Jesienne klasyki, czyli co jeść, nosić oraz jak dbać o siebie w październiku

   

  I have always thought that the best way for overcoming fall melancholy is to see all the flaws that comes with it… as virtues. It isn’t so hard to find positive aspects of this season. Yes, we must forget about summer dresses for a couple of months, but… who doesn't like to cover themrself with the thick, wool sweater? How easier it is to create the elegant outfit, when we can simply wear our beige trench coat and black skinny jeans every day? Maybe we aren’t spending so much time in the fresh air yet, but sitting at home can also have it pros – cooler and longer evenings are a perfect excuse to improve one's culinary abilities, because nothing creates the family atmosphere better than the smell of a hot pumpkin soup in the air. But still, the best is what the nature is providing for us at that time- a real wonderful polish fall will enchant everyone.

***

  Zawsze uważałam, że najprostszym sposobem na pokonanie jesiennej chandry jest potraktowanie wad tej pory roku… jako zalet. Naprawdę nie trzeba się wysilać, aby znaleźć pozytywne strony. To fakt, że musimy zapomnieć na wiele miesięcy o letnich sukienkach, ale… która z nas nie lubi ukryć się za grubym, wełnianym swetrem? O ile łatwiej jest stworzyć elegancki strój, gdy codziennie możemy wkładać nasz beżowy trencz i czarne rurki? Nie spędzamy już tyle czasu na świeżym powietrzu, ale siedzenie w domu też może mieć swoje plusy – chłodniejsze i dłuższe wieczory to idealny pretekst, aby doszlifować swoje zdolności kulinarne, bo nic tak nie tworzy domowej atmosfery jak zapach gorącej zupy dyniowej unoszący się w powietrzu. Ale najlepsze i tak jest to, co funduje nam w tym czasie natura – prawdziwa złota polska jesień oczaruje każdego. 

  Pomysł na nowy cykl jest w gruncie rzeczy odrobinę naciągany (no bo przecież nie zmieniamy naszego trybu życia wraz z nadejściem nowego miesiąca), ale pomyślałam, że jeden wpis co kilka tygodni, o pozytywnych stronach, przepisach, stylu i pielęgnacji dostosowany do tego, co dzieje się za oknem może okazać się dla Was pomocną inspiracją. 

   Moja mama zawsze starała się wykorzystać sezonowe warzywa do maksimum. W dzieciństwie wystarczyło mi spojrzeć na przygotowany dla mnie obiad, abym wiedziała jaka jest pora roku, a nawet miesiąc. Rzodkiewki z pierwszych zbiorów w marcu, rabarbarowe słodkości w maju, kaszubskie truskawki w czerwcu, bób na kolację w lipcu, jagody w sierpniu i oczywiście dynia w październiku i listopadzie. W weekend przyniosłam (a właściwie doturlałam) do domu pierwszą w tym roku sztukę. Wpierw chciałam ugotować z niej jedynie zupę, ale gdy wszystkie produkty były już w garnku zorientowałam się, że zużyłam zaledwie połowę jej miąższu (zmodyfikowałam odrobinę ten przepis Elizy Mórawskiej dodając do całości podsmażanego na maśle pora, a ryż zastępując ziemniakami). Kombinowałam więc dalej. Nie przepadam za przygotowywaniem ciasta z dyni (co innego z jego zjadaniem oczywiście) bo jest dosyć czasochłonne – mdły smak tego pomarańczowego warzywa potrzebuje odpowiedniej oprawy. Uznałam więc, że skoro i tak skazana jestem na przygotowywanie dyniowego puree do ciasta, to zrobię go więcej i wykorzystam do czegoś innego, co z pewnością umili mi jesienne dni…
   Mowa oczywiście o dyniowej pikantnej kawie – flagowym przysmaku 
pewnej słynnej kawowej sieciówki. Aby ją zrobić wystarczy zostawić sobie odrobinę dyniowego puree (upieczoną do miękkości dynię bez skórki blendujemy lub ugniatamy moździerzem) dodać do niej odrobinę przypraw i zalać dobrą kawą z mlekiem.  

 

Skład na jeden duży kubek kawy:

1. 100 gramów dyniowego puree

2. trzy szczypty cynamonu

3. łyżeczka startego świeżego imbiru

4. laska wanilii

5. czubata łyżeczka brązowego cukru

Sposób przygotowania:

Wszystkie produkty wrzucić do naczynia i zblendować lub utrzeć w moździerzu. Czubatą łyżkę musu przełożyć do kubka i zalać kawą. 

   Przez ostatnie kilka tygodni wszystko wskazywało na to, że ciepły front zostanie z nami na zawsze. Od wczoraj w Trójmieście jest już jednak chłodno, a poranne powietrze jest wręcz przenikliwie zimne. To dobry moment aby wyciągnąć z szafy płaszcze i kurtki. Wiele z Was pytało o idealne okrycie wierzchnie, w które warto zainwestować, ale czy macie już klasyczny prochowiec? Jeśli nie, to od niego powinnyście zacząć. Mam wiele zastrzeżeń do rzeczy z Zary i wiem, że trzeba być czujnym, aby nie kupić swetra, który nie przeżyje pierwszego prania, czy spodni, które rozciągną się po godzinie noszenia. Ale jeden produkt z oferty tej hiszpańskiej sieciówki jest naprawdę wart swojej ceny. W tegorocznej kolekcji znajdziecie naprawdę dużo fajnych modeli.

1. // 2. // 3. //

   Poza trenczem, z przyjemnością wróciłam też do noszenia mojej ukochanej parki. Łączę ją teraz z nieśmiertelnym zestawem "jasna góra, ciemny dół" i baletkami, z którymi lada dzień pewnie będę musiała się pożegnać. Ale wracając do tego co musicie mieć w szafie – czarne rurki (ten model jest naprawdę idealny) i jasny sweter to absolutna podstawa. Te dwie rzeczy będziecie mogły łączyć ze wszystkim, co jest teraz modne.  

   W okresie jesiennym powinnyśmy zregenerować skórę po lecie i nadać jej blasku. Dlatego zaczęłam więcej uwagi poświęcać na odpowiednie rozprowadzenie kremu do twarzy. Kiedyś robiłam to na wyczucie. Teraz delikatnie wklepuję krem obiema rękami od dołu ku górze, uważając aby nie naciągać skóry. Czasami, gdy długo siedzę przy komputerze, biorę na dłonie małą warstwę kremu i wklepuję w suche miejsca. Obecnie na moim biurku znajduje się Radiance Cream marki Love Me Green, który nadaje się świetnie do takiego mini masażu, gdyż usuwa oznaki zmęczenia (jestem pewna, że spodoba się Wam jego zapach papai). Może będzie to dla Was lepsza alternatywa podczas pracy niż kolejna kawa :).

  A teraz żegnam się z Wami i wracam do picia gorącej dyniowej kawy przy moim nowym biurku (a właściwie własnoręcznie zrobionego blatu położonego na koziołkach). Czekam na Wasze komentarze, bo jestem bardzo ciekawa czy taki cykl wpisów spotkałby się z Waszym zainteresowaniem :). Miłego dnia! 

Jak chudnąć podczas pracy?

  Even if we love our work, and we go to the office every day with the big smile, still this sitting lifestyle is affecting our weight. Australian scientists proved that spending six hours in front of the desk is enough to be in a group of people threatened with the obesity. It doesn’t have to be that way! There are many small activities, that – if made in to daily routine – can save us from additional kilograms. Here are a few tips which don't require great sacrifices and can help us keep the slim silhouette .

***

  Nawet jeśli uwielbiamy naszą pracę i codziennie idziemy do niej z uśmiechem na twarzy, to siedzący tryb życia zawsze niekorzystnie wpływa na naszą wagę. Australijscy naukowcy udowodnili, że wystarczy sześć godzin dziennie przesiadywać za biurkiem, żeby znaleźć się w grupie osób zagrożonych otyłością.  Tak nie musi być! Istnieje wiele drobnych czynności, które wykonywane codziennie mogą uchronić nas przed przybraniem dodatkowych kilogramów. Oto kilka wskazówek, które nie wymagają od nas wielkich wyrzeczeń, a mogą pomóc nam w zachowaniu szczupłej sylwetki.

Co zawsze watro mieć w swojej szafce w biurze?  

– W swojej biurowej półce przechowujmy małą oliwę z oliwek. Nie jedzmy gotowych sosów sałatkowych – to jest ukryta bomba kaloryczna. 

– Czym słodzicie herbatę albo kawę? Uwielbiam podczas przerwy pić miętową herbatę z miodem. Jestem jednak świadoma tego, że zalany wrzątkiem traci on swoje magiczne właściwości i staje się zwykłym cukrem, który po prostu tuczy. Dlatego staram się go czasami zamieniać na syrop z agawy. 

– Zawsze pod ręką trzymajmy butelkę z wodą, która jest najlepszym źródłem witalności. Nasz organizm potrzebuje płynów, aby prawidłowo funkcjonować i trawić pokarmy. Powinniśmy więc pić około sześciu do ośmiu szklanek o pojemności 250ml wody dziennie. Najczęściej kupuję wodę mineralną Nałęczowianka, bo jest najbardziej delikatna i orzeźwiająca w smaku (Nałęczowianka przygotowała dla nas interesujący konkurs, który motywuje do zmiany stylu życia – więcej informacji możecie znaleźć tutaj). 

– Nie podejrzewam Was o to, że w swojej szafce trzymacie batony, ale woreczek orzeszków pewnie znalazłabym u nie jednej z Was. A są one prawdziwą bombą kaloryczną. To świetna przekąska jeśli potraficie się powstrzymać i zjeść ich pięć. Z własnego doświadczenia wiem jednak, że jest to dosyć trudne. Suszone jabłka są lepszą opcją.

Jedzenie w pracy i jedzenie w domu jest tak samo ważne  

– Wpatrzone w komputer kompletnie nie odczuwamy głodu. Kiedy po kilku godzinach wyłaniamy się znad laptopa, jedyne co czujemy to potworny skręt żołądka – jesteśmy wtedy w stanie zjeść „konia z kopytami”. To najszybszy sposób, żeby przybrać na wadze. Nie dopuszczajmy do wilczego głodu. Najgorzej jest wpaść do domu, dorwać się do lodówki i bez opamiętania sięgać po wszystko, co znajduje się w zasięgu naszego wzroku. 

– Postarajmy się chociaż trzy razy w tygodniu przygotowywać do pracy swoje jedzenie (kilka propozycji lunch boksów znajdziecie tutaj). Zamawiając jedzenie w restauracjach nie mamy pewności co dokładnie się w nich znajduje. Często nawet w zwykłej surówce kryje się solidna porcja cukru. 

– Jeśli chcemy utrzymać szczupłą sylwetkę skończymy z codziennym rytuałem jadaniem ciasteczka do kawy. Zwykła szarlotka ma tyle kalorii co pełnowartościowy posiłek. Jeśli jemy słodycze, nawet w małych porcjach, przyjmujemy bardzo dużą porcję tłuszczu i węglowodanów.

– Podczas krótkiej przerwy w pracy zaplanujemy co przygotujemy na kolację. Potraktujmy to jako przyjemność. Poszukajmy fajnych przepisów i zróbmy listę zakupów. Wcześniejsze przygotowywanie się do obiadu lub wieczornej kolacji stanie się dla nas pięknym rytuałem. Ja ostatnio czerpię z komiksowej książki kucharskiej „Krój Gotuj Wow” wydawnictwa Insignis. Przepisy są bardzo proste i pokazane w taki sposób, żebyśmy nie miele żadnych kłopotów, czy wątpliwości podczas gotowania.

 

Biurowy fitness   

Czasami jest nam bardzo ciężko znaleźć czas na to, żeby wybrać się na trening. Praca i obowiązki domowe zajmują nam tyle czasu, że nawet zwykłe spotkanie z koleżankami trzeba zaplanować dwa miesiące wcześniej. Dlatego tak ważne jest to, żebyśmy przy każdej nadarzającej się okazji mogli trochę się poruszać.

– Parkujmy samochód co najmniej dwie przecznice od pracy. Skupmy się na tym, żeby chód był szybki – to nie ma być wolny rekreacyjny spacerek (takie zostawmy sobie na niedzielę). Zapomnijmy o windzie! Im wyżej jest nasze biuro tym lepiej. Wchodzenie po schodach pozwoli nam chociaż trochę spalić śniadanie i wzmocni mięśnie.W przerwach koniecznie musimy się poruszać.

– W jednej pozycji za biurkiem potrafimy wytrzymać nawet sześć godzin. Podczas których spalamy bardzo mało kalorii, ale za to często podjadamy małe niezdrowe przekąski. Podstrajamy się co godzinę lub dwie wstać i chociaż chwilę się porozciągać. Wyciągnijmy ręce do nieba i głęboko poodpychajmy. Nawet takie proste ćwiczenie trochę pobudzi nasz organizm.

– Najłatwiejszym i najbardziej banalnym zadaniem, które możemy wykonywać na krześle jest napinanie mięśni pośladków i brzucha. Najpierw przez dziesięć sekund mocno spinamy mięśnie brzucha. Potem dwie, trzy sekundy rozluźniamy całe ciało. Następnie spinamy mięśnie pośladków na kolejne dziesięć sekund. Serię warto powtarzać nawet kilka razy w ciągu dnia. 

– Na koniec pamiętajmy, że jeśli pracujemy w dużej korporacji, to od czasu do czasu, możemy nie wysyłać maila do koleżanki z innego pietra tylko najnormalniej w świecie się do niej przespacerować.   

  A jakie są Wasze sposoby? Na koniec chciałabym przypomnieć, że spotykamy się w niedzielę o 9:00 pod Gdyńskim pomnikiem rybek na bulwarze? Zapraszam wszystkich biegaczy, i nie tylko, na krótką przebieżkę wzdłuż plaży.

 

 

 

 

 

Jak nie zatracić kobiecości, gdy bieganie staje się Twoją największą pasją?

  Since being a child we hear that sport is mostly a men's field. Luckily we live in the times, when we don’t have to bother with such stereotypes. Seeing the athletic woman, we think that she is certainly taking care of herself and keeps a great form. But what if passion takes over our life and we lose certain features, which so far were our virtues? I had this kind of moment in my “running carrier” that I got lost. Physical activity took over so much, that other important things started disappearing from my sight. I took pleasure only from reaching longer and longer distance. Trainings at the gym made my back look like I was one of the weightlifters (I am exaggerating a bit;)) and generally speaking I didn't care how I looked like  while running, as it seemed not very essential to me – good results were the only thing that mattered. Of course after a while it started to be a problem. We are women and runners, we must find balance if we want our passion to keep bringing us joy. Weather you do sport professionally or only for pleasure and  you start thinking that you lost your femininity and tenderness, this entry is for you :)

***

  Od dziecka słyszymy, że sport to domena mężczyzn. Żyjemy na szczęście w takich czasach, kiedy kompletnie nie musimy się przejmować tego rodzaju stereotypami. Widząc wysportowaną kobietę, myślimy sobie, że na pewno dba o siebie i jest w świetnej formie. Ale co dzieję się wtedy, kiedy pasja przejmuje kontrolę nad naszym życiem i zatracamy w sobie pewne cechy, które dotychczas były naszymi zaletami? Miałam w swojej „biegowej karierze” moment, w którym trochę się zagubiłam. Trenowanie pochłonęło mnie tak bardzo, że inne ważne rzeczy zaczęły znikać z mojego pola widzenia. Przyjemność czerpałam tylko z pokonywania coraz dłuższych dystansów. Treningi na siłowni spowodowały, że moje plecy wyglądały jak u sztangisty (trochę przesadzam ;)) i w ogóle nie dbałam o to, jak wyglądałam podczas biegania, bo wydawało mi się to mało istotne – liczyły się tylko coraz lepsze wyniki. Jak się pewnie domyślacie, w którymś momencie zaczęło mi to po prostu przeszkadzać. Jesteśmy kobietami i biegaczami, między tymi elementami musi zostać zachowana równowaga jeśli chcemy w pełni cieszyć się naszą pasją. Jeśli uprawjąc sport wyczynowo, albo tylko dla przyjemności, zaczynacie myśleć, że trochę zatraciłyście własną kobiecość i delikatność, to ten wpis jest właśnie dla Was :)

biustonosz sportowy – Nike Pro Indy / spodnie – Nike Epik Lux

Seksowna nawet w bluzie dresowej   

  Nie da się tego ukryć, że zwracamy uwagę na wygląd. A jak jest wtedy, gdy idziemy biegać? Często zakładamy na siebie byle co – wszystko jest nie do pary, wiszące i mało seksowne. A przecież teraz ciuchy sportowe są niemal w każdej sieciówce! Tłumaczenia w stylu „bo nikt mnie nie zobaczy”, „przecież i tak się spocę” nie powinny nas usprawiedliwiać. W stroju sportowym naprawdę możemy wyglądać atrakcyjnie, a dzięki temu chętniej będziemy chodzić na treningi. W pierwszej kolejności wyrzućmy z domu wszystkie rzeczy, które wyglądają jakbyście ukradły je młodszemu bratu. Luźne, długie bluzy i szorty tak krótkie, że aż widać spod nich pośladki, też powinny wylądować w koszu na śmieci. Zwróćmy też uwagę na dobrze dopasowany biustonosz sportowy. Najlepiej kupujcie takie z poduszkami albo z wyciętym dekoltem – to zawsze wyszczupla sylwetkę (tutajtutaj i tutaj możecie zobaczyć modele, w których biegam na co dzień). Uwaga na koszulki z bardzo wyciętymi ramionami, często fatalnie wyglądają z tyłu koło pach. O tym, że czarny kolor wyszczupla pewnie już doskonale wiecie, jednak w sportowych stylizacjach neonowe barwy są jak najbardziej w porządku. Uważajmy tylko na wzory, bo one mogą nas pogrubiać.

Jak biegać, żeby uniknąć przyrostu tkanki mięśniowej?   

  Jeśli będziemy bardzo intensywnie biegać i zapomnimy o trzymaniu zbilansowanej diety, możemy szybko przybrać na wadze (uwierzcie mi – coś o tym wiem). Tak jak ze wszystkim, i w bieganiu potrzebny jest umiar. Dla zdrowego ciała i ładnej sylwetki powinnyśmy biegać minimum trzy razy w tygodniu, po czterdzieści pięć minut (oczywiście gdy tylko forma się poprawi, możemy wydłużać czas treningu lub dodać jeszcze jeden w ciągu tygodnia). Aby uniknąć przy tym zwiększenia masy mięśniowej biegajmy powoli. Istnieje na to bardzo prosty test: jeśli podczas treningu jesteście w stanie rozmawiać, oznacza to, że utrzymujecie idealne tempo. Wbieganie i zbieganie po schodach zostawmy Rockiemu Balboa. Łydki najbardziej rozbudowuje bieganie po piasku. Natomiast jeśli po rozgrzewce chcemy podkręcić metabolizm, zróbmy stumetrowe sprinty co najmniej sześć razy. Do tematu odżywiania powinnyśmy podchodzić z dużą rozwagą. Przede wszystkim uważajmy na białko, które jest głównym budulcem mięśni. Nie dajcie się namówić na picie odżywek białkowych – to właśnie ten błąd popełniłam i szybko go pożałowałam. Najważniejsze dla biegaczy jest uzupełnianie węglowodanów, które są głównym źródłem energii. Jedzmy razowe makarony, ciemne pieczywo, dziki ryż i kasze. Po treningu zróbmy sobie koktajl na mleku ryżowym z bananem i innymi owocami. Proszę Was – jeśli nie chcecie przybrać masy mięśniowej to uważajcie z ćwiczeniami siłowymi. Gdybyście chciały poza bieganiem zapisać się na inne zajęcia niech to będzie pilates, balet dla dorosłych albo joga.

bluzka – Running Shirt  / szorty – Nike / hantelki – TKmaxx

kurtka – Nike Enchanted Impossibly Light / spodnie – Nike Epik Lux/ bluzka – Nike  / buty – Nike Air Zoom Elite 8

Nie jesteśmy robotami  

   Czasami jest tak, że tracimy przyjemność z biegania. Chcemy biegać coraz szybciej i szybciej. Po treningu do domu wracamy wykończone. Obieramy sobie nierealne cele do zrealizowania. Jesteśmy tak zacięte, że nie ma już mowy o satysfakcji. Jest tylko gorączkowe rozmyślenie o tym, jak być najlepszą. Nie traćmy tego, co w sporcie najpiękniejsze. Dla mnie bieganie jest chwilą dla siebie. Mogę w końcu spokojnie pobyć sama. Nie muszę się stresować niedokończonymi projektami. Biegnę, słucham muzyki i marzę tylko o miejscach, które chciałabym jeszcze zwiedzić. Niezwykle istotne jest to, abyśmy miały pasję w życiu, ale nie dajmy się zwariować. Trzeba umieć w życiu pogodzić kilka ról, a  nie skupiać się jedynie na sporcie.

 Tak przy okazji: powoli zbliża się sezon biegowy. Czy planujecie w związku z tym jakieś starty w tym czasie? Ja zapisałam się  na dziesięciokilometrowy bieg po Warszawie (link do rejestracji możecie znaleźć tutaj), który odbędzie się czwartego października. Może mielibyście ochotę spotkać się w przyszły weekend na wspólnym bieganiu? Akurat na tydzień przed zawodami będziemy mogli porozmawiać o przygotowaniach i razem przebiec się Gdyńskim Bulwarem. Jeśli tak to może spróbujmy spotkać się w niedzielę o 9 rano na bulwarze przy Pomniku "Ryby" (27 września)?

 

 

 

 

Cztery błędy popełniane przez nas w ciągu dnia, które niszczą nasze zdrowie i urodę

 

  Sometimes we don't realize how some elements of our routine can negatively influence our health and appearance.  It may seem that we already learn everything there is to know about the beauty care, (after all we are doing it for so many years) but somehow we still often struggle with skin problems. We think we eat healthy, but we are still putting on weight. Physical activity is there every day, yet a spine aches us. Where are we doing wrong?

***

  Czasami nawet nie zdajemy sobie sprawy jak najbardziej rutynowe czynności mogą negatywnie wpływać na nasze zdrowie i wygląd. Mogłoby się wydawać, że o pielęgnacji wiemy już wszystko, (przecież robimy to od wielu lat) a jednak nadal często borykamy się z problemami skóry. Niby zdrowo się odżywiamy, a wciąż przybieramy na wadze. Regularnie uprawiamy aktywność fizyczną, a i tak boli nas kręgosłup. Gdzie popełniamy błąd?

Budzimy się rano z wysuszoną i pozbawioną blasku skórą. To wina źle dobranych kosmetyków 

   Mycie twarzy wodą z mydłem to potworny błąd! Ten wyniszczający duet przyśpiesza starzenie się skóry. Do demakijażu stosujmy płyn micelarny. Podobno Azjatki zachowują młody wygląd właśnie dzięki długim rytuałom zmywania makijażu. Używanie tego samego kremu na dzień i na noc jest niedopuszczalne. Skóra w nocy jest poddawana zupełnie innym czynnikom niż w ciągu dnia. W skład kremu nie musi na przykład wchodzić filtr UV, a działanie powinno być głęboko nawilżające (po dwudziestym piątym roku życia warto by zawierał retinol). Ja obecnie używam regenerującego kremu na noc LoveMeGreen o cudownym zapachu kwiatów frangipani. Rano, możemy nałożyć już tylko lekki nawilżający krem z filtrem UV – dobrze jeśli zawiera witaminę C.

Wchodzimy do sklepu bez listy zakupów i sięgamy po to, czego wcale nie potrzebujemy 

  Bez listy zakupów nawet nie przekraczajmy progu sklepu! To zawsze kończy się tak samo. Ja wpadam w panikę i zapominam kompletnie czego mi brakuje, a improwizacja kończy się wydaniem kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu złotych więcej. Co najgorsze, w lodówce magazynuje produkty, które nie bardzo nadają się do przyrządzania zdrowych dań. Jeszcze gorzej kończy się robienie zakupów na głodniaka. Wtedy nawet nie jestem w stanie za jednym razem zanieść wszystkiego co kupiłam do domu. Poza tym, w takich chwilach zapominam zwykle o produktach na śniadanie, bo po południu kompletnie o nich nie myślę. Marzę jedynie o porządnym makaronie z dużą ilością sosu, a nie o lekkiej owsiance i owocach. Rano wybiegam głodna z domu, a wieczorem pochłaniam kolację za dwoje. Takie błędy mogą się tylko skończyć jednym – dodatkowymi kilogramami!

 Od rana do wieczora nieświadomie niszczymy wzrok i kręgosłup

  Przyznajcie się, kto z Was siadając przy biurku czy stole dosuwa dokładnie krzesło, tak żeby plecy były proste? Albo ustawia fotel w samochodzie kierując się zasadą, że nadgarstek po wyprostowaniu powinien leżeć na kierownicy, a łopatka nie odrywać się od siedzenia? Czy zachowujecie odstęp czterdziestu, pięćdziesięciu centymetrów miedzy ekranem laptopa a oczami? Czy w ogóle zwróciliście na to uwagę, że po spędzeniu kilku godzin z wzrokiem wlepionym w monitor gorzej widzicie, a oczy zaczynają szczypać? Ja mam z tym duży problem. Codziennie spędzam co najmniej sześć godzin przed komputerem i często zapominam o zachowaniu odpowiedniej odległości. Myślę, że właśnie przez to na rutynowych kontrolach u okulisty zawsze słyszę, że wada się pogłębiła. Na koniec, niech podniesie rękę do góry ten z Was, kto nie lubi czytać w pozycji leżącej? Ja uwielbiam i chyba nie powinnam się dziwić, że coraz częściej boli mnie kręgosłup. Możemy jeszcze czytać leżąc zupełnie wyprostowanym, ale w tej pozycji szybko rozbolą nas ręce. Najlepiej jest rozsiąść się wygodnie w fotelu pamiętając o zachowaniu prostych pleców.

Odstawiliście papierosy i alkohol? To nie znaczy, że wyeliminowaliście niszczące zdrowie używki.  

  Jeśli ograniczacie spożywanie alkoholu i nie palicie papierosów, to wykonaliście już duży krok w stronę zdrowego stylu życia. Niestety, jest przy tym duże „ale”. Ile kaw wypijacie dziennie? Jedną rano, do śniadania (o ile w ogóle jecie śniadanie, a nie pijecie jej na czczo, co powinno być karalne), drugą po przyjściu do pracy, trzecią na lunch, czwartą popołudniu, żeby w ogóle przetrwać do wieczora. Uwielbiamy do tego zjeść kilka czekoladek i tak robimy prawie codziennie. To też pewnego rodzaju używki, przecież można się od nich łatwo uzależnić, a w dużych ilościach mogą być naprawdę szkodliwe. Jeśli macie problemy z ciągłym zmęczeniem i nie możecie wyobrazić sobie życia bez kawy poszukajcie w sklepach tabletek lub wyciągów z guarany. Ta roślina ma cztery razy więcej kofeiny i jest w stu procentach bezpieczna dla naszego organizmu.

Zawsze znajdą się w naszym życiu małe błędy, które możmy poprawić. Nie chcę Was namawiać do wytykania sobie nawzajem potknięć, czy wywierać presji bycia idealną. Jednak czasami wprowadzenie zmian wcale nie musi być trudne i nieprzyjemne. A mogą za to sprawić, że będziemy miały zdrowszą cerę, lepszą figurę a przede wszystkim piękniejszy uśmiech i dużo energii.  Właśnie tego będzie nam potrzeba, zwłaszcza w ciągu nadchodzących ponurych miesięcy.

Last Month

I hope that Monday depression didn't get to you. The August passed for me as quick as a flash. Even though the holidays are ending I have a feeling that the real summer weather will still stay with us a bit longer (although today Sopot isn’t too pleasant as it’s raining). That’s great because I am still not ready to say goodbye to my simple dresses which I could just match with suede pumps and get out to the city. I am also not ready to let go of long evenings, eating blueberries and blackberries straight out of the hot pan covered under the sweet crumble topping. And of course with swimming in my beloved sea – water in September is  the warmest!

***

Mam nadzieję, że dzielnie się trzymacie i nie dopadła Was poniedziałkowa chandra. Sierpień minął mi w okamgnieniu. Chociaż wakacje się kończą to mam przeczucie, że prawdziwa letnia pogoda jeszcze trochę z nami zostanie (chociaż dziś w Sopocie kropi i nie jest zbyt przyjemnie). To dobrze, bo nie mam jeszcze ochoty żegnać się ze swoimi prostymi sukienkami, do których wystarczy włożyć zamszowe pantofle i już można wyjść na miasto. Ani z długimi wieczorami na świeżym powietrzu, kiedy prosto z gorącej jeszcze brytfanki wyjadamy jagody i jeżyny pod słodką kruszonką. No i oczywiście z kąpielami w moim ukochanym morzu – woda we wrześniu jest najcieplejsza!

Moja fascynacja tematem "slowfashion" trwa nadal (i mam nadzieję, że nigdy się skończy). Z każdym tygodniem w mojej szafie jest coraz mniej ubrań – zostawiam tylko to co uwielbiam, reszta trafia do tych, którym bardziej się przydadzą (na przykład tutaj).

Najlepsza recepta na udany wypoczynek? Przepiękne widoki i brak internetu! Toskania to miejsce, do którego chciałabym wrócić, nawet jutro. 

"Buon giorno! Dove posso trovare la gelateria?" – wyjazd do Toskanii po raz kolejny przypomniał mi o tym, jak bardzo chciałam nauczyć się włoskiego języka. Kilka zwrotów i słówek znam perfekcyjnie, ale za każdym razem gdy przychodzi mi powiedzieć coś więcej niż "poproszę spaghetti bolognese ale bez parmezanu" to natychmiast muszę przejść na angielski. Tym razem oprócz przewodników, postanowiłam zabrać ze sobą pomoce naukowe w postaci Fiszek. Nauka szła mi naprawdę szybko :).

Klif Orłowski – przepiękne miejsce, które warto zobaczyć. 

Starałam się korzystać z pięknej pogody i spędzać jak najwięcej czasu na powietrzu. 

Ostatni tydzień minął mi pod znakiem "korekta autorska". To ostatni etap pisania książki, w której autor robi końcowe poprawki. Oczywiście wiele rzeczy chciałabym napisać od początku, ale podobno takie uczucie towarzyszy wszystkim. W przerwie między kreśleniem, dopisywaniem i drapaniem się w głowę, nie mogło zabraknąć oczywiście gorącej aromatycznej kawy. Bardzo dziękuję Coffee Box za piękną i aromatyczną przesyłkę. Specjalnie dla Czytelników Makelifeeasier.pl mam rabat w wysokości pięćdziesięciu procent na zakup pierwszej paczki (uwaga! zapisy na wrześniową edycję trwają jeszcze tylko dwa dni).

1. Jem, więc jestem. Letni dzień bez lodów to dzień stracony // 2. Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej // 3. Warszawa o zachodzie słońca // 4. Słynna francuska zupa … no właśnie, bardzo starałam sobie przypomnieć jej nazwę ale niestety bez skutku //

Trzymanie diety bezglutenowej w Brukseli jest naprawdę wybitnie trudne…

Mały backstage, a cały wpis możecie zobaczyć tutaj.

1. "Szczygieł" skończony. Zazdroszczę wszystkim, którzy mają tę książkę jeszcze przed sobą – po prostu trzeba ją przeczytać. // 2. Moja mała obsesja – zdjęcia morza // 3. … i kamieni na plaży. // 4. Przygotowywanie rekwizytów do zdjęć //

Chyba nie przeżyłabym tego miesiąca bez lemoniady ;)

No i zdjęcie morza na koniec – za miesiąc zobaczymy je, w niemniej pięknym jesiennym klimacie. Miłego wieczoru! :)

 

Kochasz lato i słońce? Uważaj na te cztery rzeczy!

  I haven’t met a person who wouldn't love summer.  Frying oneself in the sun is supposedly one of the most pleasant things in the world. Thanks to that we are providing our body with the vitamin D, and the skin is gaining that wonderful brown shade (although in my case, after the sun my complexion is becoming rather pink than brown). Unfortunately, everything comes with a price. Exaggerated or incautious  sun exposure often brings unpleasant consequences. We better remember that , before spreading the towel on the beach and frying all day.

***

  Nie spotkałam jeszcze osoby, która nie kochałaby lata. Wylegiwanie się na słońcu to podobno jedna z najprzyjemniejszych rzeczy na świecie. Dzięki temu dostarczamy do naszego ciała witaminę D, a skóra nabiera ładnego koloru (chociaż gdybym miała mówić za siebie, to nie byłabym tego taka pewna, moja karnacja po kontakcie ze słońcem staje się raczej różowa niż brązowa).
   Niestety w życiu nie ma nic za darmo. Nadmierne czy nierozważne przebywanie na słońcu niesie za sobą często przykre konsekwencje. Pamiętajmy o nich, nim rozłożymy ręcznik na plaży i rozpoczniemy całodniowe smażenie ciałka.

Oczy szeroko otwarte

   Czy wiecie, że skóra wokół oczu starzeje się najszybciej? To za sprawą małej ilości gruczołów łojowych oraz bardzo delikatnego i wrażliwego naskórka. Odkąd pamiętam, mama zawsze powtarzała mi, żebym kupowała okulary przeciwsłoneczne z filtrem UV, w przeciwnym wypadku będę szybko wyglądać jak babcia Wandzia. Kiedy wychodząc na zewnątrz, oślepia nas słońce automatycznie zaczynamy mrużyć oczy, a to powoduje  zmarszczki mimiczne. A gdy pojawią się już one na naszej twarzy, całkowite pozbycie się ich będzie niemożliwe. Możemy je spłycić tylko dzięki kosmetycznym zabiegom, ale będzie nas to słono kosztować. Zapobieganie jest zdecydowanie lepszym wyjściem. Wychodząc z domu, zawsze zakładajmy na nos okulary przeciwsłoneczne. Osobom zmotoryzowanym polecam odkładanie ich w widoczne miejsce – moje zawsze leżą przy dźwigni zmiany biegów. W tym roku naprawdę bardzo się starałam, żeby zawsze chować je w poręcznym etui, unikając ich zarysowania czy złamania.

Włosy pod ochroną

   Ostatnio zapytałam się przyjaciółki o czym chciałaby przeczytać w następnym wpisie. Asia bez wahania odpowiedziała, że ma coraz większe problemy z wysuszonymi włosami i chętnie dowiedziałaby się, jak je pielęgnować. Jest to częsty problem u osób, które dużo przebywają na słońcu. Jeśli i Wy zauważyłyście, że Wasze włosy straciły blask, stały się łamliwe, a kolor wypłowiał, to najwyższa pora odpowiednio o nie zadbać. Pierwszą najważniejszą zasadą jest to, abyśmy nawilżyły włosy od razu, jak wrócimy z plaży, parku czy całodniowej wędrówce po górach. Ja od kilu miesięcy używam olejku L'Orient Recette Royale Soin Chardon Merir (w jego skład wchodzi olej z ostropestu, jojoba, nigella – tak zwana czarnuszka, arganowy i rycynowy). Przed wyjściem jednak pamiętajmy o spryskaniu włosów specjalnym sprejem z filtrem UV (można taki kupić w każdej drogerii). Zdaję sobie sprawę, że nie każda z nas ma taki kosmetyk pod ręką. W takim wypadku wcieramy we włosy odrobinę kremu z filtrem. Nigdy nie suszmy mokrych włosów na słońcu – to dla nich istna tortura. Lepiej skryć się gdzieś w cieniu i tam zaczekać aż wyschną. Na koniec dodam zdanie, które już pewnie wielokrotnie słyszałyście od rodziców i dziadków – nie zapominajcie o noszeniu czapki czy kapelusza. To dobre dla Waszych włosów, a dodatkowo chroni przed udarem. 

Złocisty odcień skóry 

   Pamiętam, jak na początku liceum spotykałam się z koleżankami na plaży i całe dnie leżałyśmy na słońcu (wagary nad morzem – coś cudnego), a wracając do domu zahaczałam jeszcze o solarium (przerażające czego się nie robi w pogoni za złotą opalenizną!). Na następny dzień budziłam się z piegami na całym ciele. Teraz wiem, że nie było to najmądrzejsze. To, że nasza skóra staje się ciemniejsza jest tak naprawdę reakcją obronną naszego organizmu. Ciemny barwnik to melanina, która odbija promienie ultrafioletowe, a im więcej jest jej w naszym ciele, tym ciemniejsza staje się skóra. Niestety, ale tego typu reakcje tylko osłabiają jej zdolność do regeneracji i pozbywają ją kolagenu, a to przyśpiesza proces starzenia. O tym, że przesadne opalanie może doprowadzić do raka skóry na pewno już wiecie. Mogę już tylko dodać, abyśmy naprawdę  pamiętały o stosowaniu kremów z filtrem podczas opalania. Należy przyjąć zasadę, że nie stosujemy filtrów poniżej SPF 15 i pamiętać, że nie wystarczy się nim posmarować raz i leżeć przez cały dzień na plaży. Tę czynność powinno się powtarzać co godzinę, maksymalnie dwie i koniecznie po każdej kąpieli w morzu.  

Woda siły nam doda

   Nie jesteśmy wielbłądami i nie nosimy zapasów wody na plecach. Musimy ją uzupełniać codziennie. Pamiętajmy, aby podczas upałów pić nawet o półtora litra wody więcej niż normalnie. Jeśli po długim wylegiwaniu na słońcu zauważymy u siebie brak koncentracji, osłabienie lub lekki ból głowy szybko sięgnijmy po szklankę chłodnej wody. Dostarczając odpowiednie ilości napojów do organizmu unikniemy odwodnienia, i przegrzania. Picie wody pobudza krążenie krwi, co przyśpiesza regenerację skóry – jest to najlepszy naturalny balsam do ciała, jaki znam. Wychodząc na trening również nie możemy zapomnieć o piciu. Zimą czy jesienią nigdy nie zabierałam na trening biegowy butelki z napojem, teraz nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Czasami decyduję się również pić izotonik. Wtedy sięgam po Ale Race (które mogą pić nawet dzieci) albo przygotowuję swój własny – wodę z miodem i szczyptą soli.

  Korzystajmy z pięknej pogody, ale nie pozwólmy, aby pogoń za piękną opalenizną obróciła się przeciw nam. Szkoda byłoby tracić czas na chowanie się w cieniu, smarowanie leczniczymi balsamami czy siedzenie w pokoju hotelowym z zimnymi okładami na czole. Cieszmy się słońcem i ostatnimi tygodniami wakacji. Macie w planach jeszcze jakieś wyjazdy?