Last Month

   Podobno maj będzie zwiastował powrót do normalności – nawet jeśli tylko na chwilę. Ciekawe, czy w kolejnym Last Month pełno będzie tu zdjęć z dopiero otwartych restauracji (w końcu branżę gastronomiczną trzeba wspierać! wszystkie brzuchy na pokład!), ciutkę dalszych podróży i pierwszych ciepłych wieczorów. A póki co, zapraszam Was na fotograficzną relację z pierwszych tygodni wiosny, która chyba dopiero się rozkręca…

No to zaczynamy! Dla każdego kawa, żeby łatwiej było przetrwać pracę w grupie ;). Spotkań służbowych ostatnio niewiele, więc bardziej je doceniamy. Filiżanka w dolnym prawym rogu (ta największa) to Rosehntal (Biała Maria), natomiast ta z czarną lamówką pochodzi z Westwinga. Inne to starocie, których już raczej nigdzie się nie kupi (aktualizacja: czujna Czytelniczka podpowiada w komentarzu, gdzie można znaleźć tę z prawego górnego rogu ;)).  1.  Czytałam ostatnio analizę specjalistów odpowiedzialnych za wyłapywanie nadchodzących trendów na temat tego, jak pandemia odbije się na modzie za kilka miesięcy. To, że przez ostatni rok dresy wiodły prym już wiemy. Za to sezon letni ma być podobno całkowitą przeciwnością tego, co lubimy mieć na sobie zalegając na kanapie. I nie chodzi o to, aby wracać do szpilek na molo, ale żeby z większą dbałością celebrować to, co w pandemicznej rzeczywistości nam wolno. Podejrzewam więc, że garnitury w wersji casualowej będą w tym sezonie hitem. // 2. Ten zapach! U mnie wielkanocne wypieki nie mogą się obyć bez tego składnika. Talerzyk to marka Rosenthal (Sanssouci). // 3. Popołudniowe drzemki. Czyżbyśmy śniły o wyprawie na safari? A może uda się wybrać do Zoo w majówkę? // 4. Pierwsze wietrzenie szafy dwulatki. //W ostatniej chwili, bo już wygrzebywaliśmy resztki ze słoika! Miodowa Paczka Pełna Naturalnej Słodyczy od Apimelium ukazuje się co dwa miesiące. W edycji majowej znajdują się miody, które kupujecie najczęściej, więc jest to idealna okazja na zrobienie małych zapasów. My jesteśmy amatorami miodów, więc taki słodki abonament to dla nas super sprawa, aby nie kupować przypadkowych produktów w supermarketach. To od którego zaczynamy?1. Dziadek wkupuje się w łaski i pokazuje łabędzie. // 2. Łóżko rodziców opanowane. Pościel pochodzi ze starej kolekcji Zary. // 3. Wszystko w biegu. Nie sądziłam, że w tej koszulowej wełniano-bawełnianej kurtce będą chodzić jeszcze w maju. Na sukienki za zimno, a ona fajnie je zastępuje. // 4. Tupot małych stóp na orłowskim molo. Patrzymy w chmury i cieszymy się chwilą. Następnego dnia w Trójmieście spadł grad. //W tym roku sezon na rowerowe wycieczki uważamy za rozpoczęty. Więcej zdjęć z tego spaceru znajdziecie tutajW domu. I też jest miło. Krzesła nie do pary, blat zbity z desek ze starego młyna i trzydziestoletnia lampa – taki miszmasz właśnie lubię. Więcej informacji o świetle w mieszkaniu znajdziecie w tym starym artykule Oto co bym chciała włożyć, gdyby za oknem nie padał grad  ;). Ta szara sukienka to nasza majowa nowość. Nawiązuje krojem do Waszego ulubionego modelu z zeszłego sezonu i jestem pewna, że pokochacie ją równie mocno. 1. i 4. // Kolejna klasyczna sukienka, która sprawdzi się w wielu sytuacjach (również pojawi się w maju) // 2. i 3. Przy stole. //Kolibki, czyli jedno z naszych ulubionych miejsc na spacery. Portosowi podoba się wielka przestrzeń, a nam, że przychodzą tu tylko tubylcy (ta pikowana kurtka wróci jeszcze w paru sztukach, warto użyć opcji "powiadom o dostępności" na stronie produktu). 1. i 4. // Kolibki słyną z zawilców. Są pod ochroną więc tylko się im przyglądamy i staramy się nie podeptać. // 2. Wielkanoc coraz bliżej. // 3. Gdy prosicie, abym pokazywała przepisy na to, co naprawdę jem w ciągu dnia… yyy – bardzo proszę. Bierzemy mrożoną fasolkę, gotujemy ją przez parę minut, a potem dodajemy oliwy i świeżo mielonego pieprzu :D. Myślicie, że powinnam zrobić z tym przepisem osobny post? :D // Lasopark. Oby więcej takich miejsc. (Nie)tradycyjne dania wielkanocne.1. Jutro piątek prawda? // 2. Dzień dobry. Czy to już po szóstej? // 3. Gdy dusza czeka na lato, ale umysł już musi pracować nad jesiennymi swetrami. // 4. Kolejna Wielkanoc z pandemią.  //Czy to galeria w Mediolanie? A może jednak Gdańsk, showroom Iconic i Asia w naszej czarnej klasycznej sukience, która wchodzi już jutro?Gdybyście były w Trójmieście i odkryły, że w majówkę potrzeba Wam jednak czegoś cieplejszego, to zapraszamy do Iconic Design. Możecie tu przymierzyć nasze dzianinowe dresy ze stuprocentowej wełny merynosowej. Można też oczywiście zamówić je wirtualnie na naszej stronie
 A to dla tych, którym już jest za gorąco, albo szykują garderobę na lato…
A tego modelu niestety już nie ma. Może inny kolor za rok? Co Wy na to? (aktualizacja: na stan wróciło dziś dołownie kilkanaście sztuk)
1. Tak. Na co dzień też chodzimy prawie tylko w ubraniach MLE :). // 2. Te szorty leżą idealnie. // 3. Fajnie, że jest słońce. Szkoda tylko, że temperatura odczuwalna to 3 stopnie. // 4. Rowerek i lizak – nie może być lepiej. Beztroskie dzieciństwo, to między innymi radość z najprostszych rzeczy.  //Ten krótki moment, gdy na stole jest pusto i mogę sobie przysiąść z dużym kubkiem gorącej herbaty.1. Zielona herbata. Nie każdą lubię i toleruję – musi być naprawdę dobra (ja nie zawiodłam się nigdy na tych) // 2. W "Narcyzie" w Gdyni znajdziecie nawet takie nietypowe kwiaty. // 3. Czekając na maj. // 4. Wygląda jak porządny zapas, a starczy na miesiąc :D. //Herbata jak z obrazu Van Gogh'a. Sunflower Dew Van Gogh od NewbyTeas, to jedna z niewielu zielonych herbat, która mi podpasowała. Smak delikatnych liści potęguje dodatek płatków słonecznika i wyjątkowy, lekki zapach jaśminu. Jeśli szukacie herbat najwyższej jakości (na przykład na Dzień Mamy) to jestem pewna, że oferta sklepu NewbyTeas Was nie zawiedzie. Poczytajcie o tym, z czego zrobione są chociażby torebki na herbatę…1. Coś tu się projektuje. // 2. Nasz ulubiony współtowarzysz zdjęć, którego nigdy nie widać. // 3. Domowe biuro, albo raczej przedszkole połączone z Zoo.  // 4. To prawdziwy deser dla mojej skóry. //A to krem, który widziałyście powyżej. Opakowanie jest piękne, a to co w środku jest jeszcze lepsze (cena 69 złotych). Olejek z orzechów laskowych, słodkich migdałów, arganowy, z rokitnika to tylko część aktywnych składników kremu Make Me Bio No. 173 Formuła dla sprężystości. Testuję go już drugi tydzień i bardzo go lubię. … no i wygląda tak ładnie, że nie trzeba go chować do szafki :). 1. Gdy walczymy z infekcją i wszyscy, nawet Portos, trochę się martwią. // 2. Nowy dres i jakoś człowiek od razu czuje się bardziej elegancki na tej kanapie (wchodzi do sprzedaży już jutro). // 3. Szukam i szukam, ale nazwy tego gatunku kwiatu nie mogę znaleźć. // 4. Uwielbiam rzeczy robione z sercem. Podczas gdy sieciówki oferują nijakie i nieprzemyślane pościele dla dzieci, my mamy prawdziwą polską perełkę. //W takiej pięknej kołderce od razu milej sie czyta. Pościele i wszystkie tekstylia od polskiej marki Layette są produkowane z najwyższą dbałością. Nasz Komplet dwustronnej pościeli wykonano z wysokiej jakości certyfikowanej tkaniny bambusowej, która ma właściwości antybakteryjne, antygrzybiczne, doskonale chłonie wodę, ma działanie termoregulujące i jest niezwykle delikatna dla wrażliwej skóry. Kołderka jest też pięknie wykończona na krawędzi ciemniejszą lamówką.  Do wyboru są 3 rozmiary. Wzory to oryginalne obrazki malowane akwarelami. Autorką ilustracji oraz dyrektorem artystycznym marki Layette jest Agata Gusia Brzozowska absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi oraz mama trójki dzieci – dwóch córeczek i synka. 1. Lwia skała. // 2. Kolejne danie z serii "wyszukane przepisy mamy". Tym razem – krem z kalafiora. // 3. Jest OK. // 4. Coraz częściej budzę się rano i myślę sobie, że wiem w co mam się ubrać. To chyba starość ;). //Wyszło słońce. Ustał wiatr. Wkładam buty, Portos skacze koło mnie, a córeczka już łapie za rowerek. Idziemy!Jakoś tak ciepło robi mi się na sercu, gdy widzę jak autorka mojej ulubionej książki o stylu "Lekcje Madame Chic" będącej dla mnie wielką inspiracją do zmian, wraca z książką dla mam. Jej życie, tak jak i moje, przez te dziesięć lat nieco się zmieniło. "Jak nauczyć dzieci dobrych manier" autorstwa Sccott Jenniffer L. to poradnik z przymrużeniemm oka, który w niezobowiązującym stylu przypomina nam o tym, jak wprowadzać dziecko w świat kultury. W tej książce dzieci oraz ich dorośli opiekunowie wspólnie spędzają czas na poznawaniu zasad savoir-vivre’u – czytają, piszą listy, śpiewają, rymują, gotują i zajmują się domowymi zwierzętami…Sprzątanie pokoju… Lekcja numer jeden dla córki i taty :D. Jesteśmy gotowi na kolejne przygody! Portos! Nie spuszczaj jej z oka!

*  *  *

 

Wiatr od morza i pierwszy wiosenny piknik. Co ze sobą zabrać?

 Półwysep najczęściej odwiedzamy jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, kiedy plaże zarówno od strony Zatoki, jak i od otwartego morza, świecą pustkami. Wietrznie jest zawsze. Ze słońcem bywa różnie i wcale nie jest powiedziane, że gdy w Gdyni zacina deszcz, to w Kuźnicy nie może pojawić się słońce. Na taki wariant pogodowy liczyliśmy i tym razem, wyjeżdżając z domu. Co prawda wiatr urywał nam głowy, ale dla paru śmiałków, którzy surfowali na kajcie, pogoda była wymarzona. My lubimy tu przyjeżdżać z powodu wycieczek rowerowych. Po przekroczeniu Władysławowa na pierwszym parkingu pozostawiamy samochód i przesiadamy się na rowery. Kto ma koszyk rowerowy, to bierze cięższy ekwipunek, kto plecak, to koc i zapasowy sweter. Trasa ciągnie się wzdłuż Mierzei Helskiej, aż do miasta Hel. Odcinki niezabudowane, czyli te leśne z widokiem na Zatokę Pucką bywają bajeczne. I to właśnie z jednego takiego miejsca, pochodzą dzisiejsze zdjęcia. Trochę "dla ducha” i z dedykacją dla wszystkich Czytelników, którzy podobnie jak my w głowie mają letni odpoczynek.

Skład:

(przepis na ok. 8-10 bułeczek)

ok. 400 g mąki pszennej

25 g świeżych drożdży + 1 łyżka cukru

1 czubata łyżka suszonych ziół prowansalskich

250 ml ciepłego mleka (nie gorącego!)

30 g rozpuszczonego masła

2 łyżki oliwy z oliwek

szczypta soli

farsz:

250 g sera cheddar

1 łyżka płatków chili

duża garść świeżych liści bazylii

szczypta soli morskiej

Drożdże zasypujemy cukrem i odstawiamy na 10 minut. Dodajemy przesianą mąkę, zioła prowansalskie, szczyptę soli, ciepłe mleko. Zagniatamy ciasto. Na końcu dodajemy rozpuszczone masło i oliwę. Ciasto ponownie zagniatamy, aby uzyskać elastyczną formę. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 1 godzinę w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.

Żółty ser kroimy w bardzo drobną kostkę (możemy zetrzeć na tarce) i mieszamy z posiekanymi liśćmi bazylii, płatkami chili i solą morską. Wyrośnięte ciasto drożdżowe dzielimy na kawałki. Na każdy kawałek ciasta układamy garść mieszanki sera w wielkości orzecha włoskiego i formujemy bułeczki. Umieszczamy je w natłuszczonym żaroodpornym naczyniu. Bułeczki odstawiamy na 15 minut, do ponownego wyrośnięcia. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 180 stopniach C ok. 20 minut.

A oto jak to zrobić:

1. Drożdże zasypujemy cukrem i odstawiamy na 10 minut. Dodajemy przesianą mąkę, zioła prowansalskie, szczyptę soli, ciepłe mleko. Zagniatamy ciasto (używam haka). Na końcu dodajemy rozpuszczone masło i oliwę. Ciasto ponownie zagniatamy, aby uzyskać elastyczną formę. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 1 godzinę w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Żółty ser kroimy w bardzo drobną kostkę (możemy zetrzeć na tarce) i mieszamy z posiekanymi liśćmi bazylii, płatkami chili i solą morską.

2. Ciasto dzielimy na kawałki. Na każdy kawałek ciasta układamy garść mieszanki sera w wielkości orzecha włoskiego i formujemy bułeczki. Umieszczamy je w natłuszczonym żaroodpornym naczyniu. Bułeczki odstawiamy na 15 minut, do ponownego wyrośnięcia. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 180 stopniach C ok. 20 minut.

 Sezon piknikowy uważam za otwarty. Kolejną wiosnę rozpoczęliśmy szukając szczęścia w przyrodzie. Na mojej liście jest tyle nowych pięknych miejsc do których chciałabym Was zabrać i razem usiąść.

Przepis na słodkie śniadanie, czyli maślane drożdżówki z owocami

* * *

Gdyby ktoś mnie spytał, który posiłek w ciągu dnia sprawia mi najwięcej przyjemności, miałabym ochotę powiedzieć, że śniadanie. Bez zawahania. Jedno z moich najprzyjemniejszych wspomnień z dzieciństwa właśnie związane jest z wiosennymi porankami, kiedy ochoczo wyskakiwaliśmy z łóżek, by z apetytem zasiąść do stołu.

 

Skład:

(przepis na 6-8 sztuk)

400 g mąki + garść do podsypania

150 ml ciepłego mleka

30 g świeżych drożdży

50 ml oleju roślinnego

2 jajka

60 g cukru

100 g masła

2-3 jabłka + 2-3 łyżki miodu

szczypta cynamonu

garść borówek

do posypania: cukier puder

A oto jak to zrobić:

  1. Świeże drożdże rozpuszczamy w ciepłym mleku z łyżką cukru i 2 łyżkami mąki. Zaczyn odstawiamy w ciepłe miejsce (najlepiej przykrywając lnianą serwetą). Po 15 minutach powinien podrosnąć.
  2. Do oddzielnej miski przesiewamy pozostałą mąkę, cukier i jajka. Dodajemy wyrośnięty zaczyn i jednocześnie mieszamy. Następnie dodajmy rozpuszczone i ostudzone (nie gorące!) masło i wyrabiamy ciasto (wyrabiam mechanicznie za pomocą haka). Po kilku minutach wyrabiania ciasta dolewamy cienkim strumieniem olej i ponownie ugniatamy ciasto. W efekcie końcowym ciasto nie powinno kleić się do rąk. Gotowe ciasto umieszczamy w naczyniu i przykrywamy serwetką. Naczynie pozostawiamy w ciepłym miejsciu na ok. 1,5 godziny do wyrośnięcia (stawiam przy otwartych drzwiczkach piekarnika).
  3. Plastry jabłek mieszamy z miodem i cynamonem.
  4. Wyrośnięte ciasto ponownie zagniatamy i dzielimy na kilka części. Z jednej części formujemy kulkę, lekko spłaszczamy i umieszczamy na niej kawałki owoców. Drożdżówki rozkładamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 200 stopniach C przez 15-18 minut.

 

 

Jak sprawić, by składniki naszej sałaty nie smakowały wciąż tak samo? Moje nowe odkrycie!

*    *    * 

Tęsknimy za świeżością, lekkością i smakami, które zbliżą nas do cieplejszych dni. I choć dawno nie było nad morzem tak zimnego kwietnia (w ostatni weekend padał u nas śnieg na zmianę z słonecznym okienkiem pogodowym) to już chętnie porzuciłabym rozgrzewające dania jednogarnkowe na poczet świeżych warzyw i surówek, które nie wymagają od nas dłuższego poświęcenia czasu. Bardzo lubię sałaty, których składniki są łatwo dostępne, a sama realizacja trwa kilkanaście minut. W dzisiejszym przepisie głównie chodzi o sos, który doskonale łączy orzechowy posmak pieczonego kalafiora z kruchymi gruntowymi ogórkami i koperkiem. Myślę, że jak już raz wypróbujecie przepisu na sos, to z pewnością posłuży Wam do innych lekkich dań.

Skład: 

1 główka kalafiora 

garść pomidorów koktajlowych 

szczypta płatków chili + 1 łyżka suszonego oregano 

6-8 ogórków gruntowych 

1 pęczek koperku 

sos:  ok. 50 ml oliwy z oliwek 

1 łyżka miodu 

2 ząbki czosnku 

sok z 1 cytryny 

1 łyżeczka pasty tahini

A oto jak to zrobić:     

1. Kalafiora kroimy na kawałki i rozkładamy w żaroodpornym naczyniu lub na blasze. Dodajemy pomidorki koktajlowe. Całość delikatnie skrapiamy oliwą z oliwek i posypujemy płatkami chili, szczyptą soli oraz oregano. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 180 stopniach C przez 15 minut.    

2. Aby przygotować sos: w kielichu blendera umieszczamy oliwę, czosnek, sok z cytryny, pastę tahini, miód i połowę pęczka koperku (bez łodyg). Całość miksujemy do uzyskania jednolitej masy.    

3. W szerokim naczyniu łączymy pokrojone plasterki ogórka, kawałki pieczonego kalafiora i pomidorki z pozostałą częścią posiekanego koperku. Całość doprawiamy sosem.

Kalafiora kroimy na kawałki i rozkładamy w żaroodpornym naczyniu lub na blasze. Dodajemy pomidorki koktajlowe. Całość delikatnie skrapiamy oliwą z oliwek i posypujemy płatkami chili, szczyptą soli oraz oregano.

Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 180 stopniach C przez 15 minut.

Aby przygotować sos: w kielichu blendera umieszczamy oliwę, czosnek, sok z cytryny, pastę tahini, miód i połowę pęczka koperku (bez łodyg). Całość miksujemy do uzyskania jednolitej masy.

W szerokim naczyniu łączymy pokrojone plasterki ogórka, kawałki pieczonego kalafiora i pomidorki z pozostałą częścią posiekanego koperku. Całosc doprawiamy sosem.

 

Last Month

   Z ciekawości zerknęłam, co napisałam Wam w marcowym "Last Month" w zeszłym roku. Był to czas całkowitej i powszechnej izolacji, nikt z nas nie wiedział co będzie dalej i jak bardzo powinien się bać. Czy wirus zostanie z nami na miesiąc? Dwa? A może na zawsze? Pamiętam, że bardzo nie chciałam wtedy publikować czegokolwiek, mając świadomość, że to nie był dobry moment na "lifestylowe treści". Sama po sobie jednak widziałam, jak bardzo potrzebne były mi wtedy drobne rzeczy, które mimo tych niezwykłych czasów pozostały niezmienne i nawet jeśli nowy artykuł od ulubionej blogerki to coś zupełnie nieistotnego to chociaż na chwilę potrafił poprawić mi humor.

   Pewnie nie spodziewaliśmy się, że po dwunastu miesiącach obostrzeń, noszenia maseczek i walki z wirusem na różnych frontach, będziemy mierzyć się z najgorszą z dotychczasowych fal. Mimo tego mam wrażenie, że nastroje są jakby lepsze – to, co już znane przeraża mniej, do wielu rzeczy zdążyliśmy się przyzwyczaić, a najstarszych, dzięki szczepionkom, ochronić przed najgorszym. Nawet porównując zdjęcia w dzisiejszym wpisie z tymi sprzed roku widzę sporo plusów. Zapraszam Was do małego fotograficznego zestawienia z ostatnich tygodni. 

Gdy przyjeżdża do ciebie ekipa z VOGUE, a ty szukasz w swojej szafie czegoś naprawdę oryginalnego ;). 
1. Ponad pół roku od ostatniej wizyty u fryzjera. Byłam umówiona na pierwszego kwietnia, ale… jakby to powiedzieć… chyba się nie uda. // 2. Zakrywa to, czego nie chcemy pokazać. Chroni nas przed deszczem i wiatrem. Jest oporny na przemijający czas i nie ma dla niego znaczenia czy nosi go kobieta czy mężczyzna. Mowa o idealnym trenczu. Zrobiłyśmy dla Was trzy przedsprzedaże z różnym terminem dostaw, tak aby starczyło dla każdego – wczoraj rozpoczęłyśmy wysyłki pierwszej partii. // 3. Bardzo rzadko zgadzam się na jakąkolwiek aktywność w mediach komercyjnych, ale raz na rok można zrobić mały wyjątek (zapraszam do kiosków). // 4. Na pogodę w kratkę – sweter w paski. //Z powodu pandemii zespół Vogue'owej ekipy był bardzo okrojony (w tle błądzące po mieszkaniu "krzesło grzechu"). 1. Ciasto własnej roboty. To uproszczona wersja tej tarty. // 2. Uwielbiam te kadry, na które sama na pewno bym nie wpadła. // 3. Gdy Monika na sekundkę zostawi laptopa mały haker już jest gotowy. // 4. Wiosna idzie! //Tak wyglądał u mnie Dzień Kobiet. Kwiaty to zawsze coś miłego, ale chciałabym, aby na kolejne takie święto kobiety doczekały się szanowania ich praw. 1. Z każdym dniem coraz jaśniej. // 2. Poniedziałek pod kontrolą.  // 3. Jak ich nie kochać? // 4. Czyli jednak nie ścinamy? //Gdańsk. W biegu. Mała i miła paczuszka od Bioecolife. Głęboko nawilżające serum do twarzy z kwasem hialuronowym i aloesem oraz delikatny peeling enzymatyczny. Serum posiada naturalne oleje roślinne: ze słodkich migdałów, arganowy, z pestek ogórka, z baobabu i jojoba. Kwas hialuronowy zawarty w serum to oczywiście ten "właściwy", który faktycznie wnika w skórę. Specjalne cząsteczki liposomowe przenoszą go w głębokie warstwy naskórka. Jeśli kwas nie zostanie zamknięty w liposomach nie ma możliwości przenikania w głąb skóry, ponieważ bardzo szybko pęcznieje, powiększa swoją objętość i jest zwyczajnie za duży żeby przejść barierę naskórka. Działa wyłącznie na powierzchni skóry. Natomiast cząsteczki liposomowe nie zmieniają swojej objętości i z łatwością przenikają zewnętrzną powłokę skórną. Docierają w głąb skóry i tam się rozpadają i uwalniają kwas hialuronowy, skwalan i ceramidy. 1. Magiczne serum w przybliżeniu. // 2. "Wiosna na ulicy Czereśniowej" po raz 2356633. // 3. Naleśniki. Gdy mieszam składniki "na oko" zawsze wychodzą najlepiej. // 4. Dni bez makijażu coraz więcej. //Jeśli jeszcze nie miałyście okazji, to serdecznie zapraszamy do showroomu Iconic w Gdańsku, gdzie poza pięknym wzornictwem możecie zobaczyć też nasze ubrania na żywo.
1.Nasza dwurzędowa sukienka już wyprzedana, ale w piątek pojawi się w wersji "premium" w kolorze granatowy. // 2. Nasze najcudowniejsze dresy z wełny merynosowej. Po zimie przeżywają u mnie renesans w zestawie z trampkami i dżinsową kurtką. // 3. Ta pikowana kurtka z szalem wróci jeszcze w pojedynczych rozmiarach. Jest moim ulubieńcem na szybkie wyjścia. // 4. Koszulową kurtkę można nosić jak sukienkę. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jak wygląda w połączeniu z kozakami. //Ta koszulowa kurtka z mieszanki wełny i bawełny to kolejna kwietniowa nowość. Wypatrujcie jej już w ten piątek. AKTUALIZACJA! Mamy jeszcze parę sztuk tej sukienki :).
Piątkowe rozpakowywanie paczek. Trochę się tego uzbierało! 1. Ktoś z daleka o mnie pomyślał i wysłał coś miłego. Zawartość pudełka zobaczycie niżej. // 2. W czym robimy mazurka? A w czym Tiramisu? A białą kiełbasę? Przedświąteczne porządki w kuchni już za nami. // 3. Fotogeniczne zakupy. Bez plastiku jest też ładniej! // 4. Pierwsze (średnio-udane) pieczenie już za nami. Wracamy do sprawdzonych przepisów Zosi, bo te niesprawdzone z internetu coraz częściej zawodzą. //W mojej paczuszce znalazł się cydr wiosenny "Kwaśne Jabłko", "Herbata Clea" czyli mięta z koszyczkami rumianku z manufaktury Brown House & Tea, coś słodkiego i dwie urocze obrączki na serwetki w kształcie wielkanocnych zajączków. Jeśli szukacie pomysłu na świąteczny prezent, to takie gotowe zestawy od Tori przychodzą Wam na ratunek. Macie wiele różnych paczuszek do wyboru, ale we wszystkich znajdziecie pyszne, wysokogatunkowe produkty z polskich manufaktur. 
Gdy w sklepie meblowym Twoje dziecko postanawia zrobić małe porządki. Za mało zdjęć śniadań było powyżej, nadrabiam zaległości. ;) Podarty naleśnik, trochę truskawek (wiem, że to zbrodnia o tej porze roku, ale te greckie były naprawdę zaskakująco dobre), dwie łyżki twarożku ze strzałkowa i miód. 1. Uczymy się co jest delikatne, co można ciągnąć, szarpać a co trzeba głaskać. // 2. Ulubione pary na ten sezon. // 3. Autoportret w wersji pół na pół.// 4. Moje skarby. //Nowy dzień. Plan zrobiony. Ciekawe co wypadnie z listy. 1. Sezon na kosze uważam za otwarty (już od miesiąca ;)). // 2. "Look of The Day" w wersji dwulatki. // 3. Porządek. Na pięć minut. // 4. Wspólne czytanie zajmuje nam naprawdę sporo czasu w ciągu dnia. //Jeszcze na dobre nie zaczęła się wiosna, a my, w MLE Collection już szykujemy nowe modele swetrów na zimę. Znając życie z tych wszystkich prototypów najwyżej jeden trafi do docelowej sprzedaży. Wielkanocne kotki, czyli bazie. Oglądamy, głaszczemy, niektórzy też miauczą dla urealnienia sceny. Ten pokój już gotowy na Wielkanoc. Ten słodki zajączek to ręcznie malowana nocna lampka. 
1. Długie godziny przed komputerem. Portos pilnuje abym nie szła za często do lodówki. // 2. Za to ten bobas pilnuje, aby mama nie pracowała ani minuty dłużej niż się umawialiśmy. // 3. Ten dzień w którym wyglądasz, jak G…argamel! // 4. Najpiękniejszy świąteczny akcent w moim mieszkaniu. Takie wieńce zawsze robiłam razem z dziewczynami z trakcie wielkanocnych warsztatów. W tym roku niestety, nie mogły się odbyć. Na pocieszenie Narcyz uruchomił możliwość zamówienia takiego cuda do domu. Można dla siebie albo dla kogoś z kim chcielibyśmy spędzić święta, ale z oczywistych względów nie możemy. //

I to tyle! Dziś mamy w Sopocie tyle słońca, że biorę aparat i pędzę korzystać. Nie siedźcie za długo w internecie!

*  *  *

 

 

 

Babka wielkanocna jakiej tu jeszcze nie było, czyli wilgotna, mocno czekoladowa z podgotowanymi pomarańczami

* * *

Z każdym kolejnym rokiem coraz trudniej jest mi Was zaskoczyć, szczególnie czymś słodkim na święta. Wiem jednak, że do niektórych przepisów jesteście już przywiązani np. do mazurka kajmakowego i tej babki czekoladowej. Być może jednak zmienicie swoje przyzwyczajenia i nawet tradycyjna babcina babka drożdżowa poczuje się zagrożona. Przepis nie jest skomplikowany, tylko trzeba go wykonać zgodnie z instrukcją.Ściskam Was mocno wiosennie – w końcu od kilkunastu godzin mamy najpiękniejszą porę roku!

Skład:

(forma do pieczenia babki, polecam silikonową, rozmiar średnica: 29 cm)

330 g mąki pszennej

starta skórka z 2 pomarańczy oraz miąższ i sok

3 jajka

ok. 200 g dobrej jakości czekolady

3/4 szklanki oleju

2-3 łyżki likieru pomarańczowego lub domowej nalewki (opcjonalnie)

150 g cukru (można odrobinę zmniejszyć)

3/4 szklanki kefiru

1,5 łyżeczki sody oczyszczonej

polewa:

150 g czekolady

150 ml śmietanki 30 lub 36%

A oto jak to zrobić:

1. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni C. Czekoladę (porcję przeznaczoną do ciasta) rozpuszczamy w kąpieli wodnej.

2. W garnku umieszczamy kawałki obranych pomarańczy (warto pozbyć się wszystkich białych skórek z owoców, bo nadają gorzki smak) i podgrzewamy. Gdy masa chwilę się podgotuje (max. 2-3 minuty) odstawiamy z ognia, delikatnie blendujemy i dodajemy startą skórę. Odstawiamy.

3. Gdy masa pomarańczowa przestygnie dodajemy jajka, kefir, olej, alkohol oraz cukier. Całość mieszamy i dodajemy rozpuszczoną czekoladę, mieszamy i na końcu dodajemy mąkę wymieszaną z sodą oczyszczoną. Mieszamy do połączenia się składników. Gotową masę przekładamy do natłuszczonej formy do pieczenia babki. Pieczemy ok. 50 minut przy użyciu opcji: termoobieg lub 60 minut opcja: góra-dół. Dla pewności, przed wyjęciem nakłujmy babkę patyczkiem i sprawdźmy, czy po wysunięciu jest suchy.

4. Aby zrobić polewę: śmietankę delikatnie podgrzewamy w garnuszku a następnie wrzucamy kawałki czekolady, mieszamy do połączenia się składników. Ostawiamy do ostygnięcia.

5. Babkę dekorujemy polewą czekoladową. Ciasto przed podaniem najlepiej schłodzić min. 1-2 godziny.

Co sprawia, że babka jest tak wilgotna i aromatyczna? Odpowiednio przygotowane pomarańcze. W garnku umieszczamy kawałki obranych pomarańczy (warto pozbyć się wszystkich białych skórek z owoców, bo nadają gorzki smak) i podgrzewamy. Gdy masa chwilę się podgotuje (max. 2-3 minuty) odstawiamy z ognia, delikatnie blendujemy i dodajemy startą skórę.

Zaraz po wyjęciu babki z piekarnika polejmy ją polewą po całej powierzchni.

Koniecznie zużyjcie całą masę, a następnie odstawcie ciasto do całkowitego ostygnięcia przykrywając je folią (tylko, tak żeby się nie przykleiła do ciasta) i schłodźcie w lodówce przynajmniej na godzinę przed podaniem.