O kremie, który nigdy się nie znudzi czyli mój przepis na pieczone pomidory

I’m a great fan of dense cream soups. Ever since I learnt to bake vegetables beforehand in quite high temperature (it’s best to bake some of them still unpeeled and in husks – e. g. garlic or onion), and then delicately cook them in water and blend, I could prepare soups that way almost every time I cook them. I’m glad that I could convince the rest of the home dwellers to their taste, especially that they acknowledged only chicken broth as the ultimate soup. I highly recommend it!

*    *    *

Jestem absolutną zwolenniczką gęstych zup kremów. Odkąd nauczyłam się wcześniej podpiec warzywa w dość wysokiej temperaturze (część najlepiej w łupinach – np. czosnek lub cebulę) a następnie delikatnie podgotować w wodzie i zblendować, to mogłabym tak przygotowane zupy jeść bez przerw. I cieszę się, że udało mi się przekonać resztę domowników, dla których poza rosołem inne zupy nie istniały. Polecam gorąco!

(recipe for 4-6 persons)

4 sweet potatoes

8-10 tomatoes (it's best to use raspberry tomatoes)

1 bulb of garlic

4 tablespoons of butter

2 sprigs of dried marjoram (you can also use thyme or oregano)

2 onions

1 litre of waterapprox. 60 ml of sour cream (36 % butterfat) or Greek yoghurt (optionally)

sea salt / freshly ground pepper / dried marjoram

served with: croutons with cheddar / truffle olive / cheese slices / basil leaves

* * *

Skład:

(przepis na 4-6 osób)

4 bataty

8-10 pomidorów (najlepiej malinowych)

1 główka czosnku

4 łyżki masła

2 gałązki suszonego majeranku (może być tymianek lub oregano)

2 cebule

1 litr wody

ok. 60 ml śmietanki 36 % lub jogurtu greckiego (opcjonalnie)

sól morska / świeżo zmielony pieprz / suszony majeranek

do podania: grzanki z serem Cheddar / oliwa truflowa / plastry sera / liście bazylii

Directions:

1. Spread the washed and cut sweet potatoes on a baking tray. Sprinkle them with olive oil and bake in an oven preheated to 220ºC (with grill option on) for around 15-18 minutes. When the vegetables are soft, take them carefully out of the oven and wait until they cool off. Peel them.

2. Decrease the temperature – e. g. to 200ºC. Use the same baking tray to spread tomato halves, garlic bulb cut in half, onion, and marjoram sprigs. Sprinkle everything with olive oil and season with salt. Bake everything for 15-20 minutes (use the oven function with upper and lower heating elements switched on).

3. In an iron-cast pot, place baked sweet potatoes and tomatoes with the rest of vegetables (throw garlic and onion husks away). Pour some water over it and boil. Cook for a few minutes until the flavours are released. Set aside and add butter. Blend everything part by part. Season with dried herbs, salt, and pepper (if you want, you can add sour cream 36 % butterfat, Greek yoghurt, or milk). Serve the cream with truffle olive and croutons with cheese.

* * *

A oto jak to zrobić:

1.Umyte i przekrojone bataty rozkładamy na blasze, skrapiamy oliwą z oliwek i pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 220 stopniach C (opcja: grill) przez 15-18 minut. Gdy są już miękkie ostrożnie wyjmujemy z piekarnika, czekamy aż ostygną i obieramy ze skórki.

2.Temperaturę piekarnika nieco zmniejszamy – np. do 200 stopni C. Na tej samej blaszce rozkładamy połówki pomidorów, przekrojoną w poprzek główkę czosnku i cebulę oraz gałązki majeranku. Skrapiamy oliwą i posypujemy solą. Całość pieczemy 15-20 minut (opcja: góra-dół).

3.W żeliwnym garnku umieszczamy upieczone bataty i pomidory z resztą warzyw (skórkę z czosnku i cebuli wyrzucamy). Zalewamy wodą, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy kilka minut, do uwolnienia się smaków. Odstawiamy z ognia i dodajemy masło. Całość blendujemy partiami. Doprawiamy suszonymi ziołami, solą i pieprzem (jeżeli chcemy, możemy dodać śmietanki 36 %, jogurtu greckiego lub mleka). Krem podajemy z oliwą truflową i z grzankami z serem.

Na blaszce rozkładamy połówki pomidorów, przekrojoną w poprzek główkę czosnku i cebulę oraz gałązki majeranku. Skrapiamy oliwą i posypujemy solą. Całość pieczemy 15-20 minut w rozgrzanym piekarniku w 200 stopniach C (opcja: góra-dół).

W żeliwnym garnku umieszczamy upieczone bataty i pomidory z resztą (skórkę z czosnku i cebuli wyrzucamy). Zalewamy wodą, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy kilka minut, do uwolnienia się smaków. Odstawiamy z ognia i dodajemy masło. Całość blendujemy partiami. Doprawiamy suszonymi ziołami, solą i pieprzem (jeżeli chcemy, możemy dodać śmietanki 36 %, jogurtu greckiego lub mleka).

Krem podajemy z oliwą truflową i z grzankami z serem.

Look of The Day – dziewczyna boho na pensji, czyli „Piknik pod Wiszącą Skałą” na upalny sierpniowy wieczór.

white dress / biała sukienka – NA-KD

brown bag / brązowa torba – Balagan

shoes / buty – Isabel Marant

basket / kosz – Vogue

  Cinema and fashion are two inseparable and mutually propelling links. The iconic outfits are able to inspire women for decades, and often gain greater popularity than the movie in which they appear itself. And even though verbatim copying other well-known outfits smacks of cheesiness (an ideal example here will be “Breakfast at Tiffany’s” and the dress combined with pearls, an intricate bun, and black gloves), it’s still worth scrutinising these productions where the costiumist is able to show off his talent.   

   One may think that if the narrative takes place at the turn of the 19th and the 20th centuries, you won’t really feel like experimenting with fashion – after all, the requirements of a female outfit were totally different in comparison to what we wear today. Yet still, both the chain stores and upscale brands are currently presenting many models that are directly referring to the “Picnic at Hanging Rock” – the famous adaptation of Joan Lindsay’s novel. The motifs known from this Australian masterpiece have already made their presence at the catwalks in many fashion photo shoots. The protagonists, young girls from a girls’ school, wear outfits that are typical for the epoch – they are full of white colours, frills, bows, and lace (you can see the shots from the movie here).   

   The basket on my shoulder is far from being only a photo prop – today's photos were taken in a rush, right after I’d reached the castle in Moszna. For a few years, the end of summer means, mostly, the finishing steps of preparations for the new MLE Collection season and organising a photo shoot with all the new products. Again, we opted for a place in Poland, but you need to wait a little to see the results of our work :).  

   If you like my dress or you’d like to find something in the same style, I’ve got a discount code that will give you 15% off at NA-KD (I also found such, such and such dress). It’s enough to use the code “KT15” (for non-discounted products). Have a pleasant shopping experience!

* * * 

   Kino i moda to dwa nierozerwalne i wzajemnie napędzające się ogniwa. Kultowe kreacje potrafią inspirować kobiety przez dziesięciolecia, a niekiedy zyskać większą sławę niż sam film, którego były elementem. I chociaż kopiowanie słynnych stylizacji kropka w kropkę najczęściej trąci obciachem (dobrym przykładem będzie tutaj "Śniadanie u Tiffaniego" i sukienka połączona z perłami, misternym kokiem i czarnymi rękawiczkami), to i tak warto wnikliwie przyglądać się tym produkcjom, w których kostiumolog potrafił się wykazać. 

   Można by pomyśleć, że jeśli akcja filmu rozgrywa się na przełomie XIX i XX wieku, to po jego obejrzeniu raczej nie nabierzemy ochoty na eksperymentowanie z modą – w końcu wymogi kobiecego stroju były wtedy zupełnie odmienne od tego, jak nosimy się dzisiaj. A jednak, zarówno sieciówki, jak i marki z wyższej półki prezentują w tym sezonie wiele modeli, które w bezpośredni sposób nawiązują do "Pikniku pod Wiszącą Skałą" – słynnej ekranizacji powieści Joan Lindsay. Motywy znane z tego autralijskiego arcydzieła pojawiały się już zresztą na wybiegach i w wielu modowych sesjach. Bohaterki, młode dziewczęta na pensji, reprezentują typowe dla epoki stroje – nie brakuje więc różnych odcieni bieli, falbanek, wstążek i koronek (kadry z filmu zobaczycie tutaj). 

   Tobołki na moim ramieniu nie są bynajmniej rekwizytami – dzisiejsze zdjęcia robiłam w dużym pośpiechu, tuż po dotarciu do Zamku w Mosznej. Od kilku lat końcówka lata oznacza dla mnie przede wszystkim finał przygotowań do nowego sezonu w MLE Collection i organizację sesji z wszystkimi nowymi produktami. Po raz kolejny postawiłyśmy na lokalizację w Polsce, ale na efekty naszej pracy będziecie musiały jeszcze chwilkę poczekać :). 

  Jeśli podoba Wam się moja sukienka albo chciałybyście znaleźć coś podobnego w tym samym klimacie, to mam dla Was kod rabatowy dający 15% zniżki w sklepie NA-KD (znalazłam jeszcze taką, taką i taką sukienkę). Wystarczy, że użyjecie kodu KT15 (na nieprzecenione produkty). Udanych zakupów! 

 

Top 5: Najlepsze stylizacje polskich Instagramerek z sierpnia, czyli minimalizm w kobiecym wydaniu.

   One can think that minimalism was exhausted to the limits. However, Polish influencers prove that this style still has new and fresh things to offer. Today’s outfits are supposed to be a proof that minimalism is not synonymous with lack of femininity. Check out how to combine monochromatic colours or ultra-simple cuts so that they look really sexy.

* * *

   Można by pomyśleć, że temat minimalizmu został już wymęczony do granic możliwości. Polskie influencerki udowadniają jednak, że ten styl wciąż może nam zaoferować coś nowego i świeżego. Dzisiejsze stroje mają też być dowodem na to, że minimalizm nie jest jednoznaczny z brakiem kobiecości. Zobaczcie jak połączyć monochromatyczne kolory albo ultra-proste w taki sposób, aby wyglądały naprawdę seksownie. 

MIEJSCE PIĄTE

@cajmel

A men’s suit is what celebrities, like Marlene Dietrich, fell in love with at the beginning of the century. They proved that a woman can look equally amazing in a blazer and creased trousers as in a ball dress. Karolina went for a salmon-coloured set. She paired the set with white PS sneakers. Karolina looks stunning with her new haircut!

* * *

Męski garnitur już na początku dwudziestego wieku pokochały gwiazdy takie jak Marlene Dietrich, udowadniając, że kobieta może wyglądać równie zjawiskowo w marynarce i spodnach w kant, co w sukni balowej. Karolina postawiła na komplet w kolorze łososiowym. Do tego stroju dobrała białe trampki PS. W nowej fryzurze Karolina wygląda olśniewająco!

MIEJSCE CZWARTE

@fashionmugging

What can you do to look like a million dollars and not waste too much time and effort to create the look? It’s enough to look at Jessica – hair tight in a pony tail, a white close-fitting sleeveless top, flared knee-length skirt, a handbag, and “cat” sunglasses. These simple elements combined together are a classic mix that will always defend itself. Flip-flops make the whole outfit acquire light urban character and avoid the appearance of a first day of school uniform.

* * *

Co zrobić, by wyglądać jak milion dolarów i nie marnować przy tym zbyt wiele pracy i czasu? Wystarczy spojrzeć na Jessicę – włosy gładko związane w koński ogon, biały dopasowany top bez rękawów, rozkloszowana spódnica do kolan, torebka do ręki i "kocie" okulary. Te proste elementy połączone ze sobą to klasyka, która zawsze się obroni. Japonki sprawiają, że stylizacja nabiera lekkiego miejskiego charakteru i nie wygląda jak uniform na rozpoczęcie roku szkolnego.

MIEJSCE TRZECIE

@igawysocka

If we are talking about looking like a million dollars… Iga opted for simple black jeans and a white top, and she still looks as if she was taken from a magazine cover. In practice, the result could be something banal, but owing to original accessories, the whole outfit is perfect. Stripy sandals and a small vintage-style handbag dispel the outfit – I would eagerly wear it myself.

* * *

Jeśli mowa o wyglądaniu jak milion dolarów… Iga postawiła na zwykłe czarne dżinsy i biały top, a wygląda niczym z okładki "żurnala". W praktyce mogło wyjść banalnie, ale dzięki oryginalnym dodatkom stylizacja się broni. Sandały z paseczkami i mała torebka w stylu vintage odczarowują ten strój i sama chętnie bym się tak ubrała.

MIEJSCE DRUGIE

@martynaszalacka

Lately, a similar brown suit has caught my attention, but unfortunately – there was no size left for me (maybe you can tell me where I can find such a suit?). The one chosen my Martyna goes ideally with her tan and hair colour. I also like the simple white top, a brown handbag, and a delicate moon-shaped necklace.

* * *

Ostatnio wpadł mi w oko podobny brązowy garnitur, ale niestety – nie było już mojego rozmiaru (może wiecie, gdzie taki znajdę?). Ten, który wybrała Martyna idealnie łączy się z jej opalenizną i kolorem włosów. Podoba mi się także prosty biały top, brązowa torebka i delikatny wisiorek z księżycem.

MIEJSCE PIERWSZE @olivia_kijo

Once I saw the outfit I knew that it will be my number one in TOP5. I immediately imagined that I’m in the sunny Italy on the stony streets, just like in old movies. A simple black dress with a slit, leather mules, and white-framed sunglasses are items that I would take for a holiday trip. Maybe I’ll create a similar look soon! And what about you?

* * *

Gdy tylko zobaczyłam ten strój wiedziałam, że będzie on numerem jeden w tym zestawieniu. Momentalnie przeniosłam się do słonecznej Italii i kamienistych uliczek, jak ze starych filmów. Prosta czarna sukienka z rozcięciem, skórzane klapki i okulary z białą oprawką to rzeczy, które również zabrałabym na wakacyjny wyjazd. Być może podpatrzę ten strój już niedługo! A Wy?

 

 

Look of The Day – czy można romansować ze stylem „vintage” i nadal wyglądać nowocześnie?

suede shoes / zamszowe szpilki – Eva Minge on eobuwie.pl

black top & earrings / czarny top i kolczyki – NA-KD

silk skirt / jedwabna spódnica – MOYE

basket / koszyk – RobotyRęczne

   Baskets, fabric hair bands, blouses tied under the bust, meadow-patterned dresses – all of those things are really in vogue now, even though a few years ago, they were perceived as attributes of a simple aunt – the best case scenario was that you were much into Anne of Green Gables. Today, retro style doesn’t smack of mothball. Girls who have stormed Instagram are very skilled at sneaking such elements, which we perfectly know from the past, into their style. Yet they still look fresh and appealing (check out @misvemir or @annelauremais profiles if you want to grasp what I mean).   

   What lies the secret? Mostly, in moderation – you should choose a maximum of two items that allude to the vintage style (in my case, it’s the basket and a silken skirt). I’ll refer to the topic that I’ve been crazy about considerably more than fashion – that is interior design. If you imagined an interior where all furniture and knick-knacks are from the previous epoch and the air is filled with wood paste wax, I surmise that not all of you would be delighted. A different story is when there are a few things, which we were able to spot in the depths of the online world or on a flea market, catching people’s attention.  

    And another principle comes to one’s mind – vintage items (whether these are connected with interior design or fashion) are cool. However, if time left marks that are too visible on these items, their aesthetic value is called in doubts… Natural leather or thick denim can withstand this rule, but a silken blouse with shabby armpit areas not so much.

* * *

   Koszyki, materiałowe gumki we włosach, bluzki wiązane pod biustem, sukienki we wzór łączki – te wszystkie rzeczy są teraz bardzo na czasie, chociaż jeszcze kilka lat temu uznawane były za atrybuty typowej ciotki, w najlepszym przypadku za dowód na to, że w dzieciństwie czytało się za dużo „Ani z zielonego wzgórza”. Dziś klimaty retro nie trącą jednak naftaliną. Dziewczyny, które zawładnęły Instagramem bardzo umiejętnie przemycają do swojego stylu elementy, które tak dobrze znamy z przeszłości, a jednocześnie w dalszym ciągu udaje się im wyglądać świeżo i pociągająco (zajrzyjcie na profil @misvemir albo @annelauremais jeśli chcecie zobaczyć co mam na myśli). 

   W czym tkwi sekret? Przede wszystkim w umiarze – wybierzmy maksymalnie dwie rzeczy nawiązujące do klimatu vintage (w moim przypadku jest to koszyk i jedwabna spódnica). Tu odwołam się też do tematu, który od dobrych kilku lat kręci mnie zdecydowanie bardziej niż moda, czyli do architektury wnętrz. Gdy wyobrazimy sobie mieszkanie, w którym wszystkie meble i szpargały są z minionej epoki, a w powietrzu unosiłby się zapach pasty do drewna, to podejrzewam, że nie wszystkie zapiałybyśmy z zachwytu. Co innego, jeśli w naszych czterech kątach znajdzie się kilka przyciągających wzrok detali, które udało nam się wyszukać w czeluściach internetu albo na pchlim targu.

   I tu od razu nasuwa się kolejna zasada – pewnie, że rzeczy vintage (czy to we wnętrzu czy w garderobie) są fajne. Jeśli jednak czas odcisnął na nich zbyt widoczne piętno, to ich wartość estetyczna może być podawana w wątpliwość… Tej zasadzie może oprzeć się naturalna skóra lub gruby dżins, ale jedwabna bluzka z wytarciami pod pachami już nie do końca.

Subiektywny przewodnik po Ligurii, czyli ankieta, przez którą się wkopałam.

    The name “Cinque Terre” in a verbatim translation means “Five Lands” and it is located in Liguria on the north-western coast of Italy. According to some, it is the most beautiful national park in the country – Italian Riviera is praised for picturesque beaches, postcard-like panoramas, and fairy-tale sunsets. The difficult access to the five popular towns – Monterosso al Mare, Vernazza, Corniglia, Manarola and Riomaggiore – made this place resistant to the commercial craze and still looks like taken out of spooky movies – without the unnecessary glitter. 

   It would be an exaggeration if I claimed that the towns are empty and we you will only come across natives leaving homes only to check upon their grapevines – of course, there are tourists, but fewer in comparison to European resorts. Besides, they are pretty bearable – a vast majority are avid fans of travelling that do not seek parties – if you know what I mean. However, I wouldn’t like sociological threads to dominate this post, the more so that the survey that I did on Instagram clearly showed what today's post should be about. In fact, it showed something totally opposite… I asked you about the topic of today’s post – whether it should be about perfect places for taking photos or maybe whether Cinque Terre turned out to be an ideal destination for holidays with a toddler. The result 49% to 51% is a blatant result – I need to write about both things ;). That’s why I allowed myself to divide the post into two parts.

Photostory

Cinque Terre is a destination that is often chosen by known influencers – photos by Jessica Stein from Tuula Vintage or Leonie Hannie are extremely beautiful, but is it possible to recreate the same snapshots, when you’re a simple tourist?  Or (like in my case) a mother of a toddler who, apart from taking photos, would like to rest a little bit as well? Not really. There are a few “bankers” where photos will be certainly great, but if you’d like to avoid set patterns, you need to put some effort into it. The mountainous terrain allows to capture stunning panoramas, but the rocky slopes are difficult to capture an appropriate view when it comes to closer snapshots. After a few days, you’ve got the impression that the place looks the same which always hinders your thinking and creativity. The Italian sun is, as usual, invaluable – if you get to one of the towns while the sun is setting take as many photos as possible – later, you’ll see for yourselves that it was worth it. 

1. The famous Monterosso al Mare Beach is best to photograph right at the end of the tunnel linking the new and the old towns. Right at that spot, you’ll capture the azure sea, the towering rocky outcrop, and the characteristic orange umbrellas (they are taken out at 9 am, they don’t look that attractive when they are folded).

2. Manarola is a tiny town that is famous for two views. The first can be captured when heading along an escarpment towards the beach – it’s enough to take a 5-minute walk to see the town hanging on the rock in its fullest grandeur. The second view is, of course, the descend towards water which is simply a street leading to the sea – you’ll come across it while walking off the beaten track. 

3. Riomaggiore is another place that will surely delight you. If yuu are planning to see Cinque Terre in one day, while travelling on a train, I’d advise you to see that town as the last stop. The trains are available until late in the night, and Riomaggiore is almost empty after 6 pm and the views are the best.

4. Probably not all you want to complete an ideal holiday portfolio, but if you’d like to collect different takes, don’t forget about immortalising your culinary adventures. Italian cuisine is, in my opinion, the most photogenic of all. The contrasts of colours and textures are visible in all iconic dishes – light spaghetti combined with tomato sauce and a basil leaf, pizza with Italian salami and toasted rims, or the pearly interior of oyster – these are only a few examples that look great. 

5. While in Cinque Terre, you should definitely see Portofino for one day – it’s at a stone’s throw, and there are plenty of places ideal for taking photos (the first photo that you can see in this post was taken before we entered the town). 

No kids no fun  

On the blog and Instagram, you often asked me questions whether Cinque Terre is a good place for holidays with a child. To my mind, it’s perfect, but the truth is that I’m really patient and I perceive the greatest obstacles as another great adventure. That’s why I decided to approach this topic with great scrutiny and enumerate all the difficulties that you may encounter while on holidays there. 

1. Beach. If I were to compare the comfort of sunbathing in Sopot and in Monterosso al Mare, I wouldn’t hesitate for a moment – our Polish coast is more welcoming. In my home town, I stuck a small umbrella in the sand, spread my towel, and a place for my child was ready. I could lie on another towel right beside her and improve my tan. In Cinque Terre, one “sandy” beach can be found in Monterosso, and other descends are rocky and far from child-friendly. However, what we call “sand” there is, in fact, congeries of smaller or larger stones – older children will manage to move around, but a toddler has to be kept on a deckchair all the time (and besides the child can fall to the ground, so we need to look at the toddler all the time). When it comes to sun protection, I was sitting all the time under an umbrella – so sunbathing was only a theory. When it comes to the waves – the beach is well guarded but the current is really strong and we were able to bathe with our child only on one day. 

2. Accommodation. We were travelling in a larger group and that’s why we weren’t taking into consideration hotel rooms even for a second. A definitely better idea (and a more affordable one) is renting a house and sharing the costs. When there’s a little child with you, it’s a great simplification as you have shared rooms, such as a living room or kitchen. 

3. Means of transport. Car traffic in Cinque Terre is slightly difficult – you won’t access the town with a car, and it's best to move around by train. What’s even worse – in most town, the streets are steep and uneven, so if you’d like to use a stroller, you really need to have a strong husband first ;). It happened on numerous occasions that we had to fold the stroller and the child landed in a shawl. I need to say a few words about tourist prams and strollers, as I get plenty of questions about them. For our trips, we always take YOYO+ strollers and, in fact, I have no objections against it (it can be quickly folded, and after folding, it is the size of a handbag), but the number of accessories that you can order in Poland is slightly limited, that’s why I would probably choose Bugaboo Ant (it can be also easily stored in a cargo hold and, reputedly, it is considerably more pleasant when it comes to use). Setting aside the model that you choose, you need to be prepared that you won’t always reach the spot that you chose.    

Is it worth visiting “Five Lands” even if you don’t like taking photos and don’t have children? Of course, yes. The region is really far from snobbish. It’s clean (skipping the visinity of La Speazia) and beautiful. What makes this place so exceptional is, apart from colourful rock-clinging houses, definitely people. A few days were enough for natives to wave to us while we were walking around the Monterosso boardwalk – sometimes it was the manager of a restaurant where we had our dinner the previous night, sometimes it was a beautiful mother with her daughter who was also bending over our stroller, and sometimes it was a lady taking care of the beach deckchairs whom we were always nagging for the best spots (we also have her phone number if you needed it ;)). I’m sure that that you’ll love Italy even more after holidays in that place.

* * *

   Nazwa „Cinque terre” w dosłownym tłumaczeniu oznacza „Pięć ziem” i mieści się w Ligurii na północno-zachodnim brzegu Włoch. Według niektórych to najpiękniejszy park narodowy w tym kraju – Riwierę Włoską ceni się za malownicze plaże, panoramy jak z pocztówek i bajkowe zachody słońca. Z kolei utrudniony dostęp do pięciu słynnych miasteczek – Monterosso al Mare, Vernazza, Corniglia, Manarola i Riomaggiore – sprawił, że miejsce to oparło się w jakiś sposób komercyjnemu szaleństwu i wciąż wygląda, jak ze starych filmów – bez zbędnego blichtru.

  Przesadziłabym twierdząc, że miasteczka są puste i napotkamy tam jedynie rodowitych mieszkańców wychylających nosa z domu tylko po to, aby doglądnąć swoich winorośli – turyści oczywiście są, ale jest ich znacznie mniej niż w innych europejskich kurortach. A poza tym, są oni całkiem znośni – zdecydowana większość to zapaleńcy podróżowania, a nie poszukiwacze imprez – jeśli rozumiecie, co mam na myśli. Nie chciałabym jednak, aby wątki socjologiczne zdominowały ten wpis, tym bardziej, że ankieta, którą przeprowadziłam na Instagramie pokazała dobitnie czego ma dotyczyć dzisiejszy tekst. Chociaż właściwie pokazała coś dokładnie odwrotnego… Zapytałam Was o czym wolicie dziś przeczytać – o idealnych miejscach do zdjęć, a może o tym, czy Cinque Terre sprawdziło się jako cel podróży z dzieckiem. Wynik 49% do 51% mówi sam za siebie – muszę napisać o jednym i o drugim ;). Pozwoliłam więc sobie podzielić ten artykuł na dwie części.

Phtotostory

 Cinque Terre to kierunek, który często wybierają słynne ifluencerki – zdjęcia Jessici Stein od „Tuula Vintage” czy Leonie Hannie przyprawiają o zawrót głowy, ale czy łatwo powtórzyć te same kadry, gdy jest się zwykłą turystką? Albo (tak jak w moim przypadku) mamą niemowlaka, która poza fotografowaniem chciałaby też trochę odpocząć? Nie do końca. Jest kilka tak zwanych „pewniaków” w których zdjęcia zawsze wyjdą dobrze, ale jeśli chcielibyśmy odejść od sztampy, to musielibysmy poświęcić temu trochę czasu i uwagi. Górzysty teren pozwala uchwycić piękną panoramę, ale przez skaliste zbocza ciężko jest złapać odpowiedni pejzaż przy bliższych kadrach. Po kilku dniach ma się też wrażenie, że większość miejsc wygląda tak samo, a to zawsze utrudnia twórcze myślenie. Natomiast włoskie słońce jest, jak zawsze, nieocenione – jeśli do któregoś z miasteczek dotrzecie w godzinie zachodzącego słońca to róbcie zdjęć ile wlezie – później sami zobaczycie, że było warto. 

 1. Słynną plażę w Monterosso al Mare najlepiej sfotografować tuż za wyjściem z tunelu łączącego nowe i stare miasto. W tym miejscu złapiemy jednocześnie lazurowe morze, strzelistą skałę i charakterystyczne pomarańczowe parasole (rozkładane są od godziny 9.00 rano, złożone nie wyglądają tak atrakcyjnie).

2. Manarola to maleńkie miasteczko słynące tak naprawdę z dwóch widoków. Pierwszy będziemy mogli uchwycić kierując się ścieżką odchodzącą od plaży wzdłuż skarpy – wystarczy pięć minut spaceru, aby zobaczyć miasto wiszące na skale w całej okazałości. Drugi widok to oczywiście zejście do wody, które jest po prostu ulicą wchodzącą prosto do morza – napatoczycie się na nią schodząc ze ścieżki.  

3. Riomaggiore o zachodzie słońca to kolejne miejsce, które z pewnością Was zachwyci. Jeśli macie w planie zobaczyć Cinque Terre w ciągu jednego dnia, przemieszczając się pociągiem, to polecałabym zostawić sobie ten przystanek na sam koniec. Pociągi kursują do nocy, a po godzinie osiemnastej w Riomaggiore jest prawie pusto, za to widoki są najlepsze.

4. Pewnie nie każdy z Was chce skompletować na wakacjach idealne fotograficzne portfolio, ale jeśli marzy Wam się zróżnicowana relacja, to nie zapomnijcie o uwiecznieniu swoich kulinarnych przygód. Włoska kuchnia jest, moim zdaniem, najbardziej fotogeniczna ze wszystkich. Kontrasty kolorów i faktur spotkamy we wszystkich kultowych potrawach – jasne spaghetti połączone z pomidorowym sosem i listkiem bazylii, pizza z włoskim salami i przypieczonymi brzegami czy perłowe wnętrze ostryg to tylko kilka przykładów, które zawsze wyglądają dobrze.  

5. Będąc w Cinque Terre polecam też wybrać się na jeden dzień do Portofino – to w sumie rzut beretem, a miejsc do robienia zdjęć od groma (pierwsze zdjęcie, które widzicie w tym wpisie zostało zrobione właśnie tuż przed wjazdem do miasteczka). 

 No kids no fun

   Na blogu i Instagramie bardzo często zadawaliście mi pytanie czy Cinque Terre nadaje się na wakacje z małym dzieckiem. Jak dla mnie nadaje się wyśmienicie, ale prawda jest taka, że mało rzeczy wyprowadza mnie z równowagi i nawet największe trudności postrzegam zwykle w kategoriach kolejnej przygody. Postanowiłam więc bardzo krytycznie podejść do tego tematu i wypunktować Wam wszystkie związane z tym miejscem niedogodności.  

1. Plaża. Gdybym miała porównać komfort plażowania z niemowlęciem w Sopocie a w Monterosso al Mare, to nie wahałabym się ani przez chwilę – nasze polskie wybrzeże jest pod tym względem łaskawsze. W moim rodzinnym mieście wbijałam w piasek mały parasol, rozkładałam pod nim ręcznik i miejsce dla bobasa było gotowe. Ja mogłam się położyć tuż obok na drugim ręczniku i udoskonalać opaleniznę. W Cinque Terre jedyna „piaszczysta” plaża znajduje się właśnie w Monterosso, pozostałe zejścia do wody są skaliste i zupełnie dzieciom nieprzyjazne. To co jednak nazywają tam „piaskiem” w rzeczywistości jest zbiorem mniejszych lub większych kamyczków – o ile większe dzieci dadzą radę po nich chodzić, o tyle niemowlaka trzeba trzymać cały czas na leżaku (z którego na dodatek może spaść, a więc musimy mieć dziecko cały czas na oku). Chcąc chronić brzdąca od słońca siedziałam razem z nim pod parasolem – opalanie było więc wyłącznie teorią. Słowo o falach – plaża jest pilnie strzeżona, ale prąd jest naprawdę silny i tylko jednego dnia pozwolił mi bez strachu wejść z maleństwem do wody.  

2. Nocleg. Na wakacje jechaliśmy większą grupą i z tego względu nie rozważaliśmy nawet przez chwilę zarezerwowania pokoi w hotelu. Zdecydowanie lepiej (i taniej) jest w takim wypadku wynająć dom i podzielić się kosztami. Przy małym dziecku to duże ułatwienie, bo ma się do dyspozycji części wspólne, takie jak salon czy kuchnia.  

3. Transport. Ruch samochodowy w Cinque Terre jest dosyć utrudniony – do miasteczek w ogóle nie wjedziemy autem, pomiędzy nimi najlepiej poruszać się pociągiem. Co gorsza – w większości miasteczek uliczki są często tak strome i nierówne, że jeśli chcemy wybrać się do nich z wózkiem, musimy wpierw zaopatrzyć się w silnego męża ;). Nie raz zdarzało się, że wózek musieliśmy składać i nieść ze sobą, a dziecko lądowało w chuście. Tu słów kilka o wózkach turystycznych bo dostaję od Was niezliczoną ilość pytań na ten temat. W podróże zawsze bierzemy ze sobą wózek YOYO+ i właściwie nie mam do niego zastrzeżeń (składa się błyskawicznie, a po złożeniu jest wielkości torebki) ale liczba akcesoriów do niego, które można zamówić w Polsce jest dość ograniczona, dlatego dziś pewnie zdecydowałabym się na Bugaboo Ant (też mieści w luku bagażowym i podobno w użytkowaniu jest dużo przyjemniejszy). Abstrahując jednak od tego, jaki model wózka wybierzecie musicie być przygotowani na to, że nie zawsze uda się nim dojechać w wyznaczone miejsce.  

   Czy warto odwiedzić „Pięć ziem” nawet jeśli nie lubimy robić zdjęć albo jeśli nie mamy dzieci? Oczywiście, że tak. Region ten nie trąci snobizmem, jest czysty (pomijając okolice La Spezii) i piękny, ale to, co czyni go wyjątkowym to, poza kolorowymi domkami przyklejonymi do skał, niewątpliwie ludzie. Wystarczyło ledwie kilka dni, aby przechadzając się deptakiem w Monterosso machali nam na każdym kroku miejscowi – a to menadżer restauracji, w której jedliśmy kolację dzień wcześniej, a to piękna włoska mama z córeczką, która przy każdej okazji pochylała się nad naszym wózkiem albo pani od plażowych leżaków, którą codziennie męczyliśmy o najlepsze miejsce na plaży (mamy już do niej numer telefonu, gdybyście potrzebowali ;)). Jestem pewna, że po wakacjach w tym miejscu pokochacie Włochy jeszcze bardziej. 

The view on Manarola (paragraph two in the section about photos).

Widok na Manarolę (punkt drugi w części poświęconej zdjęciom). 
It is also paragraph two – the street that goes into the sea in Manarola.

To również punkt numer drugi, czyli ulica wchodząca do morza w Manaroli. The famous Monterosso Beach.

Słynna plaża w Monterosso.  Mr and Mrs on holidays.

Pan i pani na wakacjach. Semifreddo in Portofino.

Semifreddo w Portofino.

Heh…that wasn’t a hairdo inspired by early Christina Aguilera, but lack of a hair drier. Have a nice evening!

Heh… to bynajmniej nie jest fryzura inspirowana wczesną Christiną Aquilerą, tylko brak suszarki do włosów. Miłego wieczoru! 

 

* * * 

 

 

 

Look of The Day – Sunset in Riomaggiore

shirt / koszula – MLE Collection

white shorts / białe szorty – NAKD

shoes / klapki – Saint Laurent

bag / torebka Balagan

     A few minutes before the sunset, we’re paying our bill and, all four, we start off for the stony shore. We’re not alone – there are several pairs in love waiting at the best spots slowly sipping wine not sparing affection for their significant others. “I feel as if I’m at arm’s reach” – I say slightly under my breath looking at the pink sun slowly immersing in the sea. Riomaggiore – the last stop on the “ Path of Love” in Cinque Terre.

* * *  

   Na kilka minut przed zachodem słońca płacimy nasz rachunek i całą czwórką ruszamy w stronę kamienistego brzegu. Nie jesteśmy sami – kilkanaście zakochanych par usadowiło się już w najlepszych miejscach i sączy wino nie szczędząc sobie czułości. "Mam wrażenie, że jest na wyciągnięcie ręki" – mówię trochę pod nosem, patrząc na różowe słońce powoli zanurzające się w morzu. Riomaggiore – ostatni przystanek "Szlaku Zakochanych" w Cinque Terre.