Kilka zasad prowadzenia domu, które przydadzą się w czasie dobrowolnej kwarantanny.

   Po kilkudziesięciu latach spokoju, zachodni świat uśpił nieco swoją czujność i zapomniał o tym, że w naturze wciąż drzemią niepoznane przez nas siły. Skupiliśmy się na parciu do przodu, konsumpcji i technologicznym rozwoju, który dawał nam złudne poczucie władzy nad światem. Wydawało się, że możemy już wszystko, że nic nam nie zagraża, ale mały wirus migusiem ustawił nas do pionu. Musieliśmy odwrócić się na pięcie, zamknąć się w czterech ścianach i zacząć w nich funkcjonować na innych zasadach.

    Dom od zawsze był dla mnie centrum wszechświata – to do niego chcę wracać, w nim najchętniej spędzam czas z bliskimi i odnajduję poczucie bezpieczeństwa. Dbam o niego, jak potrafię najlepiej, a jednak w ostatnich kilku tygodniach, w czasie epidemii, zobaczyłam, że są rzeczy, na które przymykałam oko choć nie powinnam – i nie chodzi tu bynajmniej o sierść Portosa w kątach (bo na takie ilości przymykanie oka nic nie da: i tak ją widać).

   Sprzątanie i szeroko pojęta organizacja domowego życia, to tematy, którymi w ostatnich latach trochę nie wypadało się interesować – długo walczyłyśmy o to, aby przestano postrzegać nas jak kury domowe, głupio by było, gdyby epidemia miała to zniweczyć. Od razu więc uprzedzam, że chociaż tradycyjnie wpis kieruję do CzytelniCZEK, to panowie w równym stopniu powinni zadbać teraz o zasady higieny w czterech ścianach. Nie róbmy precedensu i nie wracajmy do starego podziału ról. Tym bardziej, że teraz, gdy wszyscy siedzimy w domu, czarno na białym widać ile czasu zajmuje wykonywanie wszystkich czynności – być może okaże się, że dzięki tej przymusowej izolacji nasi partnerzy będą w końcu mieli wiarygodny obraz tego, jak absorbujące jest prowadzenie domu, a my zyskamy argumenty, aby przekazać im więcej obowiązków.

   Ale przejdźmy do meritum. W dzisiejszych specyficznych okolicznościach okazuje się, że umyta podłoga i dobrze zaplanowane zakupy spożywcze mogą mięć bezpośredni wpływ na zdrowie nasze i naszych bliskich. Wiem, że internet bombarduje nas łopatologicznymi opisami różnych czynności, które należy teraz wykonywać, aby zwiększyć świadomość w zakresie podstaw sanitarno-epidemiologicznych (i bardzo dobrze), więc ja podejdę do tego tematu trochę z innej strony.

1. Kiedyś i dziś – dlaczego układ naszych mieszkań sprzyja wirusom?

   Dziesiątki lat temu ludzie mieli o wiele mniejszą wiedzę na temat rozprzestrzeniania się bakterii i wirusów, a jednak układ ich domów i mieszkań lepiej chronił mieszkańców przed nieczystościami. Jak to możliwe? Przedsionek, czyli małe pomieszczenie oddzielające wejście do domu od reszty pomieszczeń, było kiedyś stałym elementem architektury wynikającym między innymi z troski o odpowiednią higienę. Dziś jest zdecydowanie mniej popularne, bo „kradnie” powierzchnie mieszkalną, która jest dla nas najcenniejsza. Jego brak oznacza jednak, że bakterie i wirusy z zewnątrz nie napotykają żadnej przeszkody i mogą śmiało rozgościć się w naszym salonie. Przedsionek (zwany też gankiem lub wiatrołapem) może wydawać się nam reliktem z czasów „Pana Tadeusza”, ale kolejne pokolenia, również czuły potrzebę pozostawienia „brudu z zewnątrz” poza swoim domostwem. Widok butów wystawionych przed wejściem do mieszkań w blokach stał się jednym z symboli epoki PRL-u i o ile dziś nas bawi, to łatwo znaleźć dla takich zwyczajów logiczne wyjaśnienie.

    Spokojnie, nikogo nie nakłaniam, aby pędził do Castoramy po cegły i rozpoczął budowę ściany w przedpokoju, ale dodatkowe środki bezpieczeństwo należy podjąć od zaraz. Najlepiej ustalić, że wszystkie elementy naszego wierzchniego stroju nie przekraczają granicy przedpokoju, a buty, zaraz po przyjściu do domu lądują w szafce lub garderobie (jeśli nie macie w nich miejsca, to kupcie ładny kosz i w nim trzymajcie buty). Jeszcze lepiej, jeśli płaszcz czy kurtkę ściągniemy jeszcze na klatce, najpóźniej tuż po przekroczeniu progu mieszkania (nigdy nie trzepiemy okryć wierzchnich w domu, jesli już to róbmy to na zewnątrz). Uwagę powinnyśmy też zwrócić na torebkę, bo to ona po wyjściu z domu ma największy kontakt z naszymi dłońmi, nie mówiąc już o rzeczach, które trzymamy w środku – portfel, klucze, telefon, karta kredytowa, to przedmioty, które mają na sobie najwięcej zarazków. Domyślam się, że wiele z tych rzeczy jest dla Was oczywiste (dokładnie tak jak częste mycie dłoni ;)), ale warto wykazać się dziś jeszcze większą czujnością – rzeczy z zewnątrz powinny być odizolowane od tych, z którymi mamy kontakt w środku domu. Pamiętajcie też, że podłogę w przedpokoju powinniśmy myć częściej niż w pozostałych częściach mieszkania.

Moje buty (póki co) mieszczą się w szafkach, ale gdyby coś się w tej materii zmieniło to wykorzystałabym właśnie takie kosze, w których teraz trzymamy zabawki. 

    Instrukcja dla mam małych brzdąców – wiem, że wiele z nas woli trzymać wszystkie rzeczy dziecka w dziecięcym pokoju, na specjalnie przygotowanych słodkich haczykach, albo w środku szafy. Lepiej jednak pozostawić rzeczy „z zewnątrz” w przedpokoju i nie przenosić ich z pokoju do pokoju. W ostateczności można wydzielić zamkniętą szufladę w której ułożymy buciki, kurteczki, czapeczki czy kocyk którego używamy na zewnątrz.

   I jeszcze kilka słów o zwierzętach domowych. Wiele z Was pyta mnie jak Portos stosuje się do odgórnych wytycznych. Jesteśmy szczęściarzami, bo możemy korzystać z ogrodu przynależącego do naszej kamienicy. Rano i wieczorem Portos nie wychodzi więc teraz na regularny spacer tylko korzysta z tego niewielkiego trawnika, a ja mogę mu towarzyszyć w szlafroku (Portos nie bardzo umie spędzać czas w ogrodzie w pojedynkę). Raz dziennie wychodzimy z nim na spacer – okolica, w której mieszkamy pozwala na szczęście zrobić to tak, aby nie minąć w tym czasie nawet jednej osoby. Wracając jednak do głównego tematu tego akapitu – nie kąpie teraz Portosa trzy razy dziennie i bez obawy głaszcze go ile wlezie, ale po powrocie ze spaceru od zawsze czyszczę mu małymi ręczniczkami (zobaczycie je na zdjęciu przedpokoju), które mam naszykowane tuż przy drzwiach wejściowych. Po każdym użyciu ręcznik ląduje w praniu. Co jasne – nie są to ręczniczki, których sami używamy. Na pewno już o tym słyszałyście, ale dla pewności też o tym napiszę – nie udowodniono do tej pory, aby psy czy koty mogły przenieść na człowieka koronawirusa. Wiadomo natomiast od dawna, że jeśli na co dzień przebywamy ze zwierzętami, to pojawia się u nas tak zwana odporność krzyżowa. Istnieją również pierwsze badania mówiące o tym, że właściciele lżej przechodzą zakażenie koronawirusem.

Mój przedpokój. Na kaloryferze widzicie ręczniczki do wycierania łap Portosa.  Na wieszaku wiszą ekologiczne torby, mój płaszcz, smycz Portosa, czapeczka i kurteczka z wełny merino, którą bardzo sobie chwalę (to naprawdę nie jest przereklamowany produkt). Ubranka dla małej mam od polskiego sklepu Bebe Concept, w którym znajdziecie też  specjalnie wyselekcjonowane zabawki na okres kwarantanny.

2. Zakupy, czyli wszystko, co przynosimy do domu.

   Nasza pamięć jest zawodna – bez wkuwania na blachę człowiek szybko zapomni nawet krótką pięciopunktową listę. Zresztą, co Wam będę tłumaczyć – ileż to razy nie chciało nam się zapisać składników na ciasto, z zadowoleniem wrócić do domu z zakupów, wyciągnąć mikser do ciasta, włożyć fartuch i zorientować się, że owszem pamiętałyśmy o świeżych laskach wanilii, bezglutenowym proszku do pieczenia i innych cudach, ale zwykłe jajka już nam niestety wypadły z głowy. Tyle że, o ile wcześniej było to po prostu bardzo irytujące, tak teraz oznaczałoby kolejną bezsensowną wyprawę do sklepu. Takich głupich błędów naprawdę trzeba teraz unikać. Poza tym, w dzisiejszych czasach przyzwyczailiśmy się już do codziennych zakupów, więc nasze planowanie jadłospisu mogło być bardzo spontaniczne. Dzisiejsze ograniczenia sprawiły ze do sklepu wybieram się nie częściej niż raz w tygodniu i muszę wtedy kupić wszystko co będzie mi potrzebne przez najbliższe siedem dni. Ba! Muszę tez kupić to, co może nie jest niezbędne do życia, ale sprawi też trochę przyjemności (Michaszki na przykład – je też trzeba wpisać na listę!). Bez skrupulatnego przygotowania taka operacja nie ma szansy powodzenia. Poświęćcie na to dłuższą chwilę – proponuję przejść się po każdym pokoju i zastanowić się czego brakuje, albo  co niedługo się skończy. W łazience sprawdzić zapasy detergentów, proszków do prania, kosmetyków,  pasty do zębów, papieru toaletowego czy wacików. To samo robimy w pokoju dziecka (na jak długo starczą nam pieluchy i chusteczki) i oczywiście w kuchni.

    Niestety czas epidemii to wielki „comeback” wszelkich jednorazówek. Siateczki, foliowe i silikonowe rękawiczki maseczki – to, z czym próbowaliśmy walczyć w swoim otoczeniu z oczywistych względów staje się teraz jedną z kluczowych broni przeciw koronawirusowi. Czy to koniec idei Zero-Waste? Chwilowo trochę tak, zwłaszcza, że nawet Polskie Stowarzyszenie Zero Waste zaznacza, że obecnie liczy się tylko walka z epidemią. Czy to oznacza, że jesteśmy skazani na produkowanie ton plastiku w naszym domu? W przypadku rękawiczek jednorazowych to plastik i lateks są najlepszym (albo po prostu jedynym) rozwiązaniem. Jeśli jednak chodzi o siatki na zakupy i opakowania to papier w tym przypadku nadal się sprawdzi. Tym bardziej, że, jeśli wierzyć doniesieniom naukowców, karton jest bardziej zabójczy dla koronawirusa niż plastik (informację tą podał m.in. serwis National Geographic). W jakim sensie? Wirus żyje na papierze znacznie krócej (nawet o kilka dni!) niż na plastiku.  Jeśli jednak nie macie dostępu do papierowych toreb, a nie wyobrażacie sobie przynosić do domu kolejny porcji plastiku to używajcie toreb materiałowych (lub takich ze sznurka), które nie maja napisów – trzeba je bowiem prać w wysokich temperaturach, co szybko zniszczy wszelkiego rodzaju pigment.   

Do Jadłosfery zajrzałam po ulubioną pastę z bakłażanu, ale do koszyka trafiło tez kilka innych rzeczy (dokładną listę zakupów znajdziecie poniżej). Jadłosfera to nie tylko miejsce, w którym kupicie podstawowe produkty jak mąka (wiele rodzai) i ocet ale też prawdziwe rarytasy o których pewnie byście nie pomyślały tworząc listę do sklepu. Oto moja przykładowa (właściwie nie „przykładowa” tylko ostatnia) lista zakupów z Jadłosfery: ocet jabłkowy (idealny do mycia szyb, podłóg, łazienki), przyprawy, syrop klonowy (idealny do chałki, placków czy naleśników), miód lipowy truskawkowy, konfitura z róży (wzięłam od razu dwa słoiczki – to jest prawdziwe niebo w gębie), kasza Quinoa (najlepsza do sałatek, ale można nią również faszerować papryki), bio ciasteczka owsiane (czyli idealna alternatywa dla słodyczy, też polecam wziąć więcej niż jedno opakowanie, bo bardzo szybko znikają).

   Też tak macie? Przychodzicie do domu z zakupów, a torby ze sprawunkami stawiacie na blacie kuchennym albo stole? To wygodne, bo bez schylania możemy rozpakować wszystkie torby, ale tuż po rozpakowaniu rzeczy musimy wtedy dokładnie zdezynfekować blat. Jeśli chodzi o rozpakowywanie produktów, to tutaj zdanie  specjalistów jest podzielone – jedni twierdzą, że każdy produkt powinno się przecierać szmatką nasiąkniętą środkiem dezynfekującym i jak najszybciej powkładać do szafek (a po skończeniu obowiązkowo umyć ręce). Inni z kolei mówią, aby tuż po przyjściu do domu zamknąć zakupy na przykład na balkonie, albo  werandzie (czy też zostawić w ogrodzie lub na klatce schodowej jeśli ufamy sąsiadom) i poczekać chociaż dobę nim zaczniemy je rozpakowywać. Jeśli macie jakieś oficjalne rekomendacje w tej sprawie to dajcie znać. Ja póki co wybieram pierwszy sposób, chyba,  że zawartość zakupów faktycznie może spokojnie poczekać na zewnątrz.

   Chociaż patrząc na ulice mojego miasta, trudno nie dostrzec podobieństw do najczarniejszych czasów PRL-u  (ludzie przemykający między domami, kolejki do sklepów, policja patrolująca przechodniów) to nasza sytuacja jest jednak nieporównywalnie lepsza. Możemy przecież korzystać z dobrodziejstw internetu. Nie, nie, nie mam na myśli Netflixa (chociaż on też się teraz przydaje) a sklepy, które mogą nam dziś przywieźć pod drzwi wszystko czego potrzebujemy. Jeśli potrzebujecie pięknego wielkanocnego wieńca, bazi, albo świeżych kwiatów, to moja ukochana kwiaciarnia Narcyz dowiezie Wam takie wspaniałości na terenie całej Polski, firma Legutko dostarczy Wam nasiona warzyw, abyście mogli zacząć własną uprawę, Jadłosfera zadba o przepyszne dodatki od polskich dostawców, Bebe Concept zapewni wszystko, czego potrzebują dzieci, a w Waszych miastach na pewno wiele lokali gastronomicznych wyczekuje zamówień. Nie obraźcie się proszę – nie chodzi o naganianie do zakupów, ale o wsparcie fajnych miejsc, za którymi stoją pracowici i dobrzy ludzie. Rozejrzyjcie się na około czy wydając niewiele (a właściwie tyle samo, ale nie w supermarkecie) pomożecie komuś przetrwać ten cięższy czas. Jeśli zdecydujecie się robić zakupy w internecie pamiętajcie, aby, dokładnie tak samo jak w przypadku wyjściu do sklepu, sprawdzić czego dokładnie potrzebujecie, aby potem już „nie domawiać”. 

Na zdjęciu powyżej widzicie tak naprawdę wszystko, czego potrzebujemy do utrzymania naszego domu w higienicznej czystości. Spirytus wysokoprocentowy, ocet, mydło i sok z cytryny. Czyste ręczniki od zawsze były jednym z moich domowych natręctw – zmieniam je bardzo często, na zdjęciu widzicie te małe do rąk, jak i te większe. Częste (albo raczej "super częste") mycie rąk umila mi naturalne mydło do rąk FRAMA w szklanej butelce. 

3. Akcja dezynfekcja

   Płyny dezynfekujące to pierwsze produkty, które w wyniku epidemii, błyskawicznie zniknęły z półek sklepowych. Teraz powoli wracają do sprzedaży i można je już dostać w większości supermarketów i jeśli będziecie mieli taką możliwość to kupcie chociaż jeden. W internecie wiele jest instrukcji jak wykonać taki płyn, ale wbrew ogólnej opinii nie jest to wcale aż takie proste bo, po pierwsze, różne źródła podają różne proporcje, a po drugie, samo odmierzenie składników może być wyzwaniem. WHO rekomenduje połączenie 165 ml alkoholu etylowego o 95% stężeniu, 8,5 ml wody utlenionej, 3 ml gliceryny i 18 ml wody. Niby wszystko jasne, ale w nie każdym gospodarstwie domowym znajdziemy glicerynę czy precyzyjną miarkę. Ale! Nawet jeśli nie planujecie zrobić własnego płynu, to spirytus i tak wam się przyda – dodajcie do niego odrobinę wody (mniej więcej 1/10 objętości spirytusu) i możecie przetrzeć wacikiem z tym roztworem telefon, klawiaturę komputera czy klamki. Poza tym, idzie Wielkanoc więc zawsze przyda się do ciast ;). 

    To prawda, że większość niebezpieczeństw związanych z wirusem czai się na zewnątrz, ale to nie oznacza, że powinniśmy przestać dbać o czystość w mieszkaniu. Podłogę myjmy roztworem octu i wody, zapewniam Was, że nieprzyjemny zapach ulatnia się w ciągu chwili. Epidemiolodzy coraz częściej zwracają również uwagę na poprawne wietrzenie mieszkania. Nie chodzi bynajmniej o to, aby mieć uchylone jedno okno przez cały dzień. O wiele lepszy efekt uzyskamy jeśli na pięć minut otworzymy na oścież wszystkie okna. Wietrzmy też pościel, poduszki z kanapy czy posłanie psa. Wymieniajmy ręczniki tak często jak tylko pozwala nam ich ilość.  

Wiem, że tego nie widać, ale moja sypialnia jest zawsze dobrze wywietrzona. Bardzo często pytacie mnie o to skąd mam prześcieradła z lambrekinem – faktycznie czasem trzeba się ich naszukać, ale łóżko wygląda dzięki nim dużo lepiej (zwłaszcza jeśli trzymamy pod nim pojemniki na buty (tak jak w moim przypadku). Najszerszy wybór ma zdecydowanie sklep Cellbes. Znajdziecie tam wersje bardziej minimalistyczne, jak i klasyczne i naprawdę wiele rozmiarów do wyboru.   

  Aby odkazić takie przedmioty jak klucze czy maski kilkukrotnego użytku, najlepiej użyć wrzątku. Przedmioty, które chcemy poddać dezynfekcji wkładamy do miski i zalewamy wrzątkiem – po kilku minutach możemy być pewni, że wirusy takiej kąpieli nie przeżyły. Można tak odkazić większość przedmiotów codziennego użytku. 

4. Kuchnia w czasach zarazy.

   Kwarantanna bardzo szybko weryfikuje niektóre nasze złe zwyczaje. Wydawało mi się, że już wcześniej marnowałam naprawdę mało jedzenia, ale teraz widzę jak na dłoni, że moja motywacja musiała być zdecydowanie za słaba, że dopiero gdy faktycznie dociera do nas to, że tego jedzenia może zabraknąć, zaczynamy intensywnie myśleć, jak dobrze je zagospodarować. Został mi w lodówce na wpół zjedzony jogurt? Użyję go do sosu do kotletów. Jedna trzecia chleba zrobiła się trochę czerstwa? No to będą małe grzanki do zupy. Nie jest to oczywiście odkrycie na miarę Newtona – od dawien dawna wiadomo przecież, że wiele popularnych dziś przepisów, powstało nie w wyniku radosnej twórczości wybitnych kucharzy, ale w wyniku różnych kryzysów, które wymuszały na gospodyniach domowych większą kreatywność. Nasze babcie do perfekcji opanowały sztukę przygotowywania smacznych dań z możliwie jak najmniejszej ilości produktów. Wszystko po to, by nawet w ciężkich czasach zapewnić rodzinie radość przy stole. Nic więc dziwnego, że gdy w życie weszły pierwsze restrykcje ograniczające rozprzestrzenianie się wirusa, w wielu polskich domach znów zapachniało racuchami…

   Racuchy, domowe frytki czy placki to naprawdę świetny sposób na udany wieczór, ale po blisko czterech tygodniach siedzenia w domu, powoli zaczyna brakować mi pomysłów na obiady. To też dobitnie pokazało, że, chociaż byłam przekonana, że gotuję całkiem nieźle, mój kulinarny repertuar jest jednak dosyć wąski – potrafię ugotować ledwie kilkanaście obiadowych dań. Aby dodać do naszych posiłków świeżości i nowych smaków skręcam więc w zupełnie inną stronę – przyprawy wschodu będą miłą odmianą po „mielonych” i makaronach. Nie wierzycie? To zróbcie super prostą Szakszukę z dodatkiem kuminu. 

   Poniżej przypominam też najprostszy sposób na czerstwą chałkę, tak aby nie zmarnował się nawet okruszek. Nie wiem czy jest na świecie coś pyszniejszego – a może ktoś z Was wykorzysta ten przepis w czasie Wielkanocy? 

Przepis na najpyszniejsze słodkie tosty na świecie.

Skład: 

1 chałka

3 jajka

łyżka cukru pudru

szklanka mleka

Do podania:

łyżka cukru pudru

syrop klonowy / konfitura

masło

Sposób przygotowania:

W misce roztrzepuję jajka z mlekiem i cukrem. Pokrojone kawałki chałki zamaczam z dwóch stron w masie jajecznej. Rozgrzewam masło z kroplą oliwy na patelni i przekładam na nią pokrojoną i namoczoną chałkę. Czekam aż się zarumieni i odwracam na drugą stronę. Podaję z cukrem pudrem, syropem klonowym lub konfiturą z róży. Cała chałka "powinna" zapełnić brzuchy trzem osobom. 

   W tym momencie stała już za mną cała brygada, a ich ślinka ściekała mi na kark, gdy pochylałam, się aby zrobić zdjęcia. Jestem pewna, że Wasi bliscy też będą szczęśliwi, jeśli zafundujecie im to proste i szybkie śniadanie. Nie wiem jakie macie plany na zbliżające się Święta Wielkanocne, ale nasze będą w tym roku inne niż zwykle. Cieszymy się, że nasi najbliżsi są zdrowi, nawet jeśli porozrzucani po różnych kątach świata. Trzymam się myśli, że następną Wielkanoc na pewno spędzimy wszyscy razem. Póki co, doceniam jak nigdy nasz mały kawałek ziemi, hamak i kilka metrów kwadratowych trawy i przesyłam Wam wszystkim trochę słońca. 

kurteczka i czapeczka z wełny – BebeConcept // biała sukienka – MLE Collection (niebawem w sprzedaży) // płaszcz – Zara (stara kolekcja)

My widzimy się jeszcze przy okazji niedzielnego wpisu, ale już teraz życzę Wam miłych świątecznych przygotowań! Aha. Zapomniałabym. Zostańmy w domu :).

 

*  *  *

 

LOOK OF THE DAY

slippers / kapcie – EMU Australia on eobuwie.pl

white jeans / białe dżinsy – Mango (ale po wielu przeróbkach)

t-shirt / koszulka – NAKD

belt / pasek – Polene

   Chciałam dzisiejszy wpis opublikować bez tekstu, bo pracuję teraz nad dłuższym artykułem, który pojawi się w nadchodzącym tygodniu, a że siadam do niego w każdej wolnej chwili, to na dzisiejszy "look" jakoś nie starczyło już czasu. Muszę jednak przyznać, że kontakt z Wami to coś, co w ostatnim czasie bardzo podtrzymuje mnie na duchu – nawet jeśli w komentararzach nie zawsze ze wszystkimi się zgadzam. Rozweselanie obserwatorów to podobno teraz powinność influencerów, mam więc nadzieję, że kilka zdań o beztroskich tematach nie będzie Wam tutaj wadziło. 

   Kwarantanna całego zachodniego świata to dla branży mody niezwykły test. Przyszłość pokaże, czy zmieni się ona na stałe – póki co, marki z kategorii "homewear" nie powinny narzekać, chociaż  akurat ja w dalszym ciągu staram się opierać dresom noszonym na co dzień. Albo inaczej: nosiłam je na co dzień przed epidemią, ale teraz, dla podtrzymania pozorów normalności i samodyscypliny, celowo z nich rezygnuję. Kapcie natomiast to teraz moje ulubione obuwie. Poprzednie, które miałam, okazały się niestety dla Portosa zbyt pyszne, ale te nowe godnie je zastępują. 

 

 

Last Month

   I always try to share my smile with you, but today it will be more difficult than usually. The blog has never been a space where I would air my grievances. Regardless of the problems and various crisis situations that I’ve faced over the past few years, I never allowed the negative emotions to cloud the content that you could find here. Today, it’s not about my smaller or larger concerns – all of us, without exceptions, are in dire straits and pretending that it doesn’t affect my mood would rather be a sign of ignorance than a sign of strength.

   In the last month’s photos, you can easily notice how our life has changed overnight. In the first half of March, everything was just beginning – the disturbing news from Italy were only starting to reach us, but the threat seemed to be far away. For the last several days, following the top-down guidelines, I’ve stayed home – for years, we’ve been talking about the importance of slowing down, so now everyone has slowed down…

* * *

   Staram się zawsze dzielić z Wami uśmiechem, ale dziś będzie to trudniejsze niż zwykle. Blog nigdy nie był dla mnie miejscem do wylewania swoich żali. Niezależnie od problemów i różnych kryzysów, które spotykały mnie w ostatnich latach, nie pozwalałam sobie na to, aby moje złe emocje przysłoniły treści, które tu znajdowałyście. Dziś nie chodzi jednak tylko o moje mniejsze lub większe troski – wszyscy, bez wyjątku, znaleźliśmy się w trudnej sytuacji i udawanie, że nie odbija się ona na moim nastroju byłoby nie tyle oznaką siły, co przejawem ignorancji.

W relacji z minionego miesiąca łatwo zauważyć, jak nasze życie zmieniło się z dnia na dzień. W pierwszej połowie marca ledwie czuliśmy na karku oddech zbliżającej się epidemii – z Włoch dochodziły niepokojące wieści, ale zagrożenie wydawało się być daleko stąd. Od kilkunastu dni, zgodnie z odgórnymi wytycznymi, siedzę jednak w domu – od lat dużo mówiło się o tym, że trzeba "zwolnić", no więc zwolniliśmy…

1.Warszawska kawiarnia. // 2. Wnętrze Authorrooms, w którym zatrzymaliśmy się na noc. Byliśmy w Warszawie całą rodziną, więc podróż w dwie strony jednego dnia nie wchodził w grę. // 3. Ta sukienka miała być naszą propozycją na Wielkanoc ;). // 4. Co wybierasz? Wszystko! //Plan był taki, aby kampanię letniej kolekcji MLE Collection zrealizować w marcu na Sycylii, ale wirus pokrzyżował nam plany. Dobrze, że w Warszawie też są fajne miejsca. Nad zdjęciami do MLE Collection zawsze pracuję zupełnie inaczej niż w przypadku bloga. Już teraz musiałyśmy fotografować produkty, które wejdą do sprzedaży późną wiosną – zadbałyśmy więc o odpowiedni anturaż i trochę poudawałyśmy, że jest ciepło. … że niby południowa Francja…a tak naprawdę północna Norwegia ;). 

Proszę nie sprzątać, nie dokończyłyśmy jeszcze zawartości słoików. 

Asia w kardiganie Mackay czeka już na śniadanie.Tym razem w Warszawie mieliśmy wyjątkowego pomocnika!Warszawska Wozownia była naszą kolejną lokalizacją. 1. Tyle nieodkrytych miejsc… // 2. I niezjedzonych rogalików… // 3. I świeżych brioszek… // 4. Na zdjęciach zawsze jest też dużo śmiechu! //Ostatnia nasza wizyta na psiej plaży.
1. Kolejni koledzy Portosa poznani na spacerze. Przez kwarantannę Portos musiał ograniczyć spotkania z psimi znajomymi. // 2. Mały kawałek świata. // 3. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem (lub kawą). To cud, że mój laptop jeszcze nie oberwał. // 4. Niebo nad sopockim molo.  // Gdy zobaczyłam tę szafkę nocną, wiedziałam, że po nią wrócę! :) To stary mebelek, ale na pewno można gdzieś upatrzeć coś podobnego. Piątek w domowym biurze. Tutaj wciąż jeszcze myślałam, że nasze plany z MLE Collection uda się zrealizować. Mój wymarzony model. Upinamy i podpinamy. To ostatni moment na poprawianie prototypów.
1. Ten wzór i opalona skóra… // 2. Bałagan. // 3. Stokrotki, niezapominajki, tymianek – czyli zakupy do ogródka w moim ulubionym Narcyzie. // 4. Portos zawsze zaśnie we właściwym miejscu i o właściwym czasie.  //Wizyta w showroomie Iconic w Gdańsku.Super miejsce i piękne rzeczy. Słodkie poranki.W ostatnich tygodniach prezentuję przede wszystkim styl domowo sportowy :). Tę białą kurtkę kupiłam jeszcze nim okazało się, że będę w niej chodzić głównie do ogrodu :).  Model od CARRY jest idealny, ale od razu uprzedzam, że wybrałam większy niż normalnie rozmiar (M) dzięki czemu kurtka jest oversizowa i (przy opuszczonych rękach ;)) sięga za pupę.  1. Tak pięknie kwitła a teraz marznie. Pogoda oszalała. // 2. W mojej garderobie ostatnio więcej bieli. // 3. Mamo wstawaj, wstawaj! Jest już 5:30! // 4. Peeling, który pozwala mi teraz przetrwać bez zabiegu dermapen :). //Naturalny peeling enzymatyczny to nowość od MIYA Cosmetics. Jestem pewna, że wiele z Was zna już tę markę i ceni sobie jej produkty. Pamiętam bardzo dobrze, że pytałyście o kod zniżkowy i w końcu go mam! Jeśli macie ochotę wypróbować peeling, bądź pozostałe kosmetyki od MIYA Cosmetics, to wystarczy, że w koszyku użyjecie kodu mlexmiya20 i od razu otrzymacie 20% rabatu na wszystkie produkty w cenach regularnych (kod jest ważny 7 dni).1. Ostatki z gałązek Magnolii.  // 2. Najlepszy zjadacz kanapek na świecie. // 3. Chyba w końcu zaczniemy doceniać ten nasz malutki ogródek… // 4. Lubię tu siedzieć i patrzeć na wędrujące światło. //Sweter do kostek to jest to!I tu oto znalazły miejsce moje ogródkowe zakupy. Póki co nie ufam pogodzie i nie sadzę ich do ziemi. 1. To jest najpopularniejszy wpis tego miesiąca. Przeczytajcie o zdrowiu psychicznym w czasie kwarantanny. // 2. Trampkowy zespół. // 3. Kto trzyma zabawki w pokoju dziecka? Na pewno nie ja ;). // 4. Tak małe torebki były ostatnio modne, gdy chodziłam do przedszkola, ale cieszę się, że wróciły do łask. On mówi „ja się nimi zajmę, a ty spokojnie sobie popracuj” a ja mówię „to patrz i licz do dziesięciu”.Ten wpis znajdziecie tutaj1. Nietypowa ale niezwykle urokliwa odmiana tulipanów. Nie widać na pierwszy rzut oka, ale wyglądają trochę jak rośliny owadożerne :)  // 2. Przerwa w pracy. // 3. Wiosenny rumianek na naszej ukochanej kołderce. // 4. Zlew nigdy nie zawodzi. Zlew zawsze znajdzie dla ciebie zajęcie. //A tu już rumiankowa kołderka w całej okazałości. Ten piękny wzór stworzyła pani Agata, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych. To już drugi komplet pościeli od Layette który trafił do naszego domu (mam też wersję zimową). Na stronie znajdziecie także między innymi ręczniczki czy prześcieradła z tym motywem, ale również wiele innych akcesoriów.1. Chciałybyśmy pójść na plażę albo do babci :(. // 2. Tę tartę pokazywałam Wam na Instastories i wiele z Was pytało mnie o przepis. Dla tych co przegapili link odsyłam tutaj (chociaż prawda jest taka, że trochę go zmodyfikowałam). // 3. Zostań w domu. Można spędzić miło czas i napić się… soku, albo poćwiczyć jogę jak ta pani na obrazie. // 4. Nasze okno na świat. //Pobudki coraz wcześniejsze. 1. Szukamy ptaszków do pary. // 2. Pobiliśmy w tym miesiącu rekord jeśli chodzi o ilości placków z jabłkami, racuchów i domowych frytek. // 3. No i skończyły nam się drożdże. A więc teraz kruche tarty.  // 4. Efekt uniesienia u nasady do pozazdroszczenia ;).  //

Portos ma już poranną jogę za sobą.Łóżko mnie zjadło i jestem mu za to wdzięczna.Biuro, kawiarnia, restauracja i salon kosmetyczny w jednym. Na długie godziny przed kompem polecam nie tylko pyszne kanapki, ale jakiś kosmetyk pod ręką. Skoro nie można wyjść i podziwiać wiosny, sprowadziłam ją sobie do domu.Ten fotel jest przyczyną niekończących się pytań, dlatego postanowiłam dodać jego zdjęcie w całej okazałości. To kolejny stary mebel, któremu postanowiliśmy dać nowe życie. Fotel ma ponad sto lat i należał do pradziadka mojego męża. I kolejne pytanie, które pojawia się bardzo często – boazeria ścienna, którą mamy w pokoju dziecka to nie jest dzieło stolarza – można ją kupić w sklepie internetowym i zamontować samemu.                              Coraz cięższy ten pakunek. 
Ostatnie zapasy.Polecam tę książeczkę wszystkim mamom, które chcą pomóc dzieciom chociaż trochę zrozumieć dzisiejszą sytuację. Pewnego poranka szkoła dla wilczków zostaje zamknięta. Wielki zły wilk musiał zatem zająć się czternaściorgiem swoich dzieci! Znajoma historia, prawda? W bardzo delikatny sposób są tu ujęte różne rodzinne trudności, którym trzeba umieć zaradzić. Bardzo podoba mi się ta opowieść. Ta książeczka jest super!1. Ulubiona scena z książeczki "Wielki Zły Wilk i czternaście małych wilczków", kiedy wszyscy wspólnie czytają. // 2. Sobotnie śniadanie. // 3. Kawa i praca. // 4. Tak zwane "odkłaczanko". //Ulice Sopotu. 
Mniej więcej rok temu. Dwa tygodnie temu mój kolega Psycholog powiedział mi, że niedługo będę tęsknić nawet za zwykłą jazdą samochodem. Wolałabym żeby się mylił…

Dziś rano świętowaliśmy czyjeś urodziny. Wszystkiego najlepszego Kochanie. Albo raczej: wszystkiego najnormalniejszego! Nam wszystkim!

* * * 

 

Słodkie wspomnienia z Warszawy, czyli zdjęcia produktów MLE które Wam obiecałam.

Gdyby ktoś powiedział mi tamtego dnia, że za kilka tygodni będę musiała diametralnie zmienić swój styl życia, a pójście z koleżankami do kawiarni na śniadanie stanie się niedostępnym dla nikogo marzeniem, to pewnie kazałabym się tej osobie puknąć w głowę.

Koronawirus bardzo szybko pokrzyżował nam nasze służbowe plany. Na początku marca zrezygnowałyśmy z planowanej miesiącami kampani reklamowej we Włoszech. Kilka Czytelniczek wypomniało mi wtedy, że przesadzam i niepotrzebne sieję panikę (dziś chciałabym aby miały rację), ale dla nas było jasne, że nawet najlepsze działania promocyjne nie są warte narażania czyjegoś zdrowia. 

Spotkałyśmy się więc na szybko w Warszawie i przy okazji wizyty w szwalni, przygotowałyśmy parę zdjęć naszych nowych produktów. Zdjęć jest mało, bo nowe okoliczności uniemożliwiły nam uszycie trzech modeli. Mamy co prawda prototypy, z którymi wykonałyśmy zdjęcia, ale rozpoczęcie ich produkcji nie jest w tym momencie możliwe. 

Takiej czarnej, klasycznej szmizjerki od dawna brakowało w mojej szafie. Sukienka wejdzie do sprzedaży w kwietniu. Tej sukienki już na pewno nikomu nie oddam ;). Jeśli szukacie czegoś eleganckiego i wygodnego zarazem to ten model na pewno Was zachwyci. Wprowadzamy go do sprzedaży już jutro. Ta sukienka jest już w sprzedaży. To kolejny model, który z powodzeniem można nosić wczesną wiosną, a latem łączyć go z klapkami albo sandałami. Przy tym produkcie wykorzystałyśmy wysokogatunkową wiskozę. Biała sukienka z ażurowej bawełny powinna wejść do sprzedaży w kwietniu. 
Sukienka na jedno ramię w końcu została przez nas ostatecznie zatwierdzona – niestety, z uwagi na obecną sytuację musieliśmy wstrzymać się z jej produkcją aż do końca kwietnia. Z kolei kardigan, o który pytałyście mnie w komentarzach nareszcie jest już dostępny. 

 

Top 5: Najlepsze stylizacje polskich blogerek #zostańwdomu

  This time, the ranking of the best Instagram outfits is slightly unusual because that’s what the situation in which we live is right now. The prevailing epidemic forced the greater part of society to stay at home and that’s not different when it comes to my colleagues in the blog industry. On the profiles, you can see homes, sweatsuits, and unmade beds. Inspiring? Or maybe irritating?

* * *

   Tym razem ranking najlepszych instagramowych stylizacji jest nietypowy, tak jak sytuacja, w której wszyscy się znaleźliśmy. Panująca epidemia zmusiła sporą część społeczeństwa do zostania w domu i nie inaczej jest z moimi koleżankami po fachu. Na ich profilach możemy zobaczyć domowe pielesze, dresy i nieposłane łóżka. Inspirujące? A może irytujące?

MIEJSCE SZÓSTE

@patiness_official

A white shirt borrowed from your boyfriend – it’s a classic piece that has been present in Hollywood productions for years. Despite the fact that I prefer “keeping it buttoned up” and dress as usual, it’s really nice to look at such a picture.

Biała koszula pożyczona od chłopaka – to klasyka, którą od lat widzmy w hollywoodzkich produkcjach. Chociaż ja wolę w tych dniach "trzymać fason" i ubierać się tak jak zawsze, to miło popatrzeć na taki obrazek. 

MIEJSCE PIĄTE

@oliviakijo

A date with your beloved man via Skype? This outfit will be ideal. Olivia’s husband is a doctor and we’re all keeping our fingers crossed for him (and for all healthcare professionals).

Randka z ukochanym przez skype'a? Ten zestaw będzie idealny. Mąż Oliwii jest lekarzem i bardzo mocno trzymamy za niego kciuki (jak za całą służbę zdrowia!).

MIEJSCE CZWARTE

@agnieszkasolon

Cycling leggings and a basic t-shirt – is there anything that could be more comfortable? In late spring, this outfit will be surely ideal under an “oversized” blazer with a belt and heeled sandals. Hopefully, we can use such options then.

Legginsowe kolarki i basicowy t-shirt – czy może być coś wygodniejszego? Późną wiosną ten strój z pewnością sprawdzi się idealnie z "za dużą" marynarką, paskiem i sandałami na obcasie. Obyśmy mogli wtedy skorzystać z takich propozycji. 

MIEJSCE TRZECIE

@juliakonstancja

Can there be anything more comfortable than this sweatsuit set? At MLE Collection, we had two such sets and there wasn’t a week that I wouldn’t wear one of them. I wouldn’t probably go for a white set, but Julia looks superb in it.

Czy może być coś bardziej wygodnego niż dresowy komplet? W MLE Collection miałyśmy dwa takie zestawy i nie ma tygodnia, żebym nie włożyła któregoś z nich. Na biały chyba bym się nie zdecydowała, ale Julia wygląda w nim super. 

MIEJSCE DRUGIE

@cajmel

Even though I really like jersey dresses, I never get anything like that because I can’t really make up my mind. Maybe it’s the pronounced beauty of Karolina that makes it look not like pyjamas.

Chociaż bardzo podobają mi się takie dzianinowe sukienki, to sama jakoś nigdy nie mogę się na nie zdecydować. Być może to wyrazista uroda Karoliny sprawia, że nie wygląda to jak pidżama. 

MIEJSCE PIERWSZE

@nataliakopiszka

First place goes to my favourite outfit ;) If you haven’t read my last post (which had become the most popular post of the month within minutes), you should definitely catch up – you’ll know why you should wait with such an outfit until Saturday.

Miejsce pierwsze zajęła moja ulubiona stylizacja. ;) Jeśli nie czytałyście ostatniego wpisu (który w zaledwie kilkadziesiąt minut stał się najpopularniejszym wpisem miesiąca) to koniecznie to nadróbcie – będziecie wiedziały dlaczego z taką stylizacją powinnyśmy poczekać do soboty. 

Look of The Day, który warto przeczytać, a nie tylko zobaczyć.

   Taking the opportunity that many of you are visiting the blog in expectation of a Sunday post (and that’s right), I’ve decided to pursue it and sneak in a few pieces of information that might come in handy in the following days. I’m not a virologist or an epidemiologist, and the online world is rife with information on how to maintain appropriate hygiene and avoid infection. That’s why I decided to focus on another issue that hasn’t been taken up by the media yet, and it is, indeed, connected with my original profession of a psychologist.  

   Most of us have decided to undergo isolation at home out of their own free will. Despite the fact that we feel healthy, we approach the situation with responsibility and we change our lifestyle. So far, it hasn’t been too hard: it’s weekend for which we are waiting with longing, and lazing around on the couch doesn’t seem such a bad perspective. Additionally, probably many of you are thinking that tomorrow you are going back to work. In the meantime, the disruption of the everyday Monday-Friday routine causes more uncomfortable effects for our mental state. Even though tomorrow, the day after tomorrow, and two days after tomorrow our mood can be maintained at a high level, after seven days, our voluntary quarantine may take its toll – it’s better to be aware of that beforehand and know how to cope with some mechanisms of our mind than crawl up the walls afterwards.  

   But let’s start from the very beginning. Our brain in order to function properly needs stimuli. Both too many and too few of them may be the cause of stress and result in the decrease of performance. As much as we are able to imagine that too many stimuli can be irksome (it’s enough to recall how we feel after a birthday party of a seven-year-old child), it’s hard to believe that doing nothing may be, in fact, harmful. And yet, it happens.  

   For many years, psychologists have been conducting experiments and studies on the effects of staying in isolation. The objects of their analysis were, among others: Chilean miners, trapped underground for two months, emigrants facing social isolation, sailors, members of polar expeditions or space missions. Regardless of the fact whether the studied group was forced to stay in isolation by the external factors (for example, due to a catastrophe) or took action voluntarily (astronauts, Himalayan climbers) – all people went through the same changes in behaviour that are a result of lack of external stimuli. 

   The study conducted by J.T. Shurley in the 60s of the previous century showed that in an environment with scarce stimuli already after a few hours, you may experience first symptoms: hallucinations, loss of spatial orientation, and mostly fear and the need to flee and terminate the participation in the experiment. Don’t worry, I’m not writing that to scare anyone – laboratory experiments always include extreme circumstances on purpose in order to precisely see, in black and white, the phenomena that take place inside of our mind. At home, we won’t fall prey to such a situation, but we already should start thinking how to cope with a decreased number of events in our lives. Just as scientists after a few hours want to terminate the study, after a week of isolation, we will also feel the need to meet with friends, and we can’t do that right now.  

   Our situation is considerably easier in comparison to the situation of a space station or submarine crew, not to mention people who were somehow trapped and risk their lives. However, the mechanisms taking place inside of our minds are the same – the difference is the intensity. Thus, we can use similar tool to cope with the so-called sensory hunger. The most important principle that is best to be implemented from tomorrow morning is maintaining fixed periods of activity and rest. Get up from bed at the same time that you do on a regular basis, do your tasks between the same hours as before, and only then get back to pleasures. So if you need to switch to remote work, the situation is a lot easier because you have no other choice. However, it’s worth preparing a space at home that would be your “home office”, don’t switch on the TV and just tick off consecutive tasks from your list. If you are on an administrative leave, create a list of the less pleasant but useful things (washing the fridge, fixing a broken drawer, doing some cleaning in the documents, etc.) that you need to do before a certain hour. The stronger the routine and the regime, the longer you’ll maintain good mood and positive approach. Only after everything is complete, you can take some rest and relax – and now you need to resort to your creativity. Television and a book are too little. Recall card and party games, take out puzzles, and maybe you’ll try a family workout with Chodakowska or Lewandowska?  

   The changing mood and its decrease are the main enemy of such a situation. After a longer period of spending time in the same group of people within a small space, it’s really easy for conflicts to start. Even if we spend this time with people that we love the most in the world. Why? Because quarrels are extremely stimulating – something has finally started happening. There is great likelihood that within a few days it’ll be a lot easier for us to lose control over our actions and emotions. Skirmishes aren’t really a remedy for staying in isolation. You need to determine the activities that you’ll do alone at the very beginning so that each person has time for themselves. You can still walk out the dog (of course, away from clusters of people), clean the balcony, or prepare a home-based SPA in your bathroom. Such trivial activities will allow us to keep our cool. The more so that the studies conducted by J.F Terelak involving the residents of an Antarctic station showed that people who are forced to spend time with one another enjoy contacting each other less. Additionally, the smaller the group, the faster it happens. Pay attention to taking breaks while being together so that you can enjoy the time when you can again sit together on the couch in front of a TV screen.  

   Scientists claim that one thing that helped the Chilean miners who were trapped underground was the fact of maintaining contact with people above the ground. They were regularly informed on the progress of the rescue operation, they were mobilised, and their spirits were being continuously kept up. The miners were also able to contact their nearest and dearest – it was very limited but it still allowed them to keep their sanity. At the moment, we shouldn’t pay each other visits, but we have many tools that will allow us to maintain constant contact with our families and friends – we should use them. A simple instant message that goes “how are you?” will be a blissful stimulus for a person who is spending another day alone and who up to a certain point had been the life and soul of the party. It’s also worth sending such messages to a number of people – first of all, it will be a nice gesture, secondly, each response will be a small but important portion of stimuli.  

   Our isolation from the outside world is extremely comfortable – we can sit at our homes, talk on Skype with our nearest and dearest, we have something to eat, air to breathe, and beds to sleep in – from a psychological point of view these things are very relevant – the inflow of information is totally unobstructed. Television and the Internet allow us to stay up-to-date with everything that is going on at the moment outside of our four walls. Besides, psychologists are unanimous that sometimes the sole thought of the processes that take place in our minds helps us to control ourselves to a certain extent. If we know that during the upcoming days we can be more irritated and depressed due the decreased number of stimuli and limited freedom, we’ll be better at noticing negative consequences and at counteracting them.  

   To finish off, I’d like to write a few words to all those who would be eager to undergo such a home voluntary quarantine, but for some reasons they need to work. I can imagine that reading about how to cope with boredom may not be inspiring for you. But the more people can fight the temptation to leave the house, the faster the society returns to its previous state. The more discipline we have, the better for those who are fulfilling their public duty. Doctors, nurses, pharmacists, but also people working behind the counter, thanks to whom we can buy food – out of respect for their health and the risk that they take for our good, I ask all my readers to stay at home. 

Sources: “The Social Animal” by Elliot Aronson, "Człowiek w sytuacjach ekstremalnych: Izolacja antarktyczna oraz Introspekcje antarktyczne" Jan F. Terelak, "Dwa tysiące stóp pod ziemią" Jan F. Terelak Charaktery 11/2010.

* * *

   Korzystając z tego, że sporo z Was zagląda na bloga, spodziewając się nowego niedzielnego wpisu (i słusznie), postanowiłam wykorzystać okazję i przemycić tutaj parę informacji, które za kilka dni mogą okazać się przydatne. Nie jestem wirusologiem czy epidemiologiem, a informacji o tym, jak zachować odpowiednią higienę i uniknąć zarażenia, jest w tym momencie mnóstwo, więc postanowiłam skupić się na innej kwestii, która nie została jeszcze w mediach nagłośniona, a wiąże się akurat z moim wyuczonym zawodem psychologa.

   Większość z nas postanowiło poddać się domowej izolacji z własnej nieprzymuszonej woli. Mimo tego, że czujemy się zdrowi, odpowiedzialnie podchodzimy do tematu i zmieniamy swój tryb życia. Póki co, nie jest to trudne: mamy weekend, na który zawsze czekamy z utęsknieniem, a leniuchowanie na kanapie nie wydaje się wcale taką złą perspektywą. W dodatku, pewnie wielu z Was cieszy się na myśl o tym, że jutro nie trzeba będzie iść do pracy. Tymczasem to właśnie zaburzenie tej codziennej poniedziałkowo-piątkowej rutyny wywołuje bardziej niekomfortowe skutki dla naszej kondycji psychicznej. I o ile jutro, pojutrze i popojutrze nasz nastrój może utrzymywać się na wysokim poziomie, o tyle po siedmiu dniach nasza dobrowolna kwarantanna może dać się mocno we znaki – lepiej wiedzieć zawczasu, jak poradzić sobie z niektórymi mechanizmami naszego umysłu, niż potem chodzić po ścianach.

   Ale od początku. Nasz mózg, aby funkcjonować prawidłowo, potrzebuje bodźców. Zarówno zbyt wielka, jak i za mała ich ilość może być źródłem stresu i spadku sprawności działania. O ile łatwo jest nam wyobrazić sobie to, że nadmiar bodźców może być irytujący (wystarczy przypomnieć sobie, jak czujemy się po imprezie urodzinowej siedmiolatka), o tyle ciężko uwierzyć, że „nicnierobienie” może być szkodliwe. A jednak.

   Od wielu lat psychologowie prowadzą eksperymenty i badania nad skutkami przebywania w izolacji. Obiektem ich analiz byli między innymi: chilijscy górnicy, uwięzieni pod ziemią przez dwa miesiące, emigranci doświadczający izolacji społecznej, marynarze, członkowie wypraw polarnych czy misji kosmicznych. Niezależnie od tego, czy badana grupa została do izolacji zmuszona przez czynniki zewnętrzne (na przykład w wyniku katastrofy), czy świadomie podjęła się działań, które wymuszały izolację (kosmonauci, himalaiści), u wszystkich osób zachodziły zmiany w zachowaniu, będące wynikiem ograniczenia dopływu bodźców.

  Badanie przeprowadzone przez J.T. Shurleya w latach 60-tych ubiegłego wieku pokazało, że w warunkach skrajnie ubogich bodźców już po kilku godzinach pojawiają się pierwsze zaburzenia: halucynacje, utrata orientacji przestrzennej, a przede wszystkim lęk, wielka potrzeba ucieczki i zakończenia udziału w eksperymencie. Spokojnie, nie piszę tego po to, aby kogokolwiek nastraszyć – eksperymenty laboratoryjne celowo tworzą ekstremalne okoliczności, aby jak najdokładniej, czarno na białym, zobaczyć zjawiska zachodzące w naszym umyśle. W domowych warunkach nic podobnego nam nie grozi, ale już dziś powinniśmy pomyśleć o tym, jak poradzić sobie z mniejszą liczbą wrażeń. Bo, tak jak badani po kilku godzinach chcą zakończyć badanie, tak my po tygodniu dobrowolnej izolacji będziemy chcieli umówić się ze znajomymi, a tego w obecnej sytuacji robić nie wolno.

   Nasza sytuacja jest o niebo łatwiejsza od załogi statku podwodnego czy stacji kosmicznej, nie mówiąc już o osobach, które zostały z jakichś powodów uwięzione i boją się o własne życie, ale mechanizmy zachodzące w naszym mózgu są takie same – różni się jedynie ich natężenie. Możemy więc wykorzystać podobne narzędzia, aby poradzić sobie z tak zwanym głodem sensorycznym. Najważniejszą zasadą, którą najlepiej wprowadzić od jutra, jest utrzymywanie stałych pór aktywności i wypoczynku. Wstajemy o tej samej porze co zawsze, obowiązki wykonujemy w tych samych godzinach co wcześniej i dopiero później pozwalamy sobie na przyjemności. Jeśli macie pracować zdalnie, to sytuacja jest ułatwiona, bo nie macie innego wyjścia. Warto jednak przygotować sobie w domu coś na kształt biura, nie włączać telewizora i odhaczać kolejno wykonane zadania. Jeśli jesteście na przymusowym urlopie, zróbcie listę mniej przyjemnych, ale pożytecznych rzeczy (umycie lodówki, naprawa niedziałającej szuflady, porządek w papierach na biurku, itd.), które musicie wykonać do konkretnej godziny. Im mocniejszy reżim sobie w tym temacie narzucicie, tym dłużej zachowacie dobry nastrój i pozytywne nastawienie. Dopiero później możecie pozwolić sobie na relaks, ale i tu potrzebna będzie Wasza kreatywność. Telewizor i książka to za mało. Przypomnijcie sobie gry towarzyskie i karciane, wyciągnijcie z szafy puzzle, a może dacie się też namówić na rodzinne treningi z Chodą lub Lewą?

   Zmienność nastroju i jego obniżenie jest głównym wrogiem ludzi w takiej sytuacji. Po dłuższym czasie przebywania w tej samej grupie na małej powierzchni zawsze łatwiej o konflikty. Nawet jeśli jesteśmy z osobami, które kochamy najbardziej na świecie. Dlaczego? Bo kłótnie działają niezwykle stymulująco, nareszcie coś się dzieje. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że za kilka dni znacznie łatwiej damy się wyprowadzić z równowagi. Awantury nie są jednak remedium na przebywanie w izolacji. Trzeba zawczasu ustalić czynności, które codziennie będzie się robić w pojedynkę, tak aby każde z nas miało też czas dla siebie. Wciąż można wyprowadzać psa, (oczywiście z daleka od skupisk ludzkich), robić porządki na balkonie czy urządzić domowe SPA w łazience. Takie trywialne czynności pozwolą nam zachować spokój. Tym bardziej, że badanie przeprowadzone na mieszkańcach stacji antarktycznej przez J.F. Terelaka pokazało, że ludzie skazani na siebie coraz mniej cieszą się z wzajemnych kontaktów. Na dodatek im mniejsza grupa tym szybciej dochodzi do tego zjawiska. Zwróćcie więc uwagę na to, aby robić kontrolowane przerwy w byciu razem, tak aby móc ucieszyć się z tego, gdy znów spotkacie się na kanapie przed telewizorem.

   Badacze twierdzą, że jedną z rzeczy, która pomogła przetrwać uwięzionym pod ziemią chilijskim górnikom, był fakt nawiązania łączności „z górą”. Regularne informowanie ich na temat postępującej akcji ratowniczej mobilizowało uwięzionych i podtrzymywało na duchu. Górnicy mieli też dzięki temu kontakt z bliskimi – bardzo ograniczony, ale jednak znaczący dla ich psychiki. My nie powinniśmy się teraz nawzajem odwiedzać, ale mamy do dyspozycji bardzo wiele narzędzi umożliwiających stały kontakt z naszymi rodzinami i przyjaciółmi i musimy z nich korzystać. Zwykły sms o treści „jak się czujesz?” będzie upragnionym bodźcem dla osoby, która kolejną dobę spędza w samotności, a do tej pory jej życie towarzyskie kwitło w najlepsze. Warto rozesłać takie wiadomości do kilku osób – po pierwsze, im będzie miło, po drugie, każda odpowiedź będzie dla nas małą, ale ważną porcją wrażeń.

   Nasza izolacja od świata zewnętrznego jest niezwykle komfortowa – możemy siedzieć w naszym domu, rozmawiać przez Skype'a z najbliższymi, mamy co jeść, czym oddychać, gdzie spać i – co z psychologicznego punktu widzenia niezwykle istotne – dopływ informacji jest całkowicie niezakłócony. Telewizja i internet pozwalają nam być na bieżąco ze wszystkim co dzieje się poza naszymi czterema ścianami. Poza tym, psychologowie są zgodni, że czasem sama świadomość zachodzących w naszej głowie procesów pozwala je w pewnym stopniu kontrolować. Jeśli wiemy, że w nadchodzących dniach możemy, w wyniku mniejszej ilości bodźców i ograniczenia naszej wolności, być bardziej rozdrażnieni i przygnębieni łatwiej wyłapiemy te negatywne konsekwencje i będziemy mogli im przeciwdziałać.

   Na koniec chciałam napisać kilka słów do tych wszystkich, którzy chętnie poddaliby się takiej domowej, dobrowolnej izolacji, ale z różnych powodów muszą pracować. Domyślam się, że czytanie o tym, jak radzić sobie z nudą, może być dla Was irytujące. Jednak im więcej ludzi będzie umiało poradzić sobie z pokusą wychodzenia z domu, tym szybciej wszystko wróci do normy. Im bardziej będziemy zdyscyplinowani, tym lepiej dla tych, którzy spełniają teraz swój obywatelski obowiązek. Lekarze, pielęgniarki, farmaceuci, ale też osoby pracujące na kasie, dzięki którym możemy kupić jedzenie – z szacunku dla ich zdrowia i ryzyka jakie podejmują w imię szerszego dobra, proszę wszystkie Czytelniczki, aby zostały w domu. 

 

Źródła: "Człowiek – istota społeczna" Elliot Aronson, "Człowiek w sytuacjach ekstremalnych: Izolacja antarktyczna oraz Introspekcje antarktyczne" Jan F. Terelak, "Dwa tysiące stóp pod ziemią" Jan F. Terelak Charaktery 11/2010.