Make-up cz.1

     Nie uważam siebie za makijażową specjalistkę. Jeśli chodzi o kosmetyki kolorowe, to moim zdaniem mają one służyć przede wszystkim tuszowaniu niedoskonałości i ewentualnie do podkreślenia naszej urody. Na co dzień nie potrzebuję więcej niż czterech kosmetyków; podkład w kompakcie, róż do policzków, eye liner i błyszczyk. Zaznaczam, że moje naturalne rzęsy są dosyć ciemne i długie, dlatego na co dzień rezygnuję z ich malowania (poza tym naprawdę nie cierpię zmazywać tuszu!), być może są właśnie takie, bo nie utrudniam im swobodnego rośnięcia;) (tusz oraz częsty demakijaż bardzo osłabia rzęsy).

     Nie mam ulubionej marki różu do policzków czy eye-linera, natomiast jeśli chodzi o podkład w kompakcie, to od wielu lat moim niekwestionowanym faworytem jest MAC FIX. Nie jest to najtańszy kosmetyk na świecie (105 zł), ale biorąc pod uwagę to, ile innych kosmetyków mi on zastępuje, nie mam żadnych wyrzutów sumienia (trzeba jeszcze uwzględnić fakt, że tego typu produkt jest używany codziennie, musi więc być dobrej jakości aby nie zniszczyć naszej cery). W mojej kosmetyczce nie znajdziecie pudru matującego, fluidu, podkładu czy korektora. Jedyna rzecz jakiej używam do poprawienia wyglądu mojej skóry to właśnie FIX. Oczywiście nie uzyskamy nim takiego efektu, jak przy użyciu wszystkich innych dostępnych środków naraz, ale uwierzcie mi – zbyt duża ilość kosmetyków na twarzy, w świetle dziennym wygląda mało zachęcająco, a już na pewno nie jest korzystna dla naszej skóry.

podkład/puder – Studio MAC FIX

róż – Sephora

eye-liner – Miss Sporty

balsam do ust – Carmex

Te cztery produkty zawsze mam przy sobie, w podręcznej kosmetyczce. Na dzień używam eye-linera w kolorze brązowym (kolor czarny zostawiam na wieczór), lepiej komponuje się z moim kolorem włosów i daje delikatny efekt. Jeśli chodzi o róż, to w mojej opinii powinien on mieć różowy odcień (nie dla mnie brzoskwinia i pomarańcz). W następnym poście o makijażu chciałabym Wam pokazać jak  szybko nakładam codzienny makijaż!

Ciepło, ciepło, cieplej…

Witajcie! Jak Wasze nastroje? Lato zbliża się wielkimi krokami (chociaż nadal pogoda płata figle i czasami trzeba ubrać się cieplej), postanowiłam więc sprawdzić, co w mojej szafie nadaję się na nadchodzącą porę roku. Ja oczywiście stawiam na kolor!

Lakiery do paznokci zakupiłam w H&M (parę z Was pytało o ten różowy, myślę, że jest jeszcze dostępny). Pomarańczową spódniczkę (H&M) też już Wam przedstawiałam. Okazała się być bardzo udanym zakupem. Czuję się w niej naprawdę świetnie. A pasek i bransoletki to dla mnie sposób aby rozweselić monotonny strój (H&M)

A to spódniczka w dwóch odsłonach. Z pewnością będzie ich więcej!

Kosmetyki cz.3

   Ponieważ opowiedziałam Wam już o podstawowej pielęgnacji mojej skóry, dziś chciałabym Wam przedstawić trzy produkty, które uznałam za swoją tajną broń. 

   Peeling z Bodyshopu, zawierający wyciąg z zielonej herbaty odkryłam we wrześniu zeszłego roku. Moja skóra była wtedy w naprawdę opłakanym stanie. Żaden z dermatologów, u którego byłam, nie znalazł antidotum na moją cerę. Szczerze mówiąc, nie wiem czy przyczyną poprawy było po prostu coraz słabsze słońce, czy ten produkt, ale dla mnie liczy się efekt. Ponieważ "przezorny zawsze ubezpieczony", od tego czasu używam tego peelingu raz w tygodniu.

   Płyn micelarny Biodermy, to kolejna rzecz, bez której już nie potrafię się obejść. Od czasu gdy weszłam w jego posiadanie, demakijaż przestał być dla mnie utrapieniem. Pierwszą butelkę tego specyfiku dostałam na gwiazdkę i została mi jeszcze 1/3 produktu, co dla mnie oznacza, że jest bardzo wydajny. 

Ostatnią rzeczą jest balsam do ust firmy Carmex, jest po prostu niezastąpiony…

 Ten post jest ostatnim, w którym opisuję produkty do pielęgnacji twarzy. W następnych opowiem o makijażu. Miłego wieczoru:)

Hair

  Ponieważ dostałam od Was mnóstwo pytań dotyczących moich włosów chciałabym, w krótkim poście udzielić Wam wszystkich interesujących Was informacji:).

   Mój naturalny kolor to ciemny blond (albo raczej bardzo ciemny blond wpadający w kolor mysi). Jakieś dwa lata temu postanowiłam trochę rozjaśnić moje włosy. Niestety nie miałam w tym doświadczenia ale ogólny efekt po farbowaniu z początku całkiem mi się podobał. Użyłam farby L'oreal w kolorze "Perłowy beż", która jest dostępna w każdej drogerii. Nałożyłam ją nieregularnie, ponieważ nie chciałam mieć włosów w jednym kolorze:). 

   Nie będąc świadoma tego, że rozjaśniane włosy na słońcu płowieją w tempie ekspresowym, w połowie czerwca byłam prawie platynową blondynką. Od tego czasu, rozjaśnianie włosów ograniczyłam do minimum, a farby używałam tylko wtedy gdy różnica koloru była bardzo widoczna, stosowałam ją tylko na bardzo niewielką ilość pasm. Ostatnia tego typu operacja miała miejsce jakieś pół roku temu, więc spora część moich włosów ma już naturalny kolor. Dzięki Wam dowiedziałam się, że jaśniejsze końcówki włosów są teraz jak najbardziej na topie, co bardzo mnie cieszy, jest to jednak wynikiem przypadku, a raczej moich nieudanych eksperymentów:). 

Kosmetyki, część 2.

    

Jeśli chodzi o rzecz najważniejszą w pielęgnacji twarzy czyli krem, to przez wiele lat stosowałam kremy La Roche Posay i byłam z nich zadowolona. Przetestowałam chyba wszystkie opcje nadające się do suchej skóry z ich oferty i moim faworytem okazał się ten krem:

    Ceny kremów tej firmy wahają się od 40 do 70 złotych. Według mnie, nie jest to dużo jak na krem, który naprawdę nie posiada zbędnych chemikaliów (czasami można je kupić w promocji w Superpharm). Niestety w ostatnim czasie stwierdziłam, że efekt jest trochę za słaby. Na mojej twarzy zaraz zaczną pojawiać się zmarszczki i potrzebuję czegoś silniejszego, co mogłoby je powstrzymać. Zachęcona przez Panią z Sephory, zakupiłam najnowszy krem tej marki. Pani powiedziała, że w składzie nie różni się on zbytnio od tych z Givenchy czy Estee Lauder, więc nie pozostało mi nic innego jak po prostu go kupić (69 złotych, mi udało się załapać na zniżkę 20%:)). Używam go dopiero od tygodnia, więc szczerze Wam powiem, że nie wiem czy działa. Jeśli jednak obudzę się kiedyś z wypaloną twarzą, to na pewno dam Wam znać;)

 

Kosmetyki, część 1

Witajcie! Oto pierwsza aktualizacja dotycząca kosmetyków. Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o produktach, których używam do pielęgnacji twarzy, a przede wszystkim o żelach do mycia. Może zacznę od tego jaki mam typ skóry, abyście wiedziały na co muszę uważać. Moja skóra jest bardzo sucha, co zupełnie (nie rozumiem dlaczego!) nie przeszkadza wypryskom w ich pojawianiu się. Okres dojrzewania zdecydowanie mam już za sobą, ale czasami tego po mnie nie widać. Zadanie mam więc utrudnione, bo muszę jednocześnie mocno nawilżać swoją skórę, a z drugiej strony uważać, żeby nie zatykać porów bo grozi to pojawieniem się niezidentyfikowanego obiektu na mojej twarzy.

Mój harmonogram dbania o cerę jest nieskomplikowany i stały. Rano zawsze myję twarz żelem do mycia, dwa razy w tygodniu zastępuje go peelingiem, na umytą twarz nakładam krem. Wieczorem ZAWSZE robię demakijaż i ponownie nakładam krem (tak jak już wspomniałam: banał!). Nie chodzę do kosmetyczek i nie łykam witamin (być może powinnam, jestem jednak przeciwniczką wprowadzania farmakologii do każdej dziedziny naszego życia). Ale przyznam szczerze, że nie wiem czy jest to dobre rozwiązanie, bo mam do wyglądu swojej skóry sporo zastrzeżeń (uwierzcie mi, zdjęcia kłamią! Zosia jest po prostu zdolnym fotografem :)).

Stosowane przeze mnie kosmetyki raczej się sprawdzają. Dla mnie najważniejsze jest to aby były hipoalergiczne. Dałam się wciągnąć w ekologiczną kampanię i teraz staram się przywiązywać większą wagę do składu kosmetyków.

Przechodząc do konkretów, nie jestem jakoś specjalnie przywiązana do żadnego żelu do mycia twarzy. Zazwyczaj kupuję je na promocjach. Wybieram te z aptecznych marek czyli La Roche Posay, Bioderma lub właśnie Vichy. Ostatnio miałam ten:

Muszę przyznać, że nie mogę mieć do niego żadnych zastrzeżeń, nie podrażniał i nie ściągał skóry. Nie posiada też parabenów. Ma niedrażniący zapach i miłą konsystencję. Ponieważ jednak go zużyłam, a promocja na niego się skończyła, postanowiłam znaleźć coś bardziej opłacalnego.

Koleżanka mająca atopowe zapalenie skóry poleciła mi żel do mycia firmy SVR. Powiedziała, że to jedyny, którego może bezpiecznie używać. Ucieszyłam się więc gdy w Superfarm zobaczyłam, że 500 ml (pół litra!) tego żelu jest przecenione z 58 złotych na 36. Mam go od tygodnia, więc nie mogę Wam go polecić ze 100% pewnością, ale jak na razie nic nie wzbudziło moich podejrzeń:).