Z cyklu „Love to be a photographer” – Codzienność w obiektywie. Jak sprawić, aby była piękniejsza?

    Over the last months, it was difficult for me to sit at the laptop and gather my thoughts to prepare a longer post. I was preparing for you the Sunday posts, articles on cosmetics which required mostly specific pieces of information, and the regular “Last Month” cycle with terse descriptions below the photos – that was all I could muster. I thought that I would break this impasse with a topic that is closest to my heart – especially now, when a day can’t pass without me grabbing the camera for purely personal reasons. Right. Today I wanted to show you that in order to take beautiful photos, you don’t have to wait for a special occasion, travel to beautiful places, or arrange a special photo shoot, whose effect will later flood your Facebook wall.    

   While browsing through my parent’s photo album, I noticed that I’m equally interested in photos from their wedding day and those more ordinary everyday photos depicting daily activities – a walk in the woods, reading books, or preparing a dinner by my extremely young mother. Interestingly, photos that gain the greatest interest on Pinterest show scenes that we experience in our everyday lives – of course, scenes that are photographed really well. They very often show coffee mugs, set tables, girls reading books on sofas, cats lying on beds accompanied by their owners, couples preparing breakfasts, and so on. We like to view them as they show pleasant things that are within everyone’s reach. I’ve noticed that you like photos showing everyday life and often ask about how to take them so that the “everyday snapshots” become perfect mementos, instead of becoming an irrelevant take that we’ve keep on our phones. Below, I’ll reveal my ways (maybe some of them are slightly banal, but they really work well in my case) to make everyday life an ideal topic for taking photos and acquire new colours. 

1. Stop waiting for the grand moment.    

   Documenting extraordinary and groundbreaking events is, of course, extremely important and worth doing, but remember that taking a stunning photo depicting everyday life may also acquire rare character. It’s great to have a commemorative photo from a christening or a wedding reception, but after a few years you’ll be looking at photos showing everyday lying around in bed with equal sentiment. You thing that you’ve got plenty of such photos on your phone? All right, but did you make particular effort to take any of them? Did you grab a camera instead of a smartphone? Did you check the lighting? Did you get up from bed to take a better frame? 

2. Organise the photo shooting set and search for a good background.  

   If you think that your home is pretty orderly, take a photo of one of the rooms – you’ll instantly see each cluttered corner. Controlled disorder is often a very desirable background in photos, but it’s definitely easier and faster to take a photo if you declutter the space from unwanted items. I’m not talking about distorting reality, but if you want to organise a small photo session with you family, like that, it’s worth changing the bedding on Friday night and choosing one that is more photogenic (white or in mute colours, in fine blue stripes, made of linen or matte cotton), draw back the curtains before taking the photo, and come with an idea beforehand (whether the photo should be taken from overhand, whether you want to photograph only faces, or whether you need self timer, etc.). Remember that in photography, pushing the shutter is only the last element of the whole puzzle in which arranging the setting is often a greater challenge than taking the photo itself.

* * *

   W ostatnich miesiącach ciężko było mi przysiąść do komputera, aby zebrać  myśli w jakiś dłuższy tekst. Przygotowywałam dla Was niedzielne wpisy, artykuły o kosmetykach, które wymagają w większości konkretnych informacji i stały cykl „Last Month” ze zdawkowymi opisami pod zdjęciami – tyle udawało mi się z siebie wykrzesać. Pomyślałam, że ten impas przełamię tematem, który jest mi najbliższy – zwłaszcza teraz, gdy właściwie nie ma dnia, kiedy nie złapię za aparat z czysto prywatnych powodów. No właśnie, dziś chciałabym pokazać Wam, że aby robić piękne zdjęcia nie trzeba czekać na wyjątkową okazję, wyjeżdżać w piękne miejsca, czy umawiać się na specjalną sesję zdjęciową, których efekty zalewają później naszą tablicę na Facebooku.  

   Przeglądając album moich rodziców szybko zauważyłam, że z takim samym zainteresowaniem oglądałam zdjęcia z ich ślubu, co te wykonane w trakcie zwykłych codziennych sytuacji – spaceru po lesie, czytaniu książek, czy w trakcie przygotowywania obiadu przez moją młodziutką mamę. Co ciekawe, zdjęcia, które zyskują najwięcej popularności na Pintereście przedstawiają sceny, w których same bierzemy udział każdego dnia – oczywiście świetnie sfotografowane. Jest tam mnóstwo zdjęć kubków z kawą, nakrytych stołów, dziewczyn czytających książki na kanapie, kotów leżących na łóżku w towarzystwie swoich właścicieli, par przygotowujących śniadanie i tak dalej. Lubimy je oglądać, bo pokazują nam miłe rzeczy, które każdy ma w zasięgu ręki. Zauważyłam, że Wy też lubicie zdjęcia pokazujące zwykłe życie i często pytacie co zrobić, aby takie „codzienne kadry” nadawały się na pamiątkę, a nie były kolejnym, mało znaczącym ujęciem, które trzymamy w swoim telefonie. Poniżej zdradzam swoje sposoby (być może nieco banalne, ale u mnie naprawdę się sprawdzają), aby nasze codzienne życie stało się doskonałym tematem do fotografowania i nabrało nowych kolorów.  

1. Nie czekaj na wielką chwilę.  

   Dokumentowanie niezwykłych i przełomowych zdarzeń jest oczywiście bardzo ważne i warto to robić, ale pamiętaj, że zrobienie świetnego zdjęcia ilustrującego codzienną prozę życia może samo w sobie stać się tym szczególnym momentem. Fajnie mieć pamiątkę z chrzcin czy wesela, ale za parę lat z równie dużym sentymentem będziesz patrzeć na zdjęcie przedstawiające coniedzielne wylegiwanie się w łóżku. Myślisz, że masz w telefonie masę takich zdjęć? No dobrze, a czy do któregoś z nich faktycznie się przyłożyłaś? Zamiast smartfona wzięłaś do reki aparat? Sprawdziłaś jak pada światło? Wstałaś z łóżka, aby złapać lepszy kadr?  

2. Uporządkuj swój plan zdjęciowy i poszukaj dobrego tła.

   Jeśli wydaje ci się, że w Twoim domu panuje ład i porządek, to sfotografuj któreś z pomieszczeń – od razu rzuci ci się w oczy każdy zabałaganiony kąt. Kontrolowany nieład jest często bardzo pożądanym tłem na zdjęciu, ale znacznie łatwiej i szybciej będzie ci robić zdjęcia, jeśli oczyścisz przestrzeń z niepotrzebnych przedmiotów. Nie mówię tu o przekłamywaniu rzeczywistości, ale jeśli chcesz w weekend zrobić małą sesję rodzinną w takim stylu, warto w piątek wieczorem zmienić pościel na tę „fotogeniczną” (białą lub w zgaszonych kolorach, w cienkie niebieskie prążki, z lnu lub matowej bawełny), przed zrobieniem zdjęcia rozsunąć zasłony i pomyśleć wcześniej o koncepcji (czy ma być od góry, czy chcesz sfotografować same twarze, czy potrzebujesz samowyzwalacza itd.). Pamiętaj, że w fotografii naciśnięcie spustu migawki jest tylko ostatnim elementem całej układanki, w której uporządkowanie otoczenia bywa większym wyzwaniem niż samo zrobienie zdjęcia.  

Kosz, który widzicie na zdjęciu, musztardowa poszewka na poduszkę, którą pokochał Portos oraz pościel i prześcieradło z lambrekinem znalazłam w sklepie Cellbes. Wiele z Was pyta mnie gdzie kupuję rzeczy do domu, więc cieszę się, że mogę Wam dziś przekazać kod promocyjny do tego sklepu. Wystarczy wpisać kod MLE03 aby otrzymac 20% na produkty domowe. 

3. Surround yourself with natural and original things.   

   All thing that are natural will add your snapshots style – flowers, wood, stone, wool… I put a lot of effort into the finishing elements at my home and the majority of furniture pieces were made from natural resources (no plywood, conglomerates, plastic, or laminate flooring). Of course, you don’t have to replace anything to take a few photos as it would be silly, but from experience, I know that what really looks well in photos is also nice in everyday use and simply is pleasant to the eye. It’s also worth searching for old items that enrich the ambiance.

* * *

3. Otaczaj się tym, co naturalne i oryginalne.

    Wszystko, co naturalne doda twoim kadrom sznytu – rośliny, drewno, kamień wełna… Sporo wysiłku włożyłam w to, aby elementy wykończeniowe i zdecydowana większość mebli w moim mieszkaniu była wykonana właśnie z naturalnych surowców (żadnej sklejki, konglomeratów, plastiku czy paneli). Oczywiście, nie musisz niczego wymieniać, aby zrobić kilka zdjęć, bo byłoby to niemądre, ale z doświadczenia wiem już, że to, co dobrze wygląda na zdjęciach jest też miłe w codziennym użytkowaniu i po prostu dobrze się prezentuje. Warto też szukać starych przedmiotów, które dodają klimatu. 

Idealnym miejscem na znalezienie "rekwizytów", które będą ładnie wyglądały na zdjęciach i jednocześnie odświeżą stylistykę naszego mieszkania są na przykład targi Warsaw Gift&Deco Show. Na takich wydarzeniach z łatwością znajdziemy oryginalne meble czy unikalną ceramikę, ale też mnóstwo artykułów dekoracyjnych, codziennego użytku, biżuterii, artykułów papierniczych czy przedmiotów z segmentu eko/recykling. Jeśli macie blisko to koniecznie wybierzcie się w dniach 24-26 maja do Ptak Warszaw Expo. Swoje prace zaprezentuje blisko ośmiuset wystawców z całego świata. Szczegółowy program targów znajdziecie tutaj

4. Cook spaghetti Bolognese, bake a cake, serve some chicken.  

   Eating together, even meals that aren’t that sophisticated, is one of the coolest pictures in our everyday lives. Let’s try to grab the camera when we’re preparing a cake together – even the simplest one. Home that smells of a cake (and, in general, of good food) is home where you want to be and that you want to return to. Even though you can’t really show the smell, photos of home-made baked goods always stir emotions. There are dishes that, despite being simple, are really photogenic. In case of cakes and pastries, start with tarts. It’s really hard to fail with shortcrust pastry. It bakes quickly and the ready tart with cream and fruit always looks nice. A good idea will be also preparing the simplest pancakes or spaghetti (I don’t need to remind you how charming the dog couple in Lady and the Tramp looked). Today’s photos feature simple pasta with chanterelle sauce. You can find the recipe below (the dish is ready in next to no time – and that’s exactly how much time it takes for the pasta to disappear from the plates, you just need to be quick at taking photos ;)). 

Recipe for pasta with chanterelle sauce

Ingredients:

pappardelle or tagliatelle pasta

3 large white onions

4 cloves of garlic

150 g of butter

750 g of frozen or fresh chanterelles

150 g of sour cream (30% butterfat)

500 ml of white dry winethyme (it’s best to use fresh, but you can also use dried)

two parsley tops

1 tablespoon of olive oil

salt and pepper

Directions:

Chop the onions, peel and crush the garlic cloves. Heat up 1/3 of the prepared butter in a large pan, add one tablespoon of olive oil (to increase the temperature) and fry the chopped onion and crushed garlic. Place chanterelles in a sieve and rinse them with water thoroughly. Wait until the water drains off and if the onion is already tender, add chanterelles into the pan. Add a tablespoon of thyme and cover the pan with a lid so that 1/3 is left uncovered (I don’t want the vaporising water to splash all over the kitchen, but at the same time I need to give it a way to get out). Add salt. And now, I’ll reveal a small secret. In order for the chanterelles to aromatise the dish (tested by my grandmother and mother) – you need to wait until they are almost burnt and only then should you add the rest of the butter. In the meantime, boil some water for the pasta. When the butter is melted, add wine and increase the heat so that it becomes homogeneous. Decrease the heat and add sour cream, remembering to stir delicately. Check whether the sauce requires seasoning and add a considerable portion of freshly ground pepper. Strain the pasta and place it in the pan – stir everything and add chopped parsley. 

* * *

4. Ugotuj spaghetti bolognese, upiecz ciasto, podaj kurczaka.

   Wspólne spożywanie posiłków, nawet tych mało wykwintnych, to jeden z najfajniejszych obrazów w naszym codziennym życiu. Spróbuj sięgnąć po aparat kiedy wspólnie przygotowujecie ciasto – nawet takie najprostsze. Dom, w którym pachnie ciastem (i w ogóle dobrym jedzeniem), to dom, w którym chcesz być i do którego chcesz wracać. I chociaż nie można pokazać zapachu, to zdjęcia domowych wypieków wzbudzają zawsze wielkie poruszenie. Są potrawy, które mimo swej prostoty, są bardzo fotogeniczne. W przypadku ciast zacznij od tart. Kruche ciasto naprawdę ciężko jest zepsuć, szybko się je piecze, a gotowa tarta z kremem i owocami zawsze wygląda pięknie. Dobrym pomysłem są też najzwyklejsze naleśniki czy spaghetti (nie muszę chyba przypominać, jak uroczo wyglądała z nim psia para w „Zakochanym Kundlu”). Na dzisiejszych zdjęciach widzicie z kolei prosty w przygotowaniu makaron w sosie kurkowym. Przepis znajdziecie poniżej (robi się go błyskawicznie i równie błyskawicznie znika z talerzy, więc zdjęcia trzeba robić szybko ;)).  

Przepis na makaron w sosie kurkowym

Skład:

makaron Pappardelle lub Tagliatelle

3 białe duże cebule

4 ząbki czosnku

150 g masła

 750 g mrożonych lub świeżych kurek

150 ml śmietany 30%

500 ml białego wytrawnego wina

tymianek (najlepiej świeży, ale może też być suszony)

dwie natki zielonej pietruszki

łyżka oliwy z oliwek

pieprz i sól

Sposób przygotowania:

Siekam cebulę, obieram i rozgniatam czosnek nożem. Rozgrzewam jedną trzecią przygotowanego masła na dużej patelni, dodaję łyżkę oliwy (aby zwiększyć temperaturę spalania) i podsmażam na tym cebulę z czosnkiem. Kurki przekładam do sita i dokładnie przepłukuje wodą. Czekam aby woda całkiem spłynęła i jeśli cebula jest już całkiem miękka, wrzucam kurki na patelnię. Dodaję łyżkę stołową tymianku i przykrywam patelnie pokrywką, w taki sposób, że jedna trzecia jest wciąż odsłonięta (nie chcę aby parująca woda z tłuszczem tryskała na całą kuchnię, ale jednocześnie muszę dać jej możliwość wyparowania). Dodaję sól. I teraz zdradzę Wam sekret, aby kurki puściły do sosu maksymalna ilość aromatu (przetestowane przez moją babcię i mamę) – należy poczekać do momentu, w którym kurki będą prawie przypalone i dopiero wtedy dodać pozostałą część masła. W międzyczasie nastawiam makaron. Gdy masło się rozpuści dodajemy wino i zwiększamy gaz, aby sos był jednolity. Zmniejszamy gaz i dodajemy śmietanę delikatnie mieszając. Sprawdzam, czy sosu nie trzeba dosolić i dorzucam solidną porcję świeżo mielonego pieprzu. Odcedzam makaron i wrzucam na patelnię – całość mieszam i dodaję posiekaną pietruszkę.  

Zastawa z bażantami (i innym ptactwem ;)), którą widzicie na zdjęciu pochodzi ze sklepu Cellbes. Pamiętajcie, że teraz artykuły domowe możecie kupić w sklepie z 20% rabatem (wystarczy użyć kodu MLE03).

5. Interpret anew.    

   Watch films, visit art galleries with good paintings, familiarise yourself with the works of great photographers, and remember to save photos that you know you could take on your own. Look at them closely and think which of their elements do you like the most and which are you able to arrange similarly or even improve. When I lack inspiration, I’m trying to find it in the movies of the 60s and the 70s – times when intriguing frames were more important than special effects. Film productions that I love for impeccable stage design are, for example, “Chocolat”, “The English Patient”, “Three Days of the Condor”, “Amelia”, or “The Dressmaker”. It’s good to familiarise yourself with different photography styles and decide on your own which is closest to your heart – the works of great photography masters, such as Henri Cartier-Bresson or Robert Doisneau, will help you to notice the beauty in inconspicuous scenes. You’ll see that even when you’re using someone’s inspirations and ideas, you’ll still taking your “own” photos that are different from the original snapshot as you always add a fraction of your own unique sense of aesthetics. 

* * *

5. Interpretuj na nowo.  

   Oglądaj filmy, odwiedzaj galerie z dobrym malarstwem, poznawaj prace wielkich fotografów i przede wszystkim zapisuj zdjęcia, które wiesz, że mogłabyś spróbować zrobić sama. Przyjrzyj się im dokładnie i zastanów, które ich elementy podobają ci się najbardziej i które będziesz w stanie podobnie zaaranżować albo wręcz poprawić. Gdy brakuje mi inspiracji, to staram się ją odnaleźć w filmach z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy intrygujące kadry były ważniejsze od efektów specjalnych. Produkcje, które uwielbiam za dopracowaną scenografię to na przykład „Czekolada”, „Angielski pacjent”, „Trzy dni kondora”, „Amelia”, czy „Projektantka”. Dobrze jest też poznać różne style w fotografii i samemu zdecydować, który jest nam najbliższy – prace wielkich twórców, takich jak Henri Cartier-Bresson czy Roberta Doisneau, pomogą tobie dostrzec piękno w niepozornych scenach. Zobaczysz, że nawet kiedy korzystasz z czyichś inspiracji i pomysłów, to i tak robisz „swoje” zdjęcia, inne od wzoru, bo dodajesz do nich zawsze cząstkę własnego niepowtarzalnego wyczucia estetyki.  

brązowa ramoneska – CARRY // bluza – H&M // spodnie – Topshop (model Jamie) // buty – UGG

6.  Show what’s most important.  

   You can’t have a beautiful life without surrounding yourself with people whom you love, and you can’t take beautiful photos of your closest ones if you don’t show the love that is between them. Each photographer will tell you that the simplest way for a beautiful snapshot is showing affection and emotions between two people. These are even the simplest gestures like putting a hand on one’s shoulder or a tender whisper into one’s ear. Think about it when you’ll be posing in front of a camera with your husband or boyfriend next time. Authenticity and spontaneity are frequently the greatest assets of a photo.

* * *

6.  Pokaż to, co najważniejsze.

   Nie da się pięknie żyć, jeśli nie otaczają nas ludzie, których kochamy. I nie da się zrobić pięknych zdjęć bliskich, jeśli nie pokaże się miłości między nimi. Każdy fotograf powie ci, że najprostszym sposobem na piękne ujęcie jest pokazanie uczucia między dwojgiem ludzi. Wystarczą nawet drobne gesty, jak położenie dłoni na ramieniu, czy czuły szept do ucha. Pomyśl o tym, gdy następnym razem będziesz pozować z chłopakiem czy mężem do wspólnego zdjęcia. Autentyczność i spontaniczność bywają często największym atutem fotografii.

If you want to read more about photography, I’d like to remind you about my book published almost two years ago. There aren’t that many "Make Photography Easier” pieces left, but there are still a few waiting… :)

* * *

Gdybyście miały ochotę poczytać więcej o fotografii, to przypominam o mojej książce, wydanej blisko dwa lata temu. "Make Photography Easier" ma już prawie wyczerpany nakład, ale kilka egzemplarzy jeszcze się znajdzie… :)

 

 

Last Month

   Even though I broke all records when it comes to taking photos last month, when the time had finally come for the Last Month post, it turned out that I didn’t have that much to show you. Fledgling mothers probably understand that each grimace, each look, each nap is worth eternalising – a hundred times. I’m already running out of mobile phone memory, but the number of photos that can be shared with a wider online audience started to dwindle. Due to the fact that everyday life has slightly slowed down (or maybe it’s the other way round? I don’t really know), today’s photos may seem slightly monotonous – even though I’d call them rather idyllic :).

* * *

   Chociaż w ostatnim miesiącu pobiłam wszelkie rekordy liczby wykonanych zdjęć, to gdy przyszło do tworzenia "Last Month" okazało się, że tak naprawdę niewiele mam Wam do pokazania. Świeżo upieczone mamy pewnie zrozumieją, że każdy grymas, każde spojrzenie, każda drzemka jest warta uwiecznienia – najlepiej po stokroć. Pamięć telefonu jest więc na wyczerpaniu, ale fotografii, którymi można by podzielić się z szerszym internetowym gronem trochę jakby mniej niż zwykle. A że codzienność u mnie trochę zwolniła (a może właśnie na odwrót? sama nie wiem), to dzisiejsze kadry mogą wydawać Wam się trochę monotonne, chociaż ja nazwałabym je raczej sielskimi :).

Wietrzenie szafy… w tym roku trochę szybciej nadszedł ten moment, gdy słońce i temperatura zmuszają do małych remanentów. 
Zupy to ostatnio główna pozycja w moim menu. Mogę przygotować trzypiętrowy tort z kremem albo kaczkę w pięciu smakach, ale gdy przychodzi do krupniku, rosołu czy pomidorowej, to moja mama i babcia są nie do pobicia. W czym tkwi sekret?Pomidorowa tylko z ryżem. A jak jest u Was?Nie może obyć się również bez miski rosołu – koniecznie z porządną porcją świeżej pietruszki!1. O poranku jest tu najpiękniej. // 2. Kiedy ja chcę wracać, a Portos jeszcze nie… // 3. Od kilku dni mam już mufkę do wózka, ale wcześniej umarłabym bez ciepłych rękawiczek. // 4. Nowe pluszowe detale w moim domu. Przybywa ich z każdym dniem… //

Niby pierwsze promienie wiosennego słońca, a jednak chłód wciąż smaga ręce. Gdy pokazałam te rękawiczki na Instagramie wiele z Was pytało o link do sklepu – Mongolian. Są z gęsto tkanego kaszmiru i są wyjątkowo ciepłe. Walentynkowy balon-serduszko od YES'a. W tym roku wieczór walentynkowy był odrobinę inny niż zwykle – Netflix, jedzenie na wynos i kanapa. 1. Ach, gdybym miała czas na czytanie! // 2 i 3. Beżowe total looki to sprawdzony sposób na modny zestaw tej wiosny. // 4. Jeden z niewielu pierścionków (poza obrączką i tym zaręczynowym), które naprawdę lubię nosić. //

Portos uwielbia być mistrzem każdego zdjęcia, więc i tym razem postanowił ulepszyć ten kadr… Chciałabym Wam też przypomnieć, że marka NA-KD obchodzi swoje 3 urodziny i z tej okazji możecie korzystać z kodu MLE30, który daje 30% zniżki na nieprzecenione produkty (na przykład te ze zdjęcia). Moje nowości od Jo Malone. Tyle szczęścia na jednym zdjęciu! Ten wpis bardzo przypadł Wam do gustu, z czego ogromnie się cieszę. Przy okazji odpowiem na najczęściej zadawane pytanie w ostatnim miesiącu (pomijając te o wykupione produkty z MLE ;)). Wózek to Bugaboo Fox1. Taką plażę lubię najbardziej, słoneczna, ale spokojna, bez zgiełku, bez tłumów… // 2. Gdy ktoś przyniesie Ci po nieprzespanej nocy kawę do łóżka…// 3. Profil spaniela. // 4. Uwielbiam, gdy słoneczne promienie wpadają nieśmiało do mojej sypialni. Szkoda tylko, że od razu widać, gdzie nie starłam kurzu :D. //W zimie nie wyobrażam sobie wyjścia z domu bez tubki kremu nawilżającego (mam je wszędzie – w samochodzie, w torebce, w kieszeni kurtki i w wózku :D) . Ten od Synchroline jest idealny nie tylko jako "krem ratunkowy" ale także pod makijaż. Jeśli chciałybyście go przetestować, to mam dla Was kod rabatowy LIFE20 upoważniający do 20% zniżki na stronie dermakrem.pl. Ważny do 17 marca! (oferta nie łączy się z innymi promocjami). Poniedziałkowy poranek w moim biurze. 

Te z Was, które przegapiły kosmetyczny wpis mogą nadrobić zaległości tutaj. Przeliczam w nim kosmetyki do twarzy i pozbywam się tych nieudanych.

1. Widzicie zdegustowanie Portosa? To przez ten bałagan na fortepianie. // 2 i 3. Beże, beże i jeszcze raz beże! // 4. Prezent od Chanel. // Kolejne kulinarne brzydactwo :). 
Nasz ukochany "Bar Przystań" przy sopockiej plaży i zupa rybna na rozgrzanie po długim spacerze. 

Gdy ma się wrażenie, że czas pędzi tak wolno i spokojnie, a w rzeczywistości pędzi, jak oszalały… Za chwilę już marzec, kto z Was nie może się doczekać? 

 

Last Month

  I’ve never paid particular attention to the symbolism of January – the first month of the year. I always laughed under my breath at people who were meticulously creating lists of New Year’s resolutions or pompously claiming that the upcoming year would be a breakthrough as that’s exactly what their intuition told them. Fate is perverse as January has become an exceptional month for me. Since it’s slowly coming to an end, I encourage you to check out the photo summary of the last weeks as part of our monthly tradition.

* * * 

   Nigdy nie przywiązywałam szczególnej uwagi do symbolicznego znaczenia stycznia – pierwszego miesiąca w roku. Pod nosem śmiałam się z osób, które z pieczołowitością sporządzały listę noworocznych postanowień albo pompatycznie ogłaszały, że ten rok będzie dla nich przełomowy, bo intuicja im to podpowiada. Los bywa przewrotny, bo styczeń stał się dla mnie wyjątkowym miesiącem. A ponieważ zbliża się już ku końcowi to tradycyjnie zapraszam Was na zestawienie z ostatnich tygodni. 

Tuż po świętach, ale my nadal udajemy, że trwają w najlepsze. Rodzinnym spotkaniom nie było końca. Żegnamy choinkę ;). 1. To najpiękniejszy tort jaki widziałam! // 2. Niby huragany nie zdarzają się na tej części kontynentu… // 3. Sylwestrowe wspomnienia. // 4. Jagody, maliny, mus z białej czekolady… //Tortowa abstrakcja.1. Wiele z Was pytało mnie co to za marka zagościła w styczniu na jednym z Instastory, więc uprzedzając Wasze pytania – czapka i sweter są z Edited. // 2. Przepis na pyszne placuszki znajdziecie w ostatnim wpisie. // 3. Te szare dni na początku stycznia… // 4. W drodze z Warszawy… //Kilka kilometrów od Sopotu.Remont nie jest rzeczą, za którą przepadam, ale w tym jednym przypadku było!! Tu przygotowujemy się do położenia boazerii ściennej od FOGE (znajdziecie też w Castoramie).1. Francuskie śniadanie. // 2. Trzy godziny później i boazeria już jest! // 3. Moje piękne morze. // 4. W końcu śnieg i trochę mrozu. //Kokosowa nowość w mojej łazience czyli naturalna maska do włosów marki Botanicum. Przywraca blask i bardzo ułatwia rozczesywanie. No i ten super zapach!A tu inny kosmetyk do włosów – Negin, przepraszam! 1. Wystarczy cieszyć się z małych rzeczy. // 2. Wiele z Was uznało, że to właśnie ten sweter, jest zimowym ulubieńcem z MLE Collection. // 3. W końcu, po wielu pochmurnychi dniach, pojawiło się niebieskie niebo! I humor od razu lepszy. // 4. Przy kawie zawsze pracuje się najlepiej. //Książka, którą widzicie na zdjęciach powyżej to "Rok uważnego życia" autorstwa De Kwant Jocelyn, która jest prawdziwą biblią dla zabieganych. Jeśli w pośpiechu pędzicie przez każdy dzień, to ta książka pozwoli Wam na chwilę "stanąć w miejscu" i cieszyć się małymi rzeczami. 1. Mój codzienny makijaż. // 2. Lubię, gdy budzi mnie słońce.  // 3. Mój piękny Gdańsk… // 4. Portos musi wypróbować, czy nowy dywan nadaje się do spania.  //Sporo z Was prosiło, aby powtórzyć nazwy kosmetyków, których użyłam do makijażu przy tym stories. A więc: róż – CHANEL "Joues Contraste" odcień 430, żel do brwi – CHANEL "Le gel sourcils" transparent, tusz do rzęs – CHANEL "Le volume revolution", rozświetlacz CHANEL "Le lion"".
„Gdańsk dzieli się dobrem.” P.A.1. Kto nadmucha balony? // 2. Bo pozowanie leży w jego naturze. // 3. Spacer, czy to w ogrodzie, czy w lesie, zawsze jest dla Portosa największą radością. // 4. Zdrowo i smacznie. Nie zapomnijcie o wiórkach kokosowych, słonym karmelu i orzechach pekan! Brownie life. 

Czekając na powrót zimy.

Niby tak zimno, a tyle gorącej miłości wokół. Spokojnego wieczoru!

***

Rok w ogrodzie i przepis na placuszki z bananem i solonym karmelem

   In recent weeks, books have helped me to catch a breath (sometimes literally as shortness of breath after hanging the laundry is something normal for me now) and allowed me to forget for a moment about all the small things that aren’t ready yet. It’s great that winter is forcing us to slow down – whether I want it or not, I’ve started feeling the vegetative state of plants and animals. Owing to that, they can survive through frosty months, and I can get some perspective and prepare for the upcoming time.   

   After a few novels, one parenting handbook, and a volume of English poems from which I couldn’t understand much, I read something that has woken a longing for spring and flowers in me and, at the same time, confirmed my conviction that everything has its time to come – after all, it’s all nature’s creation.

* * *

   Książki pomagały mi w ostatnich tygodniach złapać oddech (czasem w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo zadyszka po rozwieszeniu prania to teraz u mnie norma) i przez chwilę nie myśleć o tym wszystkim, co jeszcze niegotowe. Dobrze, że zima sama narzuca nam wolniejsze tempo – chcę czy nie, udziela mi się trochę wegetacyjny stan roślin i zwierząt. One mogą dzięki temu przetrwać mroźne miesiące, a ja złapać dystans i przygotować się na nadchodzący czas. 

   Po kilku powieściach, jednym poradniku dla rodziców i tomiku wierszy po angielsku, z którego nie zrozumiałam zbyt wiele, sięgnęłam po coś, co obudziło we mnie tęsknotę za wiosną i widokiem kwiatów, a jednocześnie utwierdziło w przekonaniu, że na wszystko przyjdzie czas – natura tak to wymyśliła.

  “Natural Selection: A Year in the Garden” is a read not only for herbalists and gardeners. Dan Pearson, a renowned British architect and avid gardener, left his home garden in Southern London to start an eight-hectare farm in Somerset County and decided to share the knowledge on rhythms, pleasures, and rules prevailing in the garden throughout the whole year.  

   The book is not a typical gardening handbook – even though you’ll find there plenty of substantive pieces of information. What allows “Natural Selection: A Year in the Garden” to stand out from other books about gardening is the way in which Dan Pearson passes on his knowledge. The descriptions of his work, narration, or anecdotes, which are neatly interwoven between his pieces of advice, allow you to read the book like a novel and not a handbook on gardening activities.

* * * 

    „Rok w ogrodzie” to lektura nie tylko dla zielarzy i ogrodników. Dan Pearson, ceniony brytyjski architekt krajobrazu i zapalony ogrodnik, porzucił przydomowy ogródek w południowym Londynie na rzecz ośmiohektarowego gospodarstwa w hrabstwie Somerset i postanowił przekazać innym rytmy, przyjemności i zasady panujące w ogrodzie przez okrągły rok.

   Książka nie jest jednak typowym poradnikiem – choć znajdziemy w niej mnóstwo konkretnych informacji. Tym, co wyróżnia „Rok w ogrodzie” na tle innych książek poświęconych ogrodnictwu jest sposób w jaki Dan Pearson przekazuje nam swoją wiedzę. Opisy jego pracy, narracja czy anegdoty, które zgrabnie wplata między rady sprawiają, że książkę czyta się, jak opowiadania, a nie instruktaż czynności ogrodniczych.

Kubek kawy i kilka minut z książką. Czy w niedalekiej przyszłości będę miała na to czas? Uprzedzając Wasze pytania – moje okulary są od polskiej marki MUSCAT (model STEVE GOLD/ROSE) i są idealne dla tych, którzy nie lubią grubych oprawek.

   Today, the book helped me to gush over the beauty of winter skeletons covered in snow, but I’ll eagerly read a few pages about sprigs with strawberries, intense fragrance of flowers on July evenings, and September crops.

Recipe for pancakes with banana and salted caramel (I modified the original recipe of Eliza from WhitePlate)

Ingredients:

100 g of potato flour

50 g of gluten-free oat flour

70 g of melted and cooled butter

30 g of icing sugar

2 eggs

1/2 teaspoon of gluten-free baking powder

300 g of soured milk

1 tablespoon of vanilla extract

rapeseed oil for frying

banana

salted caramela

handful of pecan nuts

Directions:

Sift the flour and combine it with baking powder and icing sugar. In a bowl, mix eggs, soured milk, vanilla extract, and butter (soured milk shouldn’t be too cold). Carefully combine the dry ingredients with the wet ones and mix until evenly combined. Heat up a pan with some oil. Use a spoon to pour portions of batter and fry the pancakes on both sides until golden (approx. 1 minute on each side). Place them on a plate lined with a table napkin (it will absorb the excess of grease). Serve with sliced bananas, pekan nuts, and salted caramel.

* * *

   Dziś książka pomaga mi zachwycać się urodą zimowych szkieletów pokrytych śniegiem, ale z chęcią przeczytam jeszcze kilka stron o grządkach z truskawkami, intensywnym zapachu kwiatów w lipcowe wieczory i wrześniowych plonach.

Przepis na placuszki bezglutenowe z bananem i słonym karmelem (modyfikacja przepisu Elizy z WhitePlate)

Skład:

100 g mąki ziemniaczanej

50 g mąki owsianej bezglutenowej

70 g roztopionego i ostudzonego masła

30 g cukru pudru

2 jajka

1/2 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia

300 g zsiadłego mleka

1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

olej rzepakowy do smażenia

banan

słony karmel

garść orzechów pekan

Sposób przygotowania:

Mąkę przesiać i połączyć z proszkiem do pieczenia i cukrem pudrem. W drugiej misce zmiksować jajka, zsiadłe mleko, wanilię i masło (zsiadłe mleko nie powinno być zbyt zimne). Powoli wsypywać suche składniki, miksować do całkowitego połączenia się wszystkich składników. Patelnię rozgrzać z odrobiną oleju. Łyżką wlewać porcje ciasta i smażyć na złoto z obu stron (ok. 1 minuty na stronę). Ułożyć na talerzu wyłożonym serwetką (wchłonie nadmiar tłuszczu). Podawać z bananami pokrojonymi w plasterki, orzechami pekan i solonym karmelem.

All I want for Christmas is you but… – mój sprawdzony prezentownik na 2018 rok.

  Be it on a small piece of newspaper, specially prepared stationery, in a notepad app, or in an elegant leather notebook – we’ve been exchanging lists with holiday gifts for our nearest and dearest since November. As usual, the male part would rather resort to their own memories – and I can bet that this time, it will turn out to be a mistake as well – a mistake that will be soon a source of great commotion ;).

   Someone once said that “you can age, but remember to keep your inner child”, so today, there were a few presents in our cleaned shoes because it’s all about the slight thrill that you get when you know that someone was sneaking in the night to place there a little something that will brighten the waiting for Christmas Eve. Of course, like most of us, I’ve got caught away by the Christmas fever and I’ve got the impression that paying too much attention to material issues clouds the real magic of Christmas. But! I don’t think that I could ever join the group of people who forego buying gifts whatsoever – it is still an expression of our affection and effort that we put into making our nearest and dearest happy. That’s why on the 6th of December, I – as part of our annual tradition – have prepared a list of gift ideas that you can use. Saint Nicholas Day is, to my mind, an ideal date to analyse what else we need to buy… I also have a few discount codes for you!

* * *

   Na wydartym rogu gazety, specjalnie przygotowanej papeterii, w telefonicznym notatniku, albo w eleganckim skórzanym notesie – listy z prezentami dla bliskich przekazujemy między sobą już od listopada. Męska część jak zwykle woli zaufać własnej pamięci – i mogę się założyć, że tym razem również okaże się to błędem, który już niebawem będzie źródłem wielkiego popłochu ;). 

   Ktoś kiedyś powiedział, że "możesz się zestarzeć, ale pamiętaj, aby nigdy całkiem nie dorosnąć", więc dziś, w naszych wyczyszczonych butach, czekało kilka symbolicznych prezentów, bo chodzi tylko o ten dreszczyk emocji, kiedy wiesz, że ktoś skradał się w nocy, aby wepchnąć do buta drobiazg, który umili mi oczekiwanie na 24 grudnia. Oczywiście, jak większości z nas, doskwiera mi świąteczna gorączka i mam wrażenie, że przesadna dbałość o materialne kwestie przysłania nam prawdziwą magię Świąt. Ale! Nie sądzę abym kiedykolwiek stanęła po stronie tych, którzy z prezentów rezygnują całkowicie – to jednak wyraz naszej miłości i pracy, którą wkładamy w to, aby uszczęśliwić najbliższych. Dlatego – jak co roku – szóstego grudnia, przygotowałam dla Was prezentownik. Dzień Świętego Mikołaja to według mnie idealna data, aby przeanalizować to, co jeszcze musimy kupić… Mam też dla Was kilka kodów rabatowych!

***

    Just as I’ve promised, I’ll show you the first Christmas decorations in my home. I put the small Christmas tree into a basket lined with foil (it’s important that it doesn’t leak), and I also hanged fragrant spruce sprigs on the door. I found the Christmas blanket at DUCE, and the star on the windowsill is from IKEA (it’s probably its fourth season). The pillow on the left is from Zara HOME, and the one on the right is from H&M.

* * *

   Tak jak obiecałam, pokazuję Wam też dziś pierwsze ozdoby świąteczne w moim mieszkaniu. Małą choinkę włożyłam do kosza wyłożonego folią (to ważne aby nie przeciekała), a na drzwiach powiesiłam gałązki pachnącego świerku. Świąteczny koc znalazłam w DUCE, a gwiazda na parapecie jest z IKEA (to już chyba jej czwarty sezon). Poduszka z lewej strony jest z Zara HOME, a z prawej z H&M.

1. Socks.  

I know that it’s an ideal gift as I was happy myself when I found such a present in my shoes. Woollen socks by a Polish brand Wool So Cool were made of sheep and alpaca wool – they are thick, warm, and soft – and they look great in the photos! You can order them in four different colours.

* * *

1. Skarpety.

   Wiem, że ten prezent jest idealny, bo sama bardzo się z niego ucieszyłam, gdy wyciągałam go dziś z buta. Wełniane skarpety od polskiej marki Wool So Cool zostały wykonane z wełny owczej i alpaki – są grube, ciepłe, miękkie a przy tym świetnie wyglądają na zdjęciach! Można je zamówić w czterech różnych kolorach. 

2. Cosmetics.  

If I were to carry out a statistical analysis of the letters to Santa Claus that I’ve received from my nearest and dearest, I’d know that this element appears there most frequently – it would definitely be cosmetics of various sorts. I very frequently see that the brands overlap with the ones that I show on my  blog (my most faithful and most beloved audience!), that’s why they will find a few cosmetics by Phenome under the Christmas tree. Well all right, I’ll confess – one of the three body butters that you can see under the Christmas tree will be mine. The products from the photo are almond and honey body butter (extra regenerating for dry skin), rose body butter (rejuvenating and skin tightening), and  warming body butter (with tangerine and ginger essential oils).  

If you’d like to go for this option, you can buy the above body butters with a 20% discount! It’s enough to insert the code #MLE (including the hashtag) in the comment box after the purchase – the offer is valid until the 23rd of December.

* * *

2. Kosmetyki.

   Gdybym miała poddać statystycznej analizie wszystkie listy do Świętego Mikołaja, które dostałam od bliskich, to wiem, która pozycja pojawiałaby się najczęściej – z całą pewnością byłyby to kosmetyki różnego rodzaju. Bardzo często widzę też, że marki pokrywają się z tymi, które pokazuję na blogu (moja najwierniejsza i najkochańsza widownia!), dlatego pod choinką na pewno wyląduje kilka kosmetyków od marki Phenome. No dobrze, przyznaje się – jeden z tych trzech balsamów, które widzicie pod choinką zostawiam dla siebie. Produkty ze zdjęcia to migdałowo-miodowe masło do ciała (mocno regenerujące masło do wysuszonej skóry), różane masło do ciała (działanie odmładzające i napinające skórę) i rozgrzewające masło do ciała (z olejkiem mandarynkowym i imbirem).

   Jeśli jesteście zdecydowane na taki prezent to możecie zakupić powyższe masła do ciała z 20% rabatem! Wystarczy, że w podsumowaniu zakupów użyjecie kodu #MLE (razem z hasztagiem) – macie czas do 23 grudnia!

3. Scarves and shawls.  

   I’ve no idea why buying scarves for Christmas is seen as an infamous act – I think that it’s one of the few pieces of clothes that you can buy sight unseen. I recommend cashmere shawls from MINOU Cashmere. The model from the photo can be seen in this post, but I also have a grey version – you can see it here.  

   MINOU Cashmere shawls are produces in compliance with the CSR (corporate social responsibility) rules – the process supports professional development of women, precludes children’s work, and cares for environment. If you want to purchase a cashmere shawl for someone, you can use MLE20 code to purchase the product with a 20% discount. The offer includes only non-discounted shawls, and it is valid until the 13th of December.

* * *

3. Szaliki i chusty.

   Nie mam pojęcia dlaczego kupowanie szalików na święta okryte jest złą sławą – uważam, że to jedna z niewielu części garderoby, którą łatwo wybrać dla kogoś "w ciemno". Ja polecam kaszmirowe chusty od MINOU Cashmere. Model ze zdjęcia miałam na sobie w tym wpisie, ale posiadam też wersję grafitową – możecie ją zobaczyć tutaj.

   Szale MINOU Cashmere są produkowane z zachowaniem zasad CSR (społeczny rozwój biznesu) – proces ten wspomaga rozwój zawodowy kobiet, wyklucza pracę dzieci oraz dba o ochronę środowiska. Jeśli chcecie sprawić komuś kaszmirową chustę to z kodem MLE20 kupicie ją taniej o 20% . Promocja obowiązuje tylko na nieprzecenione szale, a zakupy możecie robić do 13 grudnia.

4. Well-known shirts.  

   With men it’s slightly easier, from what I’ve noticed, as they like receiving the same things once in a while – under the condition that they are useful. Perfumes, T-shirts, thermal underwear, or glovers are items which men use and damage in next to no time. A white suit shirt in an appropriate size is in my opinion a perfect gift as there are always too few of these in a men’s wardrobe when the time comes to actually wear it. If you are interested in purchasing an ideal men’s shirt, I’ve got a discount code to Wólczanka. With the code Kasia40, you’ll receive a 40% discount on all shirts! That’s why I recommend them for husbands, fathers, and brothers ;). The offer is valid until the 23rd of December so hurry up to get your gifts.

* * *

4. Dobrze znane koszule.

   Z mężczyznami jest o tyle łatwo, że, z tego co zauważyłam, lubią dostawać co jakiś czas te same rzeczy – pod warunkiem, że są one użyteczne. Perfumy, t-shirty, bielizna termiczna, rękawiczki to rzeczy, które mężczyźni zużywają lub niszczą w tempie ekspresowym. Biała garniturowa koszula w dobrym rozmiarze to według mnie trafiony prezent, bo gdy przychodzi co do czego w szafie jest zawsze o jedną sztukę za mało. Jeśli jesteście zainteresowane kupnem idealnej męskiej koszuli, to mam dla Was rabat do Wólczanki. Z kodem Kasia40 otrzymacie aż 40% zniżki na wszystkie koszule! Proponuję więc zaopatrzyć w nie męża, tatę i brata ;). Promocja obowiązuje do 23 grudnia, więc śpieszcie się robić prezenty.

5. Notebooks, cases, stationery.

Sometimes a very trivial item can become a Christmas gift if it’s beautiful and made with care. I myself appreciate such gifts, which I can later use on a daily basis, the most. Each time I use them, I appreciate the fact that they are nice and, at the same time, functional. In Escribo, I found for instance such items: Passport case, stationery, notebook, and Ystudio Portable ball pen. If you also liked Escribo products, you’ll get a 10% discount on all products in the shop with the code MLE2018. The code is valid until the 26th of December.

* * *

5. Notesy, etui, papeteria, przybory biurowe.

Czasem najbardziej banalny przedmiot może stać się świetnym prezentem, jeśli jest piękny i wykonano go z dużą dbałością. Ja sama najbardziej doceniam właśnie takie podarunki, których później używam na co dzień – za każdym razem, gdy po nie sięgam doceniam fakt, że są ładne i jednocześnie spełniają swoją funkcję. W Escribo znalazłam na przykład takie drobiazgi: etui na paszportpapeterianotatnikdługopis Ystudio Portable. Jeśli Was także urzekły produkty od Escribo, to z kodem MLE2018 otrzymacie 10% rabatu na zakupy. Kod ważny jest do 26 grudnia.

6. Watch.  

   Daniel Wellington is another brand that decided to make the process of gift preparation a lot easier for us. You’ll find Christmas offer on the website. All gift sets are discounted by 10% and if you add my code MAKELIFEEASIER, the discount will increase by 15% (together, it gives you a 25% discount). You can choose multiple pretty watchbands, and the watches will be delivered in beautiful Christmas packages. The offers is valid until the 1st of January 2019.

* * *

6. Zegarek.

   Daniel Wellington to kolejna firma, która postanowiła ułatwić nam szykowanie prezentów. Na stronie znajdziecie ofertę świąteczną, w której wszystkie zestawy upominkowe są przecenione o 10%, a jeśli dodacie do tego mój kod MAKELIFEEASIER to promocja zwiększy się o 15% (razem to prawie 25% rabatu). Do wyboru jest mnóstwo ładnych pasków, a zegarki przyjdą do Was w pięknych świątecznych opakowaniach. Promocja obowiązuje do 1 stycznia 2019 roku.

7. Children’s book and other treats.   

   Those who think that writing children’s books is a piece of cake – not to mention the ones which are supposed to be attractive both for adults and children – are simply wrong. This year, I’ll give my nephews "Explorer’s Atlas" [“Atlas Odkrywców”] by Piotr Wilkowiecki and Michał Gaszyński. Each page of “Explorer’s Atlas” is filled with information about culture, history, economy, nature, geography, and sports events presented in a very approachable way. The graphic design deserves praise!

* * *

7. Książki dla dzieci i nie tylko. 

   Myli się ten, kto uważa, że pisanie książek dla dzieci to prościzna – nie mówiąc już o tych, które mają podobać się zarówno dzieciom, jak i dorosłym. W tym roku podaruję bratankom "Atlas Odkrywców" autorstwa Piotra Wilkowieckiego i Michała Gaszyńskiego. Każda strona "Atlasu Odkrywców" to mnóstwo informacji o kulturze, historii, ekonomii, przyrodzie, geografii, wydarzeniach sportowych przekazanych w bardzo przystępny sposób. Oprawa graficzna zasługuję na pochwałę!

   And to finish off, the last surprise! From today, each of you can use the code MLESANTA in MLE Collection and use a 20% discount on the whole winter line (including the new product that is available for sale from today). The discount code is valid until the 12th of December.

* * *

   A na koniec ostatnia niespodzianka! Od dziś każda z Was może skorzystać z kodu MLESANTA w MLE Collection i uzyskać dzięki temu rabat na 20% na całą zimową kolekcję (łącznie z nowością, która weszła dzisiaj). Rabat jest ważny do 12 grudnia!

“Why can’t I find my shoes here? Where did I make a mistake?”. Don't worry – Portos also received his portion of treats today in the form of dried duck skin ;). I hope that the post was useful and I wish you a pleasant and sweet Saint Nicholas Day.

* * *

"Dlaczego nie ma tu moich butów? W którym miejscu popełniłem błąd?". Bez obaw – Portos też dostał dziś swoją porcję słodyczy w postaci suszonej skóry z kaczki ;). Mam nadzieję, że wpis był dla Was przydatny i z całego serca życzę Wam miłych i słodkich Mikołajek!

***

 

 

Last Month

   Today at night, first snow fell in Sopot. We’d been waiting for it slightly longer than in other places around Poland. Yet, I see that it won’t last even until this evening – it’s a pity that we need to wait for a snowball fight until later! There are few weeks ahead of us until Christmas – I’m curious wherther you’ve already started with first preparations and whether you are planning some new Christmas dishes this year, and maybe you’re still stuck in November with your thoughts?

   Check out the photo summary from the last few weeks – I hope that I was able to capture the ambiance of the autumnal Sopot and bring about a little bit of Chrstmas atmosphere!

* * *

   Dziś w nocy spadł w Sopocie pierwszy śnieg. Czekaliśmy na niego nieco dłużej niż w pozostałych zakątkach Polski, ale widzę, że nie dotrwa nawet do wieczora – jaka szkoda, że wojnę na śnieżki trzeba odłożyć na później! Przed nami kilka tygodni do Świąt Bożego Narodzenia – jestem ciekawa czy ruszyłyście już z pierwszymi przygotowaniami, czy planujecie w tym roku nowe potrawy na wigilijny stół, a może wciąż jesteście myślami w listopadzie? 

  Gorąco zapraszam Was na zestawienie z ostatnich kilku tygodni – mam nadzieję, że udało mi się uchwycić nastrój jesiennego Sopotu i wprowadzić już odrobinę świątecznej atmosfery!

1. "Poddaję się". // 2. Dzień Niepodległości. // 3. Długie spacery i walka z wiatrem. // 4. Mój bezpieczny kąt przy łóżku. //Listopadowy Sopot. Te pustki mogą w niektórych wzbudzać przygnębienie, ale według mnie jest po prostu pięknie. Tak się składa, że gotuję i piekę głównie wieczorami i popołudniami, gdy jest już całkiem ciemno i zdjęcia w mojej kuchni wychodzą fatalnie. Najczęściej uwieczniam więc śniadania, ale i o tym zwykle zapominam. Na śniadanie najczęściej robię coś w rodzaju polskiej wersji modnych "bowli". Bazą jest jogurt naturalny, a dodatki zależą od tego, co mam akurat w lodówce. Tu wersja zimowa, czyli podduszone jabłka z ogrodu teściowej, cynamon, płatki migdałów, orzechy laskowe i miód spadziowy. Pokruszyłabym jeszcze na wierzch trochę herbatników bezglutenowych, gdybym tylko miała je w spiżarce.Przepis na ciasto Santiago i moje książkowe rekomendacje to najpopularniejszy wpis minionego miesiąca. Pękam z dumy, bo wiele z Was go przetestowało, a efektami dzieliło się na Instagramie. Bardzo się cieszę, że przepis się sprawdził!A tu zdjęcie, które nigdy nie wylądowałoby na Instagramie ;). Szukam sposobów na przyrządzanie czerwonego mięsa, bo muszę jeść je teraz częściej niż zwykle. I kolejna nasza śniadaniowa przekąska. Jogurt, płatki migdałów, świeża gruszka, cynamon, syrop klonowy i suszona żurawina. Prawda, że zdrowo?Sztorm nad Bałtykiem. 1. U niektórych już Święta – ja wstrzymuję się do szóstego grudnia ;). // 2. To był moment… // 3. Gdy masz taki dzień jak ten, ale ktoś robi dobry uczynek i zabiera cię na śniadanie. // 4. Już ich nie ma – teraz czas na śnieg! //Power girls! Moja pierwsza listopadowa wizyta w Warszawie.  W piątek do oferty MLE Collection wejdzie ostatni produkt z tej kolekcji… 1. W drodze. // 2. Dobrze, że w domu obowiązuje taki "dresscode". // 3. Ten sweter przy pierwszej dostawie wyprzedał się w ciągu godziny. Teraz ten ciepły jak kołdra bestseller znów jest na stanie// 4. I chwila relaksu. Co teraz czytacie? //Taki pakiet na zimę to jest coś. Wiecie, jak lubię pokazywać Wam polskie marki ekologiczne, a myślę, że tej jeszcze nie znacie. Kosmetyki Alkemie urzekły mnie swoim składem i ładnymi opakowaniami. Marka korzysta wyłącznie z surowców pochodzących ze zrównoważonych, ekologicznych źródeł. Z całego zestawu przetestowałam już maskę i krem na noc – żadnych zastrzeżeń!Kot i drzewo, czyli trochę mniej straszna dynia.  1. Sok z buraka… // 2. Portos czeka aż w końcu będzie mógł "pobawić się" tym wieńcem. // 3. Sweter w alpejskie wzory ze stuprocentowej wełny merynosowej ogrzeje największego zmarźlucha. //Fotografia przeżywa ostatnio prawdziwy renesans i pewnie wiele z Was planuje kupić fotograficzne gadżety na święta. W związku z "black friday", mam dla Was super promocję! Jeszcze do 30 listopada (do północy) możecie skorzystać z rabatu promocyjnego od marki OLYMPUS! To jest aż 25% rabatu na wszystkie aparaty PEN: E-PL9, E-PL8 I PEN F, (akcesoria oraz obiektywy STANDARD I PREMIUM). Pełna lista obiektywów objętych akcją rabatową znajduje się tutaj (wyjątkiem są obiektywy PRO). Wystarczy, że użyjecie kodu „olymle” (koniecznie napisane małymi literami). Udanych zakupów!1. Mój ulubiony odcień czerwieni. // 2. Portos przygotowuje się do sezonu "morsów". // 3. Wysyłacie bliskim tradycyjne kartki? Ja dodaję je zwykle do upominków. // 4. Uwielbiam ten sweter! //Może to trochę za wcześnie aby powiedzieć, że "Święty Mikołaj przybywa do miasta" ale rozpakowując paczkę od kuriera z naszym nowym płaszczem trochę tak się czułam. Byłam pewna, że zawładnie Waszym sercem tak jak moim, ale nie spodziewałam się, że tak szybko się wyprzeda! Zostało nam dosłownie siedem sztuk z rozmiaru S, pod koniec tygodnia pojawi się jeszcze kilka sztuk z każdego rozmiaru. Idealna książka na jesienną melancholię. W "Atlasie Szczęścia" Russel Helen zawiera zasady szczęścia każdej kultury z osobna. Chcecie pokonać strach? Pokonajcie go jak Islandczycy, którzy mają przeświadczenie, że wszystko się jakoś ułoży. Pogubiliście się w życiu? Zobaczcie, jak w tej sytuacji radzą sobie Chińczycy, którzy szukają swojego xìngfú – celu, który nada działaniom głębszy sens. Zbyt wiele spraw na głowie? Z pomocą przyjdą Włosi i opanowana przez nich do perfekcji sztuka słodkiego nicnierobienia, czyli "dolce far niente". Podoba mi się też to, jak została wydana! Portos nie zjadł tego dnia śniadania, więc na spacerze zaopatrzył się w bagietkę (to oczywiście żart – nie ma możliwości, aby Portos nie zjadł śniadania). Wygląda zabawnie, ale prawda jest taka, że trzeba na niego (i na każdego psiaka) bardzo uważać – pies wywącha i połknie wszystko, a konsekwencje mogą być bardzo groźne. 

Ta wełniana boss manka z szylkretowymi guzikami to kolejna propozycja od MLE Collection. Uwielbiam nosić ją z golfem i czarnymi rurkami. 

Wracamy ze świątecznych weekendowych zakupów. Wciąż nie mam większości prezentów! Ta bluza to coś, czego potrzebowałam! Świetnie pasuje do czerni i jest ciut dłuższa niż ta, którą mam już w szafie. W HIBOU Essentials pojawiło się kilka nowości, w których znajdziecie właśnie to beżowe cudo ze zdjęcia. I kolejny wyjazd do Warszawy w tym miesiącu. 

Do tak pięknie przystrojonego biura aż miło wpadać! Szkoda, że nie moje ;)). W Warszawie przygotowywałam zdjęcia, które pokażę Wam już w piątek – cieszę się, że zimowa kolekcja MLE już prawie za nami ;). 

Kolejny powrót do domu i lekarstwo na moją bezsenność. Dziękuję MOYEPortos wprawdzie nie ma umowy o pracę, ale razem obmyślamy strategię firmy i planujemy kolejne plenery na sesje zdjęciowe. Gdy tylko nauczy się wystawiania faktur dostanie obiecany awans. Nie wiem kiedy znów do niej wskoczę, ale naprawdę fajnie było dla Was przygotowywać ten wpis ;P. Wiele z Was pyta o moją zastawę, która pojawia się czasem na zdjęciach. To Sansoucci od Rosenthala. Oczywiście w wersji vintage, bo ta nowa zupełnie do mnie nie przemawia. Już od kilku lat zbieram talerzyk po talerzyku – mam już prawie kompletny serwis obiadowy, do deserowego jeszcze sporo brakuje. Szukam głównie na Allegro albo pchlich targach. Coroczna tradycja, czyli udział w warsztatach Pracowni Florystycznej Narcyz w Gdyni. To jedno z moich ulubionych miejsc w Trójmieście. Znajdziecie tam niebywały wybór kwiatów, iglaków, ostrokrzewów, naturalnych ozdób i wszystkiego co można sobie wymarzyć.  Nie macie wrażenia, że ta poduszka z przodu bardzo przypomina Portosa? Miłego wieczoru!

***