Look of The Day – Nasze nowe miejsce

kolczyki pozłacane – Biżuteria YES

czarna marynarka i t-shirt – MLE Collection 

 spodnie – Mango (niestety z bardzo starej kolekcji i po przeróbkach)

okulary w kolorze szyklretu – Luvlou (model Estelle)

skórzane czarne baletki – CHANEL

wiklinowy kosz – 303 Avenue

   Obserwowanie pozytywnych zmian w mojej okolicy, to dla mnie źródło prawdziwej przyjemności. Tym bardziej, gdy mam poczucie, że te zmiany dotyczą też mnie i mam na nie chociaż niewielki wpływ. Sopot jest uznawany za miasto zmieniające się pod turystów i trudno się z tym nie zgodzić. Tutejsi tym bardziej doceniają więc, gdy pojawia się miejsce o przemyślanej architekturze, nienastawione na wakacyjny zysk, tworzone z pasją.

   Mam nadzieję, że nowa lokalizacja showroomu Iconic Design stanie się Waszym stałym punktem odwiedzin. To w tym momencie jedyne miejsce w Polsce, gdzie możecie obejrzeć i kupić kolekcję MLE Collection. Przy okazji można nacieszyć oczy prawdziwymi perełkami wzornictwa. Nowy salon mieści się w Sopocie na Alei Niepodległości 696. Wszystkie informacje o godzinach otwarcia znajdziecie tutaj

   W ostatnich dniach moje zawodowe sprawy nabrały tempa i trampki poszły na chwilę w odstawkę. Dzisiejszy zestaw to dla mnie taki złoty środek, gdy przez cały dzień gonię własny ogon, a po powrocie do domu siadam przy stole uzbrojona w kaszkę malinową. 

CHANEL Kolekcja Cruise 2022/23

   Chociaż kurz na wybiegu jeszcze nie opadł, a (z tego co widzę na Instagramie) większość zaproszonych gości wciąż korzysta z uroków Monte Carlo, to dzięki uprzejmości CHANEL, mogę już obejrzeć zdjęcia z pokazu siedząc sobie spokojnie przy moim stole w Sopocie. A kolekcje "Cruise" należą do moich ulubionych – mają w sobie lekkość i  zawsze są przedstawiane w takim anturażu, który idealnie wyłapuje moje tęsknoty. Tym razem wybór padł na plażę nieopodal Monte Carlo. Zwiastun kolekcji nakręcony przez Sofię Coppoe, został zrealizowanyl między innymi w rezydencji La Vigie i hotelu Monte-Carlo Beach. 

   W tej kolekcji nieco zwariowane dodatki przełamują bezpieczną klasykę. Mamy torebki nawiązujące do pokrowców na rakiety tenisowe, kaski na motor, czapki z daszkiem i sportowe buty. Do tego dwa piękne i zdecydowane kolory, które rzuciły mi się od razu w oczy – czerwień w nieco posąwym odcieniu i kobaltowy błękit. W wydaniu CHANEL nabierają sznytu. Ja chętnie wykorzystam trend na cienkie czarne rajstopy, które w ostatnich latach były w niełasce, no i mój ukochany motyw bieli, która zawsze sprawdza się w wiosenno-letnim sezonie. 

   Na wybiegu miło było dostrzeć kogoś o kim pisałam już jakiś czas temu w tym wpisie ("5 profili, które obserwuję, aby wiedzieć jak zmienia się moda"). Marka CHANEL coraz częściej decyduje się na to, aby ich projekty prezentowały nie tylko modelki. Zapraszam na bogatą fotorelację prosto z bajkowych plenerów. 

 

Last Month

   Sto trzydzieści zdjęć – tyle fotografii uzbierało się w kwietniu do comiesięcznego podsumowania. Pamięć mojego telefonu wysyła ostrzeżenia, perfidnie zwalnia, udaje, że już się skończyła – na wszelkie możliwe sposoby błaga, abym się uspokoiła, a ja nic sobie z tego nie robię. Życie jest zbyt piękne, aby pozwolić mu przemijać niepostrzeżenie. A w kwietniu, gdy natura daje nam najładniejszy ze swych koncertów, jeszcze trudniej jest się powstrzymać. ​

   Majówka dobiega końca, wiosna w pełnym rozkwicie, a długie i jasne wieczory w końcu trochę spokojniejsze. Może nawet wrócę do którejś z rozpoczętych powieści? A jeśli Wy macie chwilę czasu to zapraszam na tę przydługawą retrospekcję i już biję brawo tym, którzy dotarli do końca. 

Słońce w końcu dało o sobie znać, więc przyszedł czas na podmiankę rzeczy zimowych na wiosenne.1. Paski? Na wiosnę? Zaskakujące! // 2. Bazie, bukszpan, gałązki brzózki… naturalne ozdoby są najpiękniejsze. // 3. Biegnę z zakupami i za pięć minut jestem w domu! // 4. Wskoczę w ten zestaw na wakacjach. Albo nawet jutro, gdy wieczorem padnę na kanapę z lodami w ręku. // Piękna Asia w moim obiektywie. To czarny dres Tampa, który jest jeszcze dostępny w pojedynczych rozmiarach w MLE Collection.I tak po prostu zaczynamy świąteczne przygotowania. Wielkanocne ozdoby wyjęte już na początku miesiąca. Na szczęście przetrwały i nie dały się tym małym lepkim łapkom. 1. Przygotowania do świąt idą wielką parą. Tutaj ciężko pracowałyśmy nad idealnym ciastem do tarty. // 2. Wybrałam ten! I kupiłam jeszcze jeden dla mamy. Święta nie mogłoby się obyć bez wieńca od Pracowni Florystycznej Narcyz. // 3. Gdy wielkanocny nastrój wejdzie za mocno. Stylizacja na świąteczne śniadanie urozmaicona dodatkiem wybranym przez moją córkę. // 4. Nasze "dzieła". Ktoś pomylił pędzel z młotkiem. //Pierwsze wspólne malowanie pisanek. W tym roku poszłyśmy na łatwiznę i postawiłyśmy na akwarele. Stolik dla tych mniejszych gości też przygotowany. 1. W dłoni czekoladowy królik więc jest dobrze. // 2. Ostatnie kawałki mazurka cudem uchowane przed gośćmi. // 3. "Kochanie! Chyba szykują się nam kolejne oprawione grafiki stojące przy ścianie!". // 4. Orłowo. Świat się zmienia, dzieci rosną, a to miejsce niezmiennie piękne. // Rośnie mi młoda następczyni Paula Klee, jak nic! Wszystkie dzieła trzylatki sprzedane za czekoladę ;). Zastanawiałyście się kiedyś, jak robi się zdjęcia packshotowe? Tutaj widzicie etap produkcji, a w tym wpisie możecie zobaczyć efekt końcowy. To nic trudnego, wyzwaniem jest tylko takie ułożenie ubrania, aby dobrze prezentowało się na wieszaku. 1. Przed pracą warto zadbać o opiekę nad dziećmi… albo dobrze wyćwiczyć biceps ;).  // 2. Schowane za szafą, czekały kilka miesięcy na oprawę i 3. // 4. Na Riwierę Francuską się teraz nie wybieram, ale jej klimat to piękna inspiracja dla naszej letniej garderoby. Biel z odrobiną czerni to uniwersalne rozwiązanie… od mniej więcej stu lat. //Herbata, miód, babka. Wracamy do rutyny po świętach i dojadamy resztki. W tym roku nic się nie zmarnowało. 1. Dzień dobry! Kawa do łóżka to mój synonim luksusu. // 2. Ten dywan miał być w pokoju dziecięcym, ale sami powiedzcie… idealnie tu pasuje! // 3. Nowe przygody "Kubusia Puchatka" w przekładzie Michała Rusinka. // 4. Ten artykuł miał być krótki, ale wyszło jak zawsze. //Uwaga! Bobas na planie! Gdy robię zdjęcia na własny użytek i na bloga to słodkie główki wkradające się w kadr zupełnie mi nie przeszkadzają. Zdarza się jednak, że realizuję też sesje produktowe dla różnych marek i wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa w "złap mnie jeśli potrafisz". 1. Sarenkę znalazłam w lesie. // 2. Portos w wykonaniu małej kubistki. // 3. Stary Przyjacielu, chodź – schowamy się przez chwilę przed tą dzieciarnią. // 4. Pierwsze interakcje. // 
Kwiecień to dla nas miesiąc urodzin. Tarta cytrynowa nie wygląda najlepiej, ale i tak wywołała u kogoś wzruszenie. Żółte serum rewitalizujące od marki Ukviat. Wygładza i rozświetla zmęczoną skórę twarzy. Wiem, że wiele z Was korzysta z moich pielęgnacyjnych porad, a to bardzo mnie cieszy, bo staram sie pokazywać tutaj wyłącznie te produkty, które zasługują na uwagę. Ukviat to marka, która korzystając z dobrodziejstw natury, stara się ją jednocześnie wspierać. Co najmniej 2% środków ze sprzedaży każdego z produktów trafia do jednej z trzech zaprzyjaźnionych fundacji lub na konkretnie wskazany cel. W ofercie znajdziecie zaledwie cztery produkty, ale od dawna już wiemy, że bardzo długie menu w restauracji wcale nie świadczy o niej za dobrze ;). W tym przypadku nie liczy się ilość, a jakość. Sprawdźcie same – poniżej podaję kod. Ja wybrałam żółtą wersję z ekstraktami z kopru morskiego i rokitnika (100% składników pochodzenia naturalnego). Jeśli macie ochotę wypróbować produkty polskiej marki Ukviat, to mam dla Was kod rabatowy MLE15 dający 15% zniżki w sklepie.1. Uczymy się kolorów. Dla niej to zabwa, a dla mnie najcudowniejszy relaks na świecie. // 2 i 3. 2022 i 2019. Ten czerwony miał być przechodni, ale jednak siostra nie chciała się podzielić. // 4. Sobotnie poranki to mój ukochany moment w tygodniu. W subtelny sposób budzi mnie wtedy książka rzucona prosto w moje czoło i wykrzykiwanie "czytamyyy mamusiuuu". No to czytamy!  //A jak wygląda Wasza zakładka do książek? 1. Gdy próbujesz przewietrzyć głowę, ale molo w Orłowie za bardzo bierze to sobie do serca. // 2. Trudne decyzje podczas zdjęć dla MLE Collection. // 3. Misio, który od kilku dni udaje Puchatka, a powienien już pójść na pluszakową emeryturę bo zaraz stuknie mu trzydziestka. // 4. Atrybuty niewyspanej influencerki. // Lubię senną Warszawę. Zwłaszcza z kawą w ręku.1. Espadryle, które już od 1927 roku pomagały kobietom tworzyć letnie zestawy. // 2. Wszyscy zapakowani! Jedziemy! Kto zgadnie dokąd? // 3. Zdążyliśmy na zachód słońca. // 4. Portos – podróżnik, który nie boi się niczego (łącznie z wskakiwaniem na hotelowo łóżko – a tfu! // Jeśli ominął Was ten wpis to zapraszam tutaj

Hummus. A jaka jest Wasza ulubiona potrawa z grilla? :D

Pierwsza kolacja na świeżym powietrzu w tym roku. Miejsce, jedzenie, towarzystwo – wszystko zagrało tak jak powinno. 
1. Kaczeńce. // 2. Krótki powrót do młodzieńczych pasji. // 3. Jak romantycznie… to które z nas podgrzewa kaszkę, a które tłumaczy, że nie zdmuchuje się świeczek w restauracjach? // 4. Czy to Downton Abbey i klucz do pokoju hrabiego Portosa? // Z kompanem, który potrafi docenić piękno zwykłych chwil. Na zdjęciach zazwyczaj osobno, ale w weekendy, gdy odkładamy aparaty i gonimy za dziećmi – wręcz przeciwnie. 1. "Ależ byłaś tu już wiele razy! Tyle, że w brzuchu!". // 2. Do niczego nie można się przyczepić. // 3. Cameron – piękny, ale dosyć niepokorny ;). // 4. Plażowe znaleziska. // 

Spuszczać ze smyczy czy jednak nie?

1. Wszystko w piachu. // 2. Za miesiąc planuję tu stać w samym kostiumie. // 3. Wolność. // 4. Dobrze, że rano nie traciłam czasu na ich układanie! //Gołe kostki? Początek wiosny? Długie spacery na łonie natury? Brzmi super, ale pewnie niektórym z Was, tak jak mi, gdzieś z tyłu głowy, przemyka myśl o kleszczach. Zainteresowanym polecam końcówkę tego wpisu.Stuletnia stajnia w tle.
Dzbanek z herbatą na rozgrzanie i możemy kolorować dalej.To co? Gotowi na jazdę konną?1. Szkoda, że nie słyszycie tego ptasiego koncertu! // 2. Rozmowy rodzeństwa na temat budowy kominka. W dyskusję tych architektów lepiej się nie wtrącać. // 3. Umysł mówi "tego się nie zapomina", a ciało mówi "jutro nie będziesz mogła chodzić". // 4. Gdyby parę miesięcy temu ktoś pokazał mi, że będzie właśnie tak, o ile łatwiej by mi było… // 

Gdy to tatusiowie wybierają pozycje z menu.

Do zobaczenia! Pałac Ciekocinko to miejsce, do ktorego chce się wracać o każdej porze roku. 

A to już nowe miejsce na mapie Trójmiasta – winiarnia Mielżyński. Restauracja znajduje się w budynku dawnej remizy Stoczni Gdańskiej. 

Od idealnie dobranego wina po dodatkową porcję "karpatki". Z całym Zespołem MLE. Czas na nowe wyzwania!1. Redakcja polskiego Vogue'a postanowiła oddać okładkę ukraińskiej artystce Yelenie Yemchuk. Wojna to temat, o którym nie chcemy i nie powinniśmy zapominać. // 2., 3. i 4. Kolejny wieczór u Mielżynskiego. Do ludzi z Trójmiasta! Fundacja Gdańska cały czas działa i nadal potrzebuje wsparcia. To świetnie zorganizowana grupa ludzi o wielkich sercach – postarali się, aby udzielanie wszelakiej pomocy było dla nas jak najprostsze. Zajrzyjcie na tę stronę i sprawdźcie co możecie zrobić. 1. Gdy praca się przeciąga i na kawę jest już za późno… // 2. Kwiecień bez zdjęcia kwitnących drzew? Nie może być! // 3. Jeszcze trochę i będzie gotowe… Tarta cytrynowa to jeden z najstarszych blogowych przepisów. // 4. Nasz showroom MLE Collection znajduje się już w zupełnie nowym miejscu… //Zamiast iść na emeryturę przebiegł maraton. Sto lat Tatulku! 

Szuflada wypełniona rarytasami. Herbaty to oczywiście Newbytea, bo gdy raz się ich spróbuje to już żadne inne nie smakują. 

Każdy z innej parafii. Bardziej mniej to irytuje niż cieszy ;).

… wracając do tematu kleszczy. Przy wózku dziecięcym i na obroży Portosa wiszą małe urządzenia. TickLess działa na zasadzie emisji impulsów ultradźwiękowych, które są całkowicie nieszkodliwe dla ludzi oraz zwierząt domowych, ale blokują tak zwany narząd Hallera u kleszczy (gdy jest on zablokowany, nie są w stanie skutecznie polować).  Badania potwierdzające skuteczność ultradźwiękowej metody ochrony przed kleszczami znajdziecie tutaj i tutaj. No i po uruchumieniu działają aż przez 12 miesięcy. Przypominam też kod rabatowy ze stories, bo wiem, że sporo z Wwas nie zdążyło z zakupami – na hasło SPRING22 otrzymacie kod dający 20% zniżki (ważny do 10 maja).

Portos odnajduje w sobie instynkt tacierzyński. 

Wygodne, solidne, trzymające piętę, oddychające – szukanie dobrych butów dla dzieci to prawdziwe wyzwanie. Jeśli do tego chcemy, aby były ładne, to zadanie może się wydawać niemożliwe do wykonania. Domyślam się więc, że w komentarzach pojawiłoby się (tak jak zawsze zresztą, gdy na zdjęciach pojawiają się dziecięce buciki) sporo pytań o to, skąd są te granatowe półsandały. Marka Bobux współpracuje z uznanymi specjalistami w zakresie obuwia, pediatrami i fizjoterapeutami oraz zapewnia zdrowy rozwój stopy na każdym etapie – od dzieci nie umiejących jeszcze chodzić, po wprawnych odkrywców. Na hasło MAJ2022 otrzymacie 10% zniżki w sklepie Bobux (kod jest ważny do 7 maja). 

1. O przyjaźni między kotem a psem. "Martynka i przyjaciele" to książka mojego dzieciństwa. Teraz znów mogę ją godzinami czytać i oglądać. // 2. Naprawdę już obiecuję, że będę podlewać! // 3. O cześć kiciusiu! Poznałeś już Portosa? // 4. To cudo jest naprawdę moje? // 

Kiteczka.Takich szukałam :). Dziękuję Bobux1. Powoli żegnamy kwiaty Magnoli. // 2. Portos, błagam, bądź dla nich łaskawy. // 3. i 4. Robimy porządki w starych fotografiach… żeby z czystym sumieniem móc wywołać kolejne trzy kilogramy!

Pierścionek z topazem od 696 jewelery. Nie wiem czy zdjęcie oddaje jego piękno, ale na żywo wygląda jak zaczarowany. Można wybrać kolor kamienia. Zresztą sprawdźcie same na stronie! Na hasło MLE otrzymacie do zamówień pierścionki na gumce z perłą. Akcja trwa do 8 maja. Co ważne – słowo MLE musicie wpisać w rubryce "uwagi", aby właścicielki marki wiedziały, że trafiłyście do nich właśnie z tego bloga. "Jaśminowa królewna" to zielona herbata z pierwszych wiosennych zbiorów. W pierwszej kolejności liście herbaty wraz z tipsami, czyli zalążkami jeszcze nierozwiniętych listków, są ręcznie zwijane w równej wielkości kulki. Następnie przykrywa się herbaciane perełki grubą warstwą jaśminowego kwiecia i pozostawia na noc. Rano zbiera się kwiaty i kładzie nową wartstwę. Proces ten wielokrotnie się powtarza, aż do momentu, gdy herbaciany susz całkowicie wchłonie jaśminowy aromat. Smak niepodrabialny.

Przeglądam stare fotografie i przywołuję dawne wspomnienia. W tym miesiącu dodaję do nich kilka nowych, pięknych, niecodziennych i tych zupełnie zwyczajnych. I czekam na więcej!

*  *  *

 

Look of The Day

delikatne kolczyki na wieczór i na dzień – Lilé Things

 marynarka – obecna kolekcja MLE Collection (skrócona o parę centymetrów)

bawełniany czarny top – MLE Collection (stara kolekcja)

czółenka na niskim obcasie – H&M (obecna kolekcja)

zwiewne szerokie spodnie – &Otherstories

sakiewka na pasku – CHANEL

   Majówka oznaczała dla mnie przeważnie trampki i dresy, ale w tym roku wykorzystujemy te kilka dni luzu, aby nadrobić towarzyskie zaległości. Bez obaw – będzie też działka i grill, a co za tym idzie dużo ketchupu na białej bluzie. Tym razem, po dłuższej przerwie wracam do Was z czymś bardziej eleganckim. To taki strój, który raczej nie zrobi furory w nocnym klubie, ale za to ja czułam się w nim świetnie.

   Tego wieczoru włożyłam stonowaną biżuterię, która dobrze współgrała z włosami zaczesanymi za uszy. Kolczyki na pierwszy rzut oka wydają się bardzo subtelne, a jednak przykuwają spojrzenie.Ten model wypatrzyłam w ofercie polskiej marki Lilé Things. Wszystkie jej kolekcje powstają w malutkiej pracowni oraz przy współpracy z polskimi odlewniami i lokalnymi mistrzami złotnictwa i jubilerstwa. Zarówno biżuteria, jak i pozostałe produkty z oferty nawiązują do klasyki w świeżym wydaniu. Biżuteria jest też pięknie zapakowana i idealnie nadaje się na prezent. Kod MLE15 da Wam 15% zniżki na cały asortyment w sklepie Lilé Things (kod jest ważny do 26 maja).

Jak chciałabym się zestarzeć? Czyli dyskusja nad prawdziwym i osiągalnym celem pielęgnacji.

   Starzejąca się kobieta (czyli między innymi ja) ma prawo czuć się jak w pułapce. Stoi przed nią kilka wyborów – przyjrzyjmy się im przez chwilę. Pierwsze podejście – porzucić wszelkie starania zachowania pięknego wyglądu utożsamianego w naszej kulturze z młodością, zdając sobie jednocześnie sprawę, że oznacza to permanentne przeciwstawianie się społecznej presji. Nie każda z nas jest na taki krok gotowa. Nie każda chce być w tej kwestii rewolucjonistką. Taka postawa wymaga siły charakteru i wielkiego dystansu do swojego wyglądu.  Drugie podejście – zrobić wszystko aby wyglądać „młodo”, co niekoniecznie oznacza „tak, jak wtedy gdy byłam młoda”. Taktyka, które niesie za sobą duże ryzyko i wątpliwe efekty. Drastyczne sposoby powstrzymania oznak starzenia mają coraz mniej wielbicielek. Mogłoby się wydawać, że taka postawa w naszym patriarchalnym świecie powinna spotkać się z uznaniem, ale nic bardziej mylnego. Kobieta, która desperacko próbuje zachować młodość również zderza się z surową oceną otoczenia, bo przecież „nie powinno być widać, że aż tak bardzo się stara”.  Trzecie podejście – z wielką pieczołowitością poszukiwać najnowocześniejszych zabiegów odmładzających (często bolesnych i wymagających systematyczności), stosować całe gamy najróżniejszych kosmetyków, przeznaczyć na to znaczne środki i mnóstwo czasu. Mimo tych wszystkich wysiłków kobieta i tak musi mieć w świadomości, że niektórych procesów się nie powstrzyma, a twarz będzie się zmieniać.

    Jak łatwo zauważyć, każda z taktyk ma swoje wady i prowadzi do jednego wniosku – walka kobiety z czasem jest nierówna. Skazana na kompromis i surową ocenę innych. W tej kwestii nie opłaca się być nieszablonową eksperymentatorką ani zagorzałą tradycjonalistką. Media stawiają przed nami niemożliwe do osiągnięcia cele, a my – próbując je osiągnąć – narażamy się na śmieszność, a niekiedy nawet utratę zdrowia. I chociaż rebelia tli się w naszych szeregach od jakiegoś czasu, a ja dopinguję tym, które przecierają nam szlaki w walce o naturalność, to nie ośmieliłabym się stwierdzić, że mój wygląd nie ma dla mnie znaczenia.

   Może zacznijmy od ustalenia realnych celów pielęgnacji? Gdy rysuję w głowie mój portret z przyszłości widzę zmarszczki wokół oczu i bruzdy nosowo-wargowe – dowód na to, że miałam w życiu wiele powodów do śmiechu. Chciałabym za to uniknąć opadającego owalu twarzy, mocnych przebarwień oraz utrzymać dobre nawilżenie, aby skóra nie wyglądała jak papier. Pod żadnym pozorem nie chcę zmieniać ruchomości mimiki – wolę wyglądać starzej, ale naturalnie.  Wiem, że skuteczna ochrona i pielęgnacja w moim wieku to ładniejsza, zdrowsza i młodsza skóra jutro. Dziś przedstawiam Wam kilka nieoczywistych kosmetyków, co do których mam duże oczekiwania – wierzę, że skoro używam ich regularnie to za pięć, dziesięć, piętnaście, czterdzieści lat będę patrzyła w lustro z satysfakcją. W dalszym ciągu rozpoznając w nim samą siebie. 

1.  Naiwnością byłoby sądzić, że krem zapewni nam wieczną młodość. Pytanie, jak wiele możemy stracić jeśli z niego zrezygnujemy? Dzisiejsza doniesienie naukowe uznają, że za starzenie się skóry odpowiada nadmiar wolnych rodników, promieniowanie podczerwone, promieniowanie UV, zmiany hormonalne i uwarunkowania genetyczne. Z tych pięciu czynników trzy możemy zneutralizować odpowiednimi kosmetykami. To chyba gra warta świeczki, prawda? W przypadku tradycyjnego kremu na dzień polecam ten (z kodem MARINI20 dostaniecie zniżkę), ten i ten – to produkty profesjonalne, które zużyłam do samego końca. Ich działanie jest naprawdę intensywne. Od kwietnia, gdy promienie słoneczne są mocniejsze, stawiam coraz większy nacisk na ochronę. Im jestem starsza, tym skrupulatniej używam filtrów. Jeśli mój krem na dzień go nie posiada, to bezwzględnie nakładam produkt, który to nadrobi. Do wyboru mam kilka opcji i dopasowuję je w zależności od planu dnia:

 – jeśli chcę nałożyć delikatny makijaż i wiem, że tego dnia nie będę zażywać kąpieli słonecznych to wybieram ten produkt, który zastępuję mi także podkład. Ochrona jest niska (15SPF), więc teraz częściej będę pewnie używać…

 – … tej opcji. Lekka emulsja w formie kropel sprawdza się na ostre słońce i może być stosowana także wtedy gdy chcemy nałożyć mocniejszy makijaż. ALGODROPS od Sensum Mare to połączenie pielęgnacyjnych właściwości serum do twarzy z kompleksową ochroną przed promieniami słonecznymi, zanieczyszczeniem oraz niebieskim i podczerwonym światłem. Wyjątkowa formuła emulsji nie obciąża skóry, nie zostawia białego filmu, dzięki temu ochrona przeciwsłoneczna staje się przyjemna i komfortowa.  

Algodroops przeciw fotostarzeniu od Sensum Mare ma bardzo lekką formułę. Jest to produkt wielofunkcyjny – zapewnia wysoką ochronę SPF 50 i równocześnie nawilża skórę (pięć rodzajów alg morskich, woda z lodowca norweskiego, kwas hialuronowy, wyciąg z rdestu). Nie pozostawia białych smug, szybko się wchłania, idealnie nadaje się pod makijaż, nadaje skórze pięknego blasku. Jeśli macie ochotę wypróbować ten i inne produkty od Sensum Mare to mam dla Was kod rabatowy MLE dający zniżkę 20% na cały asortyment w sklepie.

Jan Marini to jedna z wielu marek profesjonalnych, które znajdziecie na stronie Topestetic, którą pewnie kojarzycie z moich poprzednich poleceń. Możecie tam też skorzystać z bezpłatnych porad kosmetologów (przez czat, mailowo lub telefonicznie), którzy chętnie pomogą dopasować pielęgnację indywidualnie do potrzeb skóry. Do każdego zamówienia dodawane są spersonalizowane próbki i prezenty, a dostawa jest zawsze darmowa. Kod MARINI20 da Wam 20% rabatu na kosmetyki Jan Marini (ważny przez tydzień do 04.05.2022r. do końca dnia, promocje nie łączą się).

– Jeśli szukacie czegoś co sprawdzi się na co dzień i w naprawdę ekstremalnych warunkachm to polecam ten produkt (na niego również obowiązuje zniżka 20% z kodem MARINI20). Koloryzujący krem z filtrami mineralnymi od Jan Marini jest wodoodporny (do 80 minut, ale zwykle moje kąpiele w morzu trwają znacznie krócej ;)) i dodatkowo wyrównuje koloryt skóry. To idealny kosmetyk na wakacje, gdy chcemy aby nasza skóra odpoczęła od makijażu, a jednocześnie wyglądała ładnie i zdrowo. Swoje działanie opiera na na filtrach fizycznych o wysokim stopniu ochrony UVA i UVB na poziomie SPF 45. Dzięki wysokiej mikronizacji tlenku cynku nie pozostawia białej poświaty oraz posiada uniwersalny barwnik dostosowujący się do wszystkich typów karnacji. Dodatkowo niweluje nadmierne błyszczenie skóry i jest w tubce, więc można go wrzucić do wiklinowego kosza idąc na plażę czy długie zwiedzanie. Ma działanie antyoksydacyjne i chroni przed przedwczesnym starzeniem się skóry.

2. Chciałoby się zjeść ciastko i mieć ciastko i na szczęście w przypadku opalenizny jest to możliwe. Wiem, że ochrona przed słońcem to najlepsze, co mogę dać mojej skórze i nie będę z tym dyskutować. Łatwiej jednak wytrwać w tym postanowieniu, gdy kolor mojej cery jest taki, jak lubię – lekko opalony. Samoopalacze i zabiegi laserowe to chyba najczęstsze tematy moich kuluarowo-pielęgnacyjnych rozmów z koleżankami. To trochę jak z Pudelkiem. Niby nikt nie czyta, ale wszyscy wiedzą co się dzieje u Kasi Cichopek. Samoopalaczy niby żadna nie używa, ale nazwy wszystkich marek dostępnych w Rossmanie mamy w małym paluszku. Mój ulubiony od kilku sezonów trzeba zamówić przez internet, ale naprawdę warto. Pisałam o nim już tutaj i cieszę się, że nadal jest dostępny. Spray od Marc Inbane daje mocny i jednocześnie naturalny efekt (składnik Arlasolve zapewnia opaleniznę dostosowaną do naturalnego tonu skóry) i, co wyjątkowe dla samoopalaczy w formie aerozolu, posiada również właściwości pielęgnacyjne. 

Spray do opalania od Marc Ibane. Efekt utrzymuje się do 9 dni. Bez alkoholu, silikonów i parabenów. Nie pozostawia plam i smug. Jest idealny, by zabrać go ze sobą na wakacje – pojemność pozwala na schowanie do bagażu podręcznego. Może być używany przez kobiety w ciąży. Jeśli zamówicie go tutaj otrzymacie gratis małą maskę do włosów Choice z Medavita.

   Kolor skóry mojej twarzy z natury jest jaśniejszy niż reszta ciała, więc wymaga ode mnie trochę więcej uwagi. Jeśli jeszcze nie próbowałyście tego patentu to naprawdę polecam zakup samoopalacza w kropelkach przeznaczonego stricte do twarzy i szyi. Można go zmieszać z ulubionym kremem na noc lub na dzień i stopniowo dbać o odpowiedni koloryt skóry. To też sposób na to, aby mieć większą kontrolą nad intensywnością sztucznej opalenizny. Trzy kropelki na porcję kremu dadzą bardzo naturalny efekt i mogą stać się elementem codziennej rutyny. Wystarczy dodać ich trochę więcej, na przykład na wakacjach, aby efekt był bardziej wyrazisty.  

Marka Veoli Botanica ma kilka produktów w swojej ofercie, których mogłabym używać na okrągło. Olejek z płatkami róż, kuracja pod oczy, a ostatnio też wielorazowe płatki do demakijażu. Teraz do sprzedaży weszła też gama produktów samoopalających – kropelki do twarzy już przetestowane i zostają ze mną na dłużej. ​Jeśli macie ochotę przetestować ten lub dwa pozostałe  produkty z linii brązującej to z kodem MLE otrzymacie 20% zniżki (spieszcie się, bo kod jest ważny do 29 kwietnia). 

3. Courtney Cox, uwielbiana przez miliony odtwórczyni roli Moniki w „Przyjaciołach” przyznała w rozmowie z „The Sunday Times”, że dziś nie zdecydowałaby się na zabiegi, które stosowała w przeszłości. „Patrzyłam na siebie i myślałam: Zmieniam się. Wyglądam starzej. Lata upływały mi na gonitwie za wieczną młodością. Nie zdawałam sobie sprawy, że wyglądam dziwnie po ostrzykiwaniu i innych zabiegach, których dziś bym już nie zrobiła.” No cóż, dziś łatwo nam spojrzeć na tę sytuację z dystansu i znać to za oczywistość, bo w mediach codziennie widzimy, że zbyt intensywne korzystanie z osiągnięć medycyny estetycznej mówiąc wprost deformuje twarz.

   Chciałabym znaleźć w tym wszystkim złoty środek. Nie chcę bagatelizować naukowych danych i zostać na etapie Kleopatry kąpiącej się w mleku. Nie umniejszając intuicji starożytnej królowej  podejrzewam jednak, że 2 000 lat po jej śmierci dysponujemy nieco szerszą wiedzą na temat potrzeb naszej skóry i szkoda z niej nie korzystać. Jednocześnie mam poczucie, że coraz szersze możliwości ingerowania w nasz wygląd nie do końca przybliżają nas do tego, aby czuć się ze swoim ciałem dobrze.  Testując najnowocześniejsze metody nie wiemy, jakie będzie to miało konsekwencje w przyszłości. Botoks był uznawany za wynalazek wszech czasów – przecież tak pięknie wygładza zmarszczki, jego aplikowanie trwa chwilę, a to że twarz inaczej się rusza to przecież drobiazg. Kwas hialuronowy to substancja występująca naturalnie w skórze więc można jej wstrzykiwać ile wlezie, gdzie tylko się podoba, bo przecież, jeśli coś nie wyjdzie, to i tak się wchłonie. Oczywiście ironizuję – niestety wiele z nas uwierzyło w takie bezrefleksyjne propagowanie „nowoczesnych zabiegów”.

   Epokę wypełniaczy mamy już chyba powoli za sobą, ale na rynek wchodzą kolejne cuda techniki obiecujące porywające efekty. Nikt nawet nie zająknie się w kwestii skutków ubocznych. Mamy lasery, ultradźwięki, fale radiowe – nie wiem czy jeśli zacznę z nich teraz regularnie korzystać, to za piętnaście lat nie będę gadać jak Courtney ;). Skoro chcę mieć kontrolę nad tym, jak będę wyglądać w przyszłości, powinnam nie tylko dbać o skórę, ale także uważać, aby za bardzo jej nie zmienić. Moich obaw nie budzi póki co popularny teraz facemodeling (w dużym skrócie jest to masaż twarzy, który ma mieć działania odmładzające) i te zabiegi, które są stosowane w kosmetologii od co najmniej dziesięciu lat – optymistycznie zakładam, że w ich przypadku poznaliśmy już wszystkie negatywne konsekwencje. 

   Nie polecam tu nigdy suplementów (wiem, że ich działanie nie musi być poparte żadnymi badaniami, a moje subiektywne oceny to za mało, aby wciskać coś szerszej publice), diet i magicznych urządzeń. Naiwnie wierzę w proste zasady: że odpowiednie nawadnianie przedłuża urodę nie tylko moim kwiatom w doniczkach, unikanie przetworzonego jedzenia ma wpływ na znacznie więcej niż kondycję cery, a szczery uśmiech zdobi bardziej niż najlepszy makijaż. Tak mi podpowiada serce. A rozum skrupulatnie uzupełnia zawartość kosmetyczki. 

koszula – Zara (nie polecam, bo chociaż pięknie wygląda, to jakość mi nie odpowiada) // spodnie – &Otherstories

 

Look of The Day – Pałac w Ciekocinku.

białe trampki – RYŁKO

niebieskie dżinsy z wysokim stanem – & Other stories

granatowy wełniany sweter – własność męża

duży wiklinowy kosz – 303 Avenue

lniana koszula – Seaside Tones

   Jesteśmy! Tylko na chwilę i bez planu, ale za to z rodziną i dobrymi nastrojami. Ten kto potrafi docenić uroki sielskich widoków i nieśpiesznego wypoczynku na pewno odnalazłby się w tym miejscu. Niewiele ponad godzinę drogi od Trójmiasta, niedaleko najpiękniejszej polskiej plaży mieści się raj dla wtajemniczonych. Już kilkakrotnie wspominałam o Pałacu w Ciekocinku na blogu, ale ponieważ uwielbiam tu wracać przy każdej nadarzającej się okazji, to chyba mogę się powtórzyć. 

   Na Riwierę Francuską się teraz nie wybieram, ale jej klimat może być piekną inspiracją także wtedy, gdy wybieramy się znacznie bliżej. Lniane koszule, dżinsy, klasyczne trampki, wiklinowe kosze, swetry narzucone na ramiona, no i stroje nawiązujące do mody jeździeckiej to styl, który sprawdzi się także w Ciekocinku. Takie też rzeczy spakowałam do swojej torby.