Czekoladowe brownie z płynnym środkiem, prażonymi orzechami pekan i musem śliwkowym

*     *     *

  Pamiętam ten kulinarny trend, który popierałam całym sercem, a mianowicie wrażenie niedopieczonego ciasta. Gdy sama po raz pierwszy zastosowałam to nowatorskie rozwiązanie w mojej kuchni, musiałam uprzedzić domowników, że to nie moja pomyłka, tylko nadążanie za kulinarną modą :) Dobrym dodatkiem do mocno czekoladowego smaku, będzie gałka lodów waniliowych lub mus śliwkowy którego przygotowanie potrwa kilka minut. Efekt może zaskoczyć niejednego wyrafinowanego cukiernika.

Skład:

Wegańskie brownie z prażonymi orzechami pekan i musem śliwkowym.

(forma do pieczenia o średnicy 22 lub 26 cm)

200 g mąki pszennej

140 g aquafaby, czyli wody po ciecierzycy (najlepiej po ciecierzycy ze słoika)

120 g cukru

1,5 łyżeczki proszku do pieczenia

1/2 szklanki herbaty (może być cynamonowa, imbirowa lub klasyczny earl grey)

4 czubate łyżki kakao

szczypta soli

garść orzechów pekan

200 g gorzkiej czekolady

mus śliwkowy:

garść śliwek (ok. 8-19 sztuk)

1 łyżka cukru + 2-3 łyżki wody (lub więcej)

1 łyżeczka mielonego cynamonu

A oto jak to zrobić:

1. Na rozgrzanej suchej patelni podprażamy orzechy. Odstawiamy. Odsączoną wodę po ciecierzycy (aquafabe) ubijamy mikserem do uzyskania gęstej piany. Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej.

2. W szerokim naczyniu łączymy przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia i szczyptą soli. Dodajemy roztopioną czekoladę, cukier, kakao, herbatę i mieszamy. Na końcu dodajemy ubitą aquafabe i prażone orzechy. Całość mieszamy do uzyskania jednolitej masy. Masę przelewamy do natłuszczonej formy do pieczenia. Brownie pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 180 stopniach C przez 25 minut*. Upieczone brownie podajemy z gorącym musem śliwkowym.

3. Aby przygotować mus śliwkowy: obrane i pokrojone śliwki podsmażamy z łyżką cukru i cynamonem. Następnie dodajemy wodę, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy przez 8- 10 minut, aż zmiękną.

*  ta wersja brownie jest z płynnym środkiem, jeżeli chcesz by było bardziej dopieczone, to wydłuż czas pieczenia o 5 minut i przykryj wierzch ciasta papierem do pieczenia.

LOOK OF THE DAY

kolczyki z perłami i obrączka – YES (mój ulubiony model znów w sprzedaży)

kremowy sweter 100% wełna owcza – MLE Collection

skórzane kozaki na obcasie – Gianvito Rossi

skórzana torebka – YSL z drugiej ręki

jedwabna gumka do włosów – Moye

pasek – Toteme

   Jesień i ciepły sweter? Niemożliwe! Jeśli Was też drażnią sezonowe, przemielone przez wszystkie przypadki: sformułowania typu "sweater weather", atakująca ze wszystkich stron reklama dyniowej kawy, ładne wełniane skarpety, które nie mieszczą się do żadnych butów i zdjęcia zapalonej świeczki i książki na białej kanapie to witajcie w klubie. No dobra, żartuję – uwielbiam banalne jesienne przyjemności. Dziś widzicie zestaw z typowym swetrem jesieniary, ale w eleganckiej wersji ;). Do tego moja ukochana biżuteria (te piękne kolczyki, które mam od paru lat są znów dostępne) i mogę płynnie przejść ze swojej jaskini "hygge" do bardziej oficjalnych okoliczności. 

Last Month

   Próbuję od kilkunastu minut napisać jakieś sensowne zdanie, które krótko podsumowałoby ostatnie kilka tygodni – o pracy, życiu rodzinnym, codziennych trudnościach. Paru słów, które pozwoliłyby mi przejść dalej i pozwolić, aby to zdjęcia były narratorem. Po dwóch artykułach, długich jak reklama Apartu, taka odmiana powinna Wam chyba przypaść do gustu ;). Zapraszam do październikowej fotorelacji!

Patrząc pod nogi myślę: "listopad", ale w samej marynarce jest mi za ciepło. Szalona ta natura.1. Barwy jesieni. // 2. Szklanki po prawej, kubki po lewej. A za tydzień pewnie na odwrót ;). // 3. Trzy… dwa… jeden… radość i ulga, że premiera nowego projektu już za mną.  // 4. Nowości od Chanel. Z myślą o świątecznym makijażu. //

Wracając z inspirującego spotkania.

Złoto na paznokciach? Moja córeczka byłaby zachwycona! :)Wiele z Was pytało mnie o strój, który miałam tego dnia, więc podaję Wam wszystko na tacy: 
spodnie – z drugiej ręki Theory // golf – z drugiej ręki Sof Goat // torebka – YSL z drugiej ręki // pasek – Toteme // buty – Mango // 1. Listopad idzie, czyli szukamy ciepłych butów dla skrzatów. // 2. "Proszę się trzymać projektu" czyli zdanie, którego wykonawcy nie lubią najbardziej. // 3. Najlepsze urodziny na świecie, nawet jeśli ktoś podkradł mi balonik. // 4. Śniadania. Na zachetę trzy czekoladowe chrupki przykryte jabłkiem i jogurtem. // Zabawa w sklep. W Bobux znalazłyśmy idealne buty dla przedszkolaka i uczącego się chodzić bobasa. Są elastyczne i ocieplane naturalnymi materiałami (w tym wełną marynosową, która sprawdza się najlepiej). Jeśli chciałybyście sprawić maluchowi porządne buty na jesień i zimę, to mam dla Was kod rabatowy na wszystkie buciki marki Bobux – z kodem mle20 otrzymacie, aż 20% zniżki na zakupy. Kod ważny jest od dziś przez 3 dni. A to mięciutka wersja butków ze skóry – idealne na spacer w wózku, do samochodu, albo wtedy gdy Wasze dzieci nie chodzą jeszcze sprawnie na świeżym powietrzu. Łatwo się je wkłada, ale wcale nie tak łatwo je zgubić ;). 1. Jak można nie kochać jesieni?! // 2. Niby po remoncie, ale w moim mieszkaniu jeszcze nigdy nie było tak wielu starych rzeczy. Kinkiety z lat pięćdziesiątych dostały drugie życie. // Tuż przed zmianą czasu – kawa parzona przed wschodem słońca smakuje najlepiej ;). 1. Październik był miesiącem profilaktyki raka piersi. Z zainteresowaniem i radością obserwowałam ogromne zaangażowanie osób publicznych w promowanie badań profilaktycznych i samobadania. Oburzonym, którzy krytykowali te najbardziej przykuwające uwagę akcje, chciałabym tylko szepnąć, że dla wielu osób jest to bodziec do tego, aby zainteresować się tym tematem. Środki przekazu muszą być różne, aby dotarły do każdego z nas. Ja w październiku na usg się nie załapałam, ale w listopadzie to nadrobię (mam już termin!). // 2. Pierwsza kawa w nowej kuchni (ale jak moi baczni obserwatorzy zauważyli – zaparzona na starej kuchence). // 3. Zostaw pudełko z suchymi pastelami na podłodze i policz do dziesięciu, a przekonasz się jak szybko potrafi poruszać się twój bobas. // 4. Ten zapach!Jeszcze chwilę muszę poczekać nim ekspres wróci na blat mojej kuchni, ale na szczęście mam mieloną alternatywę od  Wild Hill Coffee. Uwielbiam tę kawę, ale cenię ją nie tylko za jej delikatny aromat. Cieszę się, że kawa, którą mamy w naszym domu, jest pyszna, zdrowa i uprawiana w zgodzie z naturą i z poszanowaniem ludzi. Wild Hill Coffee wybiera ziarna "single origin" z najlepszych, certyfikowanych, ekologicznych plantacji. Wiem, że Wy też ją pijecie, dlatego daję znać, że z kodem KASIAX otrzymacie 5% zniżki na kawy (kod jest ważny do końca roku). Jeden karton na godzinę. 
1. "Kochanie chcesz kawy? Może lepiej nie, bo znalazłam tylko jedną filiżankę." // 2. Przepis na pyszne śniadanie (lub deser – jak kto woli) znajdziecie na moim Instagramie. // 3. Zmiany nie tylko w La Ronde i MLE Collection – od dawna chciałam odświeżyć bloga, tak aby łatwiej Wam się z niego korzystało. // 4. To naprawdę cudownie, że szafy przyjadą dopiero za cztery tygodnie ;). // Skoro nie rozpakowałaś książek po remoncie, to co robi ta tutaj?! Chciałoby się odpowiedzieć, że brakuje mi na to czasu, ale już teraz gryzę się w język i myślę raczej "do tej pory robiłam inne, bardziej istotne dla mnie rzeczy". W każdym razie, ta książka stała się inspiracją do kolejnego artykułu na blogu, bo idealnie oddaje myśli, które targały mną przez kilka ostatnich miesięcy. Ciagle próbujemy kolejnych metod zwiększania produktywności i stosujemy przeróżne "life hacki", dzięki którym rzekomo możemy zoptymalizować swój dzień (wiele z nich tylko pogarsza sytuację). Cztery Tysiące Tygodni" próbuje odpowiedzieć na pytanie co zrobić, aby jak najlepiej wykorzystać ten absurdalnie krótki czas, który został nam dany – czas naszego życia, trwającego średnio cztery tysiące tygodni. Gorąco polecam!

"Cztery tysiące tygodni" to lekka, filozoficzna, a przy tym wyjątkowo praktyczna książka o alternatywnej ścieżce życia, jaką jest pogodzenie się z naszymi ograniczeniami. Ten moment gdy bezwiednie patrzysz za okno i nagle widzisz dziewczynę ubraną w MLE! 1. Im dłużej interesuję się tematem mody "vintage" tym bardziej widzę, jak bardzo spadła jakość produkowanych dziś ubrań. Nie wiem ile lat ma ta marynarka, ale nosi się ją dziesięć razy lepiej niż sieciówkowe projekty. // 2. Obiad (prawie) jak u mamy. Nowość w Charlotte to ta okazja, aby zrobić ustępstwo (trwam dalej i to bez poczucia straty w diecie "mięso raz w tygdniu"). // 3. Dokąd mnie poprowadzicie?  // 4. Zaraz wyjdzie słońce! // Gdy znajdujesz krzesło, które ulubiona JestemKasia często wykorzystuje do zdjęć, ale na twoim telefonie nie wygląda tak korzystnie ;). Zajrzałam tu po gorącą kawę i ruszyłam do studia na zdjęcia do polskiej edycji Vogue'a. Surrealistyczny moment. Surrealistyczny, ale miły – cytując klasyka z "Notting Hill".Dżinsy od LeBrand, skórzana marynarka od Magdy Butrym czy też biały komplet od The Row – takie prerełki widziałabym u siebie w szafie. Przygotował je na sesję do Vogue'a Kacper Kujawa. Miło gdy ktoś zdolny odświeża twój styl! Warszawa u progu jesieni. 1 i 3. Trochę słodyczy na wynos dla najbliższych. I dla mnie też. // 2. Te przedwojenne klatki schodowe w Warszawie… // 4. Zachodzące światło i misterne zdobienia. Czemu dziś już tak nie budujemy?Taki niepozorny projekt, a wyglądał super! Jeszcze parę kadrów z sesji. Prosto ze zdjęć poleciałam na wywiad z Karą Becker – trochę się tą rozmową stresowałam, ale później buzie nam się nie zamykały i chyba wyszedł z tego całkiem fajny materiał. Dobrze, że światło było ładne, bo prosiłam, aby zdjęcia nie były retuszowane :)1. Mój zapach. Nie zmieniam go od lat. Czasem zdarza mi się dodawać do niego jakieś sezonowe akcenty (na zimę na przykład Bohoboco "Black Peper") // 2. Gdy pierwszy raz od ponad roku czeka cię noc bez dzieci i oczywiście budzisz się przed świtem. // 

A cały ten look mogłyście zobaczyć tutaj. Cieszę się, że ta zeszłoroczna kurtka z MLE tak Wam się nadal podoba!

1. "To co, zabieramy trochę słodyczy pod pachę i ruszamy do domu?" // 2. Stroje już gotowe! // 

1. Ktoś bardzo chce pomóc przy wkręcaniu żarówek. // 2. "Być może" czas już na śniadanie. Dawno mnie tu nie było – śniadania nadal wyśmienite.  // 3. Blogowanie w trasie. // 4. Miała być Hermiona, ale wyszło trochę bardziej jak Hagrid.  // Czekamy na sowę z listem z Hogwartu…1. i 2. W tym roku niezbyt straszne były nasze stroje, ale jako zwarta grupa pędząca przez "Monte Cassino" chyba robiliśmy wrażenie ;). Zwłaszcza, że wśród nas były dwa dementory i jeden patronus. // 3. A dzień później przyjęcie dla najmłodszych. // 4. Słodkości dojadane po "halloween". Gałki oczne z lukru i palce z ciasta francuskiego już się skończyły. // 

Zupełnie niestraszna, ale za to bardzo słodka – Elza.1. A Ty? Co robiłeś w ten weekend?  // 2. Hedwiga na mojej kanapie. Sama uszyłam ten tapczanowy kostium ;). // 

[…] Jeśli marka odzieżowa chciałaby naprawdę stać się marką ekologiczną to… niestety nie może produkować ubrań. Proste. I trudne do przełknięcia jednocześnie. […] Ten artykuł był dla mnie ważny i cieszę się, że w końcu się tutaj pojawił. Jeśli jeszcze nie czytałyście, to zapraszam tutaj

1. No i przyszedł! W najnowszym Vogue  miałam okazję opowiedzieć o przyszłości mody i La Ronde. // 2. Ja kadruję, ty naciskasz spust migawki! // 3. Już po Halloween, więc znowu zamieniamy się w mugoli. // 4. Moja medytacja. // Portos z utęsknieniem patrzy na morze.1. Październikowe niebo. // 2. Smutny dzień dla króliczka z Mysiego Domku, który zagubił się w wielkiej piaskownicy. Po długich (bardzo, bardzo długich) poszukiwaniach trzeba było pogodzić się z faktem, że zakopywanie króliczka może nie skończyć się najlepiej. 

Uff! Ocalała! Staraliśmy się wymieniać na nowe tylko to, co absolutnie niezbędne. Baterie zostały :). 

Zmywam makijaż wcześniej i nakładam grubą warstwę kremu. W końcu mamy piątek! Ten żółty słoiczek od Say hi  jest dla mojej twarzy tym, czym kubek ciepłej herbaty z imbirem i miodem w poniedziałkowy wieczór. Marka Say Hi mówi „Hi” skutecznym, ale łagodnym dla skóry składnikom i „Bye” substancjom drażniącym, alergizującym i wysuszającym skórę. Te piękne kolory wszystkich produktów są w 100% dziełem natury. Bezpieczne dla kobiet w ciąży i karmiących. Wegańskie i nietestowane na zwierzętach. Z kodem MLE20 dostaniecie aż 20% rabatu na wszystkie produkty (z wyjątkiem zestawów), które i tak mają już przystępną cenę. Kod ważny do końca listopada.I te zapachy! Bardzo fajne te kosmetyki!1. Kochana Monika na pierwszej wizycie po remoncie! Miło znów usiąść z Tobą w pozycji sowy i napić się gorącej (a czasem już zimnej ;)) kawy! // 2. Kiedy to ty wybierasz mężowi poranną prasę…

[…] La Rondé ma przekonać klientki, że moda z drugiej ręki może być ich pierwszym wyborem. – Stworzyłam tę markę z myślą o kobietach, które do tej pory nie chciały lub nie potrafiły kupować odzieży używanej. Nie miały na to czasu albo nie sprawiało im to takiej przyjemności. Tych, które mają potrzebę zaprzestania zakupów z pierwszej ręki, jest naprawdę sporo… […]. Cały wywiad znajdziecie teraz w listopadowym numerze. 

Po krótkim przeszkoleniu u kochanej Doroty Porębskiej rozpoczęłam swoją przygodę z fotografią studyjną. 1. Za obiektywem stała tego dnia Alicja. Gdy pomyślę, że na upartego mogłabym być jej mamą to… chyba jednak trochę dziwnie :D (Alę znajdziecie tutaj). Na zdjęciach powyżej pracujemy nad kolejną selekcją w La Ronde – puszystymi swetrami. Większość rzeczy z tego wieszaka trafiło już w Wasze ręce. ;) Od kochanej pani Ewy z Narcyza. Cieszę się, że teraz znów będę mogła tam częściej zaglądać. To wyjątkowe miejsce. 

Golf Forli (to ten z lamówką w kolorze ecru) odłożyłam sobie, mojej mamie, teściowej i córce koleżanki ;). 

1. To co? Mamy to? // 2. Mamusiu, postanowiłam zrobić porządek w spinkach. Nie musisz dziękować. // 3. Trudne decyzje przy porannej kawie. Entliczek pętliczek… wybieram pierwszą z prawej. // 4. Chyba czas na kurs makijażu, bo szkoda, aby taki prezent się zmarnował. // 

Jak to szło? "Sweater Rabbeather"? Zaciągnijmy skarpety na nogi (lub jeśli jest się królikiem to na uszy) i ogrzejmy się, ale nie przy przegrzanym laptopie, tylko wtulając się  w tych, którzy są obok. Miłego wieczoru i dziękuję Wam za wizytę tutaj! :)

 

 

LOOK OF THE DAY

buty za kostkę – RYŁKO

 kurtka z kapturem – Max Mara (sprzed kilku kolekcji)

wełniany szalik – Burberry z szafy męża

skórzane spodnie – Tallinder

   Dzisiejszy poranek z kawą w dłoni. Wczoraj udało nam się przebierane przyjęcie z motywem przewodnim Hogwartu (co nieco można jeszcze zobaczyć na moim Instagramie) więc dziś miło było zafundować sobie dłuższy spacer i poobgadać miniony wieczór. No i cały ten tydzień! Trochę się u mnie działo i mam nadzieję, że kolejne dni będą już spokojniejsze. Póki co gonię męża, żeby przeczytał mój wywiad w Vogue, a Was wypada mi jedynie do tego zachęcić ;). 

   Cóż mogę powiedzieć o dzisiejszym zestawie? Uwielbiam ten weekendowy luźniejszy styl – kurtkę, która od dawna służy mi niczym peleryna niewidka (niepozorna ale ukochana), wygodne buty i stonowane kolory, które pozwalają mi nie myśleć za dużo o tym, co do czego pasuje. 

La Rondé – obrót rzeczy doskonałych

   „To normalne, że się trochę denerwuję, prawda?” – spytałam, patrząc Portosowi prosto w jego czarne jak węgiel oczy. Wyglądał, jakby wszystko rozumiał. Spoglądał co rusz na mnie i na ekran mojego laptopa (i na jabłko, które miałam w dłoni), przestępując niecierpliwie z łapy na łapę.  Teoretycznie wszystko jest już gotowe, chociaż, jak to zwykle bywa przy nowych przedsięwzięciach, o połowie problemów dowiem się dopiero wtedy, gdy projekt ruszy. Dziś rano nie znalazłam już jednak żadnego logicznego powodu, który miałby powstrzymać mnie przed udostępnieniem gotowej strony w internecie. A więc  ruszamy z La Rondé.

    Po ostatnim artykule zasypałyście mnie pytaniami, na czym ma właściwie polegać „ten mój nowy projekt”. Przez ostatnie dwa lata sporo myślałam o tym, że ideę mody cyrkularnej „kupują” wszyscy. Dlaczego więc nie wszyscy z niej korzystają? Ponad połowa Polaków nigdy nie kupuje w second-handach – ja, odkąd skończyłam studia, też przez wiele lat nie zaglądałam do sklepów z odzieżą używaną. W przeszłości lumpeksy były dla mnie sposobem na to, aby coś markowego kupić taniej. Jako studentka miałam też zdecydowanie więcej czasu, aby przed zajęciami czekać niczym łasica na otwarcie lumpeksu w dniu dostawy. Razem z moją przyjaciółką dopingowałyśmy się i chwaliłyśmy przed sobą nawzajem swoimi łupami, ale nie był to dla nas jakiś szczególny powód do dumy wobec szerszego grona. Gdy już ktoś spytał nas o to, skąd mamy sweter, odpowiadałyśmy szeptem na ucho albo puszczałyśmy oko do siebie i rzucałyśmy krótkie: „później ci zdradzę”.

    Dziś sporo się w tej kwestii zmieniło. Pamiętam, jak tuż przed ubiegłymi Świętami Bożego Narodzenia moja mama jak zwykle zadzwoniła do swojej przyjaciółki, która od 30 lat mieszka we Francji, aby złożyć jej życzenia i ponarzekać na świąteczne przygotowania. Gdy doszło do tematu prezentów, przyjaciółka powiedziała, że pozwoliła córce wybrać sobie pod choinkę jakąś markową rzecz, ale wyłącznie pod warunkiem, że będzie ona z drugiej ręki. A od nowego roku w ogóle ustaliła ze swoimi dziećmi, że nie kupują już nowych ubrań (pomijając bieliznę i buty). Nie jest to, jakby powiedzieli złośliwi, tylko snobistyczna moda „na bogatym Zachodzie”, chociaż widać wyraźnie, że we Francji te zmiany są już bardziej powszechne niż u nas.  Zakup rzeczy z drugiej ręki coraz rzadziej wynika tylko z potrzeby oszczędzania. Coraz więcej osób, które z łatwością mogłyby pozwolić sobie na produkty z wyższej półki i co miesiąc wychodzić z ekskluzywnego butiku z naręczem toreb, czuje te zmiany i nie chce stać obok nich. Kryzys klimatyczny, nadprodukcja, konsumpcjonizm, pandemia – te zjawiska na stałe przewartościowały nasze potrzeby i codzienne wybory. Odczuwamy napięcie między chęcią posiadania nowej rzeczy, a konsekwencjami tej decyzji dla planety. Chcemy być lepsi dla świata, ale jednocześnie nie chcielibyśmy być gorsi dla siebie. A czy jest coś bardziej ekologicznego, niż marka, która niczego nie produkuje, co więcej, daje drugie życie pięknym ubraniom?

    Chciałabym, abyśmy kupowali rzeczy używane nie dlatego, że musimy, ani dlatego, że nasze sumienie nie pozwala nam zrobić inaczej. Moim celem jest aby kobiety zaczęły kupować odzież z drugiego obiegu, bo chcą i lubią. Aby stała się ona ich pierwszym wyborem. Wiem, że u wielu z Was wciąż pojawiają się w związku z tym obawy. Śledząc media społecznościowe i dyskusje na ten temat zauważyłam, że dominuje kilka z nich:

– Nie chcę „grzebać” i tracić czasu.  

– Stać mnie na nowe.  

– Odrzuca mnie zapach w second-handach.  

– Te ubrania na pewno są zniszczone.  

– Nie wiem, gdzie znaleźć dobry second-hand.  

– Nie wiem, czy to, co wybiorę, rzeczywiście ma jakąś wartość.  

Moje wybory z La Rondé. Szary garnitur już ze mną został (widziałyście go zresztą w różnych wersjach na blogu), ale marynarka czy dżinsowa kurtka to produkty, które teraz są dostępne – wyczyszczone, naprawione i gotowe do noszenia. 

   Chociaż dziś umiejętność wyszukania perełek wśród używanej odzieży to zdecydowanie powód do dumy, wiele z nas wciąż ma opory. La Rondé chce zaprosić również te bardziej wymagające Klientki, które stawiają na zrównoważoną modę, ale trudno im znaleźć wartościowe ubrania z drugiego obiegu. Nie tylko ze względu na bariery związane z nieprzyjemnymi doświadczeniami w second-handach, ale również na brak pewności, czy dany zakup spełni ich oczekiwania. Ułatwiamy ten proces i oferujemy Wam skrupulatnie przygotowaną selekcję ubrań. Moda z drugiego obiegu może być piękna i użyteczna – misją La Rondé jest wyręczenie konsumentek z tego, co w zakupach ubrań używanych najbardziej uciążliwe. Dzięki temu projektowi nie musisz szukać, aby znaleźć.

    Ale jak to właściwie działa? Przede wszystkim zaprosiłam do współpracy dziewczyny, które zasłynęły w Internecie z talentu do wyszukiwania używanych rzeczy wysokiej jakości i zgodnych z obecnymi trendami (to grono wciąż się poszerza, ale w tym momencie mogę już ogłosić, że w naszym zespole są między innymi Kasia Szymków z JestemKasia i Oliwia Kijo). To one przeszukują serwisy aukcyjne, stacjonarne lumpeksy w całej Polsce, szperają w szafach swoich przyjaciółek i używają wszystkich umiejętności, aby wybrać dla Was to, co najlepsze. Nie tworzymy więc nowych kolekcji, ale kolekcjonujemy unikalne modele. Zamiast szwalni mamy intuicję. Wiemy, że aby znaleźć coś fajnego, niezbędny jest duży nakład czasu, wyczucie tego, co klasyczne i umiejętność rzetelnej oceny – kroju poprzez jakość materiałów aż po najdrobniejsze detale. Nie liczy się dla nas marka, ale skład materiałów i fason.

   Wiele z tych produktów pamięta jeszcze czasy, kiedy ubrania produkowano po to, aby spełniały swoją funkcję – czyli przez długi czas zdobiły i chroniły nasze ciała, a nie były jedynie źródłem chwilowej przyjemności, która mija wraz z włożeniem nowego ciucha do szafy. Kiedy marki nie cięły jeszcze kosztów produkcji na potęgę i zależało im na tym, aby ich produkt był wytrzymały i dobrej jakości. Jeśli ubrania w La Rondé wymagają drobnych napraw – zajmujemy się tym. Przerabiamy rękawy, doszywamy guziki, naprawiamy podszewki. Ubrania są odpowiednio przygotowane, odświeżone i zapakowane, tak aby doświadczenie zakupowe było równie przyjemne, jak w najlepszych butikach. Ale w La Rondé znajdziecie też na przykład sample MLE, które nie trafiły do masowej produkcji, bo ich uszycie okazywało się finalnie zbyt drogie albo w trakcie nanoszenia poprawek (a proces ten trwa zwykle wiele tygodni) docelowy materiał zdążył się wyprzedać. Próbujemy też różnymi kanałami odkupywać od Klientek nasze flagowe, najbardziej pożądane modele, sprawdzać ich stan i, jeśli nie budzi zastrzeżeń, dać im nową zadowoloną właścicielkę. Proponujemy spójną selekcję według własnego klucza. Dajemy gwarancje, że rzecz, którą kupicie, będzie wyjątkowa i gotowa do założenia. No i dostawy – lada dzień ruszamy z naszym pierwszym tygodniem tematycznym: „jesienne marynarki”, tak aby łatwiej było Wam robić zakupy, gdy poszukujecie konkretnej części garderoby. Kolejny to „warkoczowe swetry”.

Za naszą kampanię odpowwiedzialni byli: Jakub Pleśniarski (fotograf), Olivia Kijo (stylistka), Agnieszka Jarzembek (makijażystka), Arkadiusz Ukleja (stylizacja włosów), Aleksandra Ciapka (scenografia) oraz Cleo, Daga Jeż i Matylda Sokołowska w roli modelek. 

    Nie chcę, aby rewolucja w przemyśle odzieżowym wciąż dotyczyła tylko bardzo wąskich grup. Muszę ułatwić zmiany tym z Was, które są na nie gotowe, ale chcą, aby ktoś podał im pomocną dłoń. Doskonale rozumiem, że codzienne życie dostarcza nam zbyt wiele emocji, aby marnować czas na przeszukiwanie internetu w celu znalezienia ładnej niezniszczonej marynarki i jeszcze do tego brać na siebie ryzyko, jeśli nasz wybór okaże się nietrafiony.

    Moda od zawsze łączy przeszłość z przyszłością. Z jednej strony to, co wydarzyło się na świecie, wpływa na nią i ciągle ją zmienia. Polityka, przemiany społeczne, wojny, ekonomiczne katastrofy, choroby i wyschnięte rzeki. Moda stara się nadążać za tymi zmianami, a czasami je wyprzedza. Wyznacza nam, to co mamy nosić, jacy pragniemy być, na kim chcielibyśmy się wzorować. Nieustannie czerpie z tego, co było, a jednocześnie wciąż musi zaskakiwać i zmieniać się, by trwać. La Rondé to kwintesencja tego mechanizmu. Czerpiemy z przeszłości, bo nasze ubrania nie są nowe. A jednocześnie patrzymy dalej w przyszłość – gdy wszystko krąży wokół nowych kolekcji, my przewracamy świat mody do góry nogami. Jestem przekonana, że drugi obrót może być dobry nie tylko dla świata, ale też dla Twojej szafy i stylu.

 

Sklep internetowy:  La Rondé Brand

 

Nasz Instagram: larondebrand

 

 

 

*  *  *

 

[MARKA WŁASNA]

 

Look of The Day

marynarka – Toteme (z drugiej ręki)

sweter z golfem – grafitowy golf – La Ronde (znacie go już z poprzednich wpisów)

sweter narzucony na ramiona – ukradziony z szafy męża (Mango)

zamszowe kozaki – Stuart Weitzman (model sprzed paru lat)

skórzana torebka – YSL z drugiej ręki

spódnica z dzianiny – Soft Goat

   Dzisiejszy zestaw to kolejna wariacja na temat ubrań, które widziałyście już w tym miesiącu nie raz i nie dwa razy. O ile zaczyna mnie już męczyć termin "kapsułowa garderoba", bo widzę go już w każdym tekście dotyczącym mody, to sama idea jest mi ostatnio bliższa niż kiedykolwiek. Mam nadzieję, że Wy też to widzicie. 

   Dzianinowy komplet (który w rzeczywistości kompletem nie jest), płaskie buty i wełniana marynarka to zestaw naprawdę wielofunkcyjny. Wygodny, ciepły, trochę elegancki, a jednocześnie bardzo swobodny. Będąc w Warszawie obskoczyłam tego dnia spoktanie z marką CHANEL, wywiad do ulubionego magazynu, bieganie od ubera do ubera i wyczekany długi spacer po Łazienkach, który pozwolił mi zadowolić moją aplikację liczącą kroki ;).  

   Przypominam, że moja aplikacja jest wyjątkowa. STEPLER (tu możecie pobrać aplikację – link działa tylko na telefonach) ma zachęcać do ruchu i zdrowych nawyków. Liczy Twoje codzienne kroki i przelicza je na punkty, a te można później wymienić na nagrody (produkty, zniżki lub usługi – cały czas dodawane są nowe opcje więc warto być na bieżąco). Namacalne gratyfikacje to jedno, ale z mojego punktu widzenia najważniejszym zadaniem (które zresztą błyskawicznie aplikacja realizuje) jest wykształcenie w nas wewnętrznej motywacji do tego aby chodzić więcej.