
Wpis powstał we współpracy z marką Veoli Botanica oraz zawiera lokowanie marki własnej i linki afiliacyjne.
Florencja od lat była na liście miast, które chciałabym zobaczyć. Niby nie tak daleko, ale jednak zawsze jakoś nie po drodze. Pewnie, gdyby nie tegoroczna kolekcja MLE, w którą od początku do końca wpleciony był włoski styl, ta podróż też nie doszłaby do skutku. Tak się złożyło, że nie zdążyłyśmy z ukończeniem sporej części wzorów przed kampanią we włoskiej restauracji LUPO. Wiele modeli nie zostało więc jak dotąd nigdzie pokazanych. Jak to mawiają – szczęście w nieszczęściu.
Większość akcji marketingowych czy sesji, które marki odzieżowe zlecają agencjom, my tworzymy i realizujemy same. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre: jest to zdecydowanie tańsze, no i raz do roku, najczęściej wiosną, wymusza na naszym zespole kreatywnym wyjazd w jakieś piękne strony. Złe: nie słyszałam, ale podpytam i dam znać ;). No dobrze, jeśli już miałabym się czepiać, to praca w pięknym miejscu, które chciałoby się zwiedzić, wywołuje pewien rodzaj frustracji, ale na szczęście nie miałyśmy za wiele czasu aby się nad tym zastanawiać. Plan przygotowany przez Olę wypełniony był po brzegi, a absurdalnie wczesne pobudki o świcie i ciągłe prasowanie sukienek do zdjęć tylko dodawało smaku tej wycieczce ;)).
Na wstępie chciałabym też powiedzieć, że wszystkie te włoskie powiedzenia kończące się na „con calma” [ze spokojem], które na wakacjach wydają mi się urocze, w czasie pracy sprawiały, że spokój był ostatnią rzeczą jaka przychodziła nam do głowy. Gdy ma się świadomość, że Twoja współpracowniczka przez tydzień pracowała nad dokładnym planem, gdy wszystko mamy wyliczone co do minuty, ale nikt poza nami nie patrzy na zegarek i gdy wykupione miesiąc wcześniej miejsce parkingowe we Florencji jednak nie istnieje, to docenia się ten polski brak luzu ;).
W każdym razie, na zdjęciach naszego stresu w ogóle nie widać – gdy zerkam w galerię telefonu nie znajduję tych najbardziej emocjonujących momentów (na przykład tego, w którym z impetem wjeżdża w nasz samochód włoska śmieciarka). Mam nadzieję, że mimo tego dzisiejsza relacja wyda Wam się interesująca ;). A efekty naszej pracy będziecie oglądać na profilach MLE przez najbliższe tygodnie!

Toskania budzi się do życia. Za to my nie śpimy już od dobrych kilku godzin ;). To będzie długi dzień!
Czytałyście którąś z tych pozycji?
Pierwsza kreacja wyprasowana! Jeszcze tylko 27 pozostałych!
Oto nasza scena na pierwsze nagrywanie. W tej rolce możecie zobaczyć efekt końcowy.
Jest i Ola, która bez mrugnięcia okiem, zdecydowała się pojechać do Włoch z trzema dziewczynami, z którymi wymieniła raptem kilka mejli.
Premiera tej sukienki wypada u nas w grafiku na 16 maja.
Ta sukienka także pojawi się w MLE 16 maja.
A moja ulubiona "mała czarna" sezonu ma swoją premierę już jutro.
Widzimy się jutro o 12.00?
Sukienka z obniżoną talią znajdziecie w MLE pod koniec maja.
Wymarzona zawartość wakacyjnej szafy.
Cztery godziny, jedenaście sukienek, dwie karty SD, pięć cappuccino i trzy ataki śmiechu później.
W walizkach nie było za wiele miejsca na nasze prywatne ubrania więc… "sorry not sorry" :D.
Dzień jeszcze młody, a plan sam się nie zrobi. Ruszamy do Florencji. Wychodzimy z naszej norki, więc przezornie nakładam krem z filtrem. Przebarwienia, wysypka, zaczerwienienie – to tylko kilka miłych rzeczy, które pojawiają się u mnie na twarzy zamiast opalenizny. Na szczęście dobry SPF ratuje sytuację.
Jeśli w czasie majówki zorientowałyście się, że w Waszej szafce macie tylko zeschnięty krem SPF z zeszłego roku, to ten wpis jest dla Was. Krem BUT FIRST, SUNSCREEN od Veoli Botanica zapewnia ochronę przed promieniowaniem UVB, UVA, HEV oraz IR, świetnie sprawdza się pod makijażem (SPF 50+, UVA, UVB, PA++++). Z kodem makelifeeasier20 macie -20% na cały asortyment (gorąco polecam Wam z Veoli Botanica też kropelki samooopalające, krem pod oczy i to serum z 15% stężeniem witaminy C).
Zero uczucia smoły na twarzy! Ten krem ma bardzo lekką konsystencję i świetnie nadaje się pod makijaż.
Zabieram ze sobą!
Ten moment, gdy jedziesz w stronę nieznanego miasta i już denerwujesz się na myśl o parkowaniu, a nie wiesz jeszcze, że gdy tylko dojedziesz do Florencji w Wasz samochód wjedzie śmieciarka. Miasto narodzin Renesansu wita nas inaczej, niż to sobie wyobraziłyśmy.
Widoki wszystko wynagradzają. Przed nami wiele godzin wspaniałej kreatywnej pracy.
Ola ma na sobie spodnie Mons, jej top to też nasza nadchodząca nowość od MLE i pojawi się w czerwcu. I moje ukochane spodnie Ossie. Są trochę jak piżama, a trochę jak projekt z paryskich pokazów mody. Kamizelka, którą mam na sobie, również pojawi się w MLE w czerwcu. Moja torebka jest z marki Manu Atelier (ale podobną znajdziecie tutaj i tutaj), okulary to dawny model Le Specs (podobne są tutaj), natomiast klapki to Hermes.
Ola prawie siłą zaciągnęła nas do najsłynniejszej florenckiej kawiarni. I dobrze zrobiła! Warto stać w kolejce do Vivoli Gelateria i wypić pistacjową wersję affogato (nawet jeśli pistacje kojarzą Wam się już tylko z czekoladą dubajską). 
Florencja na jednym zdjęciu. Totalny zachwyt i niesmak jednocześnie. Galeria Uffizi sprawiła, że unoszę się nad ziemią. Za to tłum turystów i wynikający z tego chaos przytłacza i sprawia, że po paru godzinach nie mamy nic przeciwko temu, aby przysiąść na najbliższym obskurnym krawężniku i po prostu zebrać myśli. Mam wrażenie, że padłam ofiarą „syndromu Stendhala” (nazywanego również zespołem estetycznym lub zespołem Florence).
Według wujka Google oznacza to zjawisko, w którym intensywne wrażenia estetyczne, np. podczas podziwiania dzieł sztuki, mogą wywołać u osób dolegliwości fizyczne i psychiczne, takie jak przyspieszone bicie serca, zawroty głowy, dezorientacja, a nawet halucynacje.
Ciekawostka o Florencji. Zasada dystansu, którą wszyscy pamiętamy z czasów pandemii koronawirusa, obowiązywała też wtedy, gdy Florencję nawiedziła epidemia dżumy. Te okienka, które Włosi nazywają „buchette del vino”, czyli dosłownie „winne okienka” można znaleźć w całym mieście. Powstały, aby ułatwić handel winem i omijać pośredników, ale swoje drugie (i trzecie!) życie zyskały właśnie w czasach zarazy. Dziś można przez nie kupić także kawę, lody czy pizzę.
Za okem widać muzeum Uffizi.
"Narodziny Wenus", Sandro Botticelli.
Żegnamy się z miastem i chociaż nie wszystko poszło idealnie, to chętnie bym tu wróciła.
Moja rodzina będzie się zabijać o te skarpetki :D.
Widok z biblioteki w Borgo Pignano.
Mamy tyle pięknych sukienek, że aż żal byłoby nie przebierać się na kolację.
Na ostatni dzień zaplanowałyśmy zdjęcia z modelami stricte wakacyjnymi. Projektując je myślałam o tych wszystkich momentach, kiedy ma się na sobie kostium kąpielowy i (chociaż nie mamy na to ochoty) trzeba na siebie coś zarzucić, aby zamówić coś w plażowym barze, albo przemknąć do pokoju hotelowego. Zostajemy nad basenm w okrojonym składzie, bo…
Ola, która od kilku lat pracuje u nas w MLE w dziale marketingu, od zawsze marzyła, aby wziąć udział w warsztatach kulinarnych u prawdziwego szefa kuchni. Oczywiście na samym wyjeździe wzbraniała się i mówiła, że wcale nie chce, ale w końcu dała się przekonać! My w trójkę (ja, Monika i druga Ola) nagrywałyśmy ją po kryjomu.
Uprzedzając pytania: zdecydowałyśmy się doszyć sukienkę Peri
I jak ja mam udawać, że pracuję, skoro co chwilę ktoś robi mi zdjęcia jak się opalam?!
Gdy pakujesz do walizki ulubioną koszulę do pracy…
I okazuje się, że świetnie wygląda też na wakacjach. Spódnicę też znajdziecie u nas!
Prawie każdą ścianę w Borgo Pignano zdobił obraz lub rysunek stworzony przez artystów związanych z Toskanią lub samym Borgo Pignano. Niektóre prace są autorstwa znanych współczesnych brytyjskich artystów, a wiele z nich powstało podczas rezydencji studentów i absolwentów The Royal Drawing School. Udzielił nam się ten malarski nastrój…
Na nasz zespół czekała mała niespodzienka. Na zakończenie, wzięłyśmy udział w warsztatach malarskich.
Mój ukochany sweter Velsen. Tym razem noszony na odwrót. Wciąż mamy dostępne też inne kolory.
Który mój? ;)
A to już nasz ostatni projekt. Z tego co mi wiadomo, to w najbliższej przyszłości nie wychodzę za mąż, ale patrząc na te sukienkę nawet trochę mi żal ;). Jak dobrze ze zaraz czas komunii! Ten model wejdzie do sprzedaży jeszcze w maju.
Koniec z tymi zdjęciami, bo zaraz zamykają kuchnię!
* * *

Wpis powstał we współpracy z marką Polemika, Newby Teas, Muduko, HIBOU oraz z wydawnictwem PWN oraz zawiera lokowanie marki własnej.
Początek kwietnia. Podczas gdy w innych częściach Polski już przekwitały magnolie, my dopiero zaczęliśmy cieszyć się z kwitnących krzewów mirabelki i forsycji. Czy ktoś z Was wybrał Trójmiasto jako majówkowy cel? Jeśli tak, to zamiast sopockiego molo wybierzcie jednego dnia to orłowskie. Nie pożałujecie!
1. Mój poniedziałkowy "glam" zależy tylko od tego. // 2. Co w ostatnich tygodniach szczerze mnie ucieszyło? Pierwsze spontaniczne granie w zgodzie z nutami. // 3. Ulubiony tekst przedszkolaka, czyli: "Mamo, popilnuj!" // 4. Zapach narcyzy przy łóżku to kwintesencja wiosny. //
Cóż to za niesamowite uczucie, gdy Twoje dzieci są w czymś lepsze od Ciebie i to one tłumaczą Tobie półnuty.
1. Kto z Was zna kartoflankę? Idealna na rozgrzanie po wiosennym spacerze, na który wyszłaś w dżinsowej kurtce, bo wydawało Ci się, że jest ciepło, a tu jednak 4 stopnie ;). 2. Klucz to dostrzec piękno nawet wtedy, gdy mocno przysłaniają je drzewa.
Tak wyglądamy, gdy już odprowadzimy dzieci do przedszkola.
Wiem, że Was zaskoczę: spodnie i bluzka to
Po czym poznać prawdziwą jesieniarę? W kwietniu na śniadanie nadal królują u niej jabłka duszone w cynamonie.
1. Co roku znajduję w telefonie prawie takie same zdjęcia kwitnących krzewów i drzew. I mimo tej świadomości, wiem doskonale, że za rok będę robić to samo! // 2. Cudowna książka, która sprowadza na ziemię, a jednocześnie pozwala zrozumieć i zaakceptować fakt, że śmierć spotka nas wszystkich. "
Już po pracy. Chciałam ogarniać tego dnia rzeczy na mieście na rowerze, ale nie udało mi się to z dwóch powodów. Po pierwsze: miałam flaka. Po drugie: właśnie zaczęło grzmieć. 
Teleportacja do Paryża! Obszerną relację z wyjazdu możecie zobaczyć
Co z wyjazdu CHANEL podobało mi się najbardziej? Możliwość poznania takich świetnych dziewczyn!
Cafe de la PAIX to miejsce, które funkcjonuje od 1862 roku. Jej renowacja trwała 20 lat (!!!), a odwiedzali ją Oscar Wilde, Emile Zola, Ernest Hemingway czy Marlene Dietrich.
Doszły mnie słuchy, że wiele z Was też ma już swój flakon. Zapach Chance Eau Splendide jest już dostępny w
Nie butiki najsłynniejszych marek modowych, a sklep baletowy. To tu chciałam zrobić paryskie zakupy!
Repetto to francuska marka założona w 1947 roku. Do dziś dostarcza baletki i stroje do paryskiej opery.
Marzenie każdej małej (i nie tylko) baletnicy.
Warszawa i malutkie bistro, które otworzyło przed nami drzwi, gdy złapał nas najprawdziwszy kwietniowy śnieg.
To nie białe płatki kwiatów spadające z drzew, tylko najprawdziwsza zamieć!
Zaległy prezent urodziny – garnitur na miarę od
1. "A tak, tak. To ja zamawiałem tego schabowego." // 2. "Parc Cafe" na Mokotowie. //
Gdy mówisz, że nie bierzesz deseru, ale i tak poprosisz menu, a potem zamawiasz wszystko z karty.
W moim domu praca i rodzinne sprawy to ciągła przeplatanka. Z jednej strony, bardzo to doceniam. Z drugiej: często mam poczucie, że każdą z rzeczy mogłabym zrobić lepiej, gdybym miała więcej czasu. Tym razem, przedświąteczne przygotowania przyćmiły nieco nasze organizowanie kolejnej akcji marketingowej MLE.
Gdy Ola zaplanuje plan marketingowy, to nagle wszyscy chcą jechać na wyjazd służbowy ;).
Wiecie, że do życia i wielu jego aspektów podchodzę w bardzo pragmatyczny sposób. Dlatego, aby przekonać się do różnego rodzaju masaży twarzy, kobido czy kamienia gua sha, potrzebowałam sporo czasu. Trochę przekonała mnie do tego bliska mi 
Cykliczne wykonywanie masażu jadeitową płytką gua sha ma działanie przeciwzmarszczkowe, wygładzające i ujędrniające.
Szukam w codzienności chwil, jak ze starych powieści. Tym razem znalazłyśmy zapomniany fragment gdańskiego parku.
Powietrze po burzy.
Natura to najwspanialsza detalistka na świecie.
Poczucie szczęścia to statystyka. Szukaj radości od poniedziałku do piątku, bo z takich dni składa się większość naszego życia.
1. Gotowanie dla dwudziestu osób czas zacząć! To przywilej i wyzwanie organizować święta dla całej rodziny, ale uwielbiam to! // 2. To mógłby mieszkać Piotruś Królik.
Jedyne ozdoby wielkanocne, które kupiłam w tym roku.
Przedświąteczne wpisy na blogu zawsze były dla mnie okazją do łapania oddechu. Czasem mam wrażenie, że piszę je bardziej dla siebie niż dla Was. Tym bardziej, gdy przytłaczają mnie słowa krytyki – człowiek z wiekiem nabiera odporności, ale wystarczy gorszy dzień, aby coś dotknęło nas bardziej niż zwykle. Tym bardziej mi miło, że ten artykuł wzbudził w Was tyle pozytywnej energii (ale Wasze mniej pochlebne komentarze też biorę sobie do serca i czerpię z nich lekcję).
Domowe biuro, w którym wszystko się miesza.
Ten moment, gdy w końcu zabrałaś się za malowanie obdrapanych drzwi i po chwili uświadamiasz sobie, że nie wypłukałaś pędza po tym, jak malowały nim dzieci.
Nie żebym wskazywała winnego. Te przybliżenia są całkowicie przypadkowe.
1. Niedziela, przespana noc, kawa i ten nos. Rymuje się! // 2. Takie proste, a takie ładne! Ozdoby od Ingridberg.
Rzeżucha zasiana w przedszkolu, ulubiona bułeczka, czekoladowy zając… a co Wasze dzieci chciały włożyć do święconki?
Czy można być nowoczesną tradycjonalistką? Kocham święta i jestem bardzo wdzięczna za ten czas, który spędziliśmy przy stole.
A po dziewiątym kawałku sernika, czas na spacer!
"Mamo, tylko nie mów nikomu! Widziałam pierwszego motyla!"
Ależ natura to wymyśliła.
Park Oliwski i Aleja Magnolii.
Pierwsze!
Ależ ciepła była ta wielkanoc! Pod każdym możliwym względem!
Jest niedziela, dzieci jakimś cudem zaczęły same grać w grę, wiec ja wracam do tematu remontowanego mieszkania. Moja wstępna koncepcja jest już nieaktualna, bo stropy wymagały wzmocnienia, bo podciągi są finalnie niższe, bo rury z gazem nie sposób usunąć ze środka przedpokoju… Architekci ze Studio Loud na pewno bardzo się ucieszą, że wszystkie wymiary z pierwszej inwentaryzacji się zmieniły :D.
1. Herbata Desert Chai Matthew Williamson od
Desert Chai to chyba moja ulubiona mieszanka czarnej herbaty (połączenie Assam, cynamonu, kardamonu i korzenia lukrecji – bije Earl Grey na głowę!). Dodatek słodkiej wanilii i migdałów nadaje tej herbacie głębokiego, a jednocześnie delikatnego smaku. Herbaty od
Polecam Wam też ziołową herbatę
To będzie długi dzień… Grubość przędzy, stopień skrętu, gramatura… Projektowanie swetrów na pewnym etapie to bardziej matematyka niż ekspresja twórcza.


1. "
Zamiast smartfonów :).
Nie przepowiem przyszłości. Mogę się tylko cieszyć z tego, co mam teraz.
Zrywamy miętę na herbatę z naszego ziołowego kącika.
Pamiętam, jak
Najwspanialsza niespodzianka ostatnich tygodni. Jeszcze niezszyta książka
Sprawdzam, czy któreś z dzieł będę mogła zobaczyć w trakcie najbliższej podróży.
Zbieram te cenne kartki, układam w odpowiedniej kolejności, spinam gumką… i pakuję do walizki!

Wpis powstał we współpracy z marką Sensum Mare, Basic Lab, Awesome Cosmetics, wydawnictwem PWN oraz zawiera lokowanie marki własnej. 






Im starsza jestem, tym bardziej szkoda mi czasu. Zwłaszcza na nieskuteczną pielęgnację. Wybieram tylko te kosmetyki, które zawierają składniki mające realny wpływ na wygląd mojej skóry. Marka BASIC LAB na przykład, podaje w składzie procent „czystych peptydów miedzi", a nie „kompleksu z peptydem miedzi”, bo to bardzo drogi składnik i sporo marek próbuje zakamuflować jego faktyczną ilość. Ja polecam Wam przede wszystkim dwa produkty na noc: krem do twarzy, szyi i dekoltu oraz krem pod oczy z tej samej serii Copperis. Aktywnie liftingujący krem na noc został opracowany z myślą o skórze potrzebującej zaawansowanej pielęgnacji. Widocznie napina opadający kontur twarzy, zmniejsza widoczność zmarszczek i bruzd nosowo-wargowych. W jego skład wchodzą czyste peptydy miedziowe, peptydy elafinowane, ornityna, DMAE, które mają mocne działanie stymulujące i regenerujące skórę.













Gotowa na wyjazd. Bardzo fajnie, że tak ładnie się spakowałam, ale już na lotnisku wiedziałam, że zapomniałam szczotki do włosów. "Muszę nawiązać szybkie przyjaźnie z towarzyszkami podróży, to może któraś mi pożyczy" pomyślałam ;).
Dlaczego o tym, o czym zapomnieliśmy, przypominamy sobie zawsze (ZAWSZE) wtedy, gdy już nie możemy po to wrócić? Po starcie zorientowałam się, że nie wzięłam też swojej książki. A jest fajna. Harari: "Sapiens. Od zwierząt do bogów" (lub jak mówi moja córeczka "Od zwierząt do bobrów").
Za to mam perfumy! Nigdy nie używałam zapachu COCO Mademoiselle od Chanel, ale dostałam taką podróżną wersję, która wygląda jak piękna biżuteria, więc czas na coś nowego. Za każdym razem, gdy zmieniam perfumy to potem przez kilka dni zastanawiam się co lub kto tak ładnie pachnie. Niespodzianka! To ja! Potem nos się przyzwyczaja i już nic nie czuję.
"Dzień dobry, z tej strony pilot. Lada moment, po prawej stronie, będą mogli Państwo zobaczyć wieżę Eiffla."
Ja tu się przejmowałam, że nie wzięłam szczotki i że będę musiała ją od kogoś pożyczyć, a tu się okazuje, że mam większy problem, bo cała moja walizka (jako jedyna) w ogóle nie przyleciała. Morał taki, aby nie przejmować się drobnostkami, bo zawsze może być gorzej :D. Zgadnijcie kogo jeszcze zaprosiło Chanel! Znacie te super dziewczyny?
Wyobrażenie i sentymenty czasem przysłaniają nam rzeczywistość. Ten mechanizm ma swoje wady i zalety. Paryż się zmienia i ciężko temu zaprzeczyć, ale na widok haussmannowskich kamienic bicie mojego serca chyba już zawsze będzie przyspieszać.
Z Tobą CHANEL, to ja zawsze będę chwytać szansę :).
Ekhm…Czy podać Panu menu z deserami?
Brasserie L'Emil – wyjątkowe miejsce. Zostawiam adres: 55 Rue Saint-Roch, 75001 Paris.
Lada moment będziemy w komplecie.
Kinga i Sylwia.
Najlepsze kuchnie świata, a nie gardzą zwykłą fasolką szparagową!
Mam już wszystko ustalone z dziewczynami, jeśli moja walizka nie dotrze. Sukienka od Sylwii, marynarki od Kingi, kosmetyki pożyczy mi Kasia Szymków, a Jess top. Nic mi nie zepsuje tego czasu!
Dwie blogerki, które obserwałam jeszcze nim założyłam Make Life Easier. Jestem Kasia i Weronika Załazińska!
Paryskie światło i nawet lotniskowy strój wygląda jakoś odrobinę bardziej "chic". Tutaj w moim ukochanym paryskim parku: Jardin du Palais Royal. (Postaram się stworzyć osobny post ze wszystkimi detalami dotyczącymi moich strojów.)
Jedziesz na wyjazd z pięcioma pięknymi kobietami z niesamowitym wyczuciem stylu, które właśnie wyruszają na wymarzone przyjęcie. A Ty za to pędzisz na lotnisko, będziesz się przebierać na parkingu i malować na wybojach ;).
Generalnie polecam malować się kredką po ciemku, bo dzięki temu w ogóle nie widzimy, że robimy ją źle. Cały makijaż wykonałam kosmetykami Chanel).
Zaraz poznamy gwiazdę, która została twarzą nowego zapachu CHANEL Chance SPLENDIDE.
Na zdjęciu boska Sylwia Butor.
Od trzeciej na nogach, to pewnie dlatego czuję się jak w kalejdoskopie.
Ale wieści! To Angèle! Znacie jej przebój "
Dobranoc!
Zmieniasz się. To prawda.
Nasze makijaże zrobiłyśmy kosmetykami Chanel (chociaż część z tych kosmetyków kupiłyśmy same :P). Tutaj możecie zobaczyć
I ruszamy!
Wiem, że dla Wielu z Was Chance to ulubiony zapach od CHANEL. Teraz czas odkryć jego nowe oblicze.
„Szczęście jest moją duszą”. Gabrielle Chanel wierzyła w łut szczęścia przez całe swoje życie, głęboko wierząc, że wszystko jest osiągalne, a marzenia mogą stać się rzeczywistością. Dla CHANEL szczęście to nie tylko przypadek – to celowy sposób myślenia, świadoma postawa, która pozwala kształtować przeznaczenie.
Wszystko jest tu owiane wielką tajemnicą. Dopiero za chwilę będę mogła zobaczyć/dotknąć/powąchać nową odsłonę zapachu Chance od Chanel.
Mam go! CHANCE Splendide to mieszanka geranium, cedru i maliny. Świeży i bardzo dziewczęcy.
„Paryżanie nie czerpią nigdy ze swego miasta tyle przyjemności, ile daje ono prowincjuszom” – tak, stwierdził kiedyś znany francuski pisarz, Louis Aragon. Urodził się i zmarł w Paryżu, więc zakładam, że mógł się nim nasycić po brzegi. Ale dla naszej grupy ten dzień mógłby trwać trochę dłużej!
Zabieram ze sobą tę butelkę. W sprzedaży już w drugiej połowie kwietnia.
Jeszcze pół godziny, jeszcze kwadrans, jeszcze chwilę… próbuję do ostatniej minuty chłonąć tę bajkową atmosferę.
Cafe de la PAIX. Gorąco polecam!
Dziękujemy! Jedna za wszystkie i wszystkie za jedną! Au revoir Paris!
Wpis powstał we współpracy z markami Wild Hill Coffee, Say Hi, Olinii oraz wydawnictwem Insignis, pojawiają się linki afiliacyjne a także lokowanie marki własnej.
Te kolorowe i radosne początki wiosny w Sopocie ;).
1. Z parasolem, ale bez makijażu. Chyba wolałabym na odwrót ;). Trochę koloru na ustach zawdzięczam błyszczykowi od
O tym balsamie pisałam wcześniej. Używam koloru Coral i Nude, bo chyba najlepiej pasują do mojej karnacji. Naprawdę świetnie nawilżają i dają super kolor. Zamówiłam, gdy po raz kolejny chciałam kupić
Kod MLE20 działa na cały asortyment w sklepie
1. Gdy gonisz kuriera po mieście, a gdy już Ci się to udaje okazuje się, że wcześniej zostawił paczkę w Żabce koło Twojego domu. // 2. Poranny luksus – świeża poszewka i wytrzepana w ogrodzie pościel. // 3. Koty w mojej głowie. // 4. Na Spotify wjechał właśnie
Kontrola nad dźwiękiem to dla mnie nadal wyzwanie. Mam wrażenie, że mój telefon nagrywa lepszą jakość niż ten profesjonalny mikrofon podpięty pod specjalny program. Ratunku! Wychodzenie ze strefy komfortu czasem trwa dłużej niż się spodziewamy.
Przesyłka. Nadrukowany Van Gogh też robi wrażenie.
1. Zwykłe weekendowe chwile, które sprawiają, że się wzruszam. Ileż to szczęścia mamy, że możemy biec z naszymi roześmianymi dziećmi w stronę domu… // 2. W połowie marca tylko na obrazie, ale dziś widziałam już prawdziwe okwiecone drzewa. // 3. Teraz idziemy w granat! A może jednak zieleń? To krzesło ma kilkadziesiąt lat i jeszcze długo będzie nam służyć. // 4. Mała księżniczka. Kto czytał w dzieciństwie książkę o tym tytule? // 
W marcu wróciłam do pewnego miejsca (w sumie lokalizacja inna, ale lampa i ludzie wciąż ci sami ;)), w którym przeszłam pewnego rodzaju chrzest bojowy w temacie architektury wnętrz. Teraz czeka mnie kolejna przygoda z
Na Instagramie wiele z Was pisało, że po co mi architekci skoro (w Waszej ocenie) mam dobry gust i sama mogłabym wszystko zrobić… Ekhm. Jeszcze za czasów studenckich poszłam na roczny kurs z architektury wnętrz i przekonałam się wtedy przede wszystkim o tym, jak niewielką częścią zawodu architekta jest dekorowanie przestrzeni. Szanujmy zawody i nie bądźmy zbyt zuchwali ;). Wybór lampy to nie to samo co rozrysowanie projektu elektrycznego :D.
1. Sopot tuż przed wybuchem zieleni. // 2. A o te buty dostałam mnóstwo zapytań na Instagramie. Dla tych co przegapili link, to podrzucam go
Sporo osób przywędrowało tu po artykule plotkarskiego portalu, w którym ktoś stwierdził, że buduję dla siebie dom, chociaż dosyć wyraźnie napisałam, że pomagam w remontowaniu mieszkania dla kogoś innego. "Budować dom dla siebie" to – jak powszechnie wiadomo – dokładnie to samo, co "pomagać w remoncie mieszkania dla kogoś innego", ale ważne, że są kliknięcia, co nie? ;)
1. Kto się cieszy najbardziej na prace w ogrodzie? // 2. Pierwsze zioła posadzone. Niektóre przetrwały zimę. //
Dam znać za dwa miesiące, czy cokolwiek z tego wyrosło. 



Do swojej diety wprowadziłam wiele cudownych produktów, które w naturalny sposób (bez sztywnych ram czy łykania tabletek) walczą o moje dobre samopoczucie, odporność, cerę czy układ pokarmowy. 
Nie wiem czy wspominałam, ale jeden z moich ulubionych wiosennych kolorów to szarość :D.
1. Gdy potrzebuję trochę wiosny idę do Narcyza w Gdyni. Wiadomo. // 2. Komu też nie chcę się nigdy wyciągać miksera? :D // 3. Małe wielkie zmiany. // 4. Przygotowania do wiosny trwają w najlepsze. Fenomen butów od
Gdybym mogła to chodziłabym tak codziennie.
1. Gdy dwa lata temu wykańczaliśmy mieszkanie, zdarzyło się kilka rzeczy w naszym życiu, które sprawiły, że sporo planów porzuciłam z dnia na dzień. Między innymi stolarkę. Każdy wykonawca powie, że nie ma nic gorszego niż dokańczanie remontu na raty, ale według mnie można się przyzwyczaić. A może nawet to polubić :D.// 2. Pierwszy dzień wiosny. I to widać, słychać i czuć! //
Ogryzki na stole i baza pod folią ochronną. Remont plus dzieci to moje ulubione piątkowe połączenie.
Ten moment, w którym nic nie jest na swoim miejscu, ale ja uważam, że wszystko wygląda lepiej. Małe przemeblowania na wiosnę to coś, co uwielbiam (a mój mąż nienawidzi).
Królicza rodzinka gotowa do snu. I jak to w życiu bywa – dzieci śpią, a mama króliczków zabiera się za słodycze.
1. Co tu powiesimy? // 2. Być może nie jesteście tego świadome, ale jednym z moich licznych i zaskakujących talentów jest umiejętność niezwykle precyzyjnego oceniania smaku klusek, kopytek, placków i pyz. No więc, ogłaszam, że na to danie w Masło Maślane w Gdańsku warto przyjechać nawet z Warszawy. ;)
Bez alkoholu, ale za to z dużą ilością słodyczy.
Ten moment, gdy dzieci nie chcą wchodzić z Tobą pod prysznic, ale pies ma osiem lat i nadal mu nie minęło. 
Kolor! Te swetry znajdziecie oczywiście w 

1. Jesteśmy tylko trochę głodne, więc zamówmy wszystko, co się da. // 2. Zasiedziałyśmy się w tym muzeum, ale było super! // 3. Trochę jak pisanka, trochę jak kołderka. Premiera tego żakietu już w kwietniu. // 4. Słynne dropie. //
Nie udało mi się dotrzeć do Warszawy, aby zobaczyć tę głośną wystawę Józefa Chełmońskiego, ale fuksem nadrobiłam to teraz w Poznaniu. Podoba mi się wiele z jego obrazów i długo mogłabym się przypatrywać tym wszystkim galopującym koniom czy docenić nastrój, który potrafił stworzyć na przykład na obrazie „Jesień” (to dla mnie coś jak polskie „hygge” ale z XIX wieku). A jednak im starsza jestem, tym trudniej jest mi odseparować osiągnięcia wielkich malarzy, od tego jakimi ludźmi byli w prywatnym życiu. Rozumiem, że kiedyś standardy były inne, a kobiety miały znacznie ciężej, ale i tak nie potrafię zrozumieć jego zachowania względem żony. Mam głębokie przekonanie, że niezależnie od czasów czy szerokości geograficznej wiele z nas po prostu wie, co jest dobre, a co złe.
A jakie jest Wasze zdanie? Czy możemy oceniać malarzy (i wybitne osobistości w ogóle) tylko po to tym, co tworzyli, nie bacząc na to jakimi byli ludźmi w prywatnym życiu? Znacie jakichś współczesnych geniuszy, którzy wywołują w Was dysonans?
Mój najlepszy „partner in (art)crime”.
Muzeum Narodowe w Poznaniu – polecam!
To nie ja! To Ola! W wersji bardziej "cool" nasz sweter z kokardkami można nosić z t-shirtem pod spodem.

Nie zgadniecie! Top i spódnica są od takiej polskiej marki, którą założyła córka premiera! (suchar numer 342)
Zostawiam Wam tu pełny przepis na słynne "Dutch Baby": 
Zabawy w czasie chłodu w ogrodzie i gorące desery czekające w domu. Proste połączenie, ale zostaje w zakamarkach pamięci na bardzo długo.
A skoro jesteśmy już w klimacie Jane Austen, to nie mogłam sobie odmówić tego filmu – idealny na pierwsze wiosenne smutki. Jest to oczywiście bajka dla dorosłych, bo wszystko kończy się aż nadto dobrze (w przeciwieństwie do historii miłosnej samej autorki powieści). A jednak: w tym całym wyidealizowanym wiejskim życiu brytyjskiej arystokracji i tak widać, że wybory kobiet od zawsze były trudne.
Sąsiedzkie inspiracje. Po spotkaniu z Magdą z Moodstore zawsze mam ochotę zgapić całą jej stylówkę. No ale kto nie ma takiej koleżanki?
Nie wierzę, że nadszedł ten moment.
Spakowana i gotowa na ciekawy weekend!
Początek wiosny w Pałacu Ciekocinko to raj dla wrażliwych dusz.
Owoce pod kruszonką to jeden z pierwszych deserów, które zrobiłam sama. Może stąd ten sentyment?
Dziś w tym domu będą straszyć cztery blondynki.
Kierunek: Lubiatowo.
"A tak wyglądałyby nasze domy, gdyby urządzali je mężczyźni" (takie tam głupie żarty, gdy same kobiety wokół).
Fajnie mieć koleżanki. Przypominam sobie o tym za każdym razem, gdy po siedmiu 7 latach spędzam z nimi bite 24 godziny.
Sweter znajdziecie
Po prostu czysty zachwyt.
Bo w Polsce najlepiej się wypoczywa!
Kochane Dziewczyny, pewnie doskonale wiecie, jak cenne są te zwykłe dni. Ale chyba warto to sobie wciąż powtarzać, prawda? Mam nadzieję, że w swojej głowie tworzycie podobne relacje i że – nawet jeśli nie jest idealnie – udaje się Wam dopisywać do nich pozytywną narrację. Ja wyszkoliłam się w tym tylko dzięki temu, że tu zaglądacie. Dziękuję, że dotrwałyście do końca. Dobranoc! :)