Najlepszy makaron jaki jadłam czyli z prawdziwkami, wędzonym boczkiem, prażonymi orzechami włoskimi w sosie serowym!

I don’t know who had the idea that mushrooms braised on butter will elevate the taste and sophistications of the simplest spaghetti! But that’s true and maybe I’ve started in a too high-flown matter, but that’s the only way I can encourage you to try this meal. I even insist as penny buns are still available. I promise that you won't be disappointed!

*   *   *

Nie wiem, kto i kiedy wpadł na to, że te niewyględne, duszone na maśle grzyby nadadzą nawet najprostszemu spaghetti taki walor wykwintności! Ale to prawda i może trochę dzisiaj zbyt górnolotnie ale tylko w taki sposób, mogę Was zachęcić do wypróbowania tego dania. Ba, nawet nalegam, póki są jeszcze prawdziwki.I obiecuję, że nie zawiedziecie się!

Ingredients:

(recipe for 4 portions)

approx. 500 g of cooked spaghetti pasta

approx. 500 g of finely diced smoked beacon

handful of fresh mushrooms – e. g. penny buns

1 red onion

handful of roasted walnuts

1 bunch of parsley

sea salt / freshly ground pepper

cheese sauce:

150 ml of whole milk (3.2% butterfat)

approx. 100 g of cheese spread

100 g of cheese grated on large grating slots

50 g of Camembert cheese

* * *

Skład:

(przepis dla 4 osób)

ok. 500 g makaronu spaghetti

ok. 500 g wędzonego boczku, pokrojonego w drobną kostkę

garść świeżych grzybów – np. prawdziwków

1 czerwona cebula

garść podprażonych orzechów włoskich

1 pęczek pietruszki

sól morska / świeżo zmielony pieprz

sos serowy:

150 ml mleka 3,2%

ok. 100 g dowolnego serka topionego

100 g żółtego, starty na grubych oczkach

50 g sera typu Camembert

Directions:

1. Cut the washed mushrooms in slices. In a hot pan, fry pieces of smoked bacon and diced onion (you can add a little bit of butter). When the onion becomes golden, place it with the bacon onto a separate plate. Fry mushroom slices in the same pan until golden.

2. In a medium-sized pot, heat some milk and add all cheese types. Stir everything so that it doesn’t stick to the pot. When all cheese types melt, place the pot aside and wait until it cools down. Blend until smooth.

3. Combine the cooked and strained pasta with cheese sauce. Add fried bacon with onion, mushrooms, chopped parsley, and roasted walnuts. Stir everything thoroughly. Season everything with salt and freshly ground pepper. Serve hot!

* * *

A oto jak to zrobić:

1. Oczyszczone grzyby kroimy w cienkie plastry. Na rozgrzanej patelni podsmażamy kawałki wędzonego boczku i posiekaną w kostkę cebulę (możemy dodać odrobinę masła). Gdy cebula nabierze złotego koloru przekładamy ją z boczkiem na oddzielny talerz. Na tym samym tłuszczu podsmażamy plastry grzybów, do zarumienia.

2. W średnim rondelku podgrzewamy mleko dodając wszystkie rodzaje serów. Całość mieszamy, żeby nie przywarła do dna. Gdy sery się roztopią, rondel odstawiamy z ognia, czekamy, aż masa ostygnie i blendujemy na gładką masę.

3. Ugotowany i odcedzony makaron łączymy z sosem serowym, dodajemy podsmażony boczek z cebulą, grzyby, posiekaną natkę pietruszki i prażone orzechy włoskie. Całość dokładnie mieszamy. Doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem. Podajemy na ciepło!

Oczyszczone grzyby kroimy w cienkie plastry.

Ugotowany i odcedzony makaron łączymy z sosem serowym, dodajemy podsmażony boczek z cebulą, grzyby, posiekaną natkę pietruszki i prażone orzechy włoskie.

Całość dokładnie mieszamy. Doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem.

Podajemy na ciepło i najlepiej z tartym parmezanem!

 

 

Last Month

    When I was uploading photos for today’s post, it was hard for me to believe that so many things happened over the last few weeks. I selected and deleted some of the photos to avoid boring you (in the beginning, there were more than 130 of them), but it still seems to me that this time the September “Last Month” is a cluster of many random events, strange dishes, and places – one cannot help the feeling that no two photos match each other. The truth is that this chaos is quite a nice representation of reality ;). Check out a few (or rather a few dozen) snapshots from the first autumn days. Crazy but at the same time absolutely exceptional :).

* * *

   Gdy wgrywałam zdjęcia do dzisiejszego wpisu ciężko było mi uwierzyć, że tyle się w ciągu tych kilku tygodni wydarzyło. Zrobiłam selekcję i usunęłam trochę zdjęć aby Was nie zanudzić (na początku było ich ponad sto trzydzieści) ale i tak wydaje mi się, że tym razem wrześniowy "Last Month to zbitek wielu przypadkowych zdarzeń, dziwnych potraw i miejsc – ciężko oprzeć się wrażeniu, że nic do siebie nie pasuje. Prawda jest tak, że ten chaos w sumie dobrze odwzierciedla rzeczywistość ;). Zapraszam na kilka (albo raczej kilkadziesiąt) ujęć z pierwszych jesiennych dni. Szalonych, ale jednocześnie absolutnie wyjątkowych :). 

James Beard, wybitny amerykański kucharz powiadał, że „jedynym powodem, dla którego suflet opada, jest to, iż wyczuwa nasz strach przed opadnięciem”. Ja musiałam być więc przerażona…Suflet cytrynowy opadł, ale w smaku był przepyszny. 

Praca z niemowlakiem na kolanach to trudne zadanie. Moje biuro wędruje więc po mieszkaniu wraz z ulubionymi zabawkami i Portosem oczywiście, który wszystkiego musi zawsze pilnować. 

Drobne przyjemności, gdy wena ucieka. Słodycze zawsze inspirują :D.Jakiś czas temu wspominałam na Instastories o nowej usłudze dla wszystkich moli książkowych. Jeśli skorzystacie z Empik Premium to możecie co miesiąc otrzymać do 15% rabatu na zakupy w salonach i do 20% specjalnej zniżki w sklepie online. To nie wszystko – w ofercie są też audiobooki i ebooki za 0 zł. Gdy ostatnio wybraliśmy się do kina na "Pewnego razu w Hollywood" okazało się, że użytkownicy tej usługi mają też zniżkę w kinie Helios.
A tu jeden z moich ukochanych widoków. Po roku wróciliśmy do naszej Prowansji. Wyjazd był krótki, ale naprawdę niezapomniany.Śniadanie jak z filmu.1. Chateau des Alpilles to miejsce dopracowane w każdym szczególe. // 2. Ślady po dziesiątym croissancie. // 3. Śniadanie dla trzech osób ;) // 4. Ta para! Mieliśmy szczęście i kilkoro naszych przyjaciół do nas dołączyło. //Śniadanie jest teraz prawdziwą żonglerką, bo co chwilę coś próbuje spaść ze stołu ;). 
1. Wymarzone miejsce na kolacje. // 2. Wizyta w winiarni. // 3. Gdy ze wszystkich sił chcesz, aby czas się zatrzymał. // 4.Taki wybór a ty nadal nie możesz wypić nawet łyka. //Są miejsca, do których zawsze chcesz wrócić. 1. Kiedyś byłyśmy młode i piękne. Teraz jesteśmy już tylko młode :D. // 2. Zdrowie! // 3. Widok w czasie śniadania. // 4. To się nazywa kolekcja! // Strój, który mam na sobie znajdziecie w tym wpisie.1. Espadryle to kwintesencja prowansalskiego stylu. // 2. Ciekawe, czy to będzie dobry rocznik… // 3. Winorośla dojrzewające w słońcu. // 4. Testowanie. // Wino z etykietą CP mogliście zobaczyć w filmie "Dobry rok". Cena nie jest jeszcze całkiem szalona – można kupić na specjalną okazję.1. Kapliczka. // 2 i 3. Jedno euro i tyle radości. // 4. Szukamy lodziarni. //I wracamy do domu. W ciągu kilku dni naszej nieobecności Sopot z zatłoczonego kurortu zmienił się w ciche i spokojne miasteczko. 1. Jedna z propozycji strojów z tego wpisu na długie jesienne dni. // 2. Biała koszula – ile sztuk macie? Nosicie do pracy czy wręcz przeciwnie? Ja naliczyłam pięć. // 3. Nie było łatwo, ale udało się! O tym jak ujarzmiłam światło w moim mieszkaniu możecie przeczytać w tym wpisie. Przeczytacie w nim też o tym, jakie lampy wybrałam i dlaczego nie były tak drogie. // 4. Jak zwykle na Jego życzenie – chałka w mleku i jajku. //Molo w Orłowie już nieco jesienne.

Ulica Długa w Gdańsku coraz piękniejsza.

To się nazywa porządny zapas! Wiem, że wiele z Was nie wyobraża sobie pielęgnacji właśnie bez wody micelarnej. Z przyjemnością podaję Wam więc kod rabatowy dający 20% rabatu na całą ofertę Synchroline na stronie dermakrem.pl. Wystarczy użyć kodu: SENSICURE do dnia 17 października (rabat nie łączy się z innymi promocjami). W tym sklepie znajdziecie właśnie tę aktywną wodę micelarną Sensicure psychio water system. Jest przeznaczona dla skóry wrażliwej, działa kojąco i zapewnia długotrwałe nawilżenie. Na pewno się u Was sprawdzi.I kolejna wyprawa. W drugiej połowie września wyrwałyśmy się z Trójmiasta do Ciekocinka, aby przygotować zdjęcia z nowymi modelami MLE Collection. W kartonie mamy ułamek tego, co znajdziecie w jesienno-zimowej kolekcji.Widok na padok. Ta dzianinowa tunika okazała się totalnym hitem. Ledwie weszła do sklepu a już jest prawie wyprzedana.
1. Mimo, że daleko to tak blisko. Tego dnia Portos został w Trójmieście, a jednak udało mi się znaleźć jego podobiznę i zatęsknić za tym łobuzem. // 2. To właśnie tutaj odbyła się sesja jesienno-zimowej kampanii MLE Collection. Pałac w Ciekocinku naprawdę warto odwiedzić. // 3. Rekwizyty. // 4. Nie ma to jak krótka wizyta w bibliotece ;). //Jeśli planujecie nakręcić film, którego akcja rozgrywa się na początku XX wieku to właśnie znalazłyście idealną lokalizację. 
1. Płaszcz już się wyprzedał, ale ten beżowy sweter jeszcze czeka na swoją premierę. Bądźcie czujne!  // 2. Jedna z tych książek to stuletnie wydanie Don Kichota! // 3. Znalezione podczas spaceru. // 4. Domek "prawie" na drzewie. //

1. Wszystko spakowane? // 2. Faworyt był w tej sesji zdecydowanie najwytrwalszym modelem. // 3. Ręcznik na głowie to już chyba prawdziwe instagramowe cliche ;). // 4. Kolejne zakamarki pałacu. //

Cały backstage możecie cały czas zobaczyć na moim Instagramie w zapisanych relacjach. 
To był naprawdę długi dzień :).                      Bezglutenowy makaron w Serio.         1. Ulubieni goście zawsze mile widziani. Rozwiązujemy quiz o kosmosie. // 2. "Dary Natury" na Kolibkach. // 3. Dywan z liści. // 4. Zjadłabym wszystkie, ale wypada się podzielić. //Kurtka ma ponad pięć lat, sweter cztery, kalosze tak samo, a chustę noszę już nie wiem ile sezonów. Ta ostatnia wciąż jest w sprzedaży – uwielbiam ją, bo jest lekka i jednocześnie bardzo ciepła – w stu procentach z kaszmiru. Jeśli chciałybyście sprawić sobie taką samą, to mam dla Was kod rabatowy. Wystarczy, że użyjecie wpiszecie MLEJESIEN19 a otrzymacie 20% zniżki na całą kolekcję w MINOU Cashmere (kod ważny do 7 października).
Chciałabym napisać, że o tej godzinie dopiero się budzę, ale to nie byłaby prawda ;)                  Taki niepozorny był ten "look", a jednak trafił do pierwszej trójki najpopularniejszych wpisów miesiąca. Znajdziecie go tutaj.  

1. A tutaj kolejny w tym miesiącu pieczony naleśnik czyli "Dutch baby". Przepis znajdziecie tutaj. Pierwsze Czytelniczki już dały mi znać, że wyszedł super. // 2. Bezglutenowa owsianka z jabłkiem i cynamonem. 3. Moje ulubione półki w mieszkaniu. // 4. Zbiory zebrane w ostatni weekend. //

Gdy o 5.40 rano wiesz, że to jest już ostateczne przebudzenie to pozostaje ci tylko zapakować całą ekipę do samochodu i ruszyć na grzyby. W ten weekend w trójmiejskich lasach było chyba więcej grzybiarzy niż grzybów (a tych drugich też było sporo) ale my mamy swoje miejscówki. Chociaż z pełnego kosza została może 1/3 to w całym mieszkaniu pachnie teraz grzybowym risotto. Pamiętajcie, aby w lesie psa trzymać zawsze na smyczy (Portos, niczym świnia na trufle wywęszył kilka borowików) i nie wjeżdżać do niego autem.

Mój ulubiony kolor to październik ;). 

Cały zestaw (poza liściem) to oczywiście MLE.Ktoś tu ma już strój na jesienny bankiet ;). Sarenka, króliczek i wiewiórka – to właśnie takie zwierzątka zdobią sukienkę z najnowszej kolekcji marki Little Vintage.Najpiękniejszy bukiet na pożegnanie lata i przywitanie jesieni.W pierwszej chwili pomyślałam o tym, że ta książka nie jest dla mnie, ale po przeczytaniu kilku stron zmieniłam zdanie. ​A skoro już mowa o książkach to mam dla Was kolejną pozycję, która umili Wam długie chłodne wieczory. "Lekcje. Moja droga do dobrego życia"  autorstwa pięknej i znanej na całym świecie supermodelki – Gisele Bündchen – to osobista historia opisująca ludzi, wartości i wydarzenia, które ukształtowały życie Brazylijki. Książka zabiera czytelników w podróż, która zaczyna się od dzieciństwa spędzonego boso w małym mieście do czasów wielkiej międzynarodowej kariery, macierzyństwa i małżeństwa ze sportowcem, Tomem Bradym. 

A na koniec czas na chwilę wspomnień. Dostałabym angaż w "Jeziorze łabędzim"?

* * *

 

 

 

Co noszę, jem i jak dbam o siebie, gdy liście zaczynają spadać z drzew.

   Fall has breezily came into my bedroom when I opened the window last Monday to shake the pillow out – a pillow that fell to the floor at night and simply became Portos’s pillow. The combination of acute cold and the smell of soil and leaves are definitely a sign that the warm air won’t come back, and you can clean your wardrobes and take out preserves from the larder. For most, it’s a reason to complain, but I always preferred fall and winter to the other more popular seasons that I won’t name out of courtesy ;). Today’s post is a little return to the “While-awayers” that you often ask about. In a form of a short summary, I wanted to show you what I’m planning to wear in the upcoming seasons, how I fight the signs of fatigue on my face, and why I won’t show you the recipe for a lemon soufflé despite the plans – the famous “Dutch Baby” will be a better choice.

* * *

   Jesień bezceremonialnie wdarła się do mojej sypialni, gdy w miniony poniedziałek otworzyłam okno, aby wytrzepać poduszkę, która w nocy spadła na podłogę i  stała się w związku z tym poduszką Portosa. Połączenie przenikliwego chłodu, zapachu ziemi i mokrych liści to niewątpliwy znak na to, że ciepło już do nas nie wróci, w szafach można zrobić porządek, a ze spiżarki wyciągnąć słoik z konfiturą. Dla większości to powód do marudzenia, ale ja zawsze wolałam jesień i zimę od tych bardziej popularnych pór roku, których przez uprzejmość nie wymienię ;).   Dzisiejszy wpis to trochę powrót do „Umilaczy” o które często pytacie. W telegraficznym skrócie chciałabym pokazać Wam co planuję nosić w nadchodzącym sezonie, jak walczę z oznakami niewyspania na mojej twarzy i dlaczego na przekór planom wcale nie pokażę Wam przepisu na suflet cytrynowy – słynne "Dutch Baby" lepiej się sprawdzi. 

sweater with alpaca and merino wool / sweter z alpaką i wełna merynosową – MLE Collection // skirt / spódnica – H&M // high boots / kozaki – ZARA

   Times have come when even the greatest clothing brands are trying to show that they aren’t following fashion – the hottest current trend is resentment towards any trends. You don’t have to chase extravagant novelties to be ready for the fall/winter season. The September issues of fashion magazines have looked more or less the same for years – long light plait sweaters are always hailed the hottest must have pieces. However, if they are supposed to enthral our friends and make our life sweeter when we have to clear our car windows of snow, they can’t be just mediocre and underwhelming. To me, a good sweater that will last for a few years has to be of high quality, be a product created by local craftsman. I can wait for an ideal model even up to few weeks and then take care of it as if it was a pet – get rid of pills (you’ll recognise real wool by these small flocks), wash in hands, delicately spread for the fabric to dry, and enjoy a day together. I’ve got a few sweaters of this type. You can see them in older posts here, here, and here.

* * *

   Nadeszły czasy, w których nawet największe marki odzieżowe starają się pokazać, że wcale nie podążają za modą – najmocniejszym trendem jest teraz niechęć wobec trendów. Wcale nie trzeba ganiać za ekstrawaganckimi nowościami, aby być gotową na jesienno-zimowy sezon. Wrześniowe numery modowych magazynów od lat wyglądają z grubsza podobnie – długie warkoczowe jasne swetry zostają obwieszczone jako „must have must havów”. Jeśli jednak mają one oczarować nasze koleżanki, a nam osłodzić odśnieżanie szyb w samochodzie to nie mogą być byle jakie. Dla mnie, dobry sweter, który posłuży mi przez lata musi być wysokiej jakości, być efektem pracy lokalnych rzemieślników i mieć swoją wagę (dobra przędza nie jest lekka). Na idealny model mogę czekać nawet kilka tygodni, a potem dbać o niego prawie jak o zwierzątko – ściągać zmechacenia (prawdziwą wełnę rozpoznasz właśnie po tych niesfornych kuleczkach), prać w rękach, delikatnie rozkładać do wyschnięcia i cieszyć się na samą myśl o wspólnym dniu. Mam w szafie kilka takich swetrów, zobaczycie je w starych wpisach tutaj, tutaj i tutaj.  

   This sweater simply went in and out of our warehouse. Yesterday, we received another batch and we were quickly able to complete our stock so that you didn’t have to wait until Friday.

Ten sweter właściwie wszedł i wyszedł z naszego magazynu. Wczoraj dostałyśmy jednak kolejną dostawę i szybko uzupełniłyśmy stany magazynowe, żebyście nie musiały czekać do piątku. 

handmade socks / ręcznie robione skarpety – Wool so cool // jeans / dżinsy – Reformation // sweater / sweter -MLE Collection // t-shirt – NAKD 

    The set that you can see above is my favourite way to survive, when I know that the weather won’t allow me to take a long walk with the stroller and I’ve got so much computer work that I’d like to wrap in a carpet. In the end, it turns out that I spend the whole day on a mat surrounded by rabbits, porridge, and with my hair beslubbered.

   Ten zestaw powyżej, to z kolei mój ulubiony sposób na przetrwanie, gdy wiem, że pogoda nie pozwoli mi na długi spacer z wózkiem, mam tyle pracy na komputerze, że chciałabym zawinąć się w dywan, a i tak okazuje się, że cały dzień spędzam na macie wśród gangu królików, kaszek i z obślinionymi włosami. 

   The last eight months are definitely the happiest time of my life. At the same time, it was a very difficult time for my skin. Sleepless nights pester me, breastfeeding sluices your organism out of all the best things, hormonal changes don’t help, and there’s a little… how to put it…less time for manicure and face masks ;). That’s why applying cream has become like a visit in the SPA. Below, you will find all the products that I use at the moment in my everyday routine – for each of this cosmetics (even though they are by different brands), I was able to get a discount code so you can buy the whole set or only items that you need at the moment.

* * *

   Ostatnie osiem miesięcy to bez porównania najszczęśliwszy czas w moim życiu. Jednocześnie był to jednak bardzo trudny okres dla mojej skóry. Nieprzespane noce dają mi się już mocno we znaki, karmienie wypłukuje z organizmu wszystko co najlepsze, zmiany hormonalne nie pomagają, a czasu na maseczki i manicure jest jakby to powiedzieć… nieco mniej ;). Nakładaniem kremu rozkoszuję się więc niczym wizytą w SPA. Poniżej znajdziecie wszystkie produkty, które stosuję w tym momencie do codziennej pielęgnacji –  na każdy z kosmetyków (chociaż są z różnych firm) udało mi się zdobyć dla Was kod zniżkowy, więc możecie kupić cały komplet lub tylko to, czego akurat potrzebujecie.

    Hydrophilic oil for make-up removal and cleansing by Szmaragdowe Żuki is produced by hand, vegan, an ideal for people whose skin becomes irritated after the application of traditional gels. The oil is easy to rinse off – after it comes into contact with water, it emulsifies changing into milk so you don’t have to be afraid that it will leave an unpleasant film on your skin. I use it while showering in the morning and in the evening, when I need to remove makeup. If you haven’t already tested anything from this Polish brand, I’ve got a 15% discount with the code MLE15 on all products (the offer is only valid until the end of September!).

* * * 

  Hydrofilowy olejek do demakijażu i mycia twarzy od Szmaragdowych Żuków jest ręcznie tworzony, wegański i idealny dla osób, które tradycyjne żele do mycia twarzy podrażniają. Olejek zmywa się całkowicie – po zetknięciu z wodą emulguje zamieniając się w łatwo spłukiwalne mleczko, więc nie musicie się obawiać, że na skórze pozostanie nieprzyjemny film. Stosuję go rano pod prysznicem i wieczorem, gdy muszę zmyć makijaż. Jeśli jeszcze nie testowałyście nić od tej polskiej marki to mam dla Was 15% rabatu na hasło MLE15, na wszystkie produkty (oferta jest ważna tylko do końca września!).

    Very rarely do I show cosmetics like serums on the blog because I’m not such an avid fan of these. That’s why I was slightly prejudiced to another cosmetic of this type. However, now I can’t really imagine my night time routine without patting this mixture into my face and neck. The advanced revitalizing and anti-ageing ALGORICH serum for dry and very dry skin by Sensum Mare will surely live up to your expectations. I already saw the effects after three days – or otherwise my sight is deteriorating ;). If I managed to convince you, remember about the discount code that you can use for all products in the Sensum Mare online store . It is enough to insert the code MLE and you'll get a 15% discount. (The code cannot be used with other offers and discount codes).

* * *

   Bardzo rzadko pokazuję na blogu kosmetyki typu "serum" bo nie jestem ich wielką amatorką. Byłam więc ciut uprzedzona do kolejnego produktu tego typu, ale teraz nie bardzo wyobrażam sobie wieczornej pielęgnacji bez wklepania tej mikstury w moją twarz i szyję. Zaawansowane serum rewitalizujące i przeciwzmarszczkowe do cery suchej i bardzo suchej ALGORICH od Sensum Mare na pewno sprosta Waszym oczekiwaniom. Ja widziałam efekty już po trzech dniach – albo wzrok już mi się pogorszył ;). Jeśli Was przekonałam to pamiętajcie o kodzie rabatowym na cały asortyment w sklepie online Sensum Mare. Wystarczy, że w podsumowaniu zakupów użyjecie kodu MLE a otrzymacie 15% rabatu. (rabat nie łączy się z innymi promocjami). 

   After using the serum, I apply a thick layer of night cream. Also by Love Me Green. It contains the magic Gatuline ingredient, also known as Bio-Botox. It decreases fine wrinkles and they are an increasingly common phenomenon. It also contains the royal jelly extract, argan oil, aloe, and Shea butter stimulating cell regeneration. This product can also boast COSMOS certificate. In this case, I’ve got a code that will give you a 20% discount on all products. It’s enough to use the following code while finishing your order at Love Me Green: LMG202019 (valid until 15 November).

* * *

   Po użyciu serum nakładam na twarz grubą warstwę kremu do stosowania na noc. Ten od Love Me Green zawiera magiczny składnik Gatuline, znany również jako Bio-Botox. Zmniejsza on drobne zmarszczki, a tych powoli nie brakuje. Zawiera też wyciąg z mleczka pszczelego, olej arganowy, aloes czy masło Shea, który stymuluje odnowę komórek. Ten produkt posiada również certyfikat COSMOS. W tym przypadku mam dla Was 20% kod zniżkowy na cały asortyment. Wystarczy, że wpiszecie w podsumowaniu ten kod: LMG202019 (ważny do 15 listopada) w sklepie Love Me Green.

   All right. The truth is that I just opened this jar, but I’d been using Reti Age Cream Anti Aging by Sesderma long before I was pregnant, and since I saw the effects already at that time, I decided to buy another jar. It is a very strong anti-wrinkle cream which will reduce discolouration, improve skin texture, and complexion. Despite the active ingredients, the skin tolerates the cream very well. The presence of growth factors improves the protective barrier and skin regeneration. The antioxidant  cocktail in the form of Ergotein, vitamin C and E and Pterostilbene protects against external factors.  
   In topestetic, you’ll find multiple sets at discounted prices. Reti Age is also available at a discounted price in the 1+1 promotion. If you are pondering whether this cosmetic line is appropriate for your skin type, you can also consult the cosmetologist available on the website.

* * *

    No dobrze. Prawda jest taka, że dopiero co otworzyłam ten słoiczek, ale Reti Age Cream Anti Aging od Sesderma używałam jeszcze na długo przed tym jak zaszłam w ciążę, a ponieważ już wtedy widziałam efekty to postanowiłam zaopatrzyć się w kolejną sztukę. To naprawdę silny krem przeciwzmarszczkowy, który redukuje przebarwienia, poprawia teksturę i koloryt skóry. Mimo aktywnych składników tolerancja kremu przez skórę jest bardzo wysoka. Zawartość czynników wzrostu przyczynia się do wzmocnienia bariery ochronnej i regeneracji skóry. Koktajl antyoksydacyjny w postaci Ergotioneiny, wit. C i E oraz Pterostilbenu chroni przed czynnikami zewnętrznymi. Cała linia Reti Age swoją siłę opiera na działaniu 3 molekuł retinolu zamkniętego w nanosomach.
   W sklepie topestetic dostępnych jest wiele zestawów promocyjnych na produkty tej marki i krem Reti Age jest również aktualnie w promocji 1+1. A jeżeli zastanawiacie się czy ta linia będzie odpowiednia dla Waszej skóry skorzystajcie z konsultacji z kosmetologiem na stronie sklepu."

   Now, I’d like to proceed to the most pleasant part of this post. I was trying to prepare a lemon soufflé, but my audacity had been punished – of course, it lost its bulk and even though it had a delicious taste I wouldn’t dare to show the effect on the blog. Maybe next time… Today’s recipe is tried and tested, delicious, simple, and very famous – even though probably not that popular in our country. "Dutch Baby” looks like a complicated French dessert. It comes from the USA and is nothing different than a…. baked pancake. Another way to prepare it makes the texture of the pastry considerably better, and the dessert itself (or breakfast) looks as if it was taken from Julia Child’s cookbook. I added pear and a little bit of sugar (the original recipe doesn’t feature it) so that the pastry is little sweeter.

* * *

   A teraz chciałabym przejść do najprzyjemniejszej części tego wpisu. Próbowałam przygotować dla Was suflet cytrynowy, ale moje zuchwalstwo zostało ukarane – oczywiście opadł i chociaż w smaku był wyśmienity, to nie śmiałabym pokazać efektów na blogu. Może następnym razem… Dzisiejszy przepis jest za to sprawdzony, pyszny, prosty i bardzo sławny, chociaż u nas chyba niezbyt popularny. "Dutch Baby" ("holenderski niemowlak") wygląda jak jakiś skomplikowany francuski deser, a tymczasem pochodzi ze Stanów Zjednoczonych i jest niczym innym jak… pieczonym naleśnikiem. Inny sposób przygotowania powoduje jednak, że konsystencja ciasta jest o niebo lepsza, sam deser (lub śniadanie) wygląda jak z książki kucharskiej Julii Child. Ja dodałam do niego gruszkę i ciut cukru (oryginalny przepis go nie zawiera), aby ciasto samo w sobie było słodsze. 

 Wszystkie produkty znalazłam w Jadłosferze – jeśli sklep internetowy może mieć duszę, to tak jest właśnie w tym przypadku. Od razu widać, że asortyment wybierany jest z ogromnym zaangażowaniem. Ja wciąż nie mogłam przestać myśleć o marokańskiej paście orzechowej, która zjedliśmy w ciągu dwóch dni, więc przy okazji zrobiłam tam kolejne zakupy.  Konfitura z rabarbaru z różą, syrop z gruszki z wanilią oraz cytrynki z imbirem i miodem to idealne dopełnienie mojej jesiennej spiżarki (i perfekcyjne dodatki do tego przepisu). 

Ingredients for 2 portions:

3 eggs

1/2 glass of milk (125 ml)

1/2 glass of wheat flour

1 tablespoon of icing sugar

1 tablespoon of clarified butter (only using a traditional method)

1 teaspoon of vanilla or almond essence

1 pear

served with: icing sugar, syrup with pear and vanilla, sour cream

* * *

Składniki na dwie porcje:

3 jajka

1/2 szklanki mleka (125 ml)

1/2 szklanki mąki pszennej

1 łyżka cukru pudru

1 łyżka masła sklarowanego (tylko tradycyjną metodą)

1 łyżeczka esencji waniliowej lub migdałowej

1 gruszka

do podania: cukier puder, syrop z gruszką i wanilią, śmietana

Directions:

1. Take eggs and milk out of the fridge and wait until they reach room temperature (you can also place the eggs in warm water and heat up the milk a little bit).

2. Preheat the oven to 220ºC. Use the over function with upper heating element switched on – without convection mode. Wash, dry, stone, and slice the pear.

3. Whisk eggs with icing sugar until thick and fluffy. Add milk, flour, vanilla essence, and a pinch of salt. Place a spoonful of clarified butter in the pan that you can put in the oven (or a flat heat-resistant dish).

4. Mix the whole contents of the bowl. Take the pan out of the oven and pour it onto the pastry. Place the pear on top and put it back inside the oven. Bake for 15 minutes. The pastry should rise and be crispy on the outside and ideally soft on the inside.

5. Take it out of the oven. Pour some syrup over it. Sprinkle it with icing sugar and eat with your fingers. Real gourmets will enjoy a combination with creamy ice-cream.

* * *

Przygotowanie:
1. Wyjąć jajka i mleko z lodówki i poczekać aż uzyskają temperaturę pokojową (lub jajka włożyć do ciepłej wody, a mleko minimalnie podgrzać).

2. Piekarnik nagrzać do 220 stopni C. Koniecznie wybierzcie tryb w którym włączony jest górny opiekacz – bez termoobiegu. Gruszkę umyć, wysuszyć, wyciąć pestki i pokroić w plastry. 

3. Do miski wbić jajka i cukier puder i utrzeć trzepaczką na puszystą masę, dodać mleko, mąkę, esencją waniliową i szczyptę soli. Nałożyć łyżkę masła klarowanego na patelnię, którą można włożyć do piekarnika (lub płaskie naczynie żaroodporne) wstawić do rozgrzanego piekarnika. 

4. Zawartość miski dokładnie wymieszać aby powstała jednolita masa. Wyciągnąć patelnię z piekarnika, wlać na nią ciasto, ułożyć na wierzchu gruszkę i szybko wstawić z powrotem. Piec przez 15 minut. Ciasto powinno urosnąć, być chrupiące z zewnątrz i idealnie miękkie w środku. 

5. Wyjąć z piekarnika, polać syropem, posypać cukrem pudrem i jeść palcami. Prawdziwym smakoszom polecam dodać gałkę lodów śmietankowych.

coat / płaszcz – Zara // jeans / spodnie – Reformation // flats / baletki – Chanel // t-shirt – MLE Collection
 

 

 

 

Przepis dla wszystkich kochających ziemniaki!

Only within one week, the temperature in Tricity went down by 10 degrees. I was expecting a change of weather, but the thought about a warm sunny September was more tempting. However, I still hope that the lashing rain and storm on the Baltic are only a momentary weather whim. So far, I’ve been going for flavours that are closer to our hearts in the early fall season. Potato pancakes with mozzarella and basil served with smoked fish are my latest discovery. I recommend them to all potato lovers!

*    *    *

Zaledwie w przeciągu jednego tygodnia temperatura w Trójmieście spadła o 10 stopni C. Spodziewałam się zmiany pogody ale myśl o ciepłym, słonecznym wrześniu była bardziej kusząca. Nadal jednak mam nadzieje, że zacinający deszcz i sztorm nad Bałtykiem to tylko chwilowy kaprys pogodowy. Póki co sięgam po smaki, które bliższe są nam wczesną jesienią. A placki z ugotowanych ziemniaków z mozzarellą i bazylią podane z wędzoną rybą, to moje ostatnie odkrycie. Polecam wszystkim, którzy kochają ziemniaki!

Ingredients:

(recipe for 10 – 12 pieces)

8 cooked potatoes

2 mozzarella cheese ballshandful of fresh basil leaves

2 tablespoons of wheat flour

1 eggfreshly ground nutmeg / sea salt / freshly ground pepper

coconut oil for frying

served with: smoked fish, e. g. trout or the so-called salmon bellie

ssauce: yoghurt mixed with ground garlic, chives olive oil, and lemon juice

* * *

Skład:

(przepis na 10 – 12 sztuk)

8 ugotowanych ziemniaków

2 kulki mozzarelli

garść świeżych liści bazylii

2 łyżki mąki pszennej

1 jajko

gałka muszkatołowa / sól morska / świeżo zmielony pieprz

do smażenia: olej roślinny

do podania: wędzona ryba np. pstrąg lub tzw. brzuszki z łososia

sos: jogurt wymieszany z tartym czosnkiem, szczypiorem, oliwą z oliwek i sokiem z cytryny

Directions:

1. Use a fork or a potato press to smash the potatoes. Combine them with egg, diced mozzarella cheese, chopped basil leaves, and flour. Season everything with herbs and stir thoroughly until the ingredients are combined. Form balls, flatten them, and fry on hot oil – on both sides until slightly brownish.

2. Served the fried potatoes with yoghurt sauce and smoked fish.

* * *

A oto jak to zrobić:

1. Ugotowane ziemniaki ugniatamy widelcem lub przeciskamy przez praskę. Łączymy z jajkiem, pokrojoną w kostkę mozzarellą, posiekanymi liśćmi bazylii i mąką. Całość doprawiamy ziołami i dokładnie mieszamy do połączenia się smaków. Z masy formujemy kulkę, ugniatamy placuszek i smażymy na rozgrzanym tłuszczu – z obu stron, do zarumienia.

2. Usmażone placki podajemy z sosem jogurtowym i wędzoną rybą.

Ugotowane ziemniaki ugniatamy widelcem lub przeciskamy przez praskę. Łączymy z jajkiem, pokrojoną w kostkę mozzarellą, posiekanymi liśćmi bazylii i mąką.  Całość doprawiamy ziołami i dokładnie mieszamy do połączenia się smaków.

Z masy formujemy kulkę, ugniatamy placek i smażymy na rozgrzanym tłuszczu – z obu stron, do zarumienia.

Usmażone placki podajemy z sosem jogurtowym i wędzoną rybą (polecam wędzonego pstrąga lub brzuszki z łososia).

 

Na osłodzenie rozpoczęcia jesieni czyli maślane drożdżówki z białą czekoladą, cynamonem, owocami i kruszonką

Przepis na ciasto:

400 g mąki + garść do podsypania

150 ml ciepłego mleka

30 g świeżych drożdży

50 ml oleju roślinnego

2 jajka

60 g cukru

100 g masła

farsz:

2 tabliczki białej czekolady

1 łyżka mielonego cynamonu

garść papierówek + garść śliwek

kruszonka:

50 g masła

50 g mąki pszennej

30 g cukru

A oto jak to zrobić:

1. Świeże drożdże rozpuszczamy w ciepłym mleku z łyżką cukru i 2 łyżkami mąki. Zaczyn odstawiamy w ciepłe miejsce (najlepiej przykrywając lnianą serwetą). Po 15 minutach powinien podrosnąć.

2. Do oddzielnej miski przesiewamy pozostałą mąkę, cukier i jajka. Dodajemy wyrośnięty zaczyn i jednocześnie mieszamy. Następnie dodajmy rozpuszczone i ostudzone (nie gorące!) masło i wyrabiamy ciasto (wyrabiam mechanicznie za pomocą haka). Po kilku minutach wyrabiania ciasta dolewamy cienkim strumieniem olej i ponownie ugniatamy ciasto. W efekcie końcowym ciasto nie powinno kleić się do rąk. Gotowe ciasto umieszczamy do naczynia i przykrywamy lnianą serwetką. Pozostawiamy ciasto na ok. 1,5 godziny do wyrośnięcia (ja stawiam przy otwartych drzwiczkach piekarnika).

3. Aby przygotować farsz: czekoladę z cynamonem ucieramy w moździerzu (ale nie na krem, tylko na kruchą miazgę).

4. Aby przygotować kruszonkę: wszystkie składniki zagniatamy do uzyskania kuli z ciasta i schładzamy w zamrażarce max. 20 minut.

5. Wyrośnięte ciasto ponownie zagniatamy i dzielimy na kilka części. Z jednej części formujemy kulkę, lekko spłaszczamy i umieszczamy na niej kawałki owoców oraz czekoladę z cynamonem. Schłodzoną kruszonkę ścieramy na tarce i posypujemy drożdżówki. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 200 stopniach C przez 15-18 minut.

Wyrośnięte ciasto ponownie zagniatamy i dzielimy na kilka części. Z jednej części formujemy kulkę, lekko spłaszczamy i umieszczamy na niej kawałki owoców oraz czekoladę z cynamonem.

Schłodzoną kruszonkę ścieramy na tarce i posypujemy drożdżówki.

Last Month

  Preparing posts from this cycle always requires a short analysis of the previous month. The post contains only a tad of the photos that I take – for obvious reasons, I want to show you only the most “interesting” moments, but I’ve been slowly coming to a conclusion that it presents a blurred reality. The content in social media (and on blogs) always undergoes the process of selection, even if its authors really don’t want to lie – they don't want to show simple regular everyday life for the hundredth time. That’s why I try to sneak only a little bit of it so that you are not bored. Still, it’s the sweet routine that is the greatest and the most beautiful adventure for me now. Check out the few snapshots of the last holiday weeks :).

* * * 

   Przygotowywanie wpisów z tego cyklu zawsze wymusza na mnie krótką analizę minionego miesiąca. Do publikacji trafia zwykle promil zdjęć, które robię – z oczywistych względów chcę pokazać Wam te "najciekawsze" momenty, ale powoli dochodzę do wniosku, że nieuchronnie prowadzi to do zakrzywiania rzeczywistości. Treści w mediach społecznościowych (i na blogach) zawsze poddawane są selekcji, nawet jeśli ich autorzy wcale nie chcą kłamać – po co przecież pokazywać czytelnikom kadry zwykłej, powtarzalnej codzienności po raz setny? Staram się więć przemycać zaledwie jej cząstkę, żeby Was nie znudzić, chociaż to właśnie ta słodka rutyna jest dziś dla mnie największą i najpiękniejszą przygodą. Zapraszam na kilka ujęć z ostatnich wakacyjnych tygodni :). 

Na początek moje kulinarne niziny ;). Awokado ratuje mnie ostatnio non stop. Tu z rukolą, łososiem wędzonym, kroplą oliwy truflowej i świeżym pieprzem. Z orzechową pastą marokańską i chlebkiem jaglanym również bardzo pyszne!

Wersja "na skąpca" czyli z rukolą, oliwą i suszoną żurawiną. 1. Uprzedzam Wasze pytania o sukienkę – mam ją kilka sezonów i pochodzi z Zary. // 2. Widziałyście już nowe wydanie Vogue? Moc jesiennych inspiracji czeka w środku. // 3. Czy mi się wydaje, czy zaczynają żółknąć? // 4. Makaron i mule.

Moje domowe biuro. To tutaj pracuję jeśli tylko maluch mi na to pozwoli ;). 

1. Nową pościel trzeba przecież "przetestować".  // 2. Ten idealny golf będzie można kupić już w ten piątek. // 3. Moje "perełki" i nie tylko. Kolczyki i pierścionki są z tegorocznej kolekcji YES. // 4. Sięgamy po coraz więcej. //

Portos skończył w tym miesiącu trzy lata! Ciężko mi w to uwierzyć, bo wciąż zachowuje się jak szczeniak :). Kochana Monika przyniosła w dniu jego święta parę smakołyków – jak widać, Porti bardzo się ucieszył. 

Kadry z najnowszej, jesienno-zimowej sesji dla MLE Collection. Zamek w Mosznej to naprawdę niezwykłe miejsce. Na efekty musicie jeszcze trochę poczekać, ale już teraz mam dla Was kilka ujęć z backstage'u.Prawie jak w Hogwarcie.1. Jak z bajki. Albo filmu grozy ;). // 2. Przy sesji czuwały dziewczyny z 2in. // 3. A może tu zrobimy kolejne zdjęcie? // 4.Tuż po przybyciu do zamku. Czasem wystarczy jeden leniwy poranek, aby poczuć pełnię szczęścia. Kocham te nasze sielskie widoki.  Oglądamy księżyc. Opowiadam o moich ulubionych gwiazdozbiorach, o Perseuszu, Andromedzie i Wielkiej Niedźwiedzicy. Nieidealny. Gdy twoja mama zdobywa świat…… a ty próbujesz wygrzebać się z dresów ;). 

Konkurs na nianię rozstrzygnięty.

Po wielu (wielu, wielu) miesiącach wesele naszych przyjaciół zmusiło mnie do pierwszej od dawna imprezy ;). 

Było super! 

O ten złoty zegarek pytałyście mnie nieskończenie wiele razy. Jest od marki Obaku.

W środku efekt pracy wyłącznie polskich fotografów. Jeśli nie widziałyście jeszcze wrześniowego wydania polskiego magazynu Vogue to pędźcie do kiosków!

Z pewnością nie jestem co raz młodsza, ale nigdy nie czułam się z samą sobą tak dobrze :). Weekendy.W podróży.1. Działkowanie. // 2. I tradycyjnie już – Portos prosi o własną rubrykę na blogu. Damy mu szansę? // 3. Gdy starsza koleżanka chce pochwalić się swoimi Barbie. Na wspólną zabawę trzeba niestety jeszcze trochę poczekać. // 4. Ostatne dni wakacji. //

"My sun, my moon and all my stars."Instagram pękał w szwach od pytań dotyczących tej sukienki. I w ogóle się Wam nie dziwię, bo jest świetna. Można ją kupić w sklepie SHOWROOM (marka NAGO), jest wykonana z bawełny organicznej i leży idealnie.

Dni są coraz krótsze, noce coraz dłuższe, ale i tak cieszę się na jesień. Żegnam lato z uśmiechem na ustach i zabieram się za małe blogowe ulepszenia. Spokojnej nocy!

* * *