Szarości, które lubię.

płaszcz – MLE Collection / legginsy – Mango // torebka – Bottega Venetta // buty – New Balance (model W990GL5) // bransoletka – YES // perfumy – Diptyque Eau Duelle //

   Fotografię Jamesa Deana, który samotnie przechadza się w deszczu w samym środku Time Square, znamy wszyscy. Ubrany w długi, wełniany płaszcz, zgarbiony z zimna, z papierosem luźno zaciśniętym w ustach, przemierza Manhattan, który dopiero budzi się do życia po ciężkiej nocy. Dzień nie był wtedy najpiękniejszy, podobnie jak ten dzisiaj – w Sopocie. Autor zdjęcia, Dennis Stock, podobno nie był zachwycony, gdy wyjrzał z samego rana za okno. Nie miał pojęcia, że właśnie ta posępna atmosfera pomoże mu stworzyć jeden z najsłynniejszych obrazów Nowego Jorku.

    James Dean prawdopodobnie niewiele myślał o swojej stylizacji, ale wpisał się w ten mglisty i mokry poranek idealnie. Przed nami sporo takich poranków – co prawda nie w Nowym Jorku, ale za to z idealnym grafitowym płaszczem.

    Od jakiegoś czasu bardzo unikam podawania Wam dokładnej daty premiery konkretnych produktów w MLE – niestety często jest tak, że coś Wam obiecam, a z niezależnych przyczyn wydłużają nam się okresy produkcji i muszę przed Wami świecić oczami. Tym razem mogę być jednak pewna, że płaszcz pojawi się 15 października (będzie miał w składzie 70% wełny, 20 poliestru i 10 poliamidu). Jest więc jeszcze trochę czasu aby się nad nim zastanowić – póki co podsuwam Wam parę stylizacji, które na pewno sprawdzą się tej jesieni.  

dżinsy – Arket // sweter – Arket // torebka – Savette // mokasyny – The Row // okulary – The Thea // perfumy – Sana Jardin Paris //

spodnie – Mango // sweter – Mango // buty – UGG // torba – Longchamp //

LOOK OF THE DAY

white sneakers / białe trampki – Vans on eobuwie.pl

quilted jacket / pikowana kurtka "kangurka" – H&M

black leggings & t-shirt – czarne legginsy ze strzemieniem i t-shirt – MLE Collection

leather bag / skórzana torebka – Arket

umbrella / parasol – Allegro

   Parasol w bagażniku, kasztany w kieszeniach. Wybiegam z domu w popłochu, żałując, że włożyłam świeżo-wyprane białe trampki, bo znów zaczęło padać (chociaż prognoza zarzekała się, że będzie słońce). Mam półtorej, maksymalnie dwie godziny, nim mały człowiek zorientuje się, że leży na nie moim brzuchu. Długą listę rzeczy do ogarnięcia na mieście rozpoczyna wizyta w showroomie Iconic w Gdańsku, w którym nadal możecie obejrzeć i kupić nasze rzeczy (a pomyśleć, że miałyśmy tam być tylko miesiąc!).

    Sporo siedzę teraz w domu więc moje stroje to często połączenie typowego stylu „homewear” z czymś co sprawi, że całość nabierze bardziej miejskiego klimatu. Dzisiejsze zestawienie jest na to świetnym przykładem – niby legginsy i t-shirt (idealne do leżenia na kanapie), ale z ciekawą kurtką. Do tego Vansy i ulubiona torebka. Poniedziałek i skoki przez kałuże mi niestraszne :). 

Chyba żegnam słońce z ulgą, czyli jak ratuję skórę po lecie (i ciąży)

   Mam za sobą wakacje marzeń. Niby zagranicznych wyjazdów w wymarzone miejsca było mniej niż zwykle, ale za to ciąża wymusiła na mnie ostre wyhamowanie tempa. Dzięki temu na nowo nauczyłam się korzystać z naszego polskiego lata tak, jakbym znów miała dziesięć lat. Nieśpiesznie, ze stale powiększającą się ilością plażowego piasku w ulubionej torebce, blisko natury (i placów zabaw), ale przede wszystkim – wystawiona na ciągłe promienie słońca. Doczekałam się więc, pisząc nieskromnie, pięknej naturalnej opalenizny. Co więcej, skłamałabym twierdząc, że zrujnowało to moją skórę – na twarz używałam mocnych filtrów aby uniknąć przebarwień i dbałam o jej nawilżenie. Wielkich szkód nie ma, ale i tak jest teraz co ratować…

    Wrzesień to dla mnie nie tylko pożegnanie z opalaniem, ale też huśtawka hormonalna, brak snu i obiektywne spojrzenie na ciało po ciąży. Wizualne zmiany są odzwierciedleniem tego, co dzieje się w środku i świetnie zdaję sobie sprawę, że brzuch, cera, a nawet włosy potrzebują trochę czasu „aby wrócić do siebie”. Wydaje mi się, że przyjmuję to wszystko z pokorą, ale jednocześnie – jeśli uważam, że mam na coś realny wpływ – staram się korzystać z dobrych kosmetyków i masy suplementów, no i wracać do aktywności na tyle, na ile to bezpieczne. Chciałabym ruszyć z kopyta jeśli chodzi o wszystkie moje ulubione zabiegi i kuracje, ale na większość przyjdzie mi jeszcze sporo czekać – te najskuteczniejsze są zwykle zabronione w czasie karmienia. W ogóle ten dzisiejszy wpis to dla mnie miła odskocznia – fajnie przez chwilę pogadać o kremach, a nie o naciętych powłokach brzucha, nawałach mlecznych i innych średnio-miłych dolegliwościach, które w ostatnim czasie miały na mój wygląd i samopoczucie znacznie większy wpływ niż źle dobrany podkład. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby podzielić się z Wami produktami, które na pewno pomogą Wam przywrócić skórę do porządku po letnich szaleństwach, nawet jeśli ja sama nie mogę ich teraz stosować – chociaż bardzo bym chciała ;). 

1. Kwasy, czyli profesjonalne kosmetyki (nie) dla każdego.

   Nim zostałam mamą kuracja kwasami na początku jesieni była dla mnie jak wyprawka szkolna dla pierwszoklasisty. Po zabiegu u pani kosmetolog skóra łuszczyła się jak u jaszczurki zmieniającej pancerz, ale efekt był zawsze piorunujący – brak zmarszczek, wyprysków, przebarwienia o wiele jaśniejsze, pory niewidoczne. Zabiegi z kwasami w profesjonalnym gabinecie kosmetycznym to jednak niemały koszt, dla mnie nie bez znaczenia jest też fakt, że trzeba się do niego umówić i znaleźć czas w swoim grafiku. Mogłoby się więc wydawać, że skoro rynek przepełniony jest profesjonalnymi kosmetykami z kwasami, to taniej i szybciej możemy zrobić to samo w domu, na własną rękę.

  Piszę o tym dlatego, bo wiem jak często zdarza się nam zachłysnąć nowościami – bagatelizując jednocześnie fakt, że nie bez powodu dany produkt był wcześniej przeznaczony wyłącznie dla specjalistów. Stosowanie kwasów przynosi niesamowite efekty pod warunkiem, że dobierzemy odpowiedni rodzaj i we właściwym stężeniu. W przeciwnym razie może się okazać, że zafundujemy naszej skórze więcej szkód niż pożytku. Albo po prostu nie zobaczymy żadnych efektów. Dla przykładu – w gabinecie kosmetycznym nasza skóra poddawana jest nawet siedemdziesięcioprocentowym stężeniom podczas gdy w większości kosmetyków popularnych marek sięga ono maksymalnie pięciu procent. Stosowanie kwasów w domu nie będzie więc miało takiego efektu jak profesjonalna kuracja. Lepiej więc potraktować je jako dodatek w codziennej pielęgnacji, niźli coś, co w jeden dzień w magiczny sposób usunie wszystkie niedoskonałości z naszej twarzy. Jeśli chcecie stosować kwasy w domu, to wpierw dobrze by było czegoś się o nich dowiedzieć, tak aby dopasować produkt do naszych potrzeb – tutaj znajdziecie artykuł, który pomoże Wam odgadnąć co stoi za skrótami BHA, AHA czy LHA. Jeśli zamawiacie w internecie produkt o wyższym stężeniu niż pięć procent to uważnie przeczytajcie sposób użycia!

   Moja kosmetolog powiedziała mi jasno i wyraźnie, że w tym momencie zabiegi z mocnymi kwasami muszę sobie darować. Zaczynam zadawać sobie pytanie czy jest sens wydawać pieniądze i tracić czas na coś łagodniejszego? Przeglądam magazyny dla kobiet, które naszpikowane są reklamami zabiegów. Kassaji, hifu, Caci – nic mi te zbitki liter nie mówią i pewnie gdyby ktoś powiedział mi, że to nazwy azjatyckich ras psów nie zaprzeczyłabym. Potem, przeglądając Instagram, trafiam na stories Anny Skury, która po „nieinwazyjnym i bezpiecznym” zabiegu Aqualiftingu musiała przejść dwie poważne operacje… Skutecznie studzi to mój zapał do nowości, laserów, krioterapii i wszystkich innych innowacji, które są na rynku od niedawna (kto wie, czego dowiemy się o nich za 10 lat?). Postanowiłam, że zawartość mojej szafki w łazience musi mi póki co wystarczyć.

Trzeba odróżnić przelotny trend od wartościowej rutyny. Od wielu lat wiadomo, że koenzym Q10 jest jednym z niewielu składników którego działania przeciwzmarszczkowe zostało udowodnione. Zamiast agresywnych zabiegów skupiam się teraz na regularnej pielęgnacji – zamówiłam więc serum od Iossi. Na zdjęciu widzicie moje poprzednie zakupy od tej polskiej marki. Krem do twarzy DEEP HYDRATION z peptydami, prebiotykiem i kwasem hialuronowym już skończyłam (produkt bez wad, gorąco polecam), a balsam DEEP MOISTURE stosowałam przez ostatnie kilka tygodni i kurier wiezie mi już kolejne opakowanie. 

Balsam marzeń. Zapach świeży i jednocześnie rozgrzewający. Konsystencja, która idealnie się wchłania. Nawilża i łagodzi podrażnienia. W 98% ze składników naturalnych. Marka Iossi to prawdziwa polska perełka.  

 2. Makijaż (a raczej jego brak).

    Nie wiem czy to zasługa tej cudownej mody, która promuje naturalność, czy po prostu zwykłe lenistwo, ale w te wakacje moja skóra naprawdę odpoczęła od makijażu. Parę razy już Wam wspominałam, że po wielu latach stosowania podkładu Double Wear o mocnym kryciu, moje uwielbienie do niego jakoś zbladło i niechętnie teraz po niego sięgam.

    W sumie, nie powinno mnie to dziwić skoro wszystkie magazyny i portale od dawna krzyczą, że „skincare is the new make up”. Chciałabym się z tym zgodzić, ale do całkowitej rezygnacji z makijażu jeszcze trochę mi brakuje. Tym bardziej cieszą mnie takie odkrycia jak ten od Veoli Botanica. Nie wiem jakim cudem udało się tej marce stworzyć krem, który kryje jak podkład, ale Drop of perfection właśnie taki jest. Jestem pewna, że będziecie zaskoczone tym produktem równie mocno jak ja. Na zdjęciu poniżej nie mam na twarzy nic poza kremem BB – żadnego korektora, bazy, pudru, rozświetlacza. Być może według Was efekt wcale nie jest „szałowy”, ale dla mnie całkowicie wystarczający. Pamiętajcie, że nie mam tu żadnych filtrów (do których nasz mózg już się przyzwyczaił), a krem nałożyłam z samego rana (zdjęcie jest z godziny 17). W ciągu dnia nie robiłam żadnych poprawek. 

Ultralekki krem BB od Veoli Botanica o satynowym, długotrwałym wykończeniu, posiada mineralny filtr SPF20. Teraz mam na sobie odcień 3.0 Golden Beige (dla skóry o lekko ciemniejszej karnacji z dominującym ciepłym tonem). Gdy moja opalenizna zblednie to przerzucę się na kolor 2.0 Vanilla. Mam dla Was rabat na całe portfolio marki (poza akcesoriami i zestawami). Na hasło MLE dostaniecie -20%.

3. Wybielanie.

    Przebarwienia to zmora kobiet po ciąży (i nie tylko). Moje nie są jeszcze aż tak widoczne, ale i tak chcę zrobić co się da, aby było ich mniej (tak jak napisałam powyżej – coraz częściej rezygnuję z mocnego makijażu, a co za tym idzie chcę, aby moja skóra wyglądała coraz lepiej). Najchętniej wróciłabym do niezwykle skutecznego kremu na przebarwienia od marki Mesoestetic, ale taka kuracja nie jest wskazana dla kobiet w ciąży i podczas karmienia, więc jeszcze z tym poczekam. Cosmelan 2 możecie stosować przy każdym typie skóry, z wyjątkiem bardzo wrażliwej. Odpowiednio ułożona pielęgnacja z tym kosmetykiem naprawdę potrafi zdziałać cuda w walce z przebarwieniami, tylko trzeba wiedzieć jak go stosować, dlatego koniecznie sprawdźcie opis i skonsultujcie się z kosmetologiem topestetic (mają dostępne bezpłatne porady online, a ten krem jest bestsellerem). Mam dla Was też 20% rabatu na wszystkie kosmetyki Mesoestetic w topestetic na kod: KASIA2021 (promocje nie łączą się i akcja trwa do 24.09.2021).

Działanie tego kremu jest wielowymiarowe – redukcja przebarwień to tylko jedna z jego zalet. Przede wszystkim jest to produkt przeciwstarzeniowy. Najlepiej stosować go rano i wieczorem. Wszystkie kosmetyki DermaQuest produkowane są w USA, ich formuły nie zawierają parabenów i nigdy nie były testowane na zwierzętach. Marka jest pionierem i współtwórcą przełomowego stosowania roślinnych komórek macierzystych. Całą gamę produktów znajdziecie na Topestetic.  

    Na mojej ulubionej stronie z profesjonalnymi kosmetykami (topestetic.pl) znalazłam alternatywę na obecny czas, aby niwelować przebarwienia. Klientki sklepu oceniły krem SkinBrite Cream Dermaquest na 4.7 w pięciostopniowej skali i ma on ponad 100 opinii. To naprawdę nieźle. Ja już po tygodniu stosowania widzę, że przebarwienia na policzkach znikają. Krem nie wywołuje u mnie żadnego podrażnienia, no i mogę go teraz bezpiecznie stosować. Jeśli chciałybyście, aby kolor Waszej skóry był bardziej wyrównany i bez przebarwień, to te dwa produkty na pewno Was nie zawiodą – tylko dobierzcie je odpowiednio do potrzeb swojej skóry.

 

4. Dzień po dniu.

    Drobne wysiłki wykonywane każdego dnia, takie jak regularne stosowanie balsamów do ciała, dobry kremy na dzień i na noc, ruch, unikanie słodyczy, modyfikowanej żywności, smażonych potraw i (łatwo powiedzieć trudniej zrobić) stresu są dużo ważniejsze niż najbardziej inwazyjne zabiegi i najdroższe kosmetyki.

Co zawsze znajdziecie w mojej łazienkowej szafce? Hydrostabilizująco-regeneracyjną maskę nocną od Sensum Mare. Produkty tej marki zdobyły liczne nagrody branżowe, takie jak Glammies 2018 i 2020, Qltowy Eko Concept 2019, Kobieca Marka Roku 2019 czy Naturalny Hit Roku Ekotyki 2020, ale najlepsze recenzje piszecie Wy same. A ponieważ prawie codziennie czytam o tym, jak często zdarza Wam się robić ponowne zakupy w sklepie tej marki, to wiem, że ucieszy Was kod. Wystarczy, że wpiszecie MLE w czasie dokonywania zakupów a uzyskacie 15% zniżki na cały asortyment. Z całej siły polecam też ich serum (wersja do skóry suchej) – to jeden z moich ulubionych kosmetyków. 

    Pamiętam jak po pierwszej ciąży cały czas słyszałam pytanie „jak doszłam do siebie po ciąży?” i zawsze w głowie pojawiała mi się odpowiedź „ale doszłam gdzie?”. Prawda jest tak, że cały czas „idę” (parafrazując klasyka „ja się cały czas uczę” ;)). Dbanie o zdrowie, formę czy (bardziej prozaicznie) urodę nie jet procesem w którym dobiega się do mety i nagle, z dnia na dzień, można zaprzestać wszelkich wysiłków, bo, na przykład, osiągnęło się poprzednią wagę. Takie zero jedynkowe traktowanie tematu, to przede wszystkim pożywka dla PR-owców wszystkich produktów mających w tydzień zmienić nasze życie – od suplementów, przez kosmetyki, diety pudełkowe czy treningi w telefonie. Tam gdzie warto dotrzeć nie ma dróg na skróty i to samo tyczy się się pielęgnacji. Oczekujemy efektów na już, najlepiej spektakularnych. Często uważamy, że kosmetyk zdejmie z nas odpowiedzialność za zdrowy tryb życia i pomoże nam oszukać nasze własne ciało. Nic z tego.

    Bez względu na to czy jesteśmy w ciąży, właśnie zostałyśmy mamami, planujemy nimi być, nasze dzieci chodzą już do liceum albo jesteśmy przekonane, że tych dzieci nigdy mieć nie będziemy – w każdej z tych sytuacji powinnyśmy dbać o siebie i o swoje zdrowie – fizyczne i psychiczne. 

   Ten moment, gdy czytasz na lifestylowym blogu o tym, że kluczem do szczęścia jest filiżanka gorącej herbaty, a twoje problemy z cerą wynikają z braku snu. Nie wiem czy powinnam się teraz śmiać czy płakać, ale właśnie tego mi teraz trzeba ;). Nigdy w życiu nie byłam tak szczęśliwa i zmęczona jednocześnie!

*  *  *

 

 

Top 5: Najlepsze stylizacje polskich Instagramerek z sierpnia

   Nim na dobre przywitamy kurtki i grube swetry czeka nas jeszcze "okres przejściowy" – dla jednych najlepszy czas na popisywanie się swoim stylem, dla innych permanentny problem z dopasowaniem ubrań do pogody. Proponuję nacieszyć się jeszcze ulubionymi letnimi strojami nim wskoczymy w ukochany trencz. Mam nadzieję, że dzisiejszy ranking będzie dla Was ciekawym źródłem inspiracji. 

MIEJSCE PIĄTE @jdyzio

Czy tylko mi się zdaję, że jesień najszybciej przzychodzi nad morzem? Jeszcze wczoraj pełno tu było plażowiczów, a dziś już nawet budka z goframi zamknięta. Julia (dziś macie okazję zobacyczyć ją w rakingu po raz pierwszy) w czasie wycieczki do Chałup przygotowała się na nadmorskie kaprysy i poza czapką wybrała świetną puchową kamizelkę. Ukradłabym ten zestaw w całości! 

MIEJSCE CZWARTE

@da_midays

Świetny miejski zestaw! Uwielbiam połączenie elegancji z wygodą, dlatego kraciasty oversizowy żakiet w kratę i sportowe buty to dla mnie modowy strzał w dziesiątkę. Plus za akcent kolorystyczny w postaci modnej w tym sezonie "torebki baugette".

MIEJSCE TRZECIE

@kaarrollkaa__

Uwielbiam dżinsy z rozszerzanymi nogawkami (ponoć Karolina znalazła je na przecenach za 20 zł…). Te mają do tego postrzępione nogawki więc dobrze przełamują elegancką czarną marynarką. Na takie klapki sama nigdy bym się nie odważyła, ale tu wyglądają świetnie. 

MIEJSCE DRUGIE

@oliviakijo

Oliwia to królowa minimalizmu. Potrafi tak ciekawie zestawiać ze sobą poszczególne elementy, że zawsze stworzy niebanalną stylizację. Skórzane mokasyny połączyła z kobiecymi elementami – długą spódnicą, krótkim czarnym topem i marynarką w piaskowym kolorze. Jak zwykle nie zabrakło wyszukanych dodatków – beżowej torebki do ręki, okuarów w stylu vintage oraz delikatnej biżuterii. Zaczesane gładko włosy sprawiają, że stylizacja wygląda harmonijnie i nie jest przeładowana.

MIEJSCE PIERWSZE

@igawysocka

Piżamy wychodzą z sypialni na salony! Ten trend jest obecny w modzie już od dłuższego czasu, a ta stylizacja może przekonać do niego wszystkich sceptyków. Spodnie palazzo z satynowym wykończeniem i koszula od Toteme dobrze ze sobą współgrają. Też uważacie, że ten strój zasługuje na pierwsze miejsce?

 

Look of The Day. Powolny początek września (w końcu w dżinsach!).

choker with pearls and gold / choker z pereł z złotym zapięciem – Stag Jewels

flare jeans / dżinsy z rozszerzanymi nogawkami – Zara (nr referencyjny: 4060/217)

cotton cardigan / kardigan z bawełny – &Otherstories

   Mój zegar funkcjonuje teraz w dwóch trybach. Pierwszy jest bardzo powolny – to ten w którym piję zimną kawę o jedenastej (nadal ubrana w pidżamę), nie bardzo potrafię się ogarnąć, ale za to dzieci zadowolone, a ja przeszczęśliwa. Drugi to tryb "high speed", który włącza się gdy tandem śpi albo gdy naprawdę ścigają mnie już zawodowe terminy. Czuję się wtedy jak "wonder woman" i w godzinę potrafię zrobić tyle, co Kasia sprzed czterech lat w ciągu całego dnia. Dzisiejszy strój to opcja na tryb powolny, gdy uda mi się już wziąć prysznic. No i pierwszy raz od wielu miesięcy wcisnąć na siebie dżinsy! Cóż to za miła odmiana po legginsach, które najchętniej bym teraz spaliła (ale nie zrobię tego, bo wiem, że jeszcze się przydadzą). Gdy założę do tego mój nowy choker od Stag Jewels to w ogóle czuję się już jak milion dolarów – co prawda wyjdę w nim najdalej do salonu, ale przynajmniej sprawi, że do lustra się uśmiechnę ;). 

   Z kodem KASIA20 otrzymacie 20% zniżki w Stag Jewels (kod działa do 20 września). 

Last Month

   Między początkiem a końcem sierpnia wiele się zmieniło. Przeglądając dzisiejsze zdjęcia wpadam w lekką panikę – jak to możliwe, że to wszystko minęło tak szybko? Ja mam nieodparte wrażenie, że czas się teraz zatrzymał, a w rzeczywistości pędzi jak nigdy wcześniej. Nawet nie będę próbować omijać tutaj prywatnych wątków – "Last Month" oparty jest na retrospekcjach, a w ostatnich tygodniach prawie cała moja uwaga skupiona była na rodzinie i ciężko by było stworzyć ten wpis ograniczając się do tematów związanych z pracą. Mamy więc tutaj sporo domowych pieleszy, różne moje spożywcze dziwactwa i trochę poleceń z internetu.

   Zostawiam Was z tą sierpniową fotorelacją i wracam do swojej wesołej ferajny, która jakimś cudem jeszcze nie zauważyła, że przez chwilę mnie nie było. 

   *  *  *

Na początku czerwca, po powrocie z Włoch, musieliśmy już zrezygnować ze wszystkich dalszych podróży. Reszta wakacji upłynęła nam więc pod znakiem Lubiatowa. To tam spędzaliśmy weekendy, jeśli tylko pogoda na to pozwoliła. 

1. Nie nudziliśmy się nawet wtedy, gdy nie było typowo plażowej pogody. // 2. Mocny filtr na twarz i można dalej pracować nad opalenizną. // 3. Restauracja "Ping Pong" w Gdańsku. Dania nie są najlżejsze, ale warte grzechu. // 4. Ukochana droga przez Krokową. Ciekawe kiedy znów zaprowadzi nas do morza. // 

Ależ te opakowania są piękne! A to co w środku nie jest wcale gorsze – kosmetyki od Oio Lab odkryłam na początku sierpnia i od razu bardzo je polubiłam. Które kosmetyki przetestowałam? 

Oio Lab Wyciszająca kuracja adaptogenna do twarzy The Forest Retreat oraz wielopoziomowe serum nawilżające do twarzy Aquapshere to dwa produkty, których używałam. Ich skuteczność została potwierdzona badaniami wykorzystującymi najnowsze metody biotechnologiczne pod nadzorem naukowców Uniwersytetu Przyrodniczego i Medycznego w Poznaniu. Z mojego punktu widzenia skóra po codziennym używaniu kuracji (serum używałam od czasu do czasu) ma równiejszy koloryt i wygląda na bardziej wypoczętą. Produkt składa się w ponad 99% z substancji pochodzenia naturalnego. Marka deklaruje również, że za każdy zakup tego kosmetyku posadzi 1 m2 bioróżnorodnego lasu (!). Z przyjemnością więc dzielę się z Wami specjalnym rabatem. Z kodem MLE15 otrzymacie 15% zniżki na zakupy w Oiolab. Kod działa przez tydzień, więc spieszcie się z zakupami! 1. Opakowania niczym abstrakcyjny obraz. // 2. Coś czuję, że ten sweter zrobi furorę, a jego właścicielki nigdy się z nim nie rozstaną. // 3. "Wyśpij się na zapas" to rada, która irytowała mnie najbardziej ;). // 4. Słabości ostatnich tygodni. Ogórki gruntowe w każdej ilości! // Miodowa paczka od Apimelium. Czekaliśmy już na nią bardzo niecierpliwie. Zapas miodów i… krówek miodowych. Najlepsze na świecie. Chowam do szafki nim reszta się zorientuje. 1. Będzie też wersja szara! Liczba sztuk jak zwykle ograniczona! // 2. Rewa, czyli kolejne piękne plenery na polskim wybrzeżu. // 3. Zamówiłyście coś z mojej kolekcji dla Desenio? // 4. Kazałyśmy Wam długo czekać na tę wełnianą kurtkę-misia, ale zapewniam, że warto. // Ironman w Gdyni. Kibicowaliśmy do samego końca! Dziękujemy Józikowi za tyle emocji!Lokomotywy, tramwaje, samoloty – pierwsze pasje, które pielęgnujemy chociaż nie mamy pojęcia skąd się wzięły ;). A to już Wasze wypieki! To ciasto naprawdę zawładnęło internetem. Może ktoś próbował już w wersji jesiennej ze śliwkami? 

1. @dreamyalex // 2. @moomie.home // 3. @domnamazowszu // 4. @minimalist_girls

Podobno mało Wam poleceń książkowych dla najmłodszych. "Historia muzyki dla dzieci" to jedna z tych pozycji, którą na pewno warto mieć!Od Bacha do Billie Eilish, od Mozarta do Miriam Makeby – czym jest muzyka i dlaczego ją tworzymy? W tej książce znajdziecie też playlistę z utworami, których można słuchać w trakcie lektury (i nie tylko).1. Jedno wydanie, cztery okładki. Która najbardziej Wam się podoba? // 2 i 3. Poczta kwiatowa! Ciekawe z jakiej okazji? ;) // 4. Czy te ciepłe wieczory jeszcze wrócą? // Wszyscy razem. Portos jak zwykle w centrum sterowania. 1. Tak wygląda sierpień na papierze. W rzeczywistości było trochę zimniej… // 2. Niebo w lecie. // 3. Bo symetria to estetyka głupców ;). // 4. Zimna kawa, szlafrok, plamy z mleka. Ale ona czysta i pachnąca! // Ciocia Asia i ciocia Gosia. Towarzystwo to najlepszy sposób na emocjonalne sinusoidy świeżo upieczonych mam!1. Mój rekord to pięć godzin w tej pozycji. // 2. Jeszcze w piżamie ale spineczka we włosach musi być. // 3. Pytałyście o postępy… // 4. Koszulę Brescia zawsze możecie obejrzeć na żywo w showroomie i przekonać się jak ten klasyk sprawdzi się w Waszej garderobie. // Czyli zgodnie z planem wprowadzamy się za tydzień?
1. Zapasy na jesienne popołudnia z herbatą. // 2. W otoczeniu dobrego malarstwa nawet kolki mniej straszne. // 3. Poranek po burzliwych wydarzeniach w sejmie. Nie chciało nam się wstawać i nastrój siadł. // 4. Moja druga szafa. Mam świetną wymówkę, że niby prowadzę markę odzieżową, a moje mieszkanie to trochę biuro, ale i tak nie mogę patrzeć na ten fotel… // Dochodzimy do siebie. W domu najlepiej. 1. Melon ze świeżą miętą. Uwielbiam! // 2. Siostry. // 3. Zmieniam galerię, aby lepiej pokazać Wam wybrane przeze mnie grafiki. // 4. Angielska pogoda nie wszystkim przeszkadza. // Pierwsze spacery w czwórkę. Pogoda nam co prawda nie sprzyja, ale nadal liczymy na babie lato. 1. Babka. Prosta, nieprzereklamowana, pyszna. Kilogram powinien mi wystarczyć (do południa). // 2. Rozpływam się. // 3. Rozpływam się jeszcze bardziej. // 4. Zmierzamy w stronę ulicy Wajdeloty po najlepsze lody w mieście. // Molo w sierpniu. A we wrześniu jest jeszcze ładniej i cała plaża dla nas!Filmowe wieczory w doborowym towarzystwie. 1. Panie z gdyńskiego Narcyza przybyły z niespodzianką. Najlepsza kwiaciarnia w Trójmieście! // 2. Pierwsze chwile i polaroidy. // 3. Lista książek, które mogą odmienić podejście do sztuki. Całą listę znajdziecie w tym wpisie. // 4. Aparat rozgrzany do czerwoności. // Jestem pewna, że to słońce jeszcze do nas wróci w tym roku!
Pasażer na gapę. Jakby wyjęte z obrazu Van Gogh'a. A może Moneta? Które wolicie?
1. Mamy nowa półkę ale miejsca na książki nadal za mało… // 2. Tak, to tu spędzam teraz najwięcej czasu. // 3. Temat przewodni nowego wydania Vogue'a. Chyba do mnie pasuje! // 4. Migdałowy. Nie wiem czy się podzielę. // A gdy za oknem pada to Tour de Pologne przenosi się do salonu.Nowa kolekcja na wieszakach prezentuje się całkiem ładnie!A to jedna z nowości którą szykujemy dla Was na jesień czyli golf  z wycięciem. Sama zrobiłam! :)Deszcz za oknem, gorąca herbata, nawet jeż się pojawił – idzie jesień jak nic! Jeśli szukacie najlepszej z możliwych herbat na wrześniowe wieczory to Milk Oolong od Newbytea na pewno sprosta Waszym oczekiwaniom. 
"Wielowarstwowa kwiatowo-kremowa nuta" – tak brzmi opis tej herbaty, a ja Wam mówię, że jest po prostu przepyszna. 

Sierpniowy spokojny wieczór. Na szczęście nikt jutro nie idzie do szkoły. Kładę się spać chociaż wiem, że zaraz ktoś mnie obudzi. Dziękuję za uwagę! 

*  *  *