchętniej zabrałabym je wszystkie ale zdecydowałam się tylko na stare wydanie Oscara Wilde'a za pięć euro. Będę tłumaczyć słowo po słowie, albo poczekam do momentu, gdy rodzice osiągną już perfekcyjny poziom francuskiego (nie ma to jak kupić dzieło irlandzkiego pisarza po francusku – co te wyprzedaże robią z ludzi…;)). 
 "Parisian Dates" by Florence Besson, Eva Amor, and Claire Steinlen arrived fresh from the printing house and right before my departure. It is not another book about the French chic and a stripped sweater – and that's great! In Paris, they know how to love, seduce, and take pleasure in a date with your significant other or in a meeting in a dense crowd. This book is a set of remarks on the topic of Parisian-style romance. Plus a lot of illustrations by Sophie Griotto.

***

Prosto z drukarni i tuż przed moim wylotem przybyły do mnie "Randki po parysku" autorstwa trzech kobiet: Florence Besson, Eva Amor i Claire Steinlen. To nie jest kolejna pozycja o francuskim szyku i swetrze w paski – i bardzo dobrze! W Paryżu wiedzą jak kochać, uwodzić, cieszyć się z randki tylko we dwoje lub ze spotkania w gęstym tłumie, a ta książka to właśnie zbiór uwag na temat romansu w paryskim stylu. Plus mnóstwo ilustracji od Sophie Griotto. On the following day, it was already foggy and rainy, but we went for the conquest of Paris withAnia nevertheless.

Następnego dnia było już mgliście i deszczowo ale i tak ruszyłyśmy z Anią na podbój Paryża. Straight from the metro station we arrived at The Season. I recommend that place for all lovers of breakfasts.

Prosto z metra dotarłyśmy do The Season. Polecam to miejsce każdemu miłośnikowi śniadań.  I discovered this photo gallery already two years ago when I visited Picasso Museum for the first time. I like visiting it and regretting that I haven't bought anything each time.

Tę galerię ze zdjęciami odkryłam już dwa lata temu, gdy po raz pierwszy odwiedziłam muzeum Picassa. Lubię do niej zaglądać i za każdym razem żałować, że nic nie kupiłam.sztuczny miś – Stradivarius // golf – Karen Millen (stara kolekcja, podobny tutaj) // spodnie – Topshop (model Jamie) // torebka – Chanel (mini flap bag) // buty – Gino Rossi (stara kolekcja, podobne tutaj)Cafe Charlot is probably the coolest Parisian restaurant I visited. Ania ordered a burger (according to Gosia, it's the best burger in the world), and I ordered fries, avocado, beans, and salmon.

Cafe Charlot to chyba najfajniejsza paryska restauracja w jakiej byłam. Ania zamówiła burgera (według Gosi to najlepszy burger na świecie), a ja frytki, avocado, fasolkę i łososia.  Ania's handbag is from Gucci, and sunglasses are from Fendi.

Torebka Ani to Gucci, a okulary są od Fendi. After returning to the hotel, I had several minutes to get ready for the evening event. I wore the prototype of this dress and a pair of over-knee boots that you could see in the Sunday post.

Po powrocie do hotelu zostało mi kilkanaście minut, aby przyszykować się do wieczornej imprezy. Włożyłam prototyp tej sukienki i kozaki, które widzieliście w niedzielnym wpisie. 

Dobranoc!

***

Last Month

   Toddling along the icebound pavements, frozen palms, short days, and soaked wet shoes…None of these things bother me and I'd be happy if winter came back again. The real one – with frost, creaky snow, and icicles under the Sopot Pier. It came only for a few days, and it was definitely too short a period of time for me. Therefore, don't be mad that the winter Tricity is the main theme of today's post – I just couldn't feast my eyes.

***

   Dreptanie po oblodzonych chodnikach, zmarznięte dłonie, krótkie dni i przemoknięte buty… Żadna z tych rzeczy mi nie przeszkadza i ucieszyłabym się, gdyby zima jeszcze wróciła. Taka prawdziwa – z mrozem, skrzypiącym śniegiem i soplami lodu pod sopockim molo. Była u nas tylko przez kilka dni, a dla mnie to zdecydowanie za mało. Nie obraźcie się więc na to, że zimowe Trójmiasto to temat przewodni dzisiejszego wpisu – po prostu nie mogłam się napatrzeć.

Początek miesiąca spędziłam w górach (więcej zdjęć tutaj).Weekendowe lenistwo. Najlepsza kawa to ta niedzielna, z kroplą miłości. 1. Orłowo w dniu, w którym spadł pierwszy śnieg. // 2 i 3. Domowe racuchy z jabłkami. Mam nadzieję, że w przyszłym miesiącu podzielę się z Wami przepisem na wersję bezglutenową. // 4. Zimowe akcesoria. //Nowi mieszkańcy Sopotu.
Zimowe krajobrazy. Nasze ukochane Kolibki tuż przed zachodem słońca.1 i 2. Codzienne spacery. // 3. I późniejsze grzanie rąk przy piecu. // 4. Górny Sopot. //Skoro już wlazłeś na łóżko to chociaż daj się przytulić!1. Codzienne wybory, czyli o jeden szary sweter za mało. // 2. Popołudniowe światło w sypialni. // 3. Tropienie. // 4. Grzejemy ręce na molo. //

Zimowe rytuały. Peeling do manicure to jedyny produkt marki Phenomé, którego jeszcze nie miałam okazji testować, ale właśnie nadrobiłam zaległości – po raz kolejny nie rozczarowałam się. Jeśli jeszcze do tej pory nie używałyście kosmetyków od Phenomé to polecam Wam gorąco balsam rozgrzewający (to mój  absolutny numer jeden, chociaź nie przypominam sobie, aby coś od nich mi nie odpowiadało). Dla chętnych mam zniżkę -20% na cały asortyment. Wpiszcie hasło #MLEPHENOME2018 w trakcie dokonywania zakupów. 

1. Trochę słońca. // 2. Nareszcie śnieg za oknem. // 3. Gdynia. // 4. Takie prezenty mogą przychodzić codziennie. //Wpis z tym strojem wyjątkowo przypadł Wam do gustu :). Obejrzało go ponad milion osób! 
1. Bez komentarza… // 2. Nie ma to jak świeżo zmieniona pościel. // 3. Portos ma takie samo zdanie w tym temacie. // 4. Sweter z wyprzedaży z Zary. //Kawa przed pracą to zawsze dobry pomysł. 
1 i 4. Cudowny wyjazd, z którego dopiero co wróciłam. Jeszcze w tym tygodniu przygotuję dla Was relację z Paryża. //Powroty do domu i ściskanie aż do utraty psiego tchu. Spacery z nowymi kolegami. 
Jeśli w dzieciństwie uwielbiałyście patrzeć w niebo i szukać gwiazdozbioru Oriona to będziecie zachwycone nową książką Neila deGrasse’a Tysona. Astrofizyka dla zabieganych w zwięzły i przystępny sposób opowiada o tym, jaka jest natura przestrzeni, czasu i galaktyki.

Moje nacieplejsze skórzane rękawiczki (w środku wyłożone są miękką wełną). W końcu znalazłam model w idealnym kolorze brązu (i to od polskiej marki – MonikaKaminska). 

Prawdziwy pies aportujący. Przynosi ci nawet to, o co wcale nie prosiłaś. Udanego wieczoru! 

***

 

 

Szczęście ukryte w codzienności

   The set of bloggers' beloved terms such as slow life, slow food, or slow fashion has just been enriched with another one: slow home. An Australian writer and blogger, Brooke McAlary, has published a book that is supposed to help us with the reorganisation of our day so that it can bring us as much happiness as possible. It sounds trivial and you've probably assumed right away that you hear it for the hundredth time. However, even if you have already mastered all of the rules of minimalism, this inconspicuous book can turn out to be a real surprise.

   We often say with my girlfriends that a day without a moderate panic attack is a day wasted. We all rush somewhere, constantly forget about and stress out about things that are in fact irrelevant. We don't have to look at the clock because we know that if we feel as if we were ran over by a road roller, the clock has just struck 7 in the evening. Of course, that's a slight exaggeration – not everyone goes through the same process and not every day looks the same, but you can probably agree that we are still trying to outdo others in proving who is more overworked, tired, and sleep-deprived. We also repeat (to ourselves and others) that it's crucial to "slow down and enjoy the moment", but such words won't decrease the list of our everyday duties. That's why the things about which McAlary writes in her book stuck home with me even more. She admits that she was struggling with her professional burnout for a long period of time, that she didn't fulfil her duties, and that she failed her nearest and dearest in all areas because she wasn't able to define her priorities (it sounds terrible, but functioning at full speed for a longer period of time ends up that way) – you can clearly see that the author bases her writing on her own experiences and owing to that, it's easier for her to reach even suspicious readers.

***

   Do ukochanych przez blogerki terminów z cyklu slow life, slow food czy slow fashion, doszedł właśnie kolejny: slow home. Australijska pisarka i blogerka, Brooke McAlary, wydała książkę, która ma pomóc nam w reorganizacji dnia tak, aby czerpać z życia więcej przyjemności. Brzmi trywialnie i pewnie od razu uznałyście, że słyszałyście ten tekst ze sto razy, ale nawet jeśli wszystkie zasady minimalizmu macie w jednym paluszku, to ta niepozorna książeczka może Was zaskoczyć.

   Mamy w naszej kobiecej paczce takie powiedzenie, że dzień bez umiarkowanej paniki to dzień stracony. Wszystkie gdzieś pędzimy, o czymś zapominamy i denerwujemy się na rzeczy właściwie nieistotne. Nie musimy patrzeć na zegarek, bo wiemy, że jeśli czujemy się tak, jakby przejechał nas walec, to znaczy że właśnie wybiła dziewiętnasta. Oczywiście trochę przesadzam – nie każdy tak ma i nie każdy dzień tak wygląda, ale chyba zgodzicie się ze mną, że wciąż prześcigamy się w tym, kto jest bardziej przepracowany, zmęczony i niewyspany. Wciąż też powtarzamy (sobie i innym), że "trzeba zwolnić i bardziej cieszyć się chwilą", ale przecież od takiego gadania lista naszych codziennych obowiązków się nie skróci. Tym bardziej więc trafiło do mnie to, o czym pisała McAlary, bo sama przyznaje, że długo zmagała się z wypaleniem zawodowym, że nie wywiązywała się ze swoich zadań i że zawodziła bliskich na każdym polu, bo nie potrafiła zdefiniować priorytetów (brzmi strasznie ale funkcjonowanie na 110 procent przez dłuższy czas pewnie tak właśnie się kończy) – widać, że autorka opiera się na własnym doświadczeniu i dzięki temu łatwiej trafia do podejrzliwego czytelnika. 

Wnętrze mojej szafy. Staram się trzymać jej zawartość w ryzach – jeśli w czymś długo nie chodzę, natychmiast przekazuję tę rzecz komuś komu bardziej się przyda. 

  After reading a couple of books on minimalism, I'm more skilled when it comes to reducing the number of unnecessary items (again, the photo above reveals that I still have too many pairs of blue jeans…); I also see the effects of the imposed discipline (I'm less of a slob, and even when I forget myself, the cleaning takes me a moment). I can easily see those two changes when I look into my wardrobe or when I enter my house. It's considerably more difficult to see or measure the things that happen inside our minds. Are we truly happy? Were we able to calm down and become less cranky? "Destination Simple: Everyday Rituals for a Slower Life" is a book which helps us to work on our approach to life and everyday obligations. The exercises that are proposed by the author of the book may seem strange initially. However, I was really surprised how often her ideas about focusing on here and now and enjoying simple activities to the fullest popped in my head throughout the day. Literally – as the first exercise that we're supposed to do is hanging laundry without whining. The whole thing, however, isn't about stopping whining under your breath. If we want to learn how to gain our peace of mind anew, we need to start from scratch. The book will provide us with the knowledge on how to create tiny enclaves of peace and happiness. Enclaves that are tangible, like for example a spot in our bedroom, or the opposite, like a visit in our favourite greengrocer's shop and a talk with the shop assistant about the best types of tangerines or apples.   

   Our life won't fall into place after reading one book – that's true. But it might be helpful to slow down when everything around us is constantly accelerating. In times when our life rhythm is falling apart, the book seems really tempting, doesn't it?

***

   Po przeczytaniu kilku książek o minimalizmie coraz lepiej radzę sobie z ograniczaniem niepotrzebnych przedmiotów (chociaż na zdjęciu powyżej widać, że niebieskich dżinsów mam nadal za dużo…), widzę też efekty narzuconej dyscypliny (bałaganię coraz mniej, a nawet jeśli się zapomnę, to sprzątanie zajmuje mi chwilę). Te dwie zmiany łatwo zaobserwować gołym okiem zaglądając do szafy czy wchodząc do mieszkania. Znacznie trudniej dostrzec czy zmierzyć to, co dzieje się w naszych głowach. Czy faktycznie jesteśmy szczęśliwsi? Czy udało nam się uspokoić i mniej narzekać? "Prostota. Siła codziennych rytuałów" to książka, która pomaga nam pracować właśnie nad naszym nastawieniem do życia i codziennych obowiązków. Ćwiczenia, które proponuje autorka mogą się z początku wydawać dziwne, ale sama byłam zaskoczona, jak często w ciągu dnia dźwięczały mi w głowie jej pomysły na to, aby koncentrować się na tym co tu i teraz i czerpać z prostych czynności większą przyjemność. Dosłownie, bo pierwsze ćwiczenie jakie mamy do wykonania, to rozwieszenie prania bez jęczenia. Nie chodzi tu jednak tylko o to, aby przestać zrzędzić pod nosem. Jeśli chcemy nauczyć się na nowo spokoju ducha, musimy zacząć od podstaw. W książce przeczytamy też o tym, jak zacząć tworzyć chociaż mikroskopijne enklawy spokoju i szczęścia. Namacalne, jak kąt w sypialni, albo wręcz przeciwnie, jak wizyta w ulubionym warzywniaku i rozmowy ze sprzedawczynią o najlepszym gatunku mandarynek czy jabłek. 

   Nasze życie nie ułoży się po przeczytaniu jednej książki – to prawda. Może jednak pomóc nam wyhamować, gdy wszystko wkoło przyspiesza. W czasach, gdy coraz częściej rozjeżdża się nam rytm życia, brzmi to nad wyraz kusząco, prawda?

***

 

Moja "mikroskopijna enklawa spokoju i szczęścia" czyli ulubiony kąt w sypialni. To tu czytam, jem sobotnie śniadania, a czasem pracuję. Są tu moje ulubione książki, rodzinne pamiątki w postaci grafik na ścianie, miejsce na kwiaty, delikatne światło i mnóstwo miękkich tkanin – lniana pościel i wełniane koce. 

Instastories z pościelą od polskiej marki MIJO LINE wywołało prawdziwą lawinę wiadomości na moim profilu. Dodaję więc więcej informacji. Pościel uszyta jest ze zmiękczonego lnu, który świetnie wygląda i jest bardzo wytrzymały. Mam problem ze znalezieniem pościeli, bo moja kołdra ma niestandardowy wymiar, ale przemiłe Panie z MIJO LINE zgodziły się uszyć mi tę pościel na wymiar. Jeśli również będziecie potrzebowały pościeli w niestandardowych wymiarach, nie bójcie się poprosić o jej uszycie.
Udało mi się zdobyć dla Was kod rabatowy na wszystkie pościele. Otrzymacie 5% zniżki, jeśli przy zamówieniu wybierzecie z listy kod MLE – Make Life Easier. Promocja trwa do końca stycznia!

"Mikroskopijna enklawa spokoju i szczęścia" Portosa, czyli miejsce przy łóżku i mój kapeć do gryzienia. 

I am dreaming of a calm Christmas – Mój prezentownik

     In the past, searching for Christmas gifts brought me great pleasure. I don't know if it is me who has changed or is it the world around me, but today, I would be glad to avoid the whole undertaking all together. An exception here is grocery shopping that I traditionally do with my mum on the Sopot market. The vendors are festively dressed, I can buy mistletoe the size of a bicycle on each corner, and I can smell the scent of spruce everywhere. We choose everything that we need to prepare hunter's stew, borscht, and other Christmas meals. It has nothing in common with the running between shopping malls.

   I search for gifts mostly online, the more so that I've got a considerably wider choice. The only drawback of this solution is the fact that you need to shop for gifts in advance to make sure that the delivery will reach you right on time.  

   I know that many of you wait for the post with gift ideas each year. I like to prepare them because it is also a kind of help for me to order all of my ideas and immerse myself in the Christmas atmosphere. This year, I would like everything to be ready before Christmas.

***

   Kiedyś wyprawy w poszukiwaniu prezentów były dla mnie wielką przyjemnością. Nie wiem, czy to ja się zmieniłam, czy świat wokół, ale dziś wolałabym całkiem uniknąć tej czynności. Wyjątkiem są zakupy spożywcze, które tradycyjnie robię wraz z mamą na sopockim rynku. Sprzedawcy są wtedy odświętnie ubrani, na każdym rogu można kupić jemiołę wielkości roweru, a w powietrzu unosi się zapach świerku. Wybieramy wszystko czego potrzebujemy na bigos, barszcz i inne świąteczne potrawy. Nie ma to nic wspólnego z bieganiną między jednym centrum handlowym, a drugim.

   Prezentów szukam więc głównie w internecie, tym bardziej, że mam dzięki temu znacznie większy wybór. Jedyną wadą tego rozwiązania jest to, że zakupy trzeba robić znacznie wcześnie, aby mieć pewność, że przesyłka dojdzie na czas.

   Wiem, że wiele z Was co roku czeka na wpis z propozycjami prezentów pod choinkę. Lubię je przygotowywać, bo pomagają ułożyć mi w głowie wszystkie pomysły i wczuć się w świąteczny klimat. A w tym roku chciałabym zdążyć ze wszystkim przed czasem.  
   I'm not sure who I would like to please more with my hand-made photo books. I don't know whether the recipients feel happier when they start to browse through the book, or maybe it is me who feels happier when I see their faces. It's a gift which entails considerable preparation – you need to gather the greatest number of photos that you can from the longest possible time period, print them, and finally place them in a photo book – but not just any kind of photo book. The one that I chose is simply beautiful and what's most important, we don't need any additional elements to place the photos inside. Each page is adhesive and covered with special foil – we can place our photos under it. What is more, you can order them both horizontally and vertically (and that really makes browsing through the photo book really easy). You can find it on Escribo (hurry up, as there aren't that many left). I also bought a beautiful calendar and a pen in a golden colour. Besides, all the products that can be found on that website are really worth the attention. On that occasion, I've got a discount code – 2017MLE – on all products valid until the 18th of December.

***

   Nie wiem już sama ze względu na czyją przyjemność, co roku przygotowuję w prezencie albumy ze zdjęciami. Nie wiem czy to oni cieszą się bardziej gdy zaczynają przeglądać poszczególne strony, czy ja gdy widzę ich miny. To podarunek, który wymaga sporych przygotowań – trzeba zebrać jak najwięcej zdjęć z jak nadłuższego okresu, wywołać je i w końcu umieścić w albumie – najlepiej nie byle jakim. Ten, który wybrałam jest po prostu piękny i co najważniejsze nie potrzebujemy już żadnych innych rzeczy aby umieścić w nim zdjęcia. Każda strona jest samoprzylepna pokryta folią pod którą można umieścić fotografie. Poza tym można układać je zarówno w pionie jak i w poziomie (a to naprawdę ułatwia później jego przeglądanie). Znajdziecie go na stronie Escribo (spieszcie się bo nie ma ich wiele). Ja skusiłam się jeszcze na zakup pięknego kalendarza i pióra w złotym kolorze. Zresztą wszystko na tej stronie jest naprawdę godne uwagi. Przy okazji mam dla Was kod rabatowy 2017MLE ważny do 18 grudnia na cały asortyment.    Perfumes are one of the most tried Christmas gifts. It is enough to know the name of the gift recipient's favourite fragrance and the problem is solved. Besides, it's an ideal combination of something that will bring pleasure and, at the same time, be very practical (and I love practical gifts!). Si by Armani will surely be included in many letters to Santa. You will be able to recognise three accords in it: blackcurrant nectar, modern chypre as well as musky blond wood. It's an elegant, yet very feminine, fragrance.

***

   Perfumy to jeden z najbardziej sprawdzonych prezentów pod choinkę. Wystarczy, że znamy nazwę ulubionego zapachu i problem z głowy. Poza tym to idealne połączenie czegoś, co sprawi przyjemność, a jednocześnie będzie użyteczne (a ja uwielbiam użyteczne prezenty!). Perfumy Si od Armani z pewnością znajdą się na niejednym liście do Świętego Mikołaja. Wyczujecie w nich trzy akordy: nektar z czarnej porzeczki, współczesny szypr oraz jasne drzewo piżmowe. To nowoczesny i jednocześnie kobiecy zapach. 

   I don't think that clothes are the best Christmas gift idea, but accessories that you don't have to try on can become ideal presents. Especially, if we are certain that they are of high quality. Every woman needs shawls, scarves, and gloves (I wouldn't recommend buying winter hats because that's one of those knick-knacks that we like to try on), and if these can be found in the offer of Polish brands that's even better.

   I appreciate GYALMO scarves mostly for their impeccable quality. They are made of cashmere. Each product of this brands has a quality certificate that confirms its composition, and the shawl is delivered in an elegant packaging. If you are planning to buy a shawl, I've got a discount code for you on all products from GYALMO – it is enough to insert "makelifeeasier" during the purchase, and you'll receive a 10% discount (the code is valid until the end of this year).

***

   Nie uważam, aby ubrania były najlepszym pomysłem na prezent, ale dodatki, których nie trzeba przymierzać już jak najbardziej. Zwłaszcza jeśli mamy pewność, że są świetnej jakości. Szale, szaliki i rękawiczki to rzeczy, których każda z nas potrzebuje (odradzam kupowanie czapek, bo akurat ten drobiazg większość kobiet lubi przymierzyć), a jeśli można je znaleźć w ofertach polskich marek to jeszcze lepiej.

   Szale GYALMO doceniam przedewszystkim ze względu na wspaniałą jakość. Wykonane są w całości z kaszmiru. Każdy produkt tej marki posiada certyfikat jakości potwierdzający jego skład, a szal dostarczany jest do nas w eleganckim pudełku. Jeśli planujecie zakup szala, to mam dla Was kod rabatowy na cały asortyment sklepu GYALMO – wystarczy, że w zamówieniu wpiszecie makelifeeasier a wówczas dostaniecie 10% rabatu (kod ważny jest do końca tego roku).

   Now, I will say something totally contradictory to what I've said about buying clothes as gifts in the previous paragraph. A white suit shirt in an appropriate size is an exception here. Especially that men don't really like shopping, and it usually turns out that they always haven't got enough of this classic piece of outfit in their wardrobes. If you are interested in buying an ideal men's shirt, I've got a discount code that you can use both on Wólczanka website and in their boutiques. The discount code is valid until the 23rd of December. When placing an order for at least PLN 200, you will receive a PLN 100 discount with the following code: MLE. It's worth taking the offer, isn't it?

***

   I tu zaprzeczę sama sobie, bo przecież akapit wyżej pisałam o tym, aby nie kupować ubrań w prezencie. Biała garniturowa koszula w dobrym rozmiarze to jednak wyjątek. Zwłaszcza, że mężczyźni nie przepadają za zakupami, a gdy przychodzi co do czego okazuje się, że w ich szafie jest zawsze o jedną sztukę za mało tego klasyku. Jeśli jesteście zainteresowane kupnem idealnej męskiej koszuli, to mam dla Was kody rabatowy, który możecie wykorzystać zarówno na stronie Wólczanka, jak i w butikach. Promocja jest ważna do 23 grudnia. Jeśli podacie hasło MLE, dostaniecie 100 zł zniżki przy zakupach na kwotę co najmniej 200 zł. Warto skorzystać, prawda? 

   To my mind, people who think that writing children's books is a piece of cake are wrong. The most popular authors of children's titles were characterised by great wisdom and maturity, owing to which they could convey universal truths in an original and convincing way. I remember how important books were for me in my childhood, especially when an adult was reading them with me. This year, I will give interactive children's books by Hervé Tullet to my nephews. The author is a French illustrator and writer. Each of the above books develops imagination, visual memory, tactile and observation senses, or concentration.

***

   Myślę, że myli się ten, kto uważa, że pisanie książek dla dzieci to prościzna. Najpoczytniejsi autorzy literatury dziecięcej mieli w sobie wiele mądrości i dojrzałości, dzięki której potrafili przekazać uniwersalne prawdy w niebanalny i przekonujący sposób. Pamiętam, jak wiele znaczyły dla mnie książki w dzieciństwie, zwłaszcza, gdy któryś z dorosłych czytał je wraz ze mną. W tym roku podaruję bratankom książeczki interaktywne autorstwa Hervé Tulleta – francuskiego ilustratora i pisarza. Każda z powyższych książek rozwija wyobraźnię, pamięć wzrokową, zmysły dotyku i obserwacji czy zdolność koncentracji. 

    Daniel Wellington is another brand that decided to make gift preparation a lot easier for us. On their website, you can find a Christmas offer (if you buy two products, you will receive a 10 % discount), which can be combined with my code "makelifeeasier" that will grant you a 15 % discount (when combined, you'll will get a total of – 25 %). The watches will be delivered in beautiful packages with a red ribbon.

***

   Daniel Wellington to kolejna firma, która postanowiła ułatwić nam szykowanie prezentów. Na stronie znajdziecie ofertę świąteczną (kupując dwa produkty otrzymacie 10% zniżki), która łączy się z moim kodem makelifeeasier na minus 15% (łącznie 25% rabatu). Zegarki przyjdą do Was w pięknie zapakowanych pudełkach z czerwoną wstążką. 

    If you have someone who likes photography (or would like to start their journey with this field), I can recommend you my book as a gift for that person. I revealed many tips and tricks on how to take more attractive and more climatic photos.   

   Christmas is a time when it's easier to take beautiful photos of your family. Our flats are spacious, the guests are dressed in elegant clothes, and what's most important, we're all together. I hope that you will be able to take a couple of snapshots filled with love and happiness. If you aren't sure whether you'll manage to do that, you can check out the first and the penultimate chapter of "Make Photography Easier" – it's simpler that you think.

***

   Jeśli macie w wśród bliskich kogoś, kto lubi fotografować (albo dopiero chciałby zacząć) to nieśmiało polecę Wam moją książkę. Zdradziłam w niej wiele sposób na to, aby zdjęcia były ładniejsze i bardziej klimatyczne. 

   Święta to czas, kiedy najłatwiej zrobić rodzinie piękne zdjęcia. Nasze mieszkania są przystrojone, goście elegancko ubrani i, co najważniejsze, wszyscy jesteśmy razem. Mam nadzieję, że uda Wam się uwiecznić kilka kadrów przepełnionych miłością i radością. Jeśli nie jesteście pewne, czy Wam się to uda, to zajrzyjcie do pierwszego i przedostatniego rozdziału "Make Photography Easier" – to prostsze niż Wam się wydaje. 

dzianinowa tunika z golfem – MLE Collection // rajstopy – Gatta

Last Month

   It's hard for me to believe that the last month has passed so fast. We keep complaining about this grey period, and when it finally comes, there is so much going on that we aren't even able to notice that it's already over. I bid November goodbye with a packed suitcase and many hopes. Check out the photo summary from the last few weeks.

***

    Ciężko mi uwierzyć, że ten ostatni miesiąc minął mi tak szybko. Wciąż narzekamy na ten szarobury okres, a potem gdy nadchodzi, dzieje się tak wiele, że nawet nie zauważamy, gdy jest już po nim. Ja żegnam listopad z zapakowaną walizką i wieloma nadziejami. Zapraszam na fotograficzną relację z ostatnich kilku tygodni. 

1. Domowy biszkopt bezglutenowy. // 2. W grupie raźniej. // 3. Jesienne dekoracje w domu. // 4. Woke up like this. //

Kto z Was przygotowuje domowe jedzenie na imprezy? :)

1. A tak wyglądało moje domowe biuro po halloweenowej imprezie. // 2. Co roku takie widoki mnie zachwycają. // 3. Lampin z mojego ulubionego sklepu w Bruskeli Dille&Kamille. Tutaj możecie znaleźć podobne. // 4. Tort tematyczny. //

Gdy ktoś w końcu rozumie, że zamiast czerwonych róż potrzebujesz gadżetów do zdjęć ;). Ostatnie wieczory spędzone na świeżym powietrzu – w tym roku i tak udało nam się wyjątkowo długo korzystać z jesiennej aury. 

czapka – Abercrombie (podobna tutaj) // sweter – MLE Collection // kurtka – Massimo Dutti (stara kolekcja, podobna tutaj) // spodnie – Topshop (podobne tutaj) // buty – Inuikki // Płatki gryczane gotowane na mleku, świeże jabłko, migdały i odrobina (czyli jakieś pięć łyżek ;)) domowego solonego karmelu). Takie proste a takie dobre. 1. Zawsze mile widziane. // 2. Pożądany dress code do pracy ;). // 3. Czas na kawę. // 4. Zimowe niezbędniki (piękne dekoracje znajdziecie tutaj). Szorty są od polskiej marki Hibou Sleepwear. //

Mój wybór na jesień – delikatny szampon do wrażliwej skóry głowy i odżywka do kompletu od Clochee.
Przy okazji mam dla Was 20% rabatu na cały asortyment – wystarczy, że w podsumowaniu zakupów wpiszecie kod MLE202017
Promocja jest ważna do końca roku (*promocje nie łączą się ze sobą). Koniecznie wypróbujcie, bo kosmetyki są naprawdę godne polecenia. 

1.  Śniadanie w warszawskim "Być może". // 2. Ile razy będę jeszcze słyszeć "ale to nie jest tak jak myślisz"???  // 3. Miło widziany każdy, kto lubi nudzić o książkach. Kto czytał "Mademoiselle Oiseau"? // 4. Kolejne jesienne widoki. //

Najlepiej pracuje się w duecie.
Płaszcz mam z MLE Collection, a kożuszek Moniki jest z Zary (podobny znajdziecie tutaj).

Czy to nie jest piękne? Na podstawie osobistych kalendarzy Agnieszki Osieckiej powstał wyjątkowy notes artystyczny. Nasze myśli, plany i notatki znajdą się w sąsiedztwie dwunastu wierszy poetki, wybranych na każdy miesiąc roku. Notes Agnieszki Osieckiej jest już w sprzedaży.

Do łask wróciła moja czapka z zeszłego roku od marki PomPoms. Jednokolorowa z warkoczowym splotem jest podszyta wewnątrz opaską z miękkiego polaru, która chroni głowę nawet przed dużymi mrozami, a przy tym skutecznie odprowadza wilgoć oraz zapobiega rozciąganiu się czapki.

1.  Woman in black. // 2.  Dziękuję za tyle Waszych miłych komentarzy pod wpisem z sypialnią. Pojawiło się mnóstwo pytań o łóżko przy oknie, o to jak wybrać zasłony i który kolor wybrałam na ściany. W pierwszym rozdziale mojej książki Make Photography Easier napisałam wszystko, czym kierowałam się przy urządzaniu mieszkania, tak aby uzyskać odpowiedni klimat. Gorąco zachęcam Wam do lektury! // 3. Jesień w Sopocie. // 4. Weekendowa kawa. //

Początki zawsze są trudne, dlatego na osłodę przyda się ciasto bananowe.  Światło to naprawdę kluczowy element na zdjęciach…

1. Pierwszy mroźny poranek w Sopocie. // 2. W domowych pieleszach. // 3. Każdego dnia cieszę się ze swojej pracy, ale o tej porze roku doceniam ją jeszcze bardziej. Planując dla Was wpisy i przygotowując plenery do zdjęć mam szczęście poczuć Ducha Świąt ciut wcześniej. W listopadzie zapach pomarańczy i anyżu wypełnił moje mieszkanie. A to za sprawą wieńca, który wykonałam wraz z cudownym zespołem // 4. // Kaszuby. //

Poranna burza mózgów w fabryce elfów.

Mogłabym jeść te słodycze kilogramami. Prawdziwe belgijskie czekoladki od Chocobel. Ja wybrałam te deserowe (zawierają 77% kakao) i miętowe, które pasują idealnie jako deser do kawy.

Mój świąteczny wieniec w zbliżeniu. Wybrałam suszoną pomarańczę, anyż i ciasteczka. Kalosze kupicie tutaj, sweter niestety jest z zeszłego roku ale podobny znajdziecie tutaj.

Molo w Orłowie. 
Zostawiam Was z moimi listopadowymi wspomnieniami, a sama ruszam w podróż za ocean. Tym razem wzięłam ze sobą tylko jedną książkę – "Deliryczny Nowy Jork". Teraz, siedząc na lotnisku, żałuję, że do walizki nie zapakowałam co najmniej kilku powieści (zaczynając od "Okruchów dnia" a kończąc na "Labiryncie duchów"). Gdy wrócę, nie będę się ociągać i od razu zainstaluję aplikację, która pozwoli mi czytać więcej i częściej, w każdym miejscu (a może uda mi się to zrobić już teraz jeśli internet mi na to pozwoli). EmpikGO jest bezpłatny i pozwala nam korzystać z całej masy ulubionych e-booków i audiobooków. Ciekawą funkcją jest możliwość wybrania tempa czytania przez lektora, rozmiar czcionki, czy kolor tła. Można także zdecydować się na "streaming" lub tryb "offline", przydatny szczególnie w samolocie czy podczas podróży do egzotycznego kraju, gdzie koszt transmisji danych jest bardzo wysoki. Dla miłośników cytatów jest funkcja udostępniania cytatów w mediach społecznościowych bezpośrednio z aplikacji. Życzę Wam zatem miłego czytania i słuchania, a sama wsiadam do samolotu. Do zobaczenia :). 

***

 

 

Kocham kanapę, a ona kocha mnie. Czyli jak organizować sobie czas wolny z bullet bookiem

sweter z wełną – Kappahl // koc – TK Maxx // kremowy chodnik – IKEA // książka i notes – Insignis

For many months (or maybe even years?!), you've been asking how I manage my time, whether I'm good at planning, and how I prevent being always late with everything. Well… I would like to write that I'm a master of time management, but the truth is that I'm still learning how to do it well. However, I can see some progress – after years of self-improvement, I went from "I need to learn one hundred pages for tomorrow so I will got to the bedroom and order my socks" to "there are only three mails that require a response and then I can take a break to browse through cat profiles on Instagram." Therefore, I thought that I will share my ways with you and that I will tell you about my method of time planning – a method that helps me to keep it under control.

Even though there is no one standing over me and rushing me, luckily, I have no problem to fulfil my professional obligations. In so far as I'm quite disciplined (I wake up early, I spend long hours in front of the computer screen, I'm meticulous at responding to e-mails, preparing advertising offers, and contracts, I take photos and then edit them, I write posts until late hours, and quarrel with sewing workshops about the new MLE Collection prototypes), when I finally realise that the list of professional tasks is finished for a given day, the only thing that I want to do is n o t h i n g. Then, the quintessence of happiness is burying myself under a blanket with a bowl of ice-cream or reheated pasta and watching the third season of "Narcos." Ideally, I then roll into bed and reach for a book which I read for another hour. It's even better if the only effort that I need to endure during that time is reaching for a cup of tea with my hand. Of course, the tea is prepared by someone else because I perceive the trip to the kitchen as an enormous endeavour, just like reaching K2 in slippers. I need to admit that the majority of my evenings looked like this during the first two years of my blogging career. All the same, each beginning of month also looked similar – I dreamt that: I could run at least five times a week, attend my ballet classes more, go back to horse riding, bake more pastries, go to the market to buy vegetables, fruit, and eco eggs, host friends and family at my place every weekend, plan a short trip to some remote place. I always ended up watching "Taken" on TVN for the fifth time.

I can't be too critical of myself – in a couple of weeks, my life turned upside down. From a simple student working in the evenings as a babysitter, I turned into a woman working full time and an owner of her own company – even though I had no one to tell me how it all works in practice. Some time had passed before I came up with a totally new everyday routine and even more time before I learnt to stop postponing life. You have to plan your rest as well. I don't know whether you are facing a similar problem, but I'm sure that each freelancer, owner of a small business, or simply a person working from their home often ask themselves a question – do I have the right to stop working for a moment at all? We all know that saying that we haven't got time for anything is extremely fashionable nowadays.

***

Od wielu miesięcy (a może nawet lat?!) pytałyście mnie jak gospodaruję swój czas, czy jestem dobra w planowaniu i jakie mam sposoby na to, aby nie być ciągle ze wszystkim spóźnioną. No cóż… chciałabym napisać, że jestem wirtuozem organizacji, ale prawda jest taka, że wciąż się tej materii uczę. Widzę jednak postępy – po latach pracy nad sobą przeszłam z etapu "muszę się na jutro nauczyć stu stron więc pójdę teraz do sypialni i zrobię porządek w skarpetkach" na ten pod tytułem "jeszcze tylko trzy mejle do odpisania i będę mogła zrobić sobie małą przerwę na przeglądanie profili kotów na Instagramie". Pomyślałam więc, że podzielę się z wami moimi sposobami i opowiem o nowej metodzie planowania czasu, która bardzo pomaga trzymać go w ryzach.

Chociaż nikt nade mną nie stoi i mnie nie pogania, to na szczęście nie mam problemu, aby wywiązywać się z zawodowych zobowiązań. O ile w pracy jestem całkiem zdyscyplinowana (wstaję wcześnie, siedzę przy komputerze długo, skrupulatnie odpisuję na mejle i przygotowuję oferty reklamowe i umowy, robię zdjęcia, a potem je obrabiam, piszę teksty do nocy i kłócę się ze szwalniami o nowe prototypy MLE Collection) o tyle, gdy w końcu uznaję, że lista zawodowych zadań na dany dzień została wykonana, nie mam ochoty robić  n i c . Kwintesencją szczęścia jest dla mnie zakopanie się pod kocem w towarzystwie lodów lub odgrzanego makaronu i oglądanie trzeciego sezonu "Narcos". Idealnie jeśli z kanapy przetaczam się potem do łóżka i sięgam po książkę, którą czytam przez następną godzinę. Jeszcze lepiej, jeśli jedynym wysiłkiem jaki muszę wykonać w tym czasie, jest wyciągnięcie ręki po herbatę, którą oczywiście zrobił dla mnie ktoś inny, bo dojście do kuchni kojarzy mi się wtedy z wysiłkiem równym zdobyciu K2 w kapciach. I muszę przyznać, że przez pierwsze dwa lata blogowania znakomita większość wieczorów wyglądała mniej więcej w tym stylu, chociaż z każdym początkiem miesiąca marzyłam aby: biegać co najmniej pięć razy w tygodniu, częściej chodzić na balet, wrócić na jazdę konną, piec więcej ciast, chodzić na targ po warzywa, owoce i ekologiczne jajka, zapraszać do siebie znajomych i rodzinę w każdy weekend, zaplanować krótki wyjazd gdzieś z dala od wszystkiego. Kończyło się na oglądaniu po raz piąty "Uprowadzonej" na TVN-ie.

Nie mogę być wobec siebie zbyt krytyczna – w ciągu kilku tygodni moje życie wywaliło się do góry nogami i ze zwykłej studentki dorabiającej popołudniami jako niania, stałam się kobietą pracującą pełną parą i prowadzącą własną firmę, chociaż nikt mi nigdy wcześniej nie powiedział, jak to się robi. Minęło trochę czasu nim wypracowałam sobie na nowo codzienną rutynę i jeszcze trochę nim nauczyłam się nie odkładać życia na potem. Wypoczynek też trzeba zaplanować. Nie wiem na ile u was taki problem występuje, ale jestem pewna, że u każdego freelancera, właściciela małego biznesu, czy po prostu osoby pracującej z domu pojawia się często w głowie pytanie – czy ja w ogóle mam prawo czasem nie pracować? Bo to, że dziś modne jest mówienie o tym, jak na nic nie ma się czasu, wszyscy wiemy.

Mój ulubiony zestaw do odpoczynku w domu. Długie miękkie swetry, wełniane skarpety i świeczki zapachowe w każdej ilości.  

skarpety, bordowy i szary sweter z wełną – Kappahl // świeczka – Bee Eco // zegarek – Daniel Wellingotn (w ostatnim Look of The Day znajdziecie na niego kod rabatowy) // okulary – Muscat // Bullet Book – Wydawnictwo Insignis

Balsam do rąk EOS Vanilla Orchid – zawiera masła shea, kakaowe oraz awokado, które idealnie nawilżają skórę przez 24 godziny. Olej Marula wspomaga regenerację skóry, pozostawiając ją gładką. Jego zaletą jest też to,że szybko się wchłania.

Time management was precisely the topic on which I wanted to focus the most when I started using a bullet journal, that is a journal, calendar, and organizer in one place. Due to the fact that we create it from scratch on our own, we can decide whether we want to concentrate on a specific area of our lives. In my case, it was a more satisfactory spending of free time. I was also encouraged by the fact that the notebook on my mobile phone wasn't sufficient when it came to fulfilling its role – ideas for posts were intertwining with doctor's appointments, a shopping list for the Saturday breakfast, quotes from "Everyday Chestnut", and unidentified sequences of digits that could have been a PIN code to a lost credit card, the number of sold copies of my book, the date of my grandmother's birthday, or a lucky number for the lottery – I will never find that out.

You probably think that I lacked a simple calendar – not quite, because I often have to take down both the dates of the events, meetings, and project deadlines as well as post drafts, addresses, lists of things that I will take on a trip, or even a recipe that has stolen my heart. I even sometimes have to draw in it so an empty page is greatly welcomed.

But let's be more specific. If you haven't already heard about the bullet journal method, I will write in short about the idea behind it. Regardless whether you work in an office, are searching for a job, run your own company, look after your children and home, still study, a bullet journal should help you with monitoring your projects and appropriate time management. Owing to it, you can also keep all your notes in one place.

Insignis Publishing House has prepared a book that is supposed to introduce you to the world of planning and perfect organisation. Your year with a bullet book. Ho to creatively organise your life day by day is a handbook that explains how to create your own bullet journal – we will do it by using only a simple notebook and basic writing utensils. In the book you can find various ways on how to plan your year, month, week, and day with ready tables that can be easily redrawn in the notebook. Between the guidelines on how to create your ideal journal, you can also find multiple pieces of advice on how to be more organised… when it comes to all areas: Christmas, weigh-loss programmes, or skiing trips. I implemented these solutions step by step starting with the one that is most game-changing – tags (each symbol means a different type of activity, for example, squares are tasks and circles are events) with the use of which I was able to add more and more details over time.

***

Właśnie na planowaniu swojego czasu wolnego postanowiłam skupić się najbardziej, gdy rozpoczęłam prowadzenie bullet journal, czyli dziennika, kalendarza i organizera w jednym. Ponieważ tworzymy go od początku sami, możemy zdecydować, czy chcemy skoncentrować się na jakimś szczególnym elemencie naszego życia. W moim przypadku było to właśnie bardziej satysfakcjonujące spędzanie wolnego czasu. Do prowadzenia kalendarza z prawdziwego zdarzenia zachęcił mnie też fakt, że notatnik w telefonie nie spełniał już powoli swojej funkcji – pomysły na wpisy przeplatały się z terminami wizyt u lekarza, listą zakupów na sobotnie śniadanie, cytatami z "Suchara Codziennego" i bliżej niezidentyfikowanymi ciągami cyfr, które mogły być kodem PIN do zgubionej karty kredytowej, liczbą sprzedanych egzemplarzy mojej książki, datą urodzin babci albo szczęśliwym numerkiem w lotto – już nigdy do tego nie dojdę.

Pewnie myślicie, że brakowało mi po prostu zwykłego kalendarza – nie do końca, bo często muszę zapisywać nie tylko terminy wydarzeń, spotkań czy deadline'y projektów, ale również drafty tekstów, adresy, listę rzeczy do zapakowania na wyjazd, czy przepis, który skradł moje serce. Czasem muszę w nim nawet rysować, więc pusta kartka jest na wagę złota.

Ale konkretniej. Jeśli jeszcze nie słyszałyście o metodzie bullet journal, to w skrócie opiszę Wam o co chodzi. Niezależnie od tego, czy pracujecie w biurze, szukacie pracy, prowadzicie własną firmę, zajmujecie się dziećmi i domem, czy wciąż się uczycie, bullet journal powinien pomóc wam w monitorowaniu projektów i właściwym organizowaniu czasu. Dzięki niemu będziecie też mogły mieć wszystkie zapiski w jednym miejscu.

Wydawnictwo Insignis przygotowało książkę, która ma wprowadzić nas w świat planowania i perfekcyjnej organizacji. Twój rok z bullet bookiem. Jak dzień po dniu kreatywnie zorganizować sobie życie to poradnik, który tłumaczy jak stworzyć własny bullet journal – zrobimy to, korzystając wyłącznie ze zwykłego zeszytu i podstawowych przyborów do pisania. W książce znajdziemy przykłady różnych sposobów na planowanie roku, miesiąca, tygodnia i dnia z gotowymi tabelkami, które można po prostu przerysować do notesu. Między instrukcjami jak stworzyć swój idealny dziennik, znajdziemy w książce całe mnóstwo wskazówek na sprawne organizowanie… właściwie wszystkiego: od Świąt Bożego Narodzenia przez plan ćwiczeń odchudzających po wyjazd na narty. Ja wdrażałam rozwiązania po kolei, zaczynając od tego najbardziej przełomowego, czyli korzystania ze znaczników (każdy symbol oznacza inny rodzaj czynności, na przykład, kwadraty to zadania, a kółka wydarzenia), z czasem dodając do mojego notatnika coraz więcej szczegółów.

Wiecie, że palenie większości świec w pomieszczeniach jest niezdrowe? Świece od Bee Eco wykonane są z wosku sojowego i naturalnych olejków eterycznych, a swoją wyjątkowość zawdzięczają woskowi sojowemu, który po podgrzaniu staje się szybko płynny (można go przelać na dłonie i wykonać masaż). Wosk nawilża i natłuszcza skórę. Świece nie zawierają barwników i toksycznych związków chemicznych i są w 100% wegańskie.       

Meticulous writing down of all the important events and tasks that have to be done gave me an appropriate view on whether I really have got time to add something more to my schedule. Today, I know that it's sometimes better to say "I'm sorry but this weekend / this week / this month I won't be able to meet with you / prepare this article / engage in this event" than to declare that I will do something and then regret that I wasn't able to accomplish it. Sometimes saying "no" to things for which we haven't got time equals saying "yes" to things that really bring joy to our life and are important for us. For years, I'd wanted to go back to horse riding (saying "for years" isn't an exaggeration because 15 years had passed since I was in the saddle for the last time). That was my first aim to fulfil. Therefore, I decided that I wouldn't write down any additional tasks for the last Saturday of the month and that I would find a horse riding school on the next day to schedule my first lesson. A thing that had sounded like an unattainable dream for years ("I wish I could go back to horse riding…") turned out to be a matter of fifteen minutes and two phone calls. Today, I'm already after three lessons and my sore muscles, which make packing the dish washer extremely difficult, remind me about my love for horses with each of my movements.

Owing to the journal, I could clearly see when I waste most of my time and that it's enough to make some reorganisation to get at least half an hour each day. If you write down the tasks, there is only one little step separating you from determining the time that you need to execute them. This piece of advice seems trivial, but I know from my own experience that the duties will take exactly the amount of time that we allow ourselves to use to do them. Our level of productivity decreases proportionally to the elapsing time. I can clearly remember the writing of my master's thesis. I had a whole year to do it, and I was able to write the last sentence on the day when I was supposed to handle it over to my supervisor. Probably, if I had had three months to write it, my work wouldn't have been any worse, and I would have been able to finish it within this time limit. If I tell myself that I have three hours to go through all the mails, then I'll do it in three hours. If I allow myself to do the same task in five hours, then it will probably take this long.

A journal and a calendar in one is an external store for our brain owing to which we will be able to focus on relaxation instead of the analysis of whether the tasks ahead are too much for us or not. Even a symbolic closing of the notebook when all of the tasks from the list have been executed for the day brings us a feeling of disconnecting from something that is unpleasant and mandatory. And, of course, it's more difficult to forget about the fact that your dog hasn't been vaccinated against rabies, that it's high time to undergo breast ultrasound, that our aunt is celebrating her name day today, and that we won't watch the new episode of The Pack as we haven't paid the bill or that the sale has already started in Zara. Owing to that, I can more easily get rid of situations when I recall something "extremely" important during a family dinner – and as a result barely avoid choking on a potato.

***

Skrupulatne zapisywanie ważnych wydarzeń i zadań do wykonania dało mi właściwy ogląd na to, czy faktycznie mam czas, aby dodać do swojego grafiku coś jeszcze. Dziś wiem, że czasem lepiej jest powiedzieć "przepraszam ale w ten weekend/ w tym tygodniu/ w tym miesiącu nie dam rady się z tobą spotkać/ przygotować tego artykułu/ zaangażować się w tę akcję” niż złożyć deklarację, a potem żałować, że się to zrobiło. Czasem powiedzenie “nie” rzeczom, na które nie mamy czasu, to powiedzenie “tak” temu, co naprawdę sprawia nam przyjemność i jest dla nas ważne. Od lat chciałam wrócić do jazdy konnej (mówiąc "od lat" ani trochę nie przesadzam, bo minęło dokładnie piętnaście odkąd zsiadłam z siodła po raz ostatni). To był mój pierwszy cel do zrealizowania. Zadecydowałam więc, aby w ostatnią sobotę miesiąca nie wpisywać żadnego dodatkowego zadania, a następnego dnia znaleźć w internecie szkółkę i zapisać się na pierwszą lekcję. To, co od lat brzmiało, jak marzenie nie do spełnienia („jak ja bym chciała wrócić kiedyś do jazdy konnej…”) okazało się kwestią piętnastu minut i dwóch telefonów. Dziś jestem już po trzech jazdach, a miłość do koni co chwilę przypominają mi zakwasy, które nie pozwalają mi zapakować zmywarki.

Dzięki dziennikowi, czarno na białym zobaczyłam też, kiedy marnuje najwięcej czasu i że wystarczy mała reorganizacja, aby zyskać co najmniej pół godziny na dobę. Bo jeśli zapisze się zadania, to zostaje nam już tylko mały krok do tego, aby określić czas, jaki potrzebujemy do ich wykonania. Ta rada wydaje się być banalna, ale z doświadczenia wiem, że obowiązki zajmują nam zwykle dokładnie tyle czasu, ile go sobie damy. Nasz poziom produktywności zmniejsza się wprost proporcjonalnie do wydłużającego się czasu. Doskonale pamiętam pisanie pracy magisterskiej. Miałam na to rok, a ostatnie zdanie udało mi się napisać w dniu, w którym musiałam złożyć pracę w dziekanacie. Prawdopodobnie, gdybym miała na jej napisanie trzy miesiące, to nie byłaby ona ani trochę gorsza, a ja zmieściłabym się w danym terminie. Jeśli powiem sobie, że na prowadzenie korespondencji mam dziś trzy godziny, to zrobię to w trzy godziny. Jeśli pozwolę sobie robić to przez pięć godzin, to pewnie właśnie tyle mi to zajmie. 

Dziennik i kalendarz w jednym to zewnętrzny magazyn dla naszego mózgu, dzięki któremu będziemy mogły skupić się na wypoczynku, a nie na analizowaniu, czy na pewno nie wzięłyśmy na siebie za dużo zadań. Nawet symboliczne zamknięcie zeszytu po wykonaniu wszystkich rzeczy z listy na dany dzień, da nam poczucie odcięcia od tego, co nieprzyjemne i obowiązkowe. No i oczywiście trudniej jest zapomnieć o tym, że pies od czterech lat nie był szczepiony przeciw wściekliźnie, że najwyższy czas na USG piersi, że nasza ciocia obchodzi dziś imieniny, że nie obejrzymy nowego odcinka Watahy, bo chyba nie zapłaciliśmy rachunku za telewizję albo że właśnie zaczęły się wyprzedaże w Zarze. Dzięki temu coraz rzadziej zdarzają mi się sytuacje, kiedy w trakcie rodzinnego obiadu przypominam sobie o czymś „super hiper” ważnym i cudem unikam udławienia się ziemniakiem.

Drugi tytuł, który ma pomóc nam w organizacji czasu to Bullet Book (to ten pod książką). Bądź pięknie zorganizowana – przygotowany przez artystę plastyka gotowy szablon bullet journala, który można samodzielnie uzupełniać, kolorować i dopasowywać do własnych potrzeb. Jeżeli zniechęca Ciebie myśl, że będziesz musiała wszystko przerysować to po prostu zacznij od tego gotowego dziennika. Nie musisz czekać do Nowego Roku – możesz go zacząć prowadzić nawet jutro. 

Remember that buying a guidebook or a notebook is not a change in itself. It is only a tool that you can learn how to use. Start slowly and if any of the pages doesn't really speak to you and you don't really know how to fill it in just skip it. You don't have to reorganise your whole life. You can only use those elements from the guidebook that seem useful right away. Maybe you will come round to other elements with time. You decide about the level of complexity or minimalism of your bullet journal. Mine lacks pictures, it's very specific and clear, but you can have a more colourful and personal one.

Just to finish off: I still love evenings spent in a stretched sweater in front of a TV (and I know that I won't cease to love them, as true love lasts forever). The difference is that I make a mindful decision today: "that is how I want to spend that time." I feel no remorse and I don't feel that these couple of hours were spent on something that had no interesting input into my life. Besides, I've got totally different plans for the rest of the evenings.

***

Pamiętaj, że zakup przewodnika czy notesu to jeszcze żadna zmiana. To jedynie narzędzie, które musisz nauczyć się obsługiwać. Zacznij powoli, a jeśli jakaś strona nie do końca do Ciebie przemawia i nie wiesz jak ją zapisać, to po prostu ją omiń. Nie musisz reorganizować całego swojego życia. Możesz wyciągnąć z poradnika tylko to, co od razu wyda Ci się przydatne. Do reszty może przekonasz się później. To ty decydujesz, jak bardzo skomplikowany lub minimalistyczny będzie twój bullet journal. W moim brakuje obrazków, jest bardzo konkretny i przejrzysty, ale twój może być kolorowy i bardziej osobisty.

Tak na koniec: wciąż kocham wieczory w wyciągniętym swetrze przed telewizorem (i wiem, że nigdy nie przestanę, bo prawdziwa miłość trwa wiecznie). Różnica polega na tym, że dziś podejmuję świadomą decyzję: "właśnie tak chcę spędzić ten czas". Nie mam w związku z tym wyrzutów sumienia i poczucia, że kilka godzin minęło mi na czymś, co nie wniosło do mojego życia niczego ciekawego. Poza tym, na resztę wieczorów mam już zupełnie inne plany.