Look of The Day

naszyjnik z perłą – Stag Jewels

jedwabna sukienka szyta ze skosu – MLE Collection (obecna kolekcja)

czarna marynarka – MLE Collection  (sprzed kilku sezonów)

czarne buty na niskim obcasie – H&M

gumka do włosów – MOYE

torebka – CHANEL

   Część z Was być może pomyśli, że jedwabną sukienkę na ramiączkach włożyłam tylko dlatego, że w mojej walizce do Warszawy nie znalazłam żadnej wieczorowej opcji. No cóż, to mogłaby być prawda – w ostatnich dniach napotkało mnie więcej okazji do strojenia się niż przez cały ostatni rok, za to przez ostatni rok, nie kupiłam sobie prawie nic z myślą o tego typu okazjach… Ale tak naprawdę postanowiłam wykorzystać trend „sleepleasure” z premedytacją, a nie z braku alternatywy. Jedwabna sukienka (jeśli ktoś woli to „jedwabna piżama”) szyta jest ze skosu, dzięki czemu układa się ładniej niż większość podobnych modeli.

  Największe przyjemności, to czas, który możemy wspólnie wykorzystać, ale jeśli z okazji Dnia Mamy, chciałybyście otrzymać (lub podarować) coś bardziej konkretnego to mam dla Was kod rabatowy do sklepu, w którym znalazłam mój piękny wisiorek. Na hasło EASIER20 otrzymacie 20% na zamówienie w sklepie Stag Jewels (rabat ważny do końca maja).

LOOK OF THE DAY

jeansy – Zara

bawełniany t-shirt – MLE Collection

wełniany cienki sweter – Mango (dział męski)

czarne czółenka na niskim obcasie – H&M

wiklinowy kosz – 303 Avenue

okulary – Le Specs

   Zanurkowanie w szafie męża to mój sposób na idealny, prosty sweter z dobrym składem. Do tego obowiązkowo biały t-shirt pod spodem i ulubione dodatki. Coraz częściej moja praca wyciąga mnie z domu – mój strój musi więc pasować do wielu sytuacji. Wielki kosz i eleganckie buty to antagonizmy, ale zupełnie mnie nie drażnią.

Cztery sylwetki współczesnych kobiet. Chciałabym, aby to one były wzorem dla moich córek.

   Mężczyźni mają łatwiej. W wielu wymiarach. Także we wskazywaniu swoich idoli i wzorów. Do wyboru jest multum zawodów i specjalności, a skutki uboczne tej czy innej drogi życiowej z reguły się mężczyznom zapomina. Przecież nie możemy krytykować astronauty, który siedzi pół roku na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, za to że zostawił żonę samą z dzieciakami na cały ten czas (rodzina powinna być przecież dumna, bo robi bardzo istotne rzeczy). Co ważne, wzory te są w miarę uniwersalne dla wszystkich. Okej, nie każdy chce być astronautą, żołnierzem – bohaterem, czy przywódcą swojego państwa. Ale w zasadzie każdy akceptuje, że są to wielkie osiągnięcia.

   Z kobietami jest inaczej. To truizm, ale warty podkreślenia – dla wielu osób kobieta „poświęcająca się karierze” (czytaj: zaniedbująca dom i dzieci) nie może być dobrym wzorem. To się szczęśliwie na przestrzeni lat powoli zmienia. Do końca XIX wieku kwestia kobiety jako wzoru była ograniczona wyłącznie do jej postrzegania przez mężczyzn i pożądanych przez nich cech – czy dobrze gotuje, czy jest zdrowa, czy zniesie piętnaście ciąż i wykarmi potem piętnaścioro dzieci. Oczywiście historia zna przypadki odważnych, przebojowych kobiet, także z głębokiego średniowiecza, ale były one traktowane w najlepszym razie jako ciekawostki. W najgorszym – kończyły na stosie.

   Dziś stos nam nie grozi (przynajmniej w Polsce, od razu nasuwa mi się na myśl dramatycznie pogarszająca się sytuacja kobiet w Afganistanie, którym ostatnio zakazano wychodzenia z domu bez ważnego powodu), ale chyba każda mama dziewczynki bądź dziewczynek miewa przemyślenia dotyczące ich przyszłości – nie tylko tej zawodowej, ale także prywatnej. Podświadomie chcemy nie tylko pięknej kariery, dobrego wykształcenia i sukcesu finansowego naszych dzieci – chcemy także, by znalazły partnera z którym będą szczęśliwe i (wybiegając już naprawdę daleko wprzód), aby doświadczyły szczęścia posiadania własnego potomstwa. Czy takie pragnienia są przeżytkiem i świadczą o moim mentalnym zacofaniu? Nie wiem. Pozostawiam to pytanie otwarte – dla Was i dla mnie samej.  

   Mimo tych dwubiegunowych oczekiwań (spełnienie zawodowe – szczęśliwe życie rodzinne) porwę się na stwierdzenie, że zarówno moje pokolenie, jak i pokolenie naszych córek może już korzystać z praw wywalczonych przez dzielne matki, babki i prababki. Dziś to już nie tylko równe prawa na papierze, ale także bardziej zdecydowane formułowanie oczekiwań wobec partnera (bo w emancypacji nie chodzi o to abyśmy „mogły” robić karierę i „musiały” jednocześnie prowadzić dom). Nowe możliwości sprawiły, że archetypy kobiety również wymagają przeformułowania. Ale nie jest to łatwe.

   Kulturowe wzorce kobiecych i męskich ról społecznych, zakorzenione głęboko w naszej podświadomości, kształtują postrzeganie świata, a w efekcie wpływają na życiowe decyzje – począwszy od mało ważnych, takich jak na przykład farbowanie włosów, a skończywszy na fundamentalnych, takich jak stopień zależności od życiowego partnera czy podejście do kariery zawodowej. Archetypy płciowe zostały w licznych badaniach dobrze sprecyzowane i w przypadku kobiety oznaczają takie cechy jak uległość, troskę, empatię i tym podobne. Badania udowadniają także, że zetknięcie z kobietą, która posiada cechy uznawane powszechnie za męskie (skuteczność, zdecydowanie, siła) wzbudza w nas niepokój. A największy niepokój wzbudza w nas sytuacja, gdy kobieta posiada zarówno cechy typowo kobiece i typowo męskie (co ciekawe ten niepokój jest większy u kobiet niż u mężczyzn!). Jeszcze jako studentka Psychologii nie mogłam wyjść ze zdziwienia jak dużą część społeczeństwa w jakimś stopniu uwiera myśl, że można być na przykład miłą i kompetentną jednocześnie…

   Jaki z tego wniosek? Pozytywne zmiany, jakie obserwujemy wokół nas wyprzedzają to, co dzieje się głęboko w naszej podświadomości. Archetypy w naszych głowach zmieniają się bardzo powoli, nawet jeśli chciałybyśmy aby było inaczej. Nasz rozum mówi nam, że możemy wszystko, że każda z nas może być tym kim chce, ale gdzieś głęboko w środku wyobrażenia o roli kobiety wciąż mogą nam namieszać w głowie. I nawet jeśli nie chcę, to pewnie bezwiednie wiele archaicznych archetypów przekazuję moim córkom. Przechodząc w końcu do meritum – już zdecydowanie nie Kopciuszek, Zosia z Pana Tadeusza i inne skromne panienki. Szukam dziś nowych bohaterek. Na miarę naszych czasów.

    Ursula von der Leyen

   Dziś na świecie wiele jest potężnych kobiet. Chociaż sformułowanie „potężna kobieta” zapewne w wielu ciągle wzbudza delikatny dysonans poznawczy. Na pierwszy rzut oka, wielu Polakom kojarzy się z odhumanizowaną administracją Unii Europejskiej, zapewne o lewicowych poglądach i sztywnej jak maszt unijnej flagi biografii. Nic bardziej mylnego.

   Obecna Przewodnicząca Komisji Europejskiej ma z jednej strony siódemkę dzieci (do tego z jednym partnerem – swoim mężem), arystokratyczną otoczkę (przez tytuł – mający jednak wyłącznie status historycznej ciekawostki, bo oficjalnie tytuły szlacheckie zostały zniesione) i jest przykładną ewangeliczką. Z drugiej strony przygodę z polityką zaczęła mając dopiero 43 lata, wcześniej realizując się jako lekarka w szpitalu, co z kolei poprzedził szalony czas studiów w Londynie pod przybranym nazwiskiem.

   Ta ostatnia historia jest szczególnie ciekawa i ma polski wątek. W 1978 roku ojciec Ursuli, który dwa lata wcześniej został premierem jednego z zachodnioniemieckich landów wysłał ją na studia do Londynu. Był to czas, w którym wpływowych niemieckich przemysłowców i polityków (a także ich rodziny) próbowała mordować, często skutecznie, Frakcja Czerwonej Armii, skrajnie lewicowa organizacja terrorystyczna (znana także pod nazwą Grupa Bader-Mainhoff, od nazwisk jej damsko-męskiego, przywódczego duetu). Ursula została więc wysłana do będącego wtedy poza zasięgiem działań terrorystów Londynu, ale żeby dmuchać na zimne, żyła tam pod zmienionym nazwiskiem. A żyła bardzo dynamicznie, bo jak sama wspomina, był to czas „próbowania wszystkiego” i „radości z wielkiego miasta”. Zaświadczyć może o tym polski były minister finansów – Jacek Rostowski – którego rodzina mieszkała wtedy w stolicy Wielkiej Brytanii. Tak się bowiem składa, że młoda Ursula właśnie w jego rodzinnym domu wynajęła pokój. Rostowskiemu zapadły w pamięć bardzo późne powroty z imprez i wiecznie niezamykane drzwi wejściowe do budynku.

   W niemieckiej polityce jest postrzegana jako zdroworozsądkowa i mająca kontakt z rzeczywistością. Będąc ministrem najpierw rodziny, a potem pracy i spraw społecznych biła rekordy popularności w sondażach. Trudno było nie lubić kobiety, która wie co robi wprowadzając wydłużone urlopy macierzyńskie, czy program masowej budowy żłobków – w końcu sama ma siedmioro dzieci i z sukcesami łączy ich wychowanie z błyskotliwą karierą. Potem dostała polityczną misję zupełnie odmiennego kalibru. Została Ministrem Obrony, co także w Polsce było często złośliwie komentowane – blondynka (i do tego atrakcyjna) kieruje armią. Jednak nic nie dzieje się bez przypadku.

   Gdy europejscy przywódcy zgodzili się, by to ona kierowała od 2019 Komisją Europejską każde z tych doświadczeń było na wagę złota. Dziś zapewne tym najważniejszym doświadczeniem jest właśnie te sześć lat na czele resortu obrony. Bo oprócz szalonej studentki i przykładnej matki siedmiorga dzieci, Ursula von der Leyen zdała też test z przywództwa i człowieczeństwa, gdy 8 kwietnia w kamizelce kuloodpornej oglądała na własne oczy koszmar mieszkańców podkijowskiej Buczy, będąc pierwszym światowym przywódcą, który odwiedził osobiście ukraińską stolicę. Czy męskie i kobiece archetypy mogą być bardziej przemieszane?

moja jedwabna gumka ze wstążką – Moye // dżinsy – Arket (ale średnio je lubię bo spadają) // koszula – 303 Avenue //​

Bardzo pompatyczny ten tytuł i trochę muszę go sprostować ;). Nie – nie zamierzam wytyczać ścieżek moim dzieciom. Wręcz przeciwnie. Chciałabym, aby umiały obrać własną drogę, a nie spełniać oczekiwania innych. Dlatego wolę im czytać bajki o mądrych i silnych kobietach, zamiast o tych, którym dzięki urodzie udało się znaleźć męża. Na zdjęciu widzicie książkę „Klara buduje", która powstała z inicjatywy Fundacji Erbud. Poza tym, że cały dochód z jej sprzedaży zostanie przekazany na wspieranie jej działań (pomoc wychowankom domu dziecka w wejściu w dorosłość) to okazała się być pięknie wydaną, mądrą opowieścią o tym, że dziewczynki też mogą odnaleźć się w męskim świecie i zostać, na przykład, kierownikiem budowy (idealnie wpisuje się ona w to, co obecnie dzieję się w naszej nowej kuchni ;)).   

 Dr Magdalena Kryger

   To nie gwiazda ścianek, ani ktoś powszechnie znany, ale wcale nie trzeba wyskakiwać z artykułów na Pudelku i Onecie, aby być stawianym za wzór. Ba! Wiem, że wiele kobiet wypełnia misje godne największych pochwał, chociaż wcale na to nie liczą.

   Zapewne prawie każdy rodzic będzie pękał z dumy jeśli jego dziecko zostanie lekarzem. Jest to nobilitacja dla rodziny sama w sobie, o ułatwionym dostępie do porad czy szybkich recept wystawionych w środku bożonarodzeniowej nocy nie wspominając. Praca lekarki w Klinice Pediatrii, Hematologii i Onkologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku to, moim zdaniem, wystarczający powód do tego, aby wzbudzić szacunek u innych. I nie zmienią tego paskudne komentarze, że „to przecież jej zawód i otrzymuje za to wynagrodzenie”, które czasem zdarza mi się słyszeć. Ten kto spędził trochę czasu na oddziale, na którym leczone są dzieci z chorobami onkologicznymi wie, że dla personelu nie jest to zwykłe odsiedzenie godzin, a z takim wykształceniem bez trudu znalazłoby się równie dobrze płatne, chociaż znacznie mniej obciążające, zajęcie.

   Ale Doktor Kryger idzie dalej. Nie tylko leczy dzieci, ale jak sama mówi chce, aby dzieciom żyło się lżej, aby dzieci były akceptowane. Dlatego parę lat temu zaczęła pisać wyjątkowe bajki dla dzieci (i ich rodziców), w których tłumaczy jak rozumieć dzieci chore i niepełnosprawne. Żeby tego było mało, Pani Doktor publikuje także filmy na youtube skierowane do dzieci o tematyce medycznej. W przystępny sposób tłumaczy najmłodszym na czym polega badanie USG, albo z czym wiąże się cukrzyca. Myślę, że dla dzieci przewlekle chorych, to naprawdę niezwykle ważne, że ktoś tworzy jakiś przekaz specjalnie z myślą o nich.

   Magdalena Łucyan

   Magdalena Łucyan zupełnie mimowolnie obnaża wszystkie paskudne stereotypy płciowe, które tkwią w naszych głowach. Gdy szukam o niej informacji w internecie nie raz i nie dwa natykam się na wstęp brzmiący mniej więcej tak „jedna z najpiękniejszych dziennikarek telewizyjnych…”.  Ale jak tu winić kogoś za stwierdzanie oczywistych faktów? Gdy pierwszy raz widzimy na antenie redaktor Łucyan skupiamy się na tym, co oczywiste – wielkich niebieskich oczach i uderzającej urodzie. Do tego dochodzi wrażenie, że ta blondynka z mikrofonem to chyba po prostu tegoroczna maturzystka, która w sondzie ulicznej odpowiada na pytanie dlaczego wybrała temat o Zofii Nałkowskiej. Gdy zaczynamy słuchać o tym, o czym mówi zaczyna się robić dziwnie. No dobrze, trochę przesadzam – raczej nikt, poza „seksistowskimi dziadersami”, nie powinien być zaskoczony, że ładna, dobrze ubrana i zadbana dziewczyna ma wiele do powiedzenia.

   Ta trzydziestojednolatka to przykład zaangażowanej dziennikarki, która porusza ważne społecznie tematy, od energii odnawialnej po marnowanie żywności przez sklepy. Relacja z obchodów 79 rocznicy powstania w getcie żydowskim, cykl „Rozmowy o końcu świata”,  poruszający reportaż o kobietach chorujących na endometriozę (mający zresztą piękny finał, bo rozpoczął realne zmiany) to dosłownie promil efektów pracy tej młodej dziennikarki. Łucyan pisze książki, historyczne reportaże. W 2019 roku wydano pozycję „Powstańcy. Ostatni świadkowie walczącej Warszawy”, a dwa lata później „Dzieci getta. Ostatni świadkowie zagłady”. Za wywiady telewizyjne z byłymi więźniami obozów koncentracyjnych w 2019 została laureatką MediaTorów – jednej z najważniejszych dziennikarskich nagród w Polsce.

Książeczka "Klara buduje" to uniwersalna opowieść o dziewczynce, która postanowiła zrealizować swoje marzenie i zbudować coś, czego świat jeszcze nie widział. Jej autorem jest Jakub Skworz, autor m.in. bestsellerowej „Mani Skłodowskiej" o Marii Curie-Skłodowskiej,. Z kolei za piękne ilustracje odpowiedzialna była Paulina Derecka. No i coś ujmującego – książkę przetłumaczono również na język ukraiński. ​

Cóż za słodka bezkarność na mnie spadła – ilekroć zaglądam na stronę marki Louisse mam wymówkę, aby zamówić więcej, bo przecież "będzie dla młodszej"! Marka Louisse to nie tylko piękne sukienki dla dziewczynek, ale też dowód na to, że mamy też potrafią prowadzić biznesy. Co sezon znajduję tam perfekcyjne projekty – polecam je z czystym sumieniem, bo wiem, że w całym internecie niczego lepszego nie znajdziecie. 

 Zendaya Coleman

   W dzisiejszym zestawieniu chciałam znaleźć miejsce również dla artystki i zrobić mały ukłon w kierunku młodego pokolenia. Ciekawa jestem dla ilu z Was ten wybór jest absolutnie oczywisty (bo dla moich o dekadę młodszych koleżanek właśnie taki jest), a dla ilu zaskakujący? Gdy porzucam na chwilę swoją trzydziestopięcioletnią bańkę i próbuję połapać się w tym, co jest teraz na topie i na kim wzorują się roczniki 2000 plus, bardzo szybko dochodzę do ulubionego wniosku każdej szanującej się babci: „ach ta dzisiejsza młodzież…”. Stwierdziłam więc, że skoro w całym tłumie bezdennej głupoty, sztuczności i nierzadko też patologii pojawia się ktoś, kto potrafi przekuć wielką sławę w coś dobrego i nie deprawuje rówieśników swoim zachowaniem, to warto o tym kimś wspomnieć.

   Zendaya postawiła sobie za cel zrewolucjonizowania kobiecych ról w Hollywood, co jak na tak młodą aktorkę jest ambitnym planem. Zamiast kierować swoją karierą w taki sposób, aby jak najszybciej nabrała tempa, ona odrzucała liczne scenariusze tylko dlatego, że bohaterki, w które miała się wcielić były jedynie tłem dla ciekawszych i bardziej rozbudowanych męskich postaci. Wyjaśniała przy tym, że scenariusze wcale nie były złe, ale czytając je miała wrażenie, że kobiety są w danym filmie tylko po to, aby mężczyzna mógł osiągnąć swój cel. ​​Udział w tych filmach przyniosłyby jej większą sławę, sukces i uznanie, ale ktoś musi podejmować takie działania, jeśli reżyserzy i producenci mają zmienić swój sposób myślenia.  

*  *  *

   Nie trzeba zbyt długo główkować, aby znaleźć kobiety, które mogą być dla nas wzorem. Właściwie to ciężko było mi się zdecydować i do tego zestawienia dodałabym jeszcze tuzin nazwisk (albo i trzy tuziny). Zresztą idę o zakład, że zasypiecie mnie komentarzami z własnymi propozycjami. I bardzo dobrze. Przez wieki dziewczynki wychowywane były przez kobiety, którym nikt nie dawał głosu, ale pokoleniowy łańcuch, który wdrukowywał w nasze DNA „jedyną słuszną rolę” został przerwany. Szukajmy więc mądrych wzorców i starajmy się zaszczepić je w naszej rodzinie. Wierzę, że dzięki dzisiejszym staraniom moich równolatek nasze córki dokończą tę rewolucję. 

Wszystkie sukienki, o których marzyłaś. MLE COLLECTION zadbało o Twój letni styl.

   Nie wiem czy to Was udobrucha, ale finalny kształt kolekcji w MLE to często zaskoczenie również dla mnie – nigdy nie mogę być w stu procentach pewna, że wszystko pójdzie po naszej myśli. Nie raz i nie dwa razy zdarzało nam się wstrzymać z produkcją w ostatniej chwili, bo jakiś detal nie spełniał moich oczekiwań i cały projekt wymagał w związku z tym przeróbki. Z dużą ostrożnością podchodzimy więc do prezentacji naszych rzeczy przed oficjalną premierą. Wiem jednak, że czekacie na te zapowiedzi, a więc ja muszę być gotowa aby zbierać później cięgi, gdy coś się spóźni albo w ogóle nie wejdzie do sprzedaży ;). 

Dziś wracam do Was ze zdjęciami, w bardziej codziennej odsłonie niż ta, która którą widziałyście przy okazji naszej kampanii. Sukienki świetnie współgrają z najprostszymi detalami – klapkami, wiązanymi sandałami, niezobowiązującym makijażem. Ma być świeżo, nowocześnie, komfortowo – niby od niechcenia, ale podszyte tą niewymuszoną elegancją, która każda z Was w sobie ma. Oby to lato pełne było okazji, w których będziecie błyszczeć!

Wiele z Wa spokocahło ten model w zeszłym roku, gdy był dostępny w kolorze khaki i bieli. W tym roku jego fanki moga też kupić czarną wersję. 
Tę sukienkę na pewno zabieram ze sobą na wakacje! Uwielbiam to, jak podkreśla sylwetkę.  Gdybym miała wybrać kreację na finał turnieju Rolanda Garros'a to postawiłabym właśnie na ten model. Niby elegancka, ale bardzo wygodna. Teoretycznie niewiele odsłania, ale wcale nie jest zachowawcza. Pasuje do szpilek, klapek, espadryli, wiązanych sandałów. Chociaż nie mam już miejsca w szafie to musiałam ją sobie zostawić. Zostało nam kilka ostatnich sztuk, ale jeśli wiele z Was zapisze się do opcji "powiadom o dostępności" to będziemy ją doszywać.  Ja już wiem co włożę na rocznicę ślubu! :)
Właścicielki tej sukienki będą ją nosić latami. Nigdy nie wyjdzie z mody. 
Kombinezon. Gdyby sukienki już Wam się znudziły.  Asia wygląda w tej sukience oszałamiająco – na niższych osobach wycięcia są węższe, można je też regulować zmniejszając obwód pętli. 
Klasyczna litera A, która w czerni jest już niedostępna (ale przy dużym zainteresowaniu będziemy ją doszywać). Teoretycznie jest bardzo prosta, ale to nad nią męczyłam się najbardziej. W swoim życiu miałam kilka podobnych sukienek, ale w każdej coś mi nie pasowało – ta jest idealna.

Jedwabna tunika / sukienka / koszula nocna – Ty wybierasz. Baza, którą warto mieć, bo nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać. Znajdziecie u nas różne długości, kolory i apaszkę. 

Look of The Day – Nasze nowe miejsce

kolczyki pozłacane – Biżuteria YES

czarna marynarka i t-shirt – MLE Collection 

 spodnie – Mango (niestety z bardzo starej kolekcji i po przeróbkach)

okulary w kolorze szyklretu – Luvlou (model Estelle)

skórzane czarne baletki – CHANEL

wiklinowy kosz – 303 Avenue

   Obserwowanie pozytywnych zmian w mojej okolicy, to dla mnie źródło prawdziwej przyjemności. Tym bardziej, gdy mam poczucie, że te zmiany dotyczą też mnie i mam na nie chociaż niewielki wpływ. Sopot jest uznawany za miasto zmieniające się pod turystów i trudno się z tym nie zgodzić. Tutejsi tym bardziej doceniają więc, gdy pojawia się miejsce o przemyślanej architekturze, nienastawione na wakacyjny zysk, tworzone z pasją.

   Mam nadzieję, że nowa lokalizacja showroomu Iconic Design stanie się Waszym stałym punktem odwiedzin. To w tym momencie jedyne miejsce w Polsce, gdzie możecie obejrzeć i kupić kolekcję MLE Collection. Przy okazji można nacieszyć oczy prawdziwymi perełkami wzornictwa. Nowy salon mieści się w Sopocie na Alei Niepodległości 696. Wszystkie informacje o godzinach otwarcia znajdziecie tutaj

   W ostatnich dniach moje zawodowe sprawy nabrały tempa i trampki poszły na chwilę w odstawkę. Dzisiejszy zestaw to dla mnie taki złoty środek, gdy przez cały dzień gonię własny ogon, a po powrocie do domu siadam przy stole uzbrojona w kaszkę malinową. 

CHANEL Kolekcja Cruise 2022/23

   Chociaż kurz na wybiegu jeszcze nie opadł, a (z tego co widzę na Instagramie) większość zaproszonych gości wciąż korzysta z uroków Monte Carlo, to dzięki uprzejmości CHANEL, mogę już obejrzeć zdjęcia z pokazu siedząc sobie spokojnie przy moim stole w Sopocie. A kolekcje "Cruise" należą do moich ulubionych – mają w sobie lekkość i  zawsze są przedstawiane w takim anturażu, który idealnie wyłapuje moje tęsknoty. Tym razem wybór padł na plażę nieopodal Monte Carlo. Zwiastun kolekcji nakręcony przez Sofię Coppoe, został zrealizowanyl między innymi w rezydencji La Vigie i hotelu Monte-Carlo Beach. 

   W tej kolekcji nieco zwariowane dodatki przełamują bezpieczną klasykę. Mamy torebki nawiązujące do pokrowców na rakiety tenisowe, kaski na motor, czapki z daszkiem i sportowe buty. Do tego dwa piękne i zdecydowane kolory, które rzuciły mi się od razu w oczy – czerwień w nieco posąwym odcieniu i kobaltowy błękit. W wydaniu CHANEL nabierają sznytu. Ja chętnie wykorzystam trend na cienkie czarne rajstopy, które w ostatnich latach były w niełasce, no i mój ukochany motyw bieli, która zawsze sprawdza się w wiosenno-letnim sezonie. 

   Na wybiegu miło było dostrzeć kogoś o kim pisałam już jakiś czas temu w tym wpisie ("5 profili, które obserwuję, aby wiedzieć jak zmienia się moda"). Marka CHANEL coraz częściej decyduje się na to, aby ich projekty prezentowały nie tylko modelki. Zapraszam na bogatą fotorelację prosto z bajkowych plenerów.