Wpis powstał we współpracy z marką Senelle, NewbyTea i wydawnictwem Insignis.
Po kilku latach znów jestem w stajni i stoję koło boksu. Wpatruję się w izabelowatego konia, który czeka, aby go osiodłać. „Podciągnij popręg, ale nie za mocno, strzemiona poprawię sobie na padoku, czy umiem jeszcze włożyć wędzidło?” – w głowie przerabiam to, co jeszcze pamiętam i staram się pomóc na tyle, na ile potrafię, bo wiem dobrze, że w świecie koniarzy mijanie się od przygotowywania rumaka jest zawsze źle widziane. Wychodzę z moim kopytnym kolegą i macham do życzliwej widowni, która przyjmuje już zakłady czy uda mi się wsiąść w siodło bez pomocy. Jest ciepły lipcowy poranek, a moja głowa w końcu skupia się tylko na jednym – aby trzymać pięty w dole.
Tego było mi trzeba, bo w ostatnich tygodniach co chwilę zabierałam się za coś nowego, nie kończąc wcześniej tego, co już zaczęłam. To trochę rozbija. Wrażenie, że coś nas przerasta towarzyszy pewnie co jakiś czas każdemu z nas – grunt, aby nie weszło nam w krew :). Patrząc jednak na to dzisiejsze zestawienie mam wrażenie, że w lipcu pisałam więcej niż przez ostatnie pół roku, przeczytałam dzieciom małą bibliotekę, pokonałam wiele technologicznych przeszkód, odwiedziłam miejsca za którymi tak bardzo tęskniłam i potrafiłam się cieszyć z małych rzeczy – nawet w poniedziałki :). A co jeszcze u mnie słychać? Zapraszam do długiej fotorelacji!
Lipiec powinien kojarzyć się z zabawą na świeżym powietrzu, ale my rozpoczęliśmy go przedszkolnym wirusowym mutantem i umilaliśmy sobie czas choroby w domu…
1. … a to pozwoliło nam nadrobić kilka remontowych spraw. Szczera rada ode mnie – zastanówcie się trzy razy nim uznacie, że same będziecie malować drewniane żaluzje (można je kupić w marketach budowlanych, ale tylko w surowym drewnie). 2. W czasie choroby nasze mieszkanie zamienia się w jedną wielką czytelnię (czynną całą dobę).
Ten miesiąc był zdominowany przez podcasty. Moje, cudze, nagrywane w szafie i w profesjonalnym studio. Nowa przygoda w końcu nabiera rozpędu.
Mój kanał dostępny jest do odsłuchania na iTunes i na Spotify – w tym miesiącu pojawił się tam nowy odcinek i lada dzień dodam kolejny.
Chorowanie w upale? Nie polecam. Chociaż w sumie… Było segregowanie starych zdjęć w przerwach między herbatami z miodem i cytryną, nadrabianie bajek Disney'a, które – szczerze przyznam – sama też oglądałam z przyjemnością. Znalazła się nawet wolna chwila na polskiego Vogue'a i pisanie. Gdyby nie nerwy spowodowane trudną do zbicia gorączką mogłabym nawet polubić taki czas.
Ja wiem, że to ciągłe gadanie o tym, że "mama ma wychodne" może być nudne. Brzmi to co najmniej tak, jakby kobiety, które mają dzieci były na co dzień trzymane w jakimś karcerze, ale część z Was zgodzi się pewnie ze mną, że nasz macierzyński umysł trochę tak funkcjonuje. Najtrudniejsze w tym wszystkim to otrzymanie zgody od samej siebie, aby na chwilę wyjść z roli mamy i bez wyrzutów sumienia tańczyć pod sceną do "świecisz jak miliony monet". Niby to wszystko wiem, a jednak każdy wieczór "bez bombelków" wciąż jest dla mnie w jakimś sensie trudny.
– Halo?
– Nie mogę rozmawiać, jestem na Openerze.
– Ale to ty do mnie dzwonisz!
– Pa!
(czyli jak się kończy oglądanie zbyt wielu storisków od Make Life harder)
Zabawa całą noc przy blasku księżyca… i chrabąszczach we włosach. Wakacje. Jesteśmy nad polskim morzem. Z nieba leje się żar. Dzieci grzebią w piasku i odliczają minuty, aby wrócić do wody, bo usta nadal sine (ale nie od jagodzianek). Parawany rosną wokół nas i co chwilę ktoś krzyczy, że sprzedaje ciepły popcorn. Lubimy się podśmiewywać z tych naszych narodowych dziwactw plażowych, ale mnie one jakoś nie drażnią. W takie dni jestem najszczęśliwsza na świecie. Ciasto na plaży!? Właściwie, czemu nie? Ja zabieram jako prowiant wszystko, co mam w lodówce, a za moment może się zmarnować. Wiem, że na plaży zjemy ze smakiem nawet to, na co w domu niekoniecznie miałabym ochotę. Basen wybudowany dla świnki Peppy i jej przyjaciół z innych bajek. 1. Fajnie, że wzięłam gazetę i jednej strony nie przeczytałam. Naiwny rodzic, który na plażę przynosi leżak i lekturę… 2. Piękne to nasze wybrzeże, tylko czemu te upalne weekendy zdarzają się tak rzadko?A potem i tak wszystko wrzucam do torby!Słoneczny poranek w Warszawie! Zaczynam długi pełen wyzwań dzień! Wiele z Was pytało mnie na Instagramie o ten zestaw, a przecież ze statystyki wynika, że 99% u mnie to oczywiście MLE. :) Natomiast jedwabny top jest od Moye, a torba to Polene. Restauracja Oliva. Odkryta dzięki pani Dominice (pozdrawiam! :)). Na pewno tu wrócę!1. Risotto z kurkami. Żałuję, że też nie zamówiłam! // 2. Co robi Kasia w restauracji? Fotografuje zlewy – wiadomo. Nagrywamy razem z YES. Przy okazji przypominam Wam o ostatnich dniach kampanii YES. Zarówno online jak i w butikach stacjonarnych znajdziecie wyselekcjonowaną przeze mnie biżuterią. Spacer po warszawskich Łazienkach zaliczyłam nie jeden, ale za każdym razem odkrywam coś nowego. Idziemy na wystawę Fridy. Podobno przechodzi teraz prawdziwy szturm!Gdy wkładasz bluzkę i od razu masz ochotę wykorzystać ten wieczór (koszula pochodzi od Seprov). 1. Wystawę dzieł Fridy Kahlo w Łazienkach możecie obejrzeć do 3 września. // 2. Sto lat! W uroczej restauracji Chianti w Sopocie świętowaliśmy kolejną "czterdziestkę". // 3. Co by tu jeszcze zmienić, aby lepiej wykorzystać ogród? Długie rozmowy z kochaną panią Ewą z Narcyza – uwielbiam to miejsce, uwielbiam panie, które tam pracują i uwielbiam te wszystkie piękne kwiaty, które tam znajduję. // 4. Zielono na talerzu – groszek, szparagi, koperek, liście szpinaku i mięta. // Co dodaje blasku mojej skórze? Uśmiech i spokój. A sukienka to oczywiście MLE :).Mrożony napar parzony sposobem "cold brew" to moja lipcowa miłość. Polecam wykorzystać do niej dobry gatunkowo rooibos, bo to napar, którą bez ograniczeń mogą pić też dzieci.
Rooibos czyli czerwonokrzew afrykański rośnie jedynie w RPA w obszarze gór Cederberg, na północ od Kapsztadu. Susz z rooibosa produkuje się podobnie, jak susz herbaciany. W efekcie powstaje wonna mieszanka drobnych jak igiełki listków w kolorze miodu. Mój numer jeden to Rooibos Orange od NewbyTea. Wiem, że wiele z Was ma już swoje ulubione produkty z tego sklepu, więc dzielę się kodem: z KASIA15 otrzymacie w Newbytea 15% zniżki na wszystkie produkty (możecie z niego korzystać do 15 sierpnia).
Każda z 15 piramid Rooibos Orange jest pakowana oddzielnie w torebkę z trójwarstwowej folii aluminiowej w celu zagwarantowania najwyższej jakości i świeżości. Wrzucam dwie do dzbanka i zalewam letnią wodą. Czekam godzinę (dzięki zimnemu parzeniu napar jest delikatniejszy w smaku), dodaję miód, gałązki lawendy lub rozmarynu i dużo pokrojonych owoców brzoskwini. Prawie 30 stopni? W takim razie mrożona herbata będzie smakować jeszcze lepiej.1. Lipcowe słońce – wróć do nas! // 2. Dziękuję za zaproszenie! Jeśli coś może mnie zmusić do myślenia o deszczowej jesiennej pogodzie w samym środku lipca to będzie to CHANEL i pokaz jesienno-zimowej kolekcji. Gdy przyjaciółki są najlepszymi ambasadorkami twojej marki. W MLE pojawiają się już nowości z kolekcji "resort".
Tak zwane słodkie nic nierobienie w domu. Przynajmniej w teorii. Czy dobrze urządzone mieszkania może nam dać trochę szczęścia? Tutaj zapraszam do kolejnego odcinka (będę bardzo wdzięczna za subskrypcję i pozytywne oceny – to jedyna nagroda za tę pracę :)). 1. "Kopciuszek". // 2. Moja najlepsza wymówka, aby zrobić sobie przerwę. Praca w domu w towarzystwie dzieci nie zawsze wygląda słodko, ale jestem wdzięczna za tę możliwość. //
Ktoś tam kiedyś pisał w swoich artykułach, że trzeba unikać niebieskiego światła pod wieczór. Ekhm… a to ja idąca do łóżka z laptopem pod ręką. Wieczory to czasem jedyny moment w ciągu dnia, kiedy mogę skupić się w ciszy. Tak bywa, tak pewnie będzie i nie biczuję się za to. Chyba.A tu na zdjęciu widzicie serum marki Senelle – jedno z najmocniej nawilżających, jakie kiedykolwiek miałam. Wieczorem wcieram je w twarz (wystarczy kilka kropelek) i nad ranem skóra wciąż jest mocno nawilżona. Posiada w swoim składzie ultra stabilną formą witaminy C (4%), Stoechiolem (1%) (naturalny lifting) oraz Oléoactif. Rewitalizujące serum z witaminą C od Senelle wraz z innymi kosmetykami tej marki możecie znaleźć stacjonarnie (oraz online) w drogeriach Super-Pharm, gdzie zapewnione są testery dla każdego produktu. To świetna informacja dla osób chcących zobaczyć na żywo zapach/konsystencję i skorzystać z promocji, która notabene również na -20% jest tam dostępna.
Z kodem MLE otrzymacie natomiast 20% zniżki w sklepie Senelle i możecie z niego korzystać do końca sierpnia.
Efekt "glow" w kroplach. Jeśli będziecie chciały skorzystać z kodu rabatowego to polecam również przy zakupach krem pod oczy tej marki, który świetnie radzi sobie z porannymi obrzękami.Rodzice idą na "Barbie". Tylko jak tu przekonać młodsze towarzystwo, że zostaje? Może jagodzianki załagodzą kryzys…1. Tulasy, które wyłudzam, kiedy tylko się da. // 2. i 3. Dla mnie też coś zostało! // 4. Lista zakupów. Każdy taką robi, prawda?Człowiek – stopa społeczna. Tfu! ISTOTA społeczna! A tak serio "Człowiek – istota społeczna" Elliota Aronsona to jedna z moich ulubionych książek z czasów studenckich. Polecam każdemu. Pierwsze odwiedziny w Montowni w Gdańsku – klimatyczne miejsce w pobliżu stoczni z pysznym jedzeniem. // O podróży do Prowansji opowiem Wam jeszcze trochę w innym artykule (w ten piątek to już na pewno wejdzie ta koszula ;)). Zobaczymy jak długo wytrzyma na kolanach u taty. Niezbyt długo.
U moich rodziców jest jak w dobrym antykwariacie. "Eichmann w Jerozolimie" autorstwa Hannah Arendt (ta sama książka funkcjonuję też pod tytułem "Rzecz o banalności zła") to dzieje procesu zbrodniarza wojennego, ale też próba zdefiniowania różnych obliczy zła. Obojętność, brak charakteru, spolegliwość i zachłanność – to w ich cieniu rośnie największe zagrożenie. Projektowanie swetrów to zdecydowanie moja ulubiona działka w MLE. Wiem, że nasze modele nie mają sobie równych, ale i tak każdego roku staram się zawieszać tę poprzeczkę coraz wyżej. I chociaż mamy środek lata, to widzę już siebie w tym swetrze po lewej – przy kominku, tuż po bitwie na śnieżki. Powroty oznaczają jedno: zapach proszku do prania w całym mieszkaniu. Każda z nas jest inna, ale jedno nas łączy – potrafimy przyznać się do naszych słabości i porażek i nie oceniać nawzajem. W takim gronie "najgorsza wersja mnie" czuje się naprawdę dobrze ;). Takie spotkania po latach lubię najbardziej. Szykuję dla Was małą niespodziankę związaną z MakePhotographyEasier, ale wszystko w swoim czasie. ;) 1. Kolor nieba, który lubię najbardziej. // 2. Toteme – marka założona przez koleżankę po fachu. // 3. Mój ulubiony posiłek – zrobiony z resztek. // 4. Udało mi się przekonać Asię, aby zrobić dla Was na Gwiazdkę piżamy! Czekamy jeszcze na ostatnie poprawki, ale już jestem zakochana – w materiale, lamówce i jakości wykończenia. //
Czy moja babcia spodziewa się tych kwiatów? Ani trochę!1. Niewiele tu widać, ale jesteśmy w Pokusie w Gdyni – naszym ulubionym kawiarnianym biurze. // 2. Zwykle nie jadam słodkich śniadań, ale dla takiej owsianki można zrobić wyjątek. // Podróże, te dalekie i te duże. Godzina od Trójmiasta i jestem w niebie.
Konie, drzewa, rodzina, przyjaciele. Pałac Ciekocinko to takie miejsce, do którego uwielbiam wracać.
Prowansja?
Galopowanie pod drzewami i leczenie zakwasów z lekką książką. Piszę się na to!Szybko, bo spóźnię się na lekcję!A do obiadu usiądziemy… z dziadkami! Jak miło, że ktoś znalazł chwilę między kampanijną zawieruchą.Ciepła, zabawna i wciągająca książka. W sam raz na weekend. To jedna z tych opowieści (a mówiąc wprost: romansów), które zostawiają nas z zadowoloną miną. Główna bohaterka zostaje opuszczona przez męża, ale radzi sobie w nowej sytuacji lepiej niż by się tego spodziewała. Być może to ten cudowny klimat domu Nory, być może jej charakter i życiowe doświadczenia, być może po prostu potrzebowałam czegoś, co wyrwie mnie z czytelniczego zastoju. W każdym razie polecam "Nora, tego nie ma w scenariuszu!"
Dziecięce menu dla wszystkich urlopowiczów!W starym pałacu z początku XX wieku powinnam chyba czytać Herkulesa Poirot, ale tym razem posłuchałam poleceń Gosi i zaczęłam "Nora, tego nie ma w scenariuszu". Na szczęście nie czytałam jej do góry nogami, jak na tym zdjęciu, bo wiele bym straciła ;). Korzystam z wizyty dziadków i pędzę na kolejną jazdę.
Jeszcze z 38 lekcji i wszystko sobie przypomnę.
Płatki na śniadanie? A nie mieli parówek?
Ten kto tu przyjedzie na pewno będzie chciał wrócić. Widoki jak z "Pana Tadeusza" – moja stara dusza czuje się tu najlepiej. Pierwszy sierpniowy poranek to idealny moment na rozpoczęcie nowego rozdziału. Napiszemy go razem?